Narcyzm, niedojrzałość męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Abigail

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Abigail »

Syntonio, to co piszesz o Waszym związku pasuje też do mojej sytuacji a szczególnie relacja męża z jego rodzicami i jego postawa wobec mnie i dzieci. Obecnie tak jak Ty poszukuję sposobu jak sobie z tym poradzić. Zamierzam przeczytać książkę którą mi ktoś ostatnio polecił, może i Ty byś chciała (a może już czytałaś?) Christel Petitcollin "Jak nie dać sobą manipulować" Dla wysoko wrażliwych i analizujących bez końca. Myślę, że to coś dla nas ;)
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Abigail pisze: 03 lis 2021, 19:35 Syntonio, to co piszesz o Waszym związku pasuje też do mojej sytuacji a szczególnie relacja męża z jego rodzicami i jego postawa wobec mnie i dzieci. Obecnie tak jak Ty poszukuję sposobu jak sobie z tym poradzić. Zamierzam przeczytać książkę którą mi ktoś ostatnio polecił, może i Ty byś chciała (a może już czytałaś?) Christel Petitcollin "Jak nie dać sobą manipulować" Dla wysoko wrażliwych i analizujących bez końca. Myślę, że to coś dla nas ;)
Abigail, tak wiem, że są podobni. Książkę już mam. Gdybyś była blisko, mogłabym Ci pożyczyć, ale nie wiem, gdzie mieszkasz. :)
Czytałam.
Mam też parę innych książek z tej serii tj. O wysoko wrażliwych.

Mąż jest silnie związany z rodzicami i brat z tego co widzę też. Nie mam pojęcia, skąd się to bierze, nie jestem specjalistą.
Ale mnie jako obserwatorowi z zewnątrz, rodzice męża wydają się mocno toksyczni. Dziwne, że ich dzieci tego nie widzą.
Natomiast ja to widzę w mojej rodzinie (choć to dobrzy ludzie), jednak tę toksyczność dostrzegam - ona przychodzi z pokolenia na pokolenie : przemoc, alkoholizm, narcyzm i inne zaburzenia są pokoleniowe.
Zauważyłam jednak, że mąż i jego rodzeństwo bardzo kochają rodziców i są naprawdę mocno związani ze sobą (wszyscy członkowie tej rodziny tj. Rodzice i dzieci) i jak ktoś na kogoś powie, druga osoba od razu się rzuca na ratunek.

Czytałam, że czym bardziej toksyczna rodzina, tym więzi są silniejsze, a członkowie rodziny są ze sobą właśnie mocno związani (jak np. Mój tata ze swoją matką).

Nie wiem, na ile to prawda, ale nie rozumiem, jak można tak bezkrytycznie patrzeć na rodziców / dzieci.
Może źle to pojmuję, nie rozumiem tego. Jednak ja jestem typem buntownika, to wiele wyjaśnia.
Być może oni nie buntują się.
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Niepozorny pisze: 03 lis 2021, 16:45
syntonia pisze: 02 lis 2021, 23:03 Może się mylę, ale to co on mi mówi i jak nie dba o moje emocje i samopoczucie, nie jest normalne (bynajmniej dla mnie, bo jestem empatyczna).
Syntonia skoro uważasz się za osobę empatyczną to znaczy, że posiadasz zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (wg wikipedii). W takim razie nie rozumiem tego dalszego pisania i zastanawiania się. Teoretycznie doskonale wiesz, co "siedzi w twoim mężu". Nie piszę tego, żeby Ci dopiec, tylko po to żebyś się trochę nad tym zastanowiła. Moja żona również uważa się za osobę empatyczną a można jej zadać te same pytania, co Ty zadałaś w swojej wypowiedzi.
Jednocześnie zachowania zmienia w zależności od swojego i mojego humoru. Tego, jak zachowam się ja i tego, jaki humor ma on. I czy to jest dojrzałe?
Jak dla mnie to jest akcja-reakcja.
Jak można się tak zachowywać, po tylu latach spędzonych razem?
Jak można być takim człowiekiem?
Twój mąż nie jest takim człowiekiem, tylko po prostu człowiekiem. Nie ma się, co dziwić. Polecam odsłuchać ostatnie rekolekcje sycharowskie, gdy będą już dostępne na YT.
Oczywiście, że na siłę go nie zmuszę do niczego. I nie mam zamiaru, bo wiem że to niemożliwe. A przynosi tylko odwrotny skutek, takie wymuszanie rozmów i deklaracji na nim i określania się itd.
Tylko, że on wymaga ode mnie niemożliwego - bym była zawsze spokojna i nie wyrażała w ogóle negatywnych emocji. Ponadto nie chce rozmawiać w ogóle o relacji, bo go to męczy.
Skoro przynosi odwrotny skutek, to chyba nie warto niczego wymuszać. Mężczyźni kiepsko sobie radzą z kobiecymi emocjami a mam wrażenie, że Ty "wylewasz" je na męża, gdy on chciałby "świętego spokoju". Oczywiście masz prawo do wyrażania swoich emocji, ale może powinnaś robić to w inny sposób niż dotychczas. Warto popracować nad komunikacją.
Przecież to jeden z czynników, który nas do tego kryzysu doprowadził - mąż siedział tylko w pracy, albo spędzał czas sam. Mnie i dziecku WYZNACZAŁ może godzinę, dwie w ciągu doby na wspólne spędzanie czasu. I to nie codziennie.
Generalnie ja bardzo zabiegałam o kontakt z nim, a on był zdystansowany.
Czy wcześniej było inaczej? Jeśli tak, to co się stało, że się to zmieniło?
U mnie było tak, że żona poszła do pracy, gdy dzieci były starsze. Skutkiem tego był brak czasu dla mnie (spędzania go, tak jak ja chciałem), ale żona miała pretensje, że ja nie poświęcam czasu jej. Nie potrafiłem rozmawiać na tematy związane z jej pracą i innymi sprawami przez ponad 1h. Po pewnym czasie, nie byłem w pełni skupiony na jej słowach i zaczynałem robić coś innego.
Czyli rozumiem, że jak ktoś jest takim samotnikiem, mam to zaakceptować?
On to nazywa samotnictwem, a może to zwykły egoizm i blokady emocjonalne?

