Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

s zona pisze: 09 paź 2017, 18:35
Unicorn2 pisze: 09 paź 2017, 15:58 Fino pisze.

Czy jesli wraca się do tego raz na kilka miesięcy to problem czy nie? Bo jak jest to co kilka dni to już myśle, ze to problem.
Jak myslicie – mam zapytac meża jak często to robi? Przypuszczam, ze mi i tak nei powie.

Fino jak Ty wszystko analizujesz rozkładasz na czynniki pierwsze .
Facet ma 30 lat źone w domu , od roku brak sexu a Ty pytasz czy on ma problem .
Więc Ci odpowiem .Ma straszny problem i to nie z pornografią tylko z źoną.

Fino ,pozwol ,ze napisze Ci cos Takiego ..
W swietle tego ,co napisal Unicorn i co zawsze radza panowie Pawlukiewicz i Guzewicz :
mezom nie potrzeba ,
az tak duzo,zeby byl szczesliwy z zona ...
wiec moze zaryzykuj ... otworz dobre wino - niech dojrzeje :D
zrob ex kolacje i czekaj ciagu dalszego ..
ja bym zaryzykowala .. MOZE WARTO ?
ale to Twoj maz i TY DECYDUJESZ ..

Tylko " biale malzenstwo " nie zawsze wychodzi na dobre..
SZCZEGOLNIE ZONIE
otwieramy w ten sposob " furtke potencjalnej kowalskiej "

Wg mnie - godzina spedzona teraz w kuchni ,moze Ci przyniesc znacznie wiecej ,niz sledzenie forum ..
ale to moje prywatne zdanie ..
TY Decydujesz ..
Kochana Fino ,
widze ,jak sie szarpiesz ,ale to troche tak ,jak kula w plot ..

Nie znam sie na psychologii , ale widze ,jak nie potrafimy sie komunikowac ..
Ty szukasz pomocy na forum a maz tez na "swoj sposob "..
o ile Sychar nastawiony jest na pomoc malzenstwu..
to portale randkowe .. sama wiesz do czego sluza ..

Wydaje mi sie ,ze dobrze Cie rozumiem ..
ZADNA Z KOBIET NIE POTRAFFI ODDAC SIE MEZOWI Z MILOSCIA ..
jesli jest poniewierana slowem ..

ALE MOZE WARTO PRZERWAC ta spirale wzajemnych oskarzen ..
Dlatego proponowalam Ci abys ,zamiast na forum - spedzila godzine w kuchni " dla wspolnego dobra
zeby spedzic wspolny wieczor z mezem...
a nie Kazdy przy Swojej elektronicznej zabawce ...

Moze odrobina empatii przyda sie obojgu ?
Bo jesli oboje macie focha ..
to pozamiatane
Moze warto sprobowac byc milym dla siebie i umowic sie z mezem na Randke Malzenska na WE np ????????????

Fino ,
na pocieszenie dodam ,
ze mezowie maja z nami gorzej ,
mamy mase sprzecznych potrzeb i same siebie czesto nie rozumiemy ... niestety
Magnolia

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Magnolia »

Pavel pisze bardzo mądrze. Naprawdę cieszę się, że tak spokojnie to wszystko ująłeś, Pawle. Zgadzam się w całej rozciągłości i lepiej bym tego nie ujęła.

Bosa, być może takie miałaś odczucie, że tu się pochwala zdradę, ale ja odebrałam to co pisała Lustro, dokładnie tak jak to później Ci wyjaśniała, że opisuje pewien mechanizm powstawania zdrady.
Ocena moralna zdrady, pornografii i masturbacji jest jednoznacznie negatywna.

Natomiast temat pornografii zszedł na dalszy plan, bo jest ciężki i rozmowa o nim z mężem z którym sie nie można porozumieć w prostszych kwestiach jest jak wpuszczeniem statku na skały. Statek (małżeństwo) się o to rozbije.
Wyprowadzka jest równie głupim pomysłem, bo stworzysz mu warunki do zdrady (wolna chata).

