Wątek kobr

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: Nirwanna »

Kobr, wydzieliliśmy Twój wątek w oddzielny temat i przenieśliśmy w miejsce forum bardziej uczęszczane. Ufamy, że więcej osób wejdzie w Twój temat i Ci odpisze.
Pozdrawiam w imieniu moderacji :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

Witaj Kobr

Przeczytałam z uwagą to, co napisałaś.
To straszny swego rodzaju klasyk.
Opis twojego dzieciństwa i młodość a potem dalszej twojej historii, mieści się doskonale w dysfunkcji podświadomie poszukującej dysfunkcji.
Pewnie masz tego swiadomosc, że po problemach ze swojego młodego życia wręcz byłaś skazana na męża psychopatę, socjopate, mizogina, narcyza, manipulanta, przemocowca... Po prostu na męża - problem.

Jeżeli to wiesz, to myślę, że powinnaś to sobie wybaczyć. Jesteś tu osoba niewinną. Bez terapii w młodości nie miałaś szans na nic innego, niż to, co wybrałaś.
Tylko skad miałaś to wtedy wiedzieć?

Jeżeli nigdy nie spojrzałaś tak na siebie, to może warto?

Starcie zdrowego silnego człowieka z psychopatą itp. jest niemal skazane na klęskę tego pierwszego. I każdy psychiatra, terapeuta, psycholog...powie Ci - uciekaj.
A co dopiero, jeżeli do takiej konfrontacji zmuszona jest mloda dziewczyna ze słabym "gruntem rodzimym" i obciążona wieloma problemami, z których nie zdaje sobie nawet sprawy.

Piszesz, że trudno jest znaleźć dobrego terapeutę.
Wiem.
Ale są prelekcje, filmiki dobrych specjalistów w internecie. I mozna samemu sobie bardzo pomóc. Tym bardziej jak się ma tyle samoświadomości, co masz Ty.
Masz przecież mega wsparcie od Boga. Poproś... Niech Cie naprowadzi.
Mysle, że jest Ci taka pomoc potrzebna na tym etapie. Żebyś mogła wybaczyć sobie. A to ogromnie ważne. I zaryzykowała bym twierdzenie, że wybaczenie innym przy braku samowybaczenia, jest tylko pozorne. A tak na prawdę prowadzi do przeniesienia żalu i pretensji na samego siebie.
Mysle, że samowybaczenie powinno być początkiem drogi wybaczania innym.
Ale to moje zdanie. Nie trzeba się z nim zgadzać.
(Ja po prostu wiem, że kiedy zrozumiałam z czym przyszło mi się zmierzyć, to automatem przyszło wybaczenie sobie i krzywdzicieliwi.)

Pytasz czy są tu uzdrowione małżeństwa z psychopatą lub podobnym?
Jeżeli wiesz, na czym polega psychopatia, to wiesz, że to jest fizjologia. Inaczej funkcjonujące neuroprzekaźniki, brak niektórych z nich, inne działanie.
To jak człowiek bez nogi, a Ty pytasz czy ta noga mu odrośnie?
Nie, chyba że zdarzy się jakiś cud na miarę cudow czynionych przez Jezusa. Bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Ale to jest wszystko w granicach wielkiego cudu.

Zrobilas już ogromnie wiele. Widzę w Tobie mega siłę. Jesteś osobą pod tym względem wyjątkową.
Czy masz tego świadomość?
spokojna
Posty: 162
Rejestracja: 30 cze 2018, 21:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: spokojna »

