Dramat

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Muszę pogodzić się też z wizją że może moja rola jako jego żony to modlitwa za niego i jego nawrócenie i zbawienie. Być może tylko tyle i aż tyle. Teraz muszę znów poczuć radość by syn czuł się bezpiecznie. Od początku wyładowywał agresję najpierw myślałam że chodzi o mnie potem że o tęsknotę za ojcem. Wiem, że dla niego to była nowość ojciec trzymający mamę za rękę a teraz już nie i rzadziej się widzieć będą. Nie mam gdzie się udać placówki takim malym dzieckiem się nie zajmują a ja potrzebuję go dać do psychologa bo nie wiem już jak mu pomóc żeby nie rzutowało to na jego życie. Dziś znów wyładowywał się również wieczorem na mnie. Proszę o modlitwę za syna by Bóg ochronił jego psychikę przez nasze błędy i niedojrzałość.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Bławatek »

Nowiutka tak na szybko, bo późno, a rano wcześnie trzeba wstać. Jutro napiszę wiecej.

Widzę, że zaczynasz zmiany - w myśleniu o sobie, małżeństwie, mężu i dziecku. I to raczej w dobrym kierunku (chociaż ten znicz raczej niepotrzebny).

Nasz syn był świadkiem pakowania się męża i jego niemiłych słów w moją stronę. Wytłumaczyłam synowi, że tata go kocha i nie przestanie, po prostu się pogubił i na tą chwilę ma dosyć mamy +wtedy nic lepszego mi do głowy nie przyszło). Syn był wycofany, smutny, ale po jakimś czasie to przyjął i "zaakceptował". Więc wasze dziecko, które jest mniejsze możliwe, że jeszcze szybciej "zapomni". U mnie sprawdziło się spędzanie miło czasu z dzieckiem, a nie był to łatwy czas - ja wiecznie zapłakana, zamknięci przez pandemię, trudna nauka zdalna itd. Ile mój syn wymyślał niestworzonych rzeczy do działania (których wcześniej nigdy nie robiliśmy) - teatrzyki, kabarety, gotowanie trudnych potraw, zabawa w chowanego - wszystko po to abym zajęła czymś swoje myśli i była tylko z nim. To robil nieświadomie mój 8-latek. U Ciebie powinno być odwrotnie - Ty działaj i zajmuj myśli dziecka. Szczęśliwa mama = szczęśliwe dziecko😀

Powodzenia
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Bławatek pisze: 21 mar 2021, 23:28 U Ciebie powinno być odwrotnie - Ty działaj i zajmuj myśli dziecka. Szczęśliwa mama = szczęśliwe dziecko😀.
Wiem, bo on nie rozumiał sytuacji pomagał tacie wynosić torby i był dymny że taki silny i pomaga. Wyczuł raczej moje emocje. Swoje reakcje ma takie, że już od długiego czasu nie chce się żegnać, teraz stara się to akceptować że tata nie został, wcześniej brak pożegnania kończył się histerią bo on chce do taty a tata poszedł.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Od rana syn mówi, że chce się bawić z tatą i muszę mu tłumaczyć że zobaczą się za tydzień. Znicz będę zapalać bo biorę się na poważnie - miałam problemy z godzeniem się z rozstaniami więc tyle jestem i sobie i naszej rodzinie winna - postawę świadomej miłości a nie użalania się bo tęsknota. Znowu chaos w mojej głowie. Pozwolę sobie zacytować ze swiadectw bo uspokoiła mnie ta kampania:
Filemon pisze: 22 mar 2021, 3:43 Dla dobrego samopoczucia i rozwoju dziecka najważniejsza jest miłość wzajemna małżonków. Nie osobna miłość mamy czy taty. Dlatego dziecko o nią prosi, tak jak potrafi...

Bardzo przekonująco i dobitnie pisze o tym zaprzyjaźniony z naszą Wspólnotą Pan Jacek Pulikowski w książce "Remont małżeński" (Wydawnictwo FIDES, 2018):
"Kochać znaczy troszczyć się o dobro.
Ci wszyscy, którzy twierdzą, że kochają dzieci - te wszystkie żony i ci wszyscy mężowie, którzy twierdzą, że kochają swoje dzieci - ale nie inwestują w więź małżeńską, nie zdają sobie sprawy, że mówią po prostu... brednie. Bo kochać dziecko to znaczy dawać mu to, czego dziecko potrzebuje do rozwoju.
Ileż razy słyszałem: "Ach wie pan, my się chcemy rozwieść tak kulturalnie, bez ciągania po sądach, żeby nie robić krzywdy dzieciom!" Nie ma takiej możliwości! Miłość ojca do matki i matki do ojca jest dziecku do prawidłowego rozwoju absolutnie niezbędna! To nie musi być miłość jak w romantycznym filmie, jakaś tam cukierkowa, taka lukrowana. To może być miłość żywa, pełna napięć - ale dziecko ma wiedzieć jedno: że oni się kochają i że oni do końca życia będą razem! To jest fundament, dający dziecku poczucie bezpieczeństwa i oparcia w tym rozchwianym świecie".
Ten właśnie fragment dobrze koresponduje z tymi bilbordami.
Zastanawiam się czy mąż przypadkiem nie trafił na to forum i waham się czy pisać. Może zniknę..
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Bławatek »