Stawiałabym jednak na to co mówi Paweł, na całą masę swoich zachowań, których się możesz podjąć, bo tylko na siebie masz wpływ Fino.
Uważasz, że mąż nawet cię nie lubi? to postaraj się żeby polubił.
Małymi krokami, czasem bardzo małymi, ale w dobrą stronę - czyli aby stać się znowu dla męża miłą żoną. to jest Twój cel.
na razie bez oglądania się na męża, bez rozważania co on ma do zrobienia, bez ciężkich rozmów. Może nie kolacja przy świecach, ale zwykły obiad razem, z pytaniem co u ciebie w pracy i wysłuchaniem, może nawet bez komentowania tylko z uśmiechem.
Każdy mały gest bedzie budował waszą relację od początku.
Warto zacząć od akceptacji tego co jest. No dobra mam takiego męża, taką sytuację. ok mam. I co mogę zrobić DOBREGO, żeby to zmienić?
Nam się oczywiście łatwo pisze o akceptacji sytuacji, bo już to mamy za sobą, ale Fino ma z tym duży problem i wierzę, że to jest najtrudniejsze. Ale zmienia się perspektywa po akceptacji. przestaje się walczyć z człowiekiem, a zaczyna się wpływać na sytuację.
W każdej wojnie, szczególnie tej podjazdowej, która się tu chyba toczy, można ogłosić ROZEJM.
A w czasie rozejmu odsuwa się urazy i pretensje, aby poszukać jakiegoś nowego rozwiązania konfliktu.
W każdym razie tam gdzie jest wojna tam są OFIARY, ZRANIENIA, BlIZNY - tu jest miejsce na przebaczenie, na oddawanie tego Bogu.
Na spojrzenie że "mój mąż jest takim samym grzesznikiem jak ja sama". A pamiętacie: "Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień" - nikt nie rzucił...Uznali swoje winy i odeszli skruszeni.
Taka duchowa kapitulacja.
Paradoks tej duchowej kapitulacji polega na tym, że myślimy że przegraliśmy, a na prawdę odnieśliśmy zwycięstwo.
Zwycięstwo nad sobą samym. Nad złymi myślami o mężu, nad urazami - przestają nami rządzić, nad uczuciami, które do tej pory nas zaślepiały.
Zaczynamy patrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy i widzieć rozwiązania które do tej pory były niewidoczne.

W zasadzie większość życia byłam nieszczęśliwa, nie pasowało mi tak dużo rzeczy w sobie, w mężu, w dzieciach, ze o mamie nie wspomnę, w pracy. Generalnie dookoła było wszystko nie takie jak sobie wymarzyłam, oczekiwałam i chciałam. Żyłam w takim udręczeniu rzeczywistością, że cierpiałam męki. bez cudzysłowiu, naprawdę. Jak wspominam ten okres to była męka.
Zmiany przyszły po osiągnięciu takiego dna że jedyne co rozumiałam to ze na nic nie mam wpływu, nie mam siły już o cokolwiek walczyć i się poddaję (duchowa kapitulacja). Samobójstwo nie wchodziło w grę, więc pozostało mi zaakceptować to co mam.
Po roku po DECYZJI o akceptacji swojej sytuacji, zdałam sobie sprawę że nic w mojej rzeczywistości się nie zmieniło, mąż taki sam , dzieci takie same, praca ta sama, mieszkanie takie samo, a ja jestem wolna i szczęśliwa. Zmiana była kolosalna.
Magnolia

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Magnolia »

