Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Fino pisze: 08 sie 2018, 22:07 Wydaje mi się, ze mówisz o jego zdradzie byłej dziewczyny. Jeśli tak to ja o tym nie dowiedziałam się od męża i chcę dopiero z nim o tym porozmawiać.
Moim zdaniem wyciąganie takich informacji prywatnych od męża jest nadużyciem i grubym nietaktem.
Po drugie widzę, że wolisz wierzyć plotce jakiejś osoby niż swojemu mężowi. Być może tak jest, że jego wersja nie jest prawdziwa ale zadziwiające jest że już jest w Twoich oczach kłamcą , zdrajcą od którego trzeba odejść.
Niepokojący jest dla mnie fakt że szperasz w meża przeszłości i szukasz koronnych dowodów przeciwko niemu by uzasadnić swoje przypuszczenia i decyzje.
Piszesz, że mąż nie widzi w Tobie żadnego dobra.
A Ty w nim widzisz? Bo dla mnie ewidentnie tworzysz jego obraz na podstawie samych negatywów.
Fino pisze: 08 sie 2018, 22:07 sporo w sobie zmieniłam czego mąż też nie widzi.
A może jednak wcale nie tak sporo? A może mało? albo nic?
Czy Ty widzisz dobre zmiany w mężu? Czy jest jednak dla Ciebie podłym kłamcą, zdrajcą i nic dobrego nie można się od niego spodziewać?
Fino pisze: 08 sie 2018, 22:07 Chce żeby było lepiej ale nie chce nad sobą pracować, pomocy z zewnątrz też nie chce.
To Ty idź po nią . Dla siebie.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: zenia1780 »

KR bardzo, ale to bardzo cenie sobie Twoje pisanie, spostrzeżenia, przemyślenia oraz ogromną subtelność :D . Myślę podobnie w bardzo wielu kwestiach, także i w tej
krople rosy pisze: 08 sie 2018, 16:26
marylka pisze: 08 sie 2018, 14:20 Nie wiem jak jest w przypadku Twojego męża ale nie bagatelizowałabym że faceci a nawet jak sie okazuje - kobiety zachwycaja sie ciałem innej kobiety.
Jestem przerażona tokiem Twojego myślenia , szybkiego przypisywania innym problemów i choroby oraz dopatrywania się wszędzie zagrożenia.
Mimo tego, ze mnie również takie czyjeś spostrzeżenia przerażają, to jednak nie daję sobie prawa do ich pomniejszania, krytykowania czy oceniania. Inne wypowiedzi wynikają z innych doświadczeń, bądź innego sposobu ich przeżywania i co za tym idzie innych wniosków... Każdego z nas Bóg prowadzi inaczej, każdy wyczulony jest na inne kwestie... Wielość i różnorodność naszych doświadczeń i spostrzeżeń jest, myślę, naszym atutem i może stanowić ogromną kopalnię wiedzy dla każdego szukającego pomocy. Dlatego myślę, że możemy tu razem z miłością i szacunkiem koegzystować.
Dlatego, to co napisałaś pod powyższym zdaniem wzbudza mój ogromny smutek i niezgodę. Jakiekolwiek wycieczki w stronę kogokolwiek nie pomagają osobie potrzebującej pomocy, a to ona, jej dobro i pomoc jej ofiarowana jest w każdym wątku najważniejsza... Nie pozwalajmy zatem aby :twisted: panoszył się wśród nas rozbijając i rozdrabniając naszą siłę
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

zenia1780 pisze: 09 sie 2018, 8:57 Mimo tego, ze mnie również takie czyjeś spostrzeżenia przerażają, to jednak nie daję sobie prawa do ich pomniejszania, krytykowania czy oceniania. Inne wypowiedzi wynikają z innych doświadczeń, bądź innego sposobu ich przeżywania i co za tym idzie innych wniosków.
W moim odczuciu to ja zostałam oceniona jako ta która powinna się pochylić nad tym, że podziwiam urodę innych kobiet. Post nie był bezpośrednio skierowany do mnie ale i ja miałam być odbiorcą posta marylki. Stąd moja reakcja. I wyjaśnienie. Nie uważam bym zrobiła coś niestosownego. Nie rozumiem jak to ma wyglądać: marylka próbuje narzucić mi swój sposób patrzenia i przewrażliwienia a ja mam milczeć?
Przecież ona sama gdy się z czymś nie zgadza pisze elaboraty.
Dla mnie zadziwiające jest, że ktoś kto sam zaczepia i czuje się potem urażony czyjąś reakcja na swoje zaczepki.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Camilaa »

Fino pisze: 08 sie 2018, 22:07 że sami nie damy rady. Jak zawsze mnie wysmial i nie widzę żadnej szansy na to aby zgodzil się na pomoc z zewnątrz.
Fino

Czytałam Twój watek ze dwa razy i naprawdę widze ze dużo włożyłaś pracy i się starasz

I wiesz jak piszesz to sobie pomyslalam ze może twój maz ma cos takiego ze, tłumaczysz i tłumaczysz mu cos a on i tak nie przyjmuje albo nie chce przyjąć żeby nie musiec Ci przyznać racje i wcale nie robi tego ze złych intencji tylko może dlatego ze tez chce być ważny i doceniony albo dlatego ze od niego za dużo wymagasz…Nie zrozum mnie źle, nie chodzi o samo wymagnie tylko raczej sposób, (facet może chce myslec ze to on ma na to wpływ)

Czytałaś może GRANICE W RELACJACH MAŁŻEŃSKICH?


