piętno zdrady

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

s zona pisze: 11 gru 2020, 8:31 Karas,
slucham slow tej posenki https://www.youtube.com/watch?v=6ScM8XGvgmo
Ty tylko mnie poprowadź (cover Tomek Kamiński) wyk. ks. Teodor Wojciech Karasek Dariusz Mróz

Sama stoje przed trudnym wyborem . Moze i Ty znajdziesz tu jakies sugestie, do dalszej swojej Drogii .
Oby Duch sw Nas Prowadzil ..
Dla mnie chyba już nie ma ratunku, była nim żona ale odeszła. Próbuje żyć normalnie ale mam wyrzuty sumienia.
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Załamana »

Karas macie dzieci bo moze pisałeś ale mi umknęło? Tak naprawdę to jeszcze wszystko byście mogli odbudować ale jak faktycznie ona nie chce to nic na siłę nie zrobisz. Trzymaj się przykre to wszystko że swiat jest taki że nie umiemy żyć wspólnie, wybaczać itd...Myślę ze kazdy z nas ja napewno mimo ze kocham męża tak naprawdę z wybaczeniem miałabym problem i to już nie chodzi o seks chociaż oczywiście to jest źródło zdrady...tylko bardziej o to że on sie przy niej budzi się że żyje z nią robi z nią zakupy itd...seks też ale bardziej przeżywam rzeczy przyziemne.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Załamana pisze: 11 gru 2020, 0:40 jestem osobą zdradzana i mam dużo niestety żalu więc mogę być nie obiektywna.
Załamana, też zostałem.zdradzony a mimo żalu chciałem by żona wróciła, wybaczyłem, czekałem ale ona tego nie chce, nigdy nie chciała.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Załamana pisze: 11 gru 2020, 10:29 Karas macie dzieci bo moze pisałeś ale mi umknęło? Tak naprawdę to jeszcze wszystko byście mogli odbudować ale jak faktycznie ona nie chce to nic na siłę nie zrobisz. Trzymaj się przykre to wszystko że swiat jest taki że nie umiemy żyć wspólnie, wybaczać itd...Myślę ze kazdy z nas ja napewno mimo ze kocham męża tak naprawdę z wybaczeniem miałabym problem i to już nie chodzi o seks chociaż oczywiście to jest źródło zdrady...tylko bardziej o to że on sie przy niej budzi się że żyje z nią robi z nią zakupy itd...seks też ale bardziej przeżywam rzeczy przyziemne.
nie, nie mamy dzieci ale ja bardzo ich chcę. Wiem, ze wszystko da się odbudować z Bożą pomocą ale moja żona tego nie chce ani też nie jest blisko Boga. Sam na siłę nic nie zrobię. Wybaczyć komuś, to chyba najpierw wybaczyć sobie...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: Pavel »

Nirwanna pisze: 11 gru 2020, 6:45
karas pisze: 11 gru 2020, 0:02 ...
Głównym problemem nie jest Kowalska, nie jest nim żona czy Kowalski ani nawet ja sam. Problemem są wyrzuty sumienia i poczucie winy, w które wpędza mnie żona.
Widzę to dokładnie na odwrót.
Problemem są i Ty i Twoja żona i kowalscy z obu stron. A dokładnie Wasze postawy i decyzje.
Nawiasem mówiąc kowalskich tu piszemy z małej litery, ponieważ to nazwa roli, a nie chcemy obrażać prawdziwych Kowalskich.

Problemem nie są wyrzuty sumienia, bo one są zwykłą konsekwencją Twoich postaw i decyzji. To prosta mechanika duchowości.
Problemem nie jest też poczucie winy. To prosta konsekwencja Twoich postaw z kolei z pogranicza psychiki i duchowości, w tym fałszywego przekonania o tym, czym jest miłość.
Mówię o tym:
karas pisze: 10 gru 2020, 11:22 .... Skąd takie wnioski na temat Kowalskiej? Zobacz, czyli ja nie kocham siebie i nie kocham żony bo dawałem jej sobą pomiatać? Nie. Dawałem sobą pomiatać właśnie z miłości ale zona przestała widzieć przez to we mnie faceta. Ale Twoim tokiem myślenia, nie kocham siebie skoro dałem żonie siebie ranić a skoro nie kocham siebie to nie kocham jej. Ale to bzdura! Bo kocham ją bezgranicznie.
To nie bzdura, tylko kolejna zasada z zakresu "mechaniki duchowości". Jeśli dajesz sobą pomiatać, to nie jest to miłość. Ani do żony, ani do siebie. Jest to przeciwieństwo miłości. Zwłaszcza tej z pierwszego przykazania.
Bezgranicznie żony też nie kochasz, bo własnoręcznie postawiłeś sobie granice w postaci kowalskiej chociażby. Plus parę innych.
Reasumując - to, co uważasz za miłość, to tombak i wyrób miłościopodobny, podrobiony we wszelkich możliwych aspektach.

