Ratowanie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Sara123
Posty: 93
Rejestracja: 09 sie 2021, 8:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Sara123 »

Ann91, co u Ciebie slychac? Bylas na tej imprezie?
Ann91
Posty: 20
Rejestracja: 22 sie 2021, 8:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Ann91 »

Sara123 pisze: 04 wrz 2021, 21:09 Ann91, co u Ciebie slychac? Bylas na tej imprezie?
Tak bylam... na imprezie bylo znośnie... ale niestety teraz ta codziennosc mnie dobija. Mieszkanie z czlowiekiem ktory ma wszystko i wszystkich gdzieś jest naprawde ciezkie do zniesienia.... trace nadzieje na cokolwiek. Wczoraj maz mi powiedzial ze myslal ostatnio o rozwodzie ze tak bedzie chyba lepiej... psychicznie znowu podupadłam... wczoraj zaczelam sie modlic egzorcyzmem o.Amortha... juz nie wiem co mam robic co myslec za malo mam chyba wiary w sobie :(
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Angela »

Ann91,
W ratowaniu małżeństwa przeszłam różne etapy: zaskoczenie zmianą męża, pretensje dlaczego mi to robi, rozpacz i żebranie o miłość. Od ponad 4 lat mąż powtarza, że nie jestem dla niego żoną. Ponieważ jego nie interesuje co czuję i myślę, zatem moje poczucie, że jestem żoną dla mojego męża zostawiam dla siebie. Wierność przysiędze małżeńskiej jest moim priorytetem, ale już nie upominam się o jej realizację przez męża. Zatem żyjemy sobie jak współlokatorzy, z życzliwością, bez okazywania żalu lub nienawiści. Wymagam przestrzegania granic jak od współlkatora. Nie piorę i nie gotuję mężowi. Ale jestem otwarta na każdą pomoc, gdy o to poprosi, staram się być życzliwa. Dzielimy opłaty i utrzymanie domu. Gdy natomiast żąda czegoś argumentując, że jestem jego żoną, to mówię, żeby się zdecydował, czy jestem czy nie. Mogę usłużyć tylko jako przyjacielowi. Żyję swoim życiem. Choć często płaczę w poduszkę, to już nie zalewam męża swoim żalem. Staję się odporna na jego komentarze, bo przekonołam się ile w nich sprzeczności i prymitywnych manipulacji. O swoim stanowisku i swoich uczuciach też już powiedziałam mu wszystko, więc nie zamierzam się powtarzać. Trwam, nie oczekując zmiany męża. Szukam takich radości życia tylko dla siebie, które nie łamiąc przysięgi małżeńskiej wzmacniają mnie. Mąż to dobrze przyjmuje, jest też coraz bardziej życzliwy, choć do czułości mu daleko. Bo nikt, zwłaszcza mężczyźni, nie chce być do niczego przymuszany lub pouczany, szantażowany rozpaczą drugiej osoby. Życie staje się znośniejsze dla nas obojga, mimo, że nie razem ale obok siebie. Nie będzie już motyli w brzuchu, ale samo buduje się przywiązanie. Wciąż studiuję komunikację bez przemocy i próbuję ją praktykować. Życzę ci spokoju wewnętrznego z budowanego na przyjaźni z Bogiem.
Ann91
Posty: 20
Rejestracja: 22 sie 2021, 8:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Ann91 »

