To nie tak. "Nie czekając" nie oznacza "nie podejmować działań".
Oczywiście, że podejmować, ale nie działania prosząco - błagające wobec małżonka, ale utrzymywanie kontaktu, składanie życzeń z różnych okazji i oczywiście praca nad sobą.
Moderator: Moderatorzy
To nie tak. "Nie czekając" nie oznacza "nie podejmować działań".
lustro pisze: ↑26 wrz 2017, 16:17 Fino
Twój mąż niewątpliwie ma sumienie.
Ale aktualnie ono nie działa.
Czyli - jak najbardziej możesz zakładać, ze je ma, ale nie oczekuj efektów jego działania.
- racja
Czego oczekiwałam od męża?
Żeby się odwalił. ( proszę moderację o puszczenie tego nieeleganckiego zwrotu)
Żeby zszedł mi z oczy i najlepiej przestał istnieć.
A swoje "ruchu" wsadził sobie gleboko.
Więc jak masz Fino oczekiwać na coś dobrego przy takiej postawie?
Postaw granice najpierw sobie.
Granice ranienia Cię.
"Nie będę w ten sposób rozmawiac, bo to mnie rani"
"Twoje zachowanie mnie rani."
I np wychodzisz do innego pokoju.
Albo z domu.
Albo po prostu wsadasz nic w książkę i nie reagujesz.
- A co potem? Wyjdę z domu, do 2giego pokoju, - ochlone a potem normalnie się odzywać? A w takiej sytuacji kiedy mam nie rozmawiać o niczym oprócz formalnych spraw ( których i tak mało) to w sumie milczenie totalne, tym bardziej ze mój mąż może tkwić w milczeniu tygodniami i tym bardziej, ze nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Co wtedy?
Ty musisz dotrzymać tych granic, czyli nie dac się prowokować. To trudne, ale wielu się to udało.
Nie nadskakuj.
Nie prowokuj rozmów. (nie mówię o wymianie informacji na tematy konieczne I bieżące)
- nawet o takich sprawach, że np. czytałam coś ciekawego?
Nie dopytuj się co dalej, czy Cię kocha, co czuje, czy Cię rozumie...
Zajmij się sobą.
Potrzebujesz czylej opieki. I niestety to Ty sama sobą się musisz zaopiekować. W sumie człowiek sam dla siebie potrafi być bardzo dobrym opiekunem.
Potrzebujesz szacunku do siebie. Więc musisz sama najpierw drążyć się szacunkiem - patrz stawianie granic.
Badz po ludzku życzliwa I dobra. Ale jak obcy życzliwy czlowiek, a nie zaszlochana teskniaca żona.
- zapytanie czy chce herbaty albo kupienie ciastek, które lubi to już za dużo? Albo pokazanie uczynnosci, np. propozycja ze zrobię za niego zakupy albo posprzątać kiedy widzę że dzień miał ciężki to ok czy to już za dużo?
No i zero propozycji spędzania razem czasu?
Może to dziecinne pytania ale trudno mi się w tym odnaleźć a takie przykłady wprost bardzo do mnie trafiają.
Przykro mi, ze jesteś w takiej sytuacji.
Ale tylko sama na siebie masz wpływ. Tylko siebie możesz bezpośrednio zmieniać i kształtować.
I na tym teraz się skup.
Tak, masz rację. Ale każdy na podstawie tego co kto pisze, wysnuwa własne wnioski. Ja mogę i mam prawo mieć odmienne niż Ty, więc bardzo Cię proszę, abyś wypowiadała się we własnym imieniu.
lustro, cenię sobie bardzo Twoją obecność na forum, jednk rownież byłabym Ci niezmiernie wdzięczna gdybyś nie wypowiadała się w moim imieniu, oraz zanichała podobnych, sarkastycznych komentarzy jak ten:
.
Chodzi mi o to, że czuję się bardzo zraniona przez niego tym co zrobił i niebotycznie jestem za to zła i jestem strasznie zmęczona tym co dzieje się miedzy nami i pierwsza, najłatwiejsza emocja to złość, nawrzucanie ale wiem że to do niczego dobrego nie doprowadzi dlatego chcę spokojnie i rzeczowo.Magnolia pisze: ↑26 wrz 2017, 18:11W moim życiu - oddanie się Bogu, zaufanie Mu - oznacza, że zapraszam codziennie Boga do swojego życia, każdą ważną rzecz jaka mnie czeka najpierw powierzę Bogu na modlitwie, decyzje nie podejmuję w pośpiechu, ale po namyśle, no i dbam o łaskę uświęcającą by mógł w moim sercu działać, daję Bogu czas by działał w sercach i sumieniach innych ( tych którzy mnie krzywdzą, albo z którymi nie mogę się porozumieć).
Fino, dwa pierwsze zdania, znowu sprzeczności : nawrzucać contra spokojnie powiedzieć.Fino pisze: ↑26 wrz 2017, 14:52 Chciałabym mu nawrzucać ale wiem że to nie ma sensu. Chciałabym spokojnie powiedzieć mężowi że wiem o tym i zapytać dlaczego zarejestrował się tam. Powiedzieć, że mnie tym zranił. Zatajanie tego będzie rodzilo we mnie frustracje i jeszcze większa blokadę i nadal będziemy żyli w zaklamaniu.