Sprobowac mowic o sobie...?
ja czuje ze gdy np. do mnie się zwracasz w ten sposób ze…….. to nie potrafie się przed Toba otworzyć…

Gdy nie chcesz mnie wysłuchać czuje się ze nie jestem dla Ciebie ważna…

Chciałabym pójść z Toba na terapie , żeby ktoś mógł powiedzieć w inny sposób to co ja próbuje ci przekazac bo czuje się przez Ciebie ostatnio nie rozumiana… co o tym sądzisz?

Moim zdaniem u Was jest nieumiejetnosc komunikacji a w większości przypadków terapeuta to ogarnia… wiec może mówic mężowi o terapii ale trochę w inny sposób?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Nom - wpis Marylki zaniepokoil mnie ale nie odebrałam go źle. Także wszystko ok.

A mnie dziś ręce opadły i utwierdzialam się tylko w przekonaniu, że rozwód jest nieunikniony.
Tak sobie pomyślałam, ze może faktycznie jeden wystepek nie definiuje człowieka natomiast tu chodzi o całą resztę obok tego. Wejście z kłamstwem w małżeństwo i to co od dłuższego czasu się dzieje. A dzisiejsza sytuacja ... niewiarygodne.

Wstalismy rano, i zanim mąż wyszedł do pracy chciałam chwilę porozmawiać. Dlatego rano bo potem będziemy mieli gościa i wyjazd na weekend a ja nie chcę już wydłużać tej chorej sytuacji tylko coś postanowić.
Powiedziałam mężowi, że w kontekście tego, co wczoraj powiedział zastanawiam się nad jego postawą przez ostatnie kilka miesięcy. Ponieważ wyrażał jakąkolwiek chęć odejścia od starych zachowań i proponowal dziecko. Natomiast nie rozumiem jak ma się dziecko do tego, że wyraźnie oowiedzial, ze źle się ze mną czuje. Powiedziałam, że nie wyobrażam sobie abyśmy wychowywali dziecko w takiej atmosferze. Mąż skwitowal - a to już postanowilas że nie będziemy mieli dziecka. Powiedziałam, że chciałam porozmawiać z nim o tym jak to widzi w obecnej sytuacji skoro we mnie nie widzi pozytywów. Powiedział, ze negatywy po prostu przeważają.
Kolejny raz byłam skołowana ponieważ wiem co wczoraj słyszałam - na moje pytanie co dobrego we mnie widzi, odpowiedział - trudno wymienić jak nie ma co. Czuję się manipulowana przez męża. Może nie zawszeb jesteśmy w stanie p precyzyjnie się wyrażać ale chyba jest różnica między powiedzeniem właśnie tak jak powiedział i to nie pierwszy raz a np. większość w tobie mnie irytuje i nie wiem jak to ogarnąć ale chcę być z tobą.

Zerwał się i wykrzyczal mi, że to ja jestem wszystkiemu winna i on nie będzie zastanawial się jak sytuację zmienić bo ja mam zmienić. Odpowiedzialam że będę nadal pracować nad sobą natomiast dobrze nie będzie jeśli nie uzna swoich błędów.
Po jakimś czasie zadzwonil i powiedział, że w takiej sytuacji nie ma sensu żeby jechał na weekendowy wyjazd.
Byliśmy umówieni z moją mamą od pół roku na ten wypad. Chcieliśmy zrobić jej przyjemność, specjalnie zabukowalismy sobie ten dzień i jeszcze tydzień temu przypominlama jej żeby pamiętała, że jedziemy a teraz co?
Powiedziałam, ze faktycznie atmosfera nie sprzyja ale ... I to co wyżej napisałam. Mój mąż, choć doskonale wie że boję się prowadzić samochód bo nie mam doświadczenia w jeżdżeniu po dużych miastach - zaczął zgryzliwie mówić, ze przecież nam prawo jazdy i jakoś prowadzę. Powiedziałam, ze choć absurdalne żebym tłumaczyła mu to co doskonale wie ale ...I dodałam, ze wie jak jest z moim prowadzeniem samochodu. I wtedy, tonem udajacym że nic się nie stało - a to nie ma sprawy, pojadę.

Zatkało mnie. Poczułam się jakbym miała doczynienia właśnie z manipulacją. I przekonałam się, ze mój mąż ma ogromne problemy ze sobą.

Urlop chyba będzie stracony, jak spędzić ze sobą w takiej atmosferze.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Camilaa pisze: 09 sie 2018, 9:26 zytałam Twój watek ze dwa razy i naprawdę widze ze dużo włożyłaś pracy i się starasz
Bardzo bardzo dziękuję - mam nadzieję, ze tak jest, mnie samej trudno do końca mieć w tym temacie pewność. Dziękuję - to ważne dla mnie, ze ktoś zauważył.
Camilaa pisze: 09 sie 2018, 9:26 I wiesz jak piszesz to sobie pomyslalam ze może twój maz ma cos takiego ze, tłumaczysz i tłumaczysz mu cos a on i tak nie przyjmuje albo nie chce przyjąć żeby nie musiec Ci przyznać racje i wcale nie robi tego ze złych intencji tylko może dlatego ze tez chce być ważny i doceniony albo dlatego ze od niego za dużo wymagasz…Nie zrozum mnie źle, nie chodzi o samo wymagnie tylko raczej sposób, (facet może chce myslec ze to on ma na to wpływ)
Też mam takie wrażenie, ale to jest właśnie jego duży problem, że nie potrafi przyznać racji i uznać swojej słabości, przez to kręcimy się w koło.
Może za dużo choć myślę, ze tylko tego co jest podstawą dobrych relacji - szacunku, szczerości, zobaczenia swoich błędów, itd. Już dużo o tym pisałam.
Chce mieć wpływ - wiem to, tylko on ten wpływ chce zyskać agresją i znowu koło graniaste.
Camilaa pisze: 09 sie 2018, 9:26 Moim zdaniem u Was jest nieumiejetnosc komunikacji a w większości przypadków terapeuta to ogarnia… wiec może mówic mężowi o terapii ale trochę w inny sposób?
Właśnie coś mi też tak zaswitalo - ja na pewno mistrzem mówienia nie jestem a mąż nie wypowiada się wprost i niedopowiada. To ja dostrzegłam. Wiecie, jest znaczna różnica powiedziec - źle się z tobą czuję itd. Odpowiadając jeszcze na pytanie ( a co dobrego widzisz) - " trudno jest coś powiedzieć jeśli tego nie ma".
A powiedzieć, co uslyszalam dziś rano- "...bo jest zdecydowanie więcej tego gorszego niż dobrego". To zdanie, pokazało mi, ze coś jednak dobrego o mnie myśli ale zanic się z tym nie zdradzi.

