Wątek Gizmo_aa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Pavel » 14 kwie 2021, 19:58

Ja tylko dodam, aby była jasność.
To zrozumiałe, że cierpisz.
Te myśli, emocje są normalne, typowe.

I tak, jako kobieta jesteś zbudowana z emocji i uczuć. I to jest dobre. Bóg cię tak zbudował.
Jednocześnie, nie bagatelizując ich, bo są dobre, cenne, warto nad uczuciami, emocjami panować.

Zapomnieć się nie da.
Da się natomiast przepracować, przebaczyć i żyć dalej. Pomimo.
I budować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 14 kwie 2021, 20:46

lustro pisze:
14 kwie 2021, 16:54
Gizmo

Czytałaś o pakowaniu prezentu?
Jeżeli chcesz wybaczyć i oderwać się od tych myśli i emocji, to oddaj je w prezencie.
gdzie moge to znależć

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 14 kwie 2021, 21:36

Gizmo_aa pisze:
14 kwie 2021, 20:46
lustro pisze:
14 kwie 2021, 16:54
Gizmo

Czytałaś o pakowaniu prezentu?
Jeżeli chcesz wybaczyć i oderwać się od tych myśli i emocji, to oddaj je w prezencie.
gdzie moge to znależć
Gdzieś jest opisane, kilka razy... Ale nie wiem dokładnie, w którym wątku i miejscu.

Sprawa jest prosta i trudna.

Jak sobie z czymś nie radzisz, a przecież masz emocje, myśli, uczucia...z którymi sobie nie radzisz i Cie to niszczy.
Więc... Zbierz to wszystko, zapakuj w pudełko (mentalnie), ładnie jak prezent... Papier, wstążka...Tak wiesz, od serca
I podaruj Bogu

Powiedz MU, że dajesz. MU to w prezencie. Bo sobie z tym nie radzisz i tego nie chcesz.
ON na pewno sobie z tym poradzi i od teraz to już JEGO wlasnosc i problem. Będzie wiedzial, co z tym zrobić.
A prezentów się nie oddaje. I Ty tego z powrotem nie bierzesz i nie chcesz.
I po prostu oddaj.

Może brzmi dziwnie i niepoważnie...
Ja nie wiem jak i dlaczego, ale to działa.

Akacja
Posty: 123
Rejestracja: 18 gru 2019, 4:31
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Akacja » 14 kwie 2021, 22:36

Ruta pisze:
13 kwie 2021, 12:12

...
Choć obiektywnie nie byłam winna, to wewnętrznie miałam poczucie, że się do swojej krzywdy przyczyniłam. Ono nie wzięło się znikąd. To był efekt bycia zmanipulowaną przez sprawcę. I ta niezgoda we mnie - słuszna - na przyjęcie na siebie winy za moją krzywdę było tym, co mnie latami blokowało przed uznaniem krzywdy. Dokąd czułam się winna, dotąd nie mogłam krzydy uznać. Myślę teraz, że nasze serca są bardzo wrażliwe na prawdę - i nie pozwalają na to byśmy przyjęli cokolwiek co jest skażone choćby cieniem kłamstwa.

Gdy w końcu doszłam do tego, że naprawdę nie jestem winna - dopiero wtedy, mogłam swoją krzywdę uznać. Mogłam też poczuć słuszny gniew na sprawcę. Gniwe w rekacji na krzywdę wcale nie jest złą reakcją. Mówienie, że gniew wobec sprawy jest zły jest przemocą woceb osoby, która doznała krzywdy. I nie trzeba bac sie gniewu, wcale nie musi zamienić się w odwet. Można go uznać i przyjąć - i zacząć wybaczać. To dawało mi ogromną ulgę. Cały końcowy proces wybaczania, który przeszłam całe lata później, skończył się dostrzeżeniem w sprawcy skrzywdzonego człowieka - nad którym szczerze i z serca zapałakałam, za którego się szczerze i z serca po raz pierwszy pomodliłam, ofiarowując swoje cierpienie, jakie mi zadał. Dla niego - aby wyjednać mu łaskę przebaczenia samemu sobie, tego co zrobił mi. I szczerze z serca poprosiłam także o to, by Bóg także mu przebaczył. Nie potrafię opisać wspaniałości stanu, jaki ten akt wewnętrzny przyniósł. Nie ma takich słów. Mnóstwo cudownych uczuć, lekkość, radość, poczucie uwolnienia, pozbycia się ogromnego ciężaru. Ale też miałam poczucie zmiany jaka z tą chwilą zaszła w świecie. Bardzo potrzebujemy przebaczenia.

