Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Avys »

Janieja,
Nie siedzę w temacie i nawet nie wiem, że ks.Dziewiecki mówił, że żadnych wyjść bez męża. Jakoś by mi to do głowy nie przyszło… :-(
To ucinanie dwuznacznych spojrzeń to wydaje mi się, że jest dobre jak robi się to ze względu na to, że jest się żoną, a nie dlatego że się kiedyś zdradziło- w sensie, że takie spojrzenia należy ucinać bez względu na to czy się zdradziło czy nie. Mnie incydent z czasów narzeczeństwa już w trakcie małżeństwa nie prześladował w ogóle, nie męczył- może dlatego że ja sobie przebaczyłam i mąż mi też przebaczył, pobraliśmy się i w trakcie małżeństwa nie pamiętam żeby którekolwiek z nas do tego faktu wróciło.
Tak trochę myślę- że jeżeli masz wpływ tylko na siebie i swoje czyny to może warto skoncentrować się nad pracą nad sobą i przebaczyć sobie. I może wtedy staniesz się „lżejsza” o ten ciężar i to paradoksalnie pomoże Twojemu mężowi bo nie będzie Wam razem tak ciężko? Nosząc ten ciężar, ciągle Mu o tym przypominasz. A jak nie Ty jemu, to On Tobie- może jak jedna osoba przestanie o tym przypominać to coś się zacznie zmieniać… Wiesz nawet chyba nie trzeba o tym mówić, ale jak to siedzi w człowieku to pozbawia go pogody ducha, ciepła, pokoju, radości itp. Ogólnie chyba tego co przyciąga męża/żonę do nas i powoduje tęsknotę za przebywaniem z nami :-)
Nie rozumiem dlaczego jest tak ciężko sobie przebaczyć- przecież jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Nie chcę umniejszać złych czynów- ale ocknęłaś się, żałujesz, przeprosiłaś, starasz się dużo lepiej żyć, ciągle mężowi wynagradzasz, odkryłaś ile mogłabyś stracić, doceniłaś sakrament i małżeństwo!
To po co się jeszcze zadręczać? Czy komuś zadręczanie na ten temat pomaga choć odrobinę?

Po co sobie to robisz??
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Avys pisze: 29 wrz 2022, 14:16 Janieja,
Nie siedzę w temacie i nawet nie wiem, że ks.Dziewiecki mówił, że żadnych wyjść bez męża. Jakoś by mi to do głowy nie przyszło… :-(
To ucinanie dwuznacznych spojrzeń to wydaje mi się, że jest dobre jak robi się to ze względu na to, że jest się żoną, a nie dlatego że się kiedyś zdradziło- w sensie, że takie spojrzenia należy ucinać bez względu na to czy się zdradziło czy nie. Mnie incydent z czasów narzeczeństwa już w trakcie małżeństwa nie prześladował w ogóle, nie męczył- może dlatego że ja sobie przebaczyłam i mąż mi też przebaczył, pobraliśmy się i w trakcie małżeństwa nie pamiętam żeby którekolwiek z nas do tego faktu wróciło.
Tak trochę myślę- że jeżeli masz wpływ tylko na siebie i swoje czyny to może warto skoncentrować się nad pracą nad sobą i przebaczyć sobie. I może wtedy staniesz się „lżejsza” o ten ciężar i to paradoksalnie pomoże Twojemu mężowi bo nie będzie Wam razem tak ciężko? Nosząc ten ciężar, ciągle Mu o tym przypominasz. A jak nie Ty jemu, to On Tobie- może jak jedna osoba przestanie o tym przypominać to coś się zacznie zmieniać… Wiesz nawet chyba nie trzeba o tym mówić, ale jak to siedzi w człowieku to pozbawia go pogody ducha, ciepła, pokoju, radości itp. Ogólnie chyba tego co przyciąga męża/żonę do nas i powoduje tęsknotę za przebywaniem z nami :-)
Nie rozumiem dlaczego jest tak ciężko sobie przebaczyć- przecież jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Nie chcę umniejszać złych czynów- ale ocknęłaś się, żałujesz, przeprosiłaś, starasz się dużo lepiej żyć, ciągle mężowi wynagradzasz, odkryłaś ile mogłabyś stracić, doceniłaś sakrament i małżeństwo!
To po co się jeszcze zadręczać? Czy komuś zadręczanie na ten temat pomaga choć odrobinę?