Z jednej strony wygląda to na nieumiejętność komunikacji a z drugiej na manipulację bo mąż myśli coś tam dobrego ale celowo nie mówi. Ale to też moim zdaniem lęk ogromny przed zranieniem.

Nie potrafię mówić w inny sposób o terapii, a i tak pewnie nic by to nie pomogło. Jego w opór jest porownywalny do zdjęcia gwiazdy z nieba.
Camilaa pisze: 09 sie 2018, 9:26 Sprobowac mowic o sobie...?
ja czuje ze gdy np. do mnie się zwracasz w ten sposób ze…….. to nie potrafie się przed Toba otworzyć…
próbowałam - w końcu usłyszałam przedrzeznianie " ja czuje, ja czuje..."

Ja tak łatwo nie rezygnuję, próbuję wszystkiego co wymyślę, nawet jak coś z założenia nie ma sensu. Mam tak, że nie ma tak że się nie da - trzeba spróbować zanim tak się powie. I doszłam do momentu w moim małżeństwie, że już nie mam pomysłu a dodatkowo nie mam już po prostu ochoty przyjmować ciosy, już dość wyzywania i próby dotarcia. A dzisiejsza poranna reakcja męża na moją chęć porozmawiania o dziecku w takiej sytuacji w jakiej jesteśmy przelała dzban.
Pewnie nie powinnam tak o mężu mówić ale czasem mam wrażenie, że ma poważne zaburzenia psychiczne.

A zaufanie mu, że mnie nie zdradzi nie jest chyba możliwe. Ma tendencję do zatajania spraw. Niestety.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 Wydaje mi się, ze mówisz o jego zdradzie byłej dziewczyny. Jeśli tak to ja o tym nie dowiedziałam się od męża i chcę dopiero z nim o tym porozmawiać.

Moim zdaniem wyciąganie takich informacji prywatnych od męża jest nadużyciem i grubym nietaktem.
Krople rosy - przeczytaj jeszcze raz co napisałam. Nie wyciągnęłam tej informacji od męża to po pierwsze a po drugie informacja ta wyszła w pewnej rozmowie - nie z mężem. I nie zgodzę się z Tobą, że zapytanie męża, np. jaki był powód ich rozstania to nietakt. Uważam, że dobrze jest wiedzieć jak układaly się relacje w innych związkach bo to pokazuje jak dany człowiek w nich funkcjonuje.
A porozmawiać chcę z mężem o tym, ze okłamał mnie kiedy, jeszcze przed slubem, zapytałam go jak się rozstali. Bo jedna z najwyższych wartości jest dla mnie szczerość.
krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 Po drugie widzę, że wolisz wierzyć plotce jakiejś osoby niż swojemu mężowi. Być może tak jest, że jego wersja nie jest prawdziwa ale zadziwiające jest że już jest w Twoich oczach kłamcą , zdrajcą od którego trzeba odejść.
To nie jest plotka - wiem to od osoby bliskiej jego byłej dziewczynie. A tak - skłamał i w naszym obecnym życiu również nie jest taki do końca autentyczny.
A jeśli przeczytasz więcej niż ostatnie wątki ( a nawet w ostatnich to pisałam ) zobaczysz, że ta informacja tylko dołożyła się do całości.
Wiesz, mimo tego wszystkiego i mimo, ze najbliżej mi jest na dzień dzisiejszy do rozstania to zastanawiam się nad tym, słucham też Was, rozważam.
krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 Niepokojący jest dla mnie fakt że szperasz w meża przeszłości i szukasz koronnych dowodów przeciwko niemu by uzasadnić swoje przypuszczenia i decyzje.
Do tego w sumie odniosłam się wyżej.
krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 Piszesz, że mąż nie widzi w Tobie żadnego dobra.
A Ty w nim widzisz? Bo dla mnie ewidentnie tworzysz jego obraz na podstawie samych negatywów.
Tak, widzę. O czym nie raz pisałam we wcześniejszych postach. Do dziś jedną z głównych zaglostek jest dla mnie to, że nie wiem w sumie jakim tak naprawdę człowiekiem jest mój mąż. Bo jest totalnie skrajny, przepraszam ale czasem to jakby miał schizofrenie.
krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 A może jednak wcale nie tak sporo? A może mało? albo nic?
Czy Ty widzisz dobre zmiany w mężu? Czy jest jednak dla Ciebie podłym kłamcą, zdrajcą i nic dobrego nie można się od niego spodziewać?
Może mało ale nie NIC. Na pewno mam więcej do niego szacunku i mimo wszystko otwartości, prawie zawsze staram się go zrozumieć choć wiem, że może jeszcze zbyt często myślę wyłącznie o swoich zranieniach ale nie jest tak, ze o męża nie. Próbowałam wiele razy do tej pory dotrzeć do niego, na pewno nie zawsze było to wzorowe ale bez przesady - jeśli będę wazyla każdy swój gest i słowo to zwariuje a w sumie to tak robię i chyba przez to sama się fiksuje - dobrze się odezwlam, nie dobrze, a ton był dobry czy nie. Paranoja.Mąż nie przebiera w słowach.
krople rosy pisze: 09 sie 2018, 8:48 Chce żeby było lepiej ale nie chce nad sobą pracować, pomocy z zewnątrz też nie chce.
To Ty idź po nią . Dla siebie
Właśnie chodzę i pomagam sobie.
Amica

