Dramat

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Zwyklaosoba pisze: 05 mar 2021, 16:27 po cos masz to dziecko akurat Ty :)
Półżartem żeby ogarnąć życiowo (imię patrona spraw beznadziejnych :D). Na pewno Bóg go dał i cały ten kryzys do procesu przemiany wiele zrozumiałam nad czym mogę pracować tylko nie wiem jak ma się to do relacji nowej z mężem. Pokoleniowo moja prababcia była samotną matką, czuję że nie udało mi się syna uchronić od tej skazy.
Caliope pisze: 05 mar 2021, 21:06 Miłość jako postawa, to kochać drugą osobę taką jaką jest z jej wadami i zaletami. Szanować jej wybory, wspierać w tym co robi, nie oczekiwać od niej zmian pod siebie i żyć też własnym życiem. Mieć swoje pasje, hobby, przyjaciół, nie wisieć emocjonalnie. Nie można mylić miłości- postawy z zakochaniem, bo to nie są motyle w brzuchu, ciągła adoracja, pokazywanie z najlepszej strony.
O pomoc się nie prosi rodziny, by rozmawiała i wpływała na decyzje małżonka odchodzącego, może wspierać, ale nie ma się wtrącać w relację.
To już nie wiem mąż zarzucał mi ocenianie go, też bez sensu wbijałam niepotrzebne szpilki mimo że go akceptowałam. Szacunek, akceptacja nad tym muszę popracować. Ale myślę też że bardziej chciał tego zakochania.

Pozostaje mi modlić się za niego i powiedzieć Jezu ty się tym zajmij i pomóż mi w przemianie by to nie poszło na marne.
Myślicie, że jeśli kiedyś będzie znów w moją stronę patrzył mogę wymagać od razu terapii par zamiast miłych słówek czy seksu na co nabrałam się teraz? Nie będzie to odrzucające, osaczające?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

Dlaczego chcesz wymagać?, to nie jest postawa miłości. To nie jest wolność gdzie każdy podejmuje swoje decyzje, i szanuje decyzje innych. A terapię można zasugerować i liczyć się z odmową.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Caliope pisze: 05 mar 2021, 22:29 Dlaczego chcesz wymagać?, to nie jest postawa miłości. To nie jest wolność gdzie każdy podejmuje swoje decyzje, i szanuje decyzje innych. A terapię można zasugerować i liczyć się z odmową.
Wymagać by przestać być naiwną. Teraz sam proponował terapię par jeśli nam nie wyjdzie. Słowa nie dotrzymał wolał znaleźć inną.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13372
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Nirwanna »

Nowiutka pisze: 06 mar 2021, 5:46 Wymagać by przestać być naiwną. Teraz sam proponował terapię par jeśli nam nie wyjdzie. Słowa nie dotrzymał wolał znaleźć inną.
Nikt nie przestaje być naiwnym, stawiając wymagania drugiemu człowiekowi. To tak nie działa. To jeszcze bardziej pogrąża w bagnie, i rozwala relacje.
Przestajesz być naiwna, gdy pracujesz nad sobą i stawiasz mądre granice sobie. Im mądrzej stawiasz granice sobie tym realniej patrzysz na siebie, świat i drugiego człowieka. Umiesz wtedy mądrze postawić granice w relacji.

Nowiutka, zajmij się sobą. Bo wciąż wisisz na mężu przeokrutnie i wciąż nakręcasz się na rzeczy, które mogą się nigdy nie zdarzyć i na które nie masz wpływu. Może rzeczywiście zmień terapeutę? Może leki na wyciszenie?
Caliope ma tu duże doświadczenie, pokazuje że to się zwyczajnie opłaca.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Dostałam dziś prawdą w twarz.
Chodzenie do psychoterapeuty to nie terapia. Miałam wsparcie psychologiczne. Odesłala mnie gdzieś indziej bo inną relację ze mną nawiązała (wychodzenie z kryzysu depresji i przemocy). Też mi zasugerowała psychiatre. To nie jest takie dramatyczne jak po porodzie, moze inaczej by to wyglądało jakbym w tedy brała leki. Psychotropy. Jak wygląda kwestia wartości? Czy muszę zmienić przekonania aby było lepiej? Ciągle się w tym gubię.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13372
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Nirwanna »

Chodzenie do psychoterapeuty - to terapia.
Chodzenie do psychologa - to korzystanie ze wsparcia psychologicznego.

Wartości, jeśli są Boże, warto nie zmieniać. Czyli wciąż są dla mnie ważne - dobro, miłość, uczciwość, szczerość, itp.
Warto zmieniać przekonania związane z wartościami, jeśli przekonania okazują się fałszywe. Terapia pomaga obnażyć fałszywe przekonania i w wolności je zmieniać na prawdziwe.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Wiem że raczej konkretnych kontaktów tu się nie poleca ale potrzebuję kogoś do terapii częstych spotkań najlepiej darmowych ale duchowych. Nie chcę oddać moich wartości ale może źle je rozumie. Kiedyś wylądowaliśmy w poradni rodzinnej katolickiej (on nie chciał na kolejne spotkanie iść) to tam bylo wspomniane że terapie odpłatne tylko i że odległe terminy.
Czy macie poczucie że się wasza sprawa nie skończyła, że to nie koniec historii? Ja mam ale nie wiem czy nie jest to przyzwyczajenie że się rozstawaliśmy i schodziliśmy, zaprzeczenie tego co jest,nadzieja, czy jednak przeczucie ufność że jeszcze historia tego małżeństwa się nie skończyła...
Jak się odwiesić? Łatwiej było żyć w poczuciu że może kiedyś a nie że on ma nowy związek i trzeba będzie patchwork ogarniać...
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dramat

Post autor: sajmon123 »

Nowiutka, wydaje mi się, że teraz potrzebujesz przede wszystkim spokoju. Nie myśl o mężu. Myśl o sobie. Przepraszam, nie chcę Cię urazić ale strasznie jesteś chaotyczna. Posłuchaj parę razy, najlepiej na słuchawkach Jezu, Ty się tym zajmij. Odpędź niespokojne myśli. Wycisz się. Nie masz wpływu na męża. Oboje macie kryzys. Zajmij się swoim. Mąż zechce to dostrzeże swój. Wypisz sobie na kartce w punktach swoje problemy i staraj się je pojedynczo rozwiązywać. Nic na siłę. Spokojną, systematyczną pracą. W czasach covid ciężko o darmowe porady terapeutyczne, duzo jest telefonicznych. Potrzebujesz dużo cierpliwości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

A jakie masz wartości? nie pisałaś. Proponuję psychiatrę, a psychiatra może skierować do dobrego psychoterapeuty na NFZ. Nigdy nie wiesz jaki będzie koniec twojej historii, tylko Bóg go zna. My mamy po ludzku się zmieniać, rozwijać. Odwieszenie, to zajęcie się sobą, swoim życiem i terapia u psychoterapeuty, ale wspomagająca, a nie tak destrukcyjna, dążąca do rozwodu.
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: elena »

