Potrafię tylko ranić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Szymon
Posty: 2
Rejestracja: 06 mar 2021, 22:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Potrafię tylko ranić

Post autor: Szymon »

Dzień dobry,

NIe wiem od czego mam zacząć, może zacznę od samego początku... .
Nadopiekuńcza mama, surowi rodzice, prawie jedynak (siostra dużo starsza, która wyprowadziła się z domu, zaledwie jak zacząłem pamiętać i trafiła w okropny związek, przez co rodzice z zięciem się nienawidzą i wszyscy przez to cierpią, a szczególnie dzieci mojej siostry).

Do kościoła chodziliśmy co niedziela, byłem wiele lat ministrantem, księża i siostry mnie lubili, bo byłem pomocny, zaradny i szczery. Zgubiłem swoją wiarę, zatrzymałem się gdzieś na etapie komunii świętej, a w masturbacji i pornografii nie widziałem nic złego przez długie lata. Choć uczestniczyłem i w oazach i światowych dniach młodzieży i wyjazdach na Taize, to widziałem w tym tylko możliwość imprezowania i przypodobania dziewczynom, co zresztą zawsze się tak kończyło. Od dziecka mam problem ze swoją seksualnością, pożądaniem, popędem. Mniej więcej od 13 roku życia na kobiety patrzę przez pryzmat rozporka.

Zaczęło się w wieku ok 7-8 lat jak znalazłem gdzieś u wujka na strychu gazety z pornografią, pózniej ciekawość dziecięca przerodziła się w szukanie przyjemności z tego tytułu. Masturbacja i pornografia towarzyszą mi od tamtego czasu już zawsze. Najdłuższe okresy jakie bez nich wytrzymywałem to tydzień, może rekord to dwa (ale to na studiach kiedy zamiast tego nałogu spożywałem nadmierne ilości alkoholu i bardzo imprezowałem). W szkole nie potrafiłem nawiązywać normalnych relacji, bałem się odrzucenia i robiłem z siebie klasowego klauna i głównego rozrabiakę. Doszło do sytuacji, że jak się coś działo w szkole to wiadomo, że ja byłem w to zamieszany. Nagany za złe zachowanie mieszały się z pracą na wzorowe zachowanie i kombinatorstwem jak z nagannego zachowania zrobić czerwony pasek na świadectwie. Zawsze mi się to udawało.

W między czasie, za zacząłem amatorsko uprawiać sport. Sport sprawił, że poznałem kolegów, którzy pokazali mi życie w wielkim mieście, co prowadziło do złego. Wyjazdy, pierwsze picie alkoholu z popisywaniem się, palenie, pocałunki i pieszczoty z dziewczynami z różnych krajów. Jak wyjeżdżałem z domu czułem się obco i jak pies spuszczony z łańcucha. Moja mentalność chorągiewki, podążania za tłumem i szukania poklasku na siłę, były tak mocno we mnie zakorzenione, że nie potrafiłem przestać pić i podrywać dziewczyn. Całowanie z obcymi dziewczynami stało się swego rodzaju wyzwaniem rzucanym innym kolegom. Mogłem wówczas się chwalić (nienawidzę tego w sobie, a czasem nawet na siłę muszę się pochwalić, że jestem w czymś lepszy, albo że jestem bogatszy)

W szkole średniej zderzyłem się z ciężką rzeczywistością nauki i moje noty w nauce spadły. Zaczęły się pierwsze miłości, pierwsze nieudane próby sexu. W wieku 17 lat trafiłem do sportowego zespołu studenckiego, gdzie dolano oliwy do ognia. Wir alkoholu, kobiet, zdrad wokół mnie najpierw mnie przerażał, ale bardzo szybko się wdrożyłem. Tam poznałem swoją żonę, która jest ode mnie starsza. Zaczęły się wspólne imprezy, pierwsza "mocniejsza" impreza i już całowanie z moją przyszłą żoną. Ale to nic nie znaczyło, bo w między czasie jeździłem po całej miejscowości i spotykałem się z innymi dziewczynami. Widziałem, że z chłopaczka, który bał się odrzucenia, zacząłem się podobać i bardzo mnie to kręciło. Stałem się narcyzem, który jeszcze bardziej potrzebuje uwagi i komplementów.

Jako nastolatek, kłóciłem się z rodzicami o imprezy, pieniądze i wszystko wokół. Moja mama myślała, że to wina nowo poznanej dziewczyny, czyli mojej obecnej żony. Bardzo szorstkie było poznanie się mojej już dziewczyny z moją mamą. Padły słowa z ust mojej matki, które jakby świadczyły, że za to jaki jestem winni moją dziewczynę, a ona nic nie była winna. Pochodzi z dobrej, bardzo wierzącej rodziny. Rodzice wierni ideałom, wierzący, że zło świata da się naprawić poprzez modlitwę i opiekuńcze państwo. Później relacja mojej mamy i żony troszeczkę się unormowała, ale czułem, że te dwie kobiety o mnie walczą.

