Złożony pozew ...co dalej
Moderator: Moderatorzy
Re: Złożony pozew ...co dalej
Micealo, ale Pulikowski właśnie o tym pisze - jak zaopiekować uczucia żony. Podaje przykłady.
Chodzi o to, abyś Ty znając swoją żonę, i znając te przykłady, stawał się maksymalnie kreatywny. Koniecznie - w duchu miłości. Żeby nie wleźć nawet przypadkiem w manipulację.
Chodzi o to, abyś Ty znając swoją żonę, i znając te przykłady, stawał się maksymalnie kreatywny. Koniecznie - w duchu miłości. Żeby nie wleźć nawet przypadkiem w manipulację.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Złożony pozew ...co dalej
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć. Że tydzień temu po rozmowie z żoną trochę za dużo sobie ubzdurałem i niepotrzebnie wypaliłem z tematem cofnięcia pozwu i terapii. Efekt jest taki że od tygodnia dzieci wydają mi teściowie.Micealo pisze: ↑15 lis 2021, 12:20
Zona , i jej uczucia . Jej praca...tak.
Ale osoba która jest w kryzysie , nie widzi sensu w czytaniu czy też naprawie , żona ma zranione uczucia , a tutaj jak pisal Pulikowski rozumowe podejście nic nie wskóra .
I dlatego szukam rozwiązania ...
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Złożony pozew ...co dalej
Ciężko mega ciężko... Jak sprawa rozwodowa w toku... 15 września złożony pozew. 2 tygodnie później. Odp.
I tak naprawdę może jeszcze około 2 miesiące do pierwszej sprawy.
Mega krótki czas na pokazanie zmiany w sobie. Ale walczymy.
Jeśli macie jakieś pomysły... Przygarniam każdy...
I tak naprawdę może jeszcze około 2 miesiące do pierwszej sprawy.
Mega krótki czas na pokazanie zmiany w sobie. Ale walczymy.
Jeśli macie jakieś pomysły... Przygarniam każdy...
Re: Złożony pozew ...co dalej
Przeczytaj swój wątek jeszcze raz. Wszystkie pomysły już padły.
Re: Złożony pozew ...co dalej
Micaelo, pewnie nie spodoba Ci się to, co napiszę...Micealo pisze: ↑17 lis 2021, 10:58Ciężko mega ciężko... Jak sprawa rozwodowa w toku... 15 września złożony pozew. 2 tygodnie później. Odp.
I tak naprawdę może jeszcze około 2 miesiące do pierwszej sprawy.
Mega krótki czas na pokazanie zmiany w sobie. Ale walczymy.
Jeśli macie jakieś pomysły... Przygarniam każdy...
A gdyby tak przestać robić cokolwiek, tylko żyć w zgodzie ze sobą, uświadamiając sobie swoje ułomności i pracować tylko nad nimi? Stety/niestety wiem, jak trudno dopuścić do siebie myśl, że to może być koniec. Uświadomienie sobie, że nie mam wpływu na współmałżonka i jego decyzje było dla mnie uwalniające. To dziwne..., ale dopóki 'szarpałam się' w myślach i decyzjach, podobnie jak Ty teraz, byłam wycieńczona emocjonalnie. Nie miałam siły na pochylenie się nad sobą, a co dopiero na pracę nad sobą. Spotkanie z faktem końca było dla mnie jak zrzucenie ogromnego ciężaru z ramion i serca. Jezus wie co dla mnie najlepsze na ten moment, widocznie to co przeżywam teraz, jest tym najlepszym. Wycofałam się totalnie z kontaktów z mężem, z wyjątkiem tych, które dotyczą dzieci. Nie chciałam być już więcej oszukiwana (zdradzał i zdradza mnie nadal, choć mija miesiąc od rozpoczęcia przez nas terapii). Temat mojego małżeństwa z człowiekiem jakim się stał jest dla mnie zamknięty. Pozostało jeszcze kilka b. drobnych spraw, które muszę zakończyć (nie ma na myśli rozwodu), ale czuję ulgę, spokój, przytulam siebie każdego dnia. Będzie co ma być. Wreszcie jestem wolna od manipulacji.
