Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Fino pisze: 18 lis 2019, 11:30 Moim zdaniem tkwię ponieważ próbowałam różnie i na dłuższą metę mąż nie zmienia myślenia. Jest coraz bardziej nerwowy, nie panuje nad emocjami, wszystko odbiera na opak. Wypiera się tego co mówi, wycofuje z ważnych spraw - nie wszystko jest zależne ode mnie. To jest po jego stronie.
Hehe przypomina mi się moment kiedy żona próbowała zmienić mój sposób myślenia - nie wiem skąd miała przepisy i gdzie ich szukała i z kim się nimi wymieniała.
Ale ponieważ nie wiem czemu jej nie smakowałem albo przestałem (dziś to już wiem dlaczego i JA SAM się tym zająłem w wolności , z własnego wyboru a nie przymuszony)) to mogła tylko dosolić, dopieprzyć bądź przypalić. ;)
Jakoś nie zauważyła chyba, że zostałem stworzony przez kogoś mądrzejszego od niej i nie ma co poprawiać i grzebać, trzeba tylko poszukać instrukcji obsługi - nawet po to żeby nie zepsuć.. :D

Poza tym uważam,że jest duża różnica miedzy traktowaniem współmałżonka jako kanapki, wacika do demakijażu czy też broszki do przypięcia żeby pokazać się wśród ludzi czy też przyozdobić - słowem przedmiotowo a nie podmiotowo.
I wyrzucić.

Ale to u mnie ;)
Fino pisze: 18 lis 2019, 11:30 Czuję, że mnie nie kocha.
Bardzo ważne rozgraniczenie czujesz że Cię nie kocha czy nie widzisz żeby Ci to okazywał że okazuje Ci to.
Być może to co wyżej blokuje go.
Trudno ściągnąć pokrywkę z jego głowy by zaglądnąć do środka i zobaczyć co tam pływa - czyli że kocha.
Fino pisze: 18 lis 2019, 11:30 ja już o miłość i szacunek nie chcę się prosić.
Wymaga to czasu na odpowiedz.

A może czas ugotować samą siebie dla mężą - uwielbiam kiedy żona coś pichci w kuchni, nęci i przyciąga, nosz kurcze nie wytrzymam rzucam smartfona i gazetę uuuu a się tam wyrabia :shock:
Oczywiście z pełnym brzuszkiem trzeba podziękować - samo się nie ugotowało. :lol:
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Ukasz, jak ty napiszesz to buty spadają. Czuję, że mnie rozumiesz a jednocześnie wyrazisz co chcesz. Dziękuję.

Wiesz, już brak mi determinacji bo jak musisz przyjmować ciągle ciosy, zderzac się z oporem, lekcewazeniem to kiedyś przychodzi kres. Trudno mi uwierzyć, że można nie przyjmować się czyimś zachowaniem i tak robić swoje, po części tam ale jeśli masz jakaś wrażliwość to nie będzie to splywalo po tobie też jak po kaczce.
Robię tak ale owszem - nie wychodzi mi to jeszcze bym za dobrze.
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 On chodzi i gwiżdże, a Ty odchodzisz od zmysłów. Nie wiem, jak to jest między Wami i u niego, ale może być tak, że dla niego to jest układ idealny. On sam jest głęboko poraniony i nie potrafi skonfrontować się z własnymi uczuciami, więc żyje Twoimi. Bawi się nimi. Widzi, że może zagrać na nich jak na instrumencie. Sprawia mu to frajdę. Uzależnia się od tego. Daje mu to komfort ucieczki od własnych problemów.
Święte słowa, jak bardzo trafne. Mam ten sam wniosek ale mimo prób to dla mnie cholernie ciężkie, nie wiem jak reagować a jak już mi się uda stosownie to nie umiem odnaleźć się po. Takie nienaturalne jest się od tak odzywać, a jak się przytulić jak słyszysz kolejne oskarżenie o bzdurę.