Nie jest problemem wyrzut sumienia ani poczucie winy, jeśli chcesz zająć się ich źródłem i rozprawić się z ich korzeniem.
Jeśli nie chcesz, to jakby też możesz, jednak Bóg Ci dopuści (już to robi) konsekwencje zajmowania się kwestiami drugorzędnymi, zamiast sednem problemu.
Pociesz się, że wielu z nas tę drogę zajmowania się sednem już przeszło, więc da się :-) Wybór jest Twój.
Również taki, gdy nie zechcesz wziąć się tylko i wyłącznie za swoją odpowiedzialność.... cóż, tak też bywało. Rekordowy wątek na forum w podobnym przypadku ma ponad sto stron. Spoko, forum dźwignie. Pytanie - czy Ty dźwigniesz.
Miałem ci na ten drugi cytat odpisać. Szcześliwie Nirwanna ujęła moje myśli w słowa w taki sposób, że nie potrafiłbym zrobić tego lepiej.
Nie będę więc próbował i dublował :)

Ja nie mam problemu, że się ze mną nie zgadzasz, nie mam potrzeby ani wybaczać ani ci na siłę udawadniać jak bardzo się mylisz.
To twoje życie i konsekwencje twoich decyzji.
I one cię dosięgają.
Każdy ma swój czas, najwyraźniej twój jeszcze nie nadszedł i ja nie mam z tym żadnego problemu.
Zachęcam natomiast do odgrzebania tego tematu gdy dojdziesz do wniosku, że działając „po swojemu” wyczerpałeś wszystkie możliwości i dalej jest ci źle.

Przy okazji zachęcam do przeczytania książki (pod kątem siebie samego) Ewy Zuhorst „Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz”. Ciężko się ją czyta, ale warto.
Tam możesz odnaleźć cześć odpowiedzi na coś, co jest sednem twoich kłopotów.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Załamana »

Karas tego nie wiesz czy nigdy nie wybaczy nie znam jej tak jak napisałeś.. Ty ją znasz najlepiej wiemy o niej co nam napisałeś... a to ,, kropla w morzu" . Może to jest odwet ta jej zdrada może inaczej nie umie nie wiem trudno ocenić jezeli nie macie dzieci to będzie Ci trudniej podejrzewam gdyż nie ma celu spotykania się. My my córkę i nasz kontakt jest dość częsty. Ale dla mnie to nie jest dobre bo budzi mi sie to wszystko co było miedzy nami . Ja zastanawiam się czy umiałabym na tym etapie być z kimś innym, i wiem że nie, i tu nie chodzi tylko o Boga chociaż jestem z Nim bardzo blisko... jestem na takim etapie ,że chyba w każdym innym meżczyźnie widziałabym mojego męża a to chyba nie jest dobre...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: Pavel »

Aha i jeszcze jedno.
Przeczytać/przesłuchać książki i konferencje to jedno.
Później warto przerobić i wprowadzić w życie.
Powodzenia!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Caliope »

Tak czytam twoje wpisy i tak sobie myślę, czemu Ty najlepiej wiesz, że żona Ciebie nie chce. A może chce, ale ona pierwsza nie przyjdzie i tego nie powie, bo ma za dużo ran. Zdradziła, bo Ty zdradzileś, tak żeby też zabolało, a co będzie sobie żałować. Czy ona ci mówi, że nie chce, że Ciebie nienawidzi? jeśli tak, dalej są emocje, chyba że tobie się wydaje jak jest, bo nie masz z nią kontaktu i nie pytałeś jej o zdanie, tylko zdecydowałeś za nią co ma czuć. Najgorsza jest obojętność, kiedy mija się z małżonkiem w przedpokoju z oczami gdzieś w dal, jemu jest obojętne czy ty żyjesz, obojętne gdzie chodzisz, czy jesteś chory, czy czegoś potrzebujesz. Nie ma bliskości, współżycia, nie można przy kimś takim poczuć się dobrze.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Ruta »