- jest na to jakaś rada? Wydaje się normalne, ze wtedy placzemy lub się złoscimy.Magnolia pisze: Jesli tu, gdzie piszesz na forum wychodzą takie sprzeczności to jak zapanujesz nad nimi w rozmowie z mężem? Domyślam się, że nie zapanujesz, popłyniesz na emocjach jak usłyszysz coś przykrego lub nawet nieodpowiedni ton wypowiedzi - każde z nas tak ma w sytuacjach trudnych... ale kończą się one wybuchem kolejnej awantury, wylewaniem żali i pretensji, a w konsekwencji kolejnymi zranieniami. Czyli woda na młyn złego.
Nom, poczucie bezsensu na pewno, tylko cały czas nurtuje mnie to co piszesz, nie wiem czy dobrze zrozumiałam - żeby nie mówić mu o tym. Może faktycznie nie już, jeszcze nie teraz, przemodlic, pochodzic z tym ale wydaje mi się, że mówić o takich sprawach trzeba. Racja, że mądrze, opanować miotanie się ale nie mówić...Magnolia pisze: W innym miejscu pisałaś że "do Niego nie dociera" - wiem, że taka bezradność jest najgorsza, bo niby wiemy że rozmowa w tym momencie nie ma sensu, ale jednak chcemy spróbować niesieni nadzieją, ze może jednak tym razem zrozumie. Czyli dajemy się zwieść złudnej nadziei, pokusie... a po kolejnej awanturze mamy kaca i serce pełne bólu. Tez tak masz?
Też tak myślę bo to prawdy uniwersalne natomiast a tak sobie myślę, że jest jedna różnica między rodzicem a mężem - zazwyczaj rodzic nie mieszka z nami i w pewnym momencie życia już nie budujesz tego życia w każdej minucie z nim a z żoną/ mężem tak i nie powiedzenie o zdradzie lub o czynie który jest temu bliski - wydaje się wręcz niestosowne. Chodzi chyba cały czas o sposób mowienia o takiej sprawie. Próbuję to po prostu zrozumieć.Magnolia pisze: Tu przytoczę sentencję Alberta Einsteina: "Szaleństwem jest oczekiwać zmiany, ciągle robiąc to samo"
To było zdanie , które jak zrozumiałam, zaczęło zmieniać moje myślenie w relacji z mamą, po 30 latach. Z perspektywy podziwiam swoją determinację tak ogólnie, ale niestety trzeba było zdecydowanie wcześniej zrezygnować. I zmienić swoje zachowanie, chronić siebie i swoje dzieci. Czyli to co tu się tak często podkreśla. Przestałam się oglądać na to co mama myśli, co robi, jak to skomentuje, wzięłam sobie mentalne "wakacje od mamy". Zatrzymałam się i zastanowiłam czego ja chcę, spisałam to sobie, żebym to pamietała.
Frustrację, jeśli się pojawiała rozładowywałam na inny sposób: modlitwą, uwielbianiem Boga, generalnymi porządkami, myciem okien, wypadem na miasto, wyjściem na spacer, rozmowa z przyjaciółką, czytaniem psalmów - byle były to zdrowe sposoby - (poprawianie sobie nastroju jedzeniem, piciem, uwodzeniem mężczyzn choćby dla adrenalinki odrzucałam zupełnie, bo nie chodziło mi o popadanie w kolejne kłopoty.)
Po kilku miesiącach zrozumiałam, że nie mam co czekać na przepraszam, choć bardzo tego potrzebowałam. Wybaczyłam pierwsza. Podjęłam taką decyzję, że wybaczam mamie całe 30 lat zranień, krzywd itd. I wtedy wkroczył Bóg ze swoją mocą i mnie zupełnie przemienił. Otrzymałam wewnętrzna wolność i teraz gdy rozmawiam z mamą już nie cierpię, nie dochodzę swoich racji, czekam aż Bóg zadziała u Niej w sercu i sumieniu.
Przestałam wyrzucać jej grzechy, bo Ona ich nie przyjmuje, nie słyszy, nie czuje żalu.
Zgadzam się z Lustro także w tym, że sumienia zdradzających działają źle, są skrzywione, zamknięte. Ale kilka postów temu wspomniałam o sumieniu by dać Ci nadzieję, że prędzej czy później to sumienie się odezwie, bo to jest wewnętrzny głos Boga. Czasem za kilka miesięcy, albo za kilka lat, a może dopiero tuz przed śmiercią. Ale dlatego taka osoba potrzebuje modlitwy, codziennej modlitwy, która będzie służyła również Tobie.
Dużo Ci podpowiedziała Lustro cennych rad, szczególnie w kwestii stawiania granic.
Wydaje mi się, że etapy kryzysu, które przeżywałam z mamą są dość podobne do sytuacji kryzysowych w ogóle i tych w małzeństwie.
Przepraszam Nirwanna, ale muszę zapytać. Bo mnie to coraz bardziej zdumiewa...
Lustro, ja napisałem:
Nie pisałem, że nick nastawia mnie do jego posiadacza.
Nirwanna...jak Cię lubie, tak aż czytam Cię po kilka razy.Nirwanna pisze: ↑26 wrz 2017, 22:08 Lustro, chodzi o precyzję wypowiedzi.
Kiedy piszesz, że "tu się patrzy na to, co kto pisze i jak pisze" - masz oczywiście rację. Tak właśnie każdy z nas patrzy na posty współużytkowników. Jednakże, kiedy Ty piszesz właśnie takie zdanie, kontestując przy okazji innego użytkownika, powstaje wrażenie, że wypowiadasz się w imieniu wszystkich, powstaje wrażenie że wszyscy podobnie kontestujemy. A tak nie jest.
Dlatego bardzo warto, aby wypowiedź była w formie "ja", ja tak czytam, ja tak uważam, ja tak odbieram; nie ma wtedy zakłóceń na łączach