Ale do tej pory uważam, ze wyszłam z tego, bo zaczęłam od siebie bez oglądania się na męża, zaczęłam robić małe DOBRE rzeczy.
I to nie tylko w domu, nie tylko dla męża. Po prostu miałam tylko jedno w głowie: co dziś zrobię dobrego dla innych?
(duchowe wyjście z egoizmu) Komuś pomogłam wejść do autobusu, komuś poniosłam siatkę z zakupami, komuś powiedziałam komplement, do kogoś się uśmiechnęłam, bo był smutny. Za kogoś się pomodliłam, naprawdę małe rzeczy, ale one przynosiły dobre efekty. Wysyłałam w świat dobro, bo chciałam żeby do mnie wróciło.
Czy już zawsze do mnie wracało tylko dobro, nie. czasem wracało zło, płakałam wtedy gorzko, ale byłam przekonana co do słuszności do mojej metody, do zmiany świata poprzez siebie. Zobacz mój opis: "Bądź zmianą, której pragniesz w świecie."
Chcę otrzymać coś dobrego od Boga, od życia, od męża, to ja daje to dobro pierwsza.
Do tego Cię namawiamy Fino. Małymi krokami w kierunku dobra.
A zdanie z Biblii : "po owocach ich poznacie" towarzyszy mi codziennie w rozeznawaniu czy idę dobrą drogą. Jesli chciałam dobrze, a wyszło żle... to znaczy się nie było dobrze.
Już nawet przysłowie mówi że "dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane". Dobre intencje mogą nas zwodzić, tak jak nasze uczucia. Dlatego czujem się tacy zagubieni ze sobą i w życiu, skoro już nie wiemy czemu ufać i za czym iść. wtedy trzeba się chwycić czegoś co jednoznacznie uznajemy za dobre (np Biblia, Bóg, wiara) albo kogoś (spokojnego, zrównoważonego doradcę)
Bo ktoś z dystansu inaczej ocenia sytuację, bo nie jest zaangażowany emocjonalnie.
Nie znałam tego forum wtedy, nie miałam takiej żywej relacji z Bogiem jak teraz, miałam jedną przyjaciółkę, której ufałam i tą jedną zasadę, ze ja czynie dobro. Chcę się skupić na dobru.
No i nie wszystko zmieniło się od razu. Od tamtej pory minęło 8 lat, ale to były lata pracy nad sobą, and związkiem, nad relacją z Bogiem. Jak pisałam, po roku zmiany były kolosalne.
Teraz jestem prawdziwie wolna, wypełniając Bożą wolę, prawdziwie szczęśliwa z mężem, a najważniejsze, ze On ze mną. Z dzieci także jestem zadowolona. Ku mojemu zaskoczeniu mama kiedyś zauważyła, że patrząc na mnie w młodości i teraz pokonałam ogromną pracę nad sobą. (postawa moralna, która sama mówi za siebie)
Z mężem rozmawiamy codziennie i nie możemy się nagadać, ale kiedyś zaczynaliśmy po prostu od wysłuchania co w pracy. Małymi krokami osiągnęliśmy porozumienie od najprostszych (kto wynosi śmieci), do głębokich rozmów o wierze. To jest proces, wieloletni.

Więc jedna rozmowa nie zmieni rzeczywistości na lepsze, Fino, tylko codzienna praca nad sobą.

Twój mąż, pisałaś szuka dotyku z Tobą, gdy siedzi obok na kanapie... jak myślisz, czy to nie jest okazja by było przez chwilę miło?
Pamiętacie jak bawiliście palcami w narzeczeństwie? Albo jak wystarczyło tylko głaskanie?
(jeszcze tu mnie pogłaszcz, a jeszcze tu mam bardzo zaniedbane miejsce do pogłaskania...jest miło i czule, na początek, jak mąż chce iść na całość, to powiedz słodko: kochanie, nie wszystko od razu...musimy się do siebie na nowo oswoić i przytul się do Niego).

Dobrze , tyle na teraz bo mnie moderatorzy znienawidzą, ze tyle piszę...
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: ozeasz »

Dla mnie 8 lat celibatu nie tylko nie sprowokowało mnie do zdrady , przeciwnie do dziś mobilizuje mnie to do zmiany siebie samego i nie przekonuje mnie teza że cel uświęca środki ,bo tak to zrozumiałem .
Myślę że łóżko nie jest sposobem komunikacji , a nagroda w postaci kolacji ze świecami dla przemocowego męża pedagogiczne . Kochanie drugiego nie polega na spełnianiu Jego zachcianek , a wolność jest warunkiem prawdy.
Pavel pisze: Poza tym, zapomniałem napisać wcześniej. Może to zabrzmi mocno, może ktoś się nawet oburzy, ale czy wprowadzenie celibatu w małżeństwie nie jest jakąś formą zdrady ?

