Czy da się uratować to małżeństwo?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Witam.

Tyle wszystkiego nazbierało się w mojej głowie, że nie wiem od czego zacząć.
W skrócie jestem w związku małżęnskim od ponad 12 lat, mamy 3 dzieci (8,10 i 12 lat). Obecnie nasze małżeństwo się sypie. wszystko idzie w kierunku rozwodu i oddzielnego zamieszkania. Nie widzę nadziei na uratowanie naszej rodziny i małżeństwa.
Od jakiegoś czasu staję się świadomy jak bardzo doprowadziłem do tego wszystkiego, jednak wiele złego robiłem nie będąc tego świadom do końca.
Moje złe nawyki i uzależnienia oraz brak wiedzy na pewne sprawy związane z moją osobowością doprowadziły do kryzysu.
Wielokrotnie zawiodłem żonę, wielokrotnie nie potrafiłem okazać jej swojej miłości do Niej, nie okazywałem Jej wsparcia, zrozumienia, uczuć. Z powodu głupoty narobiłem długów.
Te i wiele innych rzeczy doprowadziły , że jej miłość i zaufanie do mnie wygasły.
Od ponad roku starałem się zmienić. Zmieniłem podejście do Niej i do dzieci. Zacząłem poświęcać więcej czasu Jej, rodzinie. Okazywać uczucia. Teraz wiem , że coś blokowało mnie przed tym. Niestety powinienem więcej zrobić przez ten czas. Mieszkamy za granicą od 5 lat i do tej pory nie nauczyłem się języka. Mogłem przez ten rok poświęcić sporo czasu na naukę języka, ale z głupoty nie zrobiłem tego.Jestem palaczem i mogłem pozbyć się tego nałogu niestety nie pozbyłem. Dopiero teraz od 4 tygodni nie palę jak się wszystko rozwaliło.
Niestety jest za późno. Żona mnie nie kocha i nie chce już być ze mną.
Nie potrafię sobie z tym poradzić. Kocham Ją bardzo, życie bym oddał za nią. Jedak wiem ,że tak bardzo zawiniłem ze swojej strony, powinienem się z tym pogodzić i pozwolić jej odejść.
Jednak w głębi duszy ciągle mam nadzieję , że zmienia zdanie i dostane ostatnią szansę od niej.
Czy to ma sens żyć nadzieją? Czy lepiej się poddać i pozwolić jej odejść jak najszybciej, żeby uniknąć pogarszania się relacji między nami?
Od 4 tyg. korzystam z pomocy psychologa, która stwierdziła że występuje u mnie syndrom DDA. To mi wyjaśnia moje postępowanie przez wszystkie lata małżeństwa. Jednak nie usprawiedliwia mnie.
Co robić? Poddać się?
jacek-sychar

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Pawle na naszym forum.

Syndrom DDA jest ciężkim problemem, który często nie pozwala normalnie funkcjonować ludziom w swoich rodzinach. Dorosłe Dzieci nie nauczyły się w swoich rodzinach pierwotnych właściwego, odpowiedzialnego życia. A właśnie odpowiedzialność jest cechą charakteryzującą dorosłość. Lada dzień na naszym forum pojawi się lista lektur. Będzie tam również dział dotyczący Dorosłych Dzieci. Na początek polecę Ci książkę dostępną w internecie: "Rozwinąć skrzydła"
http://rozwinacskrzydla.pl/
Jeżeli jej nie znacz, to gorąco polecam.
Co masz teraz robić? Dalej pracuj nad sobą. Nie zagwarantuje to, że żona do Ciebie natychmiast wróci, ale na pewno będzie to opłacalne w dłuższej perspektywie. Masz dzieci. Masz być dla nich wzorem ojca. Nawet na odległość możesz nim zostać.

Pisząc na naszym forum pamiętaj, że internet nie jest anonimowy. Dlatego nie podawaj szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Teraz wiem co zbaczy DDA. Najgorsze, że straciłem nadzieję na uratowanie małżeństwa
Jonasz

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Jonasz »