Nasz syn na początku np. dzwonił sam do ojca - nawet codziennie, choć nie miał wcześniej tego zwyczaju. Mąż zazwyczaj nie miał czasu lub ochoty rozmawiać - tłumaczył się nawałem obowiązków, więc w pewnym momencie syn zaprzestał. Nie wiem - może powiedzenie dziecku, że tata wyjechał daleko do pracy i nie może wpadać co chwilę do niego, w jakiś sposób dziecko uspokaja. Może spróbuj tego. Zawsze to jakaś pewność w życiu dziecka.

To co zacytowałas od Filemona to jedna wielka prawda. Niestety wielu współmałżonków (mężów i żon) myśli inaczej. Może kiedyś ta prawda do nich dotrze - oby nie za późno. Jednakże dzieci zawsze szkoda. My teraz mamy intensywne spotkania przed I Komunią i bardzo mi serce krwawi gdy widzę wokół pełne rodziny. Zostaje mi tylko modlitwa za męża, żeby otworzył oczy i serce na Boga, przykazania i katolickie wartości.

Ja kiedyś mężowi wspominałam, że jest coś takiego jak Sychar - może trafił z ciekawości na stronę a może i na forum. Kto wie może taka droga (tj. przeczytanie wątku współmałżonki) też pomaga otworzyć oczy. No chyba, że ktoś zaślepiony na maxa to wtedy pewnie to gwóźdź do trumny.

Myśl o sobie, rozwijaj się, módl się za męża - bo kto inny będzie to robić? A trudne sprawy oddaj Jezusowi. On już tyle przyjął od wszystkich, że kolejne trudne sprawy da radę ogarnąć. Tylko to zazwyczaj jest tak, że w czasie i efekcie czasami innym niż my planujemy i chcemy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

Nowiutka, takimi dziećmi zajmują się w placówkach, skąd takie informacje, że nie. Napewno dziecku to pomoże bo sobie nie radzi z tą sytuacją jak ty sama.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dramat

Post autor: Pavel »

Nowiutka, są szczęśliwe zakończenia i na tym forum.
Nie wszyscy zostawiają świadectwa (ja np. również nie potrafię się do napisania swojego w odpowiednim dziale zabrać, ciągle brakuje czasu, ale kiedyś się uda ;) ).

Większość osób gdy uda się poskładać małżeństwo znika z forum, nie czując potrzeby dalszego na nim bytowania.

