Po 23 latach małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Witajcie, Jak większość piszących obserwuję forum od dawna. Czytam i przeglądam się w historiach tu opisanych. Mamy 4 dzieci i jesteśmy małżeństwem od 23 lat.
Z kryzysu w naszym małżeństwie zdałam sobie sprawę we wrześniu ubiegłego roku. Nie będę opisywać drogi, jaką przeszliśmy jako rodzina od tego czasu. Moje próby rozmowy, próba terapii (przerwana przez mężą - bo przecież już jest dobrze...). Mąż zaproponował, że możemy być małżeństwem, grzecznym i kulturalnym. W zasadzie nie wiem, co miałoby to oznaczać. Nie zgodziłam się bo ślubowaliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość do końca życia, a nie kulturę osobistą. Chciałam budować prawdziwą, głęboką więź. Naprawić, co zepsuliśmy przez te lata. Poszukać rozwiązań. W sprawę zaangażowana jest zamężna współpracownica mężą, z którą ma emocjonalny (czy fizyczny nie wiem) romans. Znalazłam ich meile i esemy pełne czułości i zrozumienia. Wielokrotnie pytałam, co ich łączy. Mąż mówi, że przyjaźń a przyjaciółka, że współpraca zawodowa i fakt że chciała mu pomóc bo ona bardzo kocha ludzi. Ona go rozumie, ja podobno nigdy nie zrozumiałam. Mąż pod koniec kwietnia po powrocie z wyjazdu służbowego z nią oznajmił, że na 2 miesiące przeprowadza się do matki przyjaciółki (zaprzyjaźnił się z całą rodziną, bo podobno przez moją nigdy nie był tolerowany). Nie wie czy wróci, bo musi się wyleczyć zdrowotnie i przemyśleć wiele spraw. Ostatnio oświadczył też że mnie zostawia bo nie jest w stanie ze mną żyć a w zmianę moją nie wierzy. Mamy problemy z naszymi nastoletnimi dziećmi. One twierdzą, że to przez ojca, który całe życie był skupiony na sobie i traktował naszą rodzinę instrumentalnie. Ja całe życie broniłam mężą, tłumaczyłąm zmęczeniem i nawałem pracy. Mąż oświadczył, że dzieci kocha i będzie je wychowywał z daleka bo z bliska nie sprawdził się, bo między innymi ja mu to uniemożliwiłam. Koniec końców nie radząc sobie z emocjami, pogubiona w przekazie niewerbalnym i werbalnym mężą oraz zachowaniu moich dzieci postanowiłąm skonsultować się z terapeutą w terapi indywidualnej. Na pierwszej sesji usłyszałam że mam PTSD zespół stesu pourazowego a mój mąż ma dysocjacyjne zaburzenia osobowści z silnym rysem narcystycznym między innymi. Powinnam ratować siebie i dzieci i odseparować się od mężą jak najszybciej. Terapeuta wydał taką opinię na podstawie mojej opowieści, nie rozmawiał z mężem. Przeżyłąm szok. Oglądam, czytam, słucham i po mału zaczynam widzieć swoją rzeczywistość, jednakl ciągle mam bardzo dużo wątpliwości. Dodam, że terapeuta jest psychologiem chrześcijańskim ChTi. Czy ktoś z użytkowników tego forum jest w podobnej sytuacji, związanej z domniemanymi zaburzeniami osobowości współmałżonka? Dziękuję każdemu, kto poświęci swój czas, żeby przebić się przez tę chaotyczną opowieść.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Al la »

Witaj, Jastra , na naszym forum.
W zasadzie to mąż się określił, co ma zamiar zrobić w najbliższej przyszłości.
Uciekł od rzeczywistości, w której sobie nie radzi, do życia, w którym spodziewa się znaleźć szczęście.
Pytanie, czego Ty chcesz.
Poszłaś na terapię, super!
Zaczęłaś szukać, zapoznaj się też z treściami na naszej stronie pomocowej http://sychar.org/pomoc/
Są tam konferencje z naszych rekolekcji, jest też lista pomocnych lektur.