Karas, napisałeś tak:

Ruta, ja nie idę za trendami i nie liczę średniej wypadkowej. Takich przypadków jak mój jest mnóstwo, na pewno na tym forum też, tylko każdy boi się do tego przyznać, że tak żył lub, że tak żyje. To nie wybieranie sobie nauk pod siebie, pod własne widzimisię i tego co mi pasuje. To okropna rzeczywistość. Cenę poniosłem ogromna. Strata żony, wyrzuty sumienia, prawie 2 lata walki, upokażania się w imię miłości, lek, pogubienie, załamanie, stany depresyjne, próby samobójcze i mógłbym tak wyliczać i wyliczać ale nie przyszedłem tu użalać się nad sobą. Modlitw było wiele, Nowenna do MB rozwiazujacej węzły, Pompejanka, egzorcyzm małżeński, dawanie na mszę, zwykle modlitwy, rozmowy z Bogiem, spędziłem na nich naprawdę wiele czasu. Nie żałuję. Pulikowskiego i Dziewieckiego mam ogarnietych na 70%. Tylko to chyba nie mi tego potrzeba bo ja to wszystko wiem bez słuchania ich, bez czytania książek i bez listy Zerty. To moja żona tego potrzebuje, jeśli w jej życiu Bóg jest ważny. Ale tan argument na nią nie zadziałał. Uświadamiałem ją w tym o czym piszecie, wpajałem nauki, nic. Straciłam czas bo ona nawet nie słuchała tego co mówiłem. Myślała wtedy jak skończy rozmowę i będzie już z Kowalskim w ich gniazdka bo u niego mieszkają.

To napiszę ci, gdzie widzę przyszłe i obecne kłopoty (i sprzeczności). Nie piszę tego z pozycji krytycznej, ale z perspektywy procesu wewnętrznego, który przeszłam. Wiele tych sprzeczności i pytań było i we mnie. Za mną mnóstwo lektur, kazań, konferencji - postaram się skrótowo streścić, czego się nauczyłam - i co sprawdziałam w praktyce, na sobie.

1. "Nie idę za trendami" kontra "takich przypadków jak mój jest mnóstwo".

To prawda, że takich przypadków jest mnóstwo. Przybywa ich lawinowo. Nie sądzę, by ludzie musieli to ukrywać, bo obowiązuje obecnie pełna akceptacja dla wchodzenia w nowe relacje, gdy małżonkowie zaczynają żyć oddzielnie. Pomijam, że akceptacja coraz częściej obejmuje także sytuacje wchodzenia w inne relacje w trakcie wspólnego życia z małżonkiem. Zwykle jest to wewnętrzne przyzwolenie, ale także i zewnętrzne - od osób z otoczenia.
Pójście pod prąd - czyli pozostanie wiernym dochowanej przysiędze jest pod prąd. Wejście w nową relację jest płynięciem z prądem. Przepraszam, że odwołam się do dość brutalnego obrazu - zaczerpnęłam z kazania które kiedyś słyszałam - z prądem płyną truchłą, tylko żywi mają siłę, by płynąć pod prąd. Wiesz Kto jest życiem?

(Mt 16 -26)
Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Bardzo możliwe, że niewierni mężowie i żony świetnie się w tych swoich nowych relacjach czują, że dobrze im się układa, że są na co dzień zadowoleni i "zyskują świat cały". A jednak tracą coś znacznie cenniejszego - i cierpią. Choć zwykle się do tego nie przyznają. O tym pisałeś także i ty - udaję, że jestem zadowolony z relacji. Możesz żyć w kłamstwie, by "zyskiwać świat", lub w prawdzie - Prawdzie.

Gdy się modliłam różańscem rozważałam mocno Tajemnicę Krzyża. Do czego mnie Jezus zaprasza? Co to znaczy, że mam wziąć swój krzyż? Czy chce żebym cierpiała? W samotności, bez męża, ze świadomością, że on korzysta z życia w pełni, z miłych i przyjemnych rzeczy, jakie płyną z pozostawania w relacji z innym człowiekiem, fizycznych, psychicznych, finansowych, że nie jest sam, może doświadczać troski i bliskości? A ja mam być sama, zdana na siebie, obciązona wychowaniem dziecka, bez ramienia na którym się oprę, bez kogoś z kim podzielę smutki i radości? Niczego tak się nie bałam jak cierpienia. Nie byłam w stanie tego pojąć.
Bardzo pomogła mi książka Księdza Dziewieckiego "Bóg kontra Cierpienie". Polecam ci z całego serca.

