Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Ymm, aż boję się trochę dalej pisać ale chcę zrozumieć bo macie rację, ze za dużo rozkminiam. Mam tylko pytanie - opisalam ostatnio, ze mąż wybiera sobie kiedy chce ze mną spędzać czas a kiedy nie, przez co czuję się jak zabaweczka wyciagana z szafy kiedy mu się podoba. Uważam, ze może mnie to boleć i całe zachowanie męża nie jest do końca w porządku tym bardziej, ze już spory czas nie czepiam się i wcale nie psuje wyjść. Często to mój mąż nie zachowuje się stosownie. Mam wrażenie, ze możecie uważać ze przesadzam w tym a mi się wydaje że nie. Owszem, w tym ze w ogóle rozkminiam tak bardzo takie różne rodzaje sprawy to tak ale w tym ze mąż traktuje mnie krzywdzaco to nie. I zgadzam się, ze dużo psuje ale nie jestem przekonana ze to ja przede wszystkim potrzebuję pomocy. Mój mąż wyniósł z domu również dużo niedobrego.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: zenia1780 »

Fino pisze: 29 sie 2018, 19:20 I zgadzam się, ze dużo psuje ale nie jestem przekonana ze to ja przede wszystkim potrzebuję pomocy. Mój mąż wyniósł z domu również dużo niedobrego.
OK Fino i co w związku z tym?
Jaki masz wpływ na męża i na to aby coś z tym zrobił?
A jaki na siebie?

Znasz modlitwę o pogodę ducha?

Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


Polecam zaczynać nią każdy dzień
Fino pisze: 29 sie 2018, 19:20 Mam tylko pytanie - opisalam ostatnio, ze mąż wybiera sobie kiedy chce ze mną spędzać czas a kiedy nie, przez co czuję się jak zabaweczka wyciagana z szafy kiedy mu się podoba. Uważam, ze może mnie to boleć i całe zachowanie męża nie jest do końca w porządku tym bardziej, ze już spory czas nie czepiam się i wcale nie psuje wyjść.
Fino, kochana, a czy ty masz jakieś własne zainteresowania, własne pasje, własny kawałek świata, niezależny od męża? Coś do czego również mogłabyś męża zaprosić pozostawiając mu wolność wyboru co do kwestii tego czy chce w nim uczestniczyć?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Amica

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Amica »

Fino pisze: 29 sie 2018, 19:20 Ymm, aż boję się trochę dalej pisać ale chcę zrozumieć bo macie rację, ze za dużo rozkminiam. Mam tylko pytanie - opisalam ostatnio, ze mąż wybiera sobie kiedy chce ze mną spędzać czas a kiedy nie, przez co czuję się jak zabaweczka wyciagana z szafy kiedy mu się podoba. Uważam, ze może mnie to boleć i całe zachowanie męża nie jest do końca w porządku tym bardziej, ze już spory czas nie czepiam się i wcale nie psuje wyjść. Często to mój mąż nie zachowuje się stosownie. Mam wrażenie, ze możecie uważać ze przesadzam w tym a mi się wydaje że nie. Owszem, w tym ze w ogóle rozkminiam tak bardzo takie różne rodzaje sprawy to tak ale w tym ze mąż traktuje mnie krzywdzaco to nie. I zgadzam się, ze dużo psuje ale nie jestem przekonana ze to ja przede wszystkim potrzebuję pomocy. Mój mąż wyniósł z domu również dużo niedobrego.
My jesteśmy tylko obcymi ludkami z forum, mamy różne profesje, różne doświadczenia życiowe i małżeńskie. Powiedz, czemu mamy razem z Tobą analizować myśli Twojego męża?

Prosisz nas o wsparcie i to wsparcie masz. To komunikat: pomóż sobie i zwróć się do specjalisty.

Naprawdę nie daje Ci do myślenia to, że ileś osób pisze wciąż to samo do Ciebie?