Angela pisze: 11 wrz 2021, 10:22 Ann91,
W ratowaniu małżeństwa przeszłam różne etapy: zaskoczenie zmianą męża, pretensje dlaczego mi to robi, rozpacz i żebranie o miłość. Od ponad 4 lat mąż powtarza, że nie jestem dla niego żoną. Ponieważ jego nie interesuje co czuję i myślę, zatem moje poczucie, że jestem żoną dla mojego męża zostawiam dla siebie. Wierność przysiędze małżeńskiej jest moim priorytetem, ale już nie upominam się o jej realizację przez męża. Zatem żyjemy sobie jak współlokatorzy, z życzliwością, bez okazywania żalu lub nienawiści. Wymagam przestrzegania granic jak od współlkatora. Nie piorę i nie gotuję mężowi. Ale jestem otwarta na każdą pomoc, gdy o to poprosi, staram się być życzliwa. Dzielimy opłaty i utrzymanie domu. Gdy natomiast żąda czegoś argumentując, że jestem jego żoną, to mówię, żeby się zdecydował, czy jestem czy nie. Mogę usłużyć tylko jako przyjacielowi. Żyję swoim życiem. Choć często płaczę w poduszkę, to już nie zalewam męża swoim żalem. Staję się odporna na jego komentarze, bo przekonołam się ile w nich sprzeczności i prymitywnych manipulacji. O swoim stanowisku i swoich uczuciach też już powiedziałam mu wszystko, więc nie zamierzam się powtarzać. Trwam, nie oczekując zmiany męża. Szukam takich radości życia tylko dla siebie, które nie łamiąc przysięgi małżeńskiej wzmacniają mnie. Mąż to dobrze przyjmuje, jest też coraz bardziej życzliwy, choć do czułości mu daleko. Bo nikt, zwłaszcza mężczyźni, nie chce być do niczego przymuszany lub pouczany, szantażowany rozpaczą drugiej osoby. Życie staje się znośniejsze dla nas obojga, mimo, że nie razem ale obok siebie. Nie będzie już motyli w brzuchu, ale samo buduje się przywiązanie. Wciąż studiuję komunikację bez przemocy i próbuję ją praktykować. Życzę ci spokoju wewnętrznego z budowanego na przyjaźni z Bogiem.
Podziwiam Cie ze wytrwalosc w tym wszystkim... wiem co czujesz :( moj maz traktuje mnie jak obca osobe.... robi co chce nie zważając na moje uczucia... nie ukrywam ze mam rozne mysli w glowie.. nawet takie zeby uniewaznic to malzenstwo i zaczac od nowa... zwlaszcza ze nie mamy dzieci i mam 30 lat.. chcialabym normalny dom i rodzine. Czuje sie przez niego oszukana... sama robie wszystko zeby ratowac to malzenstwo ale niestety do tanga trzeba dwojga. Czuje jakbym sie przed nim poniżala kazdego dnia... smutne to wszystko zwlaszcza jak sie kogos kocha...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Caliope »

