Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 173
- Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Pewnie tak jest że się nie rozumiemy. Nie rozmawiamy to się nie rozumiemy. Ja probowalem rozmawiac to proszę odpowiedz żony która najpierw napisala "chciałam zagadać" a po chwili, " widzisz nie możemy nkrmalnie rozmawiać, jak chcesz żebyśmy się nie kłócili to rozmawiamy tylko o dzieci" i tutaj ja nie mialem nawet sekundy żeby coś napisać, pomyśleć. Ona stwierdza że nie możemy rozmawiac, chęć rozmowy z mojej strony już się skończyła. Poczekamy aż dojrzeje zacznie rozmawiac ze mną szczerze, póki co słyszę same klmastwa. Poczekam. Mam energię i siłę. Praca praca nad sobą, dzieci.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
A to jest swego rodzaju standard ludzki tak myślę.
Że nie dostajemy tego, co chcemy, albo dostajemy nie takie.
Trudna to sztuka - obce języki.
Bławatek pisze: ↑26 kwie 2021, 13:41
Aczkolwiek, przez całe małżeństwo zabrakło mi kwiatów, wspólnego świętowania rocznic, wyjścia gdzieś bez dziecka, ale gdy mu o tym mówiłam to mnie zbywał. A po jego odejściu nagle usłyszałam, że mu brakowało wspólnie spędzanego czasu, że nic nie robiliśmy razem - tylko zapomniał, że to głównie przez niego, jego brak czasu i chęci.
To miałyśmy pod tym względem podobnie Blawatku.
A kiedy odeszłam mąż nagle miał świetna pamięć do okazji, rocznic, imienin, dniua kobiet...nawet nagle ożyły u niego beznadziejne i wyśmiane i zawsze ostentacyjnie ignorowane, walentynki...
Ile ja bym wcześniej dała za takie jego gesty. A w kryzysie, to było za późno.
Ja to widzę tak - mężczyzna ma zabiegać o kobietę, zdobywać ją, jej względy.
A kobieta, jeżeli faktycznie tego chce, może sprawić, by mężczyzna zaczął o nią zabiegać. I myślał, że to jego pomysł i najgłębsze pragnienie. A właściwie, żeby tego naprawdę zapragnął.
I wtedy jest nadal zachowany naturalny stan rzeczy.
Jest to wielka i misterna artystyczna umiejętność. I rzadko która kobieta to potrafi. Niestety.
Choć mysle, że w dzisiejszych czasach jest dość źródeł mówiących o tym, jak to osiągnąć.
Tylko...czy warto? Tego nie jestem pewna.
Inaczej jest w związku. Tu staramy się o siebie na wzajem.
I to jest bardzo możliwe.
Caliope.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Ja jestem z tej grupy, gdybym nie zrobiła pierwszego kroku, byłabym sama, a tak choć w kryzysie, mam moją rodzinę. Może jednak to ja ten pierwszy krok muszę znów wykonać, bo inaczej ja odejdę tym razem.
Znam osobę która ma takie poglądy, że to mężczyzna musi i ma lat 45, jest panną i nigdy z nikim nie była, bo czeka, aż ktoś o nią pozabiega. Tak być nie musi, to zależy kogo się spotka i kim się jest. Nie wkładam siebie w takie szufladki, bo nie miałabym nic. Zresztą jestem ładna, do mnie przed mężem
odzywali się tylko ci co sobie wypili, bo na trzeźwo to już nie ta liga. Więc trzeba brać sprawy w swoje ręce.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Byłem nieaktywny na weekend, dopiero przeczytałem.sajmon123 pisze: ↑25 kwie 2021, 11:31 Chciałem już wczoraj napisać, ale jakoś się nie odważyłem myśląc, że to moje chore myślenie. Też wręczył bym kwiaty. To tylko kwiaty nie jakiś prezent z kosmosu. Bardziej gest. Dużo mówi się na forum i ogólnie w życiu, że mamy wolną wolę i powinniśmy robić to co czujemy, że jest dobre. Dla Ciebie rocznica jest ważna. Ważne, że Ty się z tym dobrze czujesz. Przecież nie zrobiłeś tego po to, by w zamian coś uzyskać. Wyraziłeś siebie, a to tylko o Tobie dobrze świadczy.