Teraz podczas postu, gdy dużo patrzyłam w siebie, około tygodnia chyba poświęciłam właśnie na pracę z przebaczeniem - i pracowałam nad wybaczaniem różnych nawet drobnych krzywd, które bez sensu latami ze sobą nosiłam. To pozwoliło mi się przyjrzeć całemu procesowi, który zachodził we mnie latami. Jeszcze niedawno nie umiałabym go tak opisać, choć wszystko te we mnie się przecież zadziało, ale nie zawsze byłam świadoma tego, co dokładnie się działo. Myślę, że działo się od momentu, gdy w ramach szukania sposobu na przebaczenie zwróciłam się o pomoc do Boga, bo czułam, że sama nie poradzę sobie z tym. I choć nic się wtedy nie zdarzyło, co mogłabym odczuć i uznałam że to jeszcze jedna nieskuteczna technika proponowana przez dręczycieli - to wtedy właśnie tak naprawdę cały ten proces we mnie się rozpoczął.

Całe moje doświadczenie z przebaczeniem mówi, że jest ono Łaską. Sądzę, że nikt z nas nie jest w stanie wybaczyć prawdziwie i do głębi sam, na mocy własnych zasobów, własnych sił psychicznych, własnych emocji, własnej wiedzy. Dlatego sądzę, że proces przebaczania najłatwiej zacząć od szczerej prośby o Łaskę przebaczenia.

Bardzo chcę ci Gizmo napisać, że uważam, że nie ponosisz żadnej winy za zdradę mężą. To bardzo częste, że mówi się, że gdy dochodzi do zdrady, to winę ponoszą obie strony. Ponieważ mój mąż odszedł do kochanki i z nią żył (nie wiem jak jest obecnie, bo się tym nie interesuję) musiałam mierzyć się z przypisywaniem mi winy przez osoby z mojego otoczenia- że skoro odszedł, skoro zdradził, to ja zrobiłam coś, co go do tego skłoniło. Albo, że go za mało pilnowałam, za dużo dawałam mu swobody. Że dopuściałam, by kręciła się przy nim "lafirynda". A może za mało go doceniałam. A może za bardzo naciskałam na terapię. To wszystko w mojej ocenie krzywdzące bzdury. Nie oznacza to, że byłam zawsze w porządku, ani że byłam idelaną żoną. Nie byłam. Ale nic z tego co zrobiłam, ani nic z tego czego nie zrobiłam nie uzasadnia zdrady.
Jestem przekonana bardzo głęboko, że winę za zdradę ponosi wyłącznie zdradzający. Nie ma przy tym znaczenia, że wcześniej w relacji był kryzys. Zdrada nie jest odpowiedzią na kryzys. Odpowiedzią na kryzys jest próba jego pokonania. I o ile za kryzys w małżeństwie odpowiadają dwie osoby, to od pierwszej chwili w której jedno z małżonków zaczyna zmierzać w kierunku zdrady, aż do chwili, gdy z tej zdrady się wycofuje, jest osobą która ponosi całkowitą i wyłączną odpowiedzialność za swoje postępowanie. I za to jaką krzywdę wyrządza swoim postępowaniem żonie (lub mężowi) również odpowiada wyłącznie ta osoba, która dopuściła się zdrady.

Jest mi przykro i bardzo ci współczuję, gdy czytam, jak się z tym wszystkim wewnętrznie szarpiesz. Od mojego terapeuty nauczyłam się mądrej rzeczy, że im bardziej się szarpiemy tym, bardziej sieć w jakiej tkwimy się na nas zaciska, wżyna się w nas i sprawia nam ból. Że czasem dobrze jest na chwilę znieruchomieć, wyprowadzić się ze stanu paniki. Jako ludzie możemy też opuścić sieć. Na chwilę duchowo lub fizycznie przenieść się w inne miejsce. Czasem to pozwala nawet zostać jakby na zewnątrz sieci i jzacząć ją rozplątywać powoli właśnie jakby z zwenątrz - równocześnie będąc wewnątrz niej. To dziwny obraz, ale do mnie bardzo przemawia.

Dziękuję Ci Ruto za ten wpis, był mi bardzo potrzebny. Bo ja też widząc wpisy "wspólna wina aż mną targało emocjonalnie.

