Złożony pozew ...co dalej

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Nie wiem czy i na ile Paweł
odpowie
ale ja widzę taką oś z dwoma punktami ( to mąż i żona ).
Dobrze znać warunek początkowy tj. na ile oba punkty były oddalone od siebie.
Bo wielką różnicę robi to z jak głębokiego oddalenia wychodzimy , czy to dwie jednostki
czy 20 na tej osi. Wiadomo też , że przebycie drogi tych 20 będzie trudniejsze i dłuższe.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Micealo pisze: 24 lis 2021, 17:37 Pavle... Jakie czynniki spowodowały że Twojej żonie zaczęło się chcieć.. Ze podjęla decyzja o naprawie... Ze chciała wracać... Ze chciała się godzić.... Ze chciała rozmawiać... Ze chciała budować... Ze chciała tworzyć na nowo relacje...
Czy był jakiś element, Twoim zdaniem kluczowy., czy wydarzyło się coś?
I jakie czynności wykonaliście w początkowej fazie procesu naprawy?
Tych czynników było przynajmniej kilka, nie odważę się ich stopniować (nie mam zdolności wchodzenia w głowę żony), także kolejność jest losowa:
1. Dzieci. Żona pochodzi z trudnej rodziny, rodzice są po rozwodzie cywilnym. Nie chciała tego dla własnych dzieci, to momentami były ostatnie nici powstrzymujące ją przed odejściem. Zwłaszcza, że już przed kryzysem byłem niezłym ojcem, a w trakcie kryzysu zdecydowanie jakość ojcowania poprawiłem.

2. Żona skonfrontowała swoje wyobrażenie na temat „nowe szczęśliwe życie” z rzeczywistością, szarością życia. A właściwie życie zrobiło to za nią. Okazało się, że widoki na przyszłość wyglądały mniej różowo niż pierwotnie. Nie będę czarował - miałem o tyle szczęście, że żona nawet po ludzku kiepsko trafiła. A ja czekałem, furtka była otwarta. Temu szczęściu więc jednak pomogłem.

3. Moja praca nad sobą, zmiana siebie i swego życia, komunikacji, jakości ojcowania.
W momencie jej decyzji o powrocie to było w powijakach jeszcze, ale najwyraźniej w połączeniu z innymi czynnikami pozwoliło uwierzyć, że to nie jest zmiana na chwilę. Najwyraźniej rokowałem na tyle dobrze, że było do kogo wracać ;)
——————————
No i odniosę się do samego pytania, mało optymistycznie to zabrzmi pewnie:
„ Jakie czynniki spowodowały że Twojej żonie zaczęło się chcieć.. Ze podjęla decyzja o naprawie... Ze chciała wracać... Ze chciała się godzić.... Ze chciała rozmawiać... Ze chciała budować... Ze chciała tworzyć na nowo relacje...”.

Przez ponad pół roku nie potrafiła się nawet zmusić by chciało jej się chcieć.
Niestety odbyło się to, bardziej niż na chceniu, na zasadzie: od biedy mogę spróbować.
Zapewne przyczyniło się do tego również to, że gdy byłem na to gotowy (czyli na wszelakie tego konsekwencje) zażądałem by się określiła, bo miałem dość życia w rozkroku.
Nie było w pobliżu „pewnej”, solidnej gałęzi, więc wróciła na tą znaną, bez wielkiego entuzjazmu, że tak to ujmę ;)
Rozmawiać za bardzo nie chciała, najchętniej by udawała, że nic się nie stało, po prostu aby jeszcze raz spróbować a o tym okresie zapomnieć. Nie rozumiała, że to by była misja samobójcza.
Aczkolwiek pewne wnioski jednak wyciągnęła, pewne sprawy zdążyła „załapać”, inne przyszły z czasem. Generalnie to był, wciąż jest proces. U mnie zresztą również :)

Na początku, żona poprosiła (a ja na to przystałem, słusznie zresztą) o cierpliwość, budowanie krok po kroku, o czas. O tyle dobrze, że nagły powrót duszą i ciałem trąciłby fałszem.
Także ja starałem się wyzbywać oczekiwań, nie nakładać presji, być cierpliwym (aczkolwiek jasno powiedziałem, że docelowo chcę by była żoną, a nie manekinem, inaczej nie ma to sensu).
Kontynuowałem zmianę sposobu komunikacji, budowania relacji, akceptacji tego, że ona na coś może nie być gotowa.
Czyli coś na zasadzie: „budować, a przede wszystkim nie psuć”.
Oraz pracowałem nad sobą, konsekwentnie, swoim tempem, naprawę żony i jej pracę nad sobą zostawiłem jej i Panu Bogu. W tempie i w sposób na jaki zdecyduje się żona. Bo to jej droga, jej odpowiedzialność.
Ja miałem swoje poletko.
Postanowiłem, że jedynym sposobem mego „wpływu na nią” będzie moja postawa.
I jednak zdecydowanie jako efekt uboczny mojej pracy nad sobą a nie próba wskazania jej drogi.
Choć nie ukrywam - wewnętrznie korciło mnie by jej dać instrukcję pracy nad sobą wg moich doświadczeń.
Już tego na szczęście się wyzbyłem.

I generalnie to odbudowywanie to proces. I dobra nauka również dla mnie. Nauka cierpliwości, miłości dojrzałej, akceptacji, szacunku, panowania nad sobą i swoimi chciejstwami itd.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Dzięki Pavel,
świetnie to opisałeś, same konkrety.

Od samego początku oczekuję zawsze na takie obrazy, rzeczowe i konkretne.
( oczywiście, o ile ktoś chce takowe namalować )
Napisałeś o "niciach", ja czasem piszę o kartach, węzłach.

Pozwól namaluję obraz marynistyczny.
Po prawej twój statek, pośrodku kadru żona w szalupie zbliża się już do statku w oddali.
Niestety dla niej to co jawiło się jako piękny jacht z bliska okazało się być kiepską łajbą.
Udaje więc, że tylko wypłynęła na połów ryb i jakby nic wraca na stary okręt.
Ty nieśpiesznie zrzucasz jej drabinę z lin a ona niespiesznie wchodzi.
( obraz opisuje głównie punkt nr.2 )
Nr.1 jak słusznie napisałeś znacząco spowalniał wiosłowanie do dziurawej łajby.
Nr.3 to już żona na pokładzie.
( wiele alternatyw nie miała )


Dla mnie to niestety potwierdzenie smutnych z reguły realiów.
Pomimo stosunkowo mocnych kart i sporej dawki szczęścia
mocno się musiałeś jeszcze napocić.
Ale w sumie partia wybrana, gratulacje zasłużone.:)
jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

Pavel pisze: 24 lis 2021, 22:33 miałem o tyle szczęście, że żona nawet po ludzku kiepsko trafiła
I tutaj jest, moim zdaniem, całe rozwiązanie.

Wybacz Pavel, ale gdyby Twoja żona choć trochę lepiej trafiła, bo Twoje staranie byłoby na nic.
A to, że stałeś się lepszym ojcem, byłoby nawet jeszcze jednym powodem do odejścia, bo miałaby z kim zostawić dzieci. Na stałe lub na czas spotkań z kowalskim.
Nie chcę przypominać, ale u mnie właśnie to, że ja zająłem się całkowicie najmłodszym synem, a starszymi dziećmi, gdy tego potrzebowały, dało mojej żonie więcej czasu na szaleństwa z kowalskim. Nic już nie stało na przeszkodzie, żeby znikać na całe dni czy noce.
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Julit »

jacek-sychar pisze: 25 lis 2021, 8:03
Pavel pisze: 24 lis 2021, 22:33 miałem o tyle szczęście, że żona nawet po ludzku kiepsko trafiła
I tutaj jest, moim zdaniem, całe rozwiązanie.

