Złożony pozew ...co dalej

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

Pavel pisze: 25 lis 2021, 14:37 To jednak powtarzam regularnie - nawet najlepsza praca nad sobą nie jest gwarancją powrotu. Potrzeba albo nawrócenia, albo upadku strony odchodzącej. A i po takim upadku nie musi przyjść refleksja.
Wykonana nad sobą praca zwiększa tylko szanse, że współmałżonek zechce spojrzeć wstecz, spróbować ponownie. Co w przypadku kobiet jest jednak trudniejsze, rzadsze.
Bo teoria o zafiksowaniu funkcjonalnym mężczyzn i wycofaniu emocjonalnym kobiet ma solidne podstawy
Pavel

Teraz ja muszę się z Tobą zgodzić.
A wcześniej protestowałem, bo czasami wmawia się ludziom, że wystarczy praca nad sobą, staranie się o odchodzącego małżonka i na pewno zreflektuje się on i wróci.
Niestety nie jest to takie różowe. Czasami nasza tytaniczna praca nie jest wcale dostrzegana. A powiedzmy sobie szczerze, czasami naprawdę nie ma wiele do poprawiania. Wiele osób na tym forum nie zostało porzuconych dlatego, że mieli nałogi czy w inny sposób źle traktowali małżonka, tylko nagle jemu coś się "poprzestawiało". I już. Wtedy żadne nasze wygibasy i zmienianie się nic nie dadzą.

Miałeś po prostu Pavel farta. I już. Szczęśliwy zbieg wielu zmiennych.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Ku pamięci :

Rozum wchodzi do głowy dwoma drogami:
1. przez głowę
2. przez ........ tylną część ciała poniżej pleców

Droga nr.2 jest powszechniejsza, szybsza i utrwalona w pamięci.

============================================================

Ku przemyśleniu:

Mawia się tutaj, że nie mamy wpływu na drugą osobę ( małżonka w szczególności ).
Niby ok i pewnie zdecydowana większość to potwierdzi.
To zadam pytanie drugie.
Dlaczego zatem uważa się tutaj , że mieliśmy wpływ na drugą osobę ( małżonka ) WCZEŚNIEJ,
tj. powiedzmy przed "kryzysem" ?
Jakoś brak tu logiki.
Reasumując dlaczego nasze zachowanie raz ma a drugi raz nie ma wpływu
na drugą osobę ???

na przykładzie :
Żona odeszła bo ktoś był zły ( albo nie odeszła )
ale już żona nie wróci nawet jak jest dobry.

No więc ?
To w końcu jak z tym wpływem ?
Mamy czy nie mamy ?
Ku głębszemu przemyśleniu to piszę.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Zwyklaosoba »

jacek-sychar pisze: 25 lis 2021, 15:36
Pavel pisze: 25 lis 2021, 14:37 To jednak powtarzam regularnie - nawet najlepsza praca nad sobą nie jest gwarancją powrotu. Potrzeba albo nawrócenia, albo upadku strony odchodzącej. A i po takim upadku nie musi przyjść refleksja.
Wykonana nad sobą praca zwiększa tylko szanse, że współmałżonek zechce spojrzeć wstecz, spróbować ponownie. Co w przypadku kobiet jest jednak trudniejsze, rzadsze.
Bo teoria o zafiksowaniu funkcjonalnym mężczyzn i wycofaniu emocjonalnym kobiet ma solidne podstawy
Pavel

Teraz ja muszę się z Tobą zgodzić.
A wcześniej protestowałem, bo czasami wmawia się ludziom, że wystarczy praca nad sobą, staranie się o odchodzącego małżonka i na pewno zreflektuje się on i wróci.
Niestety nie jest to takie różowe. Czasami nasza tytaniczna praca nie jest wcale dostrzegana. A powiedzmy sobie szczerze, czasami naprawdę nie ma wiele do poprawiania. Wiele osób na tym forum nie zostało porzuconych dlatego, że mieli nałogi czy w inny sposób źle traktowali małżonka, tylko nagle jemu coś się "poprzestawiało". I już. Wtedy żadne nasze wygibasy i zmienianie się nic nie dadzą.

Miałeś po prostu Pavel farta. I już. Szczęśliwy zbieg wielu zmiennych.
Ja nie mam co mężowi pokazywać ani jak, nie mamy dzieci, mąż się odciął emocjonalnie, jakiś czas temu urwał kontakt inny niż w kwestiach podziału majątku, po prostu przestał odpisywać jeśli zadałam jakieś zwykle pytanie " np. jak się czuje jego tata po chemii", gnębi mnie tylko w sprawie podziału majatku - naciska i oczekuje wygórowanych spłat, zastrasza,że podnajmie pokój w mieszkaniu. Nie jest w żadnym amoku. Jest materialistą. Jest nieszczęśliwym materialistą. TABELKI z wyliczeniami spłaty wysyła w trymiga.Jedyne co to to o co prosił czyli, że mam się odciąć i nie prosić o miłość - nie proszę.
Tak też zrobiłam.Właściwiee odszedł zaraz po tym jak wydała się jego zdrada, mój mąż do dziś nawet w obliczu mojej niezgody na rozwód wmawia mi że rozwód to to,cz go chciałam, ja się czuję jak w matriksie jak z nim rozmawiam a dlaczego ? Bo patrzy mi w oczy i zaprzecza sam sobie w tym co obiecał, w tym co robi.Nie mam ochoty już, fizycznie,duchowo i psychicznie godzę się z tym bezsensownym rozpadem małżeństwa, czytając wiele wpisów widzę tu naprawdę sporo takich właśnie rozpadów ,piotrusiów panów ,księżniczek z bajki co rycerza szukają.
Mam czekać aż mu się oprogramowanie zmieni?
Dla siebie pracuje nad sobą, bliscy zauważają zmiany ,te bardzo bliskie relacje rodzinnie czy z przyjaciółmi. To mnie cieszy, bo pracuje nad sobą uczciwie.
Ale ja naprawdę wybrałam na męża wyrachowanego człowieka.
jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

mare1966 pisze: 25 lis 2021, 18:23 Reasumując dlaczego nasze zachowanie raz ma a drugi raz nie ma wpływu
na drugą osobę ???

na przykładzie :
Żona odeszła bo ktoś był zły ( albo nie odeszła )
ale już żona nie wróci nawet jak jest dobry.

No więc ?
To w końcu jak z tym wpływem ?
Mamy czy nie mamy ?
Ku głębszemu przemyśleniu to piszę.
Mare

A to jest tak trudno zrozumieć?
To jest jak z otwartą bramą. Jak jest brama otwarta, to przez nią przejedziesz. Jak jest zamknięta to musiałbyś mieć czołg, żeby ją pokonać.
Podobnie jest z ludźmi. Jak jesteśmy otwarci na kontakt z nimi, to jakby otwieramy bramę. Wtedy spokojnie można wejść i porozmawiać.
Gdy się od danej osoby odcinamy, to zamykamy bramę. I tylko czołg ... :lol:
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Micealo pisze: 25 lis 2021, 15:24 Dziękuje...
Inspirujące zdania , wiedza z życia , doświadczenie , uwidocznione jak najbardziej słusznie ,kluczowe elementy . Miód dla uszu i oczu :)
Trochę jednak muszę jeszcze podpytać ... ponieważ czerpię wiedzę od bardziej doświadczonego w bojach kryzysu człowieka ( Pavel )
Piszesz ,parafrazując , że zajmowałeś się sobą , dziećmi itp. Co spowodowało że w podjęcie decyzji , przez Twoją żone ,tzn czy był to dłuższy proces , że powiedzmy zaczęliście powoli rozmawiać czy też zbliżać się do siebie , lub coraz rzadziej wychodziła z domu , nie pisała , nie kontaktowała się z Kowalskim, czy po prostu pewnego dnia usiadła i powiedziała naprawiamy ...
Chodzi mi bardziej o to jak to wyglądało rzeczywiście , bo przecież Tobie w jakimś stopniu zależało na żonie . ...I pewnie nie było tak że rzuciła Ci się w ramiona mówiąc: " Pavelku kochany wybacz ....ja już rzucam Kowalskiego "
Na zdrowy chłopski rozum : Kryzys trwał , żona zdradzała , ty się zbierałeś do kupy ...Ale musiał nastąpić jakiś kluczowy element , że żona podjęła decyzję ,
To że później wykonywaliście , wykonujecie mnóstwo pracy nad poprawą , naprawą itp to jest jasne .
Wszystko zaczyna się od decyzji