Jak ocenisz taką postawę? :)
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Angela »

Fino pisze: 29 sie 2018, 11:23 Więc zgodzenie się teraz na wyjazd będzie znów godzeniem się na coś co on sobie wymyślił. A do tego jeśli nie godze się na jego propozycje ( tak normalnie bo czasem po prostu nie mam ochoty) to zaraz obraza.
Czuję się w tym temacie lekcewazona i traktowana jak zabawka, która wyjmuje się z szafy jak akurat ma się na to ochotę.
Zupełnie żuraw i czapla z wiersza Jana Brzechwy.
Porzuć wszystkie uprzedzenia, dopatrywanie się drugiego i trzeciego dna, szkoda życia. Powinnaś brać dobro od męża przyjmując je za dobrą monetę, bez dorabiania mężowi intencji. Przyjmować dar to też sztuka. Domyślam się, że masz tak jak ja: tak bardzo boisz się zranień, że odrzucasz wszystko z góry. Niestety zranienia i tak przyjdą ale Ty nie doświadczysz dobra od męża, bo je z góry odrzucasz. Czy nie lepiej wyłapywać te okruchy dobra i przyjmować je bez strachu, że będzie za nie trzeba zapłacić (Ja tak miałam, bo rodzice wpoili mi błędną zasadę, że nc nie ma za darmo. A to kłamstwo, znaczyłoby, że żaden człowiek nie jest zdolny do bezinteresownej miłości.) Te okruchy dobra przyjęte bez uprzedzeń to może być paliwo na chwile trudne, zawodu drugim człowiekiem. One przyjdą, bo ludzie są ludźmi, nie bogami. Ale nie wybiegaj w przyszłość, nie nastawiaj się, że będzie gorzej, ale też daj innym prawo do błędów.
Pantop
Posty: 3188
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pantop »

Angela - serce forum tego

Obiecaj tylko, że jak z mężem Wam się poukłada, to nie uciekniesz z Sychara.
(Światło Twych myśli oświeca nawet takiego ślepca jak ja)

Aha
I bez krygowania się!
Będę chwalił Twą mądrość (..że też mi jej Tato poskąpił :P ) kiedy będę chciał - tak już mam :mrgreen:
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Chciałam Cię jeszcze zachęcić Fino do tego byś potraktowała te swoje trujące myśli, wizje i wyobrażenia jakie Ci się cisną do głowy jako pokusy i głosy których Ci słuchać nie wolno i które za każdym razem będziesz pomijała milczeniem i ignorancją.
Niech to bedzie pierwszy krok ku Twojej przemianie.
Lęki swoje i wizje oddaj Bogu w modliwtie prosząc Go za każdym razem by pomógł Ci patrzeć na Twego męża Jego oczami i słuchać go Jego uszami.
Nie doszukuj się zła i kombinacji ale ufaj i Bogu i mężowi.
Niech Bóg przremienia wodę w wino.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

krople rosy pisze: 30 sie 2018, 13:14 Chciałam Cię jeszcze zachęcić Fino do tego byś potraktowała te swoje trujące myśli, wizje i wyobrażenia jakie Ci się cisną do głowy jako pokusy i głosy których Ci słuchać nie wolno i które za każdym razem będziesz pomijała milczeniem i ignorancją.
Niech to bedzie pierwszy krok ku Twojej przemianie.
Lęki swoje i wizje oddaj Bogu w modliwtie prosząc Go za każdym razem by pomógł Ci patrzeć na Twego męża Jego oczami i słuchać go Jego uszami.
Nie doszukuj się zła i kombinacji ale ufaj i Bogu i mężowi.
Niech Bóg przremienia wodę w wino.
Amen

ps Fino , prosze przemysl to , albo chociaz przeczytaj ze 2x ...
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Angela »