A o odejściu myślę bo skoro jemu sprawia to przyjemność (jak trafnie to odczytałaś- bawi się) to gdzie tu miłość a skoro jej brak to po cholerę być z kimś takim, kto czerpie satysfakcję, że dowali, nie szanuje.
Mam wrażenie, że on chce odejść tylko tymi zachowaniami na mnie chce wymusić decyzję. Naprawdę nie widzę w nim miłości.
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 To znów moja projekcja, jak może być, a nie sugestia, że tak jest – bardzo różny od Ciebie. Ty też żyjesz jego uczuciami zamiast swoimi i też po to, żeby się z tymi własnymi nie skonfrontować. Żeby nie stanąć przed zadaniem do wykonania, przezwyciężeniem własnych zranień. Wchodzisz cała w rolę ofiary, co Cię zwalnia z wysiłku i działania. Zamiast tego chcesz krzyczeć rozwodem,
Niestety żyję, wiem o tym ale wydaje mi się, że to z powodu mojej nadwrazliwosci tak ciężko to znoszę a nie dlatego żeby jakie skonfrontować się ze sobą.
Ale masz rację- jestem nadal w roli ofiary.
Tylko mam do dziś problem ze zrozumieniem jak nie być ofiarą ale pokazywać emocje. Wychodzi trochę tak, że powinnam ukrywać swój ból bo inaczej stawiam się w roli ofiary :|
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 Na początku Twojego wątku pisałaś o tym, że nie możesz się pogodzić z jego wizytami na stronach pornograficznych i na portalu randkowym. Że chcesz mu o tym powiedzieć, ale wciąż nie możesz się na to zdobyć. Powiedziałaś? Przezwyciężyłaś Siebie, Twój własny lęk?
Nie powiedziałam - bałam się jego reakcji, że mnie zakrzyczy, zrobi jak zwykle straszną awanturę, że znowu tygodniami będzie milczał i izolowane się, że odejdzie. Jestem zła na samą siebie bo nie jest szarą myszką a nie umiem postawić granic, po prostu nie wiem co miałabym przy takim jego zachowaniu mówić i robić żeby nie pogłębiać między nami muru.
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 Co zrobiłaś przez ten rok, żeby odzyskać siebie, Twoje życie? Masz nową pasję? Nabyłaś jakąś nową umiejętność – nie wiem, język, sport, cokolwiek? Masz nowych przyjaciół? Odbudowałaś Twoje życie towarzyskie? Byłaś w ciekawym miejscu? Zdarzyło się coś w Twoim życiu duchowym, jakieś ważne spotkanie, rekolekcje, jakaś odkryta ścieżka do Boga
To co konkretnie udało mi się zrobic to zdecydowanie bardziej panuje nad nerwami, jestem bardziej opanowana, nie mam w sobie już tyle złości
- patrzę z większą empatia na męża i ludzi
- poprawiałam relacje z ludźmi z pracy, zyskałam nową znajomą i to bliską.
- doceniono mnie w pracy
- pasję miałam i mam ale faktycznie nie rozwijam jej
- z Bogiem jestem prawdziwej
- wyjechałam sama w odpowiedzi na wyjazd z kolegami męża i wyszło na to, że bawiłam się lepiej niż on
Dla mnie to dużo, szczególnie relacje z innymi ludźmi i panowanie nad złością. Ale widzę jak leżę z poddawaniem się emocjom męża.
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 Fino, jesteś w ekstremalnie trudnej sytuacji, bo zawodzi Cię i rani ten człowiek, który miał być Twoim oparciem, miał Cię wziąć na ręce i przenieść przez trudny próg w Twoim życiu. Nie robi tego i wreszcie przyjmij to do wiadomości. On Ci teraz nie pomoże. Żeby mógł to zrobić, musiałby najpierw wykonać potężną pracę nad sobą, a to na pewno nie nastąpi od zaraz. Jesteś zdana na siebie. Jesteś u kresu sił. Kto Ci pomoże?
Wiem. Jestem więc w chorym związku. On mnie nie kocha, nie-ko-cha (właśnie tego nie rozumiem - dlaczego mam więc z nim być?)
Poza tym, nie wiem czy nie oszukuje mnie z wykanczaniem mieszkania, tzn. przypuszczam że ma plan odejść ale chce podnieść wartość mieszkania żeby sprzedać)
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 Żyję. Widzę dalsze odchodzenie mojej żony i mnie to boli, ale nie zatrzymuje na mojej drodze. Ja odpowiadam za moje życie, za moją miłość do niej, za moją relację z Bogiem. Tu mogę iść naprzód i idę, ona mnie tu nie zatrzyma. Może kiedyś dołączyć, jak będzie chciała. Wtedy chętnie podam jej rękę. Na razie nie chce, więc używam obu rąk do roboty i mam tej roboty po łokcie. Życie galopuje, płynie intensywnie, jest moje, z wszystkimi jego smakami, cierpieniem i szczęściem. Chcesz tak żyć? Pełną piersią? To zacznij.
