Wątek kobr

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

Czy sobie wybaczyłam? To, że na takiego męża trafiłam i przez to takie, a nie inne życie miałam, to tak. Zresztą ja miałam w młodości kilku kręcących się koło mnie porządnych chłopaków, ale zupełnie nie byłam nimi zainteresowana. Za grzeczni byli, za spokojni, za nudni jak mi się wtedy wydawało. Jedno wiedziałam, że pijaka nie będę tolerowała i mój mąż nie pije.
Jeśli chodzi o wychowanie dzieci w takiej toksycznej rodzinie jaką z mężem tworzyłam, to trudno mi sobie wybaczyć. I nie mam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy lepiej było dla moich dzieci mieć takiego ojca i teraz ponosić tego konsekwencje, czy nie mieć go wcale i bardzo z tego powodu cierpieć. Bo pamiętam jak któregoś dnia po awanturze pijanego ojca przyjechała do domu milicja i kazała mu jechać z nimi. Ja jako małe dziecko byłam tego świadkiem i z rozpaczy, że stracę kochanego tatusia rzuciłam mu się na szyje i płacząc krzyczałam, że ja z tatusiem do więzienia pójdę. I władza zaniechała zabierania ojca i odjechała. Byłam szczęśliwa. A co do konsekwencji to jedno dziecko ma zaburzenia osobowości i zupełnie nie radzi sobie w dorosłym życiu, drugie ma tak obniżoną samoocenę, że ciężko mu się z tym żyje i w dodatku pije, a trzecie najmniej ucierpiało ale i tak ma problemy ze swoimi emocjami. I wszyscy mnie nie szanują, źle mnie traktują, nieodpowiednio się do mnie zwracają, nie doceniają, wykorzystują. Ja wielu rzeczy nie widzę, dopiero oczy otwierają mi ludzie stojący z boku mówiąc np. „jak tak można matkę traktować” albo ze „taka mama to skarb”. Tylko dzięki mojej ciężkiej pracy dzieci spotykają się dość często i więzi wzmacniają się.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

kobr pisze: 25 mar 2021, 23:42 Cierpliwości, odpowiem pózniej, jak wyrzucę z siebie to co uważam za istotne.
Ok 😊
To ja czytam... (inni pewnie też) i czekam na wszystko, co istotne.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: Caliope »

Ja mówię na to klątwa pokoleniowa, ja miałam ojca alkoholika, w całej mojej rodzinie jest wiele takich osób i alkohol ogólnie lał się strumieniami wiele pokoleń. Od mojej strony przerwałam to dopiero z jednym bratem, poszliśmy na terapię, jeszcze jest jeden brat, ale on to dalej pociągnie. Wybaczyłam sobie, wszystkim i zawsze sobie powtarzam, tak wyszło, to przeszłość i nie wróci.
Nowiutka

Re: Wątek kobr

Post autor: Nowiutka »

Caliope pisze: 26 mar 2021, 15:01 Ja mówię na to klątwa pokoleniowa, ja miałam ojca alkoholika, w całej mojej rodzinie jest wiele takich osób i alkohol ogólnie lał się strumieniami wiele pokoleń. Od mojej strony przerwałam to dopiero z jednym bratem, poszliśmy na terapię, jeszcze jest jeden brat, ale on to dalej pociągnie. Wybaczyłam sobie, wszystkim i zawsze sobie powtarzam, tak wyszło, to przeszłość i nie wróci.
Jest coś na rzeczy. Moja prababcia była samotną matką. Teraz już nie myślę o tym czy ja już nią pozostanę tylko co zrobyć by syn ani w to nie poszedl ani nie przekazal tego dalej...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

To nie żadna klątwa.
To nasza podświadomość wybiera znane nam wzorce relacji, zachowan, modelu rodziny, małżeństwa, a także niestety partnera.
Stąd b często dysfunkcyjne osoby przyciągają się nawzajem i wybierają sobie dysfunkcyjnych partnerów.
A takie połączenie raczej nie ma szans na zdrowe małżeństwo i rodzinę.
Jakąś szanse na stworzenie w miarę zdrowej relacji mają pary "mieszane" - osoby dysfunkcyjne z osobami bez tych obciążeń. Choć to rzadkosc, osoby bez dysfunkcji wręcz uciekają od bliskich relacji z dysfunkcyjnymi. Bo są zdrowe.

Tak ludzie wybierają. I potem tak mają.
Nikt młodym ludziom nie uświadamia, że mają coś do przepracowania i naprawy.
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

"Lustro" ma rację. Wzorce wyniesione z domu powielają się. Teraz to widzę i już wiem jak trudno jest nie powtarzać tego co nam zostało wdrukowane w dzieciństwie. Gdy jakiś tam facet puści mi oczko, to moja gęba sama się szeroko uśmiecha, choć ja tego nie chcę i wewnątrz wściekła jestem na siebie. Ten mój uśmiech to nic innego jak nagroda za podniesienie mojej wartości. Ja nigdy nie lubiłam iść z chłopakiem na kawę tylko do restauracji na konkret. Długo nie wiedziałam dlaczego. Aż w końcu kiedy raz poszłam ze szkolnym kolegą na kolacje i on zapłacił 400zł, to ja byłam prze szczęśliwa, bo aż tyle byłam warta. A kiedy powiedział jak będziesz następnym razem przejazdem, to daj znać, to pójdziemy na kawę. Kawę to ja mam w domu natychmiast pomyślałam. I wtedy odkryłam o co w tym chodzi.
Za moich czasów był taki przedmiot Przystosowanie do życia w rodzinie socjalistycznej. Ten dodatek socjalistyczny był niepotrzebny. Taki przedmiot powinien być w szkołach i młodzież powinna dowiedzieć co może wynikać z ich pochodzenia i wiele innych zagadnień dotyczących życia w praktyce.
Chciałam coś jeszcze napisać, ale jestem już zmęczona, bo po wieczornej Mszy św. poszłam na Ekstremalną Drogę Krzyżową w wersji minimalnej, bo poszłam na skróty do miejsca docelowego. Zamiast 40km zrobiłam 15. Mój mąż w tym czasie był u kowalskiej.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: elena »

kobr pisze: 27 mar 2021, 1:07 Za moich czasów był taki przedmiot Przystosowanie do życia w rodzinie socjalistycznej. Ten dodatek socjalistyczny był niepotrzebny. Taki przedmiot powinien być w szkołach i młodzież powinna dowiedzieć co może wynikać z ich pochodzenia i wiele innych zagadnień dotyczących życia w praktyce.
Ja miałam taki przedmiot Wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ) nie wiem czy nadal coś takiego jest. W teorii to może i jest dobry pomysł, w praktyce niekoniecznie. Takie zajęcia powinny prowadzić osoby z odpowiednim przygotowaniem, empatyczne, otwarte na dialog z młodzieżą. Ja myśle, ze bardziej przydałby się psycholog w szkole i zajęcia indywidualne z psychologiem dostępne dla każdego dziecka i nastolatka.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: Caliope »

lustro pisze: 26 mar 2021, 20:52 To nie żadna klątwa.
To nasza podświadomość wybiera znane nam wzorce relacji, zachowan, modelu rodziny, małżeństwa, a także niestety partnera.
Stąd b często dysfunkcyjne osoby przyciągają się nawzajem i wybierają sobie dysfunkcyjnych partnerów.
A takie połączenie raczej nie ma szans na zdrowe małżeństwo i rodzinę.
Jakąś szanse na stworzenie w miarę zdrowej relacji mają pary "mieszane" - osoby dysfunkcyjne z osobami bez tych obciążeń. Choć to rzadkosc, osoby bez dysfunkcji wręcz uciekają od bliskich relacji z dysfunkcyjnymi. Bo są zdrowe.

Tak ludzie wybierają. I potem tak mają.
Nikt młodym ludziom nie uświadamia, że mają coś do przepracowania i naprawy.
Dlatego ja tylko tak na to mówię, taka klątwa, bo to się ciągnie pokoleniami. Kiedyś nie było takiego dostępu do psychologa jak jest teraz, wszystko raczkowało, nawet jakby się chciało, to nie było jak. Ja byłam tylko w poradni pedagogicznej przed rozwodem rodziców. Teraz dopiero młodzi ludzie mają pole by wyjść zwycięsko ze swoich problemów. Lata 80-90 były tragiczne jeśli chodzi o uzależnienia, różne dysfunkcje, nawet terapia alkoholowa dopiero się rozwijała.
Co do trafiania na osobę podobną do mnie, to ja weszłam w to świadomie by mieć o czym rozmawiać i siebie wspierać i pomagać. W swoim życiu z mojego pokolenia spotkałam bardzo mało osób z normalnej rodziny, prawie nikogo.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

Caliope pisze: 27 mar 2021, 10:41 W swoim życiu z mojego pokolenia spotkałam bardzo mało osób z normalnej rodziny, prawie nikogo.
Zastanowiło mnie to...
Bo ja z kolei miałam wokół siebie niemal wyłącznie ludzi z normalnych pełnych rodzin bez problemów typu alkohol, przemoc, rozwód...
Pewnie były różne problemy, ale nie tego gatunku i ciężaru.
Ludzi z "okolic" alkoholowych czy narkotykowych zawsze się obawiałam. Unikałam.

Caliope
Jak myślisz...dlaczego tak było?
Przecież wyrosłyśmy w tym samym kraju.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

Coś muszę jeszcze dopisać
Tak a propos tego, że kiedyś to nie było terapii itp.

Kiedyś rodziny wybierały współmałżonków dla swoich dzieci. I nie było to aż tak dawno temu.
I nie miało na celu tylko zabezpieczenia materialnego. Ale też weryfikacji rodziny, z której pochodził kandydat czy kandydatka.
Potem uznano, że to brednie. Bo nikt nie bierze ślubu z rodziną...
No wiemy, jak to jest z tym akurat...

Kiedy mój mąż przedstawił mnie swoim rodzicom jako swoją dziewczynę, moja teściowa dokładnie mnie odpytała. Czułam się trochę jak na przesłuchaniu.
Nie było to zbyt sympatyczne. Ale ona chciała wiedzieć z kim zadaje się jej syn.
A potem rozpuściła wici i dowiedziała się z jakiej jestem rodziny. Uspokoiła się jak się okazało, że kiedyś pracowała z siostrą mojej mamy. A ciocia była osoba godną szacunku i poważania.
Do tego znajome mojej teściowej znały i mnie i moją rodzinę i już z kilku źródeł miała wiadomości, co to za ludzie i rodzina.
I patrząc z perspektywy czasu uważam, że choć zrobiła to mało delikatnie i dyskretnie, to był to b dobry i roztropny krok z jej strony.

Kiedyś ludzie wiedzieli, że rodzina pierwotna jest b wazna. I ze trzeba wiedzieć dokładnie kim jest przyszła żona czy mąż.
A odstępstwa od tej reguły zwykle kiepsko się kończyły.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: lustro »

kobr pisze: 27 mar 2021, 1:07Mój mąż w tym czasie był u kowalskiej.
Czy ja czytałam nieuważnie, czy nie pisałaś o kowalskiej wcześniej?
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

W mojej najblizszej rodzinie ze strony ojca mało kto normalnie ułożył sobie życie. Babcia ojca została z gromadą dzieci w ogołoconej chałupie bez środkow do życia, bo jej mąż wybrał inną kowalską. Wychowane bez ojca dzieci zle skończyły. Faceci rozpili się, były dzieci nieslubne , kochanki, rozwody, i dużo przedwczesnych śmierci. Pomór. Mój tato był nieślubnym dzieckiem i swojego ojca w ogóle nie znał, z jego bratem było to samo tylko ojciec inny. Faktycznie wygląda to jak jakaś klątwa.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: Caliope »

lustro pisze: 27 mar 2021, 20:11
Caliope pisze: 27 mar 2021, 10:41 W swoim życiu z mojego pokolenia spotkałam bardzo mało osób z normalnej rodziny, prawie nikogo.
Zastanowiło mnie to...
Bo ja z kolei miałam wokół siebie niemal wyłącznie ludzi z normalnych pełnych rodzin bez problemów typu alkohol, przemoc, rozwód...
Pewnie były różne problemy, ale nie tego gatunku i ciężaru.
Ludzi z "okolic" alkoholowych czy narkotykowych zawsze się obawiałam. Unikałam.

Caliope
Jak myślisz...dlaczego tak było?
Przecież wyrosłyśmy w tym samym kraju.
Jeśli alkohol lał się strumieniami w latach 80tych w części Polski w której mieszkam, takich znajomych pijących mieli moi rodzice pomimo tego, że byli wykształceni, a na tym wychowały się dzieci tych ludzi z mojego pokolenia. Nie ma znaczenia
miejsce pobytu, czy to wieś, czy miasto, ja mieszkałam i tu i tu i wszędzie miałam pełno rozbitych rodzin.
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

O Kowalskiej już pisałam w tym sensie, że mąż ciągle szuka jakiejś kobiety jak to sam mówił „do rzeczy”, ale kiedy jego czar minie przy bliższym poznaniu, te jego cechy totalnego syfiarza są nie do zaakceptowania przez normalną kobietę. I wtedy ona pozbywa się go. Powinien rozglądać się na wysypisku śmieci, bo on nie odróżnia kupki piasku od gnoju. Pisząc o tym ze ja na drodze krzyżowej a on u baby chciałam pokazać jak różne mamy kółka zainteresowań.
A tak przy okazji opiszę pewną zabawną historię, choć na początku wcale mi do śmiechu nie było.
Na pogrzebie naszego papieża nie udało mi się być, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja pielgrzymki do grobu JPII w 1 rocznicę Jego śmierci to natychmiast zapisałam się. Zwłaszcza, że wcześniej miałam taki sen: śnił mi się Jan Paweł II w swoim gabinecie jak siedział przy biurku i coś pisał. Ja w tym czasie kręciłam się po tym pokoju i coś tam przekładałam z miejsca w miejsce. Jakieś prace porządkowe wykonywałam. W pewnym momencie papież podniósł głowę znad papierów, spojrzał na mnie i zapytał „gdzie jest Darek?” (imię zmieniłam). Już jedzie Ojcze sw. - odpowiedziałam. I po tych słowach wróciliśmy do swoich zajęć. Po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła i papież ponownie mnie o męża zapytał. Na to ja podchodząc do okna i wypatrując męża zapewniłam Go , że na pewno za chwilę zjawi się, bo pojechał tylko dziecko zawieźć na angielski. I na tym sen zakończył się.
Mając na uwadze pytania Ojca świętego o męża głośno przy nim powiedziałam, że jest organizowana pielgrzymka do Rzymu i są jeszcze wolne miejsca. I kiedy on to usłyszał, to od razu zgłosił chęć udziału w „wycieczce” jak to sam określił. Mnie te wasze czary i zabobony nie obchodzą, ale Rzym i okolice chętnie obejrzę – powiedział. I w ten sposób znalezlismy się przed grobem naszego świetego JPII. Mocno trzymając męża za rękaw marynarki w myślach mówiłam do Ojca św: przyprowadziłam Ci Ojcze święty mojego męża tak jak chciałeś. Tu przed Twoim grobem jest. Więcej nic zrobić nie mogę, teraz ruch należy do Ciebie. Bardzo Cię proszę o wstawiennictwo za nami… tu nastąpiła gorąca modlitwa o ratowanie naszego związku małżeńskiego. Nawiasem mówiąc na pielgrzymce z mężem użyłam jak pies w studni.
I kiedy w zeszłym roku z okazji 15 rocznicy śmierci JPII usłyszałam żeby wystawić w oknie świece i o 21.37 modlić się wspólnie, to tak zrobiłam. Na koniec modlitwy zwróciłam się do papieża: Ojcze św. teraz ja Ciebie pytam, gdzie jest mój Darek, bo przy mnie go nie ma. (miałam na myśli częste wyjazdy do kochanki). Powiedz mi gdzie on jest? I na tym zakończyłam swoją modlitwę. Po kilku minutach dostaje miłosnego smsa od męża. Paradoks w tym, ze wyznania miłosne zawarte w smsie skierowane były nie do mnie tylko do kowalskiej. Mąż się zwyczajnie pomylił. JPII zawsze lubił pożartować, nie wiedziałam tylko, że czarny humor też stosował.
kobr
Posty: 44
Rejestracja: 07 mar 2021, 15:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek kobr

Post autor: kobr »

Dzisiaj Niedziela Palmowa, to może inna opowieść z życia wzięta:
Wszyscy możemy być świeci.
Na parę lat przed moim nawróceniem byłam z mężem z czystej ciekawości na spotkaniu z Ojcem Świętym JPII. Przyszliśmy trochę wcześniej, bo taki był wymóg. Z nudów rozmyślałam sobie, co by było gdyby podczas nabożeństwa jakiś niepełnosprawny wstał z wózka i byłby cud. Nie uwierzyłabym, tak pomyślałam. A jakby tak kółeczko jako oznaka świętości pojawiło się nad moją głową, to czy bym uwierzyła, pytałam samą siebie. I doszłam do wniosku, że nie uwierzyłabym, bo bym nie zobaczyła. Lepiej byłoby gdyby takie kółko zawisło nad głową sąsiada lub osoby przede mną, gorzej gdyby to było nad kimś kogo nie lubię? Lubię, czy nie, najważniejsze, żeby kółko zawisło. I na tym zakończyłam rozważania na temat widocznych znaków świętości. Rozpoczęła się Eucharystia. Niewiele do mnie docierało, nie bardzo słuchałam, nie przeżywałam, aż w pewnej chwili ktoś obok mnie głośno powiedział: Zobaczcie na niebo. Nad całym zgromadzeniem w samo południe wokół słońca pojawiła się tęcza w kształcie koła. Mój mądry mąż od razu to odpowiednio skomentował: to jest halo, takie rzadkie zjawisko optyczne polegające na załamaniu światła tworząc świetlisty okrąg wokół słońca. Ale ja wiedziałam swoje. To jest odpowiedz na moje rozmyślania, pomyślałam Znaczy to tyle, że WSZYSCY tu zgromadzeni jesteśmy ludem świętym.
ODPOWIEDZ