Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Magnolia pisze: 02 paź 2017, 12:34 Dla mnie to będzie pozostawienie Bogu wymierzenie sprawiedliwości zamiast brać się za to samej. Tylko czy to Twoja rola wymierzać sprawiedliwość?
A konsekwencje tego co robi go dopadną, tak czy inaczej.

Pamiętaj, że to moje spojrzenie jako obserwatora. Nie musisz brać tego pod uwagę, jeśli się z tym nie zgadzasz.
Magnolio, bardzo mądrze mówisz i jak najbardziej biorę pod uwagę Twoje słowa, są dla mnie bardzo cenne ale z jednym nie mogę się zgodzić - aby nie poruszać tego tematu z mężem.
Jestem w tym totalnie zagubiona ale tak jak napisała chyba Zenia - rozmowa nie ucieknie, zapytam Boga o radę, jak mam mówić, poproszę o łaskę mądrości, wybaczenia i zrozumienia.
Magnolia

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Magnolia »

Dobra decyzja;-)
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

lustro pisze: 02 paź 2017, 13:24 Fino

Magnolia Ci radzi, żebyś skupiła się na budowaniu takiej relacji z mezem, żeby nie czuł potrzeby szukania poza małżeństwem.

A Ty nadal zdążysz. I nadal swoje powtarzasz.

Myslisz, ze uda Ci się męża ukarać?
Na razie do on Ciebie skutecznie karze przy byle okazji.
Myslisz, ze to upilnujesz?
Myslisz, ze on się przestraszy?

Nie da się strachem, goźbami i karami zatrzymać przy sobie dorosłego człowieka w relacjach małżeńskich.
Nie tędy droga.

Sprawiedliwość dobrze jest jednak zostawić Bogu.
A zająć się naprawą i doskonaleniem.
Wiem- masz rację, chodzi mi tylko o to aby ugłośnić to co się stało, chciałabym mu powiedzieć, że wiem, chciałabym zapytać dlaczego to zrobił i powiedzieć, że choć cholernie boli to staram się zrozumieć ponieważ potrafię sobie wyobrazić, że ode mnie, jak ja od niego – od długiego czasu mógł nie czuć miłości, czułości i zrozumienia.

Chciałabym zrobić-porozmawiać – mądrze mimo tego jak się szarpię. Wcale nie chodzi mi o wymuszanie czegoś siłą – wiem, że jak zechce to będzie robił to dalej ale przemilczenie sprawy wydaje mi się obłudne. Trochę tak jakby mnie zdradził a ja miałabym to przemilczeć.
Nie będę potrafiła zbliżyć się do niego i dać mu to czego potrzebuję żyjąc w kłamstwie.

moderacja: poprawiono cytowanie
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

lustro pisze: 01 paź 2017, 23:27 Wyglada, ze twoje zmiany zachowania, uspokojenie i łapanie rownowagi, pewne uniezaleznienie od męża i postawienie sobie granic, dają mężowi do myślenia.
Coś się zmienia...w Tobie, w nim, w sytuacji.
Powoli, ale jednak.
Nie jestem o tym przekonana ponieważ to jest taki schemat - kłótnia na całego, koniec świata, milczenie i burmuszenie się przez mojego męża, oddzielanie się zupełne ode mnie, nie rzadko przykrości a potem, powoli, powoli i to jeszcze najczęściej jak ja jakoś zagaduje - wchodził w normalność jeśli w ogóle można to tak nazwać. Czyli bardziej razem, propozycje spędzania razem czasu, milszy, jakiś dotyk, przytulenie, troska. I zero oczywiście jakiejkolwiek rozmowy. Dlatego nie wiem czy to moja zmiana postawy, tym bardziej że jest ona jednak jeszcze trochę szarpana.
lustro pisze: 01 paź 2017, 23:27 Więc może warto zachowac te zmiany i stopniowo je rozwijac, a nie znowu wracać do punktu wyjścia?
To jest twój "utarty tor" - akcja w stronę męża. Ty czujesz się w tym "u siebie" i mąż jest na "znajomym terenie". I wszystko było by pieknie, tylko...dokąd to prowadzi?
Nie zrezygnuje ze swoich postanowień zmiany, ale to chyba nie oznacza przymykania oka na ważne sprawy, które dzieją się między nami - wyzwiska, przykrości, lekceważenie itp. - przegryze dla dobra sprawy ale tego portalu randkowego... sami wiecie, że miotam się w tym temacie.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

Fino trudno Ci pogodzić się z tym co zrobił mąż. Więc tutaj "wywal" całą swoją złość, wszystkie swoje negatywne emocje. Może moderacja puści a ja wytrzymam. Później spróbujemy z tego "wyłowić" Twoje niezaspokojone potrzeby abyś mogła to wszystko powiedzieć mężowi w myśl NVC.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

MareS - mówisz poważnie? Naprawdę?
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

