Czy da się uratować to małżeństwo?
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Tak. Poproszę o modlitwę, bo mamy trudności małżeńskie. Bez szczegółów.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Dodam, że są osoby w rodzinie, które bym poprosiła o modlitwę (bo rzeczywiście ją ofiarują bez robienia sensacji) i takie, którym bym nic nie mówiła, bo na 99% skupiłyby się na domysłach.
Nie neguję listy Zerty. Pytam tylko o zasadność.
Nie neguję listy Zerty. Pytam tylko o zasadność.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Lustro,
Błagam , pisz o sobie. Czy ty i twoje myślenie wtedy, odczucia... = wszyscy ludzie zdradzający?
A tak na marginesie, mój mąż miał wyrzuty sumienia.
I jeszcze jedno. Uwazasz, ze twoja mama i teściowa do śmierci by sie nie dowiedziały, ze odeszłaś od męża? Bądź np. o rozwodzie?
-
- Posty: 152
- Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
- Jestem: w trakcie rozwodu
- Płeć: Mężczyzna
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Niestetu. Ja powiedziałem o kryzysie tesciowej i szwagierce zanim trafilem na to forum i liste zerty. Teraz wiem że to był błąd. Dzisiaj pisałem do szwagierki na temat kowalskiego. Musialem jej wytłumaczyć co sie dzieje i kim jest kowalski. Postanowiłem chronić dzieci przed nim . Nie mogę zaakceptować kotaktu dzieci z osoba którą zażywała narkotyki, niby przestała ale pewności nie ma, a jeżeli tak to nie wiadomo czy za jakiś czas nie zacznie znów. Nie wiem w jaki sposób będę walczył. Chce ochronić dzieci i żonę przed złem. Na żonę nie mam wpływu. Nie docierają do niej żadne argumenty. Mam zamiar jeszcze porozmawiać z teściową na ten temat. Ok, rozumie wasze zdanie na temat wprowadzania innych w nasze sprawy. Serce i rozum podpowiada mi że to jest jedyne rozwiązanie w tej sytuacji. W tej sytuacji nie chodzi tylko o nas (żona, dzieci i ja). Tutaj chochodzi o o bezpieczeństwo córki, wnuków, siostry i siostrzenców. To nie jest związane z ratowaniem małżeństwa, tylko z ratowaniem rodziny przed złem.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Paweł, wierzysz na prawdę w to co piszesz?PawełZałamany pisze: ↑14 lis 2017, 10:51 To nie jest związane z ratowaniem małżeństwa, tylko z ratowaniem rodziny przed złem.
Odpowiedz tak szczerze, niekoniecznie tu na forum, ale sam sobie.
-
- Posty: 152
- Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
- Jestem: w trakcie rozwodu
- Płeć: Mężczyzna
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Pewności nie mam. Ale wydaję mi się że wierzę w to co napisałem. Wiem, że tego małżeństwa już nie ma. Sprawa rozwodu nie jest związana z kowalskim. To jest cały okres który przyczynił się do jej decyzji. Kowalski prawdopodobnie ją pchał do niego. Zmanipulował ją. Chcę ratować, ale to nie jest ten sposób. Bez względu na rozstanie żona jest i będzie osobą w moim życiu o która będę się martwił. Jest mamą naszych dzieci i dlatego jej nieszczęścia będą moimi nieszczęściami
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Tak od końcaFaustyna pisze: ↑14 lis 2017, 10:46Lustro,
Błagam , pisz o sobie. Czy ty i twoje myślenie wtedy, odczucia... = wszyscy ludzie zdradzający?
A tak na marginesie, mój mąż miał wyrzuty sumienia.
I jeszcze jedno. Uwazasz, ze twoja mama i teściowa do śmierci by sie nie dowiedziały, ze odeszłaś od męża? Bądź np. o rozwodzie?
Moja mama się dowiedziała szybko - pisałam.
Moja teściowa umarła rok temu I nie dowiedziała się - też pisałam.
Twój mąż miał wyrzuty sumienia...powiedział Ci (jak rozumiem) o tym - kiedy?
Wtedy kiedy miał wyrzuty sumienia czy później?
A co mi tam - właśnie że będę uogólniać.
Dlaczego?
Bo tu też bardzo chętnie się uogólnia.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
To skoro już "pozamiatałeś" wasze małżeństwo, to sprawy wyglądają inaczej.PawełZałamany pisze: ↑14 lis 2017, 11:38 Pewności nie mam. Ale wydaję mi się że wierzę w to co napisałem. Wiem, że tego małżeństwa już nie ma. Sprawa rozwodu nie jest związana z kowalskim. To jest cały okres który przyczynił się do jej decyzji.
Bo o co tu się starać?
Przecież nie o małżeństwo.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Lustro,
Powiedział oczywiście pózniej. Zachowanie jego w trakcie "romansu" pokazywało, że niekoniecznie było mu "lekko na duszy"...
To jeszcze jednego nie rozumiem. Jak można ukryć przez kilka lat romans przed rodzicami,teściami, wyprowadzkę...? Jak sprawilaś, by dzieci to ukrywały przed babciami?