Dla mnie to co napisałeś nosi cechy manipulacji i przemocy , dlaczego ? Nie ma tu wolności .
Zarówno przemocą i manipulacją jest wykorzystywanie w postawie żony współżycia jako środka nacisku i zmiany męża ,tak przemocą jest postawa męża który warunkuje miłość od seksu , to bazuje na naszych nieuporządkowaniach w tych sferach i nic poza uporządkowaniem tej sfery i innych W SOBIE z pomocą Bożą tego nie zmieni tak myślę .
Pavel" pisze:Piszę to nie polecając tego co napisała lustro i s zona, abyś zorganizowała romantyczny wieczór i mu się oddała. Moim zdaniem nie powinnaś tego robić mając takie uczucia i taki stosunek do męża. To byłby w mojej ocenie gwałt na samej sobie. Uważam natomiast, że powinnaś to uporządkować.
Tu jak najbardziej się zgadzam .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: ozeasz »

s zona pisze:Moze odrobina empatii przyda sie obojgu ?
Bo jesli oboje macie focha ..
to pozamiatane
Moze warto sprobowac byc milym dla siebie i umowic sie z mezem na Randke Malzenska na WE np ????????????
Dobry pomysł obawiam się jednak że mąż może nie współpracować ,za to Fino może zrobić co potrafi , angażować siebie ze swojej strony w naprawę tego małżeństwa , na pewno nie pomaga w tym patrzenie na współmałżonka przez pryzmat jak mnie rani , ale do zmiany patrzenia samemu trzeba się wzmocnić ,a do tego trzeba cierpliwości i czasu , pójście na skróty może tylko pogorszyć sytuację .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: ozeasz »

Dzięki Magnolia :) ,warto czynić dobrze mimo zła nieraz subiektywnego wokół ,tak właśnie rozumiem zwyciężanie zła dobrem .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

ozeasz pisze: 10 paź 2017, 9:06
s zona pisze:Moze odrobina empatii przyda sie obojgu ?
Bo jesli oboje macie focha ..
to pozamiatane
Moze warto sprobowac byc milym dla siebie i umowic sie z mezem na Randke Malzenska na WE np ????????????
Dobry pomysł obawiam się jednak że mąż może nie współpracować ,za to Fino może zrobić co potrafi , angażować siebie ze swojej strony w naprawę tego małżeństwa , na pewno nie pomaga w tym patrzenie na współmałżonka przez pryzmat jak mnie rani , ale do zmiany patrzenia samemu trzeba się wzmocnić ,a do tego trzeba cierpliwości i czasu , pójście na skróty może tylko pogorszyć sytuację .
Uważam, że powinniśmy trochę zastopować. Po takiej masie wskazówek i propozycji Fino może być zagubiona (ja bym był). Fino spróbuj opisać sytuację. Co dotychczas zrobiłaś faktycznie. Nie chodzi mi o to nad czym się zastanawiasz ale co faktycznie ostatnio wydarzyło się między wami. Czy próbowałaś przedstawiać empatycznie swoje granice?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Jestem zagubiona bo z jednej strony wiem i chcę zmieniać siebie, z drugiej strony blokuje mnie to co zrobił mąż, tzn. Nie mogę przez to dac mu teraz wszystkiego czego potrzebuje. Rozumiem, że przyczynilam się do jego samotnosci ale jego wyborem było/jest sięganie po TAKIE środki. I za to on sam jest odpowiedzialny. I choć rozumiem mechanizm zdrady i zgadzam się, że lepiej zadbac aby do tego nie dopuścić to nie będę zmuszala się sie do seksu ani też do jakiegokolwiek dotyku oby tylko zatrzymać męża. Po jego stronie tez jest odpowiedzialność. Co nie oznacza z mojej strony stawania na bakier. I jeśli poczuje, że chcę go dotknąć to tak zrobię nawet jeszcze przed rozmową ale nie dlatego aby uchronić go od sięgania po np. portale randkowe.
Druga sprawa- choć bunt we mnie ogromny i poryczlam się z bezsilności i złości to chyba macie rację aby najpierw pokazać nową siebie a potem rozmawiać, nie wyobrażam sobie jednak czekać np. 3 miesiące aby porozmawiać.

Jak teraz jest pytasz MareS?
Tak jest: zacznę od początku aby dać obraz całej sytuacji czyli od ostatniej kłótni.