Prawda jest taka - ja teraz jestem szczęśliwa. Mój mąż cierpi. Przeczytaj sobie u Mateusza ten fragment: Mt 11,25-30
Zaświadczam ci, że to prawda.

2. "To nie wybieranie nauk pod siebie" kontra "to okropna rzeczywistość"
Prawdą jest, że taka rzeczywistość jest okropna. Okropna dlatego, że ludzie wierzący, znający Prawdę idą za światem, za przyjemnością, rezygnuując z życia Prawdą. Odchodząc od jasnych i prostych nauk. Bardzo jednoznacznych. Więcej nie będę pisać, bo jestem pewna, że doskonale to rozumiesz.
Natomiast nasza własna rzeczywistość zależy tylko od nas samych. Nie musi być okropna.

3. "Cenę poniosłem ogromną" kontra "nie przyszedłem się tu użalać nad sobą".
Prawdą jest, że cenę poniosłeś ogromną. Grzech sprowadza cierpienie. To jest naprawdę jak matematyka. Ale już tu jest pierwszy fałsz - bo piszesz w czasie przeszłym. Przyjrzyj się - nadal płacisz tą cenę. Z każdego postu twojego przebija wewnętrzne cierpienie, kompeltna niespoójność wewnętrzna, rozdarcie między żoną i kobietę z którą obecnie pozostajesz w relacji i wobec której nie jesteś szczery. No i się użalasz. Nie jest to złe - dobrze jest się wyżalić. Ja też od tego zaczęłam. Podzieliłam się swoim żalem. Dostałam współczucie, bardzo mi potrzebne, ale też mądrą krytykę i mądre rady jak z tego wybrnąć w czym byłam. I w warstwie duchowej i tej życiowej. Warto :)

4. "Modlitw było wiele" kontra "nie żałuję"
Modlitw był ogrom, jestem pod wrażeniem. Jeśli nie żałujemy modlitw pozostajemy w modlitwie.
Żałujemy, gdy sądzimy, że nie jesteśmy wysłuchani. Sądzimy że nie jesteśmy słuchani, gdy mamy swój pomysł, co my od Boga chcemy, a pomijamy podstawowy warunek dobrej modlitwy. Zawierzenie. Przeczytaj sobie spokojnie tekst modlitwy "Ojcze nasz". Ona jest cała o zwierzeniu. Wszystkiego, włącznie z chlebem codziennym.

5. "Mi tego nie potrzeba" kontra "moja żona tego potrzebuje".
Na wczesnych etapach kryzysu (które mogą trwać nawet latami i poza które trudno wyjść) większość z nas tak myśli. Ze mną jest dobrze, to mój mąż/żona musi się zmienić. Zmienić możemy tylko siebie i aż siebie.
I to w dodatku wcale nie jest zmiana. Ja miałam ogromny opór przed zmianą, mam w sobie lęk, przed takim dotykaniem mnie, wymianą czegoś we mnie. I rozumiem, że wielu ludzi także czuje opór i lęk. jezus nie mówi zmieniajcie się, ale nawracajcie. Cały ten proces jest tak naprawdę nie zmianą siebie, ale powrotem do siebie i powrotem do naturalnego procesu jakim jest wzrost i rozwój. To nawrócenie - czyli powrót. Po drodze pewne rzeczy trzeba uzdrowić, ale uzdrowienie też nie jest zmianą - także jest przywróceniem tego co było.
Czy żona musi się zmienić? Nie musi. To jej droga, jej decyzje. Wystarczą twoje "zmiany" - żebyś ty zaczął czuć się w końcu dobrze. Jest szansa na to, że te zmiany w tobie, twoje nawrócenie wpłyną na żonę - gdy zobaczy, że jesteś szczęsliwy, że coś w tej drodze jest. To ludzi przyciąga. Mój mąż się jeszcze nie nawrócił - ale są osoby z mojego otoczenia, które się nawróciły. Cieszę się, bo to bliskie mi osoby, na których mi zależy :)

6. Straciłem czas.
To prawda. Próbując wpajac nauki żonie, uświadamiając ją - straciłeś mnóstwo czasu. Wezwanie nie brzmi nawracajcie żony/mężów/ bliskich. Nawracajcie się. To zaimek zwrotny.
No i skoro się nie nawróciłeś - to jesteś w takim punkcie w jakim jesteś. Z kowalską, myśląc o żonie, z wyrzutami sumienia, udając, że jest dobrze, choć nie jest, rozbity i niepocieszony. Jak to ładnie ujęła Nirwanna to jest "mechanika duchowości".

