Od czego zacząć

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 01 lis 2021, 8:58 Abigail, po tym co pisałaś ostatnio - o podejściu męża do kupowania dzieciom ubrań oraz do zadbania o warunki mieszkaniowe - widzę dużo podobieństw do naszej małżeńskiej relacji. Na początku małżeństwa (mimo, że mój mąż pracował już 20 lat) nie było nas stać na kredyt, ani nawet na wynajem czegokolwiek, więc mieszkaliśmy w jednym pokoju z kuchnią w moim domu rodzinnym. Dopóki syn był mały było OK, ale wraz ze wzrostem dziecka przybywało jego rzeczy, w tym zabawek, które mój mąż chętnie kupował. Ponieważ nie dało się zmieścić kolejnej szafy to dużo rzeczy trzymaliśmy w plastikowych pudłach. Mnie strasznie ta sytuacja mieszkaniowa dobijała, ale ilekroć oglądałam oferty wynajmu tylekroć byłam załamana bo nie było nas stać. Mój mąż zawsze marudził, że mało zarabia, ale ani nie chciał zmienić pracy ani dodatkowo pracować. Ja dobrze zarabiałam, ale miałam już dość utrzymywania rodziny i robienia wszystkiego wokół. A najbardziej bolało, że mąż marudził na warunki życia a nic sam w tym temacie nie robił. Gdy mąż odszedł to przez przypadek dowiedziałam się ile naprawdę zarabiał - duże pieniądze, o których ani się nie zająknął. A ja nawet przy niemu nieraz płakałam, że się nigdy nie dorobimy bo co wychodzimy na prostą to nagle się okazuje, że na leczenie syna kilka tysięcy potrzebne. Ja zawsze byłam skromna i nie wiele potrzebuję, ale czy to ma oznaczać, że mam się godzić na życie jak jakiś dziad. Tym bardziej, że dopóki jesteśmy zdrowi i młodzi to można się czegoś dorobić. Mam nadzieję, że nasz syn przerwie ten łańcuch i będzie zaradnym człowiekiem (bo niestety mojemu ojcu też nie zależało, aby rodzina lepiej się miała). Ja potrafię zakasac rękawy, zaoszczędzić i poprawiać swój byt, mój mąż się musi tego nauczyć. Po śmierci babci "odziedziczyłam" jej pokój i dzięki temu nasz syn na teraz swój pokój - ale gruntowny remont robiłam ja, meble też kupowałam ja. I nawet teraz gdy mąż mówi, że widzi, że małżeństwo jest na całe życie i coś wspominał o powrocie to mimo, że był ze mną kupić synowi nowy regał to nie wspomniał, że mógłby zapłacić albo przynajmniej za połowę dać. Ale mój mąż 40lat mieszkał z rodzicami i nigdy nie został nauczony życia i odpowiedzialności za rodzinę ani ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Mam nadzieję, że teraz gdy w końcu mieszka sama nauczy się życia i może kiedyś doceni moje starania i zauważy, że ja się nie czepiałam aby mu dokuczyć, ale że czasami nie miałam innego wyjścia.

Strasznie frustrujące jest gdy my, zaradne i zaangażowane kobiety, trafiamy na mężczyzn mających takie beztroskie podejście do wszystkiego. Mój mąż również uważa, że kwota którą płaci powinna na wszystko wystarczyć bo przecież ja jeszcze zarabiam i nam 500+, a mnie przeraża ile kosztują ubrania dla 10-latka, który bardzo szybko rośnie.

Czytałam książki o różnicach między kobietami i mężczyznami, ale dopóki tych książek nie przeczyta mój mąż to za wiele nie zdziałamy. Choć ja już teraz dużo odpuszczam i gryzę się w język - niestety trzeba przyjąć, że każda płeć ma tak lub tak i na siłę wielu rzeczy nie da się zmienić.

