Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Moderator: Moderatorzy
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Pomyślę, na pewno.
To wszystko zaczyna mieć coraz większy sens.
Tylko jak iść do łóżka kiedy wiem, że mąż uważa mnie za beznadziejną?
To wszystko zaczyna mieć coraz większy sens.
Tylko jak iść do łóżka kiedy wiem, że mąż uważa mnie za beznadziejną?
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Fino ,
podobno o istnieniu slowa "celulitis " mezowie dowiedzieli sie od zon ...
wczesniej zaden nie zauwazyl
Fino odpusc sobie uzalanie sie ..
chyba juz dosyc maltretowania Siebie ...
Fino ,wiesz ,ile kobiet - nawet pewnie z tego forum -Chcialoby byc na Twoim miejscu ...
podobno o istnieniu slowa "celulitis " mezowie dowiedzieli sie od zon ...
wczesniej zaden nie zauwazyl
Fino odpusc sobie uzalanie sie ..
chyba juz dosyc maltretowania Siebie ...
Fino ,wiesz ,ile kobiet - nawet pewnie z tego forum -Chcialoby byc na Twoim miejscu ...
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Aleksander pisze: ↑08 gru 2017, 11:05 Wg mnie - do szczęścia nie potrzebna "nic z zewnątrz". Szczęście to stan pierwotny - o ile nie jest zaburzony - zazwyczaj sami ten stan zaburzamy, czasem jest to czynnik zewnętrzny
Rozumiem co napisałeś ale czynnik zewnętrzny bardzo wpływa na nasze poczucie szczęścia. Na pewno są osoby, które odcinają się od bodźców zewnetrznych i nie przejmują się tak bardzo różnymi sprawami ale jeśli ktoś ich rani to nie wierzę aby byli tacy obojętni.
Mi też bliżej do takiej koncepcji i nie wyobrażam sobie iść z mężem do łóżka nie zbliżając się jakkolwiek mentalnie. Może teraz nie potrzebuję tak totalnie wszystkiego mieć zalatwionego ale musi być jakoś przyzwoicie. Kiedy mąż w ogóle nie interesuje się moim wnętrzem, nawet nie zapyta jak w pracy to gdybym poszła z nim do łóżka - czulabym się, delikatnie mówiąc jak pani tylko do jednego. Poza tym on chyba nie chce już ode mnie tego. Nie wiem czy w ogóle działam jeszcze na niego.Aleksander pisze: ↑08 gru 2017, 11:05 Ja jestem zwolennikiem jednak, aby najpierw poukładać sprawy wszystkie inne tematy - a na koniec dopiero (jak się uda) - "wylądować w łóżku
Sytuacja jest o tyle trudna, że póki jakkolwiek nieb uladzi się to sprawy lłóżkowe odpadają ale też gdybym chciała czekać na załatwienie wszystkich spraw to chyba kolejny rok albo i dłużej musielibyśmy trwać w abstynencji.
Mówiąc o intymności nie mam na myśli wyłącznie łóżka - to przytulanie, pocałunki, też nastawienie do siebie - przychylniejsze. Co nie oznacza, że zmieni na mój temat myślenie w krótkim czasie
.
Rak, to jest jedyne czego nie mogę dać mężowi z czystego przymusu. Nie zgadzam się w tym temacie z propozycją Chapmana z "5 języków miłości" - kto czytał ten wie o co chodzi, rak to dobrze streścił. Jakbym się czuła to już opisywałam.rak pisze: ↑08 gru 2017, 11:33 Ja myślę Fino, że to co napisałaś ma sens. Jak ja Cię rozumiem, to szukasz czego Twojemu mężowi może brakować i chciałabyś mu to ofiarować. To wydaję mi się, że jest dobra droga i zgodna z koncepcją "5 języków miłości". Zaczynasz dawać coś od siebie, na co niekoniecznie masz może teraz ochotę, ale powoduje to napełnienie zbiornika miłości u partnera
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Tylko, że językiem miłości według Chapmana nie jest seks, ale dotyk. W tym również jak to napisałaś, pocałunki, przytulenie, pogładzenie po twarzy. Jako, że sam mam ten język miłości, mogę powiedzieć, że nie zawsze chodzi o to, żeby kogoś zaciągnąć do łóżka. Po prostu dotykanie kogoś.Fino pisze: ↑08 gru 2017, 16:59 .Rak, to jest jedyne czego nie mogę dać mężowi z czystego przymusu. Nie zgadzam się w tym temacie z propozycją Chapmana z "5 języków miłości" - kto czytał ten wie o co chodzi, rak to dobrze streścił. Jakbym się czuła to już opisywałam.rak pisze: ↑08 gru 2017, 11:33 Ja myślę Fino, że to co napisałaś ma sens. Jak ja Cię rozumiem, to szukasz czego Twojemu mężowi może brakować i chciałabyś mu to ofiarować. To wydaję mi się, że jest dobra droga i zgodna z koncepcją "5 języków miłości". Zaczynasz dawać coś od siebie, na co niekoniecznie masz może teraz ochotę, ale powoduje to napełnienie zbiornika miłości u partnera
Ale oczywiście na napełnianie tego zbiornika miłości może być miejsce tylko wtedy, gdy druga osoba jest "otwarta". Jeśli sama już nie wiesz, czy działasz na męża, jak napisałaś, próbowałbym delikatnie.
