Fino pisze: ↑22 lis 2019, 15:39
[...] ja uważam że po czasie tak długiej walki, jeśli ktoś mnie ciągle boksuje i związek jest jak pole bitwy [...]
Ale ciekawa jestem jak w takiej sytuacji wygląda wasza codzienność ?
Wiesz, nie powiem Ci jak wygląda "nasza codzienność" - ale powiem Ci jak wygląda moja codzienność.
Generalnie jest całkiem nieźle
))
Po przekierowaniu uwagi z żony na siebie ... zyskała "cała reszta" czyli np. na praca zawodowa, więc mam więcej w portfelu
Dzieciaki również zyskały sporo - więcej "prawdziwego czasu" - wspólnie spędzonego.
Również rodzina pierwotna i znajomi/przyjaciele.
Żona ma swoje zajęcia, ostatnio nawet więcej udziela się w domu - ogarnia, coś ugotuje. Doceniam to.
Więc opieka nad dziećmi ... i logistyka okołodzieciowa funkcjonuje naprawdę dobrze.
Wczoraj miałem np. cudowny wieczór - córka poprosiła mnie o to, aby z nią "zasypiał"... położyłem się obok, czytałem jej książkę (jakaś taka dla dzieci, nowoczesna wersja "czerwonego kapturka") ... to naprawdę było tak zabawne, że zamiast zasypiać, oboje śmialiśmy się do łez
(tego i takich wieczorów z bliskością dzieci brakowało mi, jak swego czasu się ostentacyjnie wyprowadziłem na 2 tygodnie... chcąc wyrazić swoją niezgodę na zachowania małżonki - ale nie żałuję tej decyzji o tej chwilowej wyprowadzce, bo to potwierdziło tylko to, że wiem na 100%, że chcę być blisko dzieci i brać aktywny udział w ich życiu i wychowywaniu) .
Ja mam mnóstwo nowych ciekawych znajomości.
Żona też sobie radzi, ma swoje zajęcia, coś ją tam zajmuje, wciąż biega, ale już znacznie mniej niż to bywało wcześniej - nawet od dłuższego czasu daje radę bez kowalskiego
- ale nie wnikam, nie dopytuje się, nie sprawdzam.
Wspólne posiłki i inne aktywności, zakupy... takie tam - fakt - głównie takie codzienne zwykłe "techniczne sprawy".
Jutro rano jedziemy wspólnie nad morze (ja, żona i dzieci) ... ot na krótki weekend.
OK - pewnie, że trochę brakuje mi jakiś szczerych długich rozmów z żoną - owszem - ale skoro ona nie ma ochoty, nie potrafi, nie chce jej się ... albo ma wywalone... to cóż - ma do tego święte prawo - ja mogę sobie porozmawiać z tuzinem innych osób - więc jej nie cisnę
.
W ramach odwieszania się już ładny kawał czasu temu wyprosiłem uprzejmie żonę z sypialni... więc żona sobie sypia w salonie na kanapie, mówi, że nawet lepiej się tam wysypia - bo córka czasem do nas w nocy do łóżka przychodziła i ją to wybudzało... a teraz porządnie się wysypia.
Więc ponieważ nie mam praktycznie żadnych oczekiwań względem żony (no może prócz takich związanych z dziećmi, że jak ja mam więcej pracy, to że jednak da dzieciom jakiś obiad) ... to nie ma też żadnej "walki ani wojny" - o której wspominałaś.
Nie jest to może mój "wymarzony" wzorzec związku - ale przy obecnej postawie mojej żony, uważam... że i tak jest super