Na terapii małżeńskiej swego czasu mieliśmy za zadanie posłuchać NVC Rosenberga, ale mojemu mężowi się nie chciało. A szkoda. Ale warto samemu coś pozmieniać, bo czasami zapetlamy się w bezsensowne dyskusje czy też kłótnie, a niestety spirala całości nakręca się coraz bardziej.
Bławatku, najważniejsze, że dałaś sobie radę, było ciężko ale poradziłaś sobie. Widać z Twoich doświadczeń, że to gdzieś z rodziny się bierze wzorzec. Trudno to udźwignąć i zrozumieć. Dziś na kazaniu usłyszałam że trudności jednych hartują a innych doprowadzają do załamania. Wolałabym być w tej pierwszej grupie ale chyba jednak jestem w tej drugiej. Czytałam ten tekst na okładce w książce Małżeństwo jest święte - może tak trzeba być tym głupcem ze względu na Chrystusa. Ale ludzka natura się burzy, czuję że muszę umrzeć mentalnie zakopać swoje ego abym mogła żyć w zgodzie z moim mężem, który lubi kiedy kobieta jest uległa cicha nie odzywa się za dużo robi co się jej każe. U mnie matka była silna musiała być bo ojciec w młodości nie dbał o rodzinę. Mi taki wzorzec przekazano. Może i podświadomie takiego sobie męża wybrałam - nie wiem dla mnie to są rzeczy niezrozumiałe. Nieraz zdarza się że człowiek jest z rodziny dysfunkcyjnej a zakłada rodzinę i dają radę. Radziłam sobie może aż za dobrze a to męża denerwuje. Okazuje się, że mówiłam za dużo oczekiwałam za dużo. Jedyne co mogę to spróbować usprawnić swoją komunikację ale jednocześnie nie zatracić swojej godności. Mam plan żeby zdobyć wiedzę jak być żyrafą ;) i stosować w praktyce jak nie dla męża to dla dzieci się przyda.

Dziękuję wszystkim, którzy zwrócili mi uwagę na moje braki. Mam teraz zadania i plany do zrealizowania w liczbie pojedynczej - trudno. Nauczyć się mówić spokojnie i wycofywać zanim dojdzie do awantury. Może kiedyś nasze małżeństwo się odrodzi (w końcu dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych), na razie nie widać nic na horyzoncie szkoda czasu na codzienne wypatrywanie.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

sajmon123 pisze: 01 lis 2021, 0:22
Abigail pisze: 31 paź 2021, 18:42
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03
Każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę.Jeśli napiszesz, że ty nie, to ja odpisuję, że skoro ja - osoba postronna i mężczyzna tak odbieram twoje pisanie, to podobnie może odbierać twój mąż.
Zauważyłam na tym forum, nie tylko w moim wątku, że mężczyźni najczęściej bronią mężczyzn i nie zawsze wydaje mi się to zgodne ze stanem faktycznym. Nie chodzi o moją sprawę bo wiem że nie wykazuję wystarczającej cierpliwości i uprzejmości w stronę męża i uważam za niezbędne popracowanie nad tym ale tak generalnie w wielu wątkach mi się takie nieraz komentarze "rzuciły na oczy". A może tylko mi się przywidziało ;)
Wypowiem się za samego siebie. Jeśli chodzi o "bronienie" mężczyzn z forum - tak. Coś w tym jest. Gdyż wiem ile każdy z nich wykonał trudnej pracy nas sobą, ile przeciwności napotkał na swej drodze, a mimo to dalej z Bogiem idzie do przodu. Wiem też, że facetom nie okazuje się tyle empatii, zrozumienia co kobiecie. Nikt faceta nie zapyta się jak się czujesz, nikt nie przytuli i powie będzie dobrze. Dlatego panowie z forum - przyznam szczerze - mają u mnie trochę więcej zrozumienia.

Jeśli chodzi o mężczyzn, mężów kobiet z forum. Absolutnie żadnego nie popieram. Czasem zdarza się, że napiszę coś właśnie podobnego do tego co Pavel napisał. Jest to spowodowane tym, o czym też Pavel wiele razy wspominał jeśli mówił co u niego "zadziałało" - zrozumiał różnice między kobietą a mężczyzną. Moje komentarze są zazwyczaj tym motywowane - by spojrzeć na coś z innego, męskiego punktu widzenia.
Sajmon, okej rozumiem.