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Amica »

Fino, szczerze mówiąc, trudno mi jakoś postawić się w roli Twojego męża i odczuć przyjemność, radość i w ogóle chęć do rozmowy w taki sposób, w jaki Ty to przedstawiasz. Nie wiem, czy to chodzi o formę, o zestaw słów, jakimi to opisujesz, ale z przykrością muszę stwierdzić, że po takim poranku, nie miałabym ochoty ani wyjeżdżać z Tobą, ani w ogóle być w domu. Nie gniewaj się, że tak piszę.

W pierwszym poście dodanym na forum byłaś dosyć szczera, dużo swoich przewinień potrafiłaś wymienić, potrafiłaś też napisać dobre rzeczy o mężu. Obecnie wydawać by się mogło (tak sugerujesz), że w zasadzie nie masz już nic do naprawienia, albo jakieś drobiazgi i teraz ruch należy do męża.

W pierwszym poście piszesz, że nie potrzebujesz lektur, że wszystkie książki przeczytałaś. No ale czy ze zrozumieniem? Przecież rozmowa, o której piszesz, jest zaprzeczeniem niemal wszystkich zasad prawidłowej komunikacji między ludźmi, a komunikacji między obiema płciami to już w ogóle. W wielu polecanych tu książkach są przykłady takich rozmów, sposobów porozumiewania się. Nie wiem, co sobie myślałaś, że nie uprzedzając męża, chciałaś z nim rozmawiać na tematy zasadnicze i mocno abstrakcyjne (w sensie, że nie przyziemne konkrety) zaraz po wstaniu, kiedy zaczynacie nowy dzień, tuż przed jego wyjściem z pracy. Czy umówiłaś się z nim, że chciałabyś akurat w takim momencie z nim porozmawiać na tak poważny temat? Czy po prostu sama narzuciłaś termin, bo gość, bo wyjazd, bo to i tamto. Takie podchodzenie do wszelkich rozmów (ja wiem, że chciałaś wiedzieć itd, nie o intencje mi chodzi, ale o formę), to brak szacunku dla drugiej osoby, no i pewien rodzaj przemocy. Bo jeśli stawia się kogoś pod ścianą z zaskoczenia, to jak to nazwiesz?

Przede wszystkim - założenie, że mężczyzna będzie Ci mówił o uczuciach na zawołanie. No daj spokój. Facet pochodzi z rodziny alkoholików i ma wystawić miękki brzuszek jeża na ostrza krytykującej i roszczeniowej żony? Nierealne.

Zarzucasz mężowi, że nie przyzna się do błędu. Ok, przyzna się i co. Nastąpi cud? Co Ci da przyznanie się męża do błędu. Jakie to ma znaczenie? Czy ma znaczenie to, kto jest górą? No wyjdzie na to, że masz rację i co. Już staniecie się idealnym małżeństwem i będziecie szczęśliwi?

Zarzucasz wciąż mężowi manipulację, ale przecież to Ty wyciągasz z niego te wszystkie słowa, on odpowiada na Twoje pytania. I też manipulujesz - nawet tutaj nami: piszesz, że chciałaś porozmawiać o dziecku. Nie. Chciałaś porozmawiać o Tobie. To Ty miałaś być głównym tematem - miał przed wyjściem do pracy wymienić Ci listę rzeczy dobrych w Tobie, bo tak zażądałaś. Dziecko jest tam jedynie pretekstem. Spróbuj przypomnieć sobie szczerze, jakim tonem w ogóle przeprowadzasz takie rozmowy. Nauczycielskim? Oskarżycielskim? Czy pełnym miłości, mówiąc obniżonym, łagodnym głosem, nie oskarżając o nic? Mam pomysł, abyś nagrywała takie rozmowy i potem odsłuchiwała w samotności. Będziesz miała czarno na białym, że to co Ty może nazywasz spokojnym tonem, okaże się pełnym histerii krzykiem.

Z pierwszego postu nie wynika, że mąż zrobił coś złego i Twoje działania były odpowiedzią na to - wyczytałam, że było właśnie odwrotnie. Dla osoby stojącej z boku wygląda to tak:

oboje byliście poranieni wchodząc w związek (przeszłość, alkoholizm w rodzinie itd.)
następnie na etapie docierania się, przejęłaś sprężynę w swoje dłonie i naciągałaś ją do granic możliwości, sprawdzając (nieświadomie) jej wytrzymałość:zazdrość, agresja. Aż sprężyna pękła. Wobec tego nagle zaczynasz żałować, że naciągałaś tę sprężynę, usiłujesz na szybko sklejać pęknięte części, co jest w zasadzie niemożliwe, bo nawet jeśli wizualnie sprężyna będzie cała, to jej działanie będzie już niemożliwe - skoro polega na silnym rozciąganiu i naprężaniu materiału. Widzisz więc, że nic to nie daje, więc owszem, przyznajesz, że doprowadziłaś do pęknięcia sprężyny, ale przecież to wina sprężyny, że taka słaba. Że skorodowana, źle wyprodukowana i w ogóle zostałaś oszukana, bo miała wytrzymać nacisk 1000 naprężeń, a ona pękła po naprężeniu numer 987.

