Kryzys

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Nirwanna pisze: 18 lut 2021, 6:11 Elwiro, to wszystko to są bardzo prawidłowe stwierdzenia.

Jest jednak pewien fundament - żebym mogła oddać moje ja, moje życie, potrzebuję najpierw posiadać siebie i posiadać swoje życie. Potrzebuję pokochać siebie, dopiero potem będę w stanie pokochać drugiego człowieka. Dopiero gdy posiadam siebie, dysponuję sobą, mogę oddać siebie w wolności drugiemu człowiekowi.

Tam w tym nagraniu jest zdanie "Panie Jezu, pokazuj mi jak ją/jego kochać". Absolutna racja. Jezus zanim umarł, był wśród ludzi w postawie tak na maksa wolnej, że można się od Niego tylko uczyć. Zgodził się wydać się na śmierć dopiero wtedy, gdy pokazał nam jak kochać w wolności. W tym co robił - konsultował się tylko z Ojcem, i tylko Jego słuchał.

Dopiero gdy oddaję siebie w wolności, gdy z radością mówię Bogu "tak, biorę mój krzyż", wtedy jest to autentyczne chrześcijańskie branie krzyża. Jeśli robię to z postawy "muszę" - to jest to cierpiętnictwo, a nie miłość chrześcijańska.
Jasne, że jest to cały czas proces, dorastanie do tej postawy miłości w wolności, ale ważny jest ten kierunek: ku miłości, a nie ku cierpiętnictwu.

Zauważ, że nie mówię "maluj się" albo "nie maluj się", "zostaw męża" czy "nie zostawiaj męża". To wszystko byłoby tak naprawdę tym samym, co robi Twój mąż - sterowaniem Tobą, abyś była bezwolną wykonawczynią jego pomysłów. Nie o to chodzi.

Tu chodzi o Twoją prawdę o Tobie, o Twoje serce, aby mogło i umiało kochać tego męża, którego sobie wybrałaś. Bo teraz nie kochasz ani siebie ani jego. Teraz idziesz w kierunku "święty spokój", który jest jak najbardziej diabelskim wynalazkiem.


Rozumiem Cie, tylko że gdybyśmy byli jak Chrystus doskonali to nie była by potrzebna przysięga małzeńska, tak chyba to tłumaczył ks. Dziewiecki, ze czlowiek nie jest Bogiem wiec musi być przysiega aby sie potem jek trzymać. A przysiegelam w sposob wolny, teraz chce tylko to wypelnić. Oczhwiscie uczac sie kochać madrzej i prackwać nad sobą, aby nie być tylko marionetka.
Bławatek pisze: 17 lut 2021, 9:17

Wcześniejsze pokolenia były tak wychowywane - w małżeństwie na dobre i na złe. Nie ważne czy mąż bił lub pił albo jedno i drugie. Znam wiele takich małżeństw. Może w domu smutna mina i żal był, ale na zewnątrz nic nie wychodziło.
Małżenstwo nadal jest nierozerwalne, ale oczywiście przypadkówkó przemocy czy alkoholizmu nie należy tolerować i od męża odejść czasowo az się zmieni.
Teraz czasy się zmieniły. Łatwiej na zewnątrz powiedzieć, że w małżeństwie się nie układa.
To ze zyjemy w kulturze rozwodów nie znaczy ze jest to dobre. Dla mnie ludzie zyjacy w kolejnhcj zwiazkach, ktorzy tez niby sa z pozoru szczesliwi są wewnetrznie zmiarzdzeni. Bo grzech nie daje szczęscia.
Ja też tak wychowywana byłam więc przyjęłam z pokorą, że mam trudnego męża ( niestety przed ślubem mąż "grał" innego siebie) i starałam się tak działać, aby nam wszystkim było jak najlepiej.
Moj maz przed slubem tez troche przedstawiał sie w lepszych barwach, jednak wszystkie jego wady i tak wyszly, (ludzie az tak grać nie potrafią), wiec wybór był mój.


tak myślałam, a teraz chodzę na terapię bo już nie wiem czy moje myślenie o malzeństwie, roli męża, żony jest wściwe czy wręcz przeciwnie to myślenie męża jest dobre.