Po prostu jest mi przykro kiedy jestem stawiana moralnie na równi z mężem a tak się czuję czytając, że "każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę". Może gdyby mąż wziął pod uwagę faktyczne potrzeby dzieci moje "stawianie na swoim" nie miałoby racji bytu gdyż dotyczy ono właśnie zapewnienia godnych warunków życia rodzinie, żeby np było ciepło w domu i żebym nie musiała się bać że zabraknie zimą opału albo żeby dzieci miały na czas potrzebne ubrania i buty. Tylko tyle i aż tyle.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: 01 lis 2021, 7:18
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03
Inna sprawa, że po twoim wpisie wnoszę, że słowo prośba jest rozkazem w ładnym opakowaniu.
Prośba w swoim założeniu ma akceptację odmowy spełnienia, bez względu na przyczyny.
Nie wiem jak jest w innych małżeństwach ale wydaje mi się, że na takie rzeczy jak jedzenie, ubrania, leki, ogrzewanie i rachunki nie trzeba prosić. Czy się mylę? Tym bardziej że mąż miał środki (wyszło na rozprawie z historii rachunków) ale je ukrywał i wydzielał pod groźba całkowitego zablokowania w razie bycia "niegrzeczną". Prosiłam pytałam: "czy mógłbyś..." "proszę o pieniądze na dentystę dla dziecka..." takie zwroty wydawały mi się lepsze niż "daj mi" ale w domyśle wydawało mi się, że to są sprawy konieczne do zaspokojenia - dla męża nie. Był szantaż pt. "jak przestanę ci płacić cokolwiek to może w końcu weźmiesz się do roboty" ostatnie miesiące za każdym razem właściwie i odpowiedź zwrotna po czasie "gdybyś właściwie odpowiednio poprosiła ale skoro nie wystarczająco uprzejmie to nie będzie pieniędzy" a niewystarczająco było w zasadzie prawie zawsze. Kiedy dzieciom coś kupowałam zawsze musiały być paragony jeśli chciałam żeby mi oddał czasami oddawał a czasami nie zależy od humoru. Zakupy do szkoły na wrzesień dla dzieci robiłam sama nie interesował się nie uczestniczył ale na wakacje, które polegały na tournee po polskich aquaparkach i szalejlandach było - tak ponad 2000 km zrobili w 5 dni. dwa T-shirty im kupił wtedy. Kiedy zażądałam (już bez proszenia) żeby mi oddał chociaż część za te zakupy bo nie miałam już ostatni tydzień miesiąca z czego żyć (jeszcze nie przed rozprawą) to powiedział że kiedy dzieci były z nim na tych wakacjach to mogłam sobie zarobić i nic nie przelał. Zresztą wydrukowałam mu paragony dostał do ręki - nawet nie spojrzał.

Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
W tych punktach listy Zerty nie chodzi o kwestie finansowe i pomoc ogólną, a o kwestie samego małżeństwa.

Ja nie wiem jak to jest u was, u mnie w małzeństwie przy całym bałaganie akurat kwestie finansowe były w porządku - od początku jedne i w dodatku wspólne konto. Brak wyliczeń, rozliczeń, kontroli i tak dalej.

Czyli już od samego początku z jakichś powodów zrobiliście sobie bałagan, to są konsekwencje tego.
Jasne, że żona nie powinna prosić męża o środki na podstawowe potrzeby, ale dla mnie (choć miałem to w rodzinie pierwotnej) jakieś pożyczanie, oddawanie, proszenie i tak dalej to tematy totalnie abstrakcyjne, nie chcę nawet sobie tego próbować wyobrażać.
Nie potrafię więc napisać nic ponad to, że to efekt antymalżeńskiej decyzji z początków małżeństwa (lub wcześniej).
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 01 lis 2021, 14:57
W tych punktach listy Zerty nie chodzi o kwestie finansowe i pomoc ogólną, a o kwestie samego małżeństwa.

Ja nie wiem jak to jest u was, u mnie w małzeństwie przy całym bałaganie akurat kwestie finansowe były w porządku - od początku jedne i w dodatku wspólne konto. Brak wyliczeń, rozliczeń, kontroli i tak dalej.