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem czy chciałbym aby żona podjęła decyzję pod wpływem ....xyz...
Może podjąć decyzje pod wpływem ufoludków, najważniejsze aby podjęła decyzję chęci naprawy .
Ponieważ jak już będzie chcieć ...to później można naprawiać całe życie . Może nie być jesczcze w pełni świadoma itp ...
Czy Pavel Twoja żona podejmując decyzję o chęci naprawy ....była już " Naprawiona "? nie ...
I dlatego upieram się przy tym że można starać się wszystkimi możliwymi środkami razem z Bogiem aby żona podjęła decyzję...
Kowalski fizycznie zniknął (tzn. relacja z nim) pół roku przed decyzją. Kiedy zniknął z głowy żony? Najwcześniej w marcu, bo to jednak on dał jej kosza, nie uśmiechało mu się brać na głowę mężatkę z dwójką dzieci gdy w pobliżu kręcił się jeszcze zrozpaczony i nabuzowany mąż co (parafrazując klasyka) w ryj dać może dać.
Kowalski mnie widział nie raz, widział jak funkcjonuję w kryzysie, bo się nie kryłem ze swoimi emocjami. Nie potrafiłem inaczej.
Swoją drogą był jednym z moich pierwszych „podejrzanych”. Pamiętam, że żona zapytana o niego zagrała mistrzowsko rolę i roześmiała się mówiąc coś w stylu, że sobie znalazłem kandydata. I poczułem się jak dureń, bo faktycznie nawet z boku to był wyjątkowo kiepski kandydat na zastąpienie mnie.
Nie pomyślałem, że w zakochaniu zdrowego rozsądku próżno się doszukiwać ;)

Jej powrót był powolny.
Najpierw było lekkie ocieplenie.
Wynikało z mojego odwieszenia, które przyniosło spokój tak mnie jak i jej. Nie naciskałem jej już na naprawę.
Przestała mnie traktować tak źle jak wcześniej.
Powoli coraz mniej spotykała się z „psiapsiółką” która była niestety jej inspiracją, która uwolniła na powierzchnię chyba cały bałagan jaki w niej tkwił. Która okazała się również kowalską, chociaż wydawało mi się to przez długi czas tylko zdecydowanie niezdrową relacją.
Nieco większe ocieplenie przyszło pod koniec okresu który roboczo nazwę „datą ultimatum”, czyli czasem do którego ma się określić, przy czym kolejne „nie wiem” włączyłem wyraźnie do zbioru „nie”.
No to jako, że widziała, że może stracić i mnie, podjęła decyzję o próbie.
Nie z przekonania, nie z chęci, raczej z braku innych opcji.
Świadczyło o tym nie tylko powolne wracanie, duży dystans (co naturalne i uczciwe chociaż), ale i to, że kilka tygodni później, wierząc jej słowom, nieomal mnie zdradziła z przypadkowym facetem będąc na wieczorze panieńskim. Ja w tym czasie byłem na wieczorze kawalerskim jej brata. Czyli w sumie zdradziła, ewentualnie nie doszło do fizycznej zdrady. Bazując na tym co mi mówiła gdy przekazano mi, że uparła się zostać na dyskotece i pozostałe panie tam obecne nie były w stanie jej zabrać do domu, bawiła się z jakimś nieznajomym.
Żona kłamała jak z nut, wypierała się, ale pod naporem „zeznań świadków” przyznała się i powiedziała, że ten facet wyparował i do niczego nie doszło.
Prawda? Nie wiem i się raczej nie dowiem. Nie zajmuje to natomiast już od dawna moich myśli.

