nie wiem co mam zrobić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: 3letniaMężatka »

Julit, po lekach ciężko wpatrywać się w swoje emocję. Na początku wyciszają, powodują, że stajemy się obojętnymi na otaczający nas świat. Brałaś wcześniej jakieś jakiekolwiek leki wyciszające? Lekarz na pewno informował Cię, że efektów lepszego samopoczucia można spodziewać się po kilku tygodniach. Gdybyś zauważyła coś niepokojącego, zadzwoń do lekarza i poproś o zmianę. Obojętność na dłuższą metę nie jest dobra. I mówię Ci to z własnych obserwacji. Stosuj się do zaleceń lekarza i zapisuj swoje emocje. To się przyda na konsultacje.
Co do kontaktów z kowalską - rozumiem Cię. Też czułam się upokorzona. Nie wynika to z obniżonej samooceny. Dotykają Cię konsekwencje podjętej decyzji przez meza. Ja mogłam zerwać relacje ze swoim mężem i całkowicie się od tego odciąć. Mogłam to zrobić bo nie mamy dzieci.
Mocno Cię ściskam.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Caliope »

Ja bym nie zrezygnowała z wyjść z dziećmi, one nie są winne tej sytuacji która Ciebie spotyka. Tak na złość im robisz, a pewnie nie czujesz się z tym do końca dobrze. Ja pomimo tego, że czułam się jak piąte koło u wozu, jechałam zawsze z synem jak jego ojciec zainicjował wyjazd. Chyba, że syn chciał spędzić czas z ojcem, to się usuwałam i robię tak do tej pory.
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Julit »

Dobry wieczór, czy jest szansa na dostęp do wątku Katarzyny74? Jako uzupełnienie do postu 'W złote ramki oprawić słowa Kasi"?
Ponownie przeszukuję forum archiwalne, ale bez rezultatu...
Dziękuję.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Nirwanna »

Witaj, niestety, obecnie na forach archiwalnych nie działa już wyszukiwarka, więc trzeba je przeszukiwać "na piechotę". I warto zacząć od lat 2012 i 2013, wtedy "Katarzyna74" pisała na naszym forum.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Koszmar
Posty: 97
Rejestracja: 28 maja 2019, 20:26
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Koszmar »

Też tak myślałam Julit- że dla dzieci, że są szczęśliwe bo jesteśmy razem, że skoro syn mówi: mamo jeśli tata chce wrócić to go przyjmij.
Po 2 latach ten sam syn widząc co zrobił ze mną mój mąż , wysłał mi filmik z kamer w pracy ,jak tata rozmawia przez "lewy " telefon z kowalską.Juz nawet on miał tego dość.Starszy syn powiedział ,że nie mógł się doczekać aż to się skończy .
Takie było to nasze udawane szczęście.
Dziś żyjemy osobno .On szczęśliwy z kowalską , ja sama z synem ( drugi już mieszka z żoną).
Moja samoocena była tak niska,że zrezygnowałam z kierowniczego stanowiska i poszłam sprzątać cudze kible ,by głowa mogła myśleć o mężu "bożku".
Dziś już wiem , że nigdy więcej nikomu nie pozwolę się tak zdeptać.Nie daj sobie wmówić ,że można "przejść nad tym kontaktem z kowalską".
Nie można.Znienawidzisz za to siebie.Nawet nie próbuj.
Mój mąż nigdy sam od nas nie odszedł.Po każdej wpadce wyrzucałam go , on wracał i czuł się bardziej pewny siebie.Juz pewnie myślał ,że może zrobić ze mną co chce i tak z nim będę.
Czytałam "Miłość wymaga stanowczości" i ... ulegalam.
Aż pękło.Cud ,że nie znalazłam się wcześniej na torach lub w psychiatryku.Dwa i pół roku walki,ktoś powie ratowania małżeństwa.Dzis wiem , że to była walka o moje życie.O moje ja.
Wróciłam na kierownicze stanowisko choć już w innej pracy, zyskałam szacunek ludzi i samej siebie dzięki granicy ,której nie potrafiłam wcześniej postawić .
Zrzuciłam odpowiedzialność z siebie , bo to nie ja ją ponoszę za jego czyny, kłamstwa i oszustwa .
Dzieci są szczęśliwsze bo mają wesołą , a nie wystraszoną matkę.
W końcu żyje dla siebie , nie dla niego.A on?
Może kiedyś zrozumie.Jeszcze jest w amoku , więc nie myśli. Grunt ,że ja przestałam myśleć za niego,bo to i tak nic nie dawało .
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Julit »