Droga Fino,
Twój wątek jest jednym z najbardziej ,,wypasionych'' na tym forum. Może czas najwyższy na konkretne działanie.
Myślę, że Twoim i Twojego męża głównym problemem jest gniew: na współmałżonka (że nie spełnia oczekiwań), na siebie (za głupie niechciane reakcje, zabezsilność), na życie (że rzuca kłody pod nogi), a może personalnie na samego Boga (że nie spełnia modlitw, chociaż zna nasze potrzeby bez mówienia Mu o tym). Twój mąż wyraża złość przez wulgaryzmy, Ty międlisz ją w sobie na przeróżne sposoby.
Ja miałam tak w najostrzejszej fazie kryzysu i nad tym głównie pracuję.
Najpierw zrób dwa podstawowe założenia:
Pierwsze: Bóg jest najlepszym wychowawcą. W pedagogice jest zasada, że to co podane na tacy, bez wysiłku, może być niedostatecznie przyswojone, wręcz zlekceważone. ( zgodnie z mottem, którego używa Pavel :"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk).
Drugie: przyjmij, że na ten moment Twój mąż nie jest w stanie walczyć z gniewem, coś mu to uniemożliwia. Zostajesz na polu tylko Ty i tylko od siebie możesz wymagać. Wymagaj nawet gdyby inni już nie mieli ochoty wymagać (Jan Paweł II ,,Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali'').
Potem przeczytaj artykuł ,,złość życiu szkodzi'' uważnie i kilka razy, zwłaszca fragment, jak negatywne myśli o innych podsycają złość.
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arc ... iu-szkodzi
Zatem po pierwsze praca nad opanowaniem rozemocjonowanego ciała: modlitwa i oddech.
Na forum jest wie!e modlitw ,,szybkiego reagowania'' np. ,,Jezu, ufam Tobie'', ,,Jezu, Ty się tym zajmij'' lub modlitwa do Anioła Stróża małżonka.
Na początku mojego wątku prosiłam forumowiczów o jakieś ćwiczenie oddechowe, które pomoże powstrzymać emocje: złość, rozpacz, niechciany płacz. Sama znalazłam ciekawą poradę, aby na chwilę zatrzymać się w działaniu i mówieniu, wyrównać oddech i zastanowić się, czy da a sytuacja
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Angela »

Ponieważ kliknęło mi się wyśli za wcześnie, kontynuuję.
W chwili napięcia trzeba zatrzymać swoje czynności, wyrównać oddech i zastanowić się czy dana sytuacja jest dla mnie poważnym zagrożeniem. Wymienić natychmiast wszystkie negatywne skojarzenia na pozytywne.
Jeżeli Twoją cechą charakteru jest roztrząsanie wszystkiego w głowie i rozbieranie na czynniki pierwsze i nie umiesz się od tego powstrzymać, to zaprzęgnij swoje myślenie do dobren pracy. Wszystkie negatywne myśli o mężu potraktuj jako pokusy (jak radzi Krople Rosy) i w miejsce każdej z nich wstaw pozytywne wytłumaczenie rzeczywistości, choćby wydawało się z pozoru mniej wiarygodne.
Jest do tego bardzo dobry podręcznik z praktycznymi ćwiczeniami i przykładami:
,,Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia.'' Christine A. Padesky, Dennis Greenberger.
I przestań być jak babcia z filmiku ,,The Last Knit''.
https://m.youtube.com/watch?v=M6ZjMWLqJvM
Nie zaplataj uparcie wszystkich myśli negatywną nicią. Nożyczki masz pod ręką. Odetnij to co pesymistyczne. Chwyć się Bożej nitki, by widzieć dobro wokół siebie.
Mi pomagały w pozytywnym nastawieniu piosenki Beaty Bednarz:
https://m.youtube.com/watch?v=Mi353AWL7xE
Uwierz, to co najlepsze spełni się.
Amica

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Amica »

Fajny filmik, Angela.

Fino, a kiedy już zaczniesz powoli, pomalutku odcinać te obsesje swoje, to nie martw się, że np. nie uda Ci się to za każdym razem. Ciesz się z każdego razu. Nie będzie prosto, gdyby można było ot tak wychodzić ze swoich złych nawyków, zwłaszcza myślowych, to nie byłoby ludzi z dysfunkcjami. Ale trzeba cieszyć się małymi kroczkami i każdym jednym razem, kiedy udało Ci się rozgonić negatywne myśli i wziąć np. słowa męża za dobrą monetę. Z czasem będzie Ci coraz łatwiej. Trzeba zacząć i nie poddawać się, że "to nie działa" po kilku dniach czy tygodniach. Nastaw się na maraton, to co na mecie, może Cię naprawdę miło zaskoczyć. :)
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Gdyby nie Wy to byłoby ze mną o wiele bardziej gorzej. Właśnie płacze bo po raz setny spotkałam się z atakiem męża. Proszę Was o wyrozumiałość jeśli będę się zapetlac i pisać jak dziecko ale nie mogę pozbierać myśli i mam wrażenie, ze zaraz eksploduję. Przeczytam wątek od początku, obiecuję zastosować rady bo skoro tyle osób mówi podobnie to coś musi być na rzeczy. Teraz proszę, pomóżcie mi ułożyć myśli i plan, błagam. Sama nie dam rady a sesje z psychologiem nie polegają na dawaniu przez niego tak konkretnych rad. Rozmawiałam z nim już nad zmianą sposobu prowadzenia terapii i mam w planach spotkanie z innym - rozważam zmianę psychologa. Ale to chwilę potrwa.

