Dziecko pozamałżeńskie - jak postąpić?
: 13 sty 2021, 12:31
Piszę do Was, bo potrzebuję wsparcia i rady.
Mój mąż ma trzymiesięczne dziecko z "byłą" kochanką.
W związku z moim mężem jestem dwadzieścia dwa lata, dziewiętnaście po ślubie cywilnym i piętnaście po ślubie kościelnym. Nie wszystko było po Bożemu od początku, bo zaszłam w ciążę, gdy byłam już byłą dziewczyną. Kiedy córeczka miała ponad rok zamieszkaliśmy ze sobą - ja z miłości, mąż dla córeczki. Z czasem wydawało się, że przyszła miłość. Zbliżyliśmy się do Boga, urodziło nam się trzecie dziecko. Wzięliśmy ślub kościelny. Ksiądz podczas wywiadu przed sakramentem dopytywał się każdego z osobna, czy wiążemy się dla dziecka ,czy z miłości. Mąż podczas ceremonii prosił, żebym patrzyła prosto w oczy.
A rok później miał kochankę. Nasz synek miał wtedy rok i dwa miesiące. Mąż w złości powiedział, że mnie nie kocha i nie chce ze mną być. Jednak wcale nie zamierzał odejść. Po pół roku tamten związek się rozpadł.
Nasze dzieci rosły. Na świat przyszło czwarte dziecko. Niestety, mąż siedem lat temu znowu miał kochankę. Właśnie tę, z którą ma dziecko. Znowu była to koleżanka z pracy. Mąż mówił, że chce z nią być, ale nie wie czy ona zechce , bo jest mężatką (jemu fakt posiadania zony nie przeszkadzał). Kiedy powiedziałam, że nie możemy tak żyć, że mnie zdradza, zapytał się kochanki, czy odejdzie od męża, ta się nie zgodziła, ale codziennie namawiała go na wizyty w hotelu, każdego dnia pisała smsy. Mąż cztery razy przysięgał, że kończy z kochanką i znowu to trwało. Dziś to nieistotne, ale wpadłam wtedy w nerwicę, depresję. Leczyłam się u psychiatry. Nie jadłam. Po roku takiej szarpaniny, bo mąż nie kończył z kochanką, wyprowadziłam się z domu. Tak zalecił mi ksiądz - powiedział, że nie mogę tolerować trójkąta. Dziećmi opiekowałam się naprzemiennie. Po pół roku , kiedy wydawało się, że się zmienił, wróciliśmy do domu. Mąż starał się bardzo, niestety okazało się wczesną zimą po pół roku od wspólnego zamieszkania, że nadal kontaktuję się z tą kobietą poza pracą. Ją zostawił mąż. Została sama z dwuletnim synkiem.
Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam zrozpaczona. Nie umiałam pojąć, czemu mąż nie wybrał tej kobiety. Ona później chciała. Czemu woli żyć ze mną i oszukiwać. Kazałam mu się wyprowadzić. 8 grudnia w godzinie łaski zadzwoniła do mnie umierająca na raka siostra i powiedziała o mszach o uzdrowienie. Powiedziała, żebym namówiła go, aby pojechał ratować swoją duszę. Mąż zgodził się pojechać, ale ... ze mną. Ja wówczas zdecydowałam, że już do niego nie wrócę. Trafiliśmy do Miętnego. Tam osoby z formacji modliły się nad proszącymi o wsparcie. Mój mąż poszedł sam, tak się umówiliśmy, ale modlące osoby, choć mnie nie widziały, kazały przyprowadzić żonę. Mąż przeżył dar nawrócenia. Od tej pory odkrył na nowo Boga. Zawsze uczestniczył we mszy świętej, czytał Pismo sw. , odmawiał różaniec. Ja oczywiście zostałam z nim.
Dokładnie rok temu wyjechał z całym zespołem za granicę. I zdradził mnie z tą kobietą. Jak, tylko wrócił widać było, że jest coś nie tak. Chodził taki zamyślony. Bardzo gorliwie się modlił, ale też zaczął wszędzie zabierać telefon. W marcu powiedział o zdradzie. Był u spowiedzi. Ja ... mu wybaczyłam. Powiedział, że kocha i że wszystko naprawi.
I było tylko gorzej. We wrześniu wyznał, że za trzy tygodnie rodzi mu się dziecko. Okazało się że przez cały ten czas przynajmniej raz w tygodniu jeździł do tej kobiety, prawie codziennie pisał. Tak gorąco się modliłam, żeby dziecko nie okazało się jego...