To prawda, że winę za zdradę ponosi TYLKO zdradzacz/ka! Więc nie zadręczaj się bo nawet jakbyś była jak anioł to Twój mąż by Cię zdradził (by zobaczyć jak to jest itd.) to opowiadał Pawlukiewicz o jednym z mężczyzn który mówił, że żonę ma jak anioł i nie radzi sobie ze zdradzaniem jej. Podobno relacja z ojcem jest tu kluczowa.

Rzeczywiście, wybaczyć mężowi jest dużo prościej gdy stanie się w prawdzie, że ja nie jestem temu winna. Wtedy przyjąć to skrzywdzenie można i zaakceptować to co się stało. Ale oskarżając siebie, że może gdybym coś tam inaczej robiła, więcej u fryzjera itd. jest absurdalne, może jeszcze gdybym go nad niebiosa wychwalała ;) hihi aż to śmieszne.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 15 kwie 2021, 0:46

Bardzo Wam dziękuje za te slowa. Potrzebowałam to usłyszeć. Ja byłam naprawdę takim młodym "dobrym dzieckiem" ufnym, bezbronnym. Jedyną rzecza jaka miałam była milość. Miłosć w pełnym tego slowa znaczeniu, myślę, że kochalam go bardziej niż samą siebie. Kochałam męża i syna bezgranicznie każdą swoją komórką. Wiem, że on mnie tez w jakims stopniu kochał. Być może faktycznie relacje z dzieciństwa wpływały na jego zachowanie. Nie wiem tego nie jestem psychologiem. Faktem jest, że zadał mi cios prosto w serce. Mój swiat się zawalił. Nie umiem się z tego podnieść. Prawdą jest, ze to nie była moja wina, ale ja ponosze akutki tego co si e sie wydarzyło. Według tego co mi piszecie mam teraz zajac się soba własnym rozwojem. Prosze Boga o siły, bo chyba ich najbardziej mi ich teraz brakuje. Wiem, że przez to przeszliście, ale ja czasami nie ma sily wstać z łożka, jakoś się ogarnąć, nie mówiąc o rozwoju czy rewolucjach w swoim życiu.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 15 kwie 2021, 0:50

Caliope pisze:
14 kwie 2021, 19:19
Gizmo_aa pisze:
14 kwie 2021, 15:43
Jak w takim razie uwolnic się od emocji i uczuć i przebaczyć rozumem. Mam wrażenie, że jestem zbudowana z emocji i uczuć, dletego tak ciazko jest mi się od nich uwolnić i spojrzeć na moje zycie racjonalnie. Może ktoś poroadzić? Nie chce o tym mysleć, ale najgorsze są wieczory, kiedy robi sie szaro za oknem, we mnie budzi się skrzywdzona, zrozpaczona kobieta. Staram się czymś zająć, nawet nauczyłam się szydełkować, ale słabo to działa.
Pomyśl Gizmo co masz teraz, jesteś piękna, niepowtarzalna i kowalska nie miała z Tobą szans. Pokochaj siebie, zajmij się sobą i zostaw przeszłość, ona nie wróci, wtedy wybaczysz, najpierw sobie.
Marzę o tym, żeby znaleźć ukojenie. Chcę normalnie żyć.

sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: sasanka » 15 kwie 2021, 12:02

Kochani , odnoszę się do wszystkich , którzy odezwali się po moim ostatnim poście.
Macie ogólnie dużo racji w swoich logicznych opartych o rozsadek wywodach.
I jeszcze jedno nikomu nie radzę , aby nie przebaczał.Takie coś w ogóle tu nie padło z mojej strony, a taki zarzut się tu pojawił.
Jedynie napisałam , że przebaczenie nie ma tu nic do rzeczy (odnośnie tego wątku i tym podobnych, oczywiście moim zdaniem).
Pamiętajcie , że każdy ma wolną wolę i przebaczenia nie można na kimś wymuszać. Istnieje jeszcze tzw.pojednanie , które naprawia relacje i daje okazję i czas tej drugiej osobie na (nie lubię tego słowa, ale lepszego nie znajduję) na nawrócenie.
Myślę, że powinnam wyjaśnić ,że mimo wszystko nie czuję się ofiarą choć może dla niektórych tak to wygląda.
To prawda ,że zostałam oszukana przez złych ludzi w perfidny sposób , tylko dlatego ,że pewne rzeczy nie mieściły mi się w głowie.
Jednak zrobiłam wszystko ,aby otoczenie się o tym dowiedziało i te osoby nie czują się tak bezkarne i nie krzywdzą już innych.
To na razie tyle.
Grizmo jest tysiące sposobów, aby znaleźć ukojenie , tylko sama musisz wybrać.

