Wątek Gizmo_aa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Ruta » 13 kwie 2021, 12:12

Miałam taki czas w życiu, że mierzyłam się z problemem przebaczenia osobie, która bardzo mnie skrzywdziła. Krzywda była ewidentna, i równie ewidentna była postawa sprawcy, który w żaden sposób nie dążył nawet do uznania mojej krzywdy. Nie mówiąc już o jakimś przepraszam, czy tym bardziej zadośćuczynieniu. I wciąż zewsząd słyszałam: przebacz, musisz przebaczyć, to ważne dla ciebie, bez tego nie ruszysz dalej, będziesz ofiarą, twoja krzywda będzie cię zjadać. Czułam się pod ogromną presją bo naprawdę chciałam wybaczyć.

Byłam w coraz większej rozpaczy, bo robiłam wszystko co mi zalecali, chodziłam od jednego psychologa do drugiego, słuchałam co mówi o przebaczeniu nie tylko nasza wiara, ale i wszystkie inne. Pisałam listy, modliłam się, dokonywałam aktów woli i jeszcze mnóstwo innych rzeczy robiłam. Nic to nie zmianiało w moim sercu, we mnie, a moje skrzywdzenie wcale nie bolało mniej. Przede wszystkim jednak o rozpacz przyprawiał mnie mój bunt wobec samej ideii przebaczenia. Uważałam, że wymaganie ode mnie przebaczenia jest dalszą formą krzywdzenia mnie i ogromnej przemocy. Gdy zaczęłam o tym mówić słyszałam, że może powodują mną takie uczucia jak chęć zemsty, gniew na sprawcę - i robiło się ze mną jeszcze gorzej. Bo ja nic takiego wobec sprawcy nie czułam. Nie było we mnie gniewu, chęci odwetu. Czułam się tylko coraz bardziej samotna i niezrozumiana.

Zostałam wtedy w nieprzebaczeniu - uznając siebie za osobę kaleką, skoro wszyscy radzący byli do wybaczenia skłonni i potrafiliby na moim miejscu przebaczyć, a ja nie umiałam się na to zdobyć. Z drugiej strony uznałam, że religie i wielkie systemy filozoficzne nauczają o przebaczeniu, bo bronią sprawców, bo też i tworzą je sprawcy. Nie mogłam tego odnieść tylko do Jezusa, który przebaczył swoim krzywdzicielom z Krzyża. Zupełnie nie rozumiałam tego, co na Krzyżu się stało. Ale wiedziałam, że to ważne. Najważniejsze.

Przebaczyłam wiele lat poźniej. Patrząc wstecz wiem, że żadna z technik wybaczania nie mogła mi pomóc do czasu, aż nie byłam w stanie wewnętrznie w sobie przyjąć krzywdy. Ta krzywda była na tyle oczywista, że nikt chyba nawet na chwilę nie założył, że ja mogę jej nie przyjmować w sobie i nie uznawać. Wiedziałam wszystko, ale wewnętrznie to cały czas odrzucałam. I dopiero teraz, gdy się zastanowiłam potrafię dostrzec dlaczego ja krzywdę odrzucałam. Często mówi się, że odrzucenie krzywdy bierze si e z pychy lub nadwrażliwości, z zakłamania na swój temat. To może byc prawdą - ale może być krzywdzące. W moim przyadku przyczyna była inna.

Choć obiektywnie nie byłam winna, to wewnętrznie miałam poczucie, że się do swojej krzywdy przyczyniłam. Ono nie wzięło się znikąd. To był efekt bycia zmanipulowaną przez sprawcę. I ta niezgoda we mnie - słuszna - na przyjęcie na siebie winy za moją krzywdę było tym, co mnie latami blokowało przed uznaniem krzywdy. Dokąd czułam się winna, dotąd nie mogłam krzydy uznać. Myślę teraz, że nasze serca są bardzo wrażliwe na prawdę - i nie pozwalają na to byśmy przyjęli cokolwiek co jest skażone choćby cieniem kłamstwa.