Pozdrawiam i życzę, abyś uzyskała odpowiedzi na Twoje problemy u naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Dziękuję Al la za Twoją odpowiedź.
Tak mąż powiedział, co zamierza.
Ja w sumie też wiem, co mam teraz robić. Jest mi ciężko to przyjąć i zrozumieć, ot tyle. Patrzę na ukochaną twarz mojego mężą i widzę obojętność obcego człowieka. Chwytam ostatnie kardzione chwile z nim. Boję się też tego nowego życia, chociaż mam świadomość, że Pan nas nie zostawi. Z Jego pomocą damy radę pięknie przeżyć to, co przed nami.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: MaryM »

Witaj! U mnie podobne „rozpoznanie” ( bez rozmowy z mężem oczywiście). Chroń siebie i dzieci przed tym uwieszeniem. U mnie cud uratowania rodziny się nie wydarzył ale po prawie 2 latach kryzysu jestem innym człowiekiem
W fazie potraumatycznego wzrostu, co jest moim małym cudem osobistym i Bożym planem na mnie. Mąż totalnie obcy, w innym projekcie. Widzę dziś wyraźnie patologię naszej relacji. Osoby z rysem narcystycznym to chyba najtrudniejsze przypadki z wyjątkiem osób przemocowych fizycznie. Relacja zostawia spustoszenie emocjonalne ale zapakowane w celofan normalności budowany Twoimi rękami ( tłumaczenie, usprawiedliwianie, racjonalizowanie). Z kokardą ten celofan! Dużo siły kochana!
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Dziękuję MaryM. Potrzebuję takich świadectw, jak Twoje. Opisałaś moją rzeczywistość. Celafon z kokardą.... Ciągle jestem na huśtawce, rozpięta między nadzieją na zmianę i dochodzącą po woli świadomością stanu realnego. Ten proces jest bardzo trudny. Pierwszym traumatycznym krokiem było uświadomienie sobie, że w mojej relacji jest coś nie tak i że ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Myślałam zawsze, że jak ludzie się postarają to się porozumieją. Przekonuję się, że ta udawana latami normalność tak, jak mapisałaś MaryM, budowowana moimi rękami odbiła się negatywnie na moich dzieciach i na mnie. Wychodzenie do światła jest bardzo bolesne.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Angela »

Jastra pisze: 01 cze 2021, 17:45 mój mąż ma dysocjacyjne zaburzenia osobowści z silnym rysem narcystycznym między innymi. Powinnam ratować siebie i dzieci i odseparować się od mężą jak najszybciej. Terapeuta wydał taką opinię na podstawie mojej opowieści, nie rozmawiał z mężem.
Jeżeli bez rozmowy z mężem, to diagnoza nie jest przesądzona. Ale rys narcystyczny źle wròży.
Narcyz nosi w sobie zawsze jakiś bolesny zawód, ranę z dzieciństwa, jak u Grincha, której nie chce dotykać, ktòrą obudował skorupą braku empatii. Prawie niemożliwe jest dotarcie do tej czułej struny narcyza. Dobrze umie grać przed terapeutą współpracę. Ale gdy terapeuta zbliży się za bardzo do tej rany, zostanie skrytykowany. A Twoje wyznania na terapii w obecności narcyza zostaną wykorzystane przeciw Tobie.
Skup się zatem na pracy nad sobą i poczuciem własnej wartości oraz na dzieciach. Nastolatkowie tak potrzebują przyjacielskiego towarzyszenia w problemach. A męża trzeba wyłącznie powierzać w modlitwie. Ja popełniłam błąd, skupiłam się bardziej na ratowaniu małżeństwa niż na problemach dzieci. Uznałam, że pierwszą rzeczą jest przywrócenie dzieciom kochających rodziców a inne sprawy mogą poczekać. Nie chciałam pogodzić się, że naprawa małżeństwa jest prawie niemożliwa i przegapiłam problemy dzieci. Skończyło się tragedią: podwójną anoreksją najmłodszych córek. Mąż w prawdzie został, ale są to tylko pozory relacji. Ja już bez emocji podchodzę do deklaracji męża. Skupiam się na dzieciach. Z mężem mam wyłącznie relację uprzejmości i ugody w sprawach dzieci.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Melisa »