Zgadzam się natomiast z tym, że najlepszym świadectwem są Sycharki, które zmieniły siebie i swoje życie, które żyją pełnią życia i są szczęśliwe pomimo.
Zwłaszcza, że to wg mnie istota pomocowości tej wspólnoty.
O ile bowiem dążymy do uratowania małżeństwa to nawet najlepiej wykonana praca mad sobą tego nie gwarantuje. Na pewno zwiększa szanse, ale jest jeszcze współmałżonek i jego wolna wola.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Wiem. I wiem też, że on nigdy nie chciał ze mną być. Żyje jak kawaler. Podjął dokładnie tą samą decyzję co kiedy mnie poznał. Muszę go wypuścić bo on nigdy nie chciał mnie kochać. Szkoda dziecka. Mam nie wiem na ile obawę na ile wrażenie, że skoro utrudniam mu nie godząc się na patchwork to on odsunie się od dziecka. Bo kiedyś w końcu będzie chciał i rodzinę. Całą. Ja nie umiałam kochać tak by chciało mu się żyć. On nie chciał mnie. On zna moje myśli nie musi czytać forum . To on ze mną rozmawia tylko rozstając się ze mną.
Duma. Z dumą składał przysięgę małżeńską. Swoje imię prawie wykrzyczał. Ta duma zabrania mu wybaczyć i wrócić. A może potrzebuje tego kryzysu wieku średniego? Ja to już kiedyś przeszłam łącznie z buntem do wartości. On przeżywa to teraz. A może to jest jego prawdziwe życie a mnie i siebie tylko oszukiwał.
Jesteśmy teraz jedno ciało. Mieliście takie wrażenie że jest wam źle bo małżonek coś wyprawia? Dziś płakałam w pracy- łezka za łezką miło że nie miałam czasu myśleć. Pomyślałam że pewnie się z nią widzi. Moja psychika? Przeczucie? Czy można odczuwać grzeszność małżonka?
Nadal o dziecku rozmawia przy dziecku. On mnie nie szanuje, może tylko nienawidzi a może czuje do mnie wstręt.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Chyba wiem po co się to wydarzyło. Byłam kiepską partnerką, nie tylko żoną ale tez z jakichś powodów wcześniej związki mi się sypały. Po dotychczasowej terapii wróciłam"do siebie". I zaczynam swoje schematy stosować na tych co mi pozostali (rodzina, przyjaciele, znajomi). Na szczęście są szczerzy. I mam nad czym pracować.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Moje życie biegnie dzień po dniu, zbyt szybko przelatuje, ledwo zauważe a już kolejny tydzień minął. Ostatnio przychodzę z pracy później - po pracy przeznaczam 1-2 godzin dla siebie (na modlitwę, konferencję lub książkę). Wróciłam do stanu prawieszczescia. W dzień czuję się jak niesiona na skrzydłach, raduję się z dzieckiem. Przy takim tempie życia niedługo po prostu życie minie. Wystarczy nie myśleć, że już się nie przytulę do męża, nie będzie już randek, zbliżeń. Moja rola jako kobieta mężczyzny już się zakończyła. To smutne i boli szczególnie jak przypomnę sobie początki jak lubiłam z nim mówić godzinami.
Dziś szczególnie za niego się pomodlę.
Zauważyłam że jest strasznie uprzedzony do mnie. Tak jak kiedyś podczas separacji zauważyłam - część spraw zawalilam ale część miałam wrażenie że sam sobie dopisuje nie wiem na ile to różnica w postrzeganiu np. kontroli a na ile on się kontroli tak boi że dopisuje. Często miałam dylematy co mogę czego nie mogę powiedzieć by go nie urazić. Pewne nawyki mam do zmiany ale nadal zamierzam pozostać sobą tylko inaczej zdrowiej siebie wyrażać.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Pomodliłam się z rana za męża a potem za nasze małżeństwo. Potem mnie tknęło by wciąć skarbczyk z komunii miałam tam obrazkiem Matki Boskiej z Pompejów wydrukowanym dużo wcześniej zaznaczony hymn o miłości. Musiałam go zaznaczyć przy odmawianiu nowenny w czasie sprawy sądowej gdy modliłam się o uwolnienie od przemocy, agresji jaka była między nami. Pierwsza połowa nie istniała między nami, druga - zastanawiam się. "wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada niedzieję, wszystko przemija, Miłość nigdy nie ustaje". Czy to wogóle chodzi o miłość małżeńską czy miłość Bożą? Czy o miłość jaką mieliśmy czy tylko tą dojrzałą, do której nie dotarliśmy? A potem trafiłam na cytat ks. Mieczysława Malińskiego "Nie gadaj tyle. Nie mów bez końca, co myślisz, co uważasz, co twierdzisz, co chciałbyś, coś już zrobił, jakie masz plany, zamiary, nadzieje, perspektywy, szanse, z czym się nie zgadzasz, czemu się sprzeciwiasz, czego nie chcesz, przeciwko czemu protestujesz – w ciągłej obawie, że ktoś może nie wiedzieć o tobie czegoś bardzo ważnego, w ciągłej obawie, że inni mogą cię przesłonić.
Nie mów tyle. Zamilcz, bo będziesz jak pusty plac targowy, po którym wiatr rozrzuca śmieci. Uspokój się, żebyś mógł odnaleźć siebie.". Niby to jest o klepaniu modlitw ale dotarło to do mnie bo ja taka jestem na codzień, również w kryzysie, wobec małżonka. Za bardzo przelewam siebie na innych, chcę być zrozumiana a może nie powinnam tak się wszystkim narzucać - ten kto chce to mnie zrozumie lub będzie do tego dążył.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Zwyklaosoba »