Małżeństwo sakramentalne nie kończy się, więc ja mam poczucie, że wciąż mam męża i trwam w małżeństwie, to nie jest „koniec historii”. Otrzymuję wiele łask będąc wierna przysiędze i myślę, ze wiele osób tu na forum to potwierdzi- odejście małżonka to nie koniec świata a sakrament trwa cały czas.
Ja bym w pierwszej kolejności usunęła ze swojego myślenia takie słowa jak „patchwork” czy „rozwód”. Jest jedno małżeństwo, jedna rodzina założona poprzez związek małżeński, taki był zamysł Boga, gdy stworzył Adama i Ewę. I tego się trzymaj. Czytasz Pismo Święte? Tam są wszystkie odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Kiedyś nie było w moim słowniku tych wyrażeń ale życie coraz bardziej mnie do nich zbliża. Przecież też historia tych, którzy zeszli się po 13 latach to też typowy patchwork - są dzieci z innych związków.
Mój mąż nigdy nie chciał ze mną być nie wiem czemu mi przysięgał.
Dziś i wczoraj wróciły bóle głowy może to jednak na tle nerwowym, migrena bo płakałam u psychologa, migrena bo dziś śniło mi się, że się kochamy a on myślami jest z tą nową ..
Wartości myślałam że je już uporządkowalam ale trudno mi jest je wypisać. Miłość małżeńska, ślub jeden na całe życie, po ślubie walka o tę konkretną relację. Rodzina to mąż żona dzieci i babcie, bez tych obcych odnóg. Mąż tak tego nie postrzega on i psycholog twierdzą że zawsze będziemy rodziną, ksiądz z jakim mówiłam często odwiedzał patchworkowe rodziny sugerując uporządkowanie w kwestii ważności małżeństwa. Świat nie jest taki jaki byśmy chcieli. To ja żyłam jakąś bajką.
Z czytaniem pisma jak ze wszystkim próbuje ale rzadko kiedy mam czas.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: burza »

Nowiutka, dobrze postrzegasz że, rodzina to mąż żona, dziecko albo dzieci ja też, tak myślę i żadnych patworkow nie popieram i nie akceptuje w swoim życiu. I nie obchodzi mnie ze inni tak mają i że to takie czasy albo moda ja mówię stanowczo nie, oczywiście mówię o sobie. Ja jestem cały czas wierna przysiedze która złożyłam wiele lat temu a mąż? Ale to ja, bo mam swoje przekonania i tyle. I poddaje to woli bożej
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Ruta »

Nowiutka,
sporo w tobie chaosu, w twoich emocjach, w podejściu do małżeństwa, w tym czego dla siebie chcesz, w wartościach, w wierze. To w sumie zupełnie naturalne w kryzysie. Kryzys wprowadza chaos i burzy, czasem każdą sferę życia potrafi wywalić do góry nogami. Jednak przychodzi czas w którym trzeba to wszystko zacząć układać, po prostu by przystać cierpieć, miotać się. Moje doświadczenie i doświadczenie wielu osób podpowiada, że trwale wyjść z kryzysu można układając swoje sprawy w Boży sposób.

Jak zacząć układać sprawy w Boży sposób? Tu jest wiele dróg. Jeśli jednak będziesz próbować od razu wszystkiego na raz, codziennego czytania Biblii, częstej obecności w Kościele, odmiany życia w duchu chrześcijańskim, życia w zgodzie z wartościami, stałej modlitwy - szybko się pogubisz i zniechęcisz. Na początek warto wybrać jedną stałą praktykę religijną, najlepiej niewielką, ale codzienną, na przykład jedną stałą nawet krótką modlitwę. Ale codzienną właśnie.

Wielu księży mówi także o drogach, które są krótkie i proste. Pierwsza taka droga to zawierzenie się Maryi. Ostatnio już od kilku księży słyszałam, że równie krótką drogą jest zawierzenie się Świętemu Józefowi.
Ja w swojej rozpaczy i chaosie życiowym zawierzyłam się Maryi. Nie wierzyłam, że to coś da. Zrobiłam to "na próbę". Byłam wcześniej wierząca, miałam za sobą w życiu okresy bliskości z Bogiem, jednak nigdy nie miałam takiej relacji jak mam teraz, nigdy też nie żyłam w tak uporządkowany sposób, nie miałam w sobie takiego spokoju, jaki mam w sobie teraz, gdy się oddałam.