Jastra pisze: 02 cze 2021, 17:31 Ciągle jestem na huśtawce, rozpięta między nadzieją na zmianę i dochodzącą po woli świadomością stanu realnego. Ten proces jest bardzo trudny. Pierwszym traumatycznym krokiem było uświadomienie sobie, że w mojej relacji jest coś nie tak i że ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Myślałam zawsze, że jak ludzie się postarają to się porozumieją...Wychodzenie do światła jest bardzo bolesne.
Ja mam takie doświadczenia, że jest w tym także coś uwalniającego. Pamiętam moment gdy dotarło do mnie w końcu, że mąż rzeczywiście może mnie nie kochać. Wcześniej przyjmowałam wszelkie możliwości ( nie umie okazywać, okazuje inaczej itp) tylko nie tę jedną. A potem wpadłam na jedno słowo u Dobsona - pułapka. I wreszcie olśnienie. Mój mąż mnie nie kocha, a jeśli wciąż przy mnie jest (bo dzieci, bo poczucie obowiązku, powodów tak naprawdę nie znam) to czuje się jak w pułapce. To było jednocześnie bardzo trudne i niezwykle uwalniające. Wreszcie zrozumiałam dlaczego tak się zachowuje. Części układanki wskoczyły na miejsce.
Mnie jest o tyle łatwiej, że dzieci mam już dorosłe. Ty musisz dać sobie radę także dla nich. Bądź dzielna Jastro, przytulam.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Nowiutka

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Nowiutka »

Angela pisze: 03 cze 2021, 23:36 Mąż w prawdzie został, ale są to tylko pozory relacji. Ja już bez emocji podchodzę do deklaracji męża. Skupiam się na dzieciach. Z mężem mam wyłącznie relację uprzejmości i ugody w sprawach dzieci.
Jak wyczuć moment przejścia między priorytetami?
Na forum jest podejście, że w kryzysie na pierwszym miejscu są dzieci potem mąż.
W małżeństwie pierwszy powinien być mąż a potem dzieci.
Ja nie wyczułam momentu przejścia priorytetów gdy wydawało się, że idziemy ku sobie, co wpłynęło też na wszystkie wydarzenia. Nie postawiłam w odpowiednim momencie wyżej męża od syna.

Wybacz, nie śledziłam twojego wątku wiec nie jestem w temacie, ale czy mąż nie poczuje się niepotrzebny? Jak wyjść z kryzysu przy takim podejściu?
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Angela »