Koszmar pisze: 26 paź 2021, 21:40 Też tak myślałam Julit- że dla dzieci, że są szczęśliwe bo jesteśmy razem, że skoro syn mówi: mamo jeśli tata chce wrócić to go przyjmij.
Po 2 latach ten sam syn widząc co zrobił ze mną mój mąż , wysłał mi filmik z kamer w pracy ,jak tata rozmawia przez "lewy " telefon z kowalską.Juz nawet on miał tego dość.Starszy syn powiedział ,że nie mógł się doczekać aż to się skończy .
Takie było to nasze udawane szczęście.
Dziś żyjemy osobno .On szczęśliwy z kowalską , ja sama z synem ( drugi już mieszka z żoną).
Moja samoocena była tak niska,że zrezygnowałam z kierowniczego stanowiska i poszłam sprzątać cudze kible ,by głowa mogła myśleć o mężu "bożku".
Dziś już wiem , że nigdy więcej nikomu nie pozwolę się tak zdeptać.Nie daj sobie wmówić ,że można "przejść nad tym kontaktem z kowalską".
Nie można.Znienawidzisz za to siebie.Nawet nie próbuj.
Mój mąż nigdy sam od nas nie odszedł.Po każdej wpadce wyrzucałam go , on wracał i czuł się bardziej pewny siebie.Juz pewnie myślał ,że może zrobić ze mną co chce i tak z nim będę.
Czytałam "Miłość wymaga stanowczości" i ... ulegalam.
Aż pękło.Cud ,że nie znalazłam się wcześniej na torach lub w psychiatryku.Dwa i pół roku walki,ktoś powie ratowania małżeństwa.Dzis wiem , że to była walka o moje życie.O moje ja.
Wróciłam na kierownicze stanowisko choć już w innej pracy, zyskałam szacunek ludzi i samej siebie dzięki granicy ,której nie potrafiłam wcześniej postawić .
Zrzuciłam odpowiedzialność z siebie , bo to nie ja ją ponoszę za jego czyny, kłamstwa i oszustwa .
Dzieci są szczęśliwsze bo mają wesołą , a nie wystraszoną matkę.
W końcu żyje dla siebie , nie dla niego.A on?
Może kiedyś zrozumie.Jeszcze jest w amoku , więc nie myśli. Grunt ,że ja przestałam myśleć za niego,bo to i tak nic nie dawało .
Dziękuję za odpowiedź. Twoja historia dała mi dużo do myślenia. Wiem, że taki scenariusz w moim przypadku też mógłby zaistnieć... Podziwiam Cię i bardzo się cieszę, że pomimo wszystko Twoja historia ma dobre zakończenie.

Mój wątek trochę 'przygasł', ale nadal czytam forum. Nie pisałam co u mnie, bo zgodnie z Waszymi radami zajęłam się sobą. Leki od psychiatry działają na mnie dobrze. Nie mam już lęków i tego ciągłego niepokoju. Ustał też ucisk w klatce piersiowej... Kontynuuję terapię indywidualną. Chodzimy też z mężem na terapię par. Proces odwieszania trwa. Już wiem, że nie mam wpływu na jego decyzje i uczucia. Co więcej, nie chcę mieć. Zajmuję się swoimi uczuciami i podejmuję swoje decyzje. Jesteśmy po podpisaniu rozdzielności majątkowej i porozumienia w sprawie alimentów. Jeśli przez chwilę miałam poczucie, że nasze stosunki idą w dobrą stronę, to po podpisaniu tych dokumentów znowu trochę się ostudziły. Uczę się nie przejmować niezadowoleniem męża. Po prostu pierwszy raz od wielu lat pozwoliłam mu odczuć i ponieść realne konsekwencje jego decyzji i czynów. Jego niezadowolenie i brak zrozumienia dla mojej decyzji w sprawie tych dokumentów znów wywołały we mnie lęk, ale nie jest on już tak przytłaczający, nie paraliżuje mnie. Czytam książki, ale już nie tak nerwowo i nie trzy na raz. Niczego nie przyspieszę, daję sobie czas na poznanie siebie. Zapisałam się też na 12 kroków, czekam na odpowiedź. Boję się, ale i ekscytuję. Bardzo chciałabym się dostać do programu. Nadal ciężko mi jednak wprowadzać zalecenia z np. Granic w relacjach małżeńskich w życie, w sytuacji gdy jesteśmy w separacji, kowalska jest... może powinnam przeczytać te książkę jeszcze raz...
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Julit »