Po kłótni oboje byliśmy wnerwieni na siebie. Mi chodziło głównie o to, że mąż w odpowiedzi na moje "na za dużo sobie pozwalasz, myslisz, że jak będziesz mnie tak traktował to zawsze będę z tobą", odpowiedział " koło.... mi to lata". To mnie tak rozwscieczylo i zranilo do żywego ponieważ przez miesiąc jakoś w miarę ze sobą funkcjonowalismy, byliśmy na urlopie a mąż powiedział, ze było bardzo fajnie, mówił takie rzeczy, które nie świadczyły o tym, że jestem mu tak do końca obojętna a tu tekst który pokazał zupełnie co innego. Ponieważ już bardzo dlugi czas ( około 3,2 lata) znoszę takie teksty to już zaczynam pękać.
Nie odzywalismy się więc. Po jakims czasie mąż przyszedl z propozycją nie boczenia się na siebie (jak zwykle -zamiatnie tematu pod dywan). Powiedzialam, że nie chcę się gniewac ale nie zawsze wystarczy powiedzieć "nie gniewajmy się" i ze nie zdaje sobie sprawy jak takie słowa bolą. Argumentem mojego męża na swoje nerwy i brak opanowania zawsze jest tekst "bo mnie wkurzyłaś". Powiedzialam, że kiedyś tego nie rozumiałam ale teraz wiem, że nikt nie ma prawa atakowac drugiego czlowieka tylko dlatego że wzbudził w nim nerwy i ze mamy obowiązek szanować się wzajemnie bez względu na sytuację.
Powiedzialm twardo i stanowczo, że nie będę tolerowala takich odzywek i ze nie życzę sobie aby tak do mnie mowil. Że złość można wyrazić w inny sposób. Widziałam, że moje słowa nie sprawiły zmiany myślenia męża ale zadzialo się inaczej niż zwykle tzn. nie dyskutowal i tak jakby trochę go zatkało. I nie odzywalismy się dalej - kiedys szłam w zaparte, potem zaczelam uczyć się, że nie zawsze warto to robić i przychylniejsza się stałam a ostatnio postanowilam nie odzywac się bo nie miałam na to ochoty i pomyslalam - nie staję Ci na bakier a Ty co, nie doceniasz to jak nie to nie. I tak milczelismy i mijalismy się. To co było zupełnie inne u męża ( o czym już pisałam) to , to że nie spędzał czasu w drugim pokoju. Trochę tak, wieczorami, jak wracał z treningu - ale to normalne, mówi że nie może wtedy zasnąć. A tak, nawet jak oglądał film, to brał na sluchawki jeśli robiłam coś innego i siedzial ze mną.
Potem jakos tam zdawkowo odzywalismy się i zapytalam czy przez ten cały czas doszło do czegoś miedzy nim a inną kobietą. Powiedziałam, że pytam bo przez ten rok to był ciężki bardzo czas, oddalilismy się od siebie i dlatego chciałabym wiedzieć. Zareagował jak zawsze złością i powiedzial, że nie ma zamiaru nic mówić ponieważ jak zwykle gadam głupoty. Po małej wymianie zdań powiedział " jeśli juz chcesz wiedzieć to przez ten cały czas do niczego nie doszlo, ani fizycznie ani mentalnie". Za jakis czas poklocilismy się - powiedzialam, że tak dalej nie może być, ze nic nie wiem, niczego nie mogę się od niego dowiedziwc, porozmawiać, że nawet nie wiem czy mnie jeszcze kocha, że to mnie wykańcza. Rano, po tej klotni - mąż sam zaczął rozmowę i powiedzial, że on nie wie czy jest cokolwiek zbierać. Zapytalam znów czy mnie kocha -odpowiedzial, że nie wie. Ja też powiedzialam że mam co do tego wątpliwości. Ale ze