Po co sobie to robisz??
Avys, nie zadręczam się celowo, po prostu trudno mi się od tego uwolnić. Staram się zajmować maksymalnie czas i to nie jest trudne-praca, dom, a mimo to ten ciężar przypomina mi o sobie często. Dokładam starań, żeby być tą samą osobą, w której zakochał się mąż. Nie dlatego, że to taka moja pokuta, ale żeby budować dalej i żeby to było dobre dla naszej rodziny. Mąż pewnego dnia powiedział, że choć to dla niego bolesne, uważa, że wyjątkowo dobrze sobie radzi. Nie chcę tego utrudniać, przypominać, być cierpiętnicą. Wierzę, że będziemy się od tego oddalać, aż osiągniemy poziom Waszego małżeństwa. 🙏
Gdybym miała głębszą wiarę, umiała tak bezwzględnie zawierzyć Bogu, pewnie byłoby łatwiej, ale ja ciągle się szarpię i nikomu to nie służy, jak zauważyłaś. Pracuję nad sobą/nad tym.
Co dziwne, mimo tego całego koszmaru, dopiero teraz odczuwam pełną satysfakcję z bycia żoną, doceniam miłość męża (a kiedyś mi się należała). Nie mam prawa powiedzieć, że wszystko jest po coś, ale bywa, że tak właśnie myślę.
Z Panem Bogiem. Dobrego dnia.
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Avys »

Janieja, bardzo się cieszę z tego co napisałaś! Czyli idziecie razem w dobrym kierunku, z tego doświadczenia bierzesz na przyszłość same plusy (docenienie sakramentu małżeństwa, męża, zrozumienie daru miłości który wcześniej jak napisałaś ci się „należał”). Czyli bywa ciężko ale sumarycznie jest szansa na to, że będzie dużo szczęśliwiej, prawdziwiej i miłość pomiędzy Wami rozkwitnie pomimo świadomości trudów, cierpienia i upadków. No to tak trzymać. Bardzo się cieszę!
Są takie słowa w czasie Wigilii Paschlnej w Exsultecie- „O, szczęśliwa wina,
skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!”. Takie mam wrażenie, że jak się tę winę/zdradę odda Bogu to wszystko się zmienia na Jego Chwałę i Miłość wzrasta.

Co do Tego, co napisałaś „….aż osiągniemy poziom Waszego małżeństwa”. No to mnie rozbawiłaś, ale pycha w tym przypadku mi nie grozi. Mogę Ci dokładnie napisać jaki jest obecnie poziom mojego małżeństwa- zerowy. I wynika to z tego, że nie jestem już w małżeństwie od ponad 2 lat, bo mąż zmarł. Może kiedyś jeszcze będę w małżeństwie ;-) na razie nie jestem absolutnie gotowa na nowy związek. Na razie 3 dzieci do odchowania i się nie nudzę ;-)
Powodzenia!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Caliope »

Janieja pisze: 30 wrz 2022, 9:01
Avys pisze: 29 wrz 2022, 14:16 Janieja,
Nie siedzę w temacie i nawet nie wiem, że ks.Dziewiecki mówił, że żadnych wyjść bez męża. Jakoś by mi to do głowy nie przyszło… :-(
To ucinanie dwuznacznych spojrzeń to wydaje mi się, że jest dobre jak robi się to ze względu na to, że jest się żoną, a nie dlatego że się kiedyś zdradziło- w sensie, że takie spojrzenia należy ucinać bez względu na to czy się zdradziło czy nie. Mnie incydent z czasów narzeczeństwa już w trakcie małżeństwa nie prześladował w ogóle, nie męczył- może dlatego że ja sobie przebaczyłam i mąż mi też przebaczył, pobraliśmy się i w trakcie małżeństwa nie pamiętam żeby którekolwiek z nas do tego faktu wróciło.
Tak trochę myślę- że jeżeli masz wpływ tylko na siebie i swoje czyny to może warto skoncentrować się nad pracą nad sobą i przebaczyć sobie. I może wtedy staniesz się „lżejsza” o ten ciężar i to paradoksalnie pomoże Twojemu mężowi bo nie będzie Wam razem tak ciężko? Nosząc ten ciężar, ciągle Mu o tym przypominasz. A jak nie Ty jemu, to On Tobie- może jak jedna osoba przestanie o tym przypominać to coś się zacznie zmieniać… Wiesz nawet chyba nie trzeba o tym mówić, ale jak to siedzi w człowieku to pozbawia go pogody ducha, ciepła, pokoju, radości itp. Ogólnie chyba tego co przyciąga męża/żonę do nas i powoduje tęsknotę za przebywaniem z nami :-)
Nie rozumiem dlaczego jest tak ciężko sobie przebaczyć- przecież jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Nie chcę umniejszać złych czynów- ale ocknęłaś się, żałujesz, przeprosiłaś, starasz się dużo lepiej żyć, ciągle mężowi wynagradzasz, odkryłaś ile mogłabyś stracić, doceniłaś sakrament i małżeństwo!
To po co się jeszcze zadręczać? Czy komuś zadręczanie na ten temat pomaga choć odrobinę?