Witaj PawełZałamany.
PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 6:20 Od 4 tyg. korzystam z pomocy psychologa, która stwierdziła że występuje u mnie syndrom DDA. To mi wyjaśnia moje postępowanie przez wszystkie lata małżeństwa. Jednak nie usprawiedliwia mnie.
Pomyśl o tym inaczej.
Postępowanie można zmienić, dlatego warto z pomocą psychologa to naprawić.
Tak patrząc z boku nie Twoja wina, że takie dzieciństwo miałeś i tak zostałeś ukształtowany.
Ale teraz, mając tę świadomość coś trzeba z tym zrobić.
Ks. Dziewiecki mówi, że najlepszą formą budowania szczęśliwej przyszłości jest dbanie o szczęśliwa teraźniejszość czy jakoś tak. ;)
Zgadzam się z Nim.
PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 6:20 Moje złe nawyki i uzależnienia oraz brak wiedzy na pewne sprawy związane z moją osobowością doprowadziły do kryzysu.
To tak jak u mnie :D
Wiedzę można uzupełnić, złe nawyki i uzależnienia zmienić i zwalczyć.
Długi spłacić, języka się nauczyć. itd. itp. Trzeba będzie tylko czasu, mądrej pomocy mądrych ludzi.
Dodałbym od siebie że Najmądrzejszym i Najlepszym Przewodnikiem w takich sprawach jest Bóg. Sam się o tym przekonałem.
PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 6:20 Co robić? Poddać się?
To jest jedna opcja.
Druga opcja to zawalczyć : najpierw o siebie samego.
Najlepiej spróbuj sam rozważyć dokładnie obie opcje, oceń w perspektywie czasu możliwe owoce każdej z nich i podejmij decyzję, w którą stronę idziesz.
Wydaje mi się jednak, że decydując się na psychologa, myśląc o swoim życiu itp. już niejako podjąłeś decyzję, obrałeś kierunek.
Moim zdaniem słuszny.
jacek-sychar pisze: 25 wrz 2017, 8:08 Co masz teraz robić? Dalej pracuj nad sobą. Nie zagwarantuje to, że żona do Ciebie natychmiast wróci, ale na pewno będzie to opłacalne w dłuższej perspektywie. Masz dzieci. Masz być dla nich wzorem ojca. Nawet na odległość możesz nim zostać.
Zgadzam się z Jackiem.
Gwarancji brak, ale zmiana siebie samego może być początkiem naprawy kryzysu Twojego małżeństwa z Twojej strony.
Z jakim skutkiem? -nie wiem. To będzie decyzja Twojej żony.
Najważniejsze wydaje mi się, żeby przyjąć że zmieniam się dla siebie samego. Bo warto. Bez oglądania się na żonę.
Wiem po sobie, że podjęcie zmian w swoim życiu, w sobie w obawie przed odrzuceniem nie przynosi owoców.
jacek-sychar

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 8:40 Teraz wiem co zbaczy DDA.
Jeżeli już wiesz, to znaczy, że możesz z tym zacząć walczyć. Walka w tym przypadku to walka ze sobą. Ze swoimi nawykami, ze swoją słabością.
PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 8:40 Najgorsze, że straciłem nadzieję na uratowanie małżeństwa
Prawdziwy facet walczy. Nawet wtedy, gdy nie widzi szans na swoją walkę. Męska duma nie powinna pozwolić Ci na rezygnację z siebie. Ze swoich dzieci.
Sądząc z opisu masz trochę ponad 30 lat. Małe dzieci. I Ty chcesz rezygnować? Chcesz pokazać swoim dzieciom taki sam obraz ojca, jaki Ty miałeś?
Bierz się do roboty! Nad sobą, nad swoim lenistwem. Efekty przyjdą same.
Jak żona odeszła ode mnie, zostałem z najmłodszym synem. Starsze wolały zostać z matką, bo ta ciągle gdzieś tam latała, a one miały wolność. Ale ta wolność szybko im się przejadła, gdy pojawiły się problemy w szkole. Szybko zameldowały się u mnie, bo wiedziały, że na ojca można zawsze liczyć, że ma czas dla nich, że one są dla nich jednakowo ważne.
Był taki moment, że środkowy syn odsunął się, przez ponad rok nie chciał ze mną utrzymywać kontaktów. Ale gdy zobaczył, że może na mnie liczyć, to kontakt wróciły. I to wróciły o dużo lepsze, niż były wcześniej.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Mam 40 lat. Mój kontakt z dziećmi od początku byl kiepski. Uciekłem w pracę, bo miałem taki obraz rodziny. Mąż pracuje, żona wychowuje dzieci i zajmuje się domem. Moja praca przyniosła odwrotny skutek, DŁUGI. Od ponad roku zmienił się mój stosunek do pracy i rodziny. Zacząłem poświęcać wiecej czasu rodzinie. Okazywać miłość. Zbliżyć się do żony, okazać jej swoje uczucia. Niestety, ale ona już tego nie chciała. Zrobiła się obojetna na to. Tłumaczyła że przez tyle lat nie myślałem o nich,o niej i już tego nie potrzebuje. Rozumie ją.
Trudno mi teraz pisać o tym. Wiele lat temu moja wiara w Boga wygasła, odwróciłem się od Niego. Teraz wiem , że to był błąd. Oskarżałem Go o wiele zła jakie dzieją się na świecie. Dopiero do mnie dotarło , że to nie jest Jego wina, że to my sami do tego wszystkiego doprowadzamy.
Miałem wielki dylemat czy powinienem napisać na tym forum. Tutaj piszą ludzie wierzący, a moja wiara jest w ruinie. Teraz rozumie, że moja obecna sytuacja, moje lata nieudanego małżeństwa i stan mojego umysłu jest w dużej mierze spowodowana odwroceniem się od Boga. W głębi duszy wierzyłem w istnienie jakiejś OSOBOWOŚCI we wszechświecie, ale nie potrafiłem Jej nazwać. Jestem pogubiony we wszystkim.
Jonasz