Spróbuj wykrzesać w sobie odrobinkę empatii i zamień się rolami. Wyobraź sobie, że wstajesz rano i mąż, o którym nie masz dobrego zdania, bo poniżał Cię wielokrotnie, krytykował, stosował przemoc, pyta - co w nim dobrego widzisz.

Moim skromnym zdaniem - jeśli chcesz wiedzieć, co Twój mąż o Tobie sądzi i czy widzi w Tobie coś dobrego, trzeba po prostu takim "dobrym" być na co dzień. Nie w słowach, ale w czynach, gestach, postawie. Nie będziesz musiała pytać, bo sam to powie. Wiesz, to jest tak, że chociaż mąż ma jakieś dobre cechy, to Ty w tej chwili nie widzisz już nic wartościowego. On pewnie ma tak samo - te złe rzeczy przesłoniły te dobre. Czy zastanowiłaś się, z czego wynika taka przemożna chęć, by sprawdzać wciąż miłość swojego męża? Jego przywiązanie itd? Czemu naprężałaś tę małżeńską sprężynę od początku - najpierw wykazując nieuzasadnioną zazdrość - przecież mąż musiał Ci się tłumaczyć, zaprzeczać i może.. podkreślać, że jesteś jedyna i najważniejsza.

Teraz to samo z dzieckiem.

Może warto się temu przyjrzeć, że większość Twoich działań ma na celu to, by przeglądać się w oczach męża. Czy nie jest tak trochę? Że ponieważ nie masz o sobie za dobrego zdania, nie masz wysokiej samooceny, to konieczne jest przeglądanie się w oczach męża. A to trochę tak nie działa.

Od jednego z Was zależy, czy którekolwiek z Was zatrzyma na sobie ten piekielny krąg oskarżeń i zacznie DAWAĆ miłość. A dawanie miłości, to nie oczekiwanie zwrotu, rewanżu, docenienia. Po prostu - kochasz - dajesz.

Dopiero wtedy zaczynają się dziać rzeczy niesamowite.

Ale możesz też inaczej. Możesz okopać się na swojej pozycji, nie przyjmować żadnych głosów zewnątrz i oczekiwać, że nastąpi cud i Twój mąż nagle zapała do Ciebie gorącym uczuciem, następnie dozna amnezji na złe rzeczy, potem wyostrzy mu się pamięć, co do rzeczy dobrych. Poza tym cofnie czas, cofnie słowa oraz w ogóle - zamieni się w zlepek cech i zalet, które sobie wymyśliłaś na jego postać. Cuda się zdarzają, ale czekać na taki cud, to trochę ryzyko przeczekania na marne całego życia.

Decyzja należy do Ciebie. Miłość to wybaczanie, odbieranie słów i czynów drugiej osoby z możliwie największą życzliwością, wyrozumiałość, czułość w myślach. Pamiętasz Pieśń nad Pieśniami? Ktoś tu kiedyś napisał, że aby samemu sprawdzić, czy się kocha męża czy żonę, należy w tym fragmencie zamienić słowo miłość na swoje imię.

(imię) nie pamięta złego
(imię) nie szuka swego
(imię nie unosi się gniewem
itd.

A jak się zrobi taki rekonesans po swoim własnym sercu (ja zrobiłam swego czasu i to zawstydzenie aż bolało), to łatwo zrozumieć, że oczekujemy od małżonka rzeczy mało realnych, oczekujemy czegoś, czego sami po prostu nie dajemy. Ja w pewnym momencie zrozumiałam, że skupiam się na nieswoim zadaniu, mianowicie: jak mieć dobrego męża, jak sprawić, by mąż był dobry/kochał/wrócił/uzdrowił się. A przecież to drugi, całkiem osobny człowiek.

Zamiast tego o wiele prościej (i trudniej jednocześnie) jest zająć się swoim zadaniem: jak być najlepszą żoną na świecie. Tak po prostu, bez względu na to, jaki ten mąż jest, czy w ogóle jest, czy go nie ma, bo się wyprowadził, czy wyprowadził się duchem, czy rani, czy milczy, czy lekceważy.