Całkiem serio. O 20 mam spotkanie online ale po 21.15 będę już dostępny.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Bardzo dziękuję, nie wiem co powiedzieć, tym bardziej, że bardzo trudno mówić mi tak aby było zgodnie z NVC.
Więc piszę.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

Fino pisze: 02 paź 2017, 20:00 Bardzo dziękuję, nie wiem co powiedzieć, tym bardziej, że bardzo trudno mówić mi tak aby było zgodnie z NVC.
Więc piszę.
Fino nie myśl o NVC. Wpisz w google "lista emocji lub uczuć" i wypisz jakie uczucia Tobą targają. Nie martw się co będzie dalej.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

MareS pisze: 02 paź 2017, 15:50 Fino trudno Ci pogodzić się z tym co zrobił mąż. Więc tutaj "wywal" całą swoją złość, wszystkie swoje negatywne emocje. Może moderacja puści a ja wytrzymam. Później spróbujemy z tego "wyłowić" Twoje niezaspokojone potrzeby abyś mogła to wszystko powiedzieć mężowi w myśl NVC
W myśl tego co zaproponował MareS będę wdzięczna moderacji za puszczenie tego co napiszę w oryginale. Zaproponowana przez MareS pomoc będzie dla mnie nieoceniona.

No więc – jestem rożalona do granic i wkurwiona na swojego męża za to, że zarejestrował się na tym portalu, za to że po prostu mnie oszukuje! Wiedząc, że brzydzę się kłamstwem – dosłownie, aż mnie wykręca. Jestem wściekła ponieważ nigdy nie byłam naiwną, pustą dziewczynką, która wierzy w bajki i mimo tak ogromnego braku zaufania do całego świat, gdzies tam głęboko czułam, że mam doczynienie z mądrym i prawym człowiekiem a okazał się chamski w sposobie bycia, gardzący innymi ludźmi, oszukujący z tchórzostwa chyba bardziej niż z tego, że jest typowym kłamcą. I robiący ze mnie właśnie idiotkę i wariatkę, której można wszystko wmówić – nienawidzę tego, jak mężczyźni tak traktują kobiety. Jak wykorzystuja ich wiarę w prawdziwą miłość.

Wie jak bardzo stawiam na szczerość a ciagle usprawiedliwia się tym, że nic mi nie można powiedziec i tak! ma rację ale już jest inaczej a problem główny w tym, że od dawna nie czuję w nim właśnie szczerości i dlatego jestem podejrzliwa. Nawet w normalnych sprawach potrafi zrobić mnóstwo niedopowiedzeń, które tworzą atomsferę własnie podejrzliwośći. Mówiłam mu o tym wszystkim wporst ale nie słucha, nie podejmuje wysiłku aby dać nam szansę.

Czuję się przez męża manipulowana ponieważ jak nie ma kłótni jest troskliwy, czuły i nawet czasem wydaje się, że w jakimś tam stopniu mnie rozumie (no może to już czas przeszły) a wystarczy mała, głupia niesnaska i zmnienia się o 180 stopni. Przez to nie wiem z kim jestem. Ten kołowrotek w głowie jest straszny – jakbym wariowała.

Stosuje wobec mnie jakies drune kary, jak do dziecka – mam tego dość. Mówi – bo ja chce Ci pokazać, że... albo ja tylko mówię. Niech sobie wsadzi to „tylko mówienie”.

Brzydzi mnie myśl, że ogląda inne kobiety i być może z nimi rozmawia. Brzydzi mnie to tym bardziej kiedy próbuje normalnie ze mną funkcjonowac, jak gdyby nigdy nic.

Mówił, że wyrósł z filmów pornograficznych, wypowiadał się negatywnie na temat zdrad, mówił że narkotyki to nie jego bajka a mam powazne podejrzenia że coś moze brac lub popalać (raczej to drugie).
Zlamał wzystkie najwazniejsze dla mnie zasady życiowe i wydawało się, że popiera mnie w nich (na pewno nie był tak restrykcyjny jak ja w ich wyznawaniu ale wystarczająco poważny abym mogła sądzić, ze w czym jak w czym ale w tych tematach mogę być go pewna) - wierność, szczerosć, STOP nałogom. Wiedział, ze jestem na punckie tego przewrazliwona poneważ miałam to w domu.

I jak moze chcieć się ze mną kochac jak nie wie co do mnie czuje!!! Powiedział mi któregoś razu, że tak w ogóle to ma takie podejście, ze gdyby nie był ze mną to mógłby iśc z kimś do łózka bez miłości to może i ze mną tak może. Na to wychodzi. Czuję się uprzedmiotowiona, nie wiem czy łudzę się, ze jednak nie mógłby być wobec mnie az tak wyrachowany, że jednak ma mnie za kobietę z zasadami czy jednak mógłby az tak źle mnie traktować.

Pracowałam tak cięzko aby wyjść z tego gówna, które miałam w domu, żeby nie mieć takiej samej rodziny i obiecałam sobie, że za skarby świata tak nie będzie, że nigdy nie dam się skrzywdzic żadnemu mężczyźnie, że jeśli zdrada, kłamstwa, nałogi to do widzenia a teraz – co ja robię? Jestem silną jakby nie było osobą, nie dającą sobie dmuchac w kaszę a co ja teraz robię.