Wybacz Pavel, ale gdyby Twoja żona choć trochę lepiej trafiła, bo Twoje staranie byłoby na nic.
A to, że stałeś się lepszym ojcem, byłoby nawet jeszcze jednym powodem do odejścia, bo miałaby z kim zostawić dzieci. Na stałe lub na czas spotkań z kowalskim.
Nie chcę przypominać, ale u mnie właśnie to, że ja zająłem się całkowicie najmłodszym synem, a starszymi dziećmi, gdy tego potrzebowały, dało mojej żonie więcej czasu na szaleństwa z kowalskim. Nic już nie stało na przeszkodzie, żeby znikać na całe dni czy noce.
Zgadzam się z Jackiem i z kolei Jemu dziękuję za ten komentarz.
Micealo, nie ma lepszego rozwiązania jak zająć się tylko i wyłącznie sobą i swoimi relacjami z Bogiem/dziećmi/rodziną. Jeśli mój mąż będzie chciał wrócić, bo jednak trawa nie okaże się 'bardziej zielona u sąsiadki', to dzięki mojej pracy nad sobą będę mądrzejsza i mądrzej przygotowana na powrót. Jeśli nie zechce wrócić, bo to co nowe okaże się jednak lepsze niż dotychczasowe, to żebym nie wiem co zrobiła/powiedziała, nie przekonam go niczym. Żadne morały nt. sakramentu małżeństwa, dzieci, dobra rodziny, pełnej rodziny u mnie nie podziałały. Usłyszałam, że człowiek może zmienić swój światopogląd... Światopogląd tak, ale nie w sferze dla mnie fundamentalnej: rodziny. No nic, moralizując tylko raniłam siebie, bo co i rusz spotykałam się z takim zawiedzeniem, że mogłam się tak pomylić... i dzisiaj moje dzieci z tego powodu mogą cierpieć. Choć radzimy sobie teraz nadzwyczaj dobrze. Jeszcze nigdy nie miałam tak bliskiego/przyjacielskiego kontaktu z dziećmi.
Czytam Cię i sobie myślę, że tyle w Tobie starania/działania, czasem za nie obrywasz... gdybyś jakimś cudem przekonał/nakłonił żonę do zmiany decyzji, to takiego właśnie powrotu byś chciał? Pod presją emocji jej/swoich? Nie lepiej zostawić całą tę sytuację w świętym spokoju i pozwolić żonie po prostu samej decydować? Bez nawet ukierunkowywania na te, czy inne tory.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Sefie »

jacek-sychar pisze: 25 lis 2021, 8:03
Pavel pisze: 24 lis 2021, 22:33 miałem o tyle szczęście, że żona nawet po ludzku kiepsko trafiła
I tutaj jest, moim zdaniem, całe rozwiązanie.

Wybacz Pavel, ale gdyby Twoja żona choć trochę lepiej trafiła, bo Twoje staranie byłoby na nic.
A to, że stałeś się lepszym ojcem, byłoby nawet jeszcze jednym powodem do odejścia, bo miałaby z kim zostawić dzieci. Na stałe lub na czas spotkań z kowalskim.
Nie chcę przypominać, ale u mnie właśnie to, że ja zająłem się całkowicie najmłodszym synem, a starszymi dziećmi, gdy tego potrzebowały, dało mojej żonie więcej czasu na szaleństwa z kowalskim. Nic już nie stało na przeszkodzie, żeby znikać na całe dni czy noce.
Obawiam się że tu nie ma dobrych rozwiązań. Zajmujesz się dziećmi to żonie zostawiasz wolną rękę na spotkania z kochankiem. Zostawisz żonę z dziećmi po to żeby miała je na głowie to sprowadzi kochanka do domu a po jakimś czasie dzieci zaczną do niego tato wołać. Z dwojga złego jak na żonę wpływu nie masz to lepiej dziećmi się zająć a żona jest dorosła wie co robi albo przynajmniej powinna. Relacje z dziećmi to inwestycja na długie lata nawet zakładając brak powodu żony albo brak Twojej chęci na jej powrót.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

jacek-sychar pisze: 25 lis 2021, 8:03
Pavel pisze: 24 lis 2021, 22:33 miałem o tyle szczęście, że żona nawet po ludzku kiepsko trafiła
I tutaj jest, moim zdaniem, całe rozwiązanie.

Wybacz Pavel, ale gdyby Twoja żona choć trochę lepiej trafiła, bo Twoje staranie byłoby na nic.
A to, że stałeś się lepszym ojcem, byłoby nawet jeszcze jednym powodem do odejścia, bo miałaby z kim zostawić dzieci. Na stałe lub na czas spotkań z kowalskim.
Nie chcę przypominać, ale u mnie właśnie to, że ja zająłem się całkowicie najmłodszym synem, a starszymi dziećmi, gdy tego potrzebowały, dało mojej żonie więcej czasu na szaleństwa z kowalskim. Nic już nie stało na przeszkodzie, żeby znikać na całe dni czy noce.
Jednak zdecyduje się na polemikę :)
Po pierwsze, moje starania były (w okresie gdy zaczynała mieć jakiekolwiek przemyślenia na temat powrotu) ukierunkowane na siebie. Czyli nie pracowałem nad sobą by odzyskać żonę, to był bonus.
Mało przyjemny w dodatku, bo czym dłużej nad sobą pracowałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że dużo łatwiej byłoby mi żyć bez jej powrotu. Łatwiej, nie znaczy lepiej ;)

Nie starałem się dla niej i aby wróciła. Robiłem to, bo doszło do mnie, że trafiłem do czarnej dziury i z radością się tam rozgościłem. Postanowiłem więc to zmienić.

Po drugie: to, że żona tak kiepsko ulokowała swą nową wizję szczęścia spowodowało, że szybciej zderzyła się z rzeczywistością. Szybciej, to znaczy szybciej.
Bo gdyby po ludzku trafiła lepiej, skończyłoby się podobnie - upadkiem, zawodem, porażką.
Ewentualnie tylko by się dłużej oszukiwała.
Powody? Na takim fundamencie nie da się zbudować nic solidnego, pogubieni się przyciągają, jej nowy wybranek siłą rzeczy nie mógł być dojrzałą i uporządkowaną osobą, ona również nie wykonała żadnej pracy nad sobą.
Katastrofa gwarantowana, tak jak w przypadku mojego związku z nią - od początku to wskazywało na niemal pewny głęboki kryzys. Po prostu wtedy nie znałem „małżeńskiej tabliczki mnożenia”.

Oczywiście mogłaby zostać w takim związku na lata, przykłady takowego absurdalnego zachowania jednak znam. Ale ze szczęściem, nawet po ludzku, za dużo to wspólnego nie ma.

Moje lepsze ojcowanie zaś nie miało na celu przekonywać do mnie żony, a dzieci.
Bo dla nich chciałem być ojcem na którego zasługują. A gdyby żona postanowiła to wykorzystywać i spotykać się z wszystkimi kowalskimi świata?
Więcej czasu na dzieci bym miał, więcej możliwości widzenia i wychowywania ich.
Przecież powrotu takiej żony i tak bym nie chciał, to co by wyprawiała pewnie mało by mnie obchodziło - nie mój obszar odpowiedzialności.
A czy by przez ten czas zdradziła razy 35 czy 297 - mała różnica z perspektywy mojego zawodu, bólu.
Z którym nauczyłbym się żyć.
Tak jak „przyjmując ją” miałem pewność zdrady której wciąż się wypierała.
I jakoś z tym żyłem, a po poznaniu danych osobowych delikwentów, nadal żyję.
Pomimo, bo przecież żadna to radość była.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Astro »

Micealo zajmij się dziećmi . Takie jest moje doświadczenie. Na żonę wpływu nie masz i być może już nigdy nie będzie brała pod uwagę tego co chcesz przekazać. Dzieci to inna sprawa.
Tak inwestycja w przyszłość szczególnie dzieci ,ale też i twoja . Pomyśl o tym.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

Prawo Goodharta: bodźce które w naszym zamierzeniu mają doprowadzić do pożądanych przez nas konsekwencji, często prowadzą do efektów całkowicie niepożądanych.

To odwieczny problem legislatorów. Gdy ustanowiona kara jest zbyt niska zaczyna być traktowana jako rodzaj opłaty i ilość niepożądanych zachowań się zwiększa. Tak było w przypadku pewnego przedszkola, w którym rodzice spóźniali się po dzieci. Wprowadzono karne opłaty za dodatkowe godziny. Dość wysokie. Okazało się, że ilość spóźniających się zwiększyła...

Dotyczy to nie tylko kar, ale i nagród, które zachęcają do zupelnie innych rodzajów działalności niż chcą tego piszący nowe prawa. I wszelkich innych bodźców legislacyjnych też dotyczy. Od dawna wiemy, że w wielu kulturach znaki: "Nie wolno ..." natychmiast powodują zwiększenie zakazanych zachowań.

Tak jest także w relacjach. Chcemy wpłynąć na drugą osobę. Wspinamy się na wyżyny intelektu. Ta osoba jednak ma swoje własne cele. I gdy akurat jej cele są przeciwne naszym, każde jej działanie będzie zmierzać do tego, by uniknąć konsekwencji, by jak najlepiej dla siebie wykorzystać okoliczności, by jak najbardziej obrócić sytuację na swoją korzyść. Więc nasze działania i pomysły będą przynosić inne efekty niż chcemy.