Dostałam się na warsztaty!! Zaczynam jutro. Ale dziś jestem szczęśliwa!
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Nirwanna »

Owocnego Kroczenia :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Pavel »

Gratuluję :)
Chwała Panu!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: sajmon123 »

Super wiadomość. Powodzenia. Trzeba nie lada odwagi i gotowości, by przejść to rzetelnie. Oby duch św Cię prowadził. Ja gotowy jeszcze się nie czuję, ale wszystko przedemną.
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Julit »

Miałam napisać w wątku Ruty, ale postanowiłam powrócić do swojego. Nie chciałabym 'zaśmiecać' jej wątku, z którego płynie tyle ciepła, ufności, MIŁOŚCI i wiary, a ja od kilku tygodni kopię się sama ze sobą.

Nie pisałam o tym wcześniej, bo sądziłam (dziś już wiem błędnie), że to nie był wielki problem mojego małżeństwa.
Mój mąż od kiedy się poznaliśmy pali marihuanę. 21 lat wspólnego życia marihuana była stałym jego elementem. Na początku buntowałam się, prosiłam/groziłam, ale wciąż słyszałam, że to nie ma znaczenia. Intensywność była różna. Co wieczór, potem jakieś przerwy, albo mnie się tylko wydawało, że przerwy. Abstynencja w czasie wakacji za granicą. Bez żadnych oznak odstawienia: złość, agresja... Życie toczyło się własnym torem. Mąż nie zawalał pracy, obowiązków rodzinnych. Pracował intelektualnie - nadal uczy i wykłada. Po prostu zamiast papierosów palił trawkę. Wielokrotnie słyszałam, że to niegroźne, że wydala się natychmiast z moczem, że ma to pod kontrolą, przecież nie jest jak alkoholicy, którzy 'śpią pod żabką'. Palenie miało się skończyć jak miały pojawić się dzieci. Przez ostatnie lata słyszałam już tylko, że on dzieciom 'wszystko wytłumaczy'. Byłam ślepa i głupia. Dziś nie mogę uwierzyć, że można być tak naiwną i ufać osobie uzależnionej, że ma pod kontrolą nałóg.
Mam zamiar pójść na terapię dla osób współuzależnionych, sprawdzić czy się kwalifikuję.
Obecnie czytam książkę o dorosłych dzieciach prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców.

Jestem w krokach. Początek pierwszego. I jeśli przyjęłam i zaakceptowałam fakt, że wobec całego kryzysu małżeństwa jestem bezsilna (nie bezbronna) i choć czasem mam poczucie, że dobrze mi na tym dniem, czuję spokój w sercu, to nijak nie mogę poradzić sobie z uczuciem złości/nienawiści/zawodu w stosunku do męża. W teorii wiem, że powinnam mu wybaczyć, uwolnić się od tych trudnych emocji, wtedy i mnie będzie łatwiej, ale nie wiem jak. Nie mogę. Czuję wewnętrznie brak zgody na przebaczenie. I nie chodzi mi o to, że on nie pracuje nad sobą/nawet w terapii mnie zdradza i oszukuje, to mnie już nie zajmuje, ma wolną wolę, ale wewnętrznej zgody i akceptacji tego kim się stał, kim jest chyba nigdy nie osiągnę.

Nie mogę mu wybaczyć, że zostawił trójkę cudownych dzieci, wpatrzonych w niego jak w obraz. Nie mogę wybaczyć, że nie dostałam żadnej kartki ostrzegawczej zanim po raz kolejny wdał się w romans z tą sama kobietą, która 4 lata temu już raz postanowiła rozwalić naszą rodzinę. Nie mogę mu wybaczyć, że zabierając dzieci na wakacje, w tym samym czasie opłacił dla niej pokój w hotelu i spotykał się z nią wieczorami gdy dzieci spały. Nie mogę wybaczyć, że unieważnił nasz sakrament małżeństwa. Nie mogę mu wybaczyć, że porzucił wartości, które dla nas obojga były fundamentalne.