Nie wiem jak zacząć aby była w tym jakaś logika.
Może najpierw od próby zrozumienia pewnych kwestii.

Piszecie, ze nie mówicie o zachowaniach mojego męża bo jego tu nie ma, nie ma też sensu rozkminiac jego myśli - rozumiem o co chodzi. Chodzi mi jednak o to abyście pomogli ocenić mi niektóre reakcje męża abym mogła przekonać się na ile przesadzam a na ile obiektywnie oceniam sytuację. Wydaje mi się, ze kiedy podaję fakty to jakkolwiek można wywnioskować czy ktoś zachował się w porządku czy nie.

Może dzisiejsza sytuacja będzie dobrym przykładem na to o co mi chodzi i tak w ogóle mam ogromną prośbę do Was abyście pomogli mi w niej się odnaleźć.
Kilka dni temu mąż zapytał mnie (cytuję) czy miałabym coś przeciwko jak w sobotę wyjdzie z kolegami. Zdziwił mnie, ze pyta mnie o zdanie i zapytałam co będzie jeśli nie zgodzę się. Powiedział, że jeśli podam mu dobry argument to może zdecyduje się nie iść. Powiedziałam, że generalnie nie mam nic przeciwko ale nie ukrywam, że myślałam, ze urlop będzie wyłącznie dla nas.
Odpowiedzial, że w takim razie zastanowi się się nad tym wyjsciem. Zapytał mnie jeszcze czy jeśli zdecyduje się wyjść to czy będę zła. Powiedziałam, że zła to nie będę choć pewnie będzie mi trochę nieswojo ponieważ liczyłam, ze czas urlopu będzie wyłącznie dla nas. Mąż zastanowił się i dziś powiedział, ze jednak wyjdzie z kolegami. Powiedziałam (cytuję) - no ok, chociaż miałam namawiać cię właśnie żebyś został w domu, żeby te ostatnie dwa dni urlopu spędzić sobie jakoś fajnie razem. Mąż odpowiedział mi jeszcze normalnym tonem, że wychodzi dopiero wieczorem i cały dzień mamy dla siebie. Powiedziałam - ze racja, że wiem ale jednocześnie trochę mi szkoda. I wtedy mąż zaczął rozkrecac się (mam na myśli nie tylko to co mówił ale też to ze jego złość rozkrecala się) - ze dziwią go moje reakcje, ze on mało generalnie wychodzi, ze zawsze mam z tym problem. Powiedziałam, ze problem widzę w tym, ze nie chce znać tak naprawdę mojego zdania, ze niepotrzebnie pewnie mówiłam ze mimo wszystko mi szkoda bo liczyłam ze ostatnie dni będą wyłącznie dla nas, tym bardziej że dużo straciliśmy urlopu przez kłótnie ( mówiłam to normalnym, stonowanym się glosem). Mąż nie słuchał mnie. Mówię, że może być tak ze akceptuję jego wyjście i jednocześnie może być mi trochę przykro, ze nie zdecydował się zostać w domu. Jakby mnie nie słyszał w ogóle, już w swojej fiksacji zaczął niemilym głosem mówić, ze tylko u nas jest taki problem, ze mówię bzdury, ze zawsze mam problem z jego wychodzeniem. Powiedzialam, ze kiedyś faktycznie tak było ale teraz nie chodzi o wychodzenie samo w sobie ale o to, że praktycznie nie liczy się z moim zdaniem. Zapytał mnie o zdanie a tak naprawdę nie chciał go znać. Wytlumaczylam ze nie musi wszystkiego ze mną konsultować natomiast ogólnie przestał liczyć się ze mną dlatego w sytuacji kiedy decyduje się wyjść z kolegami czuję się trochę nieswojo i trochę mi przykro. Usłyszałam takie ogolniki, ktorymi zawsze sypie- nigdy się nie dogadamy, nigdy się w tym nie zmienisz - prawda, ale powiedz, powiedz że się nie zmienisz. Probowlam raz jeszce wytłumaczyć, ze mogę akceptować ze zdecydowal się wyjść, ze nie widzę w tym problemu a jednocześnie jest mi trochę przykro bo myślałam, ze może jednak zdecyduje inaczej. Mąż znów do mnie, ze złością i oceną, ze mam nienormalne myślenie, ze tylko ja jestem taka, ze on nie widzi żeby u innych tak było. I już miałam dość tego wytrzasania się nade mną i jak zawsze niezrozumienia mnie. I odeszlam w autobusie miejskim i usiadłam. Zaraz wstalam bo mieliśmy wcześniej wysiąść do sklepu a nie byłam pewna czy to już tu - podchodZę i mówię normalnym głosem ( nie wiem czy to tu, widzisz ten sklep?). A mój mąż sarkastycznie - co, już się nasiedzialas? Co tak szybko wstałaś? A wcześniej, jak trochę głośniej w emocjach zaczęłam mówić to mój mąż pochylił się nade mną i z zaciśniętymi zębami powiedział - ciszej, lubisz jak tak wszyscy słyszą, uwielbiasz to chyba. To wyglądało tak jak ktoś w publicznym miejscu powstrzymuje się od większej agresji i przez zęby cedzi złośliwy tekst, tak żeby nikt nie zauważył. To było straszne. Jakby chciał mnie uderzyć. A ja nie darlam się, powiedziało mi się trochę głośniej. Nie chodzi o to co powiedział tylko jak.