A teraz cię pocieszę. To bardzo dobra wiadomośc :) Jak już jesteśmy u swojego kresu, w rozpaczy, nawet w depresji, widząc, że to co sami próbujemy, nasze pomysły, nasze próby osiągnięcia szcześcia zawodzą, że dalej jesteśmy rozbici i wewnętrznie jest nam bardzo żle, że ciepimy i że rzeczywistość jest okropna - gdy nie mamy już sił - jesteśmy blisko punktu w którym stajemy się gotowi do szczerego zawierzenia, takiego z serca. Gdy naprawdę jesteśmy gotowi zakrzyknąć w duszy albo i w głos: Boże pomóż, zdaję się na ciebie, ja nie mam już sił, poddaję się. I wtedy - gdy się dla Boga otwieramy, On przychodzi.

Jak już pisałam - gdy wiesz, że nie jesteś w stanie Łaski, gdy jesteś obciążony wyrzutami sumienia, gdy nie czujesz się gotowy do przystąpienia do sakramentu pojednania - może być ci trudno się otworzyć, uwierzyć, że możesz zostać przyjęty. Wtedy warto poszukać pośrednika, aby był z tobą w modlitwie, aby się za Tobą wstawiał, aby zjednał ci te łaski, których potrzebujesz do pojednania. święci są gotowi nieść taką pomoc. Ilość świadectw łask jakie spływają za ich pośrednictwem jest niesamowita. Nadal polecam Świętego Antoniego - i ciebie jemu poleciłam. Jedna nowenna więcej po tylu modlitwach nie zaszkodzi :) A może pomoże.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Caliope pisze: 11 gru 2020, 12:15 Tak czytam twoje wpisy i tak sobie myślę, czemu Ty najlepiej wiesz, że żona Ciebie nie chce. A może chce, ale ona pierwsza nie przyjdzie i tego nie powie, bo ma za dużo ran. Zdradziła, bo Ty zdradzileś, tak żeby też zabolało, a co będzie sobie żałować. Czy ona ci mówi, że nie chce, że Ciebie nienawidzi? jeśli tak, dalej są emocje, chyba że tobie się wydaje jak jest, bo nie masz z nią kontaktu i nie pytałeś jej o zdanie, tylko zdecydowałeś za nią co ma czuć. Najgorsza jest obojętność, kiedy mija się z małżonkiem w przedpokoju z oczami gdzieś w dal, jemu jest obojętne czy ty żyjesz, obojętne gdzie chodzisz, czy jesteś chory, czy czegoś potrzebujesz. Nie ma bliskości, współżycia, nie można przy kimś takim poczuć się dobrze.
Mam wrażenie, że nie czytasz nich wpisów. Pisałem wielokrotnie, że wiem czego chce żona, że wielokrotnie mi to komunikowala. Mówisz, że ją najlepiej wiem czego ona chce ją.usprawidliwiasz bo ona pierwsza nie przyjdzie i nie powie. Zrozum, że ona odeszła mimo, że ją chciałem i pierwszy wyciągnąłem rękę nie raz i ostatnio zrobiłem to kilka dni temu ale żona znowu, znalazła sobie drugie dno w mojej próbie nawiązania kontaktu. Powiedziałem sobie koniec, bo jak długo mam dawać się tak traktować? Sami powiedzieliscie, że dając się źle traktować nie kocham siebie i nie jestem w stanie kochać żony.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Ruta, widocznie jestem słaby. Jestem truchłem i plyne z prądem. Tylko dlaczego mam sobie zamykać furtkę do życia jak inni tym, że żona odeszła?

Napisałaś, że w nowych relacjach coś się zyskuje ale się cierpi tylko się do tego nie przyznaje. Nie przyznają się ludzie słabi i dumni. Ja się przyznałam, z Kowalska jestem szczery. Wie o wszystkim, o mojej wierzę, wyrzutach sumienia i przywiązaniu do żony. Wielu ludziom udało się osiągnąć szczęście mimo, że spotkała ich podobna do mojej sytuacja.