Witaj . Bardzo Ci dziękuję za wpis i Twoje świadectwo . Jesteś silną i mądrą kobietą . Czytając Twoja historię , to jakbym o moim życiu czytała . I podobny staż małżeński mamy. ;) Jest bardzo dużo podobieństw i bardzo mnie poruszyła Twoja postawa w stosunku do ojca . Ja pozwoliłam się tak zniewolić, że w pewnym momencie mąż zakazał mi odwiedzać moją mamę. Później gdy już była leżąca, dokończyła swego żywota w szpitalu , gdyż bałam się mężowi przeciwstawić i wziąć ją do domu . Na te chwilę ja się wyprowadziłam , a mąż naciska na rozwód . Po naszym wcześniejszym małżeństwie zostały gruzy . Totalny rozpad relacji, więzi między mną , a mężem . Nie wiem co dalej będzie , ale mam pokój w sobie i coraz większą miłość do męża . Oddaje powoli mojego męża , nasze małżeństwo , siebie naszemu Tacie . Piszę, powoli , bo opornie mi idzie i ból przy tym niesamowity . Ale dziękuję Bogu , że wogóle . Zaczęłam około 4 lat temu wizytą u psychiatry, mąż ciągle mi zarzucał, że z moją głową coś nie tak. Zważwszy nadużycia, jakich doznałam w dzieciństwie , odważyłam się w końcu po wielu , wielu latach , wyjść z podziemia . No i poszło . Potem terapia dwuletnia , Al-Anon . A przede wszystkim powrót do Boga . Nawrócenie i zerwanie z nałogami. Czuję tę zmianę w sobie , lubię swoje dzisiaj . Nie umiem do końca cieszyć się jeszcze , poczucie winy pojawia się , ale widzę , że jakość mojego życia bardzo się zmieniła .Wiem , że to jest początek mojego zdrowienia i będzie pewnie trwał do końca życia i dużo, dużo pracy przede mną . Jednak mam poczucie , że warto zainwestować w siebie . Nawet jeśli nie damy rady odbudować naszego małżeństwa . Mam świadomość , że mogę już do końca zostać sama i powoli godzę się z tym. I to może być moim krzyżem , ale to jarzmo może być słodkie, a brzemię lekkie. Nie to że daję się małżonkowi krzywdzić i obedrzeć z człowieczeństwa .
Odstąp od złego i czyń dobrze , a będziesz trwał na wieki .
Ps.37.27
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: sasanka »

Kobr przeczytałam Twój watek i jestem w lekkim szoku , tyle zła Cię spotkało.
Piszesz o ojcu , macosze o co z Twoja matką , miałaś z nią potem jakiś kontakt , żyje ?
Zwróciłam tez uwagę na zdanie , że byłaś tylko jedna , bo piątka dzieci w Niebie. To też ogromna tragedia dla rodziców i może to też było powodem tego co się później działo w Twojej rodzinie.
Mimo wszystko jesteś dzielna i radzisz sobie jak wynika z Twoich ostatnich wpisów w miarę dobrze jeżeli chodzi o męża.
Twoja macocha jak widać pokazała Ci ,że facet musi czuć granice.
Trzymaj się dzielnie i nie daj się zawrócić z obranej drogi.
Niech Bóg ma Cię w swojej opiece.
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

„Lustro” masz rację, ktoś taki jak ja wręcz kleił się do toksyków. Nie miałam pojęcia, bo i skąd (w Filipince o tym nie pisali), że z takim życiorysem mam problem. Mało tego, ja byłam święcie przekonana, ze skoro pochodzę z rozbitej rodziny i mąż też, to my NA PEWNO nie powtórzymy błędów swoich rodziców i nie zgotujemy dzieciom podobnego losu. Jakże się myliłam…
Ja i tak bardzo dziękuję Panu Bogu za takiego męża jakiego mam, bo jestem przekonana, że mogłam mieć gorszego, np. takiego narcyza, który najpierw dałby mi złudzenie bycia kochaną, piękną, mądrą, jedyną, a potem to perfidnie odebrał. Skoro ja nie otrzymałam od męża zadnych uczuć, czułości i przez tyle lat tak kurczowo się go trzymałam, to co by było gdybym uwierzyła, ze ktoś mnie kocha, podziwia, pragnie, pożąda, uwagę i czas swój poswięca… a później odrzucił. Może już bym nie żyła…
Jako dziecko marzyłam, zeby zostać akrobatką w cyrku, łyżwiarką czy piosenkarką. A dlaczego? Bo o scenę chodziło. O podziw, o akceptację, o zauważenie.
Wiem że są filmiki na YT , tylko trudno tak samemu się naprawiać.
Jeśli chodzi o wybaczenie, to ja mam takie doświadczenie, że nie mogę do nikogo urazy czuć, bo zaraz Pan Bóg stawia mi tę osobę na drodze, i tak długo będę ją spotykac, aż się pojednam. Ja nie mogę mieć wrogów, gniewać się, nawet w myśli.
„Lustro” koniec Twojego postu jest jak miód na moje zbolałe serce. Dziękuję.