Ann91 pisze: 11 wrz 2021, 13:47
Angela pisze: 11 wrz 2021, 10:22 Ann91,
W ratowaniu małżeństwa przeszłam różne etapy: zaskoczenie zmianą męża, pretensje dlaczego mi to robi, rozpacz i żebranie o miłość. Od ponad 4 lat mąż powtarza, że nie jestem dla niego żoną. Ponieważ jego nie interesuje co czuję i myślę, zatem moje poczucie, że jestem żoną dla mojego męża zostawiam dla siebie. Wierność przysiędze małżeńskiej jest moim priorytetem, ale już nie upominam się o jej realizację przez męża. Zatem żyjemy sobie jak współlokatorzy, z życzliwością, bez okazywania żalu lub nienawiści. Wymagam przestrzegania granic jak od współlkatora. Nie piorę i nie gotuję mężowi. Ale jestem otwarta na każdą pomoc, gdy o to poprosi, staram się być życzliwa. Dzielimy opłaty i utrzymanie domu. Gdy natomiast żąda czegoś argumentując, że jestem jego żoną, to mówię, żeby się zdecydował, czy jestem czy nie. Mogę usłużyć tylko jako przyjacielowi. Żyję swoim życiem. Choć często płaczę w poduszkę, to już nie zalewam męża swoim żalem. Staję się odporna na jego komentarze, bo przekonołam się ile w nich sprzeczności i prymitywnych manipulacji. O swoim stanowisku i swoich uczuciach też już powiedziałam mu wszystko, więc nie zamierzam się powtarzać. Trwam, nie oczekując zmiany męża. Szukam takich radości życia tylko dla siebie, które nie łamiąc przysięgi małżeńskiej wzmacniają mnie. Mąż to dobrze przyjmuje, jest też coraz bardziej życzliwy, choć do czułości mu daleko. Bo nikt, zwłaszcza mężczyźni, nie chce być do niczego przymuszany lub pouczany, szantażowany rozpaczą drugiej osoby. Życie staje się znośniejsze dla nas obojga, mimo, że nie razem ale obok siebie. Nie będzie już motyli w brzuchu, ale samo buduje się przywiązanie. Wciąż studiuję komunikację bez przemocy i próbuję ją praktykować. Życzę ci spokoju wewnętrznego z budowanego na przyjaźni z Bogiem.
Podziwiam Cie ze wytrwalosc w tym wszystkim... wiem co czujesz :( moj maz traktuje mnie jak obca osobe.... robi co chce nie zważając na moje uczucia... nie ukrywam ze mam rozne mysli w glowie.. nawet takie zeby uniewaznic to malzenstwo i zaczac od nowa... zwlaszcza ze nie mamy dzieci i mam 30 lat.. chcialabym normalny dom i rodzine. Czuje sie przez niego oszukana... sama robie wszystko zeby ratowac to malzenstwo ale niestety do tanga trzeba dwojga. Czuje jakbym sie przed nim poniżala kazdego dnia... smutne to wszystko zwlaszcza jak sie kogos kocha...
Przeczytałam jeszcze raz twój wątek i nie przeczytałam nigdzie o tym że Ty mówisz mężowi co czujesz, czego byś chciała. On się nie domyśli, a przez to sobie robi co chce. A w jakim sensie się poniżasz?
Ann91
Posty: 20
Rejestracja: 22 sie 2021, 8:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Ann91 »

Caliope pisze: 11 wrz 2021, 15:06
Ann91 pisze: 11 wrz 2021, 13:47
Angela pisze: 11 wrz 2021, 10:22 Ann91,
W ratowaniu małżeństwa przeszłam różne etapy: zaskoczenie zmianą męża, pretensje dlaczego mi to robi, rozpacz i żebranie o miłość. Od ponad 4 lat mąż powtarza, że nie jestem dla niego żoną. Ponieważ jego nie interesuje co czuję i myślę, zatem moje poczucie, że jestem żoną dla mojego męża zostawiam dla siebie. Wierność przysiędze małżeńskiej jest moim priorytetem, ale już nie upominam się o jej realizację przez męża. Zatem żyjemy sobie jak współlokatorzy, z życzliwością, bez okazywania żalu lub nienawiści. Wymagam przestrzegania granic jak od współlkatora. Nie piorę i nie gotuję mężowi. Ale jestem otwarta na każdą pomoc, gdy o to poprosi, staram się być życzliwa. Dzielimy opłaty i utrzymanie domu. Gdy natomiast żąda czegoś argumentując, że jestem jego żoną, to mówię, żeby się zdecydował, czy jestem czy nie. Mogę usłużyć tylko jako przyjacielowi. Żyję swoim życiem. Choć często płaczę w poduszkę, to już nie zalewam męża swoim żalem. Staję się odporna na jego komentarze, bo przekonołam się ile w nich sprzeczności i prymitywnych manipulacji. O swoim stanowisku i swoich uczuciach też już powiedziałam mu wszystko, więc nie zamierzam się powtarzać. Trwam, nie oczekując zmiany męża. Szukam takich radości życia tylko dla siebie, które nie łamiąc przysięgi małżeńskiej wzmacniają mnie. Mąż to dobrze przyjmuje, jest też coraz bardziej życzliwy, choć do czułości mu daleko. Bo nikt, zwłaszcza mężczyźni, nie chce być do niczego przymuszany lub pouczany, szantażowany rozpaczą drugiej osoby. Życie staje się znośniejsze dla nas obojga, mimo, że nie razem ale obok siebie. Nie będzie już motyli w brzuchu, ale samo buduje się przywiązanie. Wciąż studiuję komunikację bez przemocy i próbuję ją praktykować. Życzę ci spokoju wewnętrznego z budowanego na przyjaźni z Bogiem.
Podziwiam Cie ze wytrwalosc w tym wszystkim... wiem co czujesz :( moj maz traktuje mnie jak obca osobe.... robi co chce nie zważając na moje uczucia... nie ukrywam ze mam rozne mysli w glowie.. nawet takie zeby uniewaznic to malzenstwo i zaczac od nowa... zwlaszcza ze nie mamy dzieci i mam 30 lat.. chcialabym normalny dom i rodzine. Czuje sie przez niego oszukana... sama robie wszystko zeby ratowac to malzenstwo ale niestety do tanga trzeba dwojga. Czuje jakbym sie przed nim poniżala kazdego dnia... smutne to wszystko zwlaszcza jak sie kogos kocha...
Przeczytałam jeszcze raz twój wątek i nie przeczytałam nigdzie o tym że Ty mówisz mężowi co czujesz, czego byś chciała. On się nie domyśli, a przez to sobie robi co chce. A w jakim sensie się poniżasz?
Mowilam mu to i to nie raz. Tylko ze on to jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza... stal sie bardzo egosityczny. Mysli o sobie. Ponizam sie w takim sensie ze caly czas mu sie narzucam. Dzownie , pisze , proponuje wyjscia , chce sie przytulic ( z czego jestem odtracona ciagle) a on potrafi mi powiedziec CZY MUSI MI SIE Z WSZYSTKIEGO TLUMACZYC CO ROBI I GDZIE JEST? Jego metamorfoza poprostu mnie szokuje z dnia na dzien...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ratowanie małżeństwa