To moje skrzywienie zawodowe, lubię myśleć/analizować obrazami: spotkanie z faktem końca było dla mnie jak skok z pomostu do jeziora. Mamy z dziećmi takie miejsce, gdzie jeździmy co roku z przyjaciółmi na zakończenie roku szkolnego . No więc stoję na tym pomoście i strasznie się boję tego skoku. Jest mi zimno i wiem, że woda też będzie lodowata. Nie wiadomo też co z dnem, co roku jest inne. W końcu skaczę i na początku jest przerażająco. Próbuję ruszać rękoma, nogami, trochę to chaotyczne i nerwowe. I wcale nie przynosi mi ulgi. Ale wystarczy, że położę się spokojnie na plecach i woda sama mnie unosi. Nie jest mi już tak zimno, nawet coraz cieplej. Jest na prawdę przyjemnie.
Tak czuję się na dzień dzisiejszy. Chciałam podzielić się z Tobą tym spokojem. Może przyniesie Ci coś dobrego w Twojej drodze.
Re: Złożony pozew ...co dalej
Dziwnie piszesz, walczymy... żona nie walczy, nie ma "my ", tylko jesteś ty sam. Trzeba w końcu zająć się samym sobą. Odpuść, przeżyj żałobę po starym małżeństwie i zacznij naprawdę żyć. Nie da się inaczej, gdybym ja tak nie zrobiła nie byłoby mnie tutaj.Micealo pisze: ↑17 lis 2021, 10:58Ciężko mega ciężko... Jak sprawa rozwodowa w toku... 15 września złożony pozew. 2 tygodnie później. Odp.
I tak naprawdę może jeszcze około 2 miesiące do pierwszej sprawy.
Mega krótki czas na pokazanie zmiany w sobie. Ale walczymy.
Jeśli macie jakieś pomysły... Przygarniam każdy...
Re: Złożony pozew ...co dalej
Micealo,
a jakbyś tak pogadał z Jezusem o całej tej sytuacji? Tak po prostu, idziesz na Adorację, opowiadasz co czujesz, co cię martwi, mówisz o swoich pomysłach na to wszystko, i potem pytasz - Jezu, mój kochany, co Ty na to? Co radzisz? Odpowiedź przyjdzie.
a jakbyś tak pogadał z Jezusem o całej tej sytuacji? Tak po prostu, idziesz na Adorację, opowiadasz co czujesz, co cię martwi, mówisz o swoich pomysłach na to wszystko, i potem pytasz - Jezu, mój kochany, co Ty na to? Co radzisz? Odpowiedź przyjdzie.
Re: Złożony pozew ...co dalej
Pogadamy... Zobaczymy... Zaufamy
Re: Złożony pozew ...co dalej
Nie wiem, czy potrafię nic nie robić, ale może jednak muszę.Julit pisze: ↑17 lis 2021, 12:29Micaelo, pewnie nie spodoba Ci się to, co napiszę...Micealo pisze: ↑17 lis 2021, 10:58Ciężko mega ciężko... Jak sprawa rozwodowa w toku... 15 września złożony pozew. 2 tygodnie później. Odp.
I tak naprawdę może jeszcze około 2 miesiące do pierwszej sprawy.
Mega krótki czas na pokazanie zmiany w sobie. Ale walczymy.
Jeśli macie jakieś pomysły... Przygarniam każdy...
A gdyby tak przestać robić cokolwiek, tylko żyć w zgodzie ze sobą, uświadamiając sobie swoje ułomności i pracować tylko nad nimi? Stety/niestety wiem, jak trudno dopuścić do siebie myśl, że to może być koniec. Uświadomienie sobie, że nie mam wpływu na współmałżonka i jego decyzje było dla mnie uwalniające. To dziwne..., ale dopóki 'szarpałam się' w myślach i decyzjach, podobnie jak Ty teraz, byłam wycieńczona emocjonalnie. Nie miałam siły na pochylenie się nad sobą, a co dopiero na pracę nad sobą. Spotkanie z faktem końca było dla mnie jak zrzucenie ogromnego ciężaru z ramion i serca. Jezus wie co dla mnie najlepsze na ten moment, widocznie to co przeżywam teraz, jest tym najlepszym. Wycofałam się totalnie z kontaktów z mężem, z wyjątkiem tych, które dotyczą dzieci. Nie chciałam być już więcej oszukiwana (zdradzał i zdradza mnie nadal, choć mija miesiąc od rozpoczęcia przez nas terapii). Temat mojego małżeństwa z człowiekiem jakim się stał jest dla mnie zamknięty. Pozostało jeszcze kilka b. drobnych spraw, które muszę zakończyć (nie ma na myśli rozwodu), ale czuję ulgę, spokój, przytulam siebie każdego dnia. Będzie co ma być. Wreszcie jestem wolna od manipulacji.
