Jak nie zwariować?
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon, bardzo mnie twój wpis wzruszył. I mi się polały łzy. Wiem jak bardzo trudna i bolesna jest praca w terapii, gdy grzebie się do żywego, bo przez ten proces przechodzę.
Gdy odsłaniają się trudne warstwy emocji chodzę je wypłakiwać na Adorację, oddaję je Jezusowi. Pomaga. Ja oddałam się też Świętej Rodzinie do "adopcji". To spora rodzina, przepełniona miłością i akceptacją i jest w niej miejsce i dla mnie. Uczę się w niej zdrowej relacji z mamą, z tatą, są też dziadkowie, babcia Anna i dziadek Joachim. Czasem po prostu ich tylko proszę o opiekę, gdy mam mało siły, gdy boli. I jestem otulana Miłością.
Na stronie Sycharu wśród wielu modlitw jest modlitwa o uzdrowienie, prowadząca przez wszystkie etapy życia. Czasem wracam i do tej modlitwy. Mówię ją też za męża. Któregoś dnia czułam jak Jezus przytula we mnie tą małą ufną dziewczynkę którą byłam, bierze ją w objęcia. Mnóstwo bólu odeszło w tej chwili.
Warto włączyć Boga w terapię. Ja o pomoc i opiekę poprosiłam Maryję. Nie wymyśliłam sama żadnej z tych rzeczy, które opisałam, wszystkich nauczyła mnie moja Mama. I wszystkie pomagają przejść przez to co boli, co trudne.
Chcę też ci napisać, że parę osób zwróciło mi uwagę, że moje wpisy o finansach, alimentach mogą być dla ciebie trudne i mógłbyś je odebrać jako raniące, gdybyś je przeczytał. Przepraszam cię jeśli tak się zdarzyło. Ja jestem na etapie gdy szukam w tej sferze życia równowagi, piszę szczerze o tym co odkrywam, co widzę, ale nie jest moim zamiarem ranienie kogokolwiek. Powiem ci za to coś co jest budujące. Spotykam mężczyzn którzy mają dobrze już wszystko w tej sferze finansowej ułożone. Ale oni wychodzili z różnych dołków i dolin. I podoba mi się ich świadectwo, że można dojść do sytuacji w której praca jest częścią życia, ale jest też przestrzeń na relacje, na odpoczynek, na rozwój. I że taka praca przynosi wystarczający dochód by utrzymać siebie i rodzinę. To znaczy że jest nadzieja i światełko na to, by nie tyrać latami jak osiołki. I dla ciebie i dla mnie. Tak to odczuwam.
Z modlitwą, od wczoraj zaprzyjaźniam się z Anną i Joachimem, to dziś powierzę cię ich opiece.
Gdy odsłaniają się trudne warstwy emocji chodzę je wypłakiwać na Adorację, oddaję je Jezusowi. Pomaga. Ja oddałam się też Świętej Rodzinie do "adopcji". To spora rodzina, przepełniona miłością i akceptacją i jest w niej miejsce i dla mnie. Uczę się w niej zdrowej relacji z mamą, z tatą, są też dziadkowie, babcia Anna i dziadek Joachim. Czasem po prostu ich tylko proszę o opiekę, gdy mam mało siły, gdy boli. I jestem otulana Miłością.
Na stronie Sycharu wśród wielu modlitw jest modlitwa o uzdrowienie, prowadząca przez wszystkie etapy życia. Czasem wracam i do tej modlitwy. Mówię ją też za męża. Któregoś dnia czułam jak Jezus przytula we mnie tą małą ufną dziewczynkę którą byłam, bierze ją w objęcia. Mnóstwo bólu odeszło w tej chwili.
Warto włączyć Boga w terapię. Ja o pomoc i opiekę poprosiłam Maryję. Nie wymyśliłam sama żadnej z tych rzeczy, które opisałam, wszystkich nauczyła mnie moja Mama. I wszystkie pomagają przejść przez to co boli, co trudne.
Chcę też ci napisać, że parę osób zwróciło mi uwagę, że moje wpisy o finansach, alimentach mogą być dla ciebie trudne i mógłbyś je odebrać jako raniące, gdybyś je przeczytał. Przepraszam cię jeśli tak się zdarzyło. Ja jestem na etapie gdy szukam w tej sferze życia równowagi, piszę szczerze o tym co odkrywam, co widzę, ale nie jest moim zamiarem ranienie kogokolwiek. Powiem ci za to coś co jest budujące. Spotykam mężczyzn którzy mają dobrze już wszystko w tej sferze finansowej ułożone. Ale oni wychodzili z różnych dołków i dolin. I podoba mi się ich świadectwo, że można dojść do sytuacji w której praca jest częścią życia, ale jest też przestrzeń na relacje, na odpoczynek, na rozwój. I że taka praca przynosi wystarczający dochód by utrzymać siebie i rodzinę. To znaczy że jest nadzieja i światełko na to, by nie tyrać latami jak osiołki. I dla ciebie i dla mnie. Tak to odczuwam.
Z modlitwą, od wczoraj zaprzyjaźniam się z Anną i Joachimem, to dziś powierzę cię ich opiece.
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon123,
Bardzo mi się podoba co piszesz i wnioski które są owocem twych obserwacji i przemyśleń.
Praca nad sobą to proces, jak widzisz - niełatwy.
Jeśli będziesz w niej konsekwentny, będzie coraz więcej jej owoców, co już obserwujesz.
Upadki i błędy są nieuniknione.
Warto natomiast starać się wyciągać z nich wnioski, zmieniać to co jesteś aktualnie w stanie zmieniać.
A że są ściany których obecnie skruszyć nie potrafisz?
No...jak widzisz są, też takie mam.
Wierzę, że z czasem mi się z Bożą pomocą uda.
Tobie również
Bardzo mi się podoba co piszesz i wnioski które są owocem twych obserwacji i przemyśleń.
Praca nad sobą to proces, jak widzisz - niełatwy.
Jeśli będziesz w niej konsekwentny, będzie coraz więcej jej owoców, co już obserwujesz.
Upadki i błędy są nieuniknione.
Warto natomiast starać się wyciągać z nich wnioski, zmieniać to co jesteś aktualnie w stanie zmieniać.
A że są ściany których obecnie skruszyć nie potrafisz?
No...jak widzisz są, też takie mam.
Wierzę, że z czasem mi się z Bożą pomocą uda.
Tobie również
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jak nie zwariować?
Ruta wiesz dobrze, że mnie ciężko urazić. Nie do końca się zgadzam z tym co napisałaś wtedy, ale być może nie do końca zrozumiałem. Czy to powód do urazy? Pozdrawiam Cię serdecznie
Re: Jak nie zwariować?
Jestem mega dumny z siebie. Odebrałem dzisiaj pozew o rozdzielność majątkową z datą wcześniejszą. W ogóle mnie to nie dotknęło. Jak w ogóle może przy tych okolicznościach? Miałem użyć awiza po pracy, ale coś mnie tknęło, że muszę wyskoczyć już. Pojechałem. Odstałem 45 min w kolejce. Gdy Pani na poczcie znalazła moje pismo, ktoś otworzył boczne drzwi i powiedział, że trzeba wyłączyć cały system bo jest awaria. Byłem ostatni, który cokolwiek załatwił. Reszta ludzi została wyproszona, jakieś 15 osób. Ostatnią osobą w kolejce był mój pełnomocnik, który po 2 tygodniowej chorobie wrócił dziś do pracy. Zamknięcie poczty dało nam możliwość pogadania chwilę. To są przypadki? Z przyjacielem - radcą prawnym, rozmawiałem w środę między innymi o tym, że moja żona może wnieść taki pozew mimo iż nie ma powodów. W sensie ma. Rok płaciłaby wtedy ze swojego na mój majątek wspólny. Musiałbym pewnie oddać. Ja w tym widzę jednak coś więcej, inne spostrzeżenia dotyczące żony ale nie będę opisywał na forum.
-
- Posty: 484
- Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Jak nie zwariować?