Wiesz, naprawdę rozumiem Twoja postawę i widzę jej sens ale ja mam inny na to pogląd.
Niesamowite, że nie niszczy cię ta sytuacja. Jednak mu nie chcę być jeśli on mnie nie kocha.
Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 A jak będziesz się czuła, gdy on po rozwodzie przyprowadzi kowalską do Waszego mieszkania i tam będzie z nią współżył? Powiesz mu, że jest niewierny Tobie, jego żonie?
Nie przyprowadzi, to akurat wiem.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Jonasz pisze: 18 lis 2019, 12:33 Fino pisze: ↑ Moim zdaniem tkwię ponieważ próbowałam różnie i na dłuższą metę mąż nie zmienia myślenia. Jest coraz bardziej nerwowy, nie panuje nad emocjami, wszystko odbiera na opak. Wypiera się tego co mówi, wycofuje z ważnych spraw - nie wszystko jest zależne ode mnie. To jest po jego stronie.
Hehe przypomina mi się moment kiedy żona próbowała zmienić mój sposób myślenia - nie wiem skąd miała przepisy i gdzie ich szukała i z kim się nimi wymieniała.
Ale ponieważ nie wiem czemu jej nie smakowałem albo przestałem (dziś to już wiem dlaczego i JA SAM się tym zająłem w wolności , z własnego wyboru a nie przymuszony)) to mogła tylko dosolić, dopieprzyć bądź przypalić.
To jak to się stało, że zrozumiałeś że warto by coś zmienić w sobie?
Jonasz pisze: 18 lis 2019, 12:33 Fino pisze: ↑ Czuję, że mnie nie kocha.
Bardzo ważne rozgraniczenie czujesz że Cię nie kocha czy nie widzisz żeby Ci to okazywał że okazuje Ci to.
Być może to co wyżej blokuje go.
Trudno ściągnąć pokrywkę z jego głowy by zaglądnąć do środka i zobaczyć co tam pływa - czyli że kocha.
Jedno i drugie. Ściślej - mam mętlik w głowie bo momentami zachowuje się jakby mu jednak zależało, np. ostatnio, na urodziny , dedykację rozpoczął od słowa "najdroższa", jak jest dobrze to wykazuje troskę, choć czułości jest mniej zdecydowanie niż było, seks i owszem - nie przeszkadza mu, spakuje mi obiad do pracy, na urlopie, mówił o wspólnej przyszłości i dzieciach, jak jest dobrze to jest uczynny ale taki po prostu jest. Natomiast wszystkimi innymi zachowaniami zaprzecza temu.
W tym jest problem, że jest bardzo skrajny. Jednak jak przypomniałam sobie jak ponizyl mnie w wielu sytuacjach to aż dziwię się sobie, że pozwoliłam sobie na to. Tylko co można zrobić tak naprawdę w takich sytuacjach jeśli mówisz, że to rani, prosisz a ktoś nic. I bardzo podejrzane jest to że w minutach potrafi skrajnie zmienić swoje zachowanie jeśli chce.
Zaczął mnie przerażać bo jak spisałam sobie te różne fakty to jakoś uderzyło mnie to że manipuluje mną albo nie kocha mnie i stąd biorą się te jego frustracje i skrajności.
Ostatnio zmieniony 19 lis 2019, 6:41 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Ukasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Nirwano, trochę zorientowałam się w temacie i wiem że nie ma od razu podziału majątku. W separacji natomiast nie ma w ogóle.
Separacja ma dokładnie takie same skutki majątkowe, jak rozwód: wprowadza rozdzielność od chwili orzeczenia. Podział majątku to odrębna sprawa - w prostszych przypadkach bywa orzekany razem z rozwodem lub separacją, zazwyczaj wymaga osobnego procesu. O rozdzielność i podział majątku można zresztą wystąpić niezależnie od separacji i rozwodu. Jedynie obowiązek wzajemnej pomocy między małżonkami jest zachowany w przypadku separacji - gdy istnieje taka potrzeba - a ustaje po rozwodzie. Wygląda na to Fino, że Twoja orientacja w temacie jest jeszcze mocno niepełna, warto samodzielnie doczytać i nie wierzyć informacjom z drugiej ręki, także mojej.
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Żeby była jasność, to podział majątku może być dokonany tylko wtedy, gdy nie ma wspólnoty majątkowe, a więc właśnie po rozwodzie i separacji jak pisał Ukasz, bo obie te instytucje automatycznie kończą wspólnotę majątkową.
Ale należy pamiętać, że podział wspólnego majątku majątku możliwy jest również w sytuacji gdy małżonkowie zawarli intercyzę w trakcie trwania małżeństwa. Często ma to miejsce, gdy nastąpi zdrada. Może więc być dokonany podział wspólnego majątku nawet przed formalnym rozwodem czy separacją.
Jonasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Fino pisze: 18 lis 2019, 15:47 autor: Fino » 18 lis 2019, 15:47

Jonasz pisze: ↑
18 lis 2019, 12:33
Fino pisze: ↑ Moim zdaniem tkwię ponieważ próbowałam różnie i na dłuższą metę mąż nie zmienia myślenia. Jest coraz bardziej nerwowy, nie panuje nad emocjami, wszystko odbiera na opak. Wypiera się tego co mówi, wycofuje z ważnych spraw - nie wszystko jest zależne ode mnie. To jest po jego stronie.
Hehe przypomina mi się moment kiedy żona próbowała zmienić mój sposób myślenia - nie wiem skąd miała przepisy i gdzie ich szukała i z kim się nimi wymieniała.
Ale ponieważ nie wiem czemu jej nie smakowałem albo przestałem (dziś to już wiem dlaczego i JA SAM się tym zająłem w wolności , z własnego wyboru a nie przymuszony)) to mogła tylko dosolić, dopieprzyć bądź przypalić.

To jak to się stało, że zrozumiałeś że warto by coś zmienić w sobie?
Bo nie widziałem sensu i byłem umęczony i coraz bardziej rozgoryczony.
I coraz bardziej pusty - wyeksploatowany.
To nie była bezpieczna relacja, w której jest dobrowolne obdarowywanie siebie: uwagą, czasem, .
Miałem wrażenie że żebram o łyżeczkę a ktoś nabiera ze mnie chochlami.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Ukasz pisze: 18 lis 2019, 23:20 Twoja orientacja w temacie jest jeszcze mocno niepełna, warto samodzielnie doczytać i nie wierzyć informacjom z drugiej ręki, także mojej.
Jednak tak-racja
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pavel »

Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 On chodzi i gwiżdże, a Ty odchodzisz od zmysłów. Nie wiem, jak to jest między Wami i u niego, ale może być tak, że dla niego to jest układ idealny. On sam jest głęboko poraniony i nie potrafi skonfrontować się z własnymi uczuciami, więc żyje Twoimi. Bawi się nimi. Widzi, że może zagrać na nich jak na instrumencie. Sprawia mu to frajdę. Uzależnia się od tego. Daje mu to komfort ucieczki od własnych problemów
Mam bardzo dużą niezgodę na tego typu psychoanalizy osób, zwłaszcza nieobecnych.
Nawet jeśli byłaby to właściwa diagnoza, chociaż w to, mimo słów Fino szczerze watpię, bo nawet z jej opisów nie przebija się dla mnie taki obraz człowieka.

Wyobraź sobie Ukaszu podobną analizę samego siebie zrobioną tylko na podstawie opisu twej żony.

Chciałbym zauważyć również jak wpływa to na Fino i skłonić do refleksji czy na pewno snucie analiz opartych na domysłach to rzeczywiście taka pomoc jakiej potrzeba autorce wątku.

Droga Fino,
Minął rok. Zauważyłem mniej emocji w twoim pisaniu. Czyli zapewne te postępy o których pisałaś są rzeczywiste.
Gratuluję, od czegoś warto zacząć.

Natomiast wg mnie cała reszta nie za wiele się zmieniła od twego przybycia na forum.
Wciąż wisisz na mężu, wciąż zamiast skupić się na sobie chcesz zmieniać jego.
Wciąż siedzisz mu w głowie i wiesz lepiej niż on co on czuje i jak jest.

Nie wiem czy po powrocie to zrobiłaś, ale ja cię do tego bardzo zachęcam:
Przeczytaj swój wątek od początku, praktycznie wszystko jest aktualne jakby napisać to dziś. Włącznie z myślami o rozwodzie.

Moim zdaniem forum nie przyniesie ci pomocy jakiej potrzebujesz. Mimo najszczerszych i najlepszych chęci.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Jonasz to ciekawe co piszesz – rozumiem, że to żona u ciebie „knociła” czy ty? Próbuję bardziej zrozumieć bo mój maż jest niezłomny a twierdzi, że to wszystko moja wina (ma rację, że to ja zaczęłam odstawiać i długo to trwało ale już od przynajmniej dwóch lat przejął pałeczkę no a moja zmian spektakularna nie jest ale jest)
U mnie mąż jest niezłomny, właśnie stawiam sobie to pytanie „jaka musi mieć wytrzymałość żeby tak komplikować” dlatego czuję, że musi zadziać się coś co go wydrze z tego.
Wczoraj podjęłam rozmowę – powiedziałam wprost, że mi zależy, że kocham i chce z nim budować życie ale nie czuję miłości od niego i zapytałam jak jest naprawdę. Usłyszałam, że on nie wie czy mnie kocha, czy nie kocha. I że wątpi aby nam się udało bo nie mamy zaplecza dobrych wspomnień. Zupełnie nie widzi jak kulawo postępował i postępuje, że ta sytuacja to tez jego wybory. Tyle czasu zatajał przede mną to co nosi w środku i tak byłoby jeszcze niewiadomo ile czasu – dlatego wiem, że musze coś zrobić aby to przerwać i niestety sprowadza się to do podjęcia decyzji.
Jeśli zostanę to takie „nie wiem” może trwać w nieskończoność. Ta sytuacja wymaga pomocy z zewnątrz a mąż nie godzi się na to.
A najlepsze jest to, że wczoraj – w tych całych emocjach znów pytanie o remont. Dziś pierwsze słowa takie same.
Walczyłabym dalej ale do tańca trzeba dwojga a trzymać się kurczowo jak ktoś … myślę, ze mnie nie kocha… to…. nie ma sensu, będzie jeszcze gorzej.
Zachodzę w głowę jak można jeszcze niedawno snuć plany o wspólnej przyszłości, samemu wyjść z inicjatywą rozmowy, uznac swoje błędy (nawet jeśli myśli że i tak ja więcej to jednak uznał tez swoje) a potem, z powodu napraw błahej kłótni wpadać w kolejna i kolejną i izolować się w milczeniu przez prawie miesiąc. Ile bym nie myślała nad ta sytuacja – nie jestem w stanie jej zrozumieć ponieważ jest zbyt dużo skrajoności
Myślę jednak, ze byłam długo zwodzona i oszukiwana.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Wiesz Pavel, masz rację z tym wiszeniem - nie potrafiłam tego zrobić, dopiero teraz próbuje. A z wiszeniem wiaze się przecież nastrój, pokazywanie niezależności lub jej brak, pokazywanie zranien co w oczach męża może wyglądać na robienie z siebie całusa ofiary. To brak szacunki do samej siebie
ale jest już za późno. Tak jak napisałam w poprzednim poście - mój mąż po prostu nie wie czy mnie kocha a po jego zachowaniach wnioskuję raczej, że nie tylko boi się skonfrontować sam że sobą.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Nirwanna pisze: 18 lis 2019, 6:37
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Lepiej zająć się sobą, tak jak to opisał wyżej Ukasz.
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:19 Naprawdę chciałabym dowiedzieć się co w mojej sytuacji oznacza mądra miłość. Nie pytam oby pytać - nie wiem.
Forum pełne jest opisów mądrej miłości. Podobnie internet pełen konferencji, a sklepy i biblioteki - książek.
Co przeczytałaś, co odsłuchałaś?
Czy byłaś przez ten rok na spotkaniu Ogniska sycharowskiego? albo na rekolekcjach?
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 PS. Pisząc w pośpiechu telefon przekręca mi słowa.
Warto pisać wolniej i sprawdzać tekst przed wysłaniem.
To przejaw szacunku i do siebie i do odbiorców, oraz jeden z elementów mądrej miłości względem siebie samego i drugiego człowieka.

Wiesz, wyczuwam irytację z twojej strony i naprawdę nie zamierzam już tu udowadniać ile zrobiłam, ile nie.

Czytałam, nie byłam bo byłam raz i nie tego potrzebuję. Czytam, nie wszystko od razu umiem zastosować.

Zajęłam się sobą i nadal będę ale nie chcę już znosić upokorzeń ze strony męża.

A literówki to nie brak szacunku do innych - czasem będą.
Słusznie wyczuwasz. Bo wcale nie chodzi, aby cokolwiek udowadniać. Albo masz przekonanie, że wykonałaś konkretną robotę, i wtedy nie masz parcia na przekonywanie kogokolwiek, bo przecież wiesz, że wykonałaś. Albo nie bardzo wykonałaś, i wtedy - po co przekonywać, skoro robota nie zrobiona?
Czytam, nie wszystko od razu umiem zastosować.
Naprawdę chciałabym dowiedzieć się co w mojej sytuacji oznacza mądra miłość. Nie pytam oby pytać - nie wiem.
Zacytowałam dwa fragmenty, dla mnie bardzo symptomatyczne, przewijają się przez cały Twój wątek.
Gdy pytamy się, co konkretnie czytałaś i zastosowałaś, co konkretnie zrobiłaś, odbijasz piłeczkę ogólnikami - że albo to nie dla Ciebie, albo że to kiedyś zastosujesz, że to musi potrwać, że nie wszystko umiesz.
Gdy jednak przychodzi do konkretów, np. o mądrej lub twardej miłości - twierdzisz, że nie wiesz, co to jest i jak to się ma do Ciebie.
Dla mnie sprawia to wrażenie, że nie przyjmujesz ani od nas, ani z lektur niczego, co nie potwierdza Twoich dogłębnych przekonań o tym, że jesteś skrzywdzona, a mąż jest be. Zaimpregnowanie takie.
On mnie nie kocha, nie-ko-cha (właśnie tego nie rozumiem - dlaczego mam więc z nim być?)
Hm. Jakby to powiedzieć.... Bo swego czasu powiedziałaś to na głos przed Bogiem i ludźmi w formie przysięgi małżeńskiej? - że będziesz dopóki was śmierć nie rozłączy?

Zauważ, że ogromna większość użytkowników tego forum, ze mną włącznie, jest w stanie powiedzieć to samo - współmałżonek mnie nie kocha.
No i?
Jak myślisz, co tu robimy?
Jak i po co przeżywamy nasz sakrament małżeństwa?
Fino pisze: 21 lis 2019, 13:52 Moim zdaniem forum nie przyniesie ci pomocy jakiej potrzebujesz. Mimo najszczerszych i najlepszych chęci.
Uważam podobnie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Naprawdę sporo zrobiłam choć dziś jak przeczytalam post Pavla to coś mnie tknęło, że mąż nie widzi bardzo mojej zmiany bo nie udało mi się zrobić drugiej strony ważnej części-odwieść się. Udało mi się panować mad emocjami, jestem zdecydowanie bardziej empatyczna w stosunku do ludzi, do męża też, zaczęłam widzieć w nim, mimo wszystko jeszcze większa wartość a widząc mad nim robię z siebie całusa czasem ofiarę, nie stawiam za bardzo zdrowych granic.
Ymmm....
Nirwanna pisze: 21 lis 2019, 18:18 On mnie nie kocha, nie-ko-cha (właśnie tego nie rozumiem - dlaczego mam więc z nim być?)
Hm. Jakby to powiedzieć.... Bo swego czasu powiedziałaś to na głos przed Bogiem i ludźmi w formie przysięgi małżeńskiej? - że będziesz dopóki was śmierć nie rozłączy?

Zauważ, że ogromna większość użytkowników tego forum, ze mną włącznie, jest w stanie powiedzieć to samo - współmałżonek mnie nie kocha.
No i?
Jak myślisz, co tu robimy?
Jak i po co przeżywamy nasz sakrament małżeństwa?
Rozumiem i nie rozumiem- rozumiem wybór ale nie rozumiem dlaczego być kiedy nie jest się kochanym. Dla mnie to chora sytuacja. Zbierać cięgi i żyć z ta paskudną świadomością, że ktoś kto śpi z tobą w jednym łóżku nie ma ani jednej myśli o tobie.
Ukasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Pavel pisze: 21 lis 2019, 13:49 Ukasz pisze: ↑
17 lis 2019, 23:21
On chodzi i gwiżdże, a Ty odchodzisz od zmysłów. Nie wiem, jak to jest między Wami i u niego, ale może być tak, że dla niego to jest układ idealny. On sam jest głęboko poraniony i nie potrafi skonfrontować się z własnymi uczuciami, więc żyje Twoimi. Bawi się nimi. Widzi, że może zagrać na nich jak na instrumencie. Sprawia mu to frajdę. Uzależnia się od tego. Daje mu to komfort ucieczki od własnych problemów
Mam bardzo dużą niezgodę na tego typu psychoanalizy osób, zwłaszcza nieobecnych.
Nawet jeśli byłaby to właściwa diagnoza, chociaż w to, mimo słów Fino szczerze watpię, bo nawet z jej opisów nie przebija się dla mnie taki obraz człowieka.