To moje skrzywienie zawodowe, lubię myśleć/analizować obrazami: spotkanie z faktem końca było dla mnie jak skok z pomostu do jeziora. Mamy z dziećmi takie miejsce, gdzie jeździmy co roku z przyjaciółmi na zakończenie roku szkolnego . No więc stoję na tym pomoście i strasznie się boję tego skoku. Jest mi zimno i wiem, że woda też będzie lodowata. Nie wiadomo też co z dnem, co roku jest inne. W końcu skaczę i na początku jest przerażająco. Próbuję ruszać rękoma, nogami, trochę to chaotyczne i nerwowe. I wcale nie przynosi mi ulgi. Ale wystarczy, że położę się spokojnie na plecach i woda sama mnie unosi. Nie jest mi już tak zimno, nawet coraz cieplej. Jest na prawdę przyjemnie.
Tak czuję się na dzień dzisiejszy. Chciałam podzielić się z Tobą tym spokojem. Może przyniesie Ci coś dobrego w Twojej drodze.
Te zajęcie się swoimi wadami, swoimi słabościami, to tak trudne zadanie. Jak jestes tak pokręcony jak ja. Całe swoje życie, trzeba wywrócić...
Ech...
Re: Złożony pozew ...co dalej
Ja Ci powiem inaczej trochę. Idź do tego Pana Boga, wyrzuć z siebie, pogadaj, posłuchaj. Pomoże Ci to dużo. Nie będziesz sam. Jednak jak sam mówisz, nie będziesz siedział bezczynnie.. Rozumiem to, bo jesteś facetem stworzonym do działania. Nie potrzebujesz wygadania się itd. Owszem, trochę tak, ale to nie jest jakby główna rzecz, która Cię "usprawni".
Chcesz działać? Znajdź terapeutę. Nie musi być to, a wręcz odradzam psycholog. Nie musi być to człowiek z dyplomem 10 uczelni. Poszukaj na internecie. Popytaj znajomych. Popytaj w ognisku sycharowskim o polecanego terapeutę. Z mojego punktu widzenia, najlepiej by byl to mężczyzna. Możesz przeczytać wszystkie lektury z tych tutaj polecanych. Będą bardzo pomocne. Jednak tylko pomocne. Potrzebujesz kogoś, z kim będziesz mógł to poukładać w sobie. Miej świadomość, że mówię to ja, jako osoba "nienawidząca" psychologów. Takich książkowych, zarobkowych. Mi więcej dała jedna (wizyta) terapia indywidualna z odpowiednim terapeutą działającym z pasji, niż rok terapii po 2 wizyty w tygodniu.
Tak działaj. Po swojemu, ale z odpowiednim nakierowaniem. Znajdź terapeutę dla siebie, nie dla żony. Jej nawet o tym nie mów. Niczym nie ryzykujesz, a jak się przyłożysz i znajdziesz odpowiedniego - możesz ugrać wiele, dla siebie...
Re: Złożony pozew ...co dalej
Dzieki Sajmon . Wiesz że u mnie w rejonie a jest to miasto w Wojewódzkie w Północnej Polsce nie ma "Sychar "sajmon123 pisze: ↑17 lis 2021, 18:40Ja Ci powiem inaczej trochę. Idź do tego Pana Boga, wyrzuć z siebie, pogadaj, posłuchaj. Pomoże Ci to dużo. Nie będziesz sam. Jednak jak sam mówisz, nie będziesz siedział bezczynnie.. Rozumiem to, bo jesteś facetem stworzonym do działania. Nie potrzebujesz wygadania się itd. Owszem, trochę tak, ale to nie jest jakby główna rzecz, która Cię "usprawni".
Chcesz działać? Znajdź terapeutę. Nie musi być to, a wręcz odradzam psycholog. Nie musi być to człowiek z dyplomem 10 uczelni. Poszukaj na internecie. Popytaj znajomych. Popytaj w ognisku sycharowskim o polecanego terapeutę. Z mojego punktu widzenia, najlepiej by byl to mężczyzna. Możesz przeczytać wszystkie lektury z tych tutaj polecanych. Będą bardzo pomocne. Jednak tylko pomocne. Potrzebujesz kogoś, z kim będziesz mógł to poukładać w sobie. Miej świadomość, że mówię to ja, jako osoba "nienawidząca" psychologów. Takich książkowych, zarobkowych. Mi więcej dała jedna (wizyta) terapia indywidualna z odpowiednim terapeutą działającym z pasji, niż rok terapii po 2 wizyty w tygodniu.