Żona bardzo nalegała i wręcz wymuszała na mnie decyzje o zaręczynach i o ślubie, bo jest i była bardzo wierząca. A ja karmiony historiami o tym jak Nam będzie idealnie, wszedłem w to z dumą i w wieku 21 lat wziąłem ślub. Huczne wesele, dumni rodzice, a my szczęśliwi i patrzący w przyszłość z nadzieją.

Z domu wyniosłem wieczny uśmiech, chęć do życia, pozytywizm, zaradność, spryt, pracowitość, szacunek do pieniędzy (wręcz za dużą role odgrywają w moim życiu, bo kategoryzuje przez to ludzi), przyjemność z pracy w gospodarstwie, lubię pomagać i umiem być posłuszny. Wyniosłem też pychę, agresje, kombinatorstwo, przeklinanie, bezduszność, plotkarstwo, ignorancje, chwalipięctwo i arogancje oraz interesowność i zazdrość pomieszaną z chciwością.

Moja żona natomiast jest osobą z piękną i czystą duszą, filigranowej postury ciała z piękną buzią. Ujęła mnie swoim uśmiechem, pozytywnym nastawieniem do życia i dozą szaleństwa. Bardzo elokwentna i inteligentna, posiadająca przenikliwy i bystry wzrok. Dobrze wychowana, dobra i ciepła duszyczka, która zasługuje na dobrego męża. Zawsze mnie we wszystkim wspierała, tuszowała moje wybryki i błędy, była w tym wszystkim bardziej drugą matką, która starała się mnie wychować, niż partnerką. Zawsze szła na kompromisy i wierzyła we Nas. Dzięki niej braliśmy udział w rekolekcjach dla narzeczonych, spowiadałem się i chodziłem do kościoła, ale robiłem to wszystko bardziej dla jej zadowolenia, niż z poczucia własnej potrzeby. Dzięki niej były chwile w moim życiu, że chciałem się nawrócić, ale nigdy nie miałem dość silnego postanowienia poprawy.

Dopiero po czasie widzę, że nie rozumiałem wagi wypowiadanych na przysiędze słów. Jeszcze kurz na sali nie opadł po weselu, a na poprawinach miałem dwuznaczne sytuacje ze znajomymi dziewczynami i partnerkami znajomych gości. Krótka podróż poślubna z powodu chęci odkładania pieniędzy na mieszkanie i wspólne życie i powrót do imprez, niby wspólnych, ale żona już trochę się uspokoiła. Żona zachorowała i okazało się, że ma duży protelem z zajściem w ciążę. Bałem się o tym rozmawiać, bo żona traktowała to jak wielką ujmę, a sex stał się mechanizmem walki o dziecko. Poza tym, żona przestała odczuwać przyjemność z samego aktu (brak dopasowania po operacji, tak mi się wydaje). Bałem się rozmawiać z żoną o problemie, bo zawsze kończyło się to przerzucaniem winy.

Przez 4 lata naszego związku może łącznie 2 lata byłem uczciwy i nie pisałem z innymi kobietami, nie ukrywałem rozmów i telefonu. Zmieniałem prace, a wraz z tym poznawałem wiele ludzi i kobiety, które same na mnie chciały wskakiwać. Czasem się broniłem, a czasem dopuszczałem do sytuacji całowania i obmacywania oraz pisania i wysyłania zdjęć, nigdy w tym czasie do zdrady seksualnej nie doszło. Do czasu jak trafiłem do nowej pracy, gdzie zrobili nam wyjazd integracyjny połączony ze szkoleniem i zamknęli mnie na 2,5 miesiąca bez możliwości wychodzenia.

