Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: ozeasz »

Ruta pisze: 31 sie 2021, 15:56 Widzę sytuację trochę inaczej niż Pavel. Zastanawiam się czasem nad powrotem męża. Szczerze mówiąc wciąż mam wysokie wymagania.
Gdyby mąż chciał wrócić, to jako abstynent, niepalący, zdecydowany nie oglądać pornografii, za to zdecydowany na wypełnianie przysięgi małżeńskiej. Nie jestem przytułkiem, terapeutką, pocieszycielką po nieudanych związkach ani nagrodą pocieszenia. A kryzysów i znoszenia humorów męża już mi w życiu wystarczy.
Ruta pisze: 31 sie 2021, 18:53 Pisząc palenie miałam na myśli narkotyki, nie tytoń. Mój mąż jest osobą uzależnioną od pornografii, alkoholu i narkotyków. Dokąd jest w czynnym nałogu, dotąd jest destrukcyjny. Bardzo destrukcyjny. Dla siebie. Dla mnie. Dla rodziny.
Więc owszem oczekuję od męża abstynencji. Nawet znacznie więcej oczekuję, bo oczekuję nie tyle samej abstynencji, co trzeźwości. W przypadku osób uzależnionych nie ma jednego piwa, jednego kieliszka, jednego skręta czy jednego filmu. Nie chodzi więc o to, że chcę mężowi "wszystkiego" zabronić. Mąż ma pełną swobodę picia i wszystkiego innego. Po prostu ja nie chcę żyć z mężem w czynnym nałogu. I nie zamierzam. A mąż sam o sobie decyduje i może żyć jak chce.
W tej chorobie zdarzają się nawroty. I każdy taki nawrót oznaczałby nasze czasowe rozstanie. Jak długie? Tak długie, aż mąż wróciłby do stanu trzeźwości. Nie mam ochoty spędzić już ani jednego dnia życia z odurzonym mężem.
Ruto tak w nawiązaniu do rozmowy z Caliope, czy ja coś źle zrozumiałem z Twoich postów, masz jakieś oczekiwania które są dla Ciebie ważne czy nie, czy warunkujesz tym bycie z mężem?
Ruta pisze: 04 wrz 2021, 7:17 Myślę, że ludzie opuszczają małżonków z powodu kryzysów, a nie dlatego, że mąż czy żona nie zaspokaja oczekiwań. Myślenie w ten sposób jest przejawem kryzysu. Poważnego kryzysu, skoro ktoś jest przekonany, że mąż czy żona ma jakieś oczekiwania spełniać. Przecież to skrajny egocentryzm i zafałszowanie tego, czym jest małżeństwo.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 04 wrz 2021, 15:02
Caliope pisze: 04 wrz 2021, 11:23 Dlatego tu jestem, bo jest kryzys, rozpad i nie trzeba mi tego tłumaczyć po raz któryś z rzędu. Mąż mi powiedział, że nie spełniam jego oczekiwań, nie mamy takich samych zainteresowań. Ja nie muszę do niczego dorastać, ja wypełniam i wypełniałam przysięgę, a samemu to się można po głowie podrapać jak druga strona nie zamierza pracować i zbliżać się, wrócić. Po raz kolejny napiszę, ja zrobiłam tyle ile potrafiłam, mąż nic, a jeszcze na powrót próbuje mi wmawiać, że nie zajmowałem się synem jakby tego chciał.
Caliope,
przytulam cię mocno. Zdaje się, że mąż rani cię słowami i zarzutami teraz na bieżąco. To trudne. Czytam też, jak bardzo czujesz się smutna, przygnębiona. Jak cały ten kryzys i odrzucenie przez mężą cię bolą. I to bardzo dużo, że w tej trudnej sytuacji trwasz w wierności, wypełniasz przysięgę.

Wiem jak trudno jest złapać dystans do tego co robi/mówi/deklaruje bliska kochana osoba w kryzysie. Jak bardzo to rani. Ale przyjęcie, że osoby w kryzysie tak mają, pomaga lepiej sobie z tym radzić. Kryzysowcy nie wiedzą co czynią. Czytam i oglądam świadectwa osób, które powychodziły z kryzysów małżeńskich i nie tylko, naprawdę nie wiedzą. A czasem ranią celowo. Po to, by osiagnąc swoje cele. A że to osoby bliskie, to wiedzą gdzie godzić. Dokąd pozwalamy się ranić, nie stawiamy sobie granic, dotąd łatwo nami manipulowac. Jakie granice możesz sobie postawić, gdy mąż próbuje ci wmawiać, że nie zajmowałaś się synem jakby tego chciał? A może faktycznie twój mąż miał inne oczekiwania i z jego perspektywy jest to prawda? Czy mąz miał prawo mieć takie oczekiwania? Czy ty miałaś obowiązek je spełniać?