żona nie wróci, mówiła mi to, po to złożyła pozew, po to mnie obwinia, po to się mną nie interesuje, po to widzi we mnie wroga, po to te wszystkie nieprzyjemności z jej strony, po to kolejne sprawy w sądzie, po to niezgoda na mediacjach, po to brak zgody na terapię wspólną i na jedna próbę wspólnego życia. Zrobiłem wszystko co mogłem. Serio!
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Załamana »

Napisałeś że z kowalska jesteś szczery mogę wiedzieć co ona na to? Jestem ciekawa jak osoba która wchodzi w czyjeś życie czuje się po usłyszenia czegoś takiego? Dziwne są te osoby 3 i wcale nie mam tu tylko na mysli twojej. Najlepierw przyczyniaja się do zniszczenia czegoś nawet w kryzysie pięknego a potem same sie kurczowo trzymają zeby ich to nie dotknęło
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Ruta »

karas pisze: 11 gru 2020, 16:16 Ruta, widocznie jestem słaby. Jestem truchłem i plyne z prądem. Tylko dlaczego mam sobie zamykać furtkę do życia jak inni tym, że żona odeszła?
Świetne pytanie. Warto je sobie zadawać. No i masz już kapitalny temat przewodni do Nowenny do Antoniego. Na pewno cie naprowadzi na jakąś odpowiedź, która jest odpowiedzią dla ciebie. To bardzo troskliwy i bardzo mądry Święty. Bardzo skuteczny w udzielaniu odpowiedzi, już za życia zresztą taki był.

Bo widzisz, ja myślę, że każdy ma swoją własną odpowiedź. Ale zanim znajdziesz odpowiedź, trzeba zadać pytanie.
Jesteś w połowie drogi, skoro masz już pytanie :)

Moja osobista odpowiedź na to pytanie - które jak zapewne każdy, czyja wiara się chwieje w obliczu trudności - sobie zadawałam, prowadziła mnie przez różne ścieżki. A gdy już jakoś się w tych wszystkich cząstkowych odpowiedziach umocniłam, ugruntowałam i zaczęłam być w zgodzie ze sobą (zajęło mi to wiele miesięcy błądzenia wokół tego pytania) otworzyłam Pismo, by się upewnić, by wzmocnić się Słowem. Choć nie mam w zwyczaju w ten sposób posługiwać się Słowem, staram się czytać i słuchać i reagować na to co mnie porusza. Takie przypadkowe otwierania raczej mi nigdy nie pomagały - a otworzone w taki sposób Słowo nie bardzo miało związek z tym czego szukałam. Może są ludzie u których to działa, u mnie nie. Ja jestem metodyczna i logiczna. Słowo po słowie, litera po literze. Kocham porządek czytań liturgicznych, porządek Słowa i taką jego harmonię i wewnętrzną spójność i logikę.

No ale jednak postanowiłam ten jeden raz tak zrobić, otworzyć Pismo w poszukiwaniu odpowiedzi. Odpowiedź brzmiała:

"Kto danego słowa dotrzyma, choćby ze swoją stratą, ten się nie zachwieje."

To z Psalmu. Dla wielu osób te słowa nie znaczą nic i nie poruszą ich. Ja gdybym siedziała, to bym wstała, a jakbym stała, to bym się przewróciła. Na szczęsśie bezpiecznie leżałam na plecach i całkiem na płasko :) Dla mnie to konkretne Słowo jest odpowiedzią na moje największe lęki. Cały Psalm w kontekście tego konkretnego zdania także okazał się balsamem, olejkiem i samą słodyczą.