Czyli już od samego początku z jakichś powodów zrobiliście sobie bałagan, to są konsekwencje tego.
Jasne, że żona nie powinna prosić męża o środki na podstawowe potrzeby, ale dla mnie (choć miałem to w rodzinie pierwotnej) jakieś pożyczanie, oddawanie, proszenie i tak dalej to tematy totalnie abstrakcyjne, nie chcę nawet sobie tego próbować wyobrażać.
Nie potrafię więc napisać nic ponad to, że to efekt antymalżeńskiej decyzji z początków małżeństwa (lub wcześniej).
Konto wspólne miało być takie były plany ale szybko pojawiło się dziecko dużo obowiązków kilka razy próbowaliśmy pojechać do banku ale jakimś cudem zawsze robiło się nieprzyjemnie i dochodziło do sprzeczki między nami. W końcu dałam sobie spokój bo widziałam, że mężowi to nie pasuje a nie chciałam już na początku małżeństwa robić afery. Myślałam, że ingeruję w jego wolność sugerując jedno wspólne konto, zresztą tak uzasadniał wtedy. Mieliśmy do swoich kont dostęp na początku i jak coś było potrzebne to robiliśmy przelewy i wydawało mi się to ok do czasu kiedy zaczęły się u męża te transakcje, o których nie chciał mówić i wtedy zablokował dostęp ale to było po ok 5 latach małżeństwa. Wydaje mi się że my do siebie nie mieliśmy w ogóle zaufania ani on do mnie ani ja do niego. On nie chciał żebym go kontrolowała w tym zakresie a ja się bałam że roztrwoni resztki naszych oszczędności. To małżeństwo jest przed Bogiem sakramentalne ale Bóg jeden wie ile antymałżeńskich decyzji w nim było.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: 01 lis 2021, 14:54
sajmon123 pisze: 01 lis 2021, 0:22
Abigail pisze: 31 paź 2021, 18:42

Zauważyłam na tym forum, nie tylko w moim wątku, że mężczyźni najczęściej bronią mężczyzn i nie zawsze wydaje mi się to zgodne ze stanem faktycznym. Nie chodzi o moją sprawę bo wiem że nie wykazuję wystarczającej cierpliwości i uprzejmości w stronę męża i uważam za niezbędne popracowanie nad tym ale tak generalnie w wielu wątkach mi się takie nieraz komentarze "rzuciły na oczy". A może tylko mi się przywidziało ;)
Wypowiem się za samego siebie. Jeśli chodzi o "bronienie" mężczyzn z forum - tak. Coś w tym jest. Gdyż wiem ile każdy z nich wykonał trudnej pracy nas sobą, ile przeciwności napotkał na swej drodze, a mimo to dalej z Bogiem idzie do przodu. Wiem też, że facetom nie okazuje się tyle empatii, zrozumienia co kobiecie. Nikt faceta nie zapyta się jak się czujesz, nikt nie przytuli i powie będzie dobrze. Dlatego panowie z forum - przyznam szczerze - mają u mnie trochę więcej zrozumienia.

Jeśli chodzi o mężczyzn, mężów kobiet z forum. Absolutnie żadnego nie popieram. Czasem zdarza się, że napiszę coś właśnie podobnego do tego co Pavel napisał. Jest to spowodowane tym, o czym też Pavel wiele razy wspominał jeśli mówił co u niego "zadziałało" - zrozumiał różnice między kobietą a mężczyzną. Moje komentarze są zazwyczaj tym motywowane - by spojrzeć na coś z innego, męskiego punktu widzenia.
Sajmon, okej rozumiem.

Po prostu jest mi przykro kiedy jestem stawiana moralnie na równi z mężem a tak się czuję czytając, że "każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę". Może gdyby mąż wziął pod uwagę faktyczne potrzeby dzieci moje "stawianie na swoim" nie miałoby racji bytu gdyż dotyczy ono właśnie zapewnienia godnych warunków życia rodzinie, żeby np było ciepło w domu i żebym nie musiała się bać że zabraknie zimą opału albo żeby dzieci miały na czas potrzebne ubrania i buty. Tylko tyle i aż tyle.
Celnie zauważyłaś Abigail - czujesz się moralnie stawiana na równi z mężem.
To nie znaczy, że takie są moje intencje albo słowa.
Mało tego, ja nawet nie pomyślałem by takie porównania robić, bo aby nawet próbować (a sensu to wielkiego nie ma), potrzebowałbym was dobrze poznać.
Mając na uwadze możliwość takiego odbioru z twojej strony, czytając między wierszami, zaznaczyłem nawet, że nie porównuję.

Oczywiście samo takie poczucie rozumiem, bo mnie niektóre posty w moim wątku na forum dotykały podobnie.
W końcu, podczas pracy nad sobą, zadałem sobie pytanie: dlaczego tak jest?
I poszukałem odpowiedzi.
W sobie.
Bo to było najistotniejsze - dlaczego mnie to tak dotyka?
Czy dlatego, że dotyczy, a może z innych powodów?
Jakie to powody?