Prawdopodobnie jako dziecko i nastolatek spędzał czas sam, sam ze swoimi trudnymi emocjami, nikt o nie nie dbał, nikt się nimi nie interesowal.
Jeśli ktoś jest introwertykiem, to nie zmieni się w ekstrawertyka, czyli powinnaś zaakceptować męża takiego, jakim jest. Zakładając, że twój mąż nie nauczył się wyrażać swoich emocji (przed ślubem tego nie umiał), to raczej nagle się to nie zmieni.
Poza tym, przy każdym problemie, on od razu chciał zakańczać małżeństwo (rozwód) - przy każdym problemie między nami.
Nie chciał ich rozwiązywać, a już broń Boże o nich rozmawiać. Cytuję znowu "męczy go to".
Skoro nie jest nauczony rozwiązywać problemy, to woli ich unikać.
Załóżmy, że Ty jesteś ekstrawertykiem, który lubi dużo mówić (nie wiem czy tak jest). Czy milczenie przez cały dzień byłoby dla Ciebie męczące? Coś co dla Ciebie jest czymś normalnym, dla niego może być męczące i na odwrót.
A dlaczego analizuję? Myślę, że to jakiś sposób na poradzenie sobie z tym, co mnie spotyka.
Rozumiem, że teraz tak masz, ale warto kiedyś skończyć analizowanie, żeby móc ruszyć dalej ze swoim rozwojem.
Pamiętaj jednak, że na prawdę nie wiesz, co myśli twój mąż i to, co wymyślisz może być dalekie od prawdy.

Masz bardzo dużo racji w tym, co piszesz, właściwie większość jest trafna. Może jedynie poza tym, że on jest intro, a ja ekstra. Ja jestem introwertykiem, może to teraz przeszło trochę na ambiwertyzm, ale daleko mi do ekstrawertyka.
Mąż też raczej ambiwertyk.
Po prostu lubi się regenerować w ciszy i samotności, ja tego kompletnie nie rozumiałam, bo wydawało mi się egoistyczne (on spędzał czas 80% czasu, kiedy mieszkaliśmy razem, a może i 90).
Tak jak napisała Blawatek, unikal mnie i kontaktu z dzieckiem, uciekał do rodziców, w samotność, w samodzielne zajęcia, byle tylko z dala od życia rodzinnego.
Gdy córka zabkowala, albo była chora, spał.
Zamykał się nawet na klucz, więc dostać się nie mogłam do niego.
I tak, uważam to za olbrzymi egoizm.
Bo myślę, że to wynik takiego sposobu wychowania. Mężczyźni są różni, ale widzę że wiele osób z mojego pokolenia odchodzi od tradycyjnego podziału ról w małżeństwie.