Po co sobie to robisz??
Avys, nie zadręczam się celowo, po prostu trudno mi się od tego uwolnić. Staram się zajmować maksymalnie czas i to nie jest trudne-praca, dom, a mimo to ten ciężar przypomina mi o sobie często. Dokładam starań, żeby być tą samą osobą, w której zakochał się mąż. Nie dlatego, że to taka moja pokuta, ale żeby budować dalej i żeby to było dobre dla naszej rodziny. Mąż pewnego dnia powiedział, że choć to dla niego bolesne, uważa, że wyjątkowo dobrze sobie radzi. Nie chcę tego utrudniać, przypominać, być cierpiętnicą. Wierzę, że będziemy się od tego oddalać, aż osiągniemy poziom Waszego małżeństwa. 🙏
Gdybym miała głębszą wiarę, umiała tak bezwzględnie zawierzyć Bogu, pewnie byłoby łatwiej, ale ja ciągle się szarpię i nikomu to nie służy, jak zauważyłaś. Pracuję nad sobą/nad tym.
Co dziwne, mimo tego całego koszmaru, dopiero teraz odczuwam pełną satysfakcję z bycia żoną, doceniam miłość męża (a kiedyś mi się należała). Nie mam prawa powiedzieć, że wszystko jest po coś, ale bywa, że tak właśnie myślę.
Z Panem Bogiem. Dobrego dnia.
Janieja, nie możesz być tą samą osobą w której zakochał się mąż, to niemożliwe. Ludzie się zmieniają w wyglądzie, w potrzebach, ogólnie. Będziesz rozczarowana wynikami, trzeba być sobą, bo inaczej wpada się w depresję.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Caliope pisze: 01 paź 2022, 12:10
Janieja pisze: 30 wrz 2022, 9:01
Avys pisze: 29 wrz 2022, 14:16 Janieja,
Nie siedzę w temacie i nawet nie wiem, że ks.Dziewiecki mówił, że żadnych wyjść bez męża. Jakoś by mi to do głowy nie przyszło… :-(
To ucinanie dwuznacznych spojrzeń to wydaje mi się, że jest dobre jak robi się to ze względu na to, że jest się żoną, a nie dlatego że się kiedyś zdradziło- w sensie, że takie spojrzenia należy ucinać bez względu na to czy się zdradziło czy nie. Mnie incydent z czasów narzeczeństwa już w trakcie małżeństwa nie prześladował w ogóle, nie męczył- może dlatego że ja sobie przebaczyłam i mąż mi też przebaczył, pobraliśmy się i w trakcie małżeństwa nie pamiętam żeby którekolwiek z nas do tego faktu wróciło.
Tak trochę myślę- że jeżeli masz wpływ tylko na siebie i swoje czyny to może warto skoncentrować się nad pracą nad sobą i przebaczyć sobie. I może wtedy staniesz się „lżejsza” o ten ciężar i to paradoksalnie pomoże Twojemu mężowi bo nie będzie Wam razem tak ciężko? Nosząc ten ciężar, ciągle Mu o tym przypominasz. A jak nie Ty jemu, to On Tobie- może jak jedna osoba przestanie o tym przypominać to coś się zacznie zmieniać… Wiesz nawet chyba nie trzeba o tym mówić, ale jak to siedzi w człowieku to pozbawia go pogody ducha, ciepła, pokoju, radości itp. Ogólnie chyba tego co przyciąga męża/żonę do nas i powoduje tęsknotę za przebywaniem z nami :-)
Nie rozumiem dlaczego jest tak ciężko sobie przebaczyć- przecież jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Nie chcę umniejszać złych czynów- ale ocknęłaś się, żałujesz, przeprosiłaś, starasz się dużo lepiej żyć, ciągle mężowi wynagradzasz, odkryłaś ile mogłabyś stracić, doceniłaś sakrament i małżeństwo!
To po co się jeszcze zadręczać? Czy komuś zadręczanie na ten temat pomaga choć odrobinę?