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Jonasz »

PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 10:54 Miałem wielki dylemat czy powinienem napisać na tym forum. Tutaj piszą ludzie wierzący, a moja wiara jest w ruinie.
Nie wiem jak inni ale ja tu przyszedłem też z wiarą w ruinie - moja była dziecinna, zniekształcona jednym słowem niedojrzała. Źle ukształtowana, nierozwinięta. To inni tutaj pokazali mi, że można i trzeba inaczej.
PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 10:54 Zbliżyć się do żony, okazać jej swoje uczucia. Niestety, ale ona już tego nie chciała. Zrobiła się obojętna na to. Tłumaczyła że przez tyle lat nie myślałem o nich,o niej i już tego nie potrzebuje. Rozumiem ją.
Pawle zacznij raz od siebie, dwa od odbudowania/zmiany relacji z dziećmi . A żona - no cóż. Daj jej czas. Słowa być może nic nie dadzą, niech zauważy. To jak się zmieniasz na plus, uczysz się odpowiedzialności. Przebywasz z dziećmi itp. itd., słowem - zmieniasz siebie.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Ciężko jest zacząć zmieny ze świadomością, że cały świat się zawalił. Sytuację pogarsza chyba fakt, że żona też korzysta z pomocy psychologa który też stwierdził u nie syndrom DDA. To od jej rozmowy z psychologiem wszystko runeło. Przez ostatni rok wydawało mi się, że udaje się powoli naprawić nasze relacje. Nawet jej rodzina tak myślała. Cała sytuacja nie pozwala mi się skupić na innych rzeczach. Postanowiłem wczesniej wziąść się bardziej do zmian. Zacząć tą naukę języka, niestety informacja o rozstaniu pokrzyżowała to. W głowie mam tylko rozpad małżeństwa. Na niczym innym nie potrafię się skupić. Czasami zastanawiam się czy jej wyprowadzka nie jest lepszym rozwiazaniem. Szuka mieszkania jednak ja namawiam ją żeby poczekała z tą decyzją. Wiem, że wnerwia ją moje towarzystwo i moja osoba. To poniekąd moja wina, bo cały czas męczę ją rozmowami. Ciężko mi jest nie odezwać się o tym co się dzieje między nami.
jacek-sychar

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

Pawle
Polecam Ci Listę Zerty:
viewtopic.php?f=10&t=282
Może wydawać się nielogiczna, ale poprawia stosunki między małżonkami w takiej sytuacji, jak Twoja.
Spróbuj. Może u Ciebie zadziała.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Czytałem wcześniej. Ciężkie do zrealizowania.
Magnolia

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Magnolia »

PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 10:54
Miałem wielki dylemat czy powinienem napisać na tym forum. Tutaj piszą ludzie wierzący, a moja wiara jest w ruinie. Teraz rozumie, że moja obecna sytuacja, moje lata nieudanego małżeństwa i stan mojego umysłu jest w dużej mierze spowodowana odwroceniem się od Boga. W głębi duszy wierzyłem w istnienie jakiejś OSOBOWOŚCI we wszechświecie, ale nie potrafiłem Jej nazwać. Jestem pogubiony we wszystkim.
Pawle, w tej wypowiedzi dostrzegam konkretną refleksję, mam na myśli "obecna sytuacja jest w dużej mierze spowodowana odwróceniem od Boga". Dostrzegłeś coś bardzo ważnego, widzisz źródło problemu i tym się zajmij. Czyli nawróceniem.
Wiele razy i wiele osób to potwierdza, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to reszta się układa w odpowiednim porządku.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: s zona »

PawełZałamany pisze: 25 wrz 2017, 12:56 Czytałem wcześniej. Ciężkie do zrealizowania.
..."17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego..."