Niestety, od września jest ojcem. Przez cały ten czas chodził do komunii, spowiadała się. Twierdził, że nie ma nic złego w pomaganiu ciężarnej kobiecie. Widział trzy drogi - jest ze mną i opiekuje się dzieckiem, jest z tamtą kobietą, a opiekuje się naszymi dziećmi i ostatnią , jego zdaniem najlepszą- mieszka sami , pomaga nam obu.
Byliśmy po poradę u księdza. On powiedział, że decyzja należy do męża, ale drogi są tylko dwie - bo trzecia nie służy nikomu. W obu przypadkach mąż ma prosić o miłosierdzie Boże. Kiedy mąż poszedł do tego samego księdza powiedział, że chce być ze mną, jeździć do dziecka. Chce żeby do tamtej kobiety wrócił jej sakramentalny mąż (od roku półtora roku mają rozwód cywilny), bo on trzy razu w tygodniu jest u niej u dziesięcioletniego syna.
I tak trwamy. Kobieta ta uparła się na chrzest, kiedy dziecko miało dwa miesiące. Razem z mężem zanieśli dziecko przed ołtarz. Mój szwagier był ojcem chrzestnym. Po chrzcie byli u niej na obiedzie. Ona codziennie do męża pisze, przesyła mu filmiki. Mąż oficjalnie jeździ raz w tygodniu na dwie godziny, ale tak naprawdę urywa się z pracy i jest tam jeszcze ze dwa razy. Ciągle mnie oszukuje, zataja. Nie wiem do czego ma to doprowadzić. Jak mam postąpić? Przecież nie mogę wymóc uczciwości na mężu. On twierdzi, że chce ze mną być, ale jestem okrutna, bo on ma widzieć własne dziecko tylko dwie godziny w tygodniu.
Ostatnio napisała mu w sobotę wieczorem, ze źle się czuje, żeby przyjechał pomóc przy dziecku. Pojechałam z nim. Godzinę czekałam w samochodzie , a on był u niej. Ona oczywiście o mojej obecności nie wiedziała. Mój mąż chyba chce być z nami, ale jednocześnie jeździć tam najczęściej , jak się da.
Ja nie jestem taką słodką żoną, która wszystko przyjmuję w milczeniu. Kiedy dowiedziałam się w marcu o zdradzie wybaczyłam i nie było rozmów, ale teraz, kiedy widzę, że on ciągle oszukuję, nie potrafię nie dyskutować. Nie rozumiem, jak ktoś , kto co niedzielę uczestniczy we mszy św. , tak może oszukiwać, zatajać.
Jak mam postąpić?
Mój mąż ma trzymiesięczne dziecko z "byłą" kochanką.
W związku z moim mężem jestem dwadzieścia dwa lata, dziewiętnaście po ślubie cywilnym i piętnaście po ślubie kościelnym. Nie wszystko było po Bożemu od początku, bo zaszłam w ciążę, gdy byłam już byłą dziewczyną. Kiedy córeczka miała ponad rok zamieszkaliśmy ze sobą - ja z miłości, mąż dla córeczki. Z czasem wydawało się, że przyszła miłość. Zbliżyliśmy się do Boga, urodziło nam się trzecie dziecko. Wzięliśmy ślub kościelny. Ksiądz podczas wywiadu przed sakramentem dopytywał się każdego z osobna, czy wiążemy się dla dziecka ,czy z miłości. Mąż podczas ceremonii prosił, żebym patrzyła prosto w oczy.
A rok później miał kochankę. Nasz synek miał wtedy rok i dwa miesiące. Mąż w złości powiedział, że mnie nie kocha i nie chce ze mną być. Jednak wcale nie zamierzał odejść. Po pół roku tamten związek się rozpadł.
Nasze dzieci rosły. Na świat przyszło czwarte dziecko. Niestety, mąż siedem lat temu znowu miał kochankę. Właśnie tę, z którą ma dziecko. Znowu była to koleżanka z pracy. Mąż mówił, że chce z nią być, ale nie wie czy ona zechce , bo jest mężatką (jemu fakt posiadania zony nie przeszkadzał). Kiedy powiedziałam, że nie możemy tak żyć, że mnie zdradza, zapytał się kochanki, czy odejdzie od męża, ta się nie zgodziła, ale codziennie namawiała go na wizyty w hotelu, każdego dnia pisała smsy. Mąż cztery razy przysięgał, że kończy z kochanką i znowu to trwało. Dziś to nieistotne, ale wpadłam wtedy w nerwicę, depresję. Leczyłam się u psychiatry. Nie jadłam. Po roku takiej szarpaniny, bo mąż nie kończył z kochanką, wyprowadziłam się z domu. Tak zalecił mi ksiądz - powiedział, że nie mogę tolerować trójkąta. Dziećmi opiekowałam się naprzemiennie. Po pół roku , kiedy wydawało się, że się zmienił, wróciliśmy do domu. Mąż starał się bardzo, niestety okazało się wczesną zimą po pół roku od wspólnego zamieszkania, że nadal kontaktuję się z tą kobietą poza pracą. Ją zostawił mąż. Została sama z dwuletnim synkiem.
Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam zrozpaczona. Nie umiałam pojąć, czemu mąż nie wybrał tej kobiety. Ona później chciała. Czemu woli żyć ze mną i oszukiwać. Kazałam mu się wyprowadzić. 8 grudnia w godzinie łaski zadzwoniła do mnie umierająca na raka siostra i powiedziała o mszach o uzdrowienie. Powiedziała, żebym namówiła go, aby pojechał ratować swoją duszę. Mąż zgodził się pojechać, ale ... ze mną. Ja wówczas zdecydowałam, że już do niego nie wrócę. Trafiliśmy do Miętnego. Tam osoby z formacji modliły się nad proszącymi o wsparcie. Mój mąż poszedł sam, tak się umówiliśmy, ale modlące osoby, choć mnie nie widziały, kazały przyprowadzić żonę. Mąż przeżył dar nawrócenia. Od tej pory odkrył na nowo Boga. Zawsze uczestniczył we mszy świętej, czytał Pismo sw. , odmawiał różaniec. Ja oczywiście zostałam z nim.
Dokładnie rok temu wyjechał z całym zespołem za granicę. I zdradził mnie z tą kobietą. Jak, tylko wrócił widać było, że jest coś nie tak. Chodził taki zamyślony. Bardzo gorliwie się modlił, ale też zaczął wszędzie zabierać telefon. W marcu powiedział o zdradzie. Był u spowiedzi. Ja ... mu wybaczyłam. Powiedział, że kocha i że wszystko naprawi.
I było tylko gorzej. We wrześniu wyznał, że za trzy tygodnie rodzi mu się dziecko. Okazało się że przez cały ten czas przynajmniej raz w tygodniu jeździł do tej kobiety, prawie codziennie pisał. Tak gorąco się modliłam, żeby dziecko nie okazało się jego...
Niestety, od września jest ojcem. Przez cały ten czas chodził do komunii, spowiadała się. Twierdził, że nie ma nic złego w pomaganiu ciężarnej kobiecie. Widział trzy drogi - jest ze mną i opiekuje się dzieckiem, jest z tamtą kobietą, a opiekuje się naszymi dziećmi i ostatnią , jego zdaniem najlepszą- mieszka sami , pomaga nam obu.
Byliśmy po poradę u księdza. On powiedział, że decyzja należy do męża, ale drogi są tylko dwie - bo trzecia nie służy nikomu. W obu przypadkach mąż ma prosić o miłosierdzie Boże. Kiedy mąż poszedł do tego samego księdza powiedział, że chce być ze mną, jeździć do dziecka. Chce żeby do tamtej kobiety wrócił jej sakramentalny mąż (od roku półtora roku mają rozwód cywilny), bo on trzy razu w tygodniu jest u niej u dziesięcioletniego syna.
I tak trwamy. Kobieta ta uparła się na chrzest, kiedy dziecko miało dwa miesiące. Razem z mężem zanieśli dziecko przed ołtarz. Mój szwagier był ojcem chrzestnym. Po chrzcie byli u niej na obiedzie. Ona codziennie do męża pisze, przesyła mu filmiki. Mąż oficjalnie jeździ raz w tygodniu na dwie godziny, ale tak naprawdę urywa się z pracy i jest tam jeszcze ze dwa razy. Ciągle mnie oszukuje, zataja. Nie wiem do czego ma to doprowadzić. Jak mam postąpić? Przecież nie mogę wymóc uczciwości na mężu. On twierdzi, że chce ze mną być, ale jestem okrutna, bo on ma widzieć własne dziecko tylko dwie godziny w tygodniu.
Ostatnio napisała mu w sobotę wieczorem, ze źle się czuje, żeby przyjechał pomóc przy dziecku. Pojechałam z nim. Godzinę czekałam w samochodzie , a on był u niej. Ona oczywiście o mojej obecności nie wiedziała. Mój mąż chyba chce być z nami, ale jednocześnie jeździć tam najczęściej , jak się da.
Ja nie jestem taką słodką żoną, która wszystko przyjmuję w milczeniu. Kiedy dowiedziałam się w marcu o zdradzie wybaczyłam i nie było rozmów, ale teraz, kiedy widzę, że on ciągle oszukuję, nie potrafię nie dyskutować. Nie rozumiem, jak ktoś , kto co niedzielę uczestniczy we mszy św. , tak może oszukiwać, zatajać.
Jak mam postąpić?