Czuję sie osamotniona w tym wszystkim, nie czuję się z moim mężem bezpiecznie bo zostawia mneie zawsze jak się kłócimy, zero jakiegoś takiego ludzkiego podejścia.

Tak staram sie go mimo wszystko rozumieć a on nic, nic – myśli, że zacznie się odzywać i już, po sprawie. Jak jest dobrze to zachowuje się nawet tak jakby mu zależało ale tak naprawdę nadal myśli o mnie bardzo źle. To mi się wszystko kłóci – jak może ze mną być skoro uważa mnei za złego cżłowieka.

Cały czas pamietam o tym co mi pisaliście i nie wycofam sie z obranej drogi ale mimo wszystko czuję się tak jak napisałam. Mąż nie wie, jak bardzo mi cięzko wrócić do pionu po każdej przykrości usłyszanej od niego, za każdym razem musze sobie radzic z tym co dzieje sie we mnie w środku, szukac siły do dalszej walki, zmian, nei ma pojęcia ile mnie kosztuje nastawienie się na normalne tory, abym go nie znienawidziła. Nie wie, ze jestem u kresu sił. Zmieniać się będę dla siebie ale nie wiem jak długo wytrzymam w takiej sytuacji jak teraz jestesmy.

Nawet nie mam potrzeby mówic mu o tym wzystkim co napisałam bo juz tysiąc razy mówiłam, chce tylko bez krzywdzenia nas obojga powiedxiec mu o tym portalu randkowym i stronach porno.

Zawsze, wręcz w chorobliwy sposób byłam mu wierna, nadzwyczaj poprawna w tych sprawach a on co zrobił... nie wiem czy będę potrafiła mu to wybaczyć.
Zawsze byłam z nim szczera, otwieralam się przed nim nawet jak mnie ranil bo próbowałam wyjść ponad utarte zachowania a to nic nie jest przez niego doceniane.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2017, 22:03 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Moderacja uważa ten przypadek za wyjątkowy i na prośbę autorki wyjątkowo nie ingerujemy w treśc posta. Normalnie jednak na tym forum wulgaryzmom w dalszym ciągu mówimy gromkie "nie".
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Ach a ja cały laborat napisałam.

Emocje?

Złość i jej pochodne:
Frustracja
Gniew
Niechęć
Uraza
Irytacja
Czasem niestety nienawiść

Smutek:
Gorycz
Żal
Zmartwienie
Ból
Zranienie

Strach:
Niepokój
Lęk
Niepewność
Podejrzliwosc
Zagubienie
Podejrzliwosc

Tęsknota ( za dobrem, tez za czułym objęciem mojego męża)
Rozczarowanie
Poczucie odrzucenia
Zazdrość
Bezsilność
Napięcie
Zmęczenie
Zaskoczenie
Troska
Pożądanie
Czułość
Nadzieja ( wisi na włosku)
Miłość? Mimo wszystko, chyba tak.
Ale też większy spokoj, większa stabilność ( mówię o swojej)
Tęsknota
Uraza
Zawód

Nie wszystkie są intensywne, różnie to bywa.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

Fino pisze: 02 paź 2017, 21:43
No więc – jestem rożalona do granic i wkurwiona na swojego męża za to, że zarejestrował się na tym portalu, za to że po prostu mnie oszukuje! Wiedząc, że brzydzę się kłamstwem – dosłownie, aż mnie wykręca. Jestem wściekła ponieważ nigdy nie byłam naiwną, pustą dziewczynką, która wierzy w bajki i mimo tak ogromnego braku zaufania do całego świat, gdzies tam głęboko czułam, że mam doczynienie z mądrym i prawym człowiekiem a okazał się chamski w sposobie bycia, gardzący innymi ludźmi, oszukujący z tchórzostwa chyba bardziej niż z tego, że jest typowym kłamcą. I robiący ze mnie właśnie idiotkę i wariatkę, której można wszystko wmówić – nienawidzę tego, jak mężczyźni tak traktują kobiety. Jak wykorzystuja ich wiarę w prawdziwą miłość.

Wie jak bardzo stawiam na szczerość a ciagle usprawiedliwia się tym, że nic mi nie można powiedziec i tak! ma rację ale już jest inaczej a problem główny w tym, że od dawna nie czuję w nim właśnie szczerości i dlatego jestem podejrzliwa. Nawet w normalnych sprawach potrafi zrobić mnóstwo niedopowiedzeń, które tworzą atomsferę własnie podejrzliwośći. Mówiłam mu o tym wszystkim wporst ale nie słucha, nie podejmuje wysiłku aby dać nam szansę.