Nowiutka pisze: 04 cze 2021, 8:15 Na forum jest podejście, że w kryzysie na pierwszym miejscu są dzieci potem mąż.
W małżeństwie pierwszy powinien być mąż a potem dzieci.
I nadal na pierwszym miejscu jest mąż. On jest Twoją drogą do nieba. Realizue się to przez wypełnianie swojej części przysięgi, przez pragnienie dobra małżonka, zwłaszcza dobra wiecznego.
Gdy małżonek niszczy, wyniszcza, trzeba to przerwać, właśnie mając na względzie jego dobro wieczne, aby nie powiększać jego winy przed Bogiem. Posłuchaj konferencji ks. Dzewieckiego. Nikomu nie służy bycie ofiarą. Trzeba nazwać zło złem i postawić granicę. Tu trzeba dużo modlitwy za siebie i małżonka, by rozpoznać moment, kiedy poświęcenie, rezygnacja z siebie nie służy już pomnażaniu miłości wzajamnej a utwierdza krzywdziciela w bezkarności. Poprostu jest to moment, kiedy nie widać wdzięczności za uczynione dobro a wręcz przeciwnie, jest wykorzystywane do dalszego krzywdzenia. Współmałżonek jest ostatnią osobą, która w ostrym kryzysie może małżonka przemienić, nawrócić. Uczynić to mogą tylko Bóg i okoliczności, które mogą nim potrząsnąć, pozwolić odbić się od dna. Narcyz niestety jest wstrąsoodporny. Już kiedyś przeżył wstrząs i poszedł w kierunku okopania się na pozycji ,, to wszyscy wokół są winni, nie ja''. By rozpoznać moment zastosowania twardej miłości, potrzeba solidnej wiedzy psychologicznej, czasem psychiatrycznej. Jednocześnie ,,czekać nie czekając'', żyć jakby moment przemiany męża miał nigdy nie nastąpić. Zmieniać należy wyłącznie siebie, oczyszczać sumienie, by nie nie zalęgła się w sercu nienawiść, chęć zemsty. Trzeba uchwycić się Boga silną i świadomą wiarą. Oraz skupić się na pozostałych obowiązkach, zwłaszcza rodzica, bo błędy wychowawcze uwielbiają przenosić się pokoleniowo stwarzając kolejnych ludzi poranionych, niezdonych do miłości.
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Melisa pisze:Ja mam takie doświadczenia, że jest w tym także coś uwalniającego. Pamiętam moment gdy dotarło do mnie w końcu, że mąż rzeczywiście może mnie nie kochać. Wcześniej przyjmowałam wszelkie możliwości ( nie umie okazywać, okazuje inaczej itp) tylko nie tę jedną. A potem wpadłam na jedno słowo u Dobsona - pułapka. I wreszcie olśnienie. Mój mąż mnie nie kocha, a jeśli wciąż przy mnie jest (bo dzieci, bo poczucie obowiązku, powodów tak naprawdę nie znam) to czuje się jak w pułapce. To było jednocześnie bardzo trudne i niezwykle uwalniające. Wreszcie zrozumiałam dlaczego tak się zachowuje. Części układanki wskoczyły na miejsce.
Mnie jest o tyle łatwiej, że dzieci mam już dorosłe. Ty musisz dać sobie radę także dla nich. Bądź dzielna Jastro, przytulam.
Też doszukiwałam się śladów miłości u mojego mężą, nikt przecież nie zmienia się, jak za pstryknięciem palców. Już wiem, że mnie nie kocha, a być może nigdy nie kochał, tak jak mówi obecnie. Wczytuję się w informacje o narcyzmie i socjopatii i moje puzle w tej chwili też się ukłądają. Szokujące. Jeszcze nie doświadczam uwolnienia, ale to wynika z 23 lat życia w związku jako osoba zależna. Pracuję nad tym, choć idzie opronie. Zmiana myślenia jest procesem.
Dziękuję Ci za podzielenie się ze mną Twoim doświadczeniem. Ściskam i Ciebie w Twojej drodze
Ostatnio zmieniony 04 cze 2021, 15:40 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Angela pisze: I nadal na pierwszym miejscu jest mąż. On jest Twoją drogą do nieba. Realizue się to przez wypełnianie swojej części przysięgi, przez pragnienie dobra małżonka, zwłaszcza dobra wiecznego.
Gdy małżonek niszczy, wyniszcza, trzeba to przerwać, właśnie mając na względzie jego dobro wieczne, aby nie powiększać jego winy przed Bogiem. Posłuchaj konferencji ks. Dzewieckiego. Nikomu nie służy bycie ofiarą. Trzeba nazwać zło złem i postawić granicę. Tu trzeba dużo modlitwy za siebie i małżonka, by rozpoznać moment, kiedy poświęcenie, rezygnacja z siebie nie służy już pomnażaniu miłości wzajamnej a utwierdza krzywdziciela w bezkarności. Poprostu jest to moment, kiedy nie widać wdzięczności za uczynione dobro a wręcz przeciwnie, jest wykorzystywane do dalszego krzywdzenia. Współmałżonek jest ostatnią osobą, która w ostrym kryzysie może małżonka przemienić, nawrócić. Uczynić to mogą tylko Bóg i okoliczności, które mogą nim potrząsnąć, pozwolić odbić się od dna. Narcyz niestety jest wstrąsoodporny. Już kiedyś przeżył wstrząs i poszedł w kierunku okopania się na pozycji ,, to wszyscy wokół są winni, nie ja''. By rozpoznać moment zastosowania twardej miłości, potrzeba solidnej wiedzy psychologicznej, czasem psychiatrycznej. Jednocześnie ,,czekać nie czekając'', żyć jakby moment przemiany męża miał nigdy nie nastąpić. Zmieniać należy wyłącznie siebie, oczyszczać sumienie, by nie nie zalęgła się w sercu nienawiść, chęć zemsty. Trzeba uchwycić się Boga silną i świadomą wiarą. Oraz skupić się na pozostałych obowiązkach, zwłaszcza rodzica, bo błędy wychowawcze uwielbiają przenosić się pokoleniowo stwarzając kolejnych ludzi poranionych, niezdonych do miłości.
To jest cytat, który sobie zapiszę i będę codziennie odtwarzać. Tak, dokładnie jest tak, jak mówisz. Dla mnie wyzwaniem jest teraz chronić swoje serce przed zranieniem nie zatwardzając go, nie ulegając nienawiści czy żalowi. Bardzo Ci dziękuję.
Ostatnio zmieniony 04 cze 2021, 15:42 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Priorytetem są dzieci bo u starszego syna już widzę cechy ojca, a najstarsza córka jest mocno poraniona. jest jeszcze dwójka młodszych, którzy nie rozumieją, co się dzieje i bardzo kochają tatę. Bardzo Ci dziękuję Angela. Dziś zostałaś moim aniołem.
Ostatnio zmieniony 04 cze 2021, 15:44 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wycięto zdublowaną treść
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Nino »