Dlatego proponowałem Elwirze terapię - jak najwcześniej jej by się udało pójść, bo ja zmarnowałam kilka lat życia.
Na czym polega taka terapia? Czy psycholog daje jakieś ćwiczenia i zadania do wykonanka aby pracować nad sobą? Określił jakiś plan działania? Może można to jakoś onlonne robić choć przy malym.dziecku raczej nie dam rady.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek »

Teraz zaczynam z inną Panią, więc na razie nakreślam jej swoje życie i problemy. Poprzednia terapeutka chwilowo nie może prowadzić spotkań w realu, a mi nie pasuje on-line, więc zmieniłam. Poprzednia terapia miała mnie wyciągnąć z dołka psychicznego w jakim byłam po odejściu męża, szczególnie gdy mi pisemnie wyartykułował jaką to złą osobą i żoną byłam. Rozpadłam się na milion kawałków, nie miałam chęci do życia, planów, a przecież najbardziej na tym dziecko cierpiało. W początkowych spotkaniach terapeutka pomogła mi podczas rozmów odbudować siebie, swoją pewność. Pomogła też mi przyjąć i zrozumieć ile swoim zachowaniem w moim życiu i myśleniu mąż uczynił zła. A później robiłyśmy różne testy, zadania, aby pomóc mi odkryć moje mocne strony oraz obszary nad którymi warto popracować. Najtrudniejszym zadaniem było zaplanowanie przyszłości - najlepiej bez męża, a to dlatego że w tamtym okresie mąż parł mocno do rozwodu i nie chciał rozmawiać o wspólnym życiu, ba, nawet wtedy mąż do minimum ograniczył kontakt z synem, a to bolało mnie najbardziej.

Ja zawsze byłam osobą skromną z kompleksami, ale przez wiele lat mojej samodzielnej pracy stałam się osobą wierząca w swoje możliwości. Niestety przy mężu znów poczułam się mało znaczącą. Próbowałam z tym walczyć, ale czasami nie dawałam rady, więc tkwiłam w tym co było. Niestety to był błąd. Teraz staram się powalczyć z kompleksami i wadami - głównie dla siebie i syna, aby móc go wychować na dobrego człowieka, męża i ojca w przyszłości. (Niestety od swojego ojca mój syn się tego nie nauczy).

Przy dziecku może na początku będzie Ci ciężko chodzić na terapię - w dobie pandemii część osób działa również lub tylko on-line, ale w tym czasie bycia w domu możesz słuchać konferencji (setki wartościowych nagrań jest w necie), czytać książki. Ja bardzo żałuję, że 9 lat temu nie znałam Sycharu, nie wiedziałam o wielu wartościowych książkach, a i dostęp do internetu czy też treści miałam ograniczony. Więc dopiero teraz nadrabiam. Ale na naukę i na zmiany nigdy nie jest za późno.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Bławatek pisze: 18 lut 2021, 11:20 Teraz zaczynam z inną Panią, więc na razie nakreślam jej swoje życie i problemy. Poprzednia terapeutka chwilowo nie może prowadzić spotkań w realu, a mi nie pasuje on-line, więc zmieniłam. Poprzednia terapia miała mnie wyciągnąć z dołka psychicznego w jakim byłam po odejściu męża, szczególnie gdy mi pisemnie wyartykułował jaką to złą osobą i żoną byłam. Rozpadłam się na milion kawałków, nie miałam chęci do życia, planów, a przecież najbardziej na tym dziecko cierpiało. W początkowych spotkaniach terapeutka pomogła mi podczas rozmów odbudować siebie, swoją pewność. Pomogła też mi przyjąć i zrozumieć ile swoim zachowaniem w moim życiu i myśleniu mąż uczynił zła. A później robiłyśmy różne testy, zadania, aby pomóc mi odkryć moje mocne strony oraz obszary nad którymi warto popracować. Najtrudniejszym zadaniem było zaplanowanie przyszłości - najlepiej bez męża, a to dlatego że w tamtym okresie mąż parł mocno do rozwodu i nie chciał rozmawiać o wspólnym życiu, ba, nawet wtedy mąż do minimum ograniczył kontakt z synem, a to bolało mnie najbardziej.