Czuję się przez męża manipulowana ponieważ jak nie ma kłótni jest troskliwy, czuły i nawet czasem wydaje się, że w jakimś tam stopniu mnie rozumie (no może to już czas przeszły) a wystarczy mała, głupia niesnaska i zmnienia się o 180 stopni. Przez to nie wiem z kim jestem. Ten kołowrotek w głowie jest straszny – jakbym wariowała.

Stosuje wobec mnie jakies drune kary, jak do dziecka – mam tego dość. Mówi – bo ja chce Ci pokazać, że... albo ja tylko mówię. Niech sobie wsadzi to „tylko mówienie”.

Brzydzi mnie myśl, że ogląda inne kobiety i być może z nimi rozmawia. Brzydzi mnie to tym bardziej kiedy próbuje normalnie ze mną funkcjonowac, jak gdyby nigdy nic.

Mówił, że wyrósł z filmów pornograficznych, wypowiadał się negatywnie na temat zdrad, mówił że narkotyki to nie jego bajka a mam powazne podejrzenia że coś moze brac lub popalać (raczej to drugie).
Zlamał wzystkie najwazniejsze dla mnie zasady życiowe i wydawało się, że popiera mnie w nich (na pewno nie był tak restrykcyjny jak ja w ich wyznawaniu ale wystarczająco poważny abym mogła sądzić, ze w czym jak w czym ale w tych tematach mogę być go pewna) - wierność, szczerosć, STOP nałogom. Wiedział, ze jestem na punckie tego przewrazliwona poneważ miałam to w domu.

I jak moze chcieć się ze mną kochac jak nie wie co do mnie czuje!!! Powiedział mi któregoś razu, że tak w ogóle to ma takie podejście, ze gdyby nie był ze mną to mógłby iśc z kimś do łózka bez miłości to może i ze mną tak może. Na to wychodzi. Czuję się uprzedmiotowiona, nie wiem czy łudzę się, ze jednak nie mógłby być wobec mnie az tak wyrachowany, że jednak ma mnie za kobietę z zasadami czy jednak mógłby az tak źle mnie traktować.

Pracowałam tak cięzko aby wyjść z tego gówna, które miałam w domu, żeby nie mieć takiej samej rodziny i obiecałam sobie, że za skarby świata tak nie będzie, że nigdy nie dam się skrzywdzic żadnemu mężczyźnie, że jeśli zdrada, kłamstwa, nałogi to do widzenia a teraz – co ja robię? Jestem silną jakby nie było osobą, nie dającą sobie dmuchac w kaszę a co ja teraz robię.

Czuję sie osamotniona w tym wszystkim, nie czuję się z moim mężem bezpiecznie bo zostawia mneie zawsze jak się kłócimy, zero jakiegoś takiego ludzkiego podejścia.

Tak staram sie go mimo wszystko rozumieć a on nic, nic – myśli, że zacznie się odzywać i już, po sprawie. Jak jest dobrze to zachowuje się nawet tak jakby mu zależało ale tak naprawdę nadal myśli o mnie bardzo źle. To mi się wszystko kłóci – jak może ze mną być skoro uważa mnei za złego cżłowieka.

Cały czas pamietam o tym co mi pisaliście i nie wycofam sie z obranej drogi ale mimo wszystko czuję się tak jak napisałam. Mąż nie wie, jak bardzo mi cięzko wrócić do pionu po każdej przykrości usłyszanej od niego, za każdym razem musze sobie radzic z tym co dzieje sie we mnie w środku, szukac siły do dalszej walki, zmian, nei ma pojęcia ile mnie kosztuje nastawienie się na normalne tory, abym go nie znienawidziła. Nie wie, ze jestem u kresu sił. Zmieniać się będę dla siebie ale nie wiem jak długo wytrzymam w takiej sytuacji jak teraz jestesmy.

Nawet nie mam potrzeby mówic mu o tym wzystkim co napisałam bo juz tysiąc razy mówiłam, chce tylko bez krzywdzenia nas obojga powiedxiec mu o tym portalu randkowym i stronach porno.

Zawsze, wręcz w chorobliwy sposób byłam mu wierna, nadzwyczaj poprawna w tych sprawach a on co zrobił... nie wiem czy będę potrafiła mu to wybaczyć.
Zawsze byłam z nim szczera, otwieralam się przed nim nawet jak mnie ranil bo próbowałam wyjść ponad utarte zachowania a to nic nie jest przez niego doceniane.
Fino czujesz:
-złość
-żal i rozpacz;
-ból
-zawód
-rozgoryczenie
-nienawiść
-wstręt i upokorzenie
Jeżeli lista ta jest dłuższa to dopisz to co chcesz na niej zamieścić. Nie będę Cię okłamywał, że wiem co czujesz, bo nikt poza Tobą tego nie wie i nie czuje tak jak Ty. Jedyne co mogę Ci obiecać to tylko to, że chcę Cię wysłuchać i poświęcić swój czas Tobie i tylko Tobie i dzięki Jezusowi pomóc Ci przejść przez ten trudny okres w Twoim życiu.
Postaram się teraz przytoczyć listę niezaspokojonych Twoich potrzeb. To co napiszę to są tylko moje subiektywne odczucia, więc mogę się mylić. Jeżeli tak będzie to wykreśl to z listy i wpisz to co sama zauważysz.
Brakuje Ci szacunku do ciebie i poczucia własnej wartości, tego że jesteś dzieckiem bożym, które chce być bezpieczne i kochane. Pragniesz być dostrzeżona w kwestii uznania swoich potrzeb i uczuć. Potrzebujesz wysłuchania, zrozumienia.