Tam poznałem kobietę, w moim wieku, rok po ślubie, która wykazywała mną duże zainteresowanie i ja nią również. Na początku niewinne rozmowy, potem domieszka alkoholu i skończyło się zdradą. Zdrada przerodziła się w romans który trwał prawie pół roku. Podczas tego sex był dla mnie niewyobrażalnie przyjemny. Kobieta ta brzydsza od mojej żony i mniej inteligentna, ale wysportowana bardzo, z mocno zarysowanymi biodrami . Tak bardzo sex nas związał, że zaczęliśmy rozmawiać i zwierzać się sobie, aż zadużyiliśmy się w sobie. Bardzo byłem o nią zadrosny, a ona o mnie. Oboje na pokaz pisaliśmy z innymi, czy rozmawialiśmy, żeby jeszcze bardziej się na siebie nakręcać. Motyw zdrady i codzienny sex po kilka razy, bardzo mnie nakręcił, aż zapomniałem o nowym mieszkaniu, o urządzaniu go, o żonie. Zapomniałem nawet o pornografii i masturbacji. Miałem wrażenie, że ta kobieta jest moją bratnią duszą i lepiej być nie może. Szkolenie się skończyło, wróciliśmy do domu, a ja czułem rozdarcie i pustkę. Zachowywałem się jak zwierze w potrzasku i zaczęliśmy pisać z kochanką, jak Nam było cudownie i wgl. Cały czas grając przed swoimi małżonkami, że tak szkolenie nas zmieniło. Moje małżeństwo z kochającą żoną, która zawsze mnie wspierała, pomagała, broniła i dbała o mnie, nie zasłużyło na takiego drania jakim się stałem. Mój popęd przyczynił się do najgorszego.

Nasza relacja z kochanką z czasem słabła, aż niespodziewanie napisała, że dostała delegacje (a właściwie sama ją wywalczyła i przyjechała do mojej miejscowości. Moje emocje zmieszały się. Przerażenie, strach, popęd i podekscytowanie bujały się na szalach wagi moich uczuć. Wiedziałem już wtedy, że moje podwójne nieuczciwe życie wyjdzie na jaw. Byłem w stanie iść i postawić o to zakład do bukmachera, a i tak wygrał popęd. W wielkim już skrócie, żona nakryła mnie z kochankom w drugim mieszkaniu.

A teraz siedzę sam, zamknięty mieszkaniu i piszę o pomoc do Państwa. Sam nie wiem co mam robić. Wiem, że ślub z żoną był pochopnym przedsięwzięciem, ale czuje się odpowiedzialny za to i chce wziąć odpowiedzialność za to co zrobiłem. Szukam kogoś kto pomoże odnaleźć mi się w życiu i poukładać to wszystko. Z Zoną zaczęliśmy walkę o odbudowę naszego małżeństwa.

Proszę o pomoc.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Al la »

Witaj, Szymon, na naszym forum.
Dużo rzeczy poruszasz w swoim poście, dla mnie jedno zdanie jest najważniejsze
Z Zoną zaczęliśmy walkę o odbudowę naszego małżeństwa.
Opisujesz swoje życie tak, jakby poza seksem nic w nim nie istniało.
Czy masz jakieś zainteresowania, pasje, pracę, w której możesz się spełniać?
Zatrzymałeś się w tym pędzie, dobry to czas na refleksje, przemyślenia, znalezienie sensu życia.
Czy wiesz, po co żyjesz na tym świecie?

Pozdrawiam i liczę na wsparcie dla Ciebie od naszych forumowiczów.

Przypominam ponownie, że internet nie jest anonimowy, warto zadbać o bezpieczeństwo danych, które podajesz.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: marylka »

Cześć Szymon
Długo sie zastanawiałam czy Ci odpisać.
Czy to w ogóle ma sens
Bo znana jestem z twardego języka i myśli i nie zawsze moje posty są odbierane zgodnie z moją intencją
Jednak spróbuję bo zwycięża u mnie miłość do ciebie jako do bliźniego i może coś do ciebie dotrze

Zastanawiam się czy ty masz świadomość że jesteś osobą głęboko uzależnioną od seksu?
Czy wiesz że żądza przysłoniła ci twój rozwój duchowy i społeczny?
Czy widzisz że dla otoczenia jesteś ....mało poważny?
Czy widzisz że nikt się z tobą nie liczy?

Skąd to się bierze?
Miłujesz bliźniego jak siebie samego
Od lat patrzysz przez pryzmat swojego rozporka jak sam przyznajesz.
I tylko tam jakieś "podboje" masz
Czy to są sukcesy?
Czy zdradzona żona to twój sukces?
Czy zanim kurz opadł po weselu - nowe flirty to twój sukces?
Czy kochanka która rok po ślubie zdradza męża z tobą to twój sukces?
Czy rola bawidamka w towarzystwie to twój sukces?
Czy to jest naprawdę wszystko na co cię stać?

Dla mnie to obraz smutny osoby mocno pogubionej która sama sobie odbiera sens życia

Z twojej historii którą przeczytałam uderza jeden fakt - brak mężczyzny w twoim życiu.
Nie piszesz nic o ojcu o przyjacielu....
Brylujesz na salonach i leżysz zamknięty w delegacjach w obcych łóżkach

Tak chcesz spędzić resztę życia?
W towarzystwie osób które za nic mają ciebie a tylko ważny jest twój rozporek?
Czy masz świadomość że twój organ w końcu wysiądzie?
Czytałeś jak kończą seksoholicy?
Co ci wtedy zostanie?