Gdy w końcu doszłam do tego, że naprawdę nie jestem winna - dopiero wtedy, mogłam swoją krzywdę uznać. Mogłam też poczuć słuszny gniew na sprawcę. Gniwe w rekacji na krzywdę wcale nie jest złą reakcją. Mówienie, że gniew wobec sprawy jest zły jest przemocą woceb osoby, która doznała krzywdy. I nie trzeba bac sie gniewu, wcale nie musi zamienić się w odwet. Można go uznać i przyjąć - i zacząć wybaczać. To dawało mi ogromną ulgę. Cały końcowy proces wybaczania, który przeszłam całe lata później, skończył się dostrzeżeniem w sprawcy skrzywdzonego człowieka - nad którym szczerze i z serca zapałakałam, za którego się szczerze i z serca po raz pierwszy pomodliłam, ofiarowując swoje cierpienie, jakie mi zadał. Dla niego - aby wyjednać mu łaskę przebaczenia samemu sobie, tego co zrobił mi. I szczerze z serca poprosiłam także o to, by Bóg także mu przebaczył. Nie potrafię opisać wspaniałości stanu, jaki ten akt wewnętrzny przyniósł. Nie ma takich słów. Mnóstwo cudownych uczuć, lekkość, radość, poczucie uwolnienia, pozbycia się ogromnego ciężaru. Ale też miałam poczucie zmiany jaka z tą chwilą zaszła w świecie. Bardzo potrzebujemy przebaczenia.

Teraz podczas postu, gdy dużo patrzyłam w siebie, około tygodnia chyba poświęciłam właśnie na pracę z przebaczeniem - i pracowałam nad wybaczaniem różnych nawet drobnych krzywd, które bez sensu latami ze sobą nosiłam. To pozwoliło mi się przyjrzeć całemu procesowi, który zachodził we mnie latami. Jeszcze niedawno nie umiałabym go tak opisać, choć wszystko te we mnie się przecież zadziało, ale nie zawsze byłam świadoma tego, co dokładnie się działo. Myślę, że działo się od momentu, gdy w ramach szukania sposobu na przebaczenie zwróciłam się o pomoc do Boga, bo czułam, że sama nie poradzę sobie z tym. I choć nic się wtedy nie zdarzyło, co mogłabym odczuć i uznałam że to jeszcze jedna nieskuteczna technika proponowana przez dręczycieli - to wtedy właśnie tak naprawdę cały ten proces we mnie się rozpoczął.

Całe moje doświadczenie z przebaczeniem mówi, że jest ono Łaską. Sądzę, że nikt z nas nie jest w stanie wybaczyć prawdziwie i do głębi sam, na mocy własnych zasobów, własnych sił psychicznych, własnych emocji, własnej wiedzy. Dlatego sądzę, że proces przebaczania najłatwiej zacząć od szczerej prośby o Łaskę przebaczenia.

Bardzo chcę ci Gizmo napisać, że uważam, że nie ponosisz żadnej winy za zdradę mężą. To bardzo częste, że mówi się, że gdy dochodzi do zdrady, to winę ponoszą obie strony. Ponieważ mój mąż odszedł do kochanki i z nią żył (nie wiem jak jest obecnie, bo się tym nie interesuję) musiałam mierzyć się z przypisywaniem mi winy przez osoby z mojego otoczenia- że skoro odszedł, skoro zdradził, to ja zrobiłam coś, co go do tego skłoniło. Albo, że go za mało pilnowałam, za dużo dawałam mu swobody. Że dopuściałam, by kręciła się przy nim "lafirynda". A może za mało go doceniałam. A może za bardzo naciskałam na terapię. To wszystko w mojej ocenie krzywdzące bzdury. Nie oznacza to, że byłam zawsze w porządku, ani że byłam idelaną żoną. Nie byłam. Ale nic z tego co zrobiłam, ani nic z tego czego nie zrobiłam nie uzasadnia zdrady.
Jestem przekonana bardzo głęboko, że winę za zdradę ponosi wyłącznie zdradzający. Nie ma przy tym znaczenia, że wcześniej w relacji był kryzys. Zdrada nie jest odpowiedzią na kryzys. Odpowiedzią na kryzys jest próba jego pokonania. I o ile za kryzys w małżeństwie odpowiadają dwie osoby, to od pierwszej chwili w której jedno z małżonków zaczyna zmierzać w kierunku zdrady, aż do chwili, gdy z tej zdrady się wycofuje, jest osobą która ponosi całkowitą i wyłączną odpowiedzialność za swoje postępowanie. I za to jaką krzywdę wyrządza swoim postępowaniem żonie (lub mężowi) również odpowiada wyłącznie ta osoba, która dopuściła się zdrady.