Więc ja zamykam sobie wszystkie pojawiające się furtki do "życia jak inni", po tym, gdy mój mąż ode mnie odszedł, po to, by się nie zachwiać. Dla mnie to indywidualny, osobisty i intymny powód. To sedno mojej relcji z Bogiem na dziś. Już sam ten powód by wystarczył, by dostać siłę na płynięcie pod prąd, by czuć się żywą. Sa też inne powody, wspólne dla większości zapewne - większości tych innych, co nie żyją jak inni, i których (i powodów i innych od innych :) ) wcale nie jest tak mało: miłość do męża, związanie przysięgą, wiara, chęć życia w zgodzie z tym, czego nauczył nas Jezus, w zgodzie ze Słowem, chęć szanowania sakramentu i nadzieja na naprawę relacji z moim męzem i powrót do wspólnego zycia w małżeństwie - na przekór temu co się dzieje obecnie (my raczej z tych przypadków po ludzku niemożliwych, trzy lata osobno, mąż w nowej relacji, a i rozwód w toku, choć odroczony cudem i to dosłownie cudem, a na pewno bez żadnego racjonalnego i prawnego powodu).
Warto pamiętać, że takim innym co płynie pod prąd też można zostać - i nie trzeba nim zostawać w ciemno. Można najpierw spokojnie porównac co mają ci inni płynący z prądem, a co mają ci inni z mniejszości :)
LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: LvnWthHpe20 »

Karas,

A dlaczego Ewa zjadła jabłko w ogrodzie i dlaczego Adam się krył przed Bogiem? Bo Ewę waż skusił. Adamowi było wstyd ze był nagi. Widzisz waż to zły, kusi nas, nieustannie, abyśmy grzeszyli.

Przykazanie nie cudzołóż, nam nie pozwala ułożyć sobie życia z kimś innym. Bo Chrystus nam powiedział, przebaczaj 77 razy. I bądź razem z nią w sakramencie małżeńskim. Żona odpowiada za swoje grzechy, ty za swoje. Ty tutaj jesteś, i tylko ty możesz przepracować to co ci podpowiadamy. Wdrożyć w swoje życie i pokornie czekać na powrót żony. Modlić się o cuda, jak Bóg będzie chciał to ci ja przywróci, cudem.

Czekając możesz wywrócić swoje życie do góry nogami na lepsze, albo jak Pavel pisze możesz, brnąc w bagno głębiej. Aż braknie ci sił i będziesz czuł ze dalej jesteś niezadowolony. Twoj wybór, posłuchaj tej piosenki modlitewnej. Oddaj się Bogu. Tak szczerze i otwarcie. Naturalnie będziesz się sprzeciwiał oddaj nogami i rękoma zapierał, ale oddaj to Karas. Zobaczysz Bóg czyni cuda.

https://youtube.com/playlist?list=RDW3-W6kb3N1I

P.S.
Pisze to po zmowieniu różańca. Taka sile ma duch święty by prostować nasze ścieżki i podpowiadać jak mu tylko pozwolimy. Siła
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: Pavel »

Karas,
Kogo ty starasz sie przekonać?
Nas? Nie wyjdzie.
Siebie? Nieźle ci idzie, ale jeszcze sporo ci zostało.

Nie muszę znać dokładnie twojej historii, to co piszesz jasno mówi, że zrobiłeś Jak na razie niewiele. Bo to, że popełniłeś wszystkie możliwe błędy które popełniają osoby opuszczane, to nie jest zrobienie czegoś. To pogorszenie sytuacji. Wiem, bo sam to kiedyś zrobiłem.
Ewentualnie, zrobiłeś wszystko co mogłeś/umiałeś zrobić „po swojemu”. A są inne, lepsze metody.
Do tej pory nie zrobiłeś elementarnego porządku z samym sobą, a piszesz tak jakbyś wyczerpał wszelkie możliwe opcje. A zrobienie tego porządku to dopiero punkt wyjścia.

Napisałeś do Ruty (świetny post Ruto, tak przy okazji), że jesteś słaby, płyniesz z prądem.
Ok, skoro ci tak dobrze.
Jeśli zaś nie jest ci tak dobrze, masz możliwość to zmienić.
Chyba, że czekasz aż ktoś za ciebie zrobi twoją robotę, ale to nie nastąpi.
Twoje pisanie przypomina mi historię przeczytaną na forum o psie, który leżał na gwoździu.
Niby boli, niby rani, ale zmienić legowiska się mu nie chce.
Widać - za mało boli.
Co kto lubi.

P.s. W podobnej do twojej sytuacji była/jest większość z nas. Wiemy jak to jest, znamy bliźniacze sytuacje z autopsji.
Dodać do tego warto, że jednak to ty uruchomiłeś walec zdrad, „kochając żonę bezgranicznie” w dodatku.
Można się babrać w bólu, użalaniu się nad sobą, można ruszyć do przodu.
Daj znać, gdy będziesz chciał wystartować z tym ostatnim.
Wtedy będę do dyspozycji.
Powodzenia!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