Ma to zresztą dla mnie małe znaczenie w kontekście całego kryzysu - to jednak było spójne z tym co robiła wcześniej.
Sam podziwiam swoją cierpliwość ;)
Później żona powoli wracała coraz bardziej się angażując.
Wciąż jednak nie przyznawała się do zdrad. Ja nie pytałem - swoje wiedziałem (czyli że niemożliwe by zachowywała się jak klasyczny przykład osoby zdradzającej a nie zdradziła). Na tamtym etapie szczegóły mniej mnie interesowały, swoją decyzję o próbie naprawy podjąłem uwzględniając prawdopodobieństwo zdrady graniczące z pewnością.
Ja uszanowałem jej zasady powrotu - czyli brak nacisków, wypominania, ze swojej strony starałem się budować relację. Nie wymagałem od niej niczego poza tym, że nie chcę budować na kłamstwie, nie chcę też takiego małżeństwa jakie było do wybuchu kryzysu.
I że w dłuższej perspektywie chcę żony, a nie manekina żonę udającego.

Konsekwentnie jednak pracowałem nad sobą, a że pracować warto - postanowiłem dać przykład swoim świadectwem. Czynami, nie słowami.

Słowa też jakieś były, ale raczej przy okazji, kierowane w normalnych rozmowach do innych ludzi. Nie była to oczywiście próba wpłynięcia na nią, ale jakieś ziarno się siało.

Nie wiem, czy to był naturalny zew natury pod wpływem tego, że żona szwagra zaszła w ciążę, czy może strach i próba przypieczętowania powrotu i zatrzymania mnie (bo wtedy się jeszcze żona ze zdradami nie ujawniła), ale żonę jakieś kilka miesięcy po powrocie trafił mocny instynkt macierzyński i chęć na kolejne dziecko (mieliśmy wtedy dwójkę).
Ja byłem naturalnie sceptyczny - kryzys nieprzepracowany, świeżo zakończony i jasno powiedziałem żonie, że za wcześnie na takie kroki, że nie chcę ryzykować sytuacji, że będzie nie dwójka a trójka dzieci i rozbite małżeństwo.
Ona wydawała się być pewna, że chce i wyklucza powtórkę z rozrywki.
Po dość niedługim czasie, w wiadomy sposób, w ciążę zaszła.
Także pozostało ze swojej strony zrobić maksa, jeszcze większa motywacja do trzymania się Ustalonego wcześniej kursu.
Oczywiście z samej wiadomości o kolejnym dziecku się generalnie ucieszyłem.
No i po drodze do teraz doszedł jeszcze jeden potomek. Także mamy czwórkę dzieci.

Jak widać tych kluczowych elementów było kilka.
Zaczynając od tego o którym pisał Jacek, jak ma się kotwicę w postaci kowalskiego, to ciężko płynąć.

Nie do końca jednak zgadzam się z tym co piszesz.
Tak, decyzja jest bardzo ważna i bez niej nie ruszycie.
Ale bez motywacji, bez odpowiednich intencji łatwo się z takiej decyzji wycofać.
Pamiętaj, że twoja żona aktualnie wycofuje się z przysięgi małżeńskiej.
Mało tego, może być taka decyzja o próbie dla twej żony swego rodzaju alibi, że próbowała ale nie wyszło. Klasyka gatunku jednak.
Ona sama musi chcieć wrócić, nawet jeśli powody tego powrotu, jak u mnie, nie brzmią super.
Zdecydowanie mało romantycznie, w filmach powroty inaczej wyglądały 😂
Wtedy, jeśli faktycznie będzie chciała naprawiać, ciężką i mądrze wykonaną pracą da się to naprostować.
Ale jeśli to nie ona podejmie decyzję a zostanie do niej przymuszona lub zmanipulowana - szansa na „powtórkę z rozrywki” bardzo duża.
I to jest wg mnie bardzo istotny „szczegół”.
Ale jak by nie patrzeć się da.