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Z przymusu to nawet nie powinnaś, bo tylko Ciebie jeszcze bardziej odrzuci. Musisz sama chcieć - nawet jeśli by to oznaczało że musisz się siebie zaprzeć, co niekoniecznie znaczy, że musi Ci się to podobać... przynajmniej na początku
Ale ile i co możesz dać to już jest Twoja i tylko Twoja decyzja.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Fino
Zastanów się co leży u początku kryzzysu w waszym malzenstwie.
Czy to nie jest tak, że zaczelas unikać intymności i seksu z powodu uraz, które w tobie wyrosły. A które być może leżą w nie rozumieniu siebie nawzajem.
Ile potrafisz dac z siebie dac wiesz tylko ty.
Ale...czy nie blokujesz sama siebie ?
Może gdzieś tu jeszcze jest sztuka wybaczenia I rozumienia innych (meza)?
Cokolwiek nie powiesz fakty są jakie są.
Mąż odtracony czuł się niekochany. Rosło w nim poczucie skrzywdzenia, aż wyrosło ponad wasze małżeństwo.
Ty czulas się skrztwdzona i odsuwalas się od męża.
Zrobiło się błędne koło.
Ktoś musi umieć to dostrzec, zatrzymać i odblokować...najpierw siebie.
Tak przynajmniej ja to widzę.
Mogę się oczywiście mylić.
Zastanów się co leży u początku kryzzysu w waszym malzenstwie.
Czy to nie jest tak, że zaczelas unikać intymności i seksu z powodu uraz, które w tobie wyrosły. A które być może leżą w nie rozumieniu siebie nawzajem.
Ile potrafisz dac z siebie dac wiesz tylko ty.
Ale...czy nie blokujesz sama siebie ?
Może gdzieś tu jeszcze jest sztuka wybaczenia I rozumienia innych (meza)?
Cokolwiek nie powiesz fakty są jakie są.
Mąż odtracony czuł się niekochany. Rosło w nim poczucie skrzywdzenia, aż wyrosło ponad wasze małżeństwo.
Ty czulas się skrztwdzona i odsuwalas się od męża.
Zrobiło się błędne koło.
Ktoś musi umieć to dostrzec, zatrzymać i odblokować...najpierw siebie.
Tak przynajmniej ja to widzę.
Mogę się oczywiście mylić.
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Fino, nie do końca chodzi o odcinanie się od bodźców zewnętrznych, tylko raczej urealnienie ich odbioru i pewien dystans emocjonalny. Coś, co kiedyś odbierałam jako ranienie, dziś wiem że ranieniem nie jest, a często wystarczy, że ja tego nie odbieram jako ranienie.
Przypomnij sobie dzieciństwo czy wczesną młodość. Gdy nie mogłaś zjeść czekolady przed obiadem odbierałaś to zapewne jako totalną krzywdę, być może był potężny płacz? Dziś wiesz, że taki zakaz miał na celu Twoje dobro. Fakty się nie zmieniły, zmienił się ich odbiór wraz z dojrzałością człowieka
Podobnie z dzisiejszymi faktami - to co dziś odbierasz jako ranienie, jutro możesz potraktować z dystansem emocjonalnym do człowieka, który rani nieświadomie, nie z wredności, a dlatego, że nie umie inaczej.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
A czy dotyk jest w ogóle językiem Twojego męża?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
I co było dalej?
Zaszkodziło czy pomogło...?
Nikt tu nie mówi - Fino marsz do łóżka z mężem.
Tylko raczej - zatrzymaj sie, przyjrzyj sobie i swoim blokadom, pomyśl...być może blokujesz się bardziej sama, niż to robi twój mąż?