„Spokojna”, widzę, ze też dużo przeszłaś. Jesteś dalej ode mnie na drodze do wolności. Myślisz, że dla Ciebie krzyzem bedzie samotność, a dla mniekrzyzem jest bycie z mężem, oglądanie go, słuchanie (wybuchy złości, przykre odzywki, chamskie komentarze, wulgaryzmy) i sprzątanie po nim ( w życiu nie spotkałam takiego syfiarza co do ruiny doprowadza miejsce pobytu i otoczenie). Ja marzę o byciu samej. A póki co jest nas czworo pod jednym dachem. I kazdy z domowników, to trudny przypadek. Obecnie jest dużo spokojniej niż zwykle. Mąż się wyciszył i na dłużej znika. Czuję, ze jest to cisza przed burzą…
Ja nie mam mozliwości ruchu. Wszystkie sznurki są w rękach męża. Ja mogę tylko zaufać Panu i życie swoje Jemu powierzyć. I robię to. I czekam na takie zjednoczenie z Bogiem, na taką łaskę, gdzie cierpienie nie będzie bolało, ognie nie będą paliły. Wtedy będę z Jezusem góry przenosić. I będę szczęśliwa mimo ucisków, bo będę umiała kochać. Rozmarzyłam się…
Rok temu w Noc Paschalną podczas modlitw liturgicznych, w momencie kiedy przyjmowałam duchową Komunię św. otrzymałam smsa bez treści, bez słów. Było duze czerwone serce. ( wysłała to znajoma kilka godzin wczesniej w odpowiedzi na moje życzenia świąteczne). Czułość Pana nie zna granic. I Tobie Spokojna tez jej życzę.

„Sasanka”, ja się z moją mamą pogodziłam. Ona mnie po dwóch latach odszukała. Niedługo po tym jak się mnie pozbyła, poznała mężczyznę, którego zameldowała i pózniej gdy się okazało, że nie spełnia jej oczekiwań, założyła sprawę o eksmisję. Niestety, nie doczekała ostatniej rozprawy, bo dostała w wieku 50l. Wylewu i zmarła. Mam powody, zeby podejrzewać tego faceta o przyczynienie się do wylewu. W nagrodę dostał po niej mieszkanie, podczas gdy ja musiałam tułać się po wynajmach. Moje rodzenstwo, oprócz młodszego brata (6lat zył) umarło wkrótce po urodzeniu. Ja jestem druga z kolei. Częste ciąże były powodem niejednej kłótni w domu. O aborcjach nie wspomnę. Ciężkie życie miała moja mama. Mnie Pan Bóg uchronił przed popełnieniem śmiertelnego grzechu. Po urodzeniu pierwszego dziecka kupiłam w pewexie spiralke. I kiedy już miałam ją założyć, znalazłam się na Jasnej Górze i trafiłam do sali z wystawą nt. środków wczesnoporonnych. I tam wyczytałam, ze spirala zabija dzieci. A ponieważ nie chciałam być morderczynią, to blaszkę wywaliłam na śmietnik. I zaraz zaszłam w drugą ciążę, a potem w trzecią. Czwartą poroniłam po czterdziestce. Byłam z tym sama. No nie, był ze mną Jezus, Maryja i całe Niebo...
czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: czerwona »

Droga memu sercu kobr, czytam z uwagą Twój wątek. I zastanawiam się co Ci napisać, czym się z Tobą podzielić, co Ci dać. Zapytasz dlaczego? Bo jesteś dla mnie bohaterką! Siłaczką od której mogę brać przykład i czerpać wzór. Wzór zachowania, postępowania, ukochania ludzi, siebie, wzór dobroci i konsekwencji. Przeszłaś ogromną i bardzo trudną drogę w życiu. Taką na wzór Drogi Krzyżowej Chrystusa. Według mnie powoli odradzasz się na nowo, powolutku zmartwychwstajesz. Bądź z siebie dumna! Jesteś wspaniałą kobietą, mamą pewnie też. Dziękuję za Twoje życie, za trud i mimo wszystko za pogodę ducha. Jestem całym sercem z Tobą!
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

kobr pisze: 24 mar 2021, 1:11 „Lustro” masz rację, ktoś taki jak ja wręcz kleił się do toksyków. Nie miałam pojęcia, bo i skąd (w Filipince o tym nie pisali), że z takim życiorysem mam problem.

Wiem że są filmiki na YT , tylko trudno tak samemu się naprawiać.

Specjalnie zestawiłam Ci dwa fragmenty z Twojej wypowiedzi.
Popatrz...teraz są możliwości, żeby nabrać pojęcia.
Pojęcia, wiedzy i w ślad za tym autorefleksji.
Spojrzenia na siebie z innej strony. Zauważenia tego, czego się nie widziało. Zdanie sobie sprawy z istnienia tego, czego niby nie ma.