Post autor: Caliope »

Ann91 pisze: 12 wrz 2021, 7:52
Caliope pisze: 11 wrz 2021, 15:06
Ann91 pisze: 11 wrz 2021, 13:47
Podziwiam Cie ze wytrwalosc w tym wszystkim... wiem co czujesz :( moj maz traktuje mnie jak obca osobe.... robi co chce nie zważając na moje uczucia... nie ukrywam ze mam rozne mysli w glowie.. nawet takie zeby uniewaznic to malzenstwo i zaczac od nowa... zwlaszcza ze nie mamy dzieci i mam 30 lat.. chcialabym normalny dom i rodzine. Czuje sie przez niego oszukana... sama robie wszystko zeby ratowac to malzenstwo ale niestety do tanga trzeba dwojga. Czuje jakbym sie przed nim poniżala kazdego dnia... smutne to wszystko zwlaszcza jak sie kogos kocha...
Przeczytałam jeszcze raz twój wątek i nie przeczytałam nigdzie o tym że Ty mówisz mężowi co czujesz, czego byś chciała. On się nie domyśli, a przez to sobie robi co chce. A w jakim sensie się poniżasz?
Mowilam mu to i to nie raz. Tylko ze on to jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza... stal sie bardzo egosityczny. Mysli o sobie. Ponizam sie w takim sensie ze caly czas mu sie narzucam. Dzownie , pisze , proponuje wyjscia , chce sie przytulic ( z czego jestem odtracona ciagle) a on potrafi mi powiedziec CZY MUSI MI SIE Z WSZYSTKIEGO TLUMACZYC CO ROBI I GDZIE JEST? Jego metamorfoza poprostu mnie szokuje z dnia na dzien...
Poczytaj listę Zerty, w kryzysie jest bardzo pomocna. Nie rób tak więcej, bo tak jak u mnie to nie działa, a mąż jeszcze bardziej się odsuwa. Daj mężowi przestrzeń i nie pytaj gdzie jest i co robi. Ja takimi pytaniami cofnelam się o kilka miesiecy. Zajmij się sobą, męża teraz zostaw. Wiem jak boli odtrącenie ,ile wylalam łez w poduszkę, ale trzeba dać radę, przylgnąć do Boga.
ODPOWIEDZ