Uwazaj z tym utwierdzaniem się "kocha", "nie kocha". Nie wiem, jak Ci to wyjasnic z perspektywy moich doswiadczen, ale...to nie ma znaczenia i najprawdopodobniej opierasz to na uczuciach, ktore:
a- masz w tej chwili bardzo poranione
b- maz odmawia Ci swoich uczuc

Uczucie, nawet najgorętsze, to może być jeszcze nie Milosc.

Rozumiem Twoje pragnienie bycia w zywej, prawdziwej relacji milosci z mezem. Takie kryzysy jak wasz, bywaja poczatkiem drogi.

Masz teraz wazne zadania: skupic sie na relacji milosci z Bogiem (on Cie nie zawiedzie), na relacji milosci do siebie (praca nad soba), na relacji milosci do innych ( twoje dzieci).

Meza oddawaj Bogu w modlitwie. To byc moze teraz najlepsze, co mozesz zrobic dla niego. To jest rowniez wyrazem milosci.
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

Tak właśnie robię :)
Jastra
Posty: 15
Rejestracja: 26 lis 2020, 15:18
Płeć: Kobieta

Re: Po 23 latach małżeństwa

Post autor: Jastra »

U mnie od ostatnich wpisów istne trzęsienie ziemi. Ujawniłam romans mężą, co pociągnęło za sobą szereg skutków prywatnych i zawodowych. Mąż miał plany zamieszkać z kochanką nie ujawniając związku. Odszedł, po czym po dwóch dniach wrócił....
Nawrócił się i teraz Bóg nim kieruje.
Szukam pomocy specjalisty w dziedzinie diagniostyki i leczenia zaburzeń osobowości. Czy ktoś z użytkowników tego forum może polecić ośrodek/psychiatrę zajmującego się tym zagadnieniem?
ODPOWIEDZ