Tak, trudno jest samego siebie naprawic.
Ale nie jesteś sama 😊 prawda?
Masz wsparcie w Bogu i nakierowanie. I narzędzia do naprawy dostępne na wyciągnięcie ręki.
Popatrz ile dobrego stało się "samo" tylko z Bozej ingerencji. To pomyśl - ile więcej może być, jak weźmiesz w tym czynny udział?
kobr pisze: 24 mar 2021, 1:11 Jeśli chodzi o wybaczenie,
A ja pisalalam o wybaczeniu samej sobie.
Zrobiłaś to?
kobr pisze: 24 mar 2021, 1:11 „Lustro” koniec Twojego postu jest jak miód na moje zbolałe serce. Dziękuję.
Alez proszę bardzo 😊 Cała przyjemność po mojej stronie.
Zapytalam, czy masz tego świadomość?
Teraz dodam - masz świadomość, że to też Ciebie zobowiązuje do dalszych działań?
Do szacunku do siebie. Do życia w pelni.
Skoro Bóg obdarzył Cie taką mocą i takim wsparciem - doceń to. I idź dalej
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek kobr

Post autor: Pavel »

Lustro, takie pisanie to miód i na moje serce :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

"Czerwona" dziękuję za miłe, pokrzepiające słowa. Wszystkich czytających mój wątek proszę o modlitwę, aby wypełniła się święta Boża wola w moim życiu. Niczego więcej nie pragnę, bo wiele razy przekonałam się, że moje pomysły na życie nie wychodzą mi na dobre. Gdy mąż był po udanej pierwszej bardzo poważnej operacji, to ja poszłam na pielgrzymkę dziękczynną za życie męża do Częstochowy 350 km. Z racji siedzącej pracy na co dzień, był to dla mnie ogromny wysiłek, zwłaszcza 50km odcinek. Ofiara została przyjęta i mąż do dzisiaj żyje i ma się w dobrze jeśli nie musi biegać czy innych wysiłkowych rzeczy robić. Przeżył drugą taką samą operację i być może jest pierwszym człowiekiem, który miał dwie tak poważne operacje i je przeżył. Lekarze mówią, że jest cudem medycznym, oprócz operacji miał jeszcze kilka epizodów ocierania się o śmierć. Z jednego wyciągnął go JPII, jestem o tym przekonana. Zawsze tym trudnym wydarzeniom w moim życiu towarzyszy łaska Boga. Pamiętam gdy po pierwszej operacji wracałam pociągiem ze szpitala do domu ( w tym czasie byłam też w szpitalu u syna tylko na innej ulicy) wybiła godz.15, wzięłam różaniec do ręki by odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego i wtedy zadzwonił mój drugi syn, że miał wypadek, dachował, auto do kasacji, ale nikomu nic się nie stało. Chwała Bogu. Innym razem, gdy ten sam syn wracał po drugiej operacji męża w nocy, zasnął za kierownicą na autostradzie i walnął w tył ciężarówki. I znów nic mu się nie stało poza tym, że kolejne auto zostało skasowane. Jak widać Pan Bóg nas nie opuszcza i opiekuje się nami. Opatrzność czuwa za co jestem bardzo wdzięczna.
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

"Lustro" ja nie wiem czy sobie wybaczyłam. To dla mnie takie trudne, jak chodzenie po kamieniach bosą stopą. Wiem, że będę musiała się z tym zmierzyć i nie polega to na samym stwierdzeniu "wybaczam sobie". Może 12 sycharowych kroków mi w tym pomogą. A czy mam świadomość bycia wyjątkową osobą, to powiem, ze może i mam, ale do czasu aż ktoś silniejszy nie huknie na mnie. Wtedy niskie poczucie wartości zwycięża, bo tak mocno jest zakorzenione. A zmienić to wydaje mi się, że jest ponad moje siły.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