No i po jakiejś chwili jak wysiedliśmy , mówię - pytasz się mnie o zdanie ale oczekujesz konkretnej odpowiedzi. Kiedy jest inaczej niż oczekujesz wpadasz w duże nerwy i nie chcesz zrozumieć ze można coś akceptować ale to nie wyklucza ze jednocześnie trochę moze być mi przykro. Nie chcesz słyszeć, ze mimo wszystko nie widzę problemu w twoim wyjściu. Zapytałam po chwili - uwazasz ze moja reakcja była zła, a jakbyś chciał żeby było? Usłyszałam - koniec tematu. I ( cytuje dalej. Mąż nadal mówił ostentacyjnie wyliczal mi na palcach)- po pierwsze mówisz bzdury, po drugie przestań się drzec ( nie krzyczalam, nawet uniesionym głosem nie mówiłam- trochę pewnie głośniej po prostu) po trzecie wybieraj szybciej (chodziło o to co mam kupić). Niby nic powiecie ale mój mąż, zawsze kiedy mamy konflikt zaczyna traktować mnie z góry i lekceważyć. W domu próbowałam jeszcze coś wyjaśnić ale słyszałam takie zdania, odzywki które nie dawały na to szansy, np.jaka ty mądra, podsmiewywanie z testem - ja wiem że jestem inteligentny dlatego nie będę tego komentował, mówię - po co tak mówisz kasliwie, to tylko podsyca sytuację, genralnie nie szanujesz mnie, mówisz wulgarnie a mój mąż z laickim spokojem - dziś nie powiedziałem do Ciebie ze jesteś ... Osłabił mnie, poszłam do pokoju i długo płakałam. Powiedziałam mu że już nie mam sił, ze wiem nad czym muszę pracować i będę natomiast to ze on Nie widzi jak też psuje swoimi postawami jest już dla mnie nie do zniesienia. Ze przede wszystkim chodzi mi o sposób w jaki mówi do mnie i o to że ma wszystko gdzieś, ze nie chce palcem kiwnac aby nad sobą pracować a wymaga żeby było między nami dobrze.
Płakałam a mój mąż był i jest niewzruszony.
Tym bardziej jest to dla mnie przykre, ze tuż przed urlopem pęklam i od tak łzy zaczęły mi cieknac bo też były jakieś niesnaski a ja naprawdę czuję się bezsilna coraz bardziej. Mąż pyta co się stało. A ja tak normlanie, delikatnie powiedIalam - wiesz, wiem że tobie też jest bardzo ciężko, naprawdę to rozumiem tylko mi też, przez to jak jest między nami i tak muszę sobie po prostu poplakac - nagromadzilo mi się sporo emocji i muszę dac sobie upust.
Mąż super się zachował, mówi "najpierw może lody a potem zakupy". Usmiechnelam się i przytaknelam. Na lodach nadal płakałam, łzy same mi płynęły. Mąż mówi, może zawrzemy taką umowę i postaramy się żeby bardziej wyluzować na czas urlopu. Mówię - dobrze ze naprawdę jestem zmęczona. Ale tylko na czas urlopu? Mąż - no byłoby dobrze żeby udało się ją dłużej. I na urlopie faktycznir strał się, jak widać jest już po więc wracamy do starej bajki. Na tych lodach zrobiłam coś co mi też czasem radzicie - zaufalam mężowi, ze rozumiał moją bezsilność i ze chce faktycznie żeby było lepiej i postara się o to. Przyjęłam jego słowa właśnie ża dobra monetę. A miałam myśl, ze to tylko takie gadanie, ze wiem że to będzie tylko przez kilka dni a potem znów to samo, ze nic a nic mnie nie zrozumiał. Nie poddalam się tej myśli. I może mało o tym piszę ale wiele razy nie poddaję się takiej pesymistycznej myśli. Chcę przez to powiedzieć, ze macie rację ze te myśli czasem faktycznie nie są zupełnie potrzebne i nazbyt się im poddaję natomiast mnóstwo z nich wynika z mojego doświadczenia co męża i nie rozczarowuje się czasem ale prawie za każdym razem dlatego jak piszecie - żeby słowa męża brać za dobrą monetę to dla mnie oznacza to, ze mam wręcz oszukiwać się i wmawiać sobie, ze tym razem to będzie dobrze choć raz po raz jest źle, rozcarowuje się.
- chcialabym Was zrozumieć, czy macie na myśli właśnie to, ze choć doswiadczenie mam inne i mąż ma raz po raz mnie rozczarowuje to mam sobie mówić - nie, on mówi prawdę. Muszę mu wierzyć.