Niezmiennie natomiast polecam przede wszystkim zajęcie się sobą, ukierunkowanie czasu i energii na swoim obszarze sprawczości i odpowiedzialności. Bez tego bowiem, nawet gdy szansa się pojawi, łatwo ją zmarnować.
Dobrymi chęciami wiadomo co jest wybrukowane. Warto jednak wiedzieć jak to mądrze zrobić, jak zmienić siebie i swoje życie by w przypadku szansy nie zepsuć tego.
To się rozpisałem, w dodatku niemal tego co napisałem nie straciłem przed chwilą😂
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

mare1966 pisze: 25 lis 2021, 18:23 Ku pamięci :

Rozum wchodzi do głowy dwoma drogami:
1. przez głowę
2. przez ........ tylną część ciała poniżej pleców

Droga nr.2 jest powszechniejsza, szybsza i utrwalona w pamięci.

============================================================

Ku przemyśleniu:

Mawia się tutaj, że nie mamy wpływu na drugą osobę ( małżonka w szczególności ).
Niby ok i pewnie zdecydowana większość to potwierdzi.
To zadam pytanie drugie.
Dlaczego zatem uważa się tutaj , że mieliśmy wpływ na drugą osobę ( małżonka ) WCZEŚNIEJ,
tj. powiedzmy przed "kryzysem" ?
Jakoś brak tu logiki.
Reasumując dlaczego nasze zachowanie raz ma a drugi raz nie ma wpływu
na drugą osobę ???

na przykładzie :
Żona odeszła bo ktoś był zły ( albo nie odeszła )
ale już żona nie wróci nawet jak jest dobry.

No więc ?
To w końcu jak z tym wpływem ?
Mamy czy nie mamy ?
Ku głębszemu przemyśleniu to piszę.
Mare, odpowiedź jest dość prosta.
Nie mamy bezpośredniego wpływu na drugiego człowieka i jego decyzje.
Pośredni mieć możemy.
Natomiast rozumiejąc nasz wpływ i udział jaki mamy na funkcjonowanie innych, to jednak każdy jest odpowiedzialny za swoje decyzje i czyny. Tak finalnie.
I nie jest istotne czy ktoś to rozumie i akceptuje czy też nie. Jak z ziemską grawitacją - chcemy czy nie dotyczy nas na tej planecie ;)

Aha, bardzo celna uwaga z drogą wchodzenia rozumu ;)
Jak to funkcjonuje w powiedzeniu: geniusze uczą się na cudzych błędach, mądrzy na swoich, głupcy wcale.
Jestem na tym wykresie głupcem z przebłyskami mądrości. Geniusz wciąż w sferze marzeń ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Pavel
Nie zgadzam się z opiniami ze miałeś farta... Farta to można mieć... Rzucajac moneta :)
Moim zdanie wykonałeś tytaniczną pracę....
Napisze tylko o najważniejszej wg mnie... I mojego wnętrza....
Poczatek., pogodzenie że z myślami o zdradzie, przerobienie w sobie tego. (dla mnie mistrzostwo)
Wybaczanie - jako proces
Schowanie swojej męskiej dumy... Powiedzmy w kieszeń.
I praca nad sobą... Która wykonujesz... (najcięższa z prac)
Rozpoznanie swoich najsłabszych elementów...
Wykonywanie pewnych działań, które zapewne były... Np zajęcie się dziećmi, bądź inne elementy o których nie wspominasz.
I w jakims stopniu przyczyniłeś siedo tego że żona podjęla... decyzję...
Mare...
Jak zwykle w punkt...
Dlatego dzięki jeszcze raz... Za słowa, z którymi się utożsamiam. Mam wpływ na żonę, i to robię. A to co będzie później po decyzji, to już inna historia.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Drodzy Panowie.
Dwa razy napisałem , nawiasem słownym otoczyłem zamysł
" Ku przemyśleniu" i "Ku głębszemu przemyśleniu to piszę"

Ja nie zapytuję, ja chcę zmusić do refleksji, weryfikacji mitów.
Pavle czy bezpośredni czy pośredni to zawsze to WPŁYW.
Ogólnie prawda jest taka, że czasem ten wpływ mamy a czasem nie.
Czasem jest większy a czasem minimalny, albo żaden.
Natomiast napisałeś jedną rzecz
o którą mi chodziło. To zdanie poniżej .