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 15 kwie 2021, 14:17

sasanka pisze:
15 kwie 2021, 12:02
Kochani , odnoszę się do wszystkich , którzy odezwali się po moim ostatnim poście.
Macie ogólnie dużo racji w swoich logicznych opartych o rozsadek wywodach.
I jeszcze jedno nikomu nie radzę , aby nie przebaczał.Takie coś w ogóle tu nie padło z mojej strony, a taki zarzut się tu pojawił.
Jedynie napisałam , że przebaczenie nie ma tu nic do rzeczy (odnośnie tego wątku i tym podobnych, oczywiście moim zdaniem).
Pamiętajcie , że każdy ma wolną wolę i przebaczenia nie można na kimś wymuszać. Istnieje jeszcze tzw.pojednanie , które naprawia relacje i daje okazję i czas tej drugiej osobie na (nie lubię tego słowa, ale lepszego nie znajduję) na nawrócenie.
Myślę, że powinnam wyjaśnić ,że mimo wszystko nie czuję się ofiarą choć może dla niektórych tak to wygląda.
To prawda ,że zostałam oszukana przez złych ludzi w perfidny sposób , tylko dlatego ,że pewne rzeczy nie mieściły mi się w głowie.
Jednak zrobiłam wszystko ,aby otoczenie się o tym dowiedziało i te osoby nie czują się tak bezkarne i nie krzywdzą już innych.
To na razie tyle.
Grizmo jest tysiące sposobów, aby znaleźć ukojenie , tylko sama musisz wybrać.
Sasanko

Możemy na tym wątku porozmawiać także o Tobie, myślę że Gizmo nie będzie miała o to zalu.
Ale póki co, to rozmawiamy o Gizmo i jej sytuacji.
I wydaje się ona inna niż twoja.

Maz Gizmo dopuścił się zdrady wiele lat temu.
Nikt nie umniejsza tego czynu. Tym niemniej jakas forma pojednania już nastąpiła a poza tym, czy tymi latami wspólnego życia nie pokazał swojej postawy jako jednak poważnego, odpowiedzialnego, dobrego...męża?
Gdyby tak popatrzeć na 21 lat wspólnego życia, wydaje się że dobrego życia, to jak ma jeszcze udowodnic, co jest dla niego wartością i na co można liczyć?

Jasne, mozna rozdrapać te rany do poziomu gangreny prowadzącej do amputacji.
No i o czyjej dojrzałości to będzie świadczyć?

Przebaczenie nie potrzebuje ani pojednania, ani przeprosin, ani zadoscuczynienia... Jest niezależnym aktem woli i serca przebaczającego.
Każdy decyduje sam.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Ruta » 15 kwie 2021, 15:06

Akacja pisze:
14 kwie 2021, 22:36
(...)To prawda, że winę za zdradę ponosi TYLKO zdradzacz/ka! Więc nie zadręczaj się bo nawet jakbyś była jak anioł to Twój mąż by Cię zdradził (by zobaczyć jak to jest itd.) to opowiadał Pawlukiewicz o jednym z mężczyzn który mówił, że żonę ma jak anioł i nie radzi sobie ze zdradzaniem jej. Podobno relacja z ojcem jest tu kluczowa.

Rzeczywiście, wybaczyć mężowi jest dużo prościej gdy stanie się w prawdzie, że ja nie jestem temu winna. Wtedy przyjąć to skrzywdzenie można i zaakceptować to co się stało. Ale oskarżając siebie, że może gdybym coś tam inaczej robiła, więcej u fryzjera itd. jest absurdalne, może jeszcze gdybym go nad niebiosa wychwalała ;) hihi aż to śmieszne.
Akacjo, bardzo lubię czytać, co piszesz. Często mnie inspirujesz, pomaga mi bardzo twoje trwanie w wierze i to, że nie masz cienia wahania, by wybierać rozwiązania Boże, i by zawsze bronić swojego małżeństwa. Choćby i rozwiązania Boże zdawały się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, zaleceniami terapeutów i wszystkim co tylko można sobie wyobrazić. Przyznam szczerze, że z początku sądziłam, że stoi za tym całkowity brak rozsądku, ale sama coraz częściej postępuję dokładnie w ten sam sposób ;) I powoli daje to owoce. Czasem widzę cię jako takiego Gedeona w spódniczce, która nie ma żadnego problemu z tym by iść na obóz wroga z pustymi dzbanami, bez żadnej broni w ręku. Jesteś niesamowita i dużo się od ciebie uczę - przede wszystkim ufności Bogu.