Po co sobie to robisz??
Avys, nie zadręczam się celowo, po prostu trudno mi się od tego uwolnić. Staram się zajmować maksymalnie czas i to nie jest trudne-praca, dom, a mimo to ten ciężar przypomina mi o sobie często. Dokładam starań, żeby być tą samą osobą, w której zakochał się mąż. Nie dlatego, że to taka moja pokuta, ale żeby budować dalej i żeby to było dobre dla naszej rodziny. Mąż pewnego dnia powiedział, że choć to dla niego bolesne, uważa, że wyjątkowo dobrze sobie radzi. Nie chcę tego utrudniać, przypominać, być cierpiętnicą. Wierzę, że będziemy się od tego oddalać, aż osiągniemy poziom Waszego małżeństwa. 🙏
Gdybym miała głębszą wiarę, umiała tak bezwzględnie zawierzyć Bogu, pewnie byłoby łatwiej, ale ja ciągle się szarpię i nikomu to nie służy, jak zauważyłaś. Pracuję nad sobą/nad tym.
Co dziwne, mimo tego całego koszmaru, dopiero teraz odczuwam pełną satysfakcję z bycia żoną, doceniam miłość męża (a kiedyś mi się należała). Nie mam prawa powiedzieć, że wszystko jest po coś, ale bywa, że tak właśnie myślę.
Z Panem Bogiem. Dobrego dnia.
Janieja, nie możesz być tą samą osobą w której zakochał się mąż, to niemożliwe. Ludzie się zmieniają w wyglądzie, w potrzebach, ogólnie. Będziesz rozczarowana wynikami, trzeba być sobą, bo inaczej wpada się w depresję.
Caliope, nie dosłownie tą samą, wiem, że człowiek się zmienia, często zmienia się w niewłaściwym kierunku. Pragnę przypomnieć sobie, co dawniej (znacznie dawniej) w moim "byciu sobą" podobało się mężowi, kiedy się uśmiechał, jak najchętniej spędzał czas. Wiele obydwoje zatraciliśmy siebie, ja mogę i chcę zmieniać swoją osobę. Często jest bardzo ciężko, z wielu powodów, ale nie przestaję.
Żałuję tak bardzo mocno, że inni muszą dźwigać ciężary/konsekwencje moich decyzji. To jest dla mnie najgorsze, najtrudniejsze do wybaczenia.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Avys pisze: 01 paź 2022, 11:27 Janieja, bardzo się cieszę z tego co napisałaś! Czyli idziecie razem w dobrym kierunku, z tego doświadczenia bierzesz na przyszłość same plusy (docenienie sakramentu małżeństwa, męża, zrozumienie daru miłości który wcześniej jak napisałaś ci się „należał”). Czyli bywa ciężko ale sumarycznie jest szansa na to, że będzie dużo szczęśliwiej, prawdziwiej i miłość pomiędzy Wami rozkwitnie pomimo świadomości trudów, cierpienia i upadków. No to tak trzymać. Bardzo się cieszę!
Są takie słowa w czasie Wigilii Paschlnej w Exsultecie- „O, szczęśliwa wina,
skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!”. Takie mam wrażenie, że jak się tę winę/zdradę odda Bogu to wszystko się zmienia na Jego Chwałę i Miłość wzrasta.

Co do Tego, co napisałaś „….aż osiągniemy poziom Waszego małżeństwa”. No to mnie rozbawiłaś, ale pycha w tym przypadku mi nie grozi. Mogę Ci dokładnie napisać jaki jest obecnie poziom mojego małżeństwa- zerowy. I wynika to z tego, że nie jestem już w małżeństwie od ponad 2 lat, bo mąż zmarł. Może kiedyś jeszcze będę w małżeństwie ;-) na razie nie jestem absolutnie gotowa na nowy związek. Na razie 3 dzieci do odchowania i się nie nudzę ;-)
Powodzenia!
Avys, przepraszam, napisałam głupio, nie znałam Twojej historii. Bardzo budują mnie Twoje słowa,nawet nie wiesz, jak bardzo. Zresztą, nikt tu mnie nie potępił, choć na to zasługuję. Nie potępił mnie mąż, jest ze mną, stara się normalnie funkcjonować, choć lekko mu na pewno nie jest. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
krutki
Posty: 10
Rejestracja: 09 mar 2021, 13:52
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: krutki »