Mogę powiedzieć, że to jedna wielka wspaniała zachwycająca przygoda. Niesamowite jak piękne prowadzenie można otrzymać. Gdy tą przygodę zaczynałam, nie miałam pojęcia jak dużo zmian zajdzie w moim życiu, a to wszystko nadal się dzieje i wiem, że to nie koniec. Gdybym w pierwszym tygodniu wiedziała, jak dużo będę musiała zmienić przestraszyłabym się, uciekła, wycofała. Ale to jest powolny proces, krok po kroku. Chociaż czasem jest jak na rollercoasterze :) Ale nic nie dzieje się zanim nie jestem gotowa, nic nie dzieje się przemocą. Choć czasem dzieje się dość szybko.
To prowadzenie jest nie tylko duchowe, ma przełożenie także w życiu codziennym. Odkąd się zawierzyłam, trafiłam na dobrą panią psychiatrę wierzącą, która poleciła mi Sychar, pomogła mi wydostać się z moich trudności bez leków (ale gdy leki są potrzebne, nie trzeba się ich bać, pomagają), trafiłam też na właściwą terapię, Nagle jakby wszystko zaczyna się składać, sprzyjać. No prostuje się ta nasza droga. Długo mogłabym o tym pisać. Czasem aż trudno w to uwierzyć. Jest też mnóstwo czułych zachęt, takich jakby prezentów.

Z czułych rąk Maryi, trafiłam całkiem niedawno w ojcowskie ręce Józefa. W relacji z nim leczą się moje inne rany.Tu mam też zdecydowanie więcej dyscypliny. Trochę czuję się tak jakbym miała teraz dwoje duchowych rodziców, którzy mnie wychowują, prowadzą, napominają, wspierają. Jakby to nie brzmiało dziwnie - a może tak brzmieć, samej wydawałoby mi się to nie do uwierzenia, że można mieć tak osobistą relację z Maryją lub z Józefem - ale to tak właśnie jest. Ja chyba od zawsze powierzałam siebie i swoje sprawy Świętej Rodzinie, ale nigdy tak bliskich i osobistych relacji nie miałam. Gdy poczytasz żywoty świętych - trafisz na to, że wielu z nich także miało osobistą relację z Maryją lub z Józefem. Papieży i wspaniałych księży także. Nawet tych którzy żyli przed wiekami. Więc to całkiem realna i sprawdzona droga, którą przeszli już inni. I naprawdę pomaga uporządkować życie.

Oczywiście możemy bać się nawrócenia, sądząc na przykład, że zamienimy się wtedy w kogoś w rodzaju dewotki, że trzeba będzie zrezygnować z naszego życia, siedzieć tylko w Kościele i że nawróceni to nudziarze. Nic bardziej mylnego. Moje relacje z osobami z mojego otoczenia się zmieniają, zaczynam mieć wokół siebie więcej bliskich osób, z którymi dobrze się czuję i z którymi moja relacja jest autentyczna. Robię rzeczy, o które bym się nie podejrzewała - nauczyłam się między innymi jeździć na łyżwach :) No nie jeżdzę jak Katarina Witt, ale się nie przewracam :) Do pełnego porządku w moim życiu jeszcze daleko, ale teraz jest zupełnie inaczej, bo częściej czuję radość, czuję się coraz lepiej ze sobą, lubię moje życie, a każdy dzień jest dobry. Nawet gdy na co dzień są różne trudności i gdy moje małżeństwo nadal jest jeszcze w kryzysie.
Są też inne przeszkody i lęki, które mogą towarzyszyć decyzji o nawróceniu. Niektóre z nich omawia Ksiądz Sławomir Kostrzewa. Warto o nich wiedzieć, bo dotyczą wielu osób, które taką decyzję rozważają. Tu link do odcinka pierwszego. Jest jeszcze drugi. Mam nadzieję, że powstaną kolejne.
https://www.youtube.com/watch?v=qnx6ZPSwoNQ

Od siebie dodam, że może też pojawić się czas, gdy w pełni uświadomimy sobie, że jesteśmy na polu walki duchowej. I to także może spowodować różne lęki. Wtedy bardzo pomocna jest modlitwa do Świętego Michała Archanioła.