Dla mnie świadomość tego, że nie ponoszę winy za decyzje męża, była dużą ulgą. Pomogło mi to też dostrzec, że nie jestem centrum jego wszechświata i że wiele rzeczy, które on robi, nie ma nic wspólnego ze mną. To ja byłam skoncentrowana na moim mężu tak mocno, że w zasadzie regulował nawet mój oddech. I zakładałam, że mój mąż ma tak samo. Więc uważałam, że jeśli się uśmiecha, to ja jestem tego powodem, a gdy robi rzeczy niewłaściwe, także robi to przeze mnie - bo ja robię coś nie tak.

Uważam jednak na siebie, by rozwiązując problem fałszywego poczucia winy, nie pójśc za daleko. Bo za kryzys w naszej relacji jesteśmi już odpowiedzialni oboje. I tu nie rozkłada się ona po połowie. Bo odpowiedzialność za jakość relacji zawsze jest wspólna. Mąż ma jej sto procent i żona też sto procent :)

(Tak nawiasem: Tak samo myślę, jest z odpowiedzialnością za dzieci, za rodzinę, za finanse. Doszłam do wniosku, że źle rozumiemy słowo "dzielić" odpowiedzialność - prowadzimy wobec tego w naszych małżeństwach negocjacje, co kto będzie robił, co kto zawala, kto jest bardziej odpowiedzialny. Tymczasem "dzielić" z kimś odpowiedzialność, to nieść ją razem z nim, wspólnie. Jeśli dzielimy ją w ten sposób, całość tej odpowiedzialności jaka spoczywa na małżonkach, to mam wrażenie, że zaczyna działać błogosławieństwo, którego Bóg udzielił małżeństwom przy akcie stworzenia.
Przyjrzałam się uważnie dziejom mojego małżeństwa, owocom jakie nasze wspólne bycie przynosiło, kiedy byliśmy najbardziej efektywni, kiedy najwięcej dobra płynęło między nami, dla dzieci, dla rodziców, krewnych, przyjaciół. Mam też wrażenie, że gdy dzielimy odpowiedzialność w ten sposób i opieramy się we wszystkim na Bogu, dzieje się zawsze ten sam wspaniały Cud, jaki miał miejsce gdy Jezus dzielił chleb. Było go tak niewiele, a nakarmił nim tłumy. I te nasze skromne zasoby, siły, kompetecje przy takim dzieleniu stają się jak te chleby, jest ich tak mało w stosunku do potrzeb, a nagle wystarczają, by wszystko się udawało.
To oczywiście nie oznacza, że nie można podzielić obowiązków - ale ważne by nikt z nimi nie zostawał sam - by nadal odpowiedzialność cały czas była obojga. Wiem jak samotna się czułam, gdy spadały na mnie wyłącznie jakieś określone obowiązki i wyłącznie ja czułam się za nie odpowiedzialna. Nie rozumiałam wtedy zupełnie dlaczego. Myślę, że mój mąż miał podobnie.)

Myślę też, że odpowiedzialność w kontekście odpowiedzialności za kryzys, to nie jest to samo, co wina. Co do mnie i męża mam całkowitą pewność, że żadne z nas nie ponosi winy. Oboje mieliśmy jak najlepsze intencje wobec siebie, połączyła nas bardzo silna więź, o którą dbaliśmy najlepiej jak potrafiliśmy. Zależało nam na sobie nawzajem, na naszej rodzinie i kochaliśmy się i nadal kochamy bardzo mocno. Ale nasze trudności, zranienia, brak dojrzałości i uformowania w wierze, brak wielu potrzebnych do relacji kompetencji, niezdolność do radzenia sobie z emocjami, co często prowadziło do uciekania w używki, stopniowo wpędzały nas w coraz większy kryzys. Ani wtedy ani teraz sami nie mamy żadnych szans, by się z tym uporać. I wcale nie musimy. Mamy naszego Boga i wierzę całą sobą, że wystarczy, że pozostaniemy przy Nim, będziemy się do Niego całym sercem nawracać. Mój mąż na razie jest daleko, ale to się może zmienić i może nadejść dzień, gdy mąż zatęskni za Bogiem, którego bardzo kochał - i otworzy się na nawrócenie.