Zgadzam się, to „tylko” kwiaty, jeśli się je chce dać, zaznaczyć nimi rocznicę i pamięć o niej - Ok.
Jedyny problem w tym wszystkim to własne oczekiwania.
Reakcja twojej żony Nie wiem była typowa, ciężko było się spodziewać innej.
Warto więc moim zdaniem, generalnie, wygaszać własne oczekiwania oraz zakładać również i takie reakcje na twoje działania.
Jeśli cię to przerasta - nie dawać.
A jeśli dawać - to bezinteresownie i z umiarem
Balans bowiem jest bardzo ważny.
A oczekiwanie pozytywnej reakcji (to, że nie mając do tego racjonalnych przesłanek to inna sprawa) jednak godzi w bezinteresowność.
A jak to na twoją żonę działa - dowiesz się może kiedyś, na teraz nie warto sobie tym zaprzątać myśli.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Pavel dokładnie. Ja mojej żonie dałem kwiaty i na walentynki i na dzień kobiet. Dostałem burę, ale ja sam poczułem się dobrze, bo miałem taką potrzebę wręczenia i nie oczekiwałem niczego w zamian. Może krótkiego dziękuję.Pavel pisze: ↑26 kwie 2021, 17:25Byłem nieaktywny na weekend, dopiero przeczytałem.sajmon123 pisze: ↑25 kwie 2021, 11:31 Chciałem już wczoraj napisać, ale jakoś się nie odważyłem myśląc, że to moje chore myślenie. Też wręczył bym kwiaty. To tylko kwiaty nie jakiś prezent z kosmosu. Bardziej gest. Dużo mówi się na forum i ogólnie w życiu, że mamy wolną wolę i powinniśmy robić to co czujemy, że jest dobre. Dla Ciebie rocznica jest ważna. Ważne, że Ty się z tym dobrze czujesz. Przecież nie zrobiłeś tego po to, by w zamian coś uzyskać. Wyraziłeś siebie, a to tylko o Tobie dobrze świadczy.
Zgadzam się, to „tylko” kwiaty, jeśli się je chce dać, zaznaczyć nimi rocznicę i pamięć o niej - Ok.
Jedyny problem w tym wszystkim to własne oczekiwania.
Reakcja twojej żony Nie wiem była typowa, ciężko było się spodziewać innej.
Warto więc moim zdaniem, generalnie, wygaszać własne oczekiwania oraz zakładać również i takie reakcje na twoje działania.
Jeśli cię to przerasta - nie dawać.
A jeśli dawać - to bezinteresownie i z umiarem
Balans bowiem jest bardzo ważny.
A oczekiwanie pozytywnej reakcji (to, że nie mając do tego racjonalnych przesłanek to inna sprawa) jednak godzi w bezinteresowność.
A jak to na twoją żonę działa - dowiesz się może kiedyś, na teraz nie warto sobie tym zaprzątać myśli.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie robiłam pierwszego kroku i nie jestem sama. Od bardzo wielu lat.Caliope pisze: ↑26 kwie 2021, 17:00Ja jestem z tej grupy, gdybym nie zrobiła pierwszego kroku, byłabym sama, a tak choć w kryzysie, mam moją rodzinę. Może jednak to ja ten pierwszy krok muszę znów wykonać, bo inaczej ja odejdę tym razem.
Znam osobę która ma takie poglądy, że to mężczyzna musi i ma lat 45, jest panną i nigdy z nikim nie była, bo czeka, aż ktoś o nią pozabiega. Tak być nie musi, to zależy kogo się spotka i kim się jest. Nie wkładam siebie w takie szufladki, bo nie miałabym nic. Zresztą jestem ładna, do mnie przed mężem
odzywali się tylko ci co sobie wypili, bo na trzeźwo to już nie ta liga. Więc trzeba brać sprawy w swoje ręce.
Nie bralam nigdy pod uwagę zainteresowanych po piwie ani niezainteresowanych.
Caliope
A nie przyszło Ci do glowy, że gdybyś nie robiła pierwszego kroku, to byłby teraz z Tobą człowiek, któremu naprawdę by zależało?
Miała byś rodzinę bez kryzysu?
Ja wiem, że to tylko tzw gdybanie. Tak jak Twoje, że gdyby nie to, była byś do dziś sama.