Kiedyś na warsztatach NVC przerabiałem fajne ćwiczenie, przy czym wykonywało się je w parach. Może Ci ono pomoże, chociaż będziesz musiała przerobić je sama, ponieważ wymaga to zaufania drugiej osobie. Napisz na kartce jedno pytanie: "za czym tęskni moje serce?" Wszystko co Ci przyjdzie do głowy zapisz i cały czas powtarzaj sobie to pytanie aż dojdziesz do najgłębszych pokładów swojego serca (poczujesz to).
Spokojnej nocy Fino. Pamiętam o Tobie w modlitwie.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: lena50 »

Witaj Fino
Jeśli zechcecie podzielić się myślami na temat zachowania mojego męża- może czegoś nie widzę, może w czymś przesadzam. I co w ogóle myślicie na temat tej całej sytuacja- nie pytam o to czy mam odejść czy nie ale z boku dostrzega się często inne aspekty sprawy. Już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć, mam mętlik w głowie. Z jednej strony wszystko mówi żeby się rozstać z drugiej czuję że nie okazywalam mężowi wystarczająco miłości.
Przeczytałam od dechy do dechy i ......... oto moje refleksje....

Przede wszystkim duży plus za odwagę.....otwarcie piszesz o swoim udziale,o wadach,czepialstwie,agresji....itp.
Przyznajesz ,że masz problem.
Wbrew pozorom to bardzo trudne stanąć w prawdzie o sobie,przyjąc na klatę swoja winę.
To pierwszy i chyba najważniejszy krok, Ty to zrobiłaś...szacunek.
Po za tym, mimo swojego bólu,żalu i mimo wszystko złości do męża,pośród tych jego nieuczciwości ,agresji,wulgaryzmów potrafisz dostrzec człowieka i jego dobre strony.
Potrafisz zrozumieć.....drugi z najważniejszych kroków.
Trzeci krok.....praca nad sobą,chęć zmiany.
Jesteś na dobrej drodze do sukcesu.
To nic ,że czasem nie wychodzi,że znowu wątpliwości,że znowu upadamy i do punktu wyjścia wracamy.Takich wzlotów i upadkow jeszcze trochę będzie.
Upadki są bolesne i zniechęcajace, ale to nic.....ważne żeby się nie poddawać,nie zbaczać z raz objętej drogi.
Na pocieszenie....każdy kolejny raz jest mniej bolesny,szybciej stajemy na nogi...i tu sprawdza się powiedzenie...co nas nie zabije to nas wzmocni.
Piszę z własnego doświadczenia,lata trwało ,ale warto było....widać tak musiało być.
Przeszłam przez piekło,ale nie żałuję i nie tylko dlatego ,ze małżeństwo się odrodziło,ale ja sama.

Co do Twojej sytuacji.....pracujesz nad soba,starasz się,ale trochę zaskakują mnie lata psychoterapii....10 lat z przerwą.
Nie gniewaj się,ale zwykle terapie trwają rok,dwa żeby był jakiś skutek z założeniem,że jest współpraca.Psycholog/terapeuta nie jest cudotwórcą,ale pomocnikiem w naszej przemianie.
Cała praca do nas należy.....tak mi się wydaje.
Poruszyłaś kwestię kasy....może naciagnieta zostałaś?
Być może.....ludzie są różni,lekarze,psychologowie też,ale mimo wszystko mam nadzieję,że jednak w dobrej wierze działają.
Skoro widze,że coś efektów nie przynosi zmieniam.
Też leczę się prywatnie,bo żeby doczekać się kolejki z NFZ ......no ...nie jeden by się przekręcił. Takie czasy.
...ale żeby psychologowi przez 8 lat płacić?......tak zrozumiałam.
To albo psycholog do d...(przepraszam) albo Ty się nie przykładałaś.
Ach, no jeśli mam być szczera to chciałbym zmienić też męża.
I chwała Ci za szczerość.
A kto znas nie chce zmienić wspólmałżonka?....wszyscy chcemy,bo tak najłatwiej by było.
Tylko,jest pewien problem.......jeśli on sam tego nie chce,to my musimy mu w tym pomóc swoją zmianą.
Zmieniasz się,znaczy pomagasz,a że efektów jeszcze nie widać?
Moim zdaniem widać,tyle tylko ,że Ty byś chciała więcej,szybciej.
No tak się nie da.....nie wszystko na raz. Każdy ma swój czas.
Próbuję znaleźć jedną mądrą zasadę zachowania ale wychodzi na to, że nie ma tak bo każdy z nas jest inny, ma inną wrażliwość.
Mądra dziewczyna jesteś.
Sporo tu mądrych rad,warto czerpać,ale z rozumem,bo jak sama napisałaś.....każdy jest inny.
To co zadziało na jednego,nie koniecznie sprawdzi się u drugiego.