Nie na takiego człowieka się godziłam w małżeństwie. Nie takiemu zdecydowałam się dać rodzinę. Czuję się potwornie oszukana.

Bliższa jest mi obecnie postawa Chrystusa wyrzucającego kupców ze świątyni. Nie rozumiem i czuję żal do ojca, który przyjmuje syna marnotrawnego wobec syna, który nigdy go nie opuścił. Mam żal do Jezusa, że może kochać nas tak samo. Chyba, że ta miłość jest warunkowana nawróceniem. Ale jeśli nawróci się na łożu śmierci, to będziemy sądzeni tak samo? Jego nawrócenie będzie cenniejsze dla Boga, bo ja się mniej pogubiłam? Dzisiejsza Ewangelia - ja jestem synem, który odmawia, ale wykonuje prośbę ojca, on tym, który przytakuje, a i tak robi swoje.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Zwyklaosoba »

Unieważnił małżeństwo ? Co się pod tym skrótem kryje ?
Julit
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Julit »

Zwyklaosoba pisze: 14 gru 2021, 14:55 Unieważnił małżeństwo ? Co się pod tym skrótem kryje ?
Julit
Na jednym ze spotkań z terapeutka stwierdził, że nasze małżeństwo jest dla niego tylko na papierze.

To prawda, bo realnie nie prowadzimy razem gospodarstwa domowego, mieszkamy oddzielnie, nie ma między nami intymności, wspólnoty stołu, do tego jesteśmy w totalnym kryzysie.

Człowiek może zmienić swój światopogląd. To też jego słowa. Jednocześnie twierdził, że nie chce rozwodu, bo łączy nas sakrament, więc rozwód nic nie zmieni.

Generalnie czułam, że z tą terapia jest coś nie tak. To druga nasza terapia. Czasem miałam wrażenie, że jest na niej tylko ciałem. Myślami gdzie indziej. Mówił b enigmatycznie, kluczył..

Pod koniec października odkryłam, że romans trwa w najlepsze. Zdradza mnie emocjonalnie i fizycznie. Zapewnia kowalską o swojej dozgonnej miłości, oddaniu. Jest dla niego tak ważna jak cała jego przyszłość.

Po co mu była ta terapia?
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1541
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: Niepozorny »

Witaj Julit
Julit pisze: 14 gru 2021, 13:39 (...) nijak nie mogę poradzić sobie z uczuciem złości/nienawiści/zawodu w stosunku do męża. W teorii wiem, że powinnam mu wybaczyć, uwolnić się od tych trudnych emocji, wtedy i mnie będzie łatwiej, ale nie wiem jak. Nie mogę. Czuję wewnętrznie brak zgody na przebaczenie. I nie chodzi mi o to, że on nie pracuje nad sobą/nawet w terapii mnie zdradza i oszukuje, to mnie już nie zajmuje, ma wolną wolę, ale wewnętrznej zgody i akceptacji tego kim się stał, kim jest chyba nigdy nie osiągnę.

Nie mogę mu wybaczyć, że zostawił trójkę cudownych dzieci, wpatrzonych w niego jak w obraz.

(...)Nie mogę mu wybaczyć, że zabierając dzieci na wakacje, w tym samym czasie opłacił dla niej pokój w hotelu i spotykał się z nią wieczorami gdy dzieci spały.
Przechodziłem przez to. Też nie rozumiałem jak moja żona mogła to zrobić naszym dzieciom. Przeczytałem dwie książki o przebaczeniu i łatwiej było mi to wszystko sobie poukładać. Z czasem zrozumiałem, że najbardziej bolało mnie to, że żona mi to zrobiła. Cierpiało moje ego. Wybaczanie przychodzi z czasem. Łatwiej, gdy zauważa się swój udział w kryzysie. Wtedy dobrze jest wybaczyć sobie a potem współmałżonkowi. Z Bogiem to wszystko jest możliwe i łatwiejsze. Trzeba tylko poprosić Go o pomoc.
Julit pisze: 14 gru 2021, 16:38 Generalnie czułam, że z tą terapia jest coś nie tak. To druga nasza terapia. Czasem miałam wrażenie, że jest na niej tylko ciałem. Myślami gdzie indziej. Mówił b enigmatycznie, kluczył..
Nie mogę wybaczyć, że nie dostałam żadnej kartki ostrzegawczej zanim po raz kolejny wdał się w romans z tą sama kobietą, która 4 lata temu już raz postanowiła rozwalić naszą rodzinę.
Chyba jednak widziałaś, że coś jest nie tak, ale to wypierałaś.
Ale jeśli nawróci się na łożu śmierci, to będziemy sądzeni tak samo? Jego nawrócenie będzie cenniejsze dla Boga, bo ja się mniej pogubiłam?
Też o tym kiedyś myślałem. Chciałem takiej ludzkiej sprawiedliwości... ale Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Jeśli małżonek się kiedyś nawróci, to trzeba się z tego cieszyć. Nie ominie go jednak odpokutowanie za grzechy w czyścu.
Z braku rodzi się lepsze!
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: nie wiem co mam zrobić