Tak działaj. Po swojemu, ale z odpowiednim nakierowaniem. Znajdź terapeutę dla siebie, nie dla żony. Jej nawet o tym nie mów. Niczym nie ryzykujesz, a jak się przyłożysz i znajdziesz odpowiedniego - możesz ugrać wiele, dla siebie...
Oczywiście słuszna droga z terapią...
Zona poinformowała ,mnie że nasze zachowanie obecne to teatr i cyrk, ze jak podchodzę daję buziaka na przywitanie itp, badz jak po prostu jestem życzliwy . Zadałem jej pytanie jak mam się zachowywać aby było dobrze dla niej ...to cisza.
Nie wiem może ją drażni to że wcześniej nie byłem czuły , naturalny , itp.
Zobaczymy co wymyśli , poinformowałem ją , ze do czasu rozwodu trzeba się jakoś porozumiewać , mamy dwójkę dzieci . Mieszkamy razem , mamy wspólne gospodarstwo, żona pisze że dojrzała do decyzji o rozwodzie i rozstaniu się, ale na co dzień się widzimy wiec potrzeba "normalnej komunikacji". I to jest mega trudne , jak się odnosić do żony...?
-
- Posty: 270
- Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Złożony pozew ...co dalej
Micealo, jakbyś się czuł, gdybyś to Ty parł do rozwodu, był do niego przekonany, a żona na powitanie dawała by Ci buziaka?? Mi w odwieszeniu od żony pomogło wczucie się w to co czuje ona obecnie. Muszę uszanować jej uczucia, choć się z nimi nie zgadzam. Pamiętam, że nie byłem święty i w tamtym okresie nic na mnie nie działało. Miałem swój dłuuugi czas popełniania błędów i czuję się zobowiązany dać swojej żonie możliwość swobodnego dokonania wyboru. Wyboru, tzn. dopuszczam każdą opcję, a nie, że wielkodusznie daję jej czas na poprawę. Staram się pracować nad sobą bo tylko tak zwiększam swoje szanse, a jeśli to nie wystarczy będę mocny na tyle by przyjąć to na klatę i działać w nowych realiach. Czytałem Twój wątek, piszesz coś o sparingach. Tak na szybko poradzę Ci jakiś większy wysiłek fizyczny, mi pomaga. jak nie jedna sesja to 5, nie będziesz miał siły na zamartwianie.
Zaufaliśmy miłości.
Re: Złożony pozew ...co dalej
Są województwa/diecezje, gdzie Ogniska Sycharu nie ma w mieście wojewódzkim, a jest w powiatowej "pipidówce" Duże miasto nie rzutuje i nie stanowi, potrzeba po prostu więcej wysiłku związanego z dojazdem.
A po rozwodzie, to przepraszam, ale co? Nie trzeba się będzie porozumiewać? nie będziecie mieć tej dwójki dzieci? sakrament małżeństwa rozpłynie się w kosmosie?
Podpowiem - oprócz stanu cywilno-prawnego i konsekwencji z tego wynikających - nic się nie zmieni.
Warto abyś nie ubożkowił sobie tego rozwodu, a na razie to robisz. Warto na rozwód się nie zgadzać i ratować małżeństwo, ale czasem może być tak, że zostaniesz rozwiedziony wbrew Twojej woli. Jednak to niczego nie zmieni z punktu widzenia bycia rodzicem i sakramentalnym małżonkiem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Złożony pozew ...co dalej
Skoro tak uważasz, masz prawo.
Myśle, ze nie wykorzystałeś nawet 1/3 pomysłów sadzać po tym w którym miejscu teraz jesteś . Ale ja mogę się mylić.
Myśle rozwniez ze wielu nam dużo dały „pomysły podpowiadane „ tu do Ciebie, a Ty mało sobie z nich „zabrałeś”. I tez mogę się mylić.
Myśle, ze nie wykorzystałeś nawet 1/3 pomysłów sadzać po tym w którym miejscu teraz jesteś . Ale ja mogę się mylić.
Myśle rozwniez ze wielu nam dużo dały „pomysły podpowiadane „ tu do Ciebie, a Ty mało sobie z nich „zabrałeś”. I tez mogę się mylić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości