zenia1780 pisze: ↑07 gru 2017, 21:11
Wiem moja droga, nie musisz mi tego tłumaczyć.
Jednak to, co opisałas w dużej mierze dotyczy osób nie swiadomych tego, że są tak obciążone. Ty, jak sama pisałaś, poznałaś męża będąc już w terapi i masz już dość długi jej staż. Wybacz, że pytam, ale czy coś z nią jest nie tak, że nadal, jak zrozumiałam Twój powyższy wpis, nie masz/łaś zupełnej świadomości tego co się z Tobą dzieje?
Chyba nie do końca to rozumie i Twój małżonek zapewne też
Jestem świadoma co się ze mną stało - to jest bardziej złożone - poznaliśmy się jak byłam jakieś dwa lata w terapii, może rok (nie pamiętam dokładnie) i przez długi czas złość przkrywala mi wszystko. Motalam się strasznie przez kilka lat. Przez tę złość myślałam, że mam prawo nie być miła dla innych choc jednocześnie wcale nie chcialam być taka. Czułam takie zranienie, które mówiło mi " tyle czasu wszystkich starałam się zrozumieć, dawalam całą siebie to teraz mam ja prawo aby chcieć cierpliwości innych, mam prawo do złości i pokazywania swojego bólu". Jednocześnie czułam się źle będąc taka. Mimo, że bardzo dużo zmienilam w sobie przez te lata terapii to dopiero teraz jestem w stanie ( ale nie wiem czy dam radę) konstruktywnie zmieniać swoje życie. Oczywiście zaczęłam już dawno rozumieć schematy, które mną rządzą, chodziłam z ciągłymi wyrzutami sumienia i nie wiedziałam co mam zrobić aby zmienić to czym krzywdzę.
Już mam od dawna świadomość tego co się ze mną dzieje, tzn. wiem co z czego i dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej, choć są jeszce sprawy, ktorych faktycznie nie rozumiem, np. nie rozumiem dlaczego nie mogę wyrwać się z takiego jakiegoś marazmu, z którym ściśle wiąże się ta wewnetrzna brzydota, to tapłanie się cały czas we własnej krzywdzie. Nie rozumiem tego bo mimo filozoficznej natury, krnąbrnosci i niezłego temperamentu ale źle często wykorzystywanwgo -byłam osobą, która zartowala, czyjaś krzywdę stawiała ponad swoją, chętnie pomagała ludziom, potrafiła słuchać i była naprawdę empatyczna - teraz, od długiego czasu jestem śztywna jak decha, zapominam języka w gębie, jestem totalnie zblokowana. I tego nie rozumiem - dlaczego tak się ze mną dzieje.
Hmm, choć nie od dziś chyba, właśnie sobie to uświadamiam ale teraz wyszło to z całą swoją siłą.
Włożyłaś kij w mrowisko - dziękuję.
Chciałabym pociągnąć ten temat.
Nie wiem dlaczego uważasz, że nie jestem świadoma swoich obciążeń - doskonale je rozumiem.
Nie wiem też dlaczego uważasz, że usprawiedliwiam złym domem swoje postępowanie - przecież to jest właśnie powód mojej krzywdy. Wiem, że skrzywdzilam męża i w pełni przyznalam się do tego ale nie mogę nie uwzględniać w tym twgot całego g..., które wynioslam się z domu.
Dlaczego mam więc nie przedstawiać tak tego mężowi. Dlaczego mam przyjąć to co mówi bez słowa - idealna nie jestem ale nie jestem złym człowiekiem jak o mnie mówi. I mówi też, że dlatego go zranilam bo taka jestem z charakteru - nieprawda (nie mam łatwego charakteru ale nie jestem osobą, która lubiła i lubi krzywdzic). Jak mam więc mu przytaknac kiedy wiem, że to co działo się ze mną i dzieje to przez toksyczne relacje w domu rodzinnym.
Chętnie przyjmę jednak wszelkie uwagi - czuję, że mimo wszystko czegoś mogę rozumieć.