Nowiutka pisze: 25 mar 2021, 6:09 Moje życie biegnie dzień po dniu, zbyt szybko przelatuje, ledwo zauważe a już kolejny tydzień minął. Ostatnio przychodzę z pracy później - po pracy przeznaczam 1-2 godzin dla siebie (na modlitwę, konferencję lub książkę). Wróciłam do stanu prawieszczescia. W dzień czuję się jak niesiona na skrzydłach, raduję się z dzieckiem. Przy takim tempie życia niedługo po prostu życie minie. Wystarczy nie myśleć, że już się nie przytulę do męża, nie będzie już randek, zbliżeń. Moja rola jako kobieta mężczyzny już się zakończyła. To smutne i boli szczególnie jak przypomnę sobie początki jak lubiłam z nim mówić godzinami.
Dziś szczególnie za niego się pomodlę.
Zauważyłam że jest strasznie uprzedzony do mnie. Tak jak kiedyś podczas separacji zauważyłam - część spraw zawalilam ale część miałam wrażenie że sam sobie dopisuje nie wiem na ile to różnica w postrzeganiu np. kontroli a na ile on się kontroli tak boi że dopisuje. Często miałam dylematy co mogę czego nie mogę powiedzieć by go nie urazić. Pewne nawyki mam do zmiany ale nadal zamierzam pozostać sobą tylko inaczej zdrowiej siebie wyrażać.
Dobrze , z jesteś blisko szczęścia , miło się to czyta i daje dużo nadziei ;) tego pełnego szczęścia Ci życzę , widać że jesteś na dobrej drodze ,szczere gratulacje ,to zasługa twojej pracy i zapewne opieki Boga
Co do kontroli, to ja zostałam tu całkowicie sprowadzona do poziomu minus jeden chyba , oczywiście jak odkryłam romans kontrolowałam przez chwilę, ale teraz to jest tak że mąż może mnie pytać ( a w zasadzie złapałam się na tym m,że mu pozwalam na to ) gdzie ja jadę i dopytywać jak nie odpowiadam , ale jak ja już zadam jakiekolwiek pytanie to ma żal że nie mam prawa pytać już o nic, sam mi powiedział, że zapisał się do psychologa ale już pytanie kiedy ma wizytę odebrał za negatywne, lepiej nie rozmawiać i nie pytać - tak swierdziłam już, skarży się mojej teściowej z ja na gdy mu nie zaufam więc po co wracać skoro zawsze będę mu wypominać...błędne koło w którym tkwi
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Byłam dziś w innej placówce i sama już nie wiem gdzie się udać, bo znów taka bez wiary. Zasugerowano terapie grupową, i kwestię zamknięcia i pójścia dalej tak jak mąż poszedł dalej i układa sobie życie. Wspomniałam o sychar. Psycholog wydawała się, hm, zniecierpliwiona. Wyszłam chyba na niedojrzałą nastolatkę, która robi igły z widły. W sumie przecież to ja chciałam zakończenia - złożyłam pozew o rozwód (przecież to pani złożyła pozew). A to, że w emocjach, a to, że potem zmieniłam na separację - nieistotne. Pierwsze słowo do dziennika ponoszę tylko konsekwencje swoich czynów. Jakim prawem nie chcę dać rozwodu mężowi.
Bardziej niż terapii to ja chyba potrzebuję przewodnictwa duchowego. Tylko jak to załatwić?
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Bławatek »

Nowiutka, bo w dzisiejszym świecie trudno spotkać ludzi a co dopiero terapeutów - myślących po Bożemu.

Nie poddawaj się i nie wątp, że to właśnie Ty idziesz właściwą drogą - upadki zaliczasz jak każdy, ale idziesz wg dobrych wartości. 🙂
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Bławatek pisze: 25 mar 2021, 12:50 Nowiutka, bo w dzisiejszym świecie trudno spotkać ludzi a co dopiero terapeutów - myślących po Bożemu.

Nie poddawaj się i nie wątp, że to właśnie Ty idziesz właściwą drogą - upadki zaliczasz jak każdy, ale idziesz wg dobrych wartości. 🙂
Właściwą na pewno. Dla siebie. Dużo dało mi stwierdzenie, że jak Bóg jest na 1 miejscu to wszystko jest na swoim miejscu. Aczkolwiek mąż bardziej myśli po ludzku jak wszyscy wokół. Nie odczytałam jeszcze co Bóg ode mnie chce w sensie odpuścić czy trwać. Czy On chciałby byśmy byli razem ale jeszcze musimy coś przepracować czy w ogóle nie jest to zgodne z Jego planem. No i co na to mąż... Czy kiedykolwiek będzie jeszcze chciał? Na pewno nie chcę go zmuszać, nie będę też utrudniać kwestii rozwodu "na złość". Ja widzę, że jest zraniony. Nie widzę w nim już wroga.
Dostałam dziś pytanie jaką mam pewność że ta agresja nie wróci. Wiecie, że nie myślałam o tym? Z założenia uwierzyłam w jego przemianę bo zaczął nazywać agresję agresją. Ale z mojej strony mógł być ten problem. Te wrzucanie - nawet jeśli nie chcę tak to i tak tak robię. Agresja słowna.
W dzieciństwie byłam znienawidzona przez rówieśników. To chyba nawet nie kwestia domu (chociaż też język mojej matki dużo daje). Ja tak z ludźmi po prostu funkcjonuję.
Dlatego będę nad sobą pracować. Nie dla męża chociaż też. Dla siebie by być dobrą osobą. To na pewno jest po Bożemu bo mamy kochać bliźniego. A miłość okazuje się na codzień.

Przeprosilam już męża za wszystko. Zastanawiam się jak mogę mu wszystko wynagrodzić - ja jako krzywdziciel. Skoro poszedł dalej. Tylko modlitwą?
ODPOWIEDZ