Caliope, mieliście malutkie dziecko, wcześniaczka. Żadne z was nie było przygotowane na takie wyzwanie i każde z was było tym obciążone. U obojga z was to obciążenie spowodowało straty. U ciebie dperesję poporodową, u męża kryzys męzowsko-ojcowski. Może czas już to zostawić. Rozejrzeć się po dziś, tym dziś w którym macie synka, żyjącego synka, synka który jest w szkole, który wyciągnął się z większości problemów. Usiąść i powiedzieć sobie: kawał dobrej pracy wspólnie wykonaliśmy. Ale fajny jest nasz synek :)
Gdybym mogła, powiedziałabym mu to, gdybym mogła robiłabym to wszystko nie w pojedynkę, ale wiem, że to jest niemożliwe. Jestem tylko ja i musi stać się cud by było normalniej. Nikt nie ma obowiązku spełniać oczekiwań, nie ma tego w tekście przysięgi. Mój mąż jest 2 lata wstecz za mną i nie ma zamiaru mnie w tym gonić. Więc jedynie mogę postawić granice, że nie chce mi się tego już słuchać, bo się powtarza i robić swoje. Życzę tobie Ruto dobrych granic i też autorowi wątku.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Ruta »

ozeasz pisze: 04 wrz 2021, 16:16 Ruto tak w nawiązaniu do rozmowy z Caliope, czy ja coś źle zrozumiałem z Twoich postów, masz jakieś oczekiwania które są dla Ciebie ważne czy nie, czy warunkujesz tym bycie z mężem?
Ruta pisze: 04 wrz 2021, 7:17 Myślę, że ludzie opuszczają małżonków z powodu kryzysów, a nie dlatego, że mąż czy żona nie zaspokaja oczekiwań. Myślenie w ten sposób jest przejawem kryzysu. Poważnego kryzysu, skoro ktoś jest przekonany, że mąż czy żona ma jakieś oczekiwania spełniać. Przecież to skrajny egocentryzm i zafałszowanie tego, czym jest małżeństwo.
Ozeaszu mam oczekiwania. Ale nigdy nie opuściłam z powodu nie spełnienia przez męża tych oczekiwań ani męża, ani małżeństwa. Mój mąż się nie leczy, miewa okresy gdy mocno leci, zdradza mnie od ponad trzech lat w sposób jawny, choć to ukrywa, a w sposób niejawny jeszcze dłużej, ale go nie opuszczam. Wręcz przeciwnie, dbam o więź małżeńską, na tyle na ile jest to możliwe, pracuję nad tym, by stać się lepszą żoną. Nade wszystko zaś nie warunkuję swojego zaangażowania w małżeństwo od tego, czy mój mąż moje oczekiwania spełni.

Staram się także, by moje oczekiwania nie wychodziły poza treść przysięgi małżeńskiej. Mąż ślubował mi wierność, więc mam prawo oczekiwać wierności. Ślubował mi miłość, więc mam prawo oczekiwać miłości. Ślubował uczciwość małżeńską, więc mam prawo oczekiwać, że nie będzie podejmował zachowań, które małżeństwo niszczą, zdrad, pijaństwa, narkotyzowania się, pornografizowania. Mam też prawo bronić się przed przemocą. Ale w sposób uwzględniający więź małżeńską. Ta więź ma priorytet.

Nie uważam także, że mój mąż ma moje oczekiwania spełnić. Ma wolną wolę i pełne prawo do swoich wyborów. Mam natomiast prawo odmówić wspólnego życia i żyć w sepracji od męża w sytuacji, w której mąż krzywdzi. Ale nie mam prawa do sepracji, gdy mąż mnie nie krzywdzi. To środek ochrony przed przemocą, a nie przed nie spełnianiem oczekiwań.