I odpowiedzi w dużo części przynajmniej znalazłem.
Polecam :)

Ja mam, co prawda subiektywne, poczucie, że wobec panów jestem jednak mniej delikatny i bardziej bezpośredni niż w stosunku do pań.
I tak pewnie zostanie, bo z czegoś to wynika (różne czynniki) chociaż nieco generwlizuję, bo staram się jednak pochodzić do każdego indywidualnie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: To małżeństwo jest przed Bogiem sakramentalne ale Bóg jeden wie ile antymałżeńskich decyzji w nim było.

To jest mi bliskie, finanse były akurat wyjątkiem od reguły, niemal wszystko inne ułożyliśmy źle lub bardzo źle.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail pisze: 01 lis 2021, 7:18 Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
Punkt 1 Zerty- nie śledź, nie przekonuj, nie proś, nie błagaj- żeby mąż teraz do Ciebie wrócił, nie płacz i nie błagaj o powrót.

Punkt 6 Zerty- nie proś o pomoc członków rodziny- nie proś by wpływali na męża i kazali mu wròcić.

To jest właściwa interpretacja tych punktów. Tu nie ma związku z finansami.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Sefie »

Caliope pisze: 01 lis 2021, 15:52
Abigail pisze: 01 lis 2021, 7:18 Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
Punkt 1 Zerty- nie śledź, nie przekonuj, nie proś, nie błagaj- żeby mąż teraz do Ciebie wrócił, nie płacz i nie błagaj o powrót.

Punkt 6 Zerty- nie proś o pomoc członków rodziny- nie proś by wpływali na męża i kazali mu wròcić.

To jest właściwa interpretacja tych punktów. Tu nie ma związku z finansami.
Pamiętam w jakiej agonii emocjonalnej byłem, kiedy dowiedziałem się o pozwie. Zadzwoniłem do żony, odrzuciła i oddzwoniła po 2 godzinach (już przygotowana bo zorientowała się że wiem o pozwie). Błagałem, jęczałem, płakałem przez telefon, ona na zimno zaczęła mnie punktować wywlekać brudy żebym się tylko do czegoś przyznał a w dodatku zorientowałem się że byłem na głośnomówiącym i ktoś z Jej rodziny w tle. I tak obdarty z wszelkiej godności pięknie się wyłożyłem na punkcie numer 1. Teraz już człowiek trochę mądrzejszy, i przyznam że dla mnie punkt 1 jest najważniejszy z tej listy.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Sefie pisze: 01 lis 2021, 16:11
Caliope pisze: 01 lis 2021, 15:52
Abigail pisze: 01 lis 2021, 7:18 Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
Punkt 1 Zerty- nie śledź, nie przekonuj, nie proś, nie błagaj- żeby mąż teraz do Ciebie wrócił, nie płacz i nie błagaj o powrót.

Punkt 6 Zerty- nie proś o pomoc członków rodziny- nie proś by wpływali na męża i kazali mu wròcić.

To jest właściwa interpretacja tych punktów. Tu nie ma związku z finansami.
Pamiętam w jakiej agonii emocjonalnej byłem, kiedy dowiedziałem się o pozwie. Zadzwoniłem do żony, odrzuciła i oddzwoniła po 2 godzinach (już przygotowana bo zorientowała się że wiem o pozwie). Błagałem, jęczałem, płakałem przez telefon, ona na zimno zaczęła mnie punktować wywlekać brudy żebym się tylko do czegoś przyznał a w dodatku zorientowałem się że byłem na głośnomówiącym i ktoś z Jej rodziny w tle. I tak obdarty z wszelkiej godności pięknie się wyłożyłem na punkcie numer 1. Teraz już człowiek trochę mądrzejszy, i przyznam że dla mnie punkt 1 jest najważniejszy z tej listy.
Sefie, tak mi przykro... płakać się chce. Jak ludzie mogą stać się tacy bezwzględni, kiedyś byłeś dla niej tym jedynym. (tzn. nie wiem jak teraz czy wróciliście do siebie ale ten incydent z głośnomówiącym musiał być straszny) :?
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Caliope pisze: 01 lis 2021, 15:52
Abigail pisze: 01 lis 2021, 7:18 Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
Punkt 1 Zerty- nie śledź, nie przekonuj, nie proś, nie błagaj- żeby mąż teraz do Ciebie wrócił, nie płacz i nie błagaj o powrót.

Punkt 6 Zerty- nie proś o pomoc członków rodziny- nie proś by wpływali na męża i kazali mu wròcić.