Janieja pisze: 10 paź 2022, 18:31 Zresztą, nikt tu mnie nie potępił, choć na to zasługuję.
Faktycznie zasługujesz, czy tylko tak czujesz?
Janieja pisze: 10 paź 2022, 18:31 Nie potępił mnie mąż, jest ze mną, stara się normalnie funkcjonować, choć lekko mu na pewno nie jest. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Czy tą wdzięczność komunikujesz mężowi?
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

krutki pisze: 21 paź 2022, 23:22
Janieja pisze: 10 paź 2022, 18:31 Zresztą, nikt tu mnie nie potępił, choć na to zasługuję.
Faktycznie zasługujesz, czy tylko tak czujesz?
Janieja pisze: 10 paź 2022, 18:31 Nie potępił mnie mąż, jest ze mną, stara się normalnie funkcjonować, choć lekko mu na pewno nie jest. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ potępienie to bardzo mocne słowo, a pozwalam sobie wierzyć, że jeżeli człowiek się opamięta, zrozumie swój zły postępek i robi tzw. wszystko, żeby naprawić wyrządzoną krzywdę, naprawiać siebie w najszerszym zakresie, to Dobry Bóg, dopomaga i daje drugą szansę. I mój mąż także dał mi tę szansę.
Czy tą wdzięczność komunikujesz mężowi?
Tak, na wiele możliwych sposobów. Słowami może już teraz rzadko, ale swoim zachowaniem, działaniem. I nie jest to udawane, ale wypływa z głębokiej potrzeby i zmian, które we mnie zaszły i nad czym nadal pracuję.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Pojawiam się, kiedy jest gorzej albo po prostu źle,tzn. piszę, bo czytam znacznie częściej. Ogarnia mnie paraliżujący strach, że chociaż jesteśmy razem, codzienność wygląda normalnie, to w pewnym momencie coś pęknie. Poczucie winy, żal, mimo pracy, mnie nie opuszcza, nadal nie umiem sobie wybaczyć. Są dni, kiedy jestem dla siebie łaskawsza, a za chwilę chciałabym zniknąć. Mąż jest dla mnie dobry, ale często mówi, że czuję ogromną złość, aż do fizycznego bólu, że wbiłam mu nóż w plecy i nigdy nie będzie już mógł patrzeć na mnie jak dawniej. Czy my jeszcze mamy szansę na miłość małżeńską - poranioną, ale szczerą i głęboką? Powiedzcie proszę, co myśleć o tym, że mąż często coś powie, w rodzaju "już nie tylko moja", "dla mnie czy dla. .", bez złości, bardziej z przykrością. Jak na to reagować? Czy z upływem czasu powinno być łatwiej czy może być gorzej?
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Avys »

Janieja,
Hymn o miłości mówi, że miłość nie pamięta złego, miłość nie ustaje ale też, że wszystko przetrzyma. Miłość jest cierpliwa.
Wydaje mi się, że sam człowiek z siebie tak nie potrafi ale Wy macie sakrament i Bóg jest z Wami - a Bóg jest Miłością. Jak _oboje_ będziecie Go zapraszać do Waszego małżeństwa to Wasza Miłość będzie wzrastać myślę.