kobr pisze: 24 mar 2021, 12:54 "Lustro" ja nie wiem czy sobie wybaczyłam. To dla mnie takie trudne, jak chodzenie po kamieniach bosą stopą. Wiem, że będę musiała się z tym zmierzyć i nie polega to na samym stwierdzeniu "wybaczam sobie".
Oczywiście. W ten sposób wogóle się nie da wybaczać 😊
Dlatego pisałam Ci o poszukaniu treści, które pomogą Ci zrozumieć własne działania i wybory.
Kiedy się zrozumie i przyjmnie, że to tak po prostu działa. A nie jest winą. Wtedy przebaczenie łatwiej przychodzi.
Dobrze też zrozumieć mechanizmy interreakcji z krzywdzicielem. Zobaczyć siebie nie jako ofiarę, a jako pewien logiczny element układanki.
Że wybrałam kogoś takiego, bo...
On jest taki i taki...Bo np. Psychopata tak jest skonstruowany.
Zachowywałam się w tej relacji tak i tak...bo np. Większość ludzi w takiej sytuacji tak się zachowuje.
Podobnie druga strona...tez tak ma
Stąd moje zachowanie było nieświadome. A częściowo też moja świadomość ograniczona, bo...

I jak na taką układankę popatrzysz z boku, to żal i pretensje do siebie odchodzą.
Co było, to już bylo
Trzeba to przekroczyć i pójść dalej.

Mnie takie zrozumienie uwolniło.
I nie miałam terapeuty. Z resztą, terapia przez telefon? Co to za terapia...
Szukalam sama.
Bo najgorzej jest tkwić w niepojmowaniu zdarzeń. Wtedy krążysz jak we mgle nie wiedząc, co zrobić że swoimi uczuciuami, emocjami... Skąd przyszły, jakie są...
Mgła się rozwieje i swiat robi się przyjazny 😊

kobr pisze: 24 mar 2021, 12:54 Może 12 sycharowych kroków mi w tym pomogą.
Może
kobr pisze: 24 mar 2021, 12:54 A czy mam świadomość bycia wyjątkową osobą, to powiem, ze może i mam, ale do czasu aż ktoś silniejszy nie huknie na mnie. Wtedy niskie poczucie wartości zwycięża, bo tak mocno jest zakorzenione. A zmienić to wydaje mi się, że jest ponad moje siły.
I tu też dobrze by było zrozumieć najpierw samą siebie.
Zaakceptować, taką jaką jesteś.
Pokochać.
A to wcale nie jest łatwe 😉
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

"Lustro" to co piszesz to czysta prawda. Pamiętam jak się miotałam w niezrozumieniu tego co się u nas dzieje i we mnie. Byłam tak skołowana, że nawet nie potrafiłam opisać i nazwać o co mi chodzi. Nie umiałam nazwać emocji, które mi towarzyszyły. Faktycznie jak dziecko we mgle...
I powoli zaczęłam przyglądać się sobie, czytać różne artykuły i odkrywać np.:
1. my ZE SOBĄ nigdy nie rozmawialiśmy i ja tego nie zauważyłam. Jak to możliwe zapytacie? Otóż możliwe. Mąż wchodził do domu i od progu zawsze miał wiele do powiedzenia WSZYSTKIM domownikom. W jego gadaniu nie było treści osobistych, intymnych przeznaczonych tylko dla żony, lecz najczęściej krytyka osób trzech. Wszystko głośno i publicznie, z miną znawcy i wszechwiedzącego. A że jest inteligenty to był w tym co mówił niezwykle przekonywający. I mnie to wystarczało.
2. długo nie widziałam, że między nami jest coś nie tak, bo rodzice też mi nie mówili, ze mnie kochają, nie przytulali, nie podziwiali, nie zajmowali się mną. Gdy szłam do taty, by pobawił się ze mną, to wkładał moją główkę między swoje nogi i puszczał mi bąka prosto w twarz. Metoda była skuteczna, bo odchodziłam. Na podwórku szukałam akceptacji, a znajdowałam brud tego świata. Z takim doświadczeniem nie zauważyłam różnicy między tym traktowaniem mnie w dziecinstwie a w małżeństwie. Brak bliskości i nieposzanowania godności był normą, którą znałam. No i miałam obietnicę że kiedyś usłyszę… tylko się muszę lepiej postarać.
3. mój mąż tworzy i żyje konfliktem, a ze mnie robi swojego wroga, by bez oporów móc walić we mnie i wyżywać się. Dlatego moja dobroć go zabijała. Mówię o przemocy psychicznej, werbalnej. Nigdy mnie nie uderzył.
4. projektuje na mnie swoje złe cechy i je zacięcie zwalcza np. mówi, że ja nienawidzę ludzi starych, a prawda jest taka, że to ja opiekowałam się jego ojcem a teraz po śmierci macochy swoim; mąż swojego poniżał, a mojemu dokucza przy byle okazji. Ja kiedyś wierzyłam w te jego zarzuty, dziś wiem czemu one służą.
5. manipuluje i kłamie. Jego wypowiedzi mają podwójne dno. Trzeba je odkryć, żeby wiedzieć o co chodzi, inaczej można się nabrać i ja przez wiele lat nabierałam się. Grałam w jego grę.
6. i wiele innych odkryć
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