Oczywiście - czasem bycie najlepszą żoną oznacza ostre "nie" na pewne działania, to oczywiste, mam nadzieję, że nie zostanę zrozumiana tak, że nieważne, co mąż zrobi i jaki będzie, my będziemy jego plucie przyjmować na twarz z uśmiechem. Absolutnie nie. Raczej chodzi o przeniesienie ciężkości zadań na własną osobę, bo tylko to możemy zmienić i tylko nad tym pracować. :)
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Fino, mam nadzieję, że post Amiki (w podobnym tonie i przekazie do mojego i Pavla) spowoduje że zatrzymasz się jednak i zaczniesz słuchać bo jak na razie to trochę wygląda tak że my będziemy zapisywać kolejne strony a Ty i tak będziesz wiedziała swoje.
Na czym Ci zależy? Na obiektywnym spojrzeniu z boku na to co tu opisujesz czy na potwierdzeniu swoich racji ?
Może tak samo to wygląda w komunikacji z mężem?
Niby słuchasz a nie słyszysz.
Spuść trochę powietrze z siebie i z tej całej sytuacji i poproś o Boży pokój w sercu , o ucieszenie burzy analizującej każde słowo, gest, czyn i tej emocjonalnej byś mogła lepiej widzieć.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Fino, szczerze mówiąc, trudno mi jakoś postawić się w roli Twojego męża i odczuć przyjemność, radość i w ogóle chęć do rozmowy w taki sposób, w jaki Ty to przedstawiasz. Nie wiem, czy to chodzi o formę, o zestaw słów, jakimi to opisujesz, ale z przykrością muszę stwierdzić, że po takim poranku, nie miałabym ochoty ani wyjeżdżać z Tobą, ani w ogóle być w domu. Nie gniewaj się, że tak piszę.
Mam to samo odczucie. Sama narzucasz czas rozmowy, temat i prowokujesz ciężki klimat a później się dziwisz męża reakcjom.
Trudne tematy podejmuje się nie między jakimiś ważnymi wydarzeniami i spotkaniami ale wtedy gdy jest na to odpowiedni czas i na taką rozmowę wyrażają zgodę dwie strony bo wtedy wyrażają gotowość do podjęcia tematu.
I teraz tak: w swoich oczach wydajesz się w porządku bo chciałaś podjąć ważny temat, wyjaśnić go bo nie lubisz gdy coś wybrzmi dobitnie a zły mąż jak zwykle się zdenerwował, uniósł i odechciało mu się wszelkich wyjazdów. Choć ostatecznie stanął na wysokości zadania ale według Ciebie to i tak źle o nim świadczy . Wszystko , co by nie zrobił jest obrócone przeciwko niemu. Tak to widzę.
czasem chcemy dobra a wychodzi zło. I trzeba się zastanowić dlaczego tak jest. Nie zawsze wina leży po tamtej stronie.
Amika dużo mądrych rzeczy napisała wiec nie będę się powtarzać ale jeszcze to niech wybrzmi bo się z tym zgadzam choć już wspomniałam że samą siebie dyskredytujesz i z jednej strony szukasz potwierdzenia swej wartości w oczach męża ale ponieważ sama jej nie czujesz to jej w żadnych oczach nie ujrzysz.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Może warto się temu przyjrzeć, że większość Twoich działań ma na celu to, by przeglądać się w oczach męża. Czy nie jest tak trochę? Że ponieważ nie masz o sobie za dobrego zdania, nie masz wysokiej samooceny, to konieczne jest przeglądanie się w oczach męża. A to trochę tak nie działa.
Może brak poczucia swojej wartości jest jakoś rekompensowany przez szukanie dowodów na męża o jego niedoskonałościach i wadach?
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

krople rosy pisze: 10 sie 2018, 8:23 gdy coś wybrzmi dobitnie
...gdy coś nie wybrzmi dobitnie.
Przepraszam za pomyłkę.
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Fino pisze: 09 sie 2018, 23:46 Krople rosy - przeczytaj jeszcze raz co napisałam. Nie wyciągnęłam tej informacji od męża
Wiem ale napisałaś też że zamierzasz ten temat z nim poruszyć.
Tak? Czy się mylę?
Fino pisze: 09 sie 2018, 23:46 Uważam, że dobrze jest wiedzieć jak układaly się relacje w innych związkach bo to pokazuje jak dany człowiek w nich funkcjonuje.
A porozmawiać chcę z mężem o tym, ze okłamał mnie kiedy, jeszcze przed slubem, zapytałam go jak się rozstali. Bo jedna z najwyższych wartości jest dla mnie szczerość.
To, że z jednym relacja nie ułożyła się dobrze jeszcze nie determinuje wartości kolejnej.
Rozdział znajomości sprzed małżeństwa uważam powinien być zamknięty z chwilą zawarcia związku małżeńskiego i zapisywania nowej kartki wspólnej drogi i doświadczeń.
Jesli Bóg mężowi wybaczył gdy ten wyznał swe winy i ja mu wybaczam. I już nie wracam do tego co było ale tworzę i buduję NOWE.
Nie stawiam się ponad Boga .
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Fino, szczerze mówiąc, trudno mi jakoś postawić się w roli Twojego męża i odczuć przyjemność, radość i w ogóle chęć do rozmowy w taki sposób, w jaki Ty to przedstawiasz. Nie wiem, czy to chodzi o formę, o zestaw słów, jakimi to opisujesz, ale z przykrością muszę stwierdzić, że po takim poranku, nie miałabym ochoty ani wyjeżdżać z Tobą, ani w ogóle być w domu. Nie gniewaj się, że tak piszę
Czy mogłabyś napisać przykład jak mogłam inaczej powiedzieć żeby brzmiało to dobrze? Bardzo mi na tym zależy bo chciałabym zobaczyć jak można inaczej.

Owszem chodziło mi o mnie ale i o dziecko. Informacja o mnie uzależnia decyzję o dziecku ponieważ jeśli mąż mnie nie lubi itd. To jak mieć dziecko?
Czasem mogę chyba sama zadecydować o chwili rozmowy? Tym bardziej, ze zazwyczaj dobieram czas i wcześniej mówię mężowi że chciałabym porozmawiać.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 W pierwszym poście dodanym na forum byłaś dosyć szczera, dużo swoich przewinień potrafiłaś wymienić, potrafiłaś też napisać dobre rzeczy o mężu. Obecnie wydawać by się mogło (tak sugerujesz), że w zasadzie nie masz już nic do naprawienia, albo jakieś drobiazgi i teraz ruch należy do męża
Przecież cały czas podkreślam, ze mam dużo do zmiany w sobie. Czy jeśli nie opisuję tego ze skrupukatnoscia to oznacza, że nie mam tego świadomości? O mężu też dużo pisałam a teraz nie piszę bo nie wiem kim wlasciwoe jest i z całym szacunkiem ale mam mu temu powody.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Zarzucasz mężowi, że nie przyzna się do błędu. Ok, przyzna się i co. Nastąpi cud? Co Ci da przyznanie się męża do błędu. Jakie to ma znaczenie? Czy ma znaczenie to, kto jest górą? No wyjdzie na to, że masz rację i co. Już staniecie się idealnym małżeństwem i będziecie szczęśliwi?
Wiem, że przyznanie się do błędu nie załatwi sprawy ale jeśli ktoś potrafi z własnej woli to robić to zachodzą jednak inne procesy myślowe które bardziej sprzyjają pojednaniu.
Czasem mam wrażenie, że uważacie, że najlepszą postawą jest trwać w tym co jest nawet jeśli sensu juz nie ma bo przecież małżeństwo to sakrament. Jestem tu celowo trochę sarkastyczna ale szanuję małżeństwo i nie jest dla mnie takie oczywiste brać rozwód ale też uważam, ze bycie w czymś tosycznym to nie tędy droga.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Zarzucasz wciąż mężowi manipulację, ale przecież to Ty wyciągasz z niego te wszystkie słowa, on odpowiada na Twoje pytania
Jakie słowa? Takie bycie ze sobą o nic nie pytając, nie chcąc nigdy słyszeć nic dobrego, to ideał ale codzienność jest inna. Zgadzam się żeby niezależnie od zachowania małżonka robić swoje i bazować na swojej wewnętrznej wartości ale ludzkie jest ze chce się słyszeć też coś dobrego o sobie i jeśli raz po raz dostaje się po głowie, słyszy samą krytykę, nie ma się szacunku i stawiasz granice a ktoś nagminnie je przekracza to normalne jest też ze już ma się dość.