Wyobraź sobie Ukaszu podobną analizę samego siebie zrobioną tylko na podstawie opisu twej żony.

Chciałbym zauważyć również jak wpływa to na Fino i skłonić do refleksji czy na pewno snucie analiz opartych na domysłach to rzeczywiście taka pomoc jakiej potrzeba autorce wątku.
Zacznę od środka: wyobrażam sobie, że ktoś tak analizuje mnie, i wcale mi to nie przeszkadza. Mi. Innemu może przeszkadzać bardzo, więc masz Pawle rację.
Pisałem o własnym doświadczeniu. O tym, jak będąc nastolatkiem dokuczałem swojej siostrze. Jak mnie bawiło jej zdenerwowanie. Trwało to parę lat, zanim zdałem sobie sprawę z wyrządzanej przeze mnie krzywdy.
Dotąd lubię np. kogoś nastraszyć - na chwilę, żartem, gdy osobę znam i mam przekonanie, że jej to nie zrani - ale to podobna frajda.
Czy ktoś z Was znajduje przyjemność w tym, że ludzie śmieją się z jego żartu? Albo słuchają opowieści z zapartym tchem? Ja tak. Skłonność do wywoływania uczuć u innych osób to moja bardzo silna pokusa, może wręcz uzależnienie.
Czytając opis zachowania męża, jaki przedstawiła Fino, to się we mnie obudziło. Bez reprymendy Pawła nie umiałem jednak tego dobrze nazwać, zobaczyć skąd to u mnie wypłynęło.
Napiszę więc inaczej: Fino, weź pod uwagę i taką możliwość, że Twoje uwieszenie na mężu może i jemu utrudniać przemianę i otwarcie się na siebie samego, a w konsekwencji na Ciebie. Gdy postawisz granice sobie, masz być może szansę nie tylko na poprawę własnego funkcjonowania, ale także relacji z mężem.
Wiedźmin

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Wiedźmin »

Fino pisze: 21 lis 2019, 20:35 [...] Zbierać cięgi i żyć z ta paskudną świadomością, że ktoś kto śpi z tobą w jednym łóżku nie ma ani jednej myśli o tobie.
A to nie ma kanapy w salonie? Albo materaca?
Mi ciężko szło odwieszanie... kiedy w nocy spałem z żoną... w jednym i tym samym łóżku.

I Fino... po co znów wchodzisz w głowę męża... ma myśli...czy nie ma... co Tobie dają takie rozkminki? Z tego co czytam... większość "cięgów"... zadajesz sobie sama.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Fino pisze: 21 lis 2019, 20:35
Nirwanna pisze: 21 lis 2019, 18:18 On mnie nie kocha, nie-ko-cha (właśnie tego nie rozumiem - dlaczego mam więc z nim być?)
Hm. Jakby to powiedzieć.... Bo swego czasu powiedziałaś to na głos przed Bogiem i ludźmi w formie przysięgi małżeńskiej? - że będziesz dopóki was śmierć nie rozłączy?

Zauważ, że ogromna większość użytkowników tego forum, ze mną włącznie, jest w stanie powiedzieć to samo - współmałżonek mnie nie kocha.
No i?
Jak myślisz, co tu robimy?
Jak i po co przeżywamy nasz sakrament małżeństwa?
Rozumiem i nie rozumiem- rozumiem wybór ale nie rozumiem dlaczego być kiedy nie jest się kochanym. Dla mnie to chora sytuacja. Zbierać cięgi i żyć z ta paskudną świadomością, że ktoś kto śpi z tobą w jednym łóżku nie ma ani jednej myśli o tobie.
Fino, czy mogłabyś swoimi słowami opisać, czym żyjemy tutaj, na tym forum? na czym bazujemy?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