Gizmo,

Myślę, że warto te nasze kryzysy i nasze osobiste i małżeńskie oddawać Bogu. Ja swój oddałam. Wiele rzeczy w tym moim kryzysie po ludzku było niemożliwych - i teraz jakoś powoli te moje ścieżki się prostują. Choć nadal bywa bardzo trudno.

Gizmo, zmartwiłam się czytając, że mierzysz się nie tylko z problemem zdrady męża i trudności z tym związanych w małżeństwie, ale też z dużym problemem zdrowotnym. Czy ty masz dla siebie stałe wsparcie? Zwykle w tych trudnych sytuacjach nie bardzo możemy się opierać na jednym człowiekie, niewiele osób jest na tyle dojrzałych, by sobie z tym poradzić i wspierać mądrze. Tu siłą okazuje się grupa. Pomocny może kontakt z grupą wsparcia dla osób w tej samej sytuacji zdrowotnej? Czasem, gdy człowiek nie chce koncentrować się na chorobie, wystarczy po prostu grupa ludzi z którymi poczujesz się dobrze, na przykład jakaś grupa formacyjna przy parafii. Pomocne też może być poszukanie kierownika duchowego - mierzenie się kryzysem, jakim jest choroba przewlekła często jest też drogą duchową, warto mieć na niej wsparcie, kogoś na kim się oprzesz. Przez niemal dwie dekady życia mierzyłam się z przewlekłą chorobą - piszę więc ze swojego doświadczenia.
Teraz rozumiem też lepiej lęk i emocje, jaki budzi w tobie zdrada męża. Gdy zbliżał się termin mojego drugiego leczenia dostałam czegoś w rodzaju obłędu. Wiedziałam, że przez jakiś czas będę zależna od męża. Obiecywał mi złote góry, mówił, że wszystko będzie dobrze, a jak już będę dzielna i na koniec wyzdrowieję to zabierze mnie na koniec świata. W naszym języku koniec świata jest bardzo pięknym miejscem. Najpiękniejszym. A ja czułam, że coś jest nie tak. Ale w końcu nie miałam wyjścia. Puściłam więc całą tą sytuację. Zaraz po rozpoczęciu przeze mnie leczenia, okazało się, że mój mąż bierze twarde narkotyki. I nie potrafi przestać, to był pierwszy tak poważny ciąg w jego życiu. Mój mąż nie udźwignął odpowiedzialności. Bał się widocznie jeszcze bardziej niż ja. Nie wiem jak sobie poradziłam, bo nie mogłam przerwać leczenia na które bardzo długo czekałam, bez pracy, bez męża, w fatalnym stanie fizycznym, za to z małym przestraszonym dzieckiem, które bardzo tęskniło za tatą. I z mężem, który bardzo mocno mi dokładał emocji - tych bardzo trudnych emocji. Ale dostałam mnóstwo pomocy i wsparcia od innych ludzi. Mój mąż też. I z czasem się wszystko jakoś poskładało.

Jest taka książka księdza Marka Dziewieckiego, daje dużo siły i nadziei, pomaga wiele rzeczy poukładać "Nie ma sytuacji bez wyjścia". Polecam ci tą szególnie, ale i wszystkie inne książki Księdza. Każda z nich jest budująca, powoduje wzrost sił duchowych, radości, zaufania do Boga. Ksiądz jest bardzo mądry i pisze tak ciepło, że nie da się nie czuć radości, nawet w trudnych sytuacjach. I wskazówki Księdza są zawsze bardzo przemyślane, życiowe, mądre. Czerpię z nich niesamowiecie dużo. Żałuję, że trafiłam na nie tak późno, mniej bym się martwiła i więcej cieszyła w tych moich kryzysach, mając całe to bogactwo duchowe, jakie udało mi się zaczerpnąć od Księdza Marka.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Caliope » 15 kwie 2021, 15:31

Ja widzę po sobie, że gdyby nie właśnie moja wola by wybaczać, nie mogłabym żyć. Zbyt dużo złych rzeczy spotkało mnie od ludzi mi bliskich, bardzo dużo krzywdy i przemocy. Można wybaczyć, ale nie da się zapomnieć, tu może być większy problem. Jak pisze lustro, mąż uczynił wszystko i został, a to jest dobre. Wiem, że te złe rzeczy z przeszłości wywołują też koszmary i trzeba z tą przeszłością żyć, ucinać te złe dla nas myśli.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 16 kwie 2021, 9:56

Czy za zdradę jest odpowiedzialny szatan? Czy to on kusi?