Janieja nie bój się, cóż Ci może się stać gdy Boga za Ojca masz.
Każdy może popełnić błąd w życiu. Ważne jest to czy są refleksje, słowa przepraszam i branie na klatę wszystkich tych konsekwencji. Ty to wszystko przyjęłaś. Myślę, że jeżeli Mąż Cię kocha to nie będzie tego błędu wypominał w nieskończoność. Można spróbować terapii jeżeli on ma z tym problem - nie wiem. Natomiast jest mi bardzo przykro, że Ty się ciągle tak zadręczasz. To nie służy z pewnością Tobie, bo minęło już w sumie sporo czasu, ale też chyba Twojemu Mężowi. Wiem, że niektórym jest trudniej a niektórym łatwiej przebaczyć. Jak już Ci pisałam, mi wydaje się, że o wiele większy ciężar niesie osoba która zdradziła. Byłam w jednej i w drugiej sytuacji i zapewniam Cię subiektywnie, że jeżeli chodzi o ciężar to z dwojga złego wolałabym już być zdradzona niż zdradzić. Bardzo Ci współczuję, ale też namawiam żebyś siebie tak nie zadręczała.
Z czego wynika Twój lęk? Boisz się, że Mąż odejdzie?
Mógł odejść już dawno. Nie odszedł. Bierzesz na klatę wszystkie konsekwencje zdrady, przeprosiłaś, odpokutowałaś, cały czas starasz się kochać męża, wynagradzać mu etc. No sorry - ale czasu nie masz mocy cofnąć. Robisz co możesz i najlepiej jak umiesz. Nie wymagaj od siebie tego czego nie możesz zrobić. Jakby Twój mąż odszedł teraz - to wtedy to jest jego decyzja, jego złamanie przysięgi.
Nie wiadomo co by się działo gdyby nie było tej zdrady. Niewykluczone, że byłoby teraz dużo gorzej pomiędzy Wami lub lepiej - nikt tego nie wie. Natomiast mi osobiście wydaje się, że Ty byłabyś dużo bardziej niedojrzała, nie pracowałabyś tak nad sobą, nie starała się tak kochać męża bo nie miałabyś świadomości jakim skarbem jest sakrament małżeństwa. Tak myślę.
Miłość jest wolnym wyborem drugiej osoby. Nie da się kogoś przymusić do kochania. Mając świadomość Twojej zdrady, ale też Twojego żalu za krzywdę i ciągłe próby wynagradzania, naprawiania i ponoszenie konsekwencji i wysiłek w kochaniu męża to ja subiektywnie myślę, że jeżeliby Twój mąż wybrał by kiedyś „opuszczam Ciebie” bo „wbiłaś mi nóż zdradą” i nie obchodzi mnie, że żałowałaś, przepraszałaś, wynagradzałaś, kochałaś - no to jeśli jest taka jego wola to niech spada! Miłość małżeńska to nie miłość patologiczna czyli taka, że do końca życia Ty będziesz przepraszać swoją postawą a On Ci będzie wypominał. Jeśli zgodziłabyś się na taką patologię to wtedy to byłoby dopiero złe bo uczyłabyś swojego męża żeby nie kochał swojej żony. Uważam, że Ty i On macie takie samo prawo wymagać od siebie miłości małżeńskiej wyrażanej poprzez obecność, czułość, pomoc, dobre słowo etc. Jeżeli Ty od Niego tego nie wymagasz to robisz Mu krzywdę.

Życzę Ci pokoju w sercu!
Trzymaj się
Dziewczynazzapalkami
Posty: 72
Rejestracja: 07 mar 2023, 0:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Dziewczynazzapalkami »

Janieja pisze: 01 maja 2023, 10:33 (...)Poczucie winy, żal, mimo pracy, mnie nie opuszcza, nadal nie umiem sobie wybaczyć. Są dni, kiedy jestem dla siebie łaskawsza, a za chwilę chciałabym zniknąć. Mąż jest dla mnie dobry, ale często mówi, że czuję ogromną złość, aż do fizycznego bólu, że wbiłam mu nóż w plecy i nigdy nie będzie już mógł patrzeć na mnie jak dawniej. Czy my jeszcze mamy szansę na miłość małżeńską - poranioną, ale szczerą i głęboką? Powiedzcie proszę, co myśleć o tym, że mąż często coś powie, w rodzaju "już nie tylko moja", "dla mnie czy dla. .", bez złości, bardziej z przykrością. Jak na to reagować? Czy z upływem czasu powinno być łatwiej czy może być gorzej?
Warto byście osobno popracowali nad swoimi zranieniami: ty, by przebaczyć sobie, a twój mąż, by przestać rozpamiętywać przeszłość.
Nie wypowiem się co do poczucia winy, ale warto pójść razem na terapię, pojechać wspólnie na rekolekcje czy zacząć się razem modlić. Nie znam twojego męża więc ciężko mi ocenić co ma na celu dodawanie tych wrzutek, czy to rzeczywiście chodzi o jego cierpienie, czy manipuluje twoim poczuciem winy. Czy jedno i drugie. A reagowanie na tego typu teksty zależy od intencji męża. I między innymi dlatego warto w kryzysie pracować nad sobą, bo to może zainicjować zmianę podejścia drugiej strony nawet gdy ta 'gra nieczysto'.
Powodzenia
ODPOWIEDZ