To jest właściwa interpretacja tych punktów. Tu nie ma związku z finansami.
Dzięki Caliope, już rozumiem. Obecnie z mojej strony nie ma kontaktu ani inicjatywy żadnej. Moja rodzina też żadnego ani kontaktu ani wpływu ale dobrze wiedzieć na przyszłość. Właściwie mój brat jedynie odgraża się, że jak go spotka to poszarpie ale nie zezwalam na to. Zresztą nie mają szansy się spotkać.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail u nas też psuło się od początku przez pieniądze - mój mąż nie chciał wspólnego kąta, chętnie korzystał z moich pieniędzy, zawsze mówiąc, że on nie ma, a ja chętnie płaciłam nawet za jego rzeczy związane z jego hobby, bo przecież jesteśmy małżeństwem, jednością. Niestety tam gdzie jedna ze stron nie chce wspólnego konta i przejrzystości finansów tam zapewne są jakieś zakłamania. U nas tak było - mąż wiedział o moich zarobkach, ja o jego nie, bo wierzyłam mu na słowo. Mnie do dziś boli, że nie chciał być naszym opiekunem, zadbać o nasz byt - i dopóki tego się nie nauczy to będzie nam trudno być razem, bo z jednej strony chce być 'panem' a z drugiej ja mam sama o wszystko zadbać. A ja jako kobieta chciałabym dbać o posiłki, ubrania, porządek i firanki a nie o opał, czyszczenie pieca, wynoszenie śmieci i naprawy tego co się psuje.

Jesteś silna i zaradna - zobaczysz, że dzieci podziękują Ci za to co robisz.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Sefie »

Abigail pisze: 01 lis 2021, 16:43
Sefie pisze: 01 lis 2021, 16:11
Caliope pisze: 01 lis 2021, 15:52
Punkt 1 Zerty- nie śledź, nie przekonuj, nie proś, nie błagaj- żeby mąż teraz do Ciebie wrócił, nie płacz i nie błagaj o powrót.

Punkt 6 Zerty- nie proś o pomoc członków rodziny- nie proś by wpływali na męża i kazali mu wròcić.

To jest właściwa interpretacja tych punktów. Tu nie ma związku z finansami.
Pamiętam w jakiej agonii emocjonalnej byłem, kiedy dowiedziałem się o pozwie. Zadzwoniłem do żony, odrzuciła i oddzwoniła po 2 godzinach (już przygotowana bo zorientowała się że wiem o pozwie). Błagałem, jęczałem, płakałem przez telefon, ona na zimno zaczęła mnie punktować wywlekać brudy żebym się tylko do czegoś przyznał a w dodatku zorientowałem się że byłem na głośnomówiącym i ktoś z Jej rodziny w tle. I tak obdarty z wszelkiej godności pięknie się wyłożyłem na punkcie numer 1. Teraz już człowiek trochę mądrzejszy, i przyznam że dla mnie punkt 1 jest najważniejszy z tej listy.
Sefie, tak mi przykro... płakać się chce. Jak ludzie mogą stać się tacy bezwzględni, kiedyś byłeś dla niej tym jedynym. (tzn. nie wiem jak teraz czy wróciliście do siebie ale ten incydent z głośnomówiącym musiał być straszny) :?
Moja żona choć gorliwa katoliczka, ma permanentny problem z zatwardziałością serca, wcześniej względem innych osób (głównie z mojej rodziny) teraz względem mnie. Niestety nie jesteśmy razem i patrząc na Nią to z ludzkiego punktu widzenia nie ma możliwości wycofania pozwu, zostawiam to Bogu bo ja za mały jestem.
Była to najbardziej poniżająca sytuacja w moim życiu jak do tej pory, druga pewnie będzie jak zobaczę żonę w ramionach kowalskiego jeśli ma albo będzie miała po rozwodzie.
Pierwszy punkt jest ważny bo pozwala zachować własną godność i pokazać drugiej stronie, że nie jesteśmy aż tak słabi jakimi nas chce widzieć. Poza tym okazywana słabość daje paliwo drugiej stronie i utwierdza w swoich przekonaniach. Po co mi słaby mąż? Po co mi słaba żona?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 01 lis 2021, 17:22 Abigail u nas też psuło się od początku przez pieniądze - mój mąż nie chciał wspólnego kąta, chętnie korzystał z moich pieniędzy, zawsze mówiąc, że on nie ma, a ja chętnie płaciłam nawet za jego rzeczy związane z jego hobby, bo przecież jesteśmy małżeństwem, jednością. Niestety tam gdzie jedna ze stron nie chce wspólnego konta i przejrzystości finansów tam zapewne są jakieś zakłamania. U nas tak było - mąż wiedział o moich zarobkach, ja o jego nie, bo wierzyłam mu na słowo. Mnie do dziś boli, że nie chciał być naszym opiekunem, zadbać o nasz byt - i dopóki tego się nie nauczy to będzie nam trudno być razem, bo z jednej strony chce być 'panem' a z drugiej ja mam sama o wszystko zadbać. A ja jako kobieta chciałabym dbać o posiłki, ubrania, porządek i firanki a nie o opał, czyszczenie pieca, wynoszenie śmieci i naprawy tego co się psuje.