Witaj Pawle ,
latwa nie jest, ale ma sens i przynosi efekty ..
Nie zawsze takie jakich oczekujemy ..
ale jednak ...

Pawle ,nie rozumiem tylko ,jak mozna Zyc na emigracji - i to 5 lat -nie znajac jezyka ..
To jakies mistrzostwo swiata ,ciagasz tlumaczy za soba ?

Kobiety nie lubia" rozmemlanych facetow" - poza okresowymi pocieszycielkami -
wiec moze warto sie ogarnac ?

Przykro mi ,ze tak to wybrzmialo ,
ale ostra krytyka nieraz pomaga ..
mnie kiedys pomogla :)

Odwagi :D
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Co do listy Zerty i 18 punktu. Moja żona wie że nic nie traci. Ona wie, że się uwalnia od dorosłego, nieodpowiedzalnego dziecka, od osoby której nigdy nie zaufa, która jej nie wspierała w ciężkich chwilach, która nie pomagała jej w wychowywaniu naszych dzieci, która nie potrafiła zapewnić bezpieczeństwa i przyszłości Jej i dzieciom. Od osoby ktorej nie KOCHA!!! i być może nigdy nie kochała.
Wiedźmin

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Wiedźmin »

Pawle Załamany.

Powiem tak - skoro po pierwszym dziecku, Twoja żona zdecydowała sie mieć z Tobą kolejne ... to znaczy, że jednak widziała cos w Tobie - tak? To znaczy, że jakieś wartości i pewnie jakaś tam odpowiedzialność jednak w Tobie była...

Podpowiem też jak pozostali. Nie jęcz.
Twojej żonie najmniej potrzeba teraz jęczącego męża skamlającego o uczucie.

Tak - wiem, że lista Zerty nie jest łatwa jak jest się w głębokim dołku... ale naprawdę pomaga.

Więc nie męcz żony rozmowami, bo jej sie te rozmowy pewnie już uszami wylewają.
Za to ten czas "domowy", przeznacz na relację z dzieciakami - nie wiem - odrób z nimi lekcje, poczytaj im książkę, wyjdź z nimi na rower - zrób dzieciakom dobry obiad czy kolacje (jak się żona załapie, to ok, ale żeby to nie było specjalnie dla niej).

Odstawiłeś fajki? Super - jak widzisz, kryzys przynosi też korzyści - zostanie Ci więcej zdrowia i więcej w kieszeni.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Sam jestem mocno zły na siebie za ten język. Żona się nauczyła. To pewnie spowodowało, że ja do tego tak źle podszedłem. To jest też jeden z powodów kryzusu. Wszystko tutaj jest praktycznie na głowie żony, szkoła, lekarze sprawy urzędowe itp., itd. Była ze wszystkim sama w obcym kraju. Wiedziałem o tym , ale nie potrafiłem jej tego okazać. Nie okazałem jej wdzięczności za poświęcenie, nie mówiłem jak silną jest kobietą. Jak bardzo Ją doceniam. Ja to wiedziałem, ale Ona nie. Tłumaczę sobie teraz to DDA, gdzie okazywanie moich uczuć zostało zablokowane w dzieciństwie i młodości. Właściwie to chyba nawet nie miałem tego nauczonego przez moich rodziców. Osobiście uważam, że jestem bardzo wrażliwą osobą. Tylko ta cała wrażliwość jest zablokowana we mnie. Co z tego , że w ciągu 4 tygodni bardzo wiele do mnie dotarło, o mnie o moim małżeństwie i rodzinie jak jest wszystko stracone. Moja żona i dzieci są i były dla mnie najważniejsze niestety nie potrafiłem tego okazać, nie umiałem, wstydziłem się. Wstydzilem się przytulić żonę w towarzystwie bo tak nie wypadało. Zaraz słowa znajomych ' że co ty się tak czulisz ze swoja babą',. Taki panował model zwiazku w moich rejonach.' Baby będziesz się sluchał' , trzeba było się słuchać i doceniać.
Na słowa krytyki się nie obrażę nawet od innych, bo sam się bardzo krytykuję za to że doprowadziłem do rozpadu małżeństwa.
ODPOWIEDZ