wiem też że złość potrafi przykryc wszystkie dobre uczucia i ze jeśli się tylko chce to wszystko można zmienić. I po tej rozmowie zrobiło się bardzo dziwnie - mąż nadal chodził zły ale jakby jeszcze bardziej obojętny. Widziałam czasem pustkę w jego oczach. Odzywalismy się zdawkowo do siebie. Za kilka dni znalazłam ten czat- był pusty, tzn. bez historii korespondencji. I wtedy straciłam wszelką ochotę do tego aby coś naprawiać i zaczęłam zastanawiać się czy nie zakończyć małżeństwa. Postanowilam zrobić ruch z szukaniem pomocy u specjalisty - umowilam nas bez wiedzy męża bo wiedzialam, że się nie zgodzi. Powiedzialm mu o tym, zostawilam adres. Powiedzial oczywiście ze nie przyjdzie. Ja na to, że i tak będę na niego czekala. (nie przyszedl, nie robilam mu wyrzutów, nie komentowalam tego). Powiedzialm mu przed tym, że to są moje ostatnie kroki próby naprawy małżeństwa i chcialabym aby potraktował to poważnie.
Zanim jeszcze napisałam na forum to jakoś intuicyjnie postanowilam siebie zmieniać, dochodzilam do tego nie od dziś i mimo całej sytuacji zachowalam spokój. Potem utwierdziliscie mnie jeszcze bardziej w tym moim postanowieniu.
Mam wrażenie, że mąż mnie nie zdradzil mimo wszystko dlatego staram się dobrze - brzydko mówiąc -to rozegrać. A zmieniać się będę bez względu na wszystko, robię to przwde wszystkim dla siebie.
Przez ten cały czas odzywalam się do męża bardzo sporadycznie, nie ciągnął tematów. Ja też. Staralam się na siłę nie odzywać. Zaczęłam chodzić na swoje zajęcia. Robić w domu coś dla siebie - na siłę bo ani czytać mi się nie chcialo ani nic. Jak coś ugotowalam to nie napraszalam męża. Zaczęłam planować różne rzeczy bez niego, drobne jakieś, np. wyjścia. Uznałam, że skoro nie chce nic robić razem to ok - nie będę się napraszala, trudno będę chodzić sama. Starałam się nie emanowac złością, tylko trzymać dystans. Nie narzucać się w domu. Wychodzę specjalnie do drugiego pokoju - ćwiczę niezależność. Mam wrażenie, że mąż odkąd zobaczył że moje dodatkowe zajęcia mnie absorbuja to zaczął być jakby zazdrosny.
Od jakiegoś czasu sam zagaduje, nawet ostatnio śniadanie chciał razem zjeść, sam zaczął je szykować jakby oczywiste było, że zjemy je razem. Nawet ostatnio zaczął cos o pracy opowiadac. Z dystansem wysluchalam, coś powiedziałam ale tak żeby się w tym nie narzucać. I tak zaczął w ogóle zagajac tematy - neutralne. Bardziej on, niż ja. Jak siedzę długo w drugim pokoju to przychodzi i zaczepia mnie ale pozytywnie- to coś zagada, to jakoś się wyglupia.
Wydaje mi się, że mógł poczuć się niepewnie co mogło wzbudzić w nim moje częste siedzenie z telefonem i jedna sytuacja z pracy mojej. Tzn. zaczął obserwować mnie, że często piszę w telefonie, nawet dwa razy zapytal - co tak robię w tym telefonie - nie byłam wylewna i powiedzialam, ze po prostu czytam, co jest prawdą. A sprawa z pracy wzbudziala w nim chyba zazdrość bo opowiedzialam jakie słowa uznania usłyszałam od kolegi. Widział jaka byłam zadowolona. Często teraz oglądamy razem filmy wieczorem- mąż sam mówi żebym na niego zaczekala.

