Ruta pisze: ↑18 lip 2021, 22:39 Zwyklaosobo, przykro mi. Takie sytuacje mogą zaburzać poczucie bezpieczeństwa. Bo może pojawić się lęk, na przykład co zniknie następnym razem. Niestety to częsty sposób wywierania presji (choćby w kierunku zgody na rozwód) i jest on często nastawiony właśnie na cel, na zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, na zmęczenie "przeciwniczki", czyli żony. Wiem, bo mój mąż różnego rodzaju presje stosował na mnie, właśnie bym wniosła o rozwód, a potem, bym się "przynajmniej" na niego zgodziła.
Dopóki sobie nie zdałam z tego sprawy, że mój mąż jest skupiony na uzyskaniu rozwodu, a ja jestem mu w tym celu przeszkodą i że jego działania wobec mnie - i te miłe i te bardzo nieprzyjemne, mają jeden konkretny cel, zamęczałam się rozważaniem po co on to mi robi, czemu jest zdolny do takich podłości, co ja mu takiego zrobiłam.
Pomogło mi przyjęcie rzeczywistości: mój mąż jest w kryzysie i dąży do rozwodu i postrzega mnie i moją niezgodę jako przeszkodę na swojej nowej drodze życia. Więc próbuje to na mnie wymusić. I to jest powód jego zachowania, nie to jaki on jest, ani co do mnie czuje. Ale właśnie to jego nastawienie na "cel" jest powodem jego zachowań.
Ale też nie jest tak, że oznacza to bierną akceptację. Nie chodzi o to, by się wykłócać, ale też by nie być taką całkiem bezradną.
W naszym przypadku pomogła moja jednoznaczna postawa, że niezależnie od tego co robi mąż, ja na rozwód nie wyrażę zgody. Ale zanim doszliśmy do tego etapu i mąż uznał, że rzeczywiście tak jest, i odpuścił, musiałam przejść niezłą próbę ogniową i ileś tam różnych presji wytrzymać.
Waro też zadbać o komunikację. Nazwać to co się dzieje. Taki komunikat "widzę co robisz i to nazywam" pozwala wyjść własnie z takiej bezradności. Można na przykład napisać smsa, coś w stylu: Widzę, że zabrałeś samochód. Proszę uprzedzaj mnie, jeśli chcesz coś zabrać. Miłego wieczoru. Czy jakoś tak... wazne by otwarcie, od serca i nie manipulacyjnie.
Kiedyś w takiej sytaucji napisałabym na przykład tak: Zniknął samochód. Potwierdź, czy to ty go zabrałeś do 23, jeśli tego nie zrobisz zgłoszę na policję jego kradzież... Ale teraz już się nie daję wkręcać w takie akcje.
Komunikacja jest jednostronna, próba rozmowy wczoraj z mojej strony. .mąż nie otworzył nawet drzwi, chciałam uzyskać auto albo chociaż rzeczy prywatne z auta,
wyszedł po dłuższym czasie i zignorował mnie, poszedł sobie ,wieczorem na klamce od drzwi powiesił rzeczy z auta łącznie zmieszane śmieci wyjęte że śmietnika z auta ,moje drobiazgi i różaniec z auta... Pękłam... Dla mnie to chyba symbol jak bardzo to pomieszane wszystko, robi mi się niedobrze ,będę spójną ,dalej nie zgadzam na rozwód, ale to tylko mój spokój mi da nic poza tym, czekam naprawdę na te sprawę, dla mnie nieważne jaki będzie wynik, mąż obwinia mnie ,ja się nie zgadzam, co to zmieni ?? nie wiem kiedy to nastąpi, nie mam na to wewnętrznie siły, cieszę się ,że to chyba już ostatni kontakt był pewnie ... do podziału majątku z mężem , postawa męża jest dla mnie zaprzeczeniem człowieczeństwa, odrażająca i bardzo ciężka do funkcjonowania, bardzo na mnie to wpłynęło co się wszystko, dziś w pracy myśli niezebrane, muszę odciąć się, boję się,ze już nigdy nie będę w stanie dobrze o nim pomyśleć nawet. Starałam się długo, ale krzywda ignorancja i obojętność zostawiły coś mocno nie do przebicia.
A z pozytywów byłam w weekend na weselu u kolegi w rodzinnych stronach męża, odwiedziłam rodziców męża, było miło ,teściowa poczestowala nalewką, teść obiadkiem, nawet jak zawsze w prezencie dostałam domowej naleweczki, chcieli mi jak zawsz dać wiejskie warzywa... mówię ,że chyba dobre się skończyło, ale oni ,że nie... ale w pewnym momencie teściowa zaczęła mówić ,że może lepiej się rozwieść po ludzku ,oczywiście podzielić majatek,że oni mu tłumaczą ale on nie chce wrócić i co zrobić, i ze jak on zyje w kawalerce .. Powiedziałam jasno STOP, jak dla mnie to koniec rozmowy ,bo rozwodu nie uznaje i to męża problem jak teraz ma gdzie żyje i jak zyje. chciałam ich tylko odwiedzić i zapytac jak się miewają,teściowa zrozumiała zakończyła rozmowę na ten temat, dalej sobie rozmawialiśmy , zaproszenie mam do nich zawsze i powiedziałam ,że jak tylko będę to ich odwiedzę , bo między nami wszystko gra , teść lepiej się czuje, jeździ na chemie, jakoś to idzie u nich.
Koszt emocjonalny był..ale i też była satysfakcja, zapytałam czy nie mają nic przeciwko ,że ich odwiedziłam ,oczywiście nie mieli. Kocham tych ludzi bardzo, traktuje ich jak rodzinę i wiem,że skoro ta sytuacja nic nie zmieniła to już tak bedzie. Kogo raz się przyjmie do serca to już chyba nie da się wymazać. Mogą być emocje dobre i złe, ale w sercu pozostaje