Myślę że wybierasz kobiety mało wymagające bo i ty sam od siebie niewiele wymagasz.
Tam gdzie trzeba pokazać trochę intelektu i mądrości ciebie nie ma bo wolisz być klaunem jak sam o sobie piszesz.
I pewnie wiesz że jak ta kochanka zniknie to szybko znajdziesz następną
Ale....czy tak chcesz żyć?
Pewnie jesteś przystojny i atrakcyjny ale co jeszcze w sobie masz?
Dlaczego się nie szanujesz?
Piszesz że wskakują na ciebie kobiety. A nie zauważyłeś że to ty dajesz na siebie skakać?
Że inni mężczyźni nie pozwolą sobie na takie traktowanie?
Naprawdę uważasz że to jest kręcące?

Kim ty chcesz być?
Kim jesteś?

Trudno obwiniać siedmioletnie dziecko że wkręciło się w nałóg masturbacji i pornografii. Ale już trochę podrosłeś i może czas zrobić z tym porządek?
Zatroszczyć się o siebie samego?

Ja myślę że o żonie nie ma co na razie wspominać bo mam wiarę że to silna i mądra kobieta i po wielu trudach i cierpieniach poradzi sobie.
Powiedziałeś jej przed ślubem że jesteś uzależniony?

Trochę cię oświecę - brak chęci współżycia z mężem nie jest z powodu fizjologii - o ile lekarz tego nie stwierdzi - tylko przez brak poczucia bezpieczeństwa w związku.
Piszesz że nie potrafiłeś z żoną rozmawiać o cierpieniu z powodu braku dziecka - czy twoja żona jest twoim przyjacielem?
Bo przyjacielem powinna być w pierwszej kolejności
Myślę że zbyt byłeś zajęty swoimi żądzami i seksualnymi potrzebami żeby dostrzec że przy tobie cierpi osoba ktora potrżebuje twojego wsparcia.
Męskiego ramienia
Czujesz się męski?
Czujesz się za cokolwiek odpowiedzialny?
Ja widzę że nadopiekuncza matka/żona/kochanka - to nie są osoby za które wziąłeś odpowiedzialność tylko czepiasz dla siebie ile możesz
Masz jakieś zwierzę które karmisz/roślinę którą regularnie podlewasz?
Za co jesteś konkretnie odpowiedzialny w codziennym życiu?
Bo odpowiedzialność to męskość

Fizyczne zbliżenie to tylko jedna z form okazywania miłości - wiesz o tym?
Ile jest innych jeszcze sposobów! Nawet mężczyźni je lubią - słyszałeś o tym?

Czy można to naprawić?
Można
Pisze do ciebie jako żona seksoholika
Miałam podobne wychowanie jak twoja żona
Jednak przyszedł czas że wbrew wierzeniom o nierozerwalności sakramentu odeszłam od męża z dziećmi

Dlaczego jesteśmy dzisiaj razem ?
Bo on wziął się solidnie za siebie
Ktoś mu dał mega kopniaka ja zresztą też
Natomiast on sam chciał zmienić swoje życie
Bez tego ani rusz
Dlatego ja cię zapytam - czego ty chcesz?
No może takie życie jak prowadzisz cię rajcuje?
Mój mąż wiele razy mi obiecywał...i bawił się ze mną w kotka i myszkę.
Aż dotarło do mnie - on ze mnie kpi
Dlatego odeszłam

Jeśli napisałeś swoją historię to być może podobnie jak mojego męża meczy cię takie życie
Bo tak działa nałóg - niby kręci a śmiertelnie wyniszcza

Powiem ci że praca nad sobą to bardzo ciężki ale i radosny okres
Mąż wstąpił do grupy SĄ - jest dla każdego. Ma wielu przyjaciół i dziś jest innym człowiekiem. Zbliżył się do Boga.
Ty też tak możesz. Tylko pytanie - czego chcesz?

I na koniec ostatnie przyziemne pytanie - robiłeś badania? Masz świadomość ile chorób mają ludzie w sobie i ile jest przenoszonych drogą płciową?
Czy problemy zdrowotne żony nie są pokłosiem twoich przygód seksualnych?
Czy widziałeś taki film? - ...stoi 10 kobiet pierwsza wkłada do buzi gumę do żucia- trochę pożuje i podaje drugiej. Druga żuje i podaje trzeciej. I tak dochodzi do 10 kobiety która żuje i tą gumę podaje tobie do żucia.
Masz świadomość że kosztujesz wszystkie soki tych kobiet?
I na końcu tą gumę dajesz do pożucia żonie
Tak działają kochanki tak działa ta dla której zdradziłeś żonę bo nie wiesz kogo jeszcze ma. I tak samo jak swego męża może okłamywać ciebie - przecież potrafi kłamać.


Wiem że to o czym piszę jest ciężkie i trudne
Ale chyba dość czułych słówek kobiet i czas żeby chociaż jedna ci napisała szczerze jak to widzi?
Bo widzisz....ja od ciebie nic nie chcę i szczerze życzę ci życia w trzeźwości. Bo tylko takie życie sprawi że będziesz szczęśliwy i nie będziesz musiał się protezować jakimiś pseudo-zadowalaczami
Pozdrawiam
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Załamana »

Tak Ciebie czytając zastanawiam się czy ta fizyczność jest aż taka ważna dla mężczyzn ja tego nie rozumiem. Pomijając fakt, że ewidentnie masz problem uzależnienia od tego. A co z miłością ,uczucia, emocje przecież to jest najważniejsze. Ja chyba jestem faktycznie dziwna, dla mnie to jest najważniejsze,fizyczność jest dopełnieniem . Nigdy przez fizyczność nie zostawiłabym męża, ale on chyba tak ??? Mężczyźni myśla jednak inaczej... przykre to jest? Jak żona jest gotowa ratować to bierz sie za pracę nad sobą , pracujcie wspólnie. Moim zdaniem chęci odbudowania małżeństwa to już jest dużo.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Melisa »

Czy możesz mi wytłumaczyć co u licha mają do rzeczy "mocno zarysowane biodra" kochanki?
Czy Ty widzisz co naprawdę zajmuje Twoje myśli skoro wrzucasz taki "argument" w poście o ratowaniu małżeństwa.
Nie chciałabym, żeby to co napisałam zabrzmiało napastliwie, ale chyba powinieneś uświadomić sobie skalę problemu.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Akacja
Posty: 123
Rejestracja: 18 gru 2019, 4:31
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Akacja »

Hej, nie wiem czy to przeczytasz bo mogłeś już uciec, ale jeśli tak to zostań jeszcze i nie bój się.

Piszemy w ten sposób bo jesteśmy bardzo zranione przez mężów, to niesamowicie przeogromny ból!
Pewnie nigdy nie dowiesz się jakie rany zadałeś żonie i mam nadzieję, że nigdy nie przeczyta tego, że było Ci tak bardzo przyjemnie z kowalską.

Mój mąż pewnie teraz byłby na Twoim miejscu (początek identyczny) gdyby nie to, że dość wcześnie zaczęliśmy się chwytać Boga. Przed ślubem dziesiątek różańca o dobre małżeństwo. Po ślubie już doszliśmy do całego różańca w którym pierwsza dziesiątka zawsze za nasze małżeństwo. I naprawdę Maryja wypraszała nam niesamowite łaski bo właśnie dokładnie wtedy gdy przestaliśmy się razem modlić a ja już tylko okazjonalnie właśnie wtedy mąż wszedł w bagno z dzieciństwa czyli pornografie. Po tym jak go nakryłam i ledwo to przeżyłam całe nasze życie zmieniło się drastycznie. Dla mnie takie małżeństwo nie miało sensu i dużo musieli mi tłumaczyć dlaczego ono ma dalej sens. Dzień po tym jak wyżuciłam wszystko w wielkim żalu mężowi i odcięłam się od niego zaczęłam Nowennę Pompejańską o wyjście męża z seksoholizmu. I tu szatan się okazał jak miał nas w garści ale Maryja nas uratowała. Mój mąż rzeczywiście z tym skończył a ja podczas modlitw w tej Nowennie miałam tak wielkie pokusy nieczyste.. jednak wytrwałam i myślę, że to też pomogło mojemu mężowi w walce o czystość.
Aktualnie, modlimy się różańcem codziennie razem z mężem (wówczas jest z nami Pan Jezus) i wiemy jak jest to dla nas ważne bo słabi jesteśmy a Maryja nas osłania przed światem i pokusami. Ważne jest byś i Ty zaczął modlić się za żonę i za siebie, a gdy będziecie w stanie to codziennie razem chociaż jedną dziesiątkę różańca, to naprawdę tylko mała chwilka a nieoceniona w wartości.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości w postanowieniach, idź do spowiedzi do Boga bo tylko On może Ci pomóc sam nie dasz rady bo walczy z tobą szatan o Twoją duszę.
Nowiutka

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Nowiutka »

Szymon pisze: 16 mar 2021, 7:41
A teraz siedzę sam, zamknięty mieszkaniu i piszę o pomoc do Państwa. Sam nie wiem co mam robić. Wiem, że ślub z żoną był pochopnym przedsięwzięciem, ale czuje się odpowiedzialny za to i chce wziąć odpowiedzialność za to co zrobiłem. Szukam kogoś kto pomoże odnaleźć mi się w życiu i poukładać to wszystko. Z Zoną zaczęliśmy walkę o odbudowę naszego małżeństwa.

Proszę o pomoc.
Po pierwsze dla osoby "bardziej wierzącej" - egzorcyzm małżeński (trzeba być w łasce uświęcającej). Tam "wypędza" się duchy pornografii. Modlę się nim czasem za męża, bo raczej takich przebojów nie miał, ale ledwo w ciążę zaszłam ukrywal się z filmami, nie wiem też na ile jego popęd przyczynił się do wejścia w kolejną relację.
Po drugie - terapia u psychologa/psychoterapeuty. Jak się wymyka zachowanie spod kontroli to warto sprawdzić dlaczego. Bo chyba nie jest ci z tym za dobrze.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Caliope »

Witaj. Za dużo nie dodam, ale jesteś uzależniony od seksu, pornografii i widzę u Ciebie uzależnienie od alkoholu. Wszystko w jednym, jedyne wyjście w takiej sytuacji, to podziękować żonie, że chce naprawiać i biec na terapię. Swoją własną na teraz, a potem i na małżeńską, bo jest bardzo kiepsko. Gdyby cielesność była tak ważna, to nie miałabym celibat od ponad roku, bo mam biodra.
spokojna
Posty: 162
Rejestracja: 30 cze 2018, 21:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: spokojna »

Witaj, problem widać i to ogromny. To dużo, że go zauważyłeś i próbujesz już działać . I dziękuj Bogu , że żona chce naprawiać. W naszym małżeństwie ja go widzę . I dlatego od 7 miesięcy mieszkam sama . Mąż nie widzi problemu i składa pozew o rozwód .
Odstąp od złego i czyń dobrze , a będziesz trwał na wieki .
Ps.37.27
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Pavel »

Przede wszystkim na początek polecam ci z 50 razy przeczytać post Marylki zwłaszcza, z którym się absolutnie zgadzam. W sumie łagodny jak na nią ;)

Liczba spraw którymi warto byś się zajął na podstawie tego co napisałeś jest bardzo długa.
Z racji późnej pory nie będę wymieniał, w sumie to i tak najlepiej byś sam to odkrył.
To, jak głęboko w bagno wlazłeś i w sumie mam momentami wrażenie, czytając twój post, że tę drogę wspominasz z sentymentem, co świadczy o stanie do którego się doprowadziłeś.

Nie urodziłem się wczoraj, wiem jak w takim bagnie jest, sporo takich bagien wizytowałem. Moje otoczenie z młodości, znajomi i przygody w „poprzednim” życiu - części tego co opisałeś byłem świadkiem lub znam takich ludzi, inne były i moim doświadczeniem. Nic wyjątkowo zaskakującego i odkrywczego dla mnie - bagien jest sporo. Wiele jest jeszcze bardziej śmierdzących.
Nie znam natomiast osoby która marnie nie skończyła nie wydostając się stamtąd. Znam takich, którzy przegrali swoje życie tkwiąc w nim.

Warto byś odpowiedział sobie na pytanie, czego chcesz.
Czy na pewno takiego życia, polegającego na krzywdzeniu siebie i innych. Nawet jeśli nacechowanego fizyczną przyjemnością.
Pózniej, jeśli zechcesz (i dojdziesz do wniosku, że chcesz żyć inaczej) zapytać siebie jak chcesz żyć.
Jeśli z Bogiem, zgodnie z jego naukami, to możesz wybrać niełatwą, ale prowadzącą do prawdziwego szczęścia drogę nawrócenia.
Zmiany myślenia, czyli także wymiany bazy danych (bo aktualna to śmietnik, znam z autopsji).
Drogi ciężkiej pracy nad sobą, by żyć pełnią życia a nie naskórkowych przyjemności.
Dowiedzieć się czym jest miłość i kochać, zaczynając od pokochania siebie.


Pora stać się mężczyzną, jeśli zechcesz (warto się dowiedzieć wtedy co to właściwie znaczy, bo dojrzałość płciowa nie jest męskości wyznacznikiem, to mają i „duzi chłopcy”).

Aby była jasność, na to forum również przybyłem mocno pogubiony, popaprany.
Dzięki Bogu, który działał między innymi Poprzez forumowiczów, udało mi się zacząć naprawiać siebie I swoje życie. Udało się uratować i małżeństwo.
Dla Boga i z Nim, niemożliwe nie istnieje.
Człowiek ma moc zmiany siebie.
O ile zechce i poprze taką chęć czynem, czyli ciężką pracą.
Jak będzie z tobą?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Bławatek »

Witaj,

Duuuzo pracy przed Tobą. Ale warto. Wszyscy piszą mądrze, a post Marylki jak zawsze w punkt. Terapia pewnie będzie długa i bolesna, ale jest potrzebna. Szkoda, że mój mąż do takich wniosków nie doszedł. A jest dużo starszy od Ciebie i ma mniej za uszami (chyba). Może Ty dosięgnęłes przysłowiowego dna - więc skorzystaj z szansy i zmień to co złe i niewłaściwe.

Zgodzę się z Caliope - podziękuj żonie, że mimo tego wszystkiego trwa i kocha. Bo to teraz głównie Twój problem, ale zarówno Wasz, bo rzutujący na całe Wasze małżeństwo a także na żonę.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Melisa »

Szymonie, po tym co Ci napisano zakładam, że masz już rozeznany temat terapii: co, gdzie, za ile i od kiedy (na wczoraj), bo przecież niemożliwe, żeby nie.
Zwróciłam też uwagę na tytuł wątku. "Potrafię tylko ranić" skojarzyło mi się z postawą, którą tu już parę razy opisywano na forum. Krzywdziciel myśli o sobie: fakt, skrzywdziłem, chcę naprawiać, ale przecież jestem słaby, beznadziejny, potrafię tylko ranić, nic dobrego nie jestem w stanie zrobić, na pewno mi się nie uda itp. I w ten sposób już na starcie rozgrzesza się za ewentualne niepowodzenie. Niestety taka postawa powoduje, też dużo mniejszą motywację do podjęcia wysiłku niż postawa " zrobię to, uda mi się". Oczywiście to nie musi być ten przypadek. Być może po prostu rzeczywiście dostrzegasz, że Twoje postępowanie straszliwie rani. Ale to już Ty sam wiesz najlepiej.

A ja pomodlę się za Twoją żonę. O siłę dla niej, żeby uniosła tę krzywdę zwłaszcza, że zmaga się jeszcze z inną wielką traumą-niemożności zajścia w ciążę. I dopiero potem za jeszcze więcej sił, żeby była w stanie unieść naprawę Waszego małżeństwa.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Szymon
Posty: 2
Rejestracja: 06 mar 2021, 22:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Szymon »

Dziękuje Wam za te słowa.
Nie traktuje ich jako ujmy, wręcz jako pomocną dłoń.
Szczegółów swojego życia jeszcze dokładniejszych, nie chce zdradzać, bo to nic mnie nie wytłumaczy. Jeśli chodzi natomiast o terapie to wszystko załatwione, książki zakupione i relacja z żoną powoli ulega poprawie.

Marylka, nie chciałem się absolutnie tu chwalić, wyszło niestety jak zawsze, ale mniejsza o większość. Nie jestem w najmniejszym stopniu dumny z tego co zrobiłem. Jestem wręcz wściekły na siebie i nienawidzę siebie w głębi serca.
Jeśli chodzi o role mężczyzny to nikt nie może się równać z moim ojcem, który kocha mnie nad życie i można go stawiać jako przykład odpowiedzialnego dobrego ojca. Z mamą czasem mieli kłótnie, ale nigdy ani jej nie zdradził, a o rodzine swoją ciężką pracą dbał tak, że wszyscy mogliby się uczyć.
Jeśli chodzi o moją pracę to co dziennie mam do czynienia z ludzkimi tragediami i jestem narażony na różnego typu choroby, badam się regularnie.
Co do czułych słówek, bardzo je lubię, ale niczego tak niecenie jak szczerości. Dziękuje Ci za to i za tematy do przemyślenia.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: Melisa »

Szymonie, szczerze cieszę się, że nie uciekłeś ;)
Działaj chłopaku! Jesteś taki młody, wszystko przed Tobą i małżeństwo, i dzieci (jak Bóg da) i całe życie, po prostu. I jeszcze są obok Ciebie kochający ludzie; żona, ojciec to masz dla kogo, ale też z pewnością masz ich wsparcie.
Myślę, że na tym forum wielu całkiem obcych Ci ludzi będzie mocno kibicować i gdy trzeba wesprą także.
Ja sama jestem tu dopiero od niedawna, jeszcze nie opisałam swojej historii, jeszcze nie prosiłam o wsparcie, modlitwę, bo wydaje mi się, że inni tego bardziej potrzebują. Ale nie mam wątpliwości, że gdybym poprosiła, to bym otrzymała.
To dobre miejsce, dobrze że tu trafiłeś.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Potrafię tylko ranić

Post autor: marylka »

Szymon pisze: 18 mar 2021, 0:39 Jeśli chodzi natomiast o terapie to wszystko załatwione, książki zakupione i relacja z żoną powoli ulega poprawie.
Będziesz brał udział w terapii?
To super
Książki i konferencje są mega ważne i sama czerpałam z nich wiele
Natomiast nie zastąpi to żywego człowieka - rozmowy z nim
We wspólnocie masz szansę poznać i rozeznać kiedy złemu otwierasz furtkę, kiedy się nakręcasz i przede wszystkim - poznać narzędzia jak ich używać żeby ten wir co cię wciąga - zatrzymać.
Zwyczajnie - żebyś to ty rządził sobą a nie tobą rządziły zadze
Że swojej strony polecam książkę "wolny aby kochać"

Marylka, nie chciałem się absolutnie tu chwalić, wyszło niestety jak zawsze, ale mniejsza o większość. Nie jestem w najmniejszym stopniu dumny z tego co zrobiłem. Jestem wręcz wściekły na siebie i nienawidzę siebie w głębi serca.
Nie odebrałam tego jak twoje sukcesy tylko jako porażki.
Natomiast....PO CO? poswiecajsz swoją energię i cenny czas na takie "trofea"?
No bo może na krótki czas ale jakimś sukcesem twoim są
Masz jakąś dziurę emocjonalną którą próbujesz zatkać poprzez upewnianie się że jesteś atrakcyjny i ktoś zwróci na ciebie uwagę.
Ta chwilowa ulga kiedy widzisz zainteresowanie w oczach innej jest ci do czegoś potrzebna
Do czego? Warto to przerobić na terapii bo każdy dźwiga coś innego
Jeszcze tutaj polecę ci jak masz czas film "wstyd" - to jest historia mężczyzny który potrzebował takich bodźców.....może z boku jak to obejrzysz inaczej zobaczysz siebie. Bo to jest lustro.
Swojego czasu ten film zdobył nagrodę. Jest na yt
Jeśli chodzi o role mężczyzny to nikt nie może się równać z moim ojcem,
Pięknie piszesz o tacie
Kim on jest dla ciebie?
Ufasz mu?
Jest twoim przyjacielem?
Możesz mu zwierzyć się że swojego problemu?
Jeśli tak to gratuluję - nikt tak jak ojciec nie potrafi wesprzeć syna w dorastaniu.
Tyle że rzadko takie relacje udaje się zbudowaç ojcu i synowi. A ja o takie pytałam w poprzednim poście - czy masz takiego mężczyznę któremu zaufasz i który będzie z tobą dźwigał twój ciężar i cię wspierał mądrą radą i dobrym słowem
Jeśli chodzi o moją pracę to co dziennie mam do czynienia z ludzkimi tragediami i jestem narażony na różnego typu choroby, badam się regularnie.
Ja pisałam o badaniach konkretnie pod chorobę. Inaczej nie wyjdą wyniki z badań ogólnych.
Np są badania na podstawie wymazu spod napletka - takie masz robione?
Co do czułych słówek, bardzo je lubię, ale niczego tak niecenie jak szczerości.
No to szczerze - jeżeli w trzeźwości potrafisz wytrzymać góra dwa tygodnie to będzie ci ciężko. Zwłaszcza że piszesz że nienawidzisz siebie a i cierpiaca zona to wystarczające powody żeby daç sobie upust emocjom poprzez chociażby masturbacje.
Warto żebyś się otaczał ludźmi którzy cię wespra. We wspólnocie sa co chwilę do siebie dzwonią, polecają się w modlitwach i wspierają jak mogą.
Z tego co czytam masz solidne podstawy wychowania chrześcijańskiego.
Też jeździłam na Taize :)
Bóg ciebie nie zostawił - jest tam gdzie ty Go opuściłeś. Może to czas oddać Mu swoje życie?
Myślę że znasz o.Szustaka Ks.Pawlukiewicza i mnóstwo innych Bożych kapłanów ....posłuchaj o miłości Bożej. ..przypomnij sobie słowa Chrystusa który powiedział że przyszedł do tych którzy się źle mają
Dlatego jest dla mnie i dla ciebie.
Myślałeś o 12 krokach?
Wspaniała przygoda spotkania samego z sobą i z Bogiem także w innych ludziach
Tu na sycharze też masz możliwość z nich skorzystać.
W SA też pracują na tym programie
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