Ja zawsze byłam osobą skromną z kompleksami, ale przez wiele lat mojej samodzielnej pracy stałam się osobą wierząca w swoje możliwości. Niestety przy mężu znów poczułam się mało znaczącą. Próbowałam z tym walczyć, ale czasami nie dawałam rady, więc tkwiłam w tym co było. Niestety to był błąd. Teraz staram się powalczyć z kompleksami i wadami - głównie dla siebie i syna, aby móc go wychować na dobrego człowieka, męża i ojca w przyszłości. (Niestety od swojego ojca mój syn się tego nie nauczy).

Przy dziecku może na początku będzie Ci ciężko chodzić na terapię - w dobie pandemii część osób działa również lub tylko on-line, ale w tym czasie bycia w domu możesz słuchać konferencji (setki wartościowych nagrań jest w necie), czytać książki. Ja bardzo żałuję, że 9 lat temu nie znałam Sycharu, nie wiedziałam o wielu wartościowych książkach, a i dostęp do internetu czy też treści miałam ograniczony. Więc dopiero teraz nadrabiam. Ale na naukę i na zmiany nigdy nie jest za późno.
Dziekuję, za odpowiedz. Ksiązki, konferencje wiele mogą pomóc. Ja ich duzo sluchalam i czytalam wydaje mi sie ze pomogły.
Obecnie to chyba na niewiele poza dzieckiem będe miec czas.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek »

Jeśli będziesz miała spokojne dziecko to dasz radę wiele zrobić też dla siebie. U nas np. syn już od 2 miesiąca życia miał mocne kolki i w nocy i dzień, więc było noszenie, masowanie, kołysanie żeby tylko mu ulżyć. Spokojne chwilę były tylko na długich spacerach - tu by mi się wtedy przydały konferencje z Youtube, ale tego wtedy nie znałam. A koleżanka miała córkę która spokojnie w łóżeczku sama potrafiła nawet po 3 godziny leżeć - więc wtedy można nawet w książkę się zagłębić 🙂
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Bławatek pisze: 18 lut 2021, 16:40 Jeśli będziesz miała spokojne dziecko to dasz radę wiele zrobić też dla siebie. U nas np. syn już od 2 miesiąca życia miał mocne kolki i w nocy i dzień, więc było noszenie, masowanie, kołysanie żeby tylko mu ulżyć. Spokojne chwilę były tylko na długich spacerach - tu by mi się wtedy przydały konferencje z Youtube, ale tego wtedy nie znałam. A koleżanka miała córkę która spokojnie w łóżeczku sama potrafiła nawet po 3 godziny leżeć - więc wtedy można nawet w książkę się zagłębić 🙂
Ja bardzo duzo czytalam ksiazek i sluchala. Konferencji. Obecnie to mam przesyt tego. Wiec nawet nie mam ochoty niczego tykać.
Kazdy ma jakiś zestaw cech, ktorych nie da się przemodelować bo akurat mąż tak zechciał.
Nie bardzo mam wpływ na to co męzowi we mnie przeszkadza w charakterze, to raczej praca dla niego aby jednak zaczal cos we mnie cennić a nie skupiac sie nawadach.
To raczej jego podejście do mnie jeat błedne, ja nie mam na to wpływu jak on mnie postrzega. A gorsze postrzeganie bierze sie z porownywania mnie z innymi kobietami, ktore wydaja mu sie ladniejsze, fajnieksze ale ja nic z tym nie poradze. To on moze cos z tym zrobić jesli zechce.
A jesli nie to nasza relacja bedzie sie pogarszać.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope »

A powiedziałaś mu żeby skupił się na twoich zaletach? może jest jak u mnie, że jak będę siedzieć cicho to się będzie pogarszać jeszcze bardziej. Na te inne kobiety, możesz zaradzić, postawić granice, by mąż ci nie poszedł gdzieś czegoś zrobić.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek »

elwira pisze: 18 lut 2021, 19:39
Kazdy ma jakiś zestaw cech, ktorych nie da się przemodelować bo akurat mąż tak zechciał.
Nie bardzo mam wpływ na to co męzowi we mnie przeszkadza w charakterze, to raczej praca dla niego aby jednak zaczal cos we mnie cennić a nie skupiac sie nawadach.
To raczej jego podejście do mnie jeat błedne, ja nie mam na to wpływu jak on mnie postrzega. A gorsze postrzeganie bierze sie z porownywania mnie z innymi kobietami, ktore wydaja mu sie ladniejsze, fajnieksze ale ja nic z tym nie poradze. To on moze cos z tym zrobić jesli zechce.
A jesli nie to nasza relacja bedzie sie pogarszać.
Pięknie to ujęłas. U nas to właśnie jest ten problem - mąż ma swoje wizje i postrzega mnie tak a nie inaczej, wg swojego wyobrażenia. I tylko on może zmienić swoje podejście. Ale jemu łatwiej stwierdzić, że nie pasujemy do siebie, mamy różne charaktery, temperamenty więc powinniśmy się rozwieść i zacząć żyć od nowa.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Caliope pisze: 18 lut 2021, 20:09 A powiedziałaś mu żeby skupił się na twoich zaletach? może jest jak u mnie, że jak będę siedzieć cicho to się będzie pogarszać jeszcze bardziej. Na te inne kobiety, możesz zaradzić, postawić granice, by mąż ci nie poszedł gdzieś czegoś zrobić.
Jakie granice? W jego umyśle? On doskonale wie ze takie porownywanie nie jest dobre przed kazda spowiedzia do ktorej idzie mnie za to przeprasza.
A to ze komus cos powiesz i on zacznie to robić to jakaś iluzja. Miłość jest tylko w wolności. Kluczem jest odczepić się od tego co robi/nie robi druga strona, jak ktoś chce kochać to wie co robić.
Trzeba zając się sobą.
Lawendowa
Posty: 7710
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Lawendowa »

elwira pisze: 16 lut 2021, 7:03 A moja mama z kolei nie dbala o siebie i taki mi tez przekaz pokazala.
Ale moze tez dlatego moj tata jako dziecko pamietam, mimo chodzenia do kosciola mial w garazu porozwieszane polnagie kobiety, a i w domu sie znajdowalo jakies gazetki dla panow. Moze stad sie to bralo ze nie widzial tej atrakcyjnosci u swojej zony, dlategi jest to wazne. Bo mezczyzni sa targani duzymi pokusami.
A bierzesz pod uwagę, że mogło być odwrotnie? Może mama nie czuła się atrakcyjna, a co za tym idzie mniej dbała o siebie właśnie z powodu tych gazetek i półnagich kobiet w garażu?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope »

elwira pisze: 18 lut 2021, 20:39
Caliope pisze: 18 lut 2021, 20:09 A powiedziałaś mu żeby skupił się na twoich zaletach? może jest jak u mnie, że jak będę siedzieć cicho to się będzie pogarszać jeszcze bardziej. Na te inne kobiety, możesz zaradzić, postawić granice, by mąż ci nie poszedł gdzieś czegoś zrobić.
Jakie granice? W jego umyśle? On doskonale wie ze takie porownywanie nie jest dobre przed kazda spowiedzia do ktorej idzie mnie za to przeprasza.
A to ze komus cos powiesz i on zacznie to robić to jakaś iluzja. Miłość jest tylko w wolności. Kluczem jest odczepić się od tego co robi/nie robi druga strona, jak ktoś chce kochać to wie co robić.
Trzeba zając się sobą.
Twoje granice, ich nie ma. Zacznij stawiać sobie granice, bo mąż ci przez nie przechodzi jak chce.Mąż mówi ci co chcę, nawet obraża, potem przeprasza i jest wszystko w porządku. Tak trzeba zająć się właśnie sobą, pomyśleć o odbudowaniu szacunku, bo twój mąż to dla Ciebie go nie ma. Ciężką praca, ale warto.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Caliope pisze: 18 lut 2021, 21:51
elwira pisze: 18 lut 2021, 20:39
Caliope pisze: 18 lut 2021, 20:09 A powiedziałaś mu żeby skupił się na twoich zaletach? może jest jak u mnie, że jak będę siedzieć cicho to się będzie pogarszać jeszcze bardziej. Na te inne kobiety, możesz zaradzić, postawić granice, by mąż ci nie poszedł gdzieś czegoś zrobić.
Jakie granice? W jego umyśle? On doskonale wie ze takie porownywanie nie jest dobre przed kazda spowiedzia do ktorej idzie mnie za to przeprasza.
A to ze komus cos powiesz i on zacznie to robić to jakaś iluzja. Miłość jest tylko w wolności. Kluczem jest odczepić się od tego co robi/nie robi druga strona, jak ktoś chce kochać to wie co robić.
Trzeba zając się sobą.
Twoje granice, ich nie ma. Zacznij stawiać sobie granice, bo mąż ci przez nie przechodzi jak chce.Mąż mówi ci co chcę, nawet obraża, potem przeprasza i jest wszystko w porządku. Tak trzeba zająć się właśnie sobą, pomyśleć o odbudowaniu szacunku, bo twój mąż to dla Ciebie go nie ma. Ciężką praca, ale warto.
Nie rozumiem o co Ci chodzi. A i dobrze ze przechodzi. Zajacie sie soba to olewanie tego niz wchodzenie w glupie dyskusje z nim ktore doprowadzaja do klotni bo tak z reguly jest. Myslisz ze ktos cie zacznie szanowac bo tupniez nozka? To tak nie dziala.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Bławatek pisze: 18 lut 2021, 20:28
elwira pisze: 18 lut 2021, 19:39
Kazdy ma jakiś zestaw cech, ktorych nie da się przemodelować bo akurat mąż tak zechciał.
Nie bardzo mam wpływ na to co męzowi we mnie przeszkadza w charakterze, to raczej praca dla niego aby jednak zaczal cos we mnie cennić a nie skupiac sie nawadach.
To raczej jego podejście do mnie jeat błedne, ja nie mam na to wpływu jak on mnie postrzega. A gorsze postrzeganie bierze sie z porownywania mnie z innymi kobietami, ktore wydaja mu sie ladniejsze, fajnieksze ale ja nic z tym nie poradze. To on moze cos z tym zrobić jesli zechce.
A jesli nie to nasza relacja bedzie sie pogarszać.
Pięknie to ujęłas. U nas to właśnie jest ten problem - mąż ma swoje wizje i postrzega mnie tak a nie inaczej, wg swojego wyobrażenia. I tylko on może zmienić swoje podejście. Ale jemu łatwiej stwierdzić, że nie pasujemy do siebie, mamy różne charaktery, temperamenty więc powinniśmy się rozwieść i zacząć żyć od nowa.
Do takich wniosków bardzo łatwo dojść jak sie odchodzi od Boga. Pewnie też bym odeszła od męża gdybym nie miała wiary, i nie traktowała Sakramentu poważnie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13376
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Nirwanna »

Elwiro, czego zatem potrzebujesz? Czego od nas oczekujesz?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope »

elwira pisze: 19 lut 2021, 4:31
Caliope pisze: 18 lut 2021, 21:51
elwira pisze: 18 lut 2021, 20:39