Powiedział oczywiście pózniej. Zachowanie jego w trakcie "romansu" pokazywało, że niekoniecznie było mu "lekko na duszy"...
To jeszcze jednego nie rozumiem. Jak można ukryć przez kilka lat romans przed rodzicami,teściami, wyprowadzkę...? Jak sprawilaś, by dzieci to ukrywały przed babciami?
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
To jak odbieralas zachowanie swojego męża nie jest obiektywne - prawda?Faustyna pisze: ↑14 lis 2017, 12:40 Lustro,
Powiedział oczywiście pózniej. Zachowanie jego w trakcie "romansu" pokazywało, że niekoniecznie było mu "lekko na duszy"...
To jeszcze jednego nie rozumiem. Jak można ukryć przez kilka lat romans przed rodzicami,teściami, wyprowadzkę...? Jak sprawilaś, by dzieci to ukrywały przed babciami?
Ja? Dlaczego uwazasz, że akurat ja o to zadbalam? Mnie to na tamten czas już nie ruszało.
I Faustyna, ja Ciebie proszę - czytaj co piszę. Sprawa dotyczyła jednej mamy/teściowej/babci.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Lustro
Wybacz, ale nie wierzę, że matka Twojego męża przez 4 lata nie dowiedziała się, że nie jesteście razem. Nie wydaje mi się to prawdopodobne. U mnie sprawa stała się jawna błyskawicznie. Było to widać nawet po tym, jak ja wyglądałem. Jak człowiek schudnie w ciągu miesiąca o 20 kilo, wygląda jak galareta, to inni nie domyślą się, że coś jest nie tak?
Ja budowałem czasami otoczkę swojej choroby, ale ile można coś takiego ukrywać?
W dodatku w najbliższej rodzinie?
Ja wiem, co zaraz napiszesz. Oceniam po sobie i uogólniam.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Ja z doświadczenia wiem, że można ukrywać długo, bardzo długo. Nie cztery, a kilka razy więcej lat.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
-
- Posty: 152
- Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
- Jestem: w trakcie rozwodu
- Płeć: Mężczyzna
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Lustro.
Może źle się wysłowiłem. Tak na obecną chwilę tak to odbieram, ale nie napisałem że nie chcę ratować i że nie wierzę że da sie uratować. Nawet wczoraj z żona rozmawiałem i powiedziałem jej że mimo całej sytuacji wierzę że kiedyś los nas znowu połączy.
Może źle się wysłowiłem. Tak na obecną chwilę tak to odbieram, ale nie napisałem że nie chcę ratować i że nie wierzę że da sie uratować. Nawet wczoraj z żona rozmawiałem i powiedziałem jej że mimo całej sytuacji wierzę że kiedyś los nas znowu połączy.
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Pawle, wygląda na to, że wiary w sakrament i jedność małżeństwa nie masz. I jeszcze wierzysz, że "los" Was kiedyś połączy.PawełZałamany pisze: ↑14 lis 2017, 13:45 ale nie napisałem że nie chcę ratować i że nie wierzę że da sie uratować. Nawet wczoraj z żona rozmawiałem i powiedziałem jej że mimo całej sytuacji wierzę że kiedyś los nas znowu połączy.
No wybacz, ale w takie klimaty Pan Bóg nie wchodzi, nie pcha się tam, gdzie Go nie proszą.
Inaczej mówiąc - ratujesz wciąż "po ludzku", własnymi ułomnymi siłami.... oceń, na ile masz szansę. A nawet i te siły sobie minimalizujesz, zdejmujesz z siebie odpowiedzialność na rzecz "losu". Swoją postawą nie wpuszczasz do tego ratowania Boga.
Ocknij się.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Czy da się uratować to małżeństwo?
Nie gniewaj się Jacku, ale jakie to ma znaczenie, że nie wierzysz?jacek-sychar pisze: ↑14 lis 2017, 13:32Lustro
Wybacz, ale nie wierzę, że matka Twojego męża przez 4 lata nie dowiedziała się, że nie jesteście razem. Nie wydaje mi się to prawdopodobne. U mnie sprawa stała się jawna błyskawicznie. Było to widać nawet po tym, jak ja wyglądałem. Jak człowiek schudnie w ciągu miesiąca o 20 kilo, wygląda jak galareta, to inni nie domyślą się, że coś jest nie tak?
Ja budowałem czasami otoczkę swojej choroby, ale ile można coś takiego ukrywać?
W dodatku w najbliższej rodzinie?
Ja wiem, co zaraz napiszesz. Oceniam po sobie i uogólniam.
Przykro mi, nie przedstawię swojej teściowej na świadka, bo zmarła w październiku w ubiegłym roku. A wcześniej przez blisko 2 lata mieszkała z nami.
Nie tylko moja teściowa, ale nikt poza moja mamą nie wiedział, co się dzieje.
I oczywiście dziećmi.
Naprawdę nikt nie musi w to wierzyć.
Ja wiem jak było. Wiem jak jest. Żyje w tym i w związku z tym mam swoje zdanie, czy należy wszem i wobec ogłaszać światu takie sprawy.
A każdy może zrobić jak uważa.