Dużo Masz racji w tym co w ogóle napisałaś i dzięki bo widzę, jak bardzo szawankuje i ja. Zrozumcie tylko proszę - nie jestem w stanie dalej budować sama a opór męża jest z kazdej strony. Mówicie żeby go rozumieć, pomyśleć o jego stronie i racja tylko nie jestem już w stanice dawać nie mając NIC od męża. Mam tylko krytykę, wyzwiska, brak jasnych komunikatów, zero ludzkiego podejścia, zrozumienia ze mi też trudno od tak zmienić to co jego rani.
A piszecie czasem tak jakby mój mąż był lepszy a ja go okropna nie chce zrozumiec.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Spróbuj przypomnieć sobie szczerze, jakim tonem w ogóle przeprowadzasz takie rozmowy. Nauczycielskim? Oskarżycielskim? Czy pełnym miłości, mówiąc obniżonym, łagodnym głosem, nie oskarżając o nic?
Mówiłam nie raz obnizonym, czule i to też nic nie dało. A słyszę też czasem, wtedy kiedy zauważam ze może zbyt hardo mówię i zmieniam głos na czulszy, to słyszę - grunt pali Ci się pod nogami i raptem inaczej zaczynasz mówić. Wszystko co robię jest odkrecane na moją niekorzyść.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Z pierwszego postu nie wynika, że mąż zrobił coś złego i Twoje działania były odpowiedzią na to - wyczytałam, że było właśnie odwrotnie. Dla osoby stojącej z boku wygląda to tak:

oboje byliście poranieni wchodząc w związek (przeszłość, alkoholizm w rodzinie itd.)
następnie na etapie docierania się, przejęłaś sprężynę w swoje dłonie i naciągałaś ją do granic możliwości, sprawdzając (nieświadomie) jej wytrzymałość:zazdrość, agresja. Aż sprężyna pękła. Wobec tego nagle zaczynasz żałować, że naciągałaś tę sprężynę, usiłujesz na szybko sklejać pęknięte części, co jest w zasadzie niemożliwe, bo nawet jeśli wizualnie sprężyna będzie cała, to jej działanie będzie już niemożliwe - skoro polega na silnym rozciąganiu i naprężaniu materiału. Widzisz więc, że nic to nie daje, więc owszem, przyznajesz, że doprowadziłaś do pęknięcia sprężyny, ale przecież to wina sprężyny, że taka słaba. Że skorodowana, źle wyprodukowana i w ogóle zostałaś oszukana, bo miała wytrzymać nacisk 1000 naprężeń, a ona pękła po naprężeniu numer 987.
Zgadza się, dobrze ze to podsumowalas. Trochę mnie jednak dziwi to ze uważasz, ze mam teraz do końca życia za to pokutowac. Uznałam to, nie jestem dumna, bardzo szczerze przeprosiłam i jednak zmieniłam się jakoś, jeśli nie sporo i nie mogę ciągle tego rozpamietywac jeśli chcę iść dalej. A mój mąż chce się właśnie cały czas tym karmic.
Nie chodzi mi o to, ze ma nie czuć złości, żalu ale o to aby ciągle na tym nie bazował, ciągle nie wypominał. Ale on tego nie zrobi ponieważ uważa, ze skoro ja zaczęłam to on teraz może mnie ponizac. Taki z resztą mój mąż ma pogląd życiowy, że najistotniejsze jest to kto kłótnie zaczął, a nie jest istotne ze trakcie zachowanie tej drugiej osoby pozostawia wiele do życzenia. Uważa, ze jeśli ja zacznę kłótnie to nie należy mi się szacunek.
Czy też tak uważacie? Nie wiem, może ma rację.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Moim skromnym zdaniem - jeśli chcesz wiedzieć, co Twój mąż o Tobie sądzi i czy widzi w Tobie coś dobrego, trzeba po prostu takim "dobrym" być na co dzień. Nie w słowach, ale w czynach, gestach, postawie.
Jak? Proszę ógromnie napiszcie przykłady bo wiem, ze brakuje mi luzu, wiem że potrafię się czasem o coś czepnac i ze może mogłabym być bardziej czuła na codzień ale nie zrobię z siebie nagle wielkiego luzaka a na brak szacunku nie będę reagowała z entuzjazmem. Jestem zgaszona bo już tyle czasu słyszę te przykrości i nie widzę żadnej skruchy, ze trudno mi być taką fajową żoną. Dla mojego męża tragedią jest nawet to, ze jeśli coś kupujemy, np. Do domu jakiś mebel to chcę jechać w kilka miejsc i obejrzeć. To jest dla niego tragedią.