- a drugie pytanie dotyczy sytuacji wyjścia męża ż kolegami. Moim zdaniem mąż kompletnie nie potrafi spokojnie pogadać kiedy mamy różnicę zdań. Zaczyna deprecjonować moją osobę poprzez zwalanie winy na mnie za cały świat. Zaczyna być momentami agresywny - jak to zaciskanie zębów(to mnie bardzo martwi). Nie akceptuje innego zdania. Zaraz mnie atakuje. Nie szanuje mnie kompletnie.
Moim zdaniem, zareagowałam normalnie - powiedzialam swoje zdanie spokojnie. Myślę że nie powiedziałam nic złego mówiąc, że ok z jego wyjściem tylko troszkę jest mi przykro bo ... Myślę, że można na coś się godzić co nie oznacza, ze zawsze to coś wzbudzi w nas pozytywne emocje i to powiedzialam mężowi bez pretensji. Myślę, że moje zdanie mogło z kolei jemu się nie spodobać ale to nie był powód żeby tak na mnie naskakiwac i rozkrecac awanturę.
Płakałam długo, nie miałam ochoty tym razem tego ukrywać. Nie odzywamy się. Zostałam znów oskarżona o coś czego nie myślę i znów niezrozumiana. Mój mąż teraz chodzi w pełni sił i ma gdzieś ze ja nie mam siły, ze nie udaję, ze nie czuję się ofiarą tylko niekochana żona, której już brak. Jestem po trzytygodniowym urlopie i łzy kręcą mi się w oczach też dlatego że bardzo potrzebowalam wypoczynku a nic z tego nie wyszło. Tak jak napisałam - wszystko przeczytam raz jeszcze i ułożę plan, którego zechce trzymać się przez ten maraton zmian.
Chciałabym jednak poznać Wasze zdanie co do reakcji mojego męża. I właśnie nie chodzi o rozkminianie, myślę jednak ze w tej sytuacji można odnieść się do zachowania mojego męża mimo, ze nie ma go tu.

Na razie kończę na tym aby nie mieszać wszystkiego w jednym poście. Bardzo Was potrzebuję - mówię to wprost bo tak jest, jestem bliska temu żeby spakowac się i po prostu wyjść. Jestem już tak bardzo umordowana tymi problamami.
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino

Czy Ty wiesz, że mężczyzna trudno radzi sobie z emocjami kobiet?
Mnie emocje żony tez doprowadzały do złości, bo ja nie wiedziałem, jak się zachować. Czułem się całkowicie bezbronny.

Dlatego nic nie odpisze Ci na Twoje pytania, bo w Twoim poście jest tyle emocji, że ja wymiękam.

