Wcześniej nie skupilam się ma tym bo uznalam ze to długi, poważny temat i na oddzielną dyskusję, teraz pociagnelam bo tak wyszło przy okazji tych wyjść męża.
Też myślę, ze chce wyjść i się odprężyć natomiast myślę że to nie jedyny powód upijania się, myślę że jego napięcie nie bierze się tylko z naszej relacji, nie mam pewności ale jeśli wyszedł z domu patologicznego to nie jest chyba możliwe żeby nie był tym wszystkim obciążony a skoro tak to to co wyniósł ź domu musi powodować w nim napięcia.
Myślę też, ze za wszelką cenę nie chce stracić relacji z bratem a jego brat to już na pewno ma problem z alkoholem ( normalnie na codzień potrafi wypić butelkę alkoholu sam), a jego brat w zasadzie tylko przy piciu lubi spędzać czas. Mąż czasem proponowal żeby coś innego porobili, np. jakies kajaki, bilard ale nigdy jakoś nie wychodzi. Za to jak proponuje wyjście ńa picie to jego brat zawsze znajduje czas. Myślę że masz za wszelką cenę nie chce go stracic bo to jego jedyna rodzina, z resztą nie utrzymuje się kontaktu.
Rozmawialam o tym z mężem, ze martwię się o niego żeby nie popadł w nałóg i żeby brat go nie wciągnął - uważa ze ma swój rozum, myślę że tak ale też widzę jak bardzo boi się ze ktoś uzna go za niefajnego i obawiam się że to może zdecyduje go źle poprowadzić.
No tak jak już pisałam - dopiero w rozmowie z Wami zobaczylam ze nie mówię jednak wprost, chyba d dlatego że boję się ze to nie będzie ż mojej strony czysty przekaz, ze będzie podszyty pretensjami a nie troską o męża. A dlatego że uważam że mąż robi dużo przeciwko mnie, może to jednak jest moje błędne myślenie. Bierze się jednak ze sposobu jego podejścia do mnie, nie ma zmiłuj śie nawet jak nic złego nie zrobię tylko może jakoś nie idealnie powiem coś.
No właśnie takie proste i pytanie dlaczego ja tak nie potrafię mówić, znam zasadę dobrego mówienia ale jest coś co mi nie pozwala tak mówić, sama zachodze w głowę co to jest. Może właśnie te wszystkie żale, nieufność, stosunek męża do mnie, - wydaje mi się ze musialabym być wolna od tegi żeby mówić do niego wprost i jasno, ale nie jest przecież możliwym aby od tak wyzbyć się, przecież normalne jest też to ze coś mnie boli, ze jest mi przykro. Choć jakiś czas temu przez chwilę trochę mi się udało - nadal miałam żale itd. ale założyłam sobie ze będę patrzyla na męża z większą troską i wtedy udawało mi się mówić wprost nawet o sprawach drazniacych, mówiłam więc to co chciałam i udawało mi się przy tym nie drażnić męża. Myślicie ze to dobra droga. Nie wiem tylko czy udawało się bo ja dobrze mówiłam czy dlatego że mąż był też bardziej przychylny.
Nie wiem czy dobrze Cię rozumiem - masz na myśli to, że skoro przeszkadza mi ze mąż się upija jak wychodzi to powinnam zabronić mu w ogóle alkoholu?
Ja z kolei rozumiem, ze ktoś może mieć ochotę nawet upic się do upadłego ale jeśli robi to praktycznie za każdym razem to jest problem. Mi chodzi o normalność, tzn. czasem wypije, czasem nie, czasem mogę więcej, czasem mniej, no i przede wszytkim nie muszę przyznaći za każdym razem nie chce a jeśli ktoś musi albo chce się upijac Boża każdym razem to ma z tym problem.jacek-sychar pisze: ↑08 wrz 2018, 8:07 Dla mnie upijanie się jest patologią. Nawet jak jest to raz na miesiąc
Może i po części mój mąż pije przeze mnie ale to nie oznacza, ze nie powinien wziąć się z kolei on za siebie. Poza tym nie jestem pewna czy nie pil by w innej sytuacji, bo wiem że pił zawsze, owszem na studiach podobno miał taki moment ze uznał ze czas przestać aż tak pić (wiem że ostro pili) ale To samo podejście do alkoholu które widzę dziś widzialam jeszcze przed ślubem ale myślałam że może to jest jednak sporadyczne a ze rozmawialismy też o naszym podejściu do alkoholu i mąż mówił wprost, ze nie potrzebuje pić zawsze i faktycznie przy mnie zawsze nie pił to uwierzylam mu - teraz czuję duży zawód, i czuję się przez niego oszukana. Właśnie wtedy czułam, ze chyba jednak nie ma za zdrowego podejścia do alkoholu ale pomyslalam sobie - nie bądź taka podejrzliwa, zaufaj. No to wyszło jak wyszło dlatego teraz trudno przyjąć mi słowa męża za dobrą monetę.
Już to powiedziałam nie raz. Na spokojnie, probowalam rozmawiać. Mówiłam, ze się po prostu martwię żeby nie przerodzilo się się to w nałóg. Mówiłam, ze niepokoi mnie jego podejście. Nic to nie dało, zaraz się wscieka i awantura bo oczywiście daję się z wciągnąć w bezsensowna dyskusję.jacek-sychar pisze: ↑08 wrz 2018, 8:07 A może Fino powiedz mężowi, że nie podoba Ci się wracanie męża pijanego po spotkaniu z kolegami?
Słyszę wtedy ze jestem nienormlna, ze tylko ja, ze inne kobiety nie mają z tym problemu (jakby żył ludźmi na codzień i wiedział jak jest). Żebym popukala się w głowę. Dlatego chcę iść do specjalisty który pomoże mi rozeznać czy mam się czym martwić czy nie.
Oj! o wiele bardziej. Gdybym czuła jego normlane podejście do alkoholu ... Boże! ile spokoju więcej byłoby w moim życiu. Aż się rozmarzylam. Chcę być dobrze zrozumiana - czuję że picie mojego męża jest powiązane z jego problemamai wewnetrzynymi, niezaleznymi ode mnie.jacek-sychar pisze: ↑08 wrz 2018, 8:07 A o ile łatwiej zgadzałabyś się na jego wyjścia, gdyby wracał trzeźwy?
Godzilabym się więc o wiele, wiele innych bardziej natomiast wiem, ze miałabym z tym jeszcE problem bo nie do końca ufam mężowi i balabym się ze na za dużo pozwoli sobie np. z innymi kobietami. A to znów przez jego problemy wewnetrzne, tzn. widzę jak niezdrowo rozładowuje swoje napięcia i dlatego mam w sobie dużo obaw o jego postępowanie.