Post autor: sajmon123 »

Niepozorny pisze: 14 gru 2021, 21:03 Witaj Julit
Julit pisze: 14 gru 2021, 13:39 (...) nijak nie mogę poradzić sobie z uczuciem złości/nienawiści/zawodu w stosunku do męża. W teorii wiem, że powinnam mu wybaczyć, uwolnić się od tych trudnych emocji, wtedy i mnie będzie łatwiej, ale nie wiem jak. Nie mogę. Czuję wewnętrznie brak zgody na przebaczenie. I nie chodzi mi o to, że on nie pracuje nad sobą/nawet w terapii mnie zdradza i oszukuje, to mnie już nie zajmuje, ma wolną wolę, ale wewnętrznej zgody i akceptacji tego kim się stał, kim jest chyba nigdy nie osiągnę.

Nie mogę mu wybaczyć, że zostawił trójkę cudownych dzieci, wpatrzonych w niego jak w obraz.

(...)Nie mogę mu wybaczyć, że zabierając dzieci na wakacje, w tym samym czasie opłacił dla niej pokój w hotelu i spotykał się z nią wieczorami gdy dzieci spały.
Przechodziłem przez to. Też nie rozumiałem jak moja żona mogła to zrobić naszym dzieciom. Przeczytałem dwie książki o przebaczeniu i łatwiej było mi to wszystko sobie poukładać. Z czasem zrozumiałem, że najbardziej bolało mnie to, że żona mi to zrobiła. Cierpiało moje ego. Wybaczanie przychodzi z czasem. Łatwiej, gdy zauważa się swój udział w kryzysie. Wtedy dobrze jest wybaczyć sobie a potem współmałżonkowi. Z Bogiem to wszystko jest możliwe i łatwiejsze. Trzeba tylko poprosić Go o pomoc.
Julit pisze: 14 gru 2021, 16:38 Generalnie czułam, że z tą terapia jest coś nie tak. To druga nasza terapia. Czasem miałam wrażenie, że jest na niej tylko ciałem. Myślami gdzie indziej. Mówił b enigmatycznie, kluczył..
Nie mogę wybaczyć, że nie dostałam żadnej kartki ostrzegawczej zanim po raz kolejny wdał się w romans z tą sama kobietą, która 4 lata temu już raz postanowiła rozwalić naszą rodzinę.
Chyba jednak widziałaś, że coś jest nie tak, ale to wypierałaś.
Ale jeśli nawróci się na łożu śmierci, to będziemy sądzeni tak samo? Jego nawrócenie będzie cenniejsze dla Boga, bo ja się mniej pogubiłam?
Też o tym kiedyś myślałem. Chciałem takiej ludzkiej sprawiedliwości... ale Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Jeśli małżonek się kiedyś nawróci, to trzeba się z tego cieszyć. Nie ominie go jednak odpokutowanie za grzechy w czyścu.
Niepozorny bardzo trafia do mnie Twój wpis i trochę Ci zazdroszczę. Ja nie umiem tak do końca opuścić tych rąk. Dalej włączają się mechanizmy. Pracuję nad tym, ale chcę jeszcze bardziej przycisnąć bo nic tak nie wyniszcza jak złość i karmienie swojego ego. Motywujące jest to, że się da. Ja nie wiem jaka droga mnie czeka i czuję ten strach. A czego się boję? Sam nie wiem. Spirala z tej niewiedzy się nakręca.
ODPOWIEDZ