Tak trzymaj Sajmon! Siły !sajmon123 pisze: ↑10 gru 2021, 19:33 Jestem mega dumny z siebie. Odebrałem dzisiaj pozew o rozdzielność majątkową z datą wcześniejszą. W ogóle mnie to nie dotknęło. Jak w ogóle może przy tych okolicznościach? Miałem użyć awiza po pracy, ale coś mnie tknęło, że muszę wyskoczyć już. Pojechałem. Odstałem 45 min w kolejce. Gdy Pani na poczcie znalazła moje pismo, ktoś otworzył boczne drzwi i powiedział, że trzeba wyłączyć cały system bo jest awaria. Byłem ostatni, który cokolwiek załatwił. Reszta ludzi została wyproszona, jakieś 15 osób. Ostatnią osobą w kolejce był mój pełnomocnik, który po 2 tygodniowej chorobie wrócił dziś do pracy. Zamknięcie poczty dało nam możliwość pogadania chwilę. To są przypadki? Z przyjacielem - radcą prawnym, rozmawiałem w środę między innymi o tym, że moja żona może wnieść taki pozew mimo iż nie ma powodów. W sensie ma. Rok płaciłaby wtedy ze swojego na mój majątek wspólny. Musiałbym pewnie oddać. Ja w tym widzę jednak coś więcej, inne spostrzeżenia dotyczące żony ale nie będę opisywał na forum.
Re: Jak nie zwariować?
Minęły święta. Inne niż te z przeszłości, bardziej duchowe, jednak w rodzinie pierwotnej bez zmian. Wielką zmianą u mnie w porównaniu do zeszłorocznych świąt jest to, iż nikogo nie nawracam w sensie takim ludzkim np że nadmierne spożywanie alkoholu jest złe. Też nie daję wciągnąć się w dyskusje o tym co powinienem robić i nie tłumaczę się z tego. Nie były to spokojne święta. Było dosyć burzliwie, niefajne przygody. Cieszę się, że byłem ponad tym wszystkim. Mimo wszystko zachowałem spokój i pokój ducha, a dodatkowo utwierdziłem się, iż moja droga jest słuszna. Zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń, ale już też nie udaję, że wszystko jest w porządku, że np ktoś bliski może mówić przykre rzeczy, które mnie dotykają, a ja wysłuchuję. Potrafię powiedzieć stop i nie dawać nakręcać się złymi emocjami. Potrafię też głośno powiedzieć, wśród mało katolickiej rodziny, że jestem katolikiem i pewne rzeczy są dla mnie trochę inne. Przestałem się tego wstydzić, a jeszcze niedawno tłumaczyłem się na okrętkę... Czas teorii się skończył i dużo mocniej zaczęła działać praktyka.
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon, co słychać u Ciebie? O ile dobrze pamietam w lutym miałeś mieć rozprawę?
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Jak nie zwariować?
Hey. Tak miałem. Kolejna w maju na której będzie orzeczony rozwód i zdecyduje sędzina co do opieki nad dziećmi. Dla mnie to są sprawy drugoplanowe, chociaz bardzo ważne. Nie zajmuje to moich myśli na codzień. Akurat dziś dzwonił do mnie adwokat, że dostał informację od adwokat żony, że nie potrafimy dogadać się co do wyboru szkoły jednego dziecka i kontynuacji lub zmianie przedszkola drugiego. Żona chce iść z tym do sądu. Spokojnie wyjaśniłem całą sytuację mojemu adwokatowi, powiedziałem swoje argumenty, przytoczyłem argumenty żony. Uznał, że mam rację, kieruję się dobrem dzieci, a żona własną wygodą. Ja daję opcje różne do wyboru, jeśli chodzi o szkołę, żona mówi tylko o jednej i to bardzo słabej, jednak najbliższej jej. Zresztą co ma być to będzie.