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: sajmon123 » 16 kwie 2021, 11:01

Gizmo_aa pisze:
16 kwie 2021, 9:56
Czy za zdradę jest odpowiedzialny szatan? Czy to on kusi?
Kusić kusi, ale każdy z nas ma swoją wolność.

Gdy ktoś mnie poczęstuje alkoholem i się upiję - on jest za to odpowiedzialny czy ja, że skorzystałem?

Za zdradę odpowiada tylko i wyłącznie zdradzający, za wybaczenie tylko wybaczający, a pojednanie po wybaczeniu już bym dzielił po połowie.

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: lustro » 16 kwie 2021, 12:35

sajmon123 pisze:
16 kwie 2021, 11:01
Gizmo_aa pisze:
16 kwie 2021, 9:56
Czy za zdradę jest odpowiedzialny szatan? Czy to on kusi?
Kusić kusi, ale każdy z nas ma swoją wolność.

Gdy ktoś mnie poczęstuje alkoholem i się upiję - on jest za to odpowiedzialny czy ja, że skorzystałem?

Za zdradę odpowiada tylko i wyłącznie zdradzający, za wybaczenie tylko wybaczający, a pojednanie po wybaczeniu już bym dzielił po połowie.
Zgadzam się z sajmon123

Odpowiedzialność osobistą ponosi każdy sam.
Za to zły kusi i robi różne ruchy w tym kierunku, i wykorzystuje różne sytuacje i rożnych ludzi...w tym współmałżonka także.
Odpowiedzialność za własne czyny i wybory ponosi każdy sam.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Ruta » 16 kwie 2021, 12:50

A ja myślę, że może być z tą pełną odpowiedzialnością różnie. Ja to widzę tak: Człowiek w pełni wolny sam odpowiada za to, jak zareaguje na kuszenie i ma pełną swobodę decydowania. Opis kuszenia Jezusa na pustyni pokazuje, jak można oprzeć się pokusom. Jest jeden warunek - tak można sobie poradzić, gdy pozostaje się w pełnej wolności. Jednak my jesteśmy ludźmi - z każdym grzechem i zniewoleniem my tą wolność, z której płynie siła i zdolność by zawsze wybierać w wolności dobro tracimy. I ogranicza się wtedy nasza zdolność do radzenia sobie z pokusami.

Mąż żyjący w wewnętrznej czystości w obliczu pokusy zdrady ma większe szanse nie ulec, gdy na jego drodze pojawi się kobieta ewidentnie zachęcająca do romansu. Mąz zniewolony pornografią szanse ma mniejsze - on już wielokrotnie swoją żonę zdradził. Choć oczywiście utwierdza się w przekonaniu że nie. Cudzołóstwo zaczyna się od pożądliwego spojrzenia, a nie od przystąpienia do zdrady.

To, że jestesmy grzeszni, oznacza więc, że my nigdy nie jesteśmy w stanie pełnej wolności, w którym sami oprzemy się pokusom. I że sami nie mamy szans gdy jesteśmy kuszeni. Dlatego w pokusach księża często mówią o tym, by nie wchodzić z nimi w dialog, bo wtedy przegramy. Rozwiązaniem jest odwołanie się do Boga. W pokusach zwracamy się do Niego o pomoc. W moim rachunku sumienia jest takie pytanie - Czy uciekałam się do Boga w pokusach? I nie chodzi o to, że szatan jest wszechmocny - nie jest. Chodzi o to, że dokąd jesteśmy grzeszni - to ma jakby dostęp do nas. I wie, jak nas zwieść przez każdą taką naszą słabość. Polecam posłuchanie konferencji dotyczących zwiedzenia Ewy - jak to się stało. To dużo mówi o tym, że będąc sami w dialogu z pokusą, albo w wolnej woli decydując, że jakiś obszar naszego życia schowamy przed Bogiem, choćby wmawiając sobie, że sobie sama dam radę, jesteśmy zbyt słabi, by nie ulec. Lepiej od razu pokornie uznawać swoją słabość - i wiać do Boga.