Uważam, że większość jego zachowań z początku małżeństwa było bardzo egoistycznych.
I owe zachowania (oczywiście nie tylko) doprowadziły do kryzysu.
Jak i to, że on nie chciał nic robić z żadnym z problemów w relacji, że nie chcial nad nimi pracować, a pozwalał im rosnąć.
My na ten kryzys pracowaliśmy od początku małżeństwa, aż doszło do takiego poziomu, że nie dało się razem mieszkac, bo każdy mial siebie dość.

On ma tendencje unikowe i ucieczkowe. To jest jego sposób pochodzenia do problemów relacyjnych.

Natomiast jeśli chodzi o "wywalanie emocji" przeze mnie, masz całkowitą rację.
Chyba nie rozumiałam, że większość mężczyzn sobie nie radzi z kobiecymi emocjami, zwłaszcza jak jest ich tak dużo.
Abigail

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Abigail »

Pomyśl co mogłabyś w tej sytuacji zrobić dla siebie tu i teraz. Ja zauważyłam, że kiedy analizuję zachowania męża i ciągle na nowo to przeżywam i mnie to bardzo wyczerpuje, nie mogę spać i jestem fizycznie i psychicznie udręczona. Zauważyłam że to droga do nikąd bo nic dobrego z tego nie wynika - ani mąż ani jego rodzina nie zmienią się od tego, że w mojej głowie ciągle na nowo i na nowo będzie odbywał się proces ich analizy psychologicznej rozkładania ich psychiki na czynniki pierwsze, szukania diagnozy i jej źródeł. Myślę, że jeszcze chwila a doszłabym po tym łańcuszku pokoleniowym do Adama i Ewy ;)

Co do tej teorii, że "na własne życzenie" to moim zdaniem trzeba spojrzeć na odpowiedzialność za kryzys jako na udział dwóch osób bo dwie osoby tworzą związek ale ważne jest w tym aby uczciwie uznać jaki udział w tym kryzysie ma każda ze stron bo jeśli jedna 95% a druga 5% to chyba wnioski nasuwają się same. Jeśli mąż detonował bombę atomową a żona w odwecie rzuciła granatem to kto winny - kto odpowiedzialny za ten dramat. Owszem mogła tym granatem nie rzucać, tak jest odpowiedzialna za złość, krzyki na męża, poszarpała, rzuciła książką (piszę o sobie teraz) itp. to było niepotrzebne ale załóżmy że nie rzuci w niego tą książką - on i tak zrobi swoje. Tylko, że teraz ma pretekst aby wszem i wobec głosić jak to wariatka niezrównoważona rzuca przedmiotami i dlatego też musiał się wyprowadzić w obawie przed utratą życia i zdrowia bo pewnie za chwilę rzuci lodówką ;)

W otoczeniu trudno o zrozumienie ale czy ono jest potrzebne nam do życia? Próbuję sama dla siebie być oparciem to pomaga.

Nie uważam Syntonio abyś w jakikolwiek sposób była odpowiedzialna lub winna za zachowania męża i jego rodziny i nie obwiniaj się. Kto nie miał do czynienia z tym nie jest w stanie uświadomić sobie jaka to matnia. Uważam też, że osoby takie jak mój mąż przyciągają kobiety określonego typu - znam swoje cechy i zaburzenia w dużym stopniu je rozpoznałam co również potwierdziło się na terapii - myślę że wiesz jakie cechy mam na myśli. Może nad tymi właśnie cechami warto popracować zmienić je ale dla siebie nie dla męża. On jest wolnym człowiekiem i nie masz wpływu na jego wybory.

Teraz możesz wybrać dla siebie, czy dalej analizować przeszłość, czy iść do przodu ze swoimi sprawami, planami, marzeniami. Zostawić (w sensie mentalnym) tego męża i jego rodzinę taką jaka jest i zacząć inwestować w siebie czas i troskę bo tylko to pozwoli Ci poczuć się lepiej podźwignąć się z tego. Nie namawiam Cię aby porzucać męża tylko aby nie myśleć o nim co on zrobił a jaki on tam jest a ta rodzina jego a ta teściowa (sama tak mam i walczę z tym).

Nie wiem czy dobrze piszę - warto to przegadać też z terapeutą. To tylko takie moje spostrzeżenia wyciągnięte z własnych doświadczeń.
ODPOWIEDZ