A może jego zachowanie wobec Ciebie jest konsekwencją twoich blokad?
A jeżeli tak jest - kto może temu zaradzic, Ty czy mąż?
I czy warto tak się blokować?
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Dlaczego? Bo:
- jestem chorobliwie zazdrosna
- za dużo mówię (tak, choć jest o niebo lepiej niż kiedyś, nie bierze też bod uwagę, że nigdy nie lubił rozmawiać i ma z tym duży problem)
- jestem czepialska (z tym też lepiej, ale mąż nie przyjmuje zadnych uwag)
- bo wszystko przeciągam w czasie ( strasznie odciagam, no ale to moja wada, nie musi jej lubić ale jak zwraca mi uwagę to z okropna niechęcią)
- bo według niego jestem chamska (jak tak wariowalam to faktycznie milutka dla niego ale też dla innych to nie byłam ale z natury chyba taka nie jestem. Mam ciętą riposte i muszę uwaŻać aby nie obrazić)
- bo według męża musi być wszystko po mojemu (coś w tym jest, choć o wszystko go pytam abysmy wspólnie podejmowali decyzje natomiast jak mojemu mężowi coś się nie podoba to potrafi nie powiedziec a potem po dlugim czasie wychodzi)
- bo odkąd się znamy mam smutną minę i kręcę się wokół wlasnych bied.
- bo strasznie go oskarzalam za ewnetualne zdrady, czyli jak za coś co nie miało miejsca
- bo kontrolowalam go strasznie
- bo wszystko rozkminiam
Wiem dlaczego tak a nie inaczej się ze mną zadzialo i czuję duzą niesprawiedliwość z powodu męża oskarzen ale już mogłabym się ogarnąć bo sama siebie mam dosyć. Mąż jest przykry itd., sami wiecie ale ma rację, że jestem beznadziejna.
Nie mogę pogodzić się z takim obrazem siebie. Czuję się zawstydzona a to mnie paraliżuje. Jakbym wstydzila się pokazać inną siebie - bardziej spontaniczna, dowcipna.
Dziś w nocy usłyszałam dużo przykrości, które dały mi jednak do myślenia. Wysmial to co mówię, że dom nas uksztaltowal, że on się nie zmieni i ja też, nie wiem co to dla niego oznacza. I ze on nie wie jak będzie i ze sama sobie zapracowalam na to jak mnie teraz traktuje, że jak przypomni sobie niektóre momenty i ucioł. Powiedział, że chciał innego życia, że nie idealnego ale spokojnego.
To co mnie bardzo, bardzo zaskoczyło to to, że nie wierzy mi ze tęsknię za nim i ze jestem o niego zazdrosna - to zdziwilo mnie najbardziej bo przecież wiecznie byłam zazdrosna. Oświecilo mnie - najwidoczniej nic po mnie nie widać, nie wiem jak to możliwe bo w środku burze się toczą ale to chyba było tak, że w momencie kiedy mąż zaczął wykorzystywać to z czego mu się zwierzałam i być dla mnie coraz bardziej przykry postanowiłam nie pokazywać jak mi na nim zależy aby chronić się przed zranieniami. Zaczęłam być bardzo powściągliwa w okazywaniu uczuć.
Ale dobre, chyba zaczynam odpowiadać na Twoje pytanie o początek kryzysu
Chciałam zacząć od tego, że my wiecznie byliśmy w kryzysie, odkąd się poznalismy ponieważ byłam już na terapii i miotało mną nieźle a mąż powoli zaczynał się bronić ale w sumie to chyba znaczącym momentem było moje wycofanie - sama nie wiem. Tak jak napisalam - zaczęliśmy powoli oddalać się od siebie kiedy zaczęłam pękać i postanowiłam chronić siebie. Zaczęłam coraz bardziej nie ufać mężowi ( i tak mam ogromne problemy z zaufaniem) i przestawalam dzielić się z nim swoim wnętrzem. Słyszałam krytykę kiedy płakałam,słyszałam ze ciągle narzekam, że to i tamto, że jestem wariatka, że odstawiam cyrk i teatr więc uznałam, że nie mogę pokazywać emocji, nie miałam w sobie zbytnio luzu ale wtedy powoli usztywnialam się coraz bardziej. Oczywiście inne czynniki też miały wpływ na moją sztywność, nie to że tylko mąż ale bałam się oceny z jego strony i nadal bardzo się jej obawiam i myślę ze dlatego jestem sztywna (oby nic źle nie zrobić, nie powiedzieć, nie zachować się). Ojej - aż chyba niemalże zaniemowilam
Zdębialam - teraz sobie to uswiadomilam dzięki Twojemu pytaniu i dzięki temu co w ogóle napisaliście.