Tak teraz to wygląda.
Niestety mój mąż często działa pod wpływem strachu a nie faktycznej wewnętrznej zmiany.
Randek nie będę aranzowala - wybaczcie ale to przesada. Jeśli ktoś z Was potrafi kochać się z mężem, żona który zdradzil albo ciągle krzywdzi to podziwiam i nie oceniam bo każdy z nas jest inny, ja tak nie potrafię i nie chcę. Dla mnie to uwlaczajace. Zgodzę się jednak z tym że dobrze być otwartym i tu dziękuję Magnolio za taką obrazkowa radę - że lekki dotyk dłoni może zdziałać cuda a jeśli mąż zechce coś więcej to mogę wprost, grzecznie odmówić. Bardzo prosto ubralas to w słowa, z tym mam ogromny problem - z prostotą:)
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino

No trudno. Doczekałaś się. Głaskały Cię tutaj dziewczyny, ale napiszę jak facet.
Ja dziwię się, że Twój mąż dalej z Tobą jest. Ciągłe pretensje. Brak zbliżeń od roku, bo Ty nie masz ochoty. Ciągle pewnie wylewasz na niego swoje emocje. Nie krótkie komunikaty z informacją, tylko emocje. Popatrz na swoje posty, jakie są długie. Ja nie jestem zaangażowany emocjonalnie w Twoje życie (i Twojego męża), ale ledwie przebrnąłem przez ten ostatni.

Spróbuj może zastanowić się (poczytać), jak funkcjonują mężczyźni. Może zrozumiesz, że mało który wytrzymałby coś takiego dłużej.
Literaturę masz tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383
Szczególnie polecam rozdział "Mężczyzna".

Jeżeli obraziłem, to przepraszam, ale chciałem Cię obudzić.

I jeszcze krótka riposta.
Fino pisze: 10 paź 2017, 13:43 Nie mogę przez to dac mu teraz wszystkiego czego potrzebuje. Rozumiem, że przyczynilam się do jego samotnosci ale jego wyborem było/jest sięganie po TAKIE środki.
Zastanów się więc, co mu teraz dajesz.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: MareS »

Fino pisze: 10 paź 2017, 13:43 Po kłótni oboje byliśmy wnerwieni na siebie. Mi chodziło głównie o to, że mąż w odpowiedzi na moje "na za dużo sobie pozwalasz, myslisz, że jak będziesz mnie tak traktował to zawsze będę z tobą", odpowiedział " koło.... mi to lata".

Powiedzialm twardo i stanowczo, że nie będę tolerowala takich odzywek i ze nie życzę sobie aby tak do mnie mowil. Że złość można wyrazić w inny sposób.
Sorry Fino ale będzie bolało. Na to co napisał Jacek to tylko mogę przytaknąć. Chcesz pomocy? To zacznij wreszcie słuchać a nie "trajkotać". Przychodzisz wkurzona na męża, walisz taki tekst i jeszcze masz pretensje, że się wkurzył. Emocje miałaś tutaj wywalać (nawet moderatorzy zgodzili się na to) a nie na mężu. Oczywiście masz prawo stawiać granice i bronić się. Ale nic nie usprawiedliwia ataku, oko za oko.
Dałem Ci "na talerzu" jak można mówić z empatią. Czy spróbowałaś?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 10 paź 2017, 14:08 Fino

No trudno. Doczekałaś się. Głaskały Cię tutaj dziewczyny, ale napiszę jak facet.
Ja dziwię się, że Twój mąż dalej z Tobą jest. Ciągłe pretensje. Brak zbliżeń od roku, bo Ty nie masz ochoty. Ciągle pewnie wylewasz na niego swoje emocje. Nie krótkie komunikaty z informacją, tylko emocje. Popatrz na swoje posty, jakie są długie. Ja nie jestem zaangażowany emocjonalnie w Twoje życie (i Twojego męża), ale ledwie przebrnąłem przez ten ostatni.

Spróbuj może zastanowić się (poczytać), jak funkcjonują mężczyźni. Może zrozumiesz, że mało który wytrzymałby coś takiego dłużej.
Literaturę masz tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383
Szczególnie polecam rozdział "Mężczyzna".

Jeżeli obraziłem, to przepraszam, ale chciałem Cię obudzić.

I jeszcze krótka riposta.
Fino pisze: 10 paź 2017, 13:43 Nie mogę przez to dac mu teraz wszystkiego czego potrzebuje. Rozumiem, że przyczynilam się do jego samotnosci ale jego wyborem było/jest sięganie po TAKIE środki.
Zastanów się więc, co mu teraz dajesz.
Fino ,
z bolem serca ,ale musze przyznac Jackowi racje ..

Tak na szybko " szukam " w Twoim poscie " przewinien meza" i tak ..
DO ZDRADY wg Ciebie nie doszlo ... to duzy PLus
maz spedzil z Toba urlop ,byliscie zadowoleni .. Kolejny
przeprasza Cie po klotni ...jw
nie jestes mu obojetna ,jako kobieta .. jest Toba zainteresowany .. To dobrze rokuje ..
Wiec ,az tak ZLE chyba nie jest ...?