Na przykład funkcjonuje tak, jeśli chodzi o "dobroć" - przygotuje dobre śniadanie, kupuję pyszne ciastka bo mąż lubi, zrobię herbatę, przytule, zapytam co u niego słychać, porozmawiam. Czegoś jednak tu mi brakuje.
Amica pisze: 10 sie 2018, 5:04 Od jednego z Was zależy, czy którekolwiek z Was zatrzyma na sobie ten piekielny krąg oskarżeń i zacznie DAWAĆ miłość. A dawanie miłości, to nie oczekiwanie zwrotu, rewanżu, docenienia. Po prostu - kochasz - dajesz
JAK? poważnie, moglibyście napisać przykłady w kontekście do tego co wiecie o naszych problemach?
Mówi do mnie wulgarnie - jak okazywać miłość jeśli słyszę tak raz po raz i zero akruchy

Nie słyszę nic, nic dobrego a przecież nie jest tak ze na całej linii jestem potworem - jak kochać kiedy słyszę ze jestem zła aż końcu zaczynam w to wierzyć?

Jak kochać kiedy mąż reaguje furia na prawie wszystko. Dodam, ze zdania stawiające granice nic nie daja.

Jak kochać jeśli nie słucha co mówię, nie obchodzi go moja krzywda.

Jak kochać jak dobroć męża jest bardzo wyrachowana - daje dobroć jak sam ja dostaje. Nie zrozumcie mnie zle. Nie chodzi o to że ja nugat jeździć po mezut a on ma pochylac głowę ale o to że chciałabym ludzkiego podejścia z jego strony, np. kiedy puszczą mi nerwy - nie odbije od razu piłeczki nerwami a opanuje sytuację
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: ozeasz »

Podzielę się tu krótko historią dotyczącą mojej byłej dziewczyny z która głównie pisałem będąc w wojsku .

Poznaliśmy sie w klubie sztuk walki (jak i z Żoną ,tylko inne miasto) , to raczej ta dziewczyna dążyła do relacji ,ja jako 18/19-latek nie byłem ani zbyt dojrzały , ani gotowy na jakiś poważniejszy związek .

Jednak jak napisałem nasza znajomość "pogłębiła" się przez pisanie listów i dwa razy Ją odwiedziłem w trakcie służby wojskowej i po , nawet nocowałem ale do niczego nie doszło ,jednak same listy miały formę listów miłosnych i z mojej strony myślę miały wybujałą formę ,jednak było to bardzo romantyczne w calokształcie .

Żona kiedy brala ze mną ślub wiedziała o Niej-wszystko,i kiedy znalazła na strychu miedzy innymi jakimiś szpargałami właśnie te listy ,a było to kilka miesięcy po ślubie ,zrobiła mi straszną awanturę ,w szale targając je na strzępy .

W sumie nic się nie stało ,ale dziś patrząc na to ,że żona to zrobiła naruszając w ten sposób moją przestrzeń(przekroczyła granice) ,do której miałem niejako prawo ,gdyż pochodziła z czasu kiedy Jej nie było w moim życiu i skończyła się bo się pojawiła .

Niestety to Ona zaczęła się spotykać z różnymi mężczyznami w trakcie naszego małżeństwa ,nazywając ich przyjaciółmi i dając sobie do tego prawo , mimo mojej niezgody na "prywatnych znajomych płci męskiej".
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

krople rosy pisze: 10 sie 2018, 9:25 Krople rosy - przeczytaj jeszcze raz co napisałam. Nie wyciągnęłam tej informacji od męża
Wiem ale napisałaś też że zamierzasz ten temat z nim poruszyć.
Tak? Czy się mylę
Tak, chcę poruszyć.
Naprawdę sądzicie ze cokolwiek godzi w moją godność mam przemilczeć. O co tu chodzi bo tak, tematu stron porno mam nie poruszac, o czat randkowy który wyskoczył też nie ( nie wiemn do końca dlaczego wyskoczył, może to tylko reklama ale chyba wiecie jak sieć funkcjonuje, takie rzeczy wyskakują nie bez powodu, gdzieś się wchodziło ze się uruchomilo coś takiego), teraz mam nie poruszać tematu kłamstwa - chcę tylko przypomnieć, ze w trakcie rozmowy z mężem przed slubem zapytałam co było powodem ich rozstania i skłamał mi w żywe oczy.

To uważacie ze cicho sza bo niedźwiedź się zbudzi? Co z tegi że poczułam się niejako zdradzona filmami się porno, co z tego że mój mąż mnie okłamał wiedząc że szczerość to jedna z wazniejszych dla mnie wartości - nie mów bo go rozwscieczysz.

Nie pytaj, nie przejmuj się tak brakiem szacunku - bądź uśmiechnięta i fajna mimo, że raz po raz dostajesz po głowie. Nie jest istotne to ze juz jakiś czas to znosze, i nieistotne ze widzę swoje bledy (ideałem NIE jestem więc nie wszystkie od razu - to na pewno).
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Fino pisze: 10 sie 2018, 10:32 To uważacie ze cicho sza bo niedźwiedź się zbudzi?
Fino pisze: 10 sie 2018, 10:32 Nie pytaj, nie przejmuj się tak brakiem szacunku - bądź uśmiechnięta i fajna mimo, że raz po raz dostajesz po głowie.
Tak odczytujesz kierowane do Ciebie posty?

Wybacz Fino, na obecną chwilę muszę odpocząć od tego wątku.
Może ktoś inny podejmie temat.
ODPOWIEDZ