W sumie to zależy, co nazywasz pierwszym krokiem i zabieganiem o względy faceta.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
To jest Lustro sztuka uwodzenia, tylko uwodzi się kogoś nowopoznanego, pokazuje gesty, odpowiednio modeluje głos, patrzy w oczy i dotyka. W długotrwałej relacji nie sądzę, by to było możliwe, musiałabym zmienić moje ja na kogoś kim nie jestem by osiągnąć cel, a na to się nie zgadzam.lustro pisze: ↑26 kwie 2021, 16:27
A to jest swego rodzaju standard ludzki tak myślę.
Że nie dostajemy tego, co chcemy, albo dostajemy nie takie.
Trudna to sztuka - obce języki.
Bławatek pisze: ↑26 kwie 2021, 13:41
Aczkolwiek, przez całe małżeństwo zabrakło mi kwiatów, wspólnego świętowania rocznic, wyjścia gdzieś bez dziecka, ale gdy mu o tym mówiłam to mnie zbywał. A po jego odejściu nagle usłyszałam, że mu brakowało wspólnie spędzanego czasu, że nic nie robiliśmy razem - tylko zapomniał, że to głównie przez niego, jego brak czasu i chęci.
To miałyśmy pod tym względem podobnie Blawatku.
A kiedy odeszłam mąż nagle miał świetna pamięć do okazji, rocznic, imienin, dniua kobiet...nawet nagle ożyły u niego beznadziejne i wyśmiane i zawsze ostentacyjnie ignorowane, walentynki...
Ile ja bym wcześniej dała za takie jego gesty. A w kryzysie, to było za późno.
Ja to widzę tak - mężczyzna ma zabiegać o kobietę, zdobywać ją, jej względy.
A kobieta, jeżeli faktycznie tego chce, może sprawić, by mężczyzna zaczął o nią zabiegać. I myślał, że to jego pomysł i najgłębsze pragnienie. A właściwie, żeby tego naprawdę zapragnął.
I wtedy jest nadal zachowany naturalny stan rzeczy.
Jest to wielka i misterna artystyczna umiejętność. I rzadko która kobieta to potrafi. Niestety.
Choć mysle, że w dzisiejszych czasach jest dość źródeł mówiących o tym, jak to osiągnąć.
Tylko...czy warto? Tego nie jestem pewna.
Inaczej jest w związku. Tu staramy się o siebie na wzajem.
I to jest bardzo możliwe.
Caliope.
Właśnie tak, w małżeństwie staramy się oboje, nie jedno.
Tak sobie pomyślałam czy ja bym tak naprawdę chciała by mężczyzna o mnie zabiegał nie dając mu tego samego, a czekając tylko na jego ruch. To jest ciepła klucha, taka kłoda co przyjmie z łaską to co zaoferujesz, panowie też tacy są, nawet znam kilku.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Ja myślę, że każda normalna kobieta chciała by, aby zabiegał o nią mężczyzna, któremu sie chętnie zrewanżuje swoim zainteresowaniem.Caliope pisze: ↑26 kwie 2021, 19:29
Właśnie tak, w małżeństwie staramy się oboje, nie jedno.
Zgadza się. Tak być powinno.
Każdy zabiega o współmałżonka.
Dobrze tylko, aby w zrozumiałym języku.
Tak sobie pomyślałam czy ja bym tak naprawdę chciała by mężczyzna o mnie zabiegał nie dając mu tego samego, a czekając tylko na jego ruch. To jest ciepła klucha, taka kłoda co przyjmie z łaską to co zaoferujesz, panowie też tacy są, nawet znam kilku.
A nie ktokolwiek.
Oczywiście można przyjmowac zainteresowanie i zabiegi kogokolwiek, jako np. potwierdzenie swojej atrakcyjności. Tylko, że to jest zapełnianie deficytów i nie jest raczej zdrową normą, do której się dąży.
Zona Niewiem zareagowała na gest/kwiaty od niego w normalny, dla żony na jej miejscu, sposób.
Bywa, że trzeba żonę "przebłagać" swoim wytrwałym zabieganiem o nią i jej względy.
I może potrwać nim ona to doceni i nim to okaże.
I to w takim kryzysie uważam za swego rodzaju normę.
Na forum nie raz się mówi o zadośćuczynieniu.