Ale mam krótkie pytanie.
Jak często wychodzi Twój mąż na spotkania z kolegami i w jakim stanie oraz kiedy wraca?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

jacek-sychar pisze: 07 wrz 2018, 19:48 Fino

Czy Ty wiesz, że mężczyzna trudno radzi sobie z emocjami kobiet?
Mnie emocje żony tez doprowadzały do złości, bo ja nie wiedziałem, jak się zachować. Czułem się całkowicie bezbronny.

Dlatego nic nie odpisze Ci na Twoje pytania, bo w Twoim poście jest tyle emocji, że ja wymiękam.

Ale mam krótkie pytanie.
Jak często wychodzi Twój mąż na spotkania z kolegami i w jakim stanie oraz kiedy wraca?
Staram pamiętać się o tym, ze źle radzicie sobie zz kobiecymi emocjami ale czy to oznacza że mamy stać się mężczyznami? CY to oznacza, ze mężczyźni nie powinni też pracować nad tym aby lepiej znosić emocje kobiet? Czy tylko kobiety mają dostosować się do mezczyzn? Jaki jest tu złoty środek?

Mąż z kolegami wychodzi tak raz na miesiąc, wychodzi około 16.09, 17.00, 18.00 i wraca w nocy - zazwyczaj około 02.00, czasem 03.00 ale rzadko o tej się zdarza. Zawsze wraca mocno pijany.
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino

Nie masz stawać się mężczyzną, ale warto zrozumieć "przeciwnika". Co z tego, że zalejesz męża swoimi emocjami, jak on pod ich wpływem się na nie zamknie, bo będzie ich za dużo?
Wyobraź sobie ucztę. Podają Twoje ulubione danie. Ale Ty jesteś już przejedzona. Nawet jak trochę skosztujesz, to będzie Ci smakowało?
A najczęściej to i tak nie będziesz chciała na to spojrzeć.
Umiar jest wskazany we wszystkim. Również w "rozmawianiu".
Amica

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Amica »

Dziwne, Fino. Piszesz, że tak ciężko jest Ci z mężem, że masz ochotę spakować się i wyjść, a kiedy była okazja na spędzenie samotnego wieczoru sama ze sobą, to nie dasz chłopu nawet beztrosko wyjść raz w ciągu urlopu spotkać się z kolegami, tylko musisz osnuć to "pozwolenie" swoim "będzie mi trochę przykro jak wyjdziesz". No rzeczywiście - wtedy na pewno będzie się dobrze bawił, wiedząc, że sprawia przykrość żonie zwykłym wyjściem z kolegami. To tak, jakbyś ugotowała pyszne jedzenie, po czym podała talerz i powiedziała: żryj.

Przecież nie miałaś konkretnych planów na ten wieczór dla Was obojga, nic nie planowaliście. W czym problem, żeby sobie raz na jakiś czas wyszedł z kolegami?

Czy Ty kochasz w ogóle swojego męża? Czy ważne jest dla Ciebie to, jak ON się czuje, co przeżywa, co go cieszy, co martwi, co smuci?
Czy chcesz, żeby był szczęśliwy? Czy może być szczęśliwy po swojemu? Czy ma być szczęśliwy wg Twojego przepisu, np. niech będzie szczęśliwy, ale tylko w moim towarzystwie i jak mu pozwolę na to.

Zastanawiam się po prostu, czemu - kiedy zapytał, czy masz coś przeciwko, by wyszedł - nie odpowiedziałaś mu po prostu: no pewnie, baw się dobrze! Dlaczego nawet w tak banalnej sprawie, ważniejsze jest to, jak TY się czujesz, czy TOBIE będzie przykro itd. zwłaszcza, że przecież twierdzisz, że życie z nim jest ciężkie.

A przecież mogłaś wykorzystać ten dzień na:

- spotkanie z koleżanką
- babski wieczór
- kąpiel w wannie z pianą
- domowe spa: maseczki, paznokietki
- ciekawą książkę
- modlitwę, medytację
- spacer
- rozmowę przez telefon z kimś, z kim dawno nie rozmawiałaś
- jakieś zaległe porządki
- upiec ciasto

i milion jeszcze innych rzeczy.

Nie odkładaj tego drugiego psychologa - czemu mówisz, że to trochę potrwa. Normalnie - zadzwoń i umów się jak najszybciej na spotkanie.
ODPOWIEDZ