Natomiast ,sprawa portalu to wg mnie zapowiedz Twojej kleski - jako zony ...
Dla jasnosci ,nie Pochwalam... ale pomysl/ Przypomnij sobie
co bylo pierwsze ...kura czy jajko ?
czy to nie byla ucieczka od zrzedliwej wiecznie czepiajacej sie zony ?

Fino wybacz ,ze tak to wybrzmialo ..
Ale czesto bedac " upierdliwe "- moze przejdzie ;)
POPYCHAMY NASZYCH MEZOW w strone "pocieszycielek "
Zeby ,nie bylo ..
nie usprawiedliwiam zadnych slabosci ..
zdrady tym bardziej ..
Ale - jak piszesz - u Was jej nie bylo ...

Piszesz

Argumentem mojego męża na swoje nerwy i brak opanowania zawsze jest tekst "bo mnie wkurzyłaś".

Fino ,nie wiem ,jak Ty
ale ja potrafilam byc bardzo wkurzajaca dla meza ..
a w zlosci mozna powiedziec o jedno slowo za duzo..

Wczesniej radzilam Ci ,abys zrobila cos dla Waszego malzenstwa ...
swoja droga ,nwm dlaczego godzina w kuchnii ,zostala zrozumiana ,jako zaproszenie do lozka ..
Nie znam Twojego meza ale zalozylam ,ze dobra kolacja nie zaszkodzi w przyjaznej rozmowie ..
moze w wysluchaniu meza ..
wczucie sie w jego sprawy ..
ev spotkanie z mezem poza domem tez moze przyniesc wymierne korzysci ...

Fino ,
koniec zrzedzenia ,dzieki jesli przebrnelas :D
ale jestem juz " starsza pania " i patrze troche ze swojej perspektywy ..
"lepiej zapobiegac niz leczyc "...

Bozej odwagi
sciskam serdecznie :D
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Unicorn2 »

Fino.
Twoje motto to " na złość babci odmroźe sobie uszy ".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: lustro »

Mnie cały czas zastanawia, gdzie jest prawdziwy początek tej historii.
Skąd wzięło się obelżywe zachowanie męża wobec Fino.
Bo chyba nie był taki od początku małżeństwa?
Gdzieś jest źródło...
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: zenia1780 »

lustro pisze: 10 paź 2017, 19:18 Mnie cały czas zastanawia, gdzie jest prawdziwy początek tej historii.
Skąd wzięło się obelżywe zachowanie męża wobec Fino.
Bo chyba nie był taki od początku małżeństwa?
Gdzieś jest źródło...
Mnie również to nurtuje
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: bosa »

Fino, czytając Ciebie ,raz jestem "za tobą", a raz "przeciw tobie" ;)
Jeżeli piszesz o zdradzie,i współżyciu z mężem,który Cię rani,to masz całkowitą rację. Za kryzys odpowiadają dwie osoby, natomiast za zdradę tylko zdradzacz, i choćby przed nim sto gołych panienek defilowało ,on Tobie przysięgał i koniec. I żadna racjonalizacja nie pomoże.
Natomiast Fino , daj odetchnąć mężowi! Nie pytaj go codziennie czy Cię kocha ,czy nie kocha!. Rozmawiajcie o "pierdołach"przepraszam za słowo,o filmie, o pracy,o czymkolwiek, ale nie analizuj stale co on powiedział,co zrobił.. Przecież on chce z tobą być, ma tylko problem z komunikacją ,nikt go tego nie nauczył, wiedziałaś o tym. Wyszłaś za niego ,żeby go wychowywać? to czeka Cię rozczarowanie, jak zresztą widzisz.
S żona wypunktowała "pozytywy",ja też to widzę,
Dobrze ,że mówisz, co cię boli ,nie pozwalasz na obrażanie Cię . Ale krótko powiedz i koniec, może to już w nim "pracuje"...
Fino ,nie jesteś Bogiem, nie zbawisz i nie zmienisz drugiego człowieka,
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
ODPOWIEDZ