To jest w kryzysie jedna z form zadośćuczynienia.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Widzisz nie pisałam nigdy na forum tutaj, że kiedyś ludzie śmiali się z mojego wyglądu, nie raz chciałam ze sobą skończyć. Musiałam przejść kosztowny zabieg i terapię u psychologa by odbudować poczucie wartości. W życiu miałam dwa związki na poważnie. Myślisz, że sporo po 30tce panom chce się związków jak dużo z nich jest już po rozwodach? nie, tylko spotkania bez zobowiązań. Mi znalezienie kawalera w tym wieku, ktory chcial mieć dzieci i z przekonaniami jak moje zajęło 4 lata. Mężowi zależało przed ślubem i po moim pierwszym kroku czyli zagadaniu, uśmiechu, pokazaniu radości życia zaczęliśmy się spotykać i pozwoliłam mu się zdobywać, cały rok mu to zajęło, bo nie mogłam mu zaufać.lustro pisze: ↑26 kwie 2021, 18:30Nie robiłam pierwszego kroku i nie jestem sama. Od bardzo wielu lat.Caliope pisze: ↑26 kwie 2021, 17:00Ja jestem z tej grupy, gdybym nie zrobiła pierwszego kroku, byłabym sama, a tak choć w kryzysie, mam moją rodzinę. Może jednak to ja ten pierwszy krok muszę znów wykonać, bo inaczej ja odejdę tym razem.
Znam osobę która ma takie poglądy, że to mężczyzna musi i ma lat 45, jest panną i nigdy z nikim nie była, bo czeka, aż ktoś o nią pozabiega. Tak być nie musi, to zależy kogo się spotka i kim się jest. Nie wkładam siebie w takie szufladki, bo nie miałabym nic. Zresztą jestem ładna, do mnie przed mężem
odzywali się tylko ci co sobie wypili, bo na trzeźwo to już nie ta liga. Więc trzeba brać sprawy w swoje ręce.
Nie bralam nigdy pod uwagę zainteresowanych po piwie ani niezainteresowanych.
Caliope
A nie przyszło Ci do glowy, że gdybyś nie robiła pierwszego kroku, to byłby teraz z Tobą człowiek, któremu naprawdę by zależało?
Miała byś rodzinę bez kryzysu?
Ja wiem, że to tylko tzw gdybanie. Tak jak Twoje, że gdyby nie to, była byś do dziś sama.
W sumie to zależy, co nazywasz pierwszym krokiem i zabieganiem o względy faceta.
Jego chciałam, był dla mnie, czułam to i zawsze kochałam i kocham. Zawsze byłyby kryzysy w rodzinie, nie ma nikogo idealnego, pełno problemów. Po co mam myśleć nawet, że może by był ktoś inny, to destrukcja dla mnie, dla mojej relacji z mężem.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Kryzysy? Ależ małżeństwo to prrmanętny kryzys tylko o różnym natężeniu...... od spijania sobie z ust do myśli o....... PD
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
ależ masz takie prawo..... a może gdybyś tak byś zrobiła sobie podsumowanie tych wspólnych lat w małżeństwie ? ciekawe ile by wyszło w % czasu w różnych stadiach kryzysu.....
Tu nie ma "piętna" a tylko stwierdzenie faktu, bo każda relacja osobowa jest narażona na sytuacje kryzysowe, na konfrontację, a czasami na konflikt.
Nawet tu na forum, gdzie nie ma relacji osobowych a tylko wirtualne ile jest sytuacji konfrontacyjnych..... różnicy zdań, sposobów postrzegania...
PD
Tu nie ma "piętna" a tylko stwierdzenie faktu, bo każda relacja osobowa jest narażona na sytuacje kryzysowe, na konfrontację, a czasami na konflikt.
Nawet tu na forum, gdzie nie ma relacji osobowych a tylko wirtualne ile jest sytuacji konfrontacyjnych..... różnicy zdań, sposobów postrzegania...
tak od około 20-25 roku życia to ciągły proces.
ok, a dla mnie to postawa , przyjęcie do wiadomości nieuchronności które chronią przed rozczarowaniami gdy taki kryzysik przychodzi.
PD
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem, dopytam, bo to może być istotne. Napisałeś "powiedzmy kwiaty" - to były faktycznie kwiaty czy jednak coś innego?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."