Dobitnie uświadomił mi to spowiednik mówiąc mi, że obecnie mój mąż jest moim wrogiem. Nie zapomniał dodać: miłujcie nieprzyjaciół swoich. To jednak spowiednik.

Dlatego w kryzysie najlepiej zajmować się sobą, wszystko czynić w zgodzie ze sobą, zajmować się swoimi potrzebami. A wobec małżonka stawiać granice (sobie) by jak najlepiej bronić siebie, dzieci i wspólnego majątku przed destrukcją.

Małżonka/ę dobrze spakować w paczkę i nadać do Pana Boga. Tam są najlepsze serwisy naprawcze. Proces naprawy przyśpiesza modlitwa za współmałżonka, wszelka pokuta i nawrócenie własne. Im my bardziej naprawieni, tym i po drugiej stronie idzie szybciej. Jedno jest małżeńskie ciało. Jak się nam małżonek/ka nawróci, to wróci. A czasem wróci jeszcze i przed nawróceniem.
jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

Pavel

Sorry, ale nie przekonałeś mnie tym, że niby zajmowałeś się sobą i dziećmi,
To było wtórne. Pierwotny był zawód Twojej żony kochankiem. To i tylko to spowodowało, że zaczęła się oglądać za siebie.

Albo Ty próbujesz wmówić sobie i nam, że jednak Twoja praca dały efekty, albo my wypieramy się tego, że nasza praca nie dała żadnych efektów. :lol:

Ja też uważam, że stałem się dużo lepszym ojcem. Dużo w sobie zmieniłem. Jednak moja żona była całkiem emocjonalnie w innym miejscu i żadne racjonalne motywacje do niej nie docierały. Emocje z małżeństwa całkowicie wycofała do kochanka.
Przypominam o zafiksowaniu funkcjonalnym mężczyzn i wycofaniu emocjonalnym kobiet. Opisywałem to już kilka razy i jestem zdania, że tak to jednak działa.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

A ja sądzę, że postawa Pavla miała kluczowe znaczenie. Przede wszystkim przepracował swoje emocje wobec żony. A domyślam się tylko, patrząc na swoje przeżycia, co to mogło być. Zdrada daje solidny koktail emocjonalny, a nieprzepracowany jest trucizną.
Trzeba ogromnej pracy nad sobą by małżonek dostrzegł, że w razie powrotu nie czeka go żadna kara, odwet, zemsta, że nie będzie czarną owcą, dziewczynką/chłopcem do bicia, że będzie traktowany/a z szacunkiem.

Nie wiadomo, kiedy u małżonka będącego na wylocie pojawi się myśl o powrocie. Ale jeśli po drugiej stronie nie ma wtedy otwartości na pojednanie, to małżonek na wylocie pozostanie na wylocie. Najwyżej z innym kowalskim.

To, że kowalski/kowalska się nie sprawdza, to oczywiste. Żaden człowiek nie jest w stanie spełnić oczekiwań drugiego człowieka. Najdalej po trzech latach łuski spadają. Bywa jednak, że mąż czy żona nadal jest tą gorszą alternatywą i szara rzeczywistość z kowalskim/ą jest nadal lepsza niż powrót do małżeństwa. Bywa też, że szuka się kolejnej alternatywy. I wcale nie uważam, że to wina opuszczonego małżonka. Raczej potrzeb i oczekiwań osoby która odeszła.

Dla mojego męża dokąd chce żyć w nałogach zawsze będę gorszą alternatywą nad wszelkie kowalskie, które nie wymagają trzeźwości, a gdy się kowalskie skończą, być może także nad rodzinny dom męża i życie z rodzicami. Ja mam jasne oczekiwania. Na trzeźwo, albo wcale... Mąż coraz częściej wspomina o powrocie do rodziców. Jego wybór. Ma do niego prawo.