No i jest jeszcze genialny List do Rzymian, który mi przyszedł na myśl, daję link
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=276

On jest trudny, niewiele z niego rozumiem, ale w kontekście naszej rozmowy warto spojrzeć na fragment zamieszczony pod śródtytułem Skłonności upadłej natury.

Mi świadomość, że jestem grzeszna, i na czym to polega, jak to działa, przyjrzenie jak łatwo sama upadam, i robię własnie czasem rzeczy, których nie chcę, pomogła zrozumieć lepiej męża - i nie oceniac go tak surowo. I nie przypisywac mu we wszystkim co mnie krzywdzi jego świadomej winy, działania przeciwko mnie. "Nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech".

Nie chodzi w tym o to, by usprawiedliwiać złe postępowanie, czy subiektywizować doznaną krzywdę.
Ale spojrzenie przez pryzmat trudności jakie przechodzi drugi człowiek, walki jaka się w nim toczy, pozwala mi przestać być dla niego sędzią - i we mnie otwiera drogę do wybaczenia i pojednania. Dopóki widzę tylko przez pryzmat siebie to punkt ciężkości, oś wszystkiego jest w mojej krzywdzie. I wtedy działanie tej osoby, która mnie rani, zawsze wydaje się celowe, intencjonalne, zamierzona. Gdy dokładam tą perspektywę drugiego człowieka, pojawia się jeszcze nowy punkt ciężkości - nowa oś. I wszystko się wtedy zmienia. To daje jakies takie poczucie wspólnoty, bliskości, zrozumienia - nawet dla tego, który mnie skrzywdził.

Gizmo_aa
Posty: 14
Rejestracja: 22 mar 2021, 19:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Gizmo_aa

Post autor: Gizmo_aa » 17 kwie 2021, 0:11

lustro pisze:
15 kwie 2021, 14:17
sasanka pisze:
15 kwie 2021, 12:02
Kochani , odnoszę się do wszystkich , którzy odezwali się po moim ostatnim poście.
Macie ogólnie dużo racji w swoich logicznych opartych o rozsadek wywodach.
I jeszcze jedno nikomu nie radzę , aby nie przebaczał.Takie coś w ogóle tu nie padło z mojej strony, a taki zarzut się tu pojawił.
Jedynie napisałam , że przebaczenie nie ma tu nic do rzeczy (odnośnie tego wątku i tym podobnych, oczywiście moim zdaniem).
Pamiętajcie , że każdy ma wolną wolę i przebaczenia nie można na kimś wymuszać. Istnieje jeszcze tzw.pojednanie , które naprawia relacje i daje okazję i czas tej drugiej osobie na (nie lubię tego słowa, ale lepszego nie znajduję) na nawrócenie.
Myślę, że powinnam wyjaśnić ,że mimo wszystko nie czuję się ofiarą choć może dla niektórych tak to wygląda.
To prawda ,że zostałam oszukana przez złych ludzi w perfidny sposób , tylko dlatego ,że pewne rzeczy nie mieściły mi się w głowie.
Jednak zrobiłam wszystko ,aby otoczenie się o tym dowiedziało i te osoby nie czują się tak bezkarne i nie krzywdzą już innych.
To na razie tyle.
Grizmo jest tysiące sposobów, aby znaleźć ukojenie , tylko sama musisz wybrać.
Sasanko

Możemy na tym wątku porozmawiać także o Tobie, myślę że Gizmo nie będzie miała o to zalu.
Ale póki co, to rozmawiamy o Gizmo i jej sytuacji.
I wydaje się ona inna niż twoja.

Maz Gizmo dopuścił się zdrady wiele lat temu.
Nikt nie umniejsza tego czynu. Tym niemniej jakas forma pojednania już nastąpiła a poza tym, czy tymi latami wspólnego życia nie pokazał swojej postawy jako jednak poważnego, odpowiedzialnego, dobrego...męża?
Gdyby tak popatrzeć na 21 lat wspólnego życia, wydaje się że dobrego życia, to jak ma jeszcze udowodnic, co jest dla niego wartością i na co można liczyć?

Jasne, mozna rozdrapać te rany do poziomu gangreny prowadzącej do amputacji.
No i o czyjej dojrzałości to będzie świadczyć?

Przebaczenie nie potrzebuje ani pojednania, ani przeprosin, ani zadoscuczynienia... Jest niezależnym aktem woli i serca przebaczającego.
Każdy decyduje sam.
próbuje przebaczyć

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Pogodna95 i 34 gości