Problem nie jest w oczekiwaniach. Ale w odchodzeniu z małżeństwa z powodu niespełniania oczekiwań. No i w tym czy nasze oczekiwania dotyczą wypełniania przysięgi małżeńskiej, czy też tego, by mąż czy żona spełniali nasze osobiste oczekiwania i wyobrażenia.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 04 wrz 2021, 16:48
Ruta pisze: 04 wrz 2021, 15:02
Caliope pisze: 04 wrz 2021, 11:23 Dlatego tu jestem, bo jest kryzys, rozpad i nie trzeba mi tego tłumaczyć po raz któryś z rzędu. Mąż mi powiedział, że nie spełniam jego oczekiwań, nie mamy takich samych zainteresowań. Ja nie muszę do niczego dorastać, ja wypełniam i wypełniałam przysięgę, a samemu to się można po głowie podrapać jak druga strona nie zamierza pracować i zbliżać się, wrócić. Po raz kolejny napiszę, ja zrobiłam tyle ile potrafiłam, mąż nic, a jeszcze na powrót próbuje mi wmawiać, że nie zajmowałem się synem jakby tego chciał.
Caliope,
przytulam cię mocno. Zdaje się, że mąż rani cię słowami i zarzutami teraz na bieżąco. To trudne. Czytam też, jak bardzo czujesz się smutna, przygnębiona. Jak cały ten kryzys i odrzucenie przez mężą cię bolą. I to bardzo dużo, że w tej trudnej sytuacji trwasz w wierności, wypełniasz przysięgę.

Wiem jak trudno jest złapać dystans do tego co robi/mówi/deklaruje bliska kochana osoba w kryzysie. Jak bardzo to rani. Ale przyjęcie, że osoby w kryzysie tak mają, pomaga lepiej sobie z tym radzić. Kryzysowcy nie wiedzą co czynią. Czytam i oglądam świadectwa osób, które powychodziły z kryzysów małżeńskich i nie tylko, naprawdę nie wiedzą. A czasem ranią celowo. Po to, by osiagnąc swoje cele. A że to osoby bliskie, to wiedzą gdzie godzić. Dokąd pozwalamy się ranić, nie stawiamy sobie granic, dotąd łatwo nami manipulowac. Jakie granice możesz sobie postawić, gdy mąż próbuje ci wmawiać, że nie zajmowałaś się synem jakby tego chciał? A może faktycznie twój mąż miał inne oczekiwania i z jego perspektywy jest to prawda? Czy mąz miał prawo mieć takie oczekiwania? Czy ty miałaś obowiązek je spełniać?

Caliope, mieliście malutkie dziecko, wcześniaczka. Żadne z was nie było przygotowane na takie wyzwanie i każde z was było tym obciążone. U obojga z was to obciążenie spowodowało straty. U ciebie dperesję poporodową, u męża kryzys męzowsko-ojcowski. Może czas już to zostawić. Rozejrzeć się po dziś, tym dziś w którym macie synka, żyjącego synka, synka który jest w szkole, który wyciągnął się z większości problemów. Usiąść i powiedzieć sobie: kawał dobrej pracy wspólnie wykonaliśmy. Ale fajny jest nasz synek :)
Gdybym mogła, powiedziałabym mu to, gdybym mogła robiłabym to wszystko nie w pojedynkę, ale wiem, że to jest niemożliwe. Jestem tylko ja i musi stać się cud by było normalniej. Nikt nie ma obowiązku spełniać oczekiwań, nie ma tego w tekście przysięgi. Mój mąż jest 2 lata wstecz za mną i nie ma zamiaru mnie w tym gonić. Więc jedynie mogę postawić granice, że nie chce mi się tego już słuchać, bo się powtarza i robić swoje. Życzę tobie Ruto dobrych granic i też autorowi wątku.
Caliope, sobie powiedz nie mężowi. Zrobiliście kawał dobrej roboty. Większość wykonałaś ty, ale pewnie mąż miał jakiś swój wkład. Choćby na przykład tylko finansowy. Albo wymuszony, jak choćby zawiezienie na wizyty, pod presją i gadaniem, czy coś tam... Ale zawsze wkład. Podziękuj sobie. Mężowi też. Przed sobą, przed Bogiem, nie przed mężem. Podziękuj za siły jakie dostałaś, by w tych trudach, przy trudnym mężu doprowadzić synka do szkoły. Znam wyrzuty, jakie można mieć w takiej sytaucji, na przykład, że za mało robiłam, że można było więcej terapii i tak dalej. Trzeba pamiętać, że dziecko potrzebuje przede wszystkim mamy. Sama obecność mamy uzdrawia malucha. I ty wszystkie te lata przy synku byłaś, kosztem siebie, swoich spraw. Mały jest coraz starszy. Z czasem sytuacja się zmieni.
Mój "wcześniak" w tym roku sam już chodzi do szkoły i sam wraca. Od wczoraj jestem chora, mam gorączkę, nie bardzo z łóżka wstaję. Młody sam przygotował nam śniadanie i sam z własnej inicjatywy, nawet nie przyszło mi do głowy o to prosić, ogarnął sobotnie sprzątanie (zawsze razem to robimy). I jeszcze przed wyjściem na podwórko przyniósł mi zapas picia. Jeszcze parę lat i twój skarb też odwdzięczy ci się za opiekę, troskę, poświęcenie. Te dzieci, które dostają to od swoich mam, obecność, miłość, poświęcenie, potem są w stanie to oddać, bo są tym napełnione.