W ostatnich miesiącach strasznie rozwinąłem się zawodowo. Przełożeni są zadowoleni do tego stopnia, że obecnie są na urlopie, dostałem całą firmę pod swoją opiekę. Zdaję relację wieczorem i słyszę, że od 10 lat nie było takiego urlopu, żeby nie musieć się martwić, że coś tam jest nie tak. Nie byłoby to możliwe bez, zmiany wewnętrznej. Praca z terapeutą przyniosła skutki w postaci już teraz prawdziwej pewności siebie, ognisko daje mi siłę i wiarę, iż moja droga jest słuszna. Przyjaciele są prawdziwi, którzy pomagają ale też powiedzą wprost gdy myślą iż robię coś złego. Widzę sam po sobie realne zmiany, rozpocząłem coś i nie przerwę w połowie. Żona jest w moim sercu, ale nie wpływa na moje emocje. Wiele razy pokazała mi swoją niespójność. Wybrała inną drogę, trudno. Tak ma. Szkoda mojego życia na myślenie o tym. Jestem wierny sobie i temu co przysięgałem, jednak nie uzależniam szczęścia od tego co myśli żona. To dało mi wieki spokój i pogodę ducha. Reaguję gdy widzę zło, nazywam rzeczy po imieniu, nie jestem uległy, ale też nie zaślepiony w swoją nieomylność. Potrzebuję jeszcze więcej równowagi. Jeszcze długa droga przedemną, ale jest to piękna przygoda, choć trudna - poznawanie siebie, swoich ułomności i naprawianie tego wszystkiego od środka, od początku
-
- Posty: 484
- Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Jak nie zwariować?
Czytam z radością w duchu I jak tu nie cieszyć się z kryzysu, kiedy tak wywrócone życie zaczyna układać się od nowa, i zaczyna owocować, z Bogiem ))sajmon123 pisze: ↑16 lut 2022, 22:33Hey. Tak miałem. Kolejna w maju na której będzie orzeczony rozwód i zdecyduje sędzina co do opieki nad dziećmi. Dla mnie to są sprawy drugoplanowe, chociaz bardzo ważne. Nie zajmuje to moich myśli na codzień. Akurat dziś dzwonił do mnie adwokat, że dostał informację od adwokat żony, że nie potrafimy dogadać się co do wyboru szkoły jednego dziecka i kontynuacji lub zmianie przedszkola drugiego. Żona chce iść z tym do sądu. Spokojnie wyjaśniłem całą sytuację mojemu adwokatowi, powiedziałem swoje argumenty, przytoczyłem argumenty żony. Uznał, że mam rację, kieruję się dobrem dzieci, a żona własną wygodą. Ja daję opcje różne do wyboru, jeśli chodzi o szkołę, żona mówi tylko o jednej i to bardzo słabej, jednak najbliższej jej. Zresztą co ma być to będzie.
W ostatnich miesiącach strasznie rozwinąłem się zawodowo. Przełożeni są zadowoleni do tego stopnia, że obecnie są na urlopie, dostałem całą firmę pod swoją opiekę. Zdaję relację wieczorem i słyszę, że od 10 lat nie było takiego urlopu, żeby nie musieć się martwić, że coś tam jest nie tak. Nie byłoby to możliwe bez, zmiany wewnętrznej. Praca z terapeutą przyniosła skutki w postaci już teraz prawdziwej pewności siebie, ognisko daje mi siłę i wiarę, iż moja droga jest słuszna. Przyjaciele są prawdziwi, którzy pomagają ale też powiedzą wprost gdy myślą iż robię coś złego. Widzę sam po sobie realne zmiany, rozpocząłem coś i nie przerwę w połowie. Żona jest w moim sercu, ale nie wpływa na moje emocje. Wiele razy pokazała mi swoją niespójność. Wybrała inną drogę, trudno. Tak ma. Szkoda mojego życia na myślenie o tym. Jestem wierny sobie i temu co przysięgałem, jednak nie uzależniam szczęścia od tego co myśli żona. To dało mi wieki spokój i pogodę ducha. Reaguję gdy widzę zło, nazywam rzeczy po imieniu, nie jestem uległy, ale też nie zaślepiony w swoją nieomylność. Potrzebuję jeszcze więcej równowagi. Jeszcze długa droga przedemną, ale jest to piękna przygoda, choć trudna - poznawanie siebie, swoich ułomności i naprawianie tego wszystkiego od środka, od początku
Re: Jak nie zwariować?
Dobre wiadomości, gratuluję Ci Twoich postępów w pracy nad sobą a także spokoju i pogody ducha z Bogiem!
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Jak nie zwariować?
A jaki to jest stan „ strasznego rozwinięcia się zawodowego „?