Dla wielu małżonków życie w rodzinie jest nudne, nie chcą obowiązków, dzieci, albo nie chcą bliskich relacji. Mają inne priorytety. I żadna zmiana w ich małżonku, nawet na stan bliski Świętości, tego nie zmieni.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

I jeszcze jedno, to moje prywatne przemyślenia.
Powody powrotu współmałżonka są właściwie dwa, trzy, o ile jakiegoś istotnego nie pomijam:
-nawrócenie i idąca za nim zmiana systemu wartości, świadomości i wiedzy (to nie przypadek mojej żony).
-powrót, bo nie wyszło a lepszy rydz niż nic (czyli jak często powtarza np. Mare - interesowność, ta jest chyba najczęstszym powodem powrotów).
-zmiana faktycznie dramatycznie funkcjonującego współmałżonka które (pomijając pogubienie własne) było faktycznie determinującym powodem odejścia/szukania kowalskich.
Bo jednak bywa, że zdradza się współmałżonka, rozbija rodzinę i odchodzi z powodów wg mnie obiektywnie absurdalnych np. takich jak rutyna, nuda, nie spełnianie obiektywnie niemożliwych lub nierozsądnych oczekiwań.

U mnie, wg mojej oceny postrzegania żony były to opcje druga i ta druga część trzeciej.
Bo o ile masa we mnie była do poprawy, to patrząc na współczesne standardy jakoś wybitnie strasznie nie funkcjonowałem (czyli nie piłem, nie biłem, nie powodowałem problemów finansowych czy jakichś innych). No nic, czego dość łatwo nie da się naprawić.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

jacek-sychar pisze: 25 lis 2021, 12:16 Pavel

Sorry, ale nie przekonałeś mnie tym, że niby zajmowałeś się sobą i dziećmi,
To było wtórne. Pierwotny był zawód Twojej żony kochankiem. To i tylko to spowodowało, że zaczęła się oglądać za siebie.

Albo Ty próbujesz wmówić sobie i nam, że jednak Twoja praca dały efekty, albo my wypieramy się tego, że nasza praca nie dała żadnych efektów. :lol:

Ja też uważam, że stałem się dużo lepszym ojcem. Dużo w sobie zmieniłem. Jednak moja żona była całkiem emocjonalnie w innym miejscu i żadne racjonalne motywacje do niej nie docierały. Emocje z małżeństwa całkowicie wycofała do kochanka.
Przypominam o zafiksowaniu funkcjonalnym mężczyzn i wycofaniu emocjonalnym kobiet. Opisywałem to już kilka razy i jestem zdania, że tak to jednak działa.
Heh, nie jest moją intencją cię przekonywać :)
A z tym co napisałeś powyżej się zgadzam.
Jasne, to zawód kowalskim był przyczynkiem do możliwości jakichkolwiek rozważań. Dlatego tak ciężko sklejać małżeństwo gdy w pobliżu kręci się osoba trzecia. Wtedy osoba pod wpływem zakochania/zauroczenia funkcjonuje hmmm totalnie dziwnie, inaczej. Dlatego pasuje mi określanie takiego funkcjonowania mianem „amoku”.
Romans żony fizycznie skończył się w październiku/listopadzie, a „kaca” po nim miała do kwietnia. Nie była skłonna nawet spróbować naprawiać.
Tu istotne były wg mnie trzy czynniki: widziała moje zmiany, widziała że jestem gotowy żyć bez niej, zażądałem dokonania wyboru, bo miałem dość zabawy w kotka i myszkę.


Aby była jasność, gdyby kowalski był bardziej zdeterminowany a ona miała możliwości fizyczne i finansowe odejścia (bo ja się wyprowadzać nie zamierzałem) mogłoby się to skończyć inaczej. Zdaję sobie z tego sprawę.
To jednak powtarzam regularnie - nawet najlepsza praca nad sobą nie jest gwarancją powrotu. Potrzeba albo nawrócenia, albo upadku strony odchodzącej. A i po takim upadku nie musi przyjść refleksja.
Wykonana nad sobą praca zwiększa tylko szanse, że współmałżonek zechce spojrzeć wstecz, spróbować ponownie. Co w przypadku kobiet jest jednak trudniejsze, rzadsze.
Bo teoria o zafiksowaniu funkcjonalnym mężczyzn i wycofaniu emocjonalnym kobiet ma solidne podstawy :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Ruta pisze: 25 lis 2021, 13:45 A ja sądzę, że postawa Pavla miała kluczowe znaczenie. Przede wszystkim przepracował swoje emocje wobec żony. A domyślam się tylko, patrząc na swoje przeżycia, co to mogło być. Zdrada daje solidny koktail emocjonalny, a nieprzepracowany jest trucizną.
Trzeba ogromnej pracy nad sobą by małżonek dostrzegł, że w razie powrotu nie czeka go żadna kara, odwet, zemsta, że nie będzie czarną owcą, dziewczynką/chłopcem do bicia, że będzie traktowany/a z szacunkiem.