Jak się oddać? Są oczywiście rekolekcje duchowe zawierzenia, ale to chyba wyższy lewel, na początku mogą być właśnie zbyt trudne, a przez to zniechęcić, być zbyt wymagające. Wystarczy na początek stała modlitwa - i rozmowa. Mówisz do Maryi (lub do Świętego Józefa). Opowiadasz przy tej modlitwie co u ciebie, co czujesz, czego chcesz, o co prosisz, co się martwi. Miałam dni, że nie bardzo mogłam się modlić, byłam świeżo porzucona przez męża, w trudnej sytuacji emocjonalnej i życiowej właściwie pod każdym względem, więc po prostu się do Maryi przytulałam i Jej płakałam. Jeśli lubisz śpiewać, możesz śpiewać, to także forma modlitwy i także pomaga i leczy.

Napisałaś, że to co się obecnie z tobą dzieje powoduje twoje trudności w relacji z dzieckiem, emocjonalną dziurę w sercu. Relacja z Maryją leczy także takie problemy. Moje serce staje się ładne i kochające. To przyjemne.

Dużo błogosławieństwa i Bożego prowadzenia ci życzę,
Poniżej wklejam ci link do Litanii do Świętej Rodziny, lubią tą wersję, jest taka kojąca serce, odmówię ją w twojej intencji.

http://www.rodzinasfb.opw.pl/index.php/ ... w-rodziny/






Nowiutka pisze: 07 mar 2021, 7:18 Kiedyś nie było w moim słowniku tych wyrażeń ale życie coraz bardziej mnie do nich zbliża. Przecież też historia tych, którzy zeszli się po 13 latach to też typowy patchwork - są dzieci z innych związków.
Mój mąż nigdy nie chciał ze mną być nie wiem czemu mi przysięgał.
Dziś i wczoraj wróciły bóle głowy może to jednak na tle nerwowym, migrena bo płakałam u psychologa, migrena bo dziś śniło mi się, że się kochamy a on myślami jest z tą nową ..
Wartości myślałam że je już uporządkowalam ale trudno mi jest je wypisać. Miłość małżeńska, ślub jeden na całe życie, po ślubie walka o tę konkretną relację. Rodzina to mąż żona dzieci i babcie, bez tych obcych odnóg. Mąż tak tego nie postrzega on i psycholog twierdzą że zawsze będziemy rodziną, ksiądz z jakim mówiłam często odwiedzał patchworkowe rodziny sugerując uporządkowanie w kwestii ważności małżeństwa. Świat nie jest taki jaki byśmy chcieli. To ja żyłam jakąś bajką.
Z czytaniem pisma jak ze wszystkim próbuje ale rzadko kiedy mam czas.
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dramat

Post autor: sajmon123 »

Ja sobie nie wyobrażam tworzenia nowej rodziny. Tutaj nawet nie chodzi o sakrament, ale o takie normalne ziemskie życie. Mając "nowe" dzieci, ciężko znaleźć czas na "stare" dzieci. Nowe zazwyczaj na chwilę jest lepsze, więc te pozostałe dzieciaki mogą się poczuć odrzucone. Czy chciałbym je świadomie krzywdzić? Nigdy. Czy mając nową partnerkę, od razu trzeba udowodnić miłość nowym dzieckiem? Nie da się żyć bez dzieci? Dla mnie to wszystko jakaś abstrakcja i raczej nigdy nie zrozumiem takiego zachowania.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

Ja też sobie nie wyobrażam, nie mogłabym zrobić tego synowi co ja przeszłam w dzieciństwie. Nie mam potrzeby nawet by z kimś być, bo mam swoje zasady, przekonania. Mam jednego męża, mężczyznę, jak miałby odejść, to wolę zostać sama.
ODPOWIEDZ