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon, chodziło o ten „ straszny” tylko
Re: Jak nie zwariować?
Sajmonie życzę dalszych sukcesów w życiu zawodowym. I oby w rodzinnym też dobre zmiany zachodziły.
Warto się zmieniać dla siebie, ale przy okazji stajesz się jeszcze lepszym pracownikiem, ojcem, mężem...
Żona wybierając najbliższą szkołę patrzy głównie przez pryzmat swojej wygody, żeby było blisko, bo to pewnie ona głównie je będzie zaprowadzać i odbierać (ja też zawsze patrzę na odległość), ale dzieci też często wolą mieć szkołę bliżej domu, bo wtedy jest szansa mieć kolegów z podwórka w klasie, szkole. Niestety to nie są proste i łatwe wybory. Życzę wam jak najlepszych kompromisów jeśli chodzi o dzieci.
Warto się zmieniać dla siebie, ale przy okazji stajesz się jeszcze lepszym pracownikiem, ojcem, mężem...
Żona wybierając najbliższą szkołę patrzy głównie przez pryzmat swojej wygody, żeby było blisko, bo to pewnie ona głównie je będzie zaprowadzać i odbierać (ja też zawsze patrzę na odległość), ale dzieci też często wolą mieć szkołę bliżej domu, bo wtedy jest szansa mieć kolegów z podwórka w klasie, szkole. Niestety to nie są proste i łatwe wybory. Życzę wam jak najlepszych kompromisów jeśli chodzi o dzieci.
Re: Jak nie zwariować?
Pogody Ducha Sajmoniesajmon123 pisze: ↑16 lut 2022, 22:33Hey. Tak miałem. Kolejna w maju na której będzie orzeczony rozwód i zdecyduje sędzina co do opieki nad dziećmi. Dla mnie to są sprawy drugoplanowe, chociaz bardzo ważne. Nie zajmuje to moich myśli na codzień. Akurat dziś dzwonił do mnie adwokat, że dostał informację od adwokat żony, że nie potrafimy dogadać się co do wyboru szkoły jednego dziecka i kontynuacji lub zmianie przedszkola drugiego. Żona chce iść z tym do sądu. Spokojnie wyjaśniłem całą sytuację mojemu adwokatowi, powiedziałem swoje argumenty, przytoczyłem argumenty żony. Uznał, że mam rację, kieruję się dobrem dzieci, a żona własną wygodą. Ja daję opcje różne do wyboru, jeśli chodzi o szkołę, żona mówi tylko o jednej i to bardzo słabej, jednak najbliższej jej. Zresztą co ma być to będzie.
W ostatnich miesiącach strasznie rozwinąłem się zawodowo. Przełożeni są zadowoleni do tego stopnia, że obecnie są na urlopie, dostałem całą firmę pod swoją opiekę. Zdaję relację wieczorem i słyszę, że od 10 lat nie było takiego urlopu, żeby nie musieć się martwić, że coś tam jest nie tak. Nie byłoby to możliwe bez, zmiany wewnętrznej. Praca z terapeutą przyniosła skutki w postaci już teraz prawdziwej pewności siebie, ognisko daje mi siłę i wiarę, iż moja droga jest słuszna. Przyjaciele są prawdziwi, którzy pomagają ale też powiedzą wprost gdy myślą iż robię coś złego. Widzę sam po sobie realne zmiany, rozpocząłem coś i nie przerwę w połowie. Żona jest w moim sercu, ale nie wpływa na moje emocje. Wiele razy pokazała mi swoją niespójność. Wybrała inną drogę, trudno. Tak ma. Szkoda mojego życia na myślenie o tym. Jestem wierny sobie i temu co przysięgałem, jednak nie uzależniam szczęścia od tego co myśli żona. To dało mi wieki spokój i pogodę ducha. Reaguję gdy widzę zło, nazywam rzeczy po imieniu, nie jestem uległy, ale też nie zaślepiony w swoją nieomylność. Potrzebuję jeszcze więcej równowagi. Jeszcze długa droga przedemną, ale jest to piękna przygoda, choć trudna - poznawanie siebie, swoich ułomności i naprawianie tego wszystkiego od środka, od początku
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II