Jest mi przykro i bardzo ci współczuję, gdy czytam, jak się z tym wszystkim wewnętrznie szarpiesz. Od mojego terapeuty nauczyłam się mądrej rzeczy, że im bardziej się szarpiemy tym, bardziej sieć w jakiej tkwimy się na nas zaciska, wżyna się w nas i sprawia nam ból. Że czasem dobrze jest na chwilę znieruchomieć, wyprowadzić się ze stanu paniki. Jako ludzie możemy też opuścić sieć. Na chwilę duchowo lub fizycznie przenieść się w inne miejsce. Czasem to pozwala nawet zostać jakby na zewnątrz sieci i jzacząć ją rozplątywać powoli właśnie jakby z zwenątrz - równocześnie będąc wewnątrz niej. To dziwny obraz, ale do mnie bardzo przemawia.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 13 kwie 2021, 19:57

Bardzo dziękuje
Wysłuchalismy konferencji obydwoje. Mąż przeprosił mnie za zdradę. Powiedział " przepraszam, że ciebie zdradziłem".
Wiem, ze było mu łatwo wtedy kłamać, bo ja naiwnie wierzyłam we wszystko.
Wiem, że dziwicie się dlaczego boli mnie to po tylu latach. Moze dlatego, ze ją widziałam, ze dowiedziałam się, ile czasu to trwało. Nie zdawałam sobie sprawy, ze mozna oszukiwać tak długo.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 13 kwie 2021, 20:14

Ja zwyczajnie się boje, że znowu to zrobi. Powiem tak mamy ponad 40 lat. ja niestety choruje. Jetem po ciezkiej operacji kregosłupa i dodatkowo mam Parkinsona. Mam dni lepsze i gorsze. Gorsze to nie możność wstania z łóżka i wypowiedzenia zdania. Zdaje soibie sprawę, że zostało mi 10 lat wzglednego życia. Potem łożko i załatwianie się pod siebie. Będę ciązarem, Boje sie tego okropnie, wiem ze jest atrakcyjnym męzczyną, ze się skusi.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 13 kwie 2021, 21:33

Bławatek pisze:
09 kwie 2021, 20:36
Witaj,

Widać, że strasznie Cię to wszystko boli i nie masz do męża zaufania. Może wygadanie się u terapeuty pomogłoby Ci sobie wiele poukładać, zrozumieć. Ja się ociągałam z rozpoczęciem terapii, a teraz żałuję, że tak późno poszłam. Analizowanie samemu może przynieść wiele złego. Lepiej pisać na forum - mi pomagało, a i zazwyczaj znalazł się ktoś z innym spojrzeniem i dawało mi to do myślenia.

Takie myślenie o nich, co wtedy robili itd. to Cię wyniszcza i niestety chyba też oddala od męża. A i takie Twoje zachowanie może denerwować męża. Konferencje oglądaj sama - o. Szustaka, ks. Pawlukiewicza - jest ich tyle, że zajmiesz sobie wiele wolnych chwil. Kto wie może kiedyś mąż też się skusi.
Ruta pisze:
13 kwie 2021, 12:12
Miałam taki czas w życiu, że mierzyłam się z problemem przebaczenia osobie, która bardzo mnie skrzywdziła. Krzywda była ewidentna, i równie ewidentna była postawa sprawcy, który w żaden sposób nie dążył nawet do uznania mojej krzywdy. Nie mówiąc już o jakimś przepraszam, czy tym bardziej zadośćuczynieniu. I wciąż zewsząd słyszałam: przebacz, musisz przebaczyć, to ważne dla ciebie, bez tego nie ruszysz dalej, będziesz ofiarą, twoja krzywda będzie cię zjadać. Czułam się pod ogromną presją bo naprawdę chciałam wybaczyć.

