renta11 pisze: ↑24 lis 2019, 13:18
autor: renta11 » 24 lis 2019, 13:18
O co chodzi z tym remontem? Kto nim gra? Kto ma wyłożyć pieniądze, kto ma wykonać? Kto, kogo i dlaczego szantażuje?
Sprawa jest prosta - mieszkanie wspólne, długo to trwa bo najpierw trzeba było kasę nazbierać (kasa wspólna), mąż nie jedna akcje mi zrobił straszyć rozwodem a raz tak perfidnie mnie przetrzymal, że pewnego razu powiedzialam dość-skoro rozwód to nie widzę sensu dalej wykańczać mieszkania (tak naprawdę to widziałam) i odwolalam remont rok temu. Ale mój mąż nie rozumie dlaczego choć jasno to wytłumaczyłam. Przed tym jak odwolalam zapytałam czy naprawdę chce odejść a on, że powie mi co myśli jak mieszkanie wykonczymy-poczulam się manipulowania. Do dziś nie rozumie, że jego zachowanie kompletnie nie zachęca do wspólnego budowania życia, w tym do wykończenia mieszkania.
Oboje też (co zrozumiałam niedawno) mamy inne do tego podejście-on potrzebuję remontu bo wstydzi się jak mamy, chce mieć poczucie sielskiego domu (zapewne też dlatego że w domu rodzinnym nie przelewalo się) a dla mnie to też bardzo ważne ale ważniejsza jest najpierw dobra relacja. I owszem, w tej chwili to już zastanawiałam się czy chce może odejść a remontu chce żeby sprzedać mieszkanie i z większym zyskiem. No ale twierdzi, se gdyby chciał odejść to by to zrobił a remont to ma już w d...
A dlaczego "koniec moich rządów" - mąż zarzuca mi, że o wszystkim ja decyduje. To mnie zdziwilo bo zawsze, wszystko z nim konsultuje i jest też w wielu sprawach tak jak on chce ale jemu chodzi o to żebym mu czasem totalnie oddała pałeczkę, żebym nie sprawdzala sama a sprawę zostawiła jemu i zaufała. Zgodziłam się z nim. Fakt jednak jest też taki że on nie mówi wprost że ma inne zdanie albo nie bierze się za temat lub nie mówi że się bierze, ja więc czasem czekam aż w końcu ogarniam sama.
Nie widzę w tym dużego problemu ,wystarczyłoby aby mąż zechciał przyjąć moje wytłumaczenie i moglibyśmy umówić się na coś ale on woli robić z tego aferę. Dlatego krzyczał, że koniec moich rządów i jako karę wymyślił nie odzywanie się, nie sprzątanie i ciekawe co wymyśli jeszcze.
renta11 pisze: ↑24 lis 2019, 13:18
Oby tylko ten remont i podejmowane nim decyzje )np. na temat charakteru wystroju) Was nie podzieliły. Ale jednocześnie może przyspieszą akcję?
Nie no, wiadomo, że będą krzywe akcje i tego bardzo się boję bo mój mąż szuka tylko we mnie negatywów i co do remontu (wie dlaczego odwolalam a mimo to jakby był na to głuchy i krzyczy "nie potrafisz nic załatwić" i różne takie.
renta11 pisze: ↑24 lis 2019, 13:18
Mam wrażenie, że sytuacja jest taka sama, jak w momencie założenia wątku, a strony (małżonkowie) tylko okopali się lepiej na swoich stanowiskach. To taka wojna okopowa, może trwać wiele lat. Może warto omówić więc ten remont, zadbać o zabezpieczenie pieniędzy i ruszyć akcję do przodu? Wtedy szybko szala przechyli się w jedną, albo drogą stronę, bo trzeba będzie wyjść z okopów (swojej strefy komfortu) i ... zacznie się dziać.
No tak, oboje kulawo działamy , jednak teraz uważam że jest coraz gorzej za sprawą męża, dzieje się z nim źle, coraz bardziej.
A tak też pomyślałam- skoro nic nie działa, nie ma szans na rozmowę, jesteśmy oboje na skraju wytrzymałości to może ostatni raz zaryzykowAć, powiedzieć mężowi - zacznijmy tak trochę jakby od nowa, odpuscmy po prostu to co było, zróbmy remont i już.
Obawiam się tylko że wszystko zostawi na mich barkach bo przecież jest obrażony że wytrzymałam ten remont i teraz on nic nie tknie.
No właśnie - jak można postawić granicę w takiej sytuacji nie chcąc pogłębiać kryzysu a żeby ten remont był jednak wspólnym przedsiewzieciem?