Jakie granice? W jego umyśle? On doskonale wie ze takie porownywanie nie jest dobre przed kazda spowiedzia do ktorej idzie mnie za to przeprasza.
A to ze komus cos powiesz i on zacznie to robić to jakaś iluzja. Miłość jest tylko w wolności. Kluczem jest odczepić się od tego co robi/nie robi druga strona, jak ktoś chce kochać to wie co robić.
Trzeba zając się sobą.
Twoje granice, ich nie ma. Zacznij stawiać sobie granice, bo mąż ci przez nie przechodzi jak chce.Mąż mówi ci co chcę, nawet obraża, potem przeprasza i jest wszystko w porządku. Tak trzeba zająć się właśnie sobą, pomyśleć o odbudowaniu szacunku, bo twój mąż to dla Ciebie go nie ma. Ciężką praca, ale warto.
Nie rozumiem o co Ci chodzi. A i dobrze ze przechodzi. Zajacie sie soba to olewanie tego niz wchodzenie w glupie dyskusje z nim ktore doprowadzaja do klotni bo tak z reguly jest. Myslisz ze ktos cie zacznie szanowac bo tupniez nozka? To tak nie dziala.
Dobrze ze mąż przechodzi przez twoje granice? kompletnie cie nie szanuje, robi z tobą co chce? fajny początek dla depresji i poważnego kryzysu. A jak według Ciebie zdobywa się szacunek? robieniem dla świętego spokoju? dawaniem sobie wejść na głowę? czy jednak własne zdanie, mówienie o uczuciach i tupanie nogami, bo jest taka potrzeba jest jakimś rozwiązaniem. Trzeba umieć wstrząsnąć kimś by być z nim na równi, dojść do swoich granic, wyjść ze swojej szarej strefy. Dziś makijaż, jutro nie tak ustawione nogi, albo nie ta mina. Będziesz mieć dziecko, będziesz zmęczona, sfrustrowana, być może mąż nie będzie Ci w niczym pomagał, zabraknie ci czasu. I co wtedy? kolejna faza nieprzepracowanego kryzysu.Komunikacji się nie olewa, a broni się swoich przekonań i praw. Nie trzeba się kłócić by wyrazić swoje zdanie, krótki komunikat i odwrót. Mam prawo żyć jak ja chcę, malować się i dbać o siebie jak ja chcę, jak komuś się nie podoba to on ma problem, nie ja i to są właśnie granice.
Ja jestem z Bogiem, mam siłę by próbować wyjść z mojego kryzysu, a nie ma na co czekać i szkoda życia.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Caliope pisze: 19 lut 2021, 8:41

Nie trzeba się kłócić by wyrazić swoje zdanie, krótki komunikat i odwrót.


Może to dziala na niektorych, maż jak czegos che to drązy tak dlugo aż sie zgodzisz. Miesiac, poltora moze dwa. Bedzie ciagle wracal do rozmowy, ciagle stosowal rozna argumentacje torpetował Twoja, wmitd itp.
Wiec metody na kogoś tak nieustepliwego nie ma, musiala bys sie wyprowadzić czyli de fakto  rozwalić małżeńską wspólnote.
Mozesz tez sie odciac od jego uwag psychicznie i życ tak ze nie robią one na Tobie wrazenia.
Myslisz ze nie mówilam męzowi ze mam prawo czefoś nie chcieć lub źle się w czymś czuć ?
On odpowiadał że oczywiście mogę ale i tuu stosował swoją argumentacje.
Jak na Twojego męża działa to że krotko cos zakomunikujesz i sprawa zalatwiona to gratuluję, masz dość łatwo.

Nirwanna pisze: 19 lut 2021, 8:14 Elwiro, czego zatem potrzebujesz? Czego od nas oczekujesz?


No własnie nie wiem. Oczekiwalam jakis pozytywnych rozwiazań. Ale wydaje mi się ze tutejsi uzytkownicy za bardzo się skupiają na negatywach. Wyolbrzymiają niektore sprawy.
A przecież jak jedna strona czegos oczekuje to druga nie może mówić "nie bo nie" do czego ma to doprowadzić?
Normalne pary zawsze staraja sie dązyc do jakis kompromisów.
Wydaje mi się ze jak skupiamy sie na samych negatywach, to cięzko nam dostrzec pozytywy w tej drugiej osobie, a nikt nie jest w 100 procentach zły. A żyby naprawić trzeba by choć starać się uchwycić  jakieś dobro w drugiej osobie, spojrzec na nią z miłością. A wydaje mi sie ze pisanie i mielenie problemów na forum, zapetla sytacje bo skupia człowieka na negatywach i samego związku i współmałzonka.
Bede skupiać się na zmianie siebie dla siebie samej i chyba narazie opuszcze forum.
ODPOWIEDZ