Byłam w coraz większej rozpaczy, bo robiłam wszystko co mi zalecali, chodziłam od jednego psychologa do drugiego, słuchałam co mówi o przebaczeniu nie tylko nasza wiara, ale i wszystkie inne. Pisałam listy, modliłam się, dokonywałam aktów woli i jeszcze mnóstwo innych rzeczy robiłam. Nic to nie zmianiało w moim sercu, we mnie, a moje skrzywdzenie wcale nie bolało mniej. Przede wszystkim jednak o rozpacz przyprawiał mnie mój bunt wobec samej ideii przebaczenia. Uważałam, że wymaganie ode mnie przebaczenia jest dalszą formą krzywdzenia mnie i ogromnej przemocy. Gdy zaczęłam o tym mówić słyszałam, że może powodują mną takie uczucia jak chęć zemsty, gniew na sprawcę - i robiło się ze mną jeszcze gorzej. Bo ja nic takiego wobec sprawcy nie czułam. Nie było we mnie gniewu, chęci odwetu. Czułam się tylko coraz bardziej samotna i niezrozumiana.

Zostałam wtedy w nieprzebaczeniu - uznając siebie za osobę kaleką, skoro wszyscy radzący byli do wybaczenia skłonni i potrafiliby na moim miejscu przebaczyć, a ja nie umiałam się na to zdobyć. Z drugiej strony uznałam, że religie i wielkie systemy filozoficzne nauczają o przebaczeniu, bo bronią sprawców, bo też i tworzą je sprawcy. Nie mogłam tego odnieść tylko do Jezusa, który przebaczył swoim krzywdzicielom z Krzyża. Zupełnie nie rozumiałam tego, co na Krzyżu się stało. Ale wiedziałam, że to ważne. Najważniejsze.

Przebaczyłam wiele lat poźniej. Patrząc wstecz wiem, że żadna z technik wybaczania nie mogła mi pomóc do czasu, aż nie byłam w stanie wewnętrznie w sobie przyjąć krzywdy. Ta krzywda była na tyle oczywista, że nikt chyba nawet na chwilę nie założył, że ja mogę jej nie przyjmować w sobie i nie uznawać. Wiedziałam wszystko, ale wewnętrznie to cały czas odrzucałam. I dopiero teraz, gdy się zastanowiłam potrafię dostrzec dlaczego ja krzywdę odrzucałam. Często mówi się, że odrzucenie krzywdy bierze si e z pychy lub nadwrażliwości, z zakłamania na swój temat. To może byc prawdą - ale może być krzywdzące. W moim przyadku przyczyna była inna.

Choć obiektywnie nie byłam winna, to wewnętrznie miałam poczucie, że się do swojej krzywdy przyczyniłam. Ono nie wzięło się znikąd. To był efekt bycia zmanipulowaną przez sprawcę. I ta niezgoda we mnie - słuszna - na przyjęcie na siebie winy za moją krzywdę było tym, co mnie latami blokowało przed uznaniem krzywdy. Dokąd czułam się winna, dotąd nie mogłam krzydy uznać. Myślę teraz, że nasze serca są bardzo wrażliwe na prawdę - i nie pozwalają na to byśmy przyjęli cokolwiek co jest skażone choćby cieniem kłamstwa.

Gdy w końcu doszłam do tego, że naprawdę nie jestem winna - dopiero wtedy, mogłam swoją krzywdę uznać. Mogłam też poczuć słuszny gniew na sprawcę. Gniwe w rekacji na krzywdę wcale nie jest złą reakcją. Mówienie, że gniew wobec sprawy jest zły jest przemocą woceb osoby, która doznała krzywdy. I nie trzeba bac sie gniewu, wcale nie musi zamienić się w odwet. Można go uznać i przyjąć - i zacząć wybaczać. To dawało mi ogromną ulgę. Cały końcowy proces wybaczania, który przeszłam całe lata później, skończył się dostrzeżeniem w sprawcy skrzywdzonego człowieka - nad którym szczerze i z serca zapałakałam, za którego się szczerze i z serca po raz pierwszy pomodliłam, ofiarowując swoje cierpienie, jakie mi zadał. Dla niego - aby wyjednać mu łaskę przebaczenia samemu sobie, tego co zrobił mi. I szczerze z serca poprosiłam także o to, by Bóg także mu przebaczył. Nie potrafię opisać wspaniałości stanu, jaki ten akt wewnętrzny przyniósł. Nie ma takich słów. Mnóstwo cudownych uczuć, lekkość, radość, poczucie uwolnienia, pozbycia się ogromnego ciężaru. Ale też miałam poczucie zmiany jaka z tą chwilą zaszła w świecie. Bardzo potrzebujemy przebaczenia.

Teraz podczas postu, gdy dużo patrzyłam w siebie, około tygodnia chyba poświęciłam właśnie na pracę z przebaczeniem - i pracowałam nad wybaczaniem różnych nawet drobnych krzywd, które bez sensu latami ze sobą nosiłam. To pozwoliło mi się przyjrzeć całemu procesowi, który zachodził we mnie latami. Jeszcze niedawno nie umiałabym go tak opisać, choć wszystko te we mnie się przecież zadziało, ale nie zawsze byłam świadoma tego, co dokładnie się działo. Myślę, że działo się od momentu, gdy w ramach szukania sposobu na przebaczenie zwróciłam się o pomoc do Boga, bo czułam, że sama nie poradzę sobie z tym. I choć nic się wtedy nie zdarzyło, co mogłabym odczuć i uznałam że to jeszcze jedna nieskuteczna technika proponowana przez dręczycieli - to wtedy właśnie tak naprawdę cały ten proces we mnie się rozpoczął.

Całe moje doświadczenie z przebaczeniem mówi, że jest ono Łaską. Sądzę, że nikt z nas nie jest w stanie wybaczyć prawdziwie i do głębi sam, na mocy własnych zasobów, własnych sił psychicznych, własnych emocji, własnej wiedzy. Dlatego sądzę, że proces przebaczania najłatwiej zacząć od szczerej prośby o Łaskę przebaczenia.

Bardzo chcę ci Gizmo napisać, że uważam, że nie ponosisz żadnej winy za zdradę mężą. To bardzo częste, że mówi się, że gdy dochodzi do zdrady, to winę ponoszą obie strony. Ponieważ mój mąż odszedł do kochanki i z nią żył (nie wiem jak jest obecnie, bo się tym nie interesuję) musiałam mierzyć się z przypisywaniem mi winy przez osoby z mojego otoczenia- że skoro odszedł, skoro zdradził, to ja zrobiłam coś, co go do tego skłoniło. Albo, że go za mało pilnowałam, za dużo dawałam mu swobody. Że dopuściałam, by kręciła się przy nim "lafirynda". A może za mało go doceniałam. A może za bardzo naciskałam na terapię. To wszystko w mojej ocenie krzywdzące bzdury. Nie oznacza to, że byłam zawsze w porządku, ani że byłam idelaną żoną. Nie byłam. Ale nic z tego co zrobiłam, ani nic z tego czego nie zrobiłam nie uzasadnia zdrady.
Jestem przekonana bardzo głęboko, że winę za zdradę ponosi wyłącznie zdradzający. Nie ma przy tym znaczenia, że wcześniej w relacji był kryzys. Zdrada nie jest odpowiedzią na kryzys. Odpowiedzią na kryzys jest próba jego pokonania. I o ile za kryzys w małżeństwie odpowiadają dwie osoby, to od pierwszej chwili w której jedno z małżonków zaczyna zmierzać w kierunku zdrady, aż do chwili, gdy z tej zdrady się wycofuje, jest osobą która ponosi całkowitą i wyłączną odpowiedzialność za swoje postępowanie. I za to jaką krzywdę wyrządza swoim postępowaniem żonie (lub mężowi) również odpowiada wyłącznie ta osoba, która dopuściła się zdrady.