To Ty najlepiej znasz swojego męża,czerp z doświadczeń,ale dozuj z rozwagą.

Moim zdaniem nieźle Ci idzie.


Jednak.....największy problem moim zdaniem tkwi w .......pornografii,czatach,portalach randkowych, i póki to wyjaśnione nie zostanie.....lepiej nie będzie.
Dziwię się,że problem w odstawkę poszedł.....tak mało znaczący jest.

Zostaw,nie przejmuj się,zajmij się sobą.

Osobiście mówię NIE.....ale spać mi się już chce.....jutro wrócę.
lena50....dawniej lena
Magnolia

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Magnolia »

Dodam od siebie, że sporo tu widać problemów komunikacyjnych, polegających głównie na tym, że się wzajemnie nie słyszycie i nie rozumiecie swojego zachowania nawzajem.
Pamiętam taki sam zarzut mojego męża do mnie (lata temu), że "nic mi nie można powiedzieć", że "zawsze musi stanąć na moim", że "tylko ja mam rację". Wtedy faktycznie nie układało się między nami dobrze. Poprawiło się gdy zrozumiałam, że każdy z nas ma swoje racje, że jemu także należy się wysłuchanie argumentów i przyznanie racji. Musiałam rozbić w sobie sztywne myślenie, że tylko moje argumenty sa ważne, aby stać się bardziej elastyczna, mniej skupiona na stawianiu na swoim a bardziej na szukaniu rozwiązania zadowalającego obie strony. Taka zmiana we mnie pociągnęła za sobą zmiany w związku, bo przestały wybuchać awantury, a pojawiły się dyskusje na argumenty. Oczywiście mówię o sytuacjach , gdzie można dyskutować, szukać rozwiązań.
Tam gdzie trzeba postawić granice bo zachowania męża mnie ranią, to trzeba je postawić.

Pewnie trochę pary Ci zeszło po wczorajszym wylaniu żalów, ale warto się jeszcze zastanowić jak poprawić komunikację.
Dużo masz domysłów, które przyjmujesz za pewniki, że "On tak na pewno myśli, tak czuje"- to gubi, bo wcale nie musi tak być jak zakładasz. I dopiero kiedy szczerze zapytasz i wysłuchasz odpowiedzi męża to dowiesz się jak jest naprawdę.

Na pewno nie brałabym sie za wszystkie sprawy na raz. No i nie zaczynałabym rozmowy od "armaty", bo macie kruchy grunt pod nogami, stąpacie po lodzie, więc zaczęłabym ostrożnie, od czegoś małego. Krok po kroku budować nowy sposób rozmowy. Naprawdę nie wszystko na raz.

Np. "Bolą mnie te ciche dni między nami... jak myślisz czy możemy znaleźć inne sposoby rozwiązywania napięć, niż awantura i ciche dni?" - stawiasz problem i otwierasz sytuację, abyście oboje poszukali rozwiązania. jedna rozmowa tylko w tym temacie.

Np . "Czuję się zagubiona i zdezorientowana w naszej sytuacji, słyszę dużo sprzecznych komunikatów od ciebie. W kłótni mówisz mi wiele przykrych rzeczy, a kiedy jesteś spokojny to zachowujesz się jakby te słowa nie miały znaczenia. Czy powiesz mi jak ja mam się w tym odnaleźć? Kiedy mówisz w złości to czy mam brać poważnie te zarzuty? Czy to tylko słowa padające ze złości, wzburzenia? Co myślisz o mnie naprawdę? Ja się pogubiłam. Czy możesz napisać na kartce 5 rzeczy które ci się we mnie podobają, a potem 5 rzeczy które mogłabym poprawić w sobie, które Cię drażnią?" - kolejna rozmowa, tylko o jednym. Wnioski można zapisać by nie uciekły i by były podstawą do pracy nad sobą.

Np "Czuję się osamotniona w podejmowanych wysiłkach na rzecz naszego małżeństwa. Czy możesz mi pokazać swoje starania, aby nam się układało? Chcę to zobaczyć twoimi oczami, bo może mi to gdzieś umyka."

Np. "Czuję się zawiedziona, że...."
"Czuję wzbierającą złość, gdy mówisz/robisz...."
"Jest mi naprawdę przykro, gdy w awanturach mówisz mi takie przykre rzeczy, kiedy mnie wyzywasz. Takie słowa ranią mnie dogłębnie..." - pewne rzeczy można zakomunikować i zostawić, nie drążyć, nie probować osiągnąć celu. One maja dać do myślenia, maja wybrzmieć i koniec.