Nie wiadomo, kiedy u małżonka będącego na wylocie pojawi się myśl o powrocie. Ale jeśli po drugiej stronie nie ma wtedy otwartości na pojednanie, to małżonek na wylocie pozostanie na wylocie. Najwyżej z innym kowalskim.

To, że kowalski/kowalska się nie sprawdza, to oczywiste. Żaden człowiek nie jest w stanie spełnić oczekiwań drugiego człowieka. Najdalej po trzech latach łuski spadają. Bywa jednak, że mąż czy żona nadal jest tą gorszą alternatywą i szara rzeczywistość z kowalskim/ą jest nadal lepsza niż powrót do małżeństwa. Bywa też, że szuka się kolejnej alternatywy. I wcale nie uważam, że to wina opuszczonego małżonka. Raczej potrzeb i oczekiwań osoby która odeszła.

Dla mojego męża dokąd chce żyć w nałogach zawsze będę gorszą alternatywą nad wszelkie kowalskie, które nie wymagają trzeźwości, a gdy się kowalskie skończą, być może także nad rodzinny dom męża i życie z rodzicami. Ja mam jasne oczekiwania. Na trzeźwo, albo wcale... Mąż coraz częściej wspomina o powrocie do rodziców. Jego wybór. Ma do niego prawo.

Dla wielu małżonków życie w rodzinie jest nudne, nie chcą obowiązków, dzieci, albo nie chcą bliskich relacji. Mają inne priorytety. I żadna zmiana w ich małżonku, nawet na stan bliski Świętości, tego nie zmieni.
I z tym się zgadzam :)
Może bym tylko w swoim przynajmniej przypadku napisał, że kluczowa ta postawa była, by powrót nie tylko był wstępnie możliwy, ale i odbudowa miała jakiekolwiek fundamenty mogące być kojarzone ze słowem solidność.
Bo bez tego co opisałaś Ruto faktycznie ciężko cokolwiek odbudowywać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Dziękuje...
Inspirujące zdania , wiedza z życia , doświadczenie , uwidocznione jak najbardziej słusznie ,kluczowe elementy . Miód dla uszu i oczu :)
Trochę jednak muszę jeszcze podpytać ... ponieważ czerpię wiedzę od bardziej doświadczonego w bojach kryzysu człowieka ( Pavel )
Piszesz ,parafrazując , że zajmowałeś się sobą , dziećmi itp. Co spowodowało że w podjęcie decyzji , przez Twoją żone ,tzn czy był to dłuższy proces , że powiedzmy zaczęliście powoli rozmawiać czy też zbliżać się do siebie , lub coraz rzadziej wychodziła z domu , nie pisała , nie kontaktowała się z Kowalskim, czy po prostu pewnego dnia usiadła i powiedziała naprawiamy ...
Chodzi mi bardziej o to jak to wyglądało rzeczywiście , bo przecież Tobie w jakimś stopniu zależało na żonie . ...I pewnie nie było tak że rzuciła Ci się w ramiona mówiąc: " Pavelku kochany wybacz ....ja już rzucam Kowalskiego "
Na zdrowy chłopski rozum : Kryzys trwał , żona zdradzała , ty się zbierałeś do kupy ...Ale musiał nastąpić jakiś kluczowy element , że żona podjęła decyzję ,
To że później wykonywaliście , wykonujecie mnóstwo pracy nad poprawą , naprawą itp to jest jasne .
Wszystko zaczyna się od decyzji

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem czy chciałbym aby żona podjęła decyzję pod wpływem ....xyz...
Może podjąć decyzje pod wpływem ufoludków, najważniejsze aby podjęła decyzję chęci naprawy .
Ponieważ jak już będzie chcieć ...to później można naprawiać całe życie . Może nie być jesczcze w pełni świadoma itp ...
Czy Pavel Twoja żona podejmując decyzję o chęci naprawy ....była już " Naprawiona "? nie ...
I dlatego upieram się przy tym że można starać się wszystkimi możliwymi środkami razem z Bogiem aby żona podjęła decyzję...
ODPOWIEDZ