Czy da się uratować to małżeństwo?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Najgorsze, że proszę żonę żebyśmy poszli chociaż wszyscy razem do kościoła a ona nie chce się zgodzić. Przez otaczający mnie świat odsunąłem sie od Boga. Przez co nie moje dzieci też. Teraz kiedy zrozumiałem swój błąd i chcę go naprawić, to ciężko będzie. Z pewnością łatwiej byłoby gdybyśmy oboje pokazali dzieciom Boga. Jeżeli będę sam chciał z nimi pójść, to będą tłumaczyć że jak mama nie idzie to oni też nie chcą. Nie wiem czy mi się uda skierować ich ku Bogu. Pomyślałem o czytaniu im biblii wieczorami, ale dla nich to nuda. Muszę stać się bardziej konsekwentny w swoich postanowieniach. Niestety ma siłę ich nie zmusze. Gdybyśmy oboje dali przykład dzieciom. Żony też do niczego nie zmusze
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Faustyna »

Pawle,
Temat i delikatny i trudny. Sama nieraz mam problem z trojką dzieci i ich pójściem do kościoła. Jednak chyba najważniejsza jest nasza postawa, to ze sami chodzimy, to co w nas widzą ... Moze z czasem to zaprocentuje...
Moze są u was jakies dodatkowe zajęcia dla dzieci przy kościołach, oazy ..., by je zachęcić?
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/ID ... otest.html
http://m.niedziela.pl/artykul/91275/nd/ ... ielubieniu
Mila
Posty: 8
Rejestracja: 04 paź 2017, 22:07
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Mila »

Moje dzieci (8 i 9lat) od zawsze kojarzyły tatę który zostaje w domu jak ja wychodzę do kościoła. Na przełomie 10 lat naszego małżeństwa zawsze sama chodziłam do kościoła a mąż już przed ślubem pokazał, że nie ma zamiaru tam chodzić ze mną ani wspólnie modlić się. Wielokrotnie łzy płynęły mi po policzkach jak stałam w kościele widząc obok rodziny. Dzieci moje zawsze wybierały pozostawanie z tatą w domu a nie "stanie" w kościele. Kilka razy na przełomie mojego małżeństwa miałam momenty załamania wiary i odejścia od kościoła pod wpływem postawy męża. Ja sama z domu rodzinnego pamiętam mamę wyciągającą mnie i braci na mszę podczas gdy tata zostawał w domu. To mama nauczyła nas modlitwy - ojciec dopiero po skończonych 50-tych urodzinach poszedł na mszę świętą.
To co mogę Tobie napisać na podstawie mojego doświadczenia - bądź konsekwentny, nic na siłę ale kropla drąży skałę: idź sam do kościoła jeśli dzieci nie chcą ale po powrocie pobłogosław im robiąc znak krzyża na głowie, jak żegnasz się z nimi przed wyjściem do pracy albo rozmawiasz przed snem - pobłogosław im. Ja w rozmowach z dziećmi często mówię, że jak mają problem niech w myślach powiedzą o tym Maryjce albo Jezuskowi. Ja pamiętam jak bardzo miałam dość ciągania mnie do kościoła jak byłam nastolatką ale teraz gdy sama mam rodzinę widzę że więcej dobrego dała mi postawa mojej mamy która konsekwentnie regularnie modliła się i uczęszczała na mszę niż postawa ojca który nie przywiązywał do tego wagi. Wiara to siła - pokaż dzieciom swoją postawą. Kropla drąży skałę. My tak po ludzku chcemy żeby coś zadziało się tu i teraz. A często czas jest potrzebny żeby serca pootwierały się.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Problem w tym że to ja byłem troche antykościelny. Żona parę razy proponowała wspólne pójście do kościoła. Sama jednak nie zdecydowała się pójść z dziećmi. Nigdy jej nie broniłem. Tak samo z I Komunia Świętą żaden z synów nie przystąpił. Miałem zła teorie na temat wiary. Uważałem, że jak dzieci dorosną to same podejmą decyzję. Jednak w tym przypadku też nie mówiłem że się nie zgadzam. Może to źle zabrzmi, ale gdyby żona była bardziej stanowcza i postanowiła pójść z dziecmi do kościoła to prawdopodobnie też bym poszedł. To nie jest tak, że ją obwiniam. Wiem, że to z mojego powodu tak wyszło.
Od czasu słuchania konferencji, dociera do mnie jak bardzo źle postępowałem. Boję się czy uda mi się większość spraw naprawić. Teraz zaczynam rozumieć kim jest Bóg, czym jest wiara w Niego, ile dobra wprowadza w ludzkie życie.
Tak jak pisałem wcześniej zrazilem się do kościoła, do księży. Kościół bardzo zmienił się od czasów mojego dzieciństwa. Za duży dobrobyt się w nim zrobił, ksiądz to teraz dobrze płatny zawód. Coraz więcej afer z księżmi. Kościół to rewia mody i pokaz samochodów.
Pogubiłem się w tym świecie. Za bardzo rozglądalem się w koło, zamiast spojrzeć na siebie i w swoje serce. Teraz to się zmienia, zaczynam słuchać serca. Ono mi mówi, że potrzebuje wiary w Boga. Chcę chodzić do kościoła ze świadomością wiary, a nie dlatego, że szukam wsparcia w Bogu w trwającym kryzysie. Chcę chodzić nie dla księży, ludzi czy dlatego że wypada iść w niedzielę. Ja chcę iść dla Boga, siebie i pojednania z Bogiem, żeby stać się lepszym człowiekiem. Mam nadzieję że Bóg wspomoże mnie w próbie nauczenia dzieci wiary. Mam nadzieję, że uda mi się je nakłonić na chodzenie do kościoła. Może z czasam żona sie zdecyduje.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Czy ktoś ma jakiś pomysł jak nakłonić żonę do słuchania konferencji ks. Pawlukiewicza, Jacka Pulikowskiego i innych? :D
Będę wdzieczny za radę.
Zastanawiam się czy psycholog mógł mieć wpływ na decyzję żony. Czy mógł nią jakoś manipulować, sugerować rozwiazania, itp.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Pavel »

Pawle doświadczenia niejednego forumowicza (w tym moje) mówią, że nawracanie małżonki w trakcie kryzysu nie jest najrozsądniejszym krokiem.
Może warto zająć się na razie tyko sobą i własnym nawróceniem?
Zaniedbania w tym obszarze u dzieci również nie da się zwłaszcza w Twojej obecnej sytuacji naprawić na szybko.
Rób swoje, autorytety mówią, że dzieci bardziej czerpią z ojców, to obraz ojca Tworzy obraz Boga w oczach dziecka.
Zachęcając ich więc własną postawą zwiększasz ich szansę na bycie bisko Boga. Postawą, nie samymi słowami. To samo tyczy się nawracania żony.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Pavel »

PawełZałamany pisze: 15 paź 2017, 0:33 Czy ktoś ma jakiś pomysł jak nakłonić żonę do słuchania konferencji ks. Pawlukiewicza, Jacka Pulikowskiego i innych? :D
Będę wdzieczny za radę.
Zastanawiam się czy psycholog mógł mieć wpływ na decyzję żony. Czy mógł nią jakoś manipulować, sugerować rozwiazania, itp.
Tego również próbowałem. Bazując na własnych doświadczeniach nie polecam nakłaniania, naciskania.
Spytać zawsze warto, ale w razie odmowy przyjąć ją ze spokojem i nie ponawiać propozycji przez jakiś czas.
Ja próbowałem "bawić" się w uświadamianie i nauczanie żony. Skutki bardzo odwrotne niż zamierzone. Żona mocno się zraziła.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

To pewnie na wyjścia wieczorne w weekendy żony też nic nie poradzę? Zacisnąć zęby i nic sie nie odzywać.
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Nie wiem co robić. Żona wyszła o 19 niby do koleżanki. Jest 5 a jej nie ma. Nie wiem czy miłość wymaga w mojej sytuacji takiej stanowczości. Skoro jest zdecydowana na rozwód, twierdzi że nie chce już ze mną być, że mnie nie kocha. To może najlepszym rozwiązaniem będzie jak jej będę mówił, że powinna się wyprowadzić. Jak idiota siedzę cała noc bo się martwię, a ona nas olała. Nawet nie napisała do żadnego dziecka. Nie wiem na co jej się otworzyły oczy po rozmowach z psychologiem, ale chyba nie na szczęście dzieci. Mam teraz w sobie dużo złych emocji i pewnie mi nie przejdą. Boję się że powiem coś złego do niej. Może to nie ma sensu ratować tego małżeństwa. Może lepiej odpuścić i starać sobie ułożyć życie w samotności. Może tak będzie łatwiej.
Nie wytrzymam chyba długo z takim jej postępowaniem. Przegrałem dawno to małżeństwo, a teraz próbuje żyć złudną nadzieją.
Niby zgodziła się pójść ze mną i dziećmi na basen dzisiaj. Zastanawiam się czy nie powiedzieć jej że nie musi iść i pójść samemu z chłopcami. Pokazać jej, że jestem w stanie sam sobie poradzić z dziećmi.
Jestem w kropce. Nie wiem co robić. Chyba zaczne wypytywać o te papiery rozwodowe czy złożyła. I ja ponaglac do tego.
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: analogia »

Nie pytaj o papiery rozwodowe i nie naciskaj. To chyba nie najlepszy pomysł. Ja nie znam planów mojego męża i też mnie to wykancza. Ale nie będę go pytać, żeby nie odczuł, że go naciskam i tego chcę. Życie samotne możesz układać bez rozwodu również.
Na basen z dziećmi idź sam - ale nie po to, żeby jej coś udowodnić, tylko tak po prostu, żeby spędzić czas z dziećmi.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: ozeasz »

Paweł pamiętam takie wyjścia żony do kowalskiego i nakręcanie się i niby troskę o to gdzie jest ?

Dziś wiem że to zachowanie było destrukcyjne ,dla mnie destrukcyjne , nie polecam , nie warto ,wybór zależy od Ciebie .

Mnie Bóg w tym okresie mówił kiedy próbowałem kontrolować ,dowiadywać się i tak dalej , co miało służyć tworzeniu sobie fałszywego poczucia bezpieczeństwa z wiedzy że wiem , a Bóg - "Ufasz mi ??? Zostaw " bo tylko u Niego możesz być bezpieczny ,Jemu zaufać ,a się nie zawiedziesz.

Wtedy nie zostawiłem ...poniosłem konsekwencje .... koszmar wspomnień przez lata..... dziś po którejś modlitwie prośby aby Bóg dał mi zapomnieć ,aby pozwolił mi patrzeć na żonę nie przez pryzmat wiedzy o Niej kiedy zdradzała i była dla mnie nie boję się tego powiedzieć "potworem" , choć wtedy nigdy bym nie pozwolił żeby tak Ja nazwać , dziś jest inaczej.

Dziś staram się Jej słuchać , nie osądzać nawet kiedy coś boli , rozumieć choć się nie zgadzam ,akceptować to co Jej - Bo to jest Jej i jako człowiek ma do tego prawo ,a jako żona Jest dla mnie priorytetem by była szczęśliwa.

Czytam i tak odbieram co piszesz o kościele ,sobie i dzieciach :

Próbujesz zmieniać innych ,żonę, dzieci ... nie siebie - tak wiele tu usłyszałeś że zmienić możesz siebie ,nie innych ?
Jeśli tego nie zmienisz nie zrobisz kroku ..do przodu , na pewno się w taki sposób cofasz ....

Kościół , Bóg wspólnota ,księża nie są tacy jak ich widzisz ,bo to Ty tak widzisz ,zapytaj tutaj innych ,a otrzymasz setki innych odpowiedzi w wielu sferach PRAWIE tożsamych , w innych diametralnie innych , zastanów się czemu tak może być ?

Bardzo chcesz zmian TERAZ ,bardzo chcesz PO SWOJEMU , bardzo twoje wszystkie zmysły są nastawione na zewnątrz ,na żonę ,na Jej każdą zmianę ,słowo , ruch ,mimikę w taki sposób Ty nikniesz a Ona rośnie.

Skieruj uwagę do swego wnętrza ,co tam jest , czy jeszcze tam coś jest TYLKO TWOJE , a jeśli nie to zacznij siebie wreszcie budować ,wzmacniać , ubogacać nie w kontekście Ty - Żona ,ale tylko Ty , Ty i Bóg .

Bo jeśli się nie opamiętasz , to może się okazać że naprawdę nie będzie czego ratować jeśli nie na zawsze , to na długi czas .
Czytałeś może przypowieść o synu marnotrawnym ,czy czekasz tak na żonę ,dałeś Jej wolność do końca ?
Jest realna ryzyko że Ją stracisz i to będzie tylko Jej decyzja , zawsze (taki kwantyfikator dla podkreślenia ) tak było ,na tym polega WOLNA WOLA , ale jeśli Ją puścisz ,to jest szansa że Ją odzyskasz ,wolną i świadomą tym razem że to ONA CHCE , naprawdę warto .

Kiedyś doszedłem do tego , zdałem sobie sprawę , że im człowiek jest bardziej wolny ,tym wartościowszy jest dar który otrzymuje od Niego ,bo niewolnik nie ma nic i nic dać nie może ,człowiek wolny ma wszystko i tym może obdarować .

Nawet jeśli "niewolna " dziś odejdzie ,to jest szansa że wróci do Ciebie WOLNA bo CHCE , a to jest rzeczywistość której każdy z nas oczekuje , nawet ... albo przede wszystkim Bóg w stosunku do każdego z nas , pozdrawiam serdecznie ,błogosławionej niedzieli ,niech Cię ,Was Pan błogosławi i strzeże .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
shadow
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2017, 14:46
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: shadow »

PawełZałamany pisze: 15 paź 2017, 5:00 ... Skoro jest zdecydowana na rozwód, twierdzi że nie chce już ze mną być, że mnie nie kocha. To może najlepszym rozwiązaniem będzie jak jej będę mówił, że powinna się wyprowadzić. ..... Może to nie ma sensu ratować tego małżeństwa. Może lepiej odpuścić i starać sobie ułożyć życie w samotności. Może tak będzie łatwiej.
......... Chyba zaczne wypytywać o te papiery rozwodowe czy złożyła. I ja ponaglac do tego.
Oczywiście ,że tak będzie łatwiej , prościej .Najlepiej kolejny raz w życiu poddać się nawet dobrze nie stając do walki. Super. Rozumiem ,że taką postawe będziesz też wpajał swoim synom?
Ja to bym od razu sam złożył pozew o rozwód i dał żonie wolną rękę aby wreszcie poszukała sobie prawdziwego mężczyzny. Chyba jesteś to Jej winny? Tyle czasu tolerowała Twoje zachowanie, totalny brak męskości. Tyle razy zrzucałeś na Nią obowiązki i odpowiedzialność kierowania waszą rodziną. Chyba teraz Ona ma prawo znalezienia sobie kogoś kto wreszcie się Nią zaopiekuje? Prawda ?
PawełZałamany
Posty: 152
Rejestracja: 24 wrz 2017, 1:29
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: PawełZałamany »

Shadow tak prawda, niestety.
Wiedźmin

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Wiedźmin »

Pawle - Shadow tak to napisał - nie po to, żebyś przytaknął, ale po to, byś się zbuntował.

Sluchaj - ja też czekałem nie raz na żonę, do 3:00, do 5:00... nieraz z wciąż ciepłą kolacją. To było bez sensu.

Na drugi raz połóż się wcześnie spać - ona wróci nad ranem...to rano (koło południa?) późno wstanie i zobaczy, że już zabrałeś dzieciaki na fajną wycieczkę. Obudzi się sama... w pustym mieszkaniu...

A tak co, obudzi się "rano" może nawet przed Tobą (boś czekał pół nocy), zobaczy "'zapłakanego" zgnębionego męża, śpiącego do południa, dzieciaków nikt nie ogarnął... to po co jej taki... ktoś? Pomyśli: "śpioch i mazgaj" ... "nigdy się nie zmieni".

Więc nie czekaj na nią. I nie musisz nam opowiadać, jak to boli - bo 99% z nas to przeszło - ten ból, to bycie zdradzonym i zdradzanym. Inna kwestia, to że my dokładamy sobie w głowie co najmniej drugie tyle krzywdy ile wydarzyło się faktycznie. I lubimy (albo inaczej nie potrafimy) w tym brodzić i rozdrapywać.

I nie - nie poganiaj jej w sprawie papierów rozwodowych. Niech to będzie WYŁĄCZNIE JEJ DECYZJA. Niech ją weźmie w 100% na siebie.

Więc trzymaj się konkretu i działania! Jak nie masz pomysłu już na nic, to po prostu załóż adidasy - wyjdź i pobiegaj - albo chociaż na dłuższy spacer.
Magnolia

Re: Czy da się uratować to małżeństwo?

Post autor: Magnolia »

Pawle, pozwolę sobie na kilka słów.
Nawrócenie siebie to praca podejmowana codziennie od nowa. Podjąłeś już pierwszą decyzję, że chcesz wrócić do Boga, super.
Ale jeśli żyłeś jakiś czas bez wiary i Boga, to prawdopodobnie Twój obraz Boga pozostał pewnie na etapie religii w szkole. Warto zacząć od poznania Boga, teraz jako dorosły człowiek. Kim jest Bóg dla Ciebie teraz? (polecam poczytać jakieś świadectwa osób nawróconych, które spotkały Boga żywego. A najlepiej oczywiście poznasz Boga czytając Pismo św - zacznij od Ewangelii)
Fajnie że chcesz wrócić do Kościoła, ale zaczęłabym od rachunku sumienia i spowiedzi św., a nie od namawiania rodziny by chodziła z Tobą. Żona i synowie się przekonają, gdy zobaczą Twoją realną przemianę. Gdy zobaczą radość w Tobie po spotkaniu z Bogiem to na pewno będą chcieli tego samego doświadczyć. Czytanie Biblii synów nudzi? to sam przeczytaj i opowiedz własnymi słowami. Zaproś ich do modlitwy przed posiłkiem, choćby samego krzyża przed jedzeniem, małych kroków, małych zmian. Oczywiście to ma szanse się udać, jeśli najpierw Ty pokażesz że Ty jesteś wdzięczny za codzienne pożywienie Bogu, za pracę, która dała Wam pieniądze i że mogliście kupić chleb. Zawsze zaczyna się od siebie , a potem przykład.
Zacznij się modlić - tak jak umiesz na początek, z serca mów do Boga o swoim życiu. Ale też systematycznie rozwijaj swoją modlitwę. To projekt na lata, modlitwy człowiek uczy się całe życie.

Pawle, z pewnością będą się zdarzały upadki, wątpliwości i zwątpienia, ale to jest całkiem normalne. To znaczy przeżywamy to wszyscy. Ale popatrz na Jezusa, upada 3 razy i 3 razy się podnosi, czyli zawsze się podnosi! O tym musisz pamiętać, upadając trzeba pamiętać o podnoszeniu się. Po to mamy sakrament spowiedzi św. Możemy z Niego korzystać zawsze gdy upadamy. Niestety wiele razy przyjdzie Ci ponieść konsekwencje swoich dotychczasowych grzechów, trzeba to "przyjąć na klatę". Zakasać rękawy i wziąć się do roboty, bo samo się nie naprawi.

No i najważniejsze: Serce Jezusa jest pełne Miłosierdzia, a ramiona Jezus ma zawsze otwarte i czeka na każdego z nas z Miłością, której sobie nie umiemy nawet wyobrazić.
"Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia!" Syr 2
ODPOWIEDZ