Jesteś silna i zaradna - zobaczysz, że dzieci podziękują Ci za to co robisz.
Bławatku, mam wrażenie że mamy analogiczne problemy. To, że Twój mąż był taki już przed ślubem miałaś sygnały, ja też ale czy wierzyłaś że Twoja miłość go odmieni? Jakkolwiek naiwnie to brzmi ja wierzyłam i wiem teraz jakie to było niemądre. Wiem, trzeba żyć dalej i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Popełniłam masę błędów od tego zaczynając że na początku to męża postawiłam na pierwszym miejscu a Bóg musiał się zadowolić poczekalnią. Później zorientowałam się i hierarchię zmieniłam ale wtedy mąż się obraził bo stracił piedestał. Były inne błędy awantury prośby błagania o miłość o uwagę była anty-lista Zerty latami stosowana, rozstania i powroty, burze i huragany, brak modlitwy latami.

Próbuję wyszukać w pamięci coś dobrego o mężu bo tyle o nim napisałam samych niefajnych rzeczy a przecież mamy dwoje dzieci kocham go mimo jego nastawienia do mnie i dzieci. Na jedno jego skinienie wybaczyłabym i zaczęła wszystko od początku gdyby tylko i on chciał pracować nad naszym małżeństwem.

Pamiętam jak się poznaliśmy i pierwszy rok biegaliśmy po mieście za rękę. Znajomi mówili że fruwaliśmy. Byliśmy wariacko zakochani. Co z tego zostało... teraz kłótnie o koszule dla syna. Żenujące.

Czytałam trochę wątków na forum w sumie to moja machina rozwodowa jeszcze nie ruszyła i modlę się aby jednak mąż z tego zrezygnował - wszystkim współczuje i ogarniam modlitwą.

Bławatku, cały dzień dziś w głowie telepie mi się jeden tekst z Biblii: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość-te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” Skoro więc kochamy to i nadzieję musimy mieć, że ci mężowie kiedyś powrócą dotknięci Bożym Natchnieniem a tymczasem wykorzystajmy ten czas. Ja mam dużo do zrobienia - muszę nauczyć się komunikacji a przy okazji może i męża nauczę jak będę miała kiedyś możliwość.

Jestem beksą taka prawda. Silna i zaradna to może kiedyś ;)

Moja córka nazywa mnie żmiją mamiją bo gonię wieczorem do łóżka bezlitośnie ;)
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Moją patronką z bierzmowania jest święta Łucja a kiedy szukałam ewangelii na dziś wyskoczyła mi siostra Łucja z Fatimy i jej słowa o rodzinie. Pomyślałam że wrzucę tu żeby ich nie zgubić:

"Ostateczna bitwa między Panem a królestwem szatana będzie dotyczyć Małżeństwa i Rodziny. Nie lękajcie się, ponieważ ktokolwiek pracuje na rzecz świętości Małżeństwa i Rodziny, zawsze będzie zwalczany i będzie doświadczał wszelkich przeciwieństw, ponieważ jest to kwestia decydująca"

dla Was to tu zostawiam i dla siebie też żeby nie tracić ducha i głowy i żeby pamiętać jaki jest ostateczny cel naszej drogi.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Bardzo pomocna do punktu 1 listy jest pozycja "Miłość potrzebuje stanowczości ". Wnikliwie ją przeczytałam by zrozumieć, ale przypadki z książki są tak różne od mojego, że mogę brać z niej część. Ale polecam, bo pomaga się podnieść i odzyskać godność.
ODPOWIEDZ