A kłótnie były non stop więc mało się kochalismy. Już wtedy mówiłam wprost mężowi, że jestem zblokowana po takich przykrosciach i dlatego jest mi trudno. On przez tyle czasu nie przyjął tego
Jestem zaskoczona swoimi wnioskami i nie jestem pewna czy to właśnie ten czas, który opisalam można uznać za rozpoczęcie kryzysu.
Ale szok - dajecie mi więcej niż czerpie ma terapii. Bardzo Wam dziękuję i proszę o więcej.
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
To niesamowicie ciekawa dla mnie myśl. Muszę to przemyśleć. Czuję, że może w tym coś być.lustro pisze: ↑08 gru 2017, 21:50I co było dalej?
Zaszkodziło czy pomogło...?
Nikt tu nie mówi - Fino marsz do łóżka z mężem.
Tylko raczej - zatrzymaj sie, przyjrzyj sobie i swoim blokadom, pomyśl...być może blokujesz się bardziej sama, niż to robi twój mąż?
A może jego zachowanie wobec Ciebie jest konsekwencją twoich blokad?
A jeżeli tak jest - kto może temu zaradzic, Ty czy mąż?
I czy warto tak się blokować?
No naprawdę jestem zadziwiona jak mi pomagacie. Jak ja Wam dziękuję. Bardzo! Wszystkim.
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Wlasnie Fino ,czy Warto ?lustro pisze: ↑08 gru 2017, 21:50
Nikt tu nie mówi - Fino marsz do łóżka z mężem.
Tylko raczej - zatrzymaj sie, przyjrzyj sobie i swoim blokadom, pomyśl...być może blokujesz się bardziej sama, niż to robi twój mąż?
A może jego zachowanie wobec Ciebie jest konsekwencją twoich blokad?
A jeżeli tak jest - kto może temu zaradzic, Ty czy mąż?
I czy warto tak się blokować?
Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce
Pięknie to wszystko rozpisałaś.Fino pisze: ↑08 gru 2017, 23:08 - jestem chorobliwie zazdrosna
- za dużo mówię (tak, choć jest o niebo lepiej niż kiedyś, nie bierze też bod uwagę, że nigdy nie lubił rozmawiać i ma z tym duży problem)
- jestem czepialska (z tym też lepiej, ale mąż nie przyjmuje zadnych uwag)
- bo wszystko przeciągam w czasie ( strasznie odciagam, no ale to moja wada, nie musi jej lubić ale jak zwraca mi uwagę to z okropna niechęcią)
- bo według niego jestem chamska (jak tak wariowalam to faktycznie milutka dla niego ale też dla innych to nie byłam ale z natury chyba taka nie jestem. Mam ciętą riposte i muszę uwaŻać aby nie obrazić)
- bo według męża musi być wszystko po mojemu (coś w tym jest, choć o wszystko go pytam abysmy wspólnie podejmowali decyzje natomiast jak mojemu mężowi coś się nie podoba to potrafi nie powiedziec a potem po dlugim czasie wychodzi)
- bo odkąd się znamy mam smutną minę i kręcę się wokół wlasnych bied.
- bo strasznie go oskarzalam za ewnetualne zdrady, czyli jak za coś co nie miało miejsca
- bo kontrolowalam go strasznie
- bo wszystko rozkminiam
A może zrobić tak: dopracuj jeszcze tę listę - także pod względem językowym, ale przede wszystkim ujmij każdy punkt w prosty komunikat. Pod tym względem mogę Ci pomóc - napisz na priv. Jak rozumiem, to są jego zarzuty względem Ciebie. Zastanów się, które i na ile uważasz za słuszne. Dopisz to do listy - ale bardzo krótko, hasłowo. Potem ją wydrukuj lub przepisz. Pójdź z tym do męża i mu pokaż. Powiedz, że to jest dla Ciebie lista zadań - żeby te zarzuty nie były w przyszłości aktualne, niezależnie od tego, na ile teraz są. Poproś go pomoc w rozpisaniu tego w pewną kolejność działań, może uszczegółowienie w postaci konkretnych, typowych sytuacji.
Nie znam Twojego męża, Ciebie zresztą tak naprawdę też, więc tylko rzucam pomysł. Sama oceń, czy to miałoby sens.