Granice to super pomysł. Po co masz kolejny raz słuchać starej płyty z oskarżeniami. W dodatku absurdalnymi? Ja się nauczyłam, że jak się zaczyna gadanie, wychodzę. Nie chce mi się słuchać, to nie słucham. Sporo tego męża już puściłaś. Zobacz co tam jeszcze trzymasz, pakuj w paczkę i do Boga. Niemądre mężowskie gadanie spakuj przede wszystkim!
wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: wigton »

Jak zauważyłem, od jakiegoś czasu mój wątek stał się okazją do dyskusji pomiędzy członkami naszego forum a ja nie odzywałem się, gdyż potrzebowałem czasu by sobie ponownie zczytać to, co mi napisaliście. Za wszelkie uwagi jeszcze raz dziękuję.
W ostatnim czasie w moim małżenstwie miał miejsce przełom, gdyż dowiedziałem się, że żona wyznała miłość swemu "przyjacielowi" i napisała mu, że jest jej największym skarbem ozdabiając swe pisemne wyznanie serduszkami. Dotychczas zaprzeczała, że jest zakochana, gdyż czuła, że to niewłasciwe w małżeństwie i wypierała to z siebie. Sam też pewnie nie dowiedziałbym się , gdyby nie pewien zbieg okoliczności.
Z jednej strony sytuacja jest w końcu jasna, z drugiej bardzo trudno będzie nam żyć obok siebie, gdyż żona nie zamierza nic z tym robić i wciąż chce mieć z "przyjacielem" codzienny kontakt. Utrzymuje, że właściwie nic się nie stało, bo przecież ja i tak podejrzewałem od dłuższego czasu, że jest zakochana .
Jestem katolikiem i chciałbym postępować zgodnie z zasadami głoszonymi przez Kościół ale w takiej sytuacji można być razem już chyba tylko ze względu na dzieci, za to kosztem własnego zdrowia. Tym bardziej, że żona nie jest zainteresowana ratowaniem małżeństwa, bo nie mam pewnych cech, którte ostatnio stały sie dla niej ważne i nie będę ich miał (są niezgodne z moją naturą) a ma z nim codzienny kontakt.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Monti »

Moja decyzja o wyprowadzce (bardzo wspierana przez żonę) była motywowana mocno skumulowanym napięciem i stresem, który przekładał się na różne objawy somatyczne. Nie było wprawdzie osoby trzeciej, za to liczne manipulacje i przemoc psychiczna (szczegóły są w moim wątku). Na forum byłem za to krytykowany, ale z perspektywy czasu uważam tę decyzję za słuszną. To nie było życie, tylko wegetacja na skraju wyczerpania nerwowego. Teraz, po czasie odżyłem, mogę też spełniać się jako ojciec. Żona niewiele się zmieniła i przypuszczam, że gdybym teraz wrócił do domu, wiele z tych lęków by wróciło (choć może nie w takim natężeniu, bo jestem już silniejszy).
To moja sytuacja. Każdy ma trochę inaczej, więc nie sugeruj się tym.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: JolantaElżbieta »

wigton pisze: 10 wrz 2021, 11:50 Jak zauważyłem, od jakiegoś czasu mój wątek stał się okazją do dyskusji pomiędzy członkami naszego forum a ja nie odzywałem się, gdyż potrzebowałem czasu by sobie ponownie zczytać to, co mi napisaliście. Za wszelkie uwagi jeszcze raz dziękuję.
W ostatnim czasie w moim małżenstwie miał miejsce przełom, gdyż dowiedziałem się, że żona wyznała miłość swemu "przyjacielowi" i napisała mu, że jest jej największym skarbem ozdabiając swe pisemne wyznanie serduszkami. Dotychczas zaprzeczała, że jest zakochana, gdyż czuła, że to niewłasciwe w małżeństwie i wypierała to z siebie. Sam też pewnie nie dowiedziałbym się , gdyby nie pewien zbieg okoliczności.
Z jednej strony sytuacja jest w końcu jasna, z drugiej bardzo trudno będzie nam żyć obok siebie, gdyż żona nie zamierza nic z tym robić i wciąż chce mieć z "przyjacielem" codzienny kontakt. Utrzymuje, że właściwie nic się nie stało, bo przecież ja i tak podejrzewałem od dłuższego czasu, że jest zakochana .
Jestem katolikiem i chciałbym postępować zgodnie z zasadami głoszonymi przez Kościół ale w takiej sytuacji można być razem już chyba tylko ze względu na dzieci, za to kosztem własnego zdrowia. Tym bardziej, że żona nie jest zainteresowana ratowaniem małżeństwa, bo nie mam pewnych cech, którte ostatnio stały sie dla niej ważne i nie będę ich miał (są niezgodne z moją naturą) a ma z nim codzienny kontakt.
Polecam do posłuchania księdza Grzywocza: https://www.youtube.com/watch?v=yXXFiHK9c2M
wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: wigton »

Monti pisze: 10 wrz 2021, 12:55 Moja decyzja o wyprowadzce (bardzo wspierana przez żonę) była motywowana mocno skumulowanym napięciem i stresem, który przekładał się na różne objawy somatyczne. Nie było wprawdzie osoby trzeciej, za to liczne manipulacje i przemoc psychiczna (szczegóły są w moim wątku). Na forum byłem za to krytykowany, ale z perspektywy czasu uważam tę decyzję za słuszną. To nie było życie, tylko wegetacja na skraju wyczerpania nerwowego. Teraz, po czasie odżyłem, mogę też spełniać się jako ojciec. Żona niewiele się zmieniła i przypuszczam, że gdybym teraz wrócił do domu, wiele z tych lęków by wróciło (choć może nie w takim natężeniu, bo jestem już silniejszy).
To moja sytuacja. Każdy ma trochę inaczej, więc nie sugeruj się tym.
Uważam, że jeśli czułeś, że cierpi Twoje zdrowie, wyprowadzka była najsłuszniejszą decyzją. Niezależnie od krytyki na forum.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Nirwanna »

Wigtonie, w imieniu moderacji informuję, że nie są akceptowane te posty, gdzie po prostu cytujesz kogoś, nie dodając nic od siebie.
Sugerujemy korzystanie z opcji "Podgląd" przed wysłaniem posta.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: wigton »

Przepraszam zespół moderatorów. Nie pamiętam takiej sytuacji, ale skoro tak zrobiłem, raz jeszcze przepraszam
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy sensowne jest mieszkanie razem ze względu na dzieci?

Post autor: Pavel »

Monti pisze: 10 wrz 2021, 12:55 Moja decyzja o wyprowadzce (bardzo wspierana przez żonę) była motywowana mocno skumulowanym napięciem i stresem, który przekładał się na różne objawy somatyczne. Nie było wprawdzie osoby trzeciej, za to liczne manipulacje i przemoc psychiczna (szczegóły są w moim wątku). Na forum byłem za to krytykowany, ale z perspektywy czasu uważam tę decyzję za słuszną. To nie było życie, tylko wegetacja na skraju wyczerpania nerwowego. Teraz, po czasie odżyłem, mogę też spełniać się jako ojciec. Żona niewiele się zmieniła i przypuszczam, że gdybym teraz wrócił do domu, wiele z tych lęków by wróciło (choć może nie w takim natężeniu, bo jestem już silniejszy).
To moja sytuacja. Każdy ma trochę inaczej, więc nie sugeruj się tym.
Ja byłem jednym z tych „krytykujących”, tzn. sugerowałem pozostanie, o ile się da.
Każdy ma jednak własną granicę wytrzymałości, ty Monti jak widać nie byłeś w stanie, nazbyt cię to niszczyło.
Odseparowanie zaś pozwoliło stanąć na nogi.
Nie znaczy to, że jesteś gorszy, słabszy czy cokolwiek podobnego. Po prostu tak miałeś i to jest Ok.
Poszedłeś swoją drogą, to ty jesteś w swoich butach, nikt z forum Nie jest w stanie tego właściwie ocenić.
Dlatego piszę, mówię, że jedyną 100% bezpieczną radą-pewniakiem, jest budowanie relacji z Bogiem i praca nad sobą.
To też się odbywa indywidualnie i inaczej u każdego, o ile warto czerpać z doświadczeń innych, warto dopasowywać to do swej indywidualnej sytuacji, do siebie. A każdy z nas jest niby podobny, a jednocześnie bardzo inny przecież.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