Tylko wiesz... dobrze rozpocząć rozmowę to jedno, ale potem dać komuś się wypowiedzieć, to drugie, a potem miec jeszcze gotowość w sobie usłyszeć szczerą odpowiedź to trzecie. Gdy te elementy zaczną być obecne w twoim nastawieniu , to przestaną wybuchać awantury, tylko zaczniecie powoli coś naprawiać.
Wprawdzie dom, jest miejscem gdzie najcześciej takie rozmowy się odbywają to jednak namawiam, żeby zmienić czasem dom na bardziej neutralne miejsce. W domu każde ma jakieś terytorium, a na neutralnym gruncie oboje jesteście na tej samej pozycji. Np park, zaciszna restauracja, czy spacer, już zmieniają tok rozmowy, bo będą świadkowie, więc trzeba hamować emocje i słowa.

Żeby osiągnąć inny efekt "waszych rozmów" dotychczasowych, trzeba sięgnąć po inne metody, zmienić okoliczności, zmienić słowa i nastawienie.
Żeby dostać szacunek, trzeba go dać pierwszemu.
A jeszcze wcześniej samemu sobie go przyznać. (Ja to zrobiłam na kartce, napisałam w punktach dla samej siebie, dlaczego zasługuję na szacunek. Może mogłabyś napisać, dlaczego twój maż zasługuje na szacunek, może coś się znajdzie na dobry początek)

Tyle ode mnie, na ten moment.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Magnolia pisze: 03 paź 2017, 9:11 Dodam od siebie, że sporo tu widać problemów komunikacyjnych, polegających głównie na tym, że się wzajemnie nie słyszycie i nie rozumiecie swojego zachowania nawzajem.
W zupełności zgodzę się z Tobą z Magnolio – wydawało mi się jednak, że jeśli chodzi o mnie to słyszę męża, mogę jednak grubo się mylić. Dziękuję za konkretne przykłady – przykłady przemawiają do mnie.

Nie sposób jednak bardzo często zrozumieć mojego męża ponieważ nie mówi wprost, nie odpowiada konkretnie na pytania lub zupełnie się z nich wykręca, zamiast rozmawiać – jest uszczypliwy, obraża mnie lub jest wulgarny, odpowiada np. mam to w d… A zanim w ogóle zaczniemy jakakolwiek rozmowę – to przewraca oczami, wzdycha, wygina się na wszystkie strony – i mówi - znowu…