7. ważne odkrycie: czułam do męża jakąś dziwną, niepojętą dobroć. Długo nie wiedziałam skąd się bierze i co oznacza, aż trafiłam na pojęcie syndromu sztokholmskiego i wszystko stało sie jasne.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

Kobr

I jak się w tym wszystkim odnajdujesz?
Swoje miejsce? Udział? Rolę?

Zrobiłaś kawał roboty. Nie dało Ci to podstaw do samowybaczenia?
Nie poczułaś się niewinna?
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

To była bardzo długa droga. Czasami myślę, że nie musiałaby taka być gdybym na swojej drodze spotkała choć jedną mądrą lub odważną osobę. Ja sama nie radziłam sobie z tą sytuacją, więc jak pracowałam w biurze, to przychodziłam i opowiadałam co u nas się wydarzyło. A ponieważ mam dar opowiadania ciekawie i dowcipnie, to wszyscy boki zrywali z kabaretu jaki odstawiałam. Nikt się nie znalazł, kto by powiedział: słuchaj stara, to wcale nie jest śmieszne co nam tak zabawnie opowiadasz, to jest nienormalne, szukaj specjalisty, bo potrzebujesz pomocy.
Druga sprawa, to taka, że ja już w dzieciństwie nauczyłam się wypierania. Pamiętam jak kiedyś po śmierci bliskiej mi osoby, a miałam wtedy z pięć lat, naszła mnie taka myśl: żyję, żyję i jak umrę, to mnie już nigdy nie będzie. I to „nigdy” powodowało bardzo głęboki smutek i przeświadczenie, że życie nie ma sensu. Ponieważ nikomu o tym nie powiedziałam, a o życiu wiecznym nic nie wiedziałam, to jak tylko nachodziła mnie ta straszliwa myśl, to mówiłam sobie : nie myśl o tym, i szybko zajmowałam się czymś innym. I w życiu dorosłym też tą metodę stosowałam.

Ale przyszło opamiętanie. 15 lat temu stałam ze znajomą w pewnym miejscu na chodniku przy drodze. Niedaleko stał mój syn z kolegami. W pewnym momencie jakaś dziewczyna z takim impetem ruszyła z miejsca, że straciła panowanie nad autem i wjechała w mój rower, który uderzył mnie w głowę i rozciął skórę na czole. Krew się polała. Zlecieli się gapie, mój syn zadzwonił na pogotowie i milicje, ale sam do mnie nie podszedł. Szybko przyjechała karetka i ratownicy niczym aniołowie zaopiekowali się mną. Powiadomiony mąż też przyjechał z córką, która przyniosła moją torebkę i szybko oddaliła się do ojca stojącego z gapiami i rozprawiającemu co to się stało. A ja pojechałam do szpitala na cięcie i zdjęcie rentgenowskie. Dostałam tabletkę p-bólową i wypis. I kiedy wyszłam ze szpitala, popatrzyłam na pusty parking i zaczęłam zastanawiać się co mam teraz zrobić... może zamówić taksówkę i wracać do domu. I wtedy zobaczyłam kadr z jakiegoś filmu jak to z poszkodowanym w wypadku jadą jego bliscy w karetce, a reszta w aucie podąża za nim do szpitala. A ja stałam sama z zabandażowaną głową i zastanawiałam się co mam robić. Pierwszy raz nie udało mi się wyprzeć tego przykrego zdarzenia. W końcu zaczęłam trochę myśleć i przyglądać się mojej rodzinie, moim dzieciom, ich stosunkowi do mnie i wpływu ojca na ich postępowanie. Zamiast po taksówkę zadzwoniłam po męża.

"Lustro" pytasz jak się w tym wszystkim odnajduję?
Gdzie moje miejsce? Udział? Rola?
I czy nie poczułam się niewinna? Cierpliwości, odpowiem pózniej, jak wyrzucę z siebie to co uważam za istotne.
ODPOWIEDZ