Jest mi przykro i bardzo ci współczuję, gdy czytam, jak się z tym wszystkim wewnętrznie szarpiesz. Od mojego terapeuty nauczyłam się mądrej rzeczy, że im bardziej się szarpiemy tym, bardziej sieć w jakiej tkwimy się na nas zaciska, wżyna się w nas i sprawia nam ból. Że czasem dobrze jest na chwilę znieruchomieć, wyprowadzić się ze stanu paniki. Jako ludzie możemy też opuścić sieć. Na chwilę duchowo lub fizycznie przenieść się w inne miejsce. Czasem to pozwala nawet zostać jakby na zewnątrz sieci i jzacząć ją rozplątywać powoli właśnie jakby z zwenątrz - równocześnie będąc wewnątrz niej. To dziwny obraz, ale do mnie bardzo przemawia.
Jest dokładnie tak jak mówisz, wszyscy mi mówią, że widocznie czegoś mu brakowało. Zapytałam go o to, powiedział, że to było takie znudzenie się mną, chęć sprawdzenia jakby było z kimś innym. Czuje się winna, że może za mało się starałam, że nuie byłam doskonała, nie wiem jaka jeszcze, ciagke szukam wad, które mogly wpłynąć na to.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 13 kwie 2021, 21:35

lustro pisze:
09 kwie 2021, 17:57
Witaj Gizmo_aa

Mam pytanie - co daje Ci powracanie do sprawy sprzed tylu lat?
Po co i dlaczego to robisz?
Wsłuchaj sie w siebie i swoje emocje...bo po coś przecież to robisz.

Ja wiem, dla Ciebie to nowa sprawa, bo nie wiedziałaś.
Ale tak na prawdę...popatrz, czy tamta sprawa jest warta tego, co robisz?
Nie zniszczyła twojego małżeństwa wiele lat temu. A Ty chcesz zamiast niej, zniszczyć swoje małżeństwo teraz?

Rozumiem, że trudno Ci przejść nad tym do porządku dziennego. I rozumiem, że kobieta musi się wygadać.
Więc gadaj/pisz tu.
Przerób to wszystko tutaj.
Dostaniesz pewnie wiele odpowiedzi i sugestii od różnych ludzi. Sama będziesz zaskoczona i zdziwiona. I może znajdziesz drogę do zrozumienia, wybaczenia i wewnętrznego spokoju.

Może też poszukasz duchowego przewodnika. Na pewno by się przydal

Tylko nie demontuj wlasnorecznie małżeństwa, które przetrwało i tamtą zdradę sprzed lat i za pewne wiele innych trudności. I jest ogromna wartością, którą masz w swoich dłoniach.
BO nie mieści mi się w głowie jak można 10 miesiecy oiszukiwać i jezdzić 600km do innej kobiety. Jak można coś takiego zrobić komuś, dla kogo jest się calym swiatem.

sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: sasanka » 13 kwie 2021, 22:59

Gizmo_aa
Są ludzie , którym się takie rzeczy nie mieszczą w głowie i są tacy ,którzy uważają to za coś normalnego , co się zdarza.
A wiesz jakie mają wytłumaczenie , że człowiek jest "słaby" i mówią to ludzie , którzy słyszą to bardzo często w kościele.
I to wykorzystują , ba nawet czują się usprawiedliwieni i nie myślą wcale , że robią drugiemu krzywdę. To jest poza nimi.
Lustro
Ja nie utknęłam (jak to napisałaś ) na poziomie emocji....e.t.c , ja tak po prostu wybrałam.
Wybrałam , bo pewne rzeczy nie mieszczą mi się w głowie , ani na pewne rzeczy się nigdy nie zgodzę.
Co więcej , czuję , że jestem w zgodzie z sobą.A to dla mnie najważniejsze.

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 14 kwie 2021, 9:51

sasanka pisze:
13 kwie 2021, 22:59
Gizmo_aa
Są ludzie , którym się takie rzeczy nie mieszczą w głowie i są tacy ,którzy uważają to za coś normalnego , co się zdarza.
A wiesz jakie mają wytłumaczenie , że człowiek jest "słaby" i mówią to ludzie , którzy słyszą to bardzo często w kościele.
I to wykorzystują , ba nawet czują się usprawiedliwieni i nie myślą wcale , że robią drugiemu krzywdę. To jest poza nimi.
Hmm... Możesz tak na to patrzeć.
Tak jest na pewno wygodniej.
Trwanie w pozycji ofiary niesie za sobą sporo korzyści, pomimo, że ma niszczycielską i autodestrukywną moc.
Mozna to zrozumieć. Bo to b ludzkie.
Ale uważam, że nie można tego radzić bliźniemu - niewybaczenia.
sasanka pisze:
13 kwie 2021, 22:59
Lustro
Ja nie utknęłam (jak to napisałaś ) na poziomie emocji....e.t.c , ja tak po prostu wybrałam.
Wybrałam , bo pewne rzeczy nie mieszczą mi się w głowie , ani na pewne rzeczy się nigdy nie zgodzę.
Co więcej , czuję , że jestem w zgodzie z sobą.A to dla mnie najważniejsze.
No cóż, można i tak.
To szczerze, bardzo Ci współczuję.

"i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"

Sasanko
Czego w takim razie oczekujesz w konfesjonale i na sądzie po śmierci...?

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Pavel » 14 kwie 2021, 11:15

Z jednym się lustro nie do końca w powyższym zgodzić nie mogę, nic ci nie zarzucając.
Te korzyści są wg mnie tylko pozorne.
W rzeczywistości - straty.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 14 kwie 2021, 11:38

Pavel pisze:
14 kwie 2021, 11:15
Z jednym się lustro nie do końca w powyższym zgodzić nie mogę, nic ci nie zarzucając.
Te korzyści są wg mnie tylko pozorne.
W rzeczywistości - straty.
Oczywiście, że są pozorne.
Te "korzyści" przynoszą de facto same straty. Ale mentalnie wygodnie jest trwać na pozycji ofiary.
Bo bycie ofiarą niby uprawnia do różnych emocji, zachowań, decyzji...i do klapek na oczach.
Zdejmowanie klapek z oczu może być porażające. Stąd tak jest wygodniej.

I jak się wczytasz, to napisałam
Trwanie w pozycji ofiary niesie za sobą sporo korzyści, pomimo, że ma niszczycielską i autodestrukywną moc.

Może trafniej by było zamiast "pomimo" napisać "ale".
Ech, ta moja komunikacja :roll:

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Pavel » 14 kwie 2021, 12:18

Tak jak moje szybkie czytanie ;), aczkolwiek aby była jasność, moją intencją nie było dyskutowanie z tobą (bo zdaję sobie sprawę, że myślimy o tym podobnie), a podkreślenie tego.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 14 kwie 2021, 15:31

sasanka pisze:
13 kwie 2021, 22:59
Gizmo_aa
Są ludzie , którym się takie rzeczy nie mieszczą w głowie i są tacy ,którzy uważają to za coś normalnego , co się zdarza.
A wiesz jakie mają wytłumaczenie , że człowiek jest "słaby" i mówią to ludzie , którzy słyszą to bardzo często w kościele.
I to wykorzystują , ba nawet czują się usprawiedliwieni i nie myślą wcale , że robią drugiemu krzywdę. To jest poza nimi.
Lustro
Ja nie utknęłam (jak to napisałaś ) na poziomie emocji....e.t.c , ja tak po prostu wybrałam.
Wybrałam , bo pewne rzeczy nie mieszczą mi się w głowie , ani na pewne rzeczy się nigdy nie zgodzę.
Co więcej , czuję , że jestem w zgodzie z sobą.A to dla mnie najważniejsze.
Chce wybaczyć, nie chcę o tym myśleć. Rozumiem, że człowiek jest słaby. Może gdyby zdarzyło to się jeden raz byłoby łatwiej. To był zwyczajny romans, życie na dwa związki. Spytałam, czy się ze mnie śmiał z mojej naiwności. Powiedział, że wcale nie było tak fajnie, bo miał wyrzuty sumienia. Najgorsze jest to, że to nie było działanie w afekcie, tylko z pramedytacją. wszystko dokadnie zaplanowane. Osobny nr telefonu dla kochanki, który był wyłączany przed domem, rozmowy w nocy na komunikatorze. pełna ostrozność. Tylko po co dlaczego?

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 14 kwie 2021, 15:43

Jak w takim razie uwolnic się od emocji i uczuć i przebaczyć rozumem. Mam wrażenie, że jestem zbudowana z emocji i uczuć, dletego tak ciazko jest mi się od nich uwolnić i spojrzeć na moje zycie racjonalnie. Może ktoś poroadzić? Nie chce o tym mysleć, ale najgorsze są wieczory, kiedy robi sie szaro za oknem, we mnie budzi się skrzywdzona, zrozpaczona kobieta. Staram się czymś zająć, nawet nauczyłam się szydełkować, ale słabo to działa.

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 14 kwie 2021, 16:54

Gizmo

Czytałaś o pakowaniu prezentu?
Jeżeli chcesz wybaczyć i oderwać się od tych myśli i emocji, to oddaj je w prezencie.

Ewuryca

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Ewuryca » 14 kwie 2021, 17:53

Gizmo_aa pisze:
14 kwie 2021, 15:43
Jak w takim razie uwolnic się od emocji i uczuć i przebaczyć rozumem. Mam wrażenie, że jestem zbudowana z emocji i uczuć, dletego tak ciazko jest mi się od nich uwolnić i spojrzeć na moje zycie racjonalnie. Może ktoś poroadzić? Nie chce o tym mysleć, ale najgorsze są wieczory, kiedy robi sie szaro za oknem, we mnie budzi się skrzywdzona, zrozpaczona kobieta. Staram się czymś zająć, nawet nauczyłam się szydełkować, ale słabo to działa.
Oparłabym tutaj całe chęci na modlitwie i powiedziała Panu że aktem woli wybaczasz i prosisz żeby on uporządkował związane z tym emocje i uczucia. Powtarzaj taką krótką modlitwę codziennie aż do znudzenia, tyle czasu ile będzie potrzebne. Ja łaskę przebaczenia zarówno mężowi jak i sobie otrzymałam od Boga i jestem pewna że jeśli choćby odrobine otworzymy się na przebaczenie to Pan z resztą pomoże zgodnie z modlitwą którą przytoczyła lustro.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Caliope » 14 kwie 2021, 19:19

Gizmo_aa pisze:
14 kwie 2021, 15:43
Jak w takim razie uwolnic się od emocji i uczuć i przebaczyć rozumem. Mam wrażenie, że jestem zbudowana z emocji i uczuć, dletego tak ciazko jest mi się od nich uwolnić i spojrzeć na moje zycie racjonalnie. Może ktoś poroadzić? Nie chce o tym mysleć, ale najgorsze są wieczory, kiedy robi sie szaro za oknem, we mnie budzi się skrzywdzona, zrozpaczona kobieta. Staram się czymś zająć, nawet nauczyłam się szydełkować, ale słabo to działa.
Pomyśl Gizmo co masz teraz, jesteś piękna, niepowtarzalna i kowalska nie miała z Tobą szans. Pokochaj siebie, zajmij się sobą i zostaw przeszłość, ona nie wróci, wtedy wybaczysz, najpierw sobie.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Samon41, Sara i 56 gości