Dla niego rozmowa nie istnieje! To jest przerażające. Nie mam szans dowiedzieć się czegokolwiek.
Wiem, ze to wygląda tak jakbym od razu wiedziała co powie ale uwierzcie mi – wiem bo to się raz po raz sprawdza.
Magnolia pisze: 03 paź 2017, 9:11 p . "Czuję się zagubiona i zdezorientowana w naszej sytuacji, słyszę dużo sprzecznych komunikatów od ciebie. W kłótni mówisz mi wiele przykrych rzeczy, a kiedy jesteś spokojny to zachowujesz się jakby te słowa nie miały znaczenia. Czy powiesz mi jak ja mam się w tym odnaleźć? Kiedy mówisz w złości to czy mam brać poważnie te zarzuty? Czy to tylko słowa padające ze złości, wzburzenia? Co myślisz o mnie naprawdę? Ja się pogubiłam. Czy możesz napisać na kartce 5 rzeczy które ci się we mnie podobają, a potem 5 rzeczy które mogłabym poprawić w sobie, które Cię drażnią?" -
Tak pytałam Magnolio, bardzo podobnie powiedziałam, że czuję się w tym wszystkim zagubiona ponieważ w złości mówi co innego, jak jest spokojny to co innego. Nic konkretnego nie usłyszałam, nie odniósł się do tego w ogóle. O moje wady i zalety nie pytałam wprost ale kiedyś powiedziałam, że przecież nie jest tak, że w ogóle nie ma we mnie dobrych rzeczy – usłyszałam, że nie ma ich na tyle dużo żeby było ok, kiedy indziej usłyszałam, że mnie nie lubi, że nie ma czego we mnie lubić. Czuję się bardzo niesprawiedliwie prze męża traktowana, w sumie można pomyśleć że każdy będzie się bronił – że jak to nie ma we mnie nic dobrego ale wiem jaka jestem, znam swoje wady i zalety i na pewno nie pokazałam przez ten czas dużo dobrego (nie skrzywdziłam męża z premedytacją – on tego nie rozumie) ale mąż nie widzi jak opiekuję się nim jest jest chory, nawet po ostrej kłótni, jak kupuję dla niego te durne ciastka które tak lubi, że mam super podejście do dzieci co może przecież świadczyć że nie jestem złym człowiekiem. Nie będę więc pytać o to bo wiem co o mnie myśli. Przecież powiedział – jesteś złym człowiekiem, jesteś [… - poprawione przez moderację], idź się leczyć, puknij się w głowę, nawet usłyszałam kiedyś „opatrzyłaś mi się” (zapytałam po czasie czy naprawdę? – powiedział, ze nie myślał tak), usłyszałam też – jak chcesz to zostań, jak chcesz to [… - poprawione przez moderację (możesz sobie iść)] i daj mi spokój a za jakiś czas, po czasie milczenia oczywiście – normalnie. Przepraszam ale któregoś dnia tak az się zastanowiłam czy mój maż nie ma jakichś ostrych zaburzeń osobowości.
Magnolia pisze: 03 paź 2017, 9:11 Czuję się osamotniona w podejmowanych wysiłkach na rzecz naszego małżeństwa. Czy możesz mi pokazać swoje starania, aby nam się układało? Chcę to zobaczyć twoimi oczami, bo może mi to gdzieś umyka
O tym tez mówiłam – powiedziałam, że mam świadomość jak napsułam i chciałabym naprawiać i się zmieniać ale potrzebuję w tym wszystkim jego, jego zaangażowania. Pytałam czego potrzebuje z mojej strony. Usłyszałam, że on nie zamierza nic naprawiać albo milczał
Magnolia pisze: 03 paź 2017, 9:11 Czuję się zawiedziona, że...."
"Czuję wzbierającą złość, gdy mówisz/robisz...."
"Jest mi naprawdę przykro, gdy w awanturach mówisz mi takie przykre rzeczy, kiedy mnie wyzywasz. Takie słowa ranią mnie dogłębnie..." - pewne rzeczy można zakomunikować i zostawić, nie drążyć, nie probować osiągnąć celu. One maja dać do myślenia, maja wybrzmieć i koniec.
Tak też robiłam – mówiłam jest mi cholernie przykro kiedy jesteś wobec mnie wulgarny, itp. – nic albo słyszałam, że i tak za dobrze mnie traktuje.
Magnolia pisze: 03 paź 2017, 9:11 dobrze rozpocząć rozmowę to jedno, ale potem dać komuś się wypowiedzieć, to drugie, a potem miec jeszcze gotowość w sobie usłyszeć szczerą odpowiedź to trzecie. Gdy te elementy zaczną być obecne w twoim nastawieniu , to przestaną wybuchać awantury, tylko zaczniecie powoli coś naprawiać.
Wprawdzie dom, jest miejscem gdzie najcześciej takie rozmowy się odbywają to jednak namawiam, żeby zmienić czasem dom na bardziej neutralne miejsce. W domu każde ma jakieś terytorium, a na neutralnym gruncie oboje jesteście na tej samej pozycji. Np park, zaciszna restauracja, czy spacer, już zmieniają tok rozmowy, bo będą świadkowie, więc trzeba hamować emocje i słowa.
To prawda – chociaż boli to wolę prawdę ponad wszystko ale mój maż wypowiada ja w taki sposób, że nie da rady z nim rozmawiać, on nie potrzebuje rozmowy, jemu wystarczy wypowiedzenie swojej racji. Próbowałam też rozmawiać przy okazji wspólnego gotowania, spaceru - nawet udawało się ale nie przynosiło efektu, mąż nawet jeśli zgadza się ze mną w czymś to i tak o wszystkim zapomina. Rozmowa jest fajna, bez kłótni i wydawać by się mogło, że doszliśmy do jakichś wniosków a zaraz jakby nie było tej rozmowy, nawet wypiera się tego co powiedział.

Szanuję męża a przynajmniej zaczęłam i to tez mnie bardzo boli, że nie widzi tego, że mimo, ze słyszę obelgi nie odwdzięczam się tym samym ale przecież zasłużyłam. A na miłość zasługuję tylko wtedy kiedy jest sielanka, niech ja tylko troszkę nie tak się odezwę, tak wiecie w granicach (nie wolno mi się nawet wzburzyć) – jak to czasem każdemu się zdarzy – od razu mam burę, od razu mnie atakuje – dlatego zastanawiam się tez czy ten związek w ogóle ma sens. Coraz bardziej wychodzi niedojrzałość męża i coraz bardziej idzie w destrukcję.
Nauczyłam się, że nie o wszystkim trzeba rozmawiać, że nie od razu, nauczyłam się mówic krócej, pilnuje aby nie poruszać wszystkich tematów na raz, jakby nie było to jestem bardziej opanowana,
Na pewno będę jeszcze próbowała poruszać te wszystkie kwestie ale jakoś tak czuję, ze na razie nie ma sensu podejmować jakichkolwiek rozmów. Myślę, ze na razie powinnam ugruntować to co wprowadziłam – niezależność, zawierzenie Bogu, muszę nauczyć się chronić siebie – tak jak Lustro radziła (wyjdź do drugiego pokoju, zacznij czytać książkę, wyjdź z domu kiedy cię obraża). A potem jakies rozmowy. Tylko już tyle razy próbowałam rozmawiać a to nic nie dało L,mój maz powiedział, ze słuchał mnie ale już nie będzie, że był głupi, że był cierpliwy, mówił komplementy itd. ale to mu się nie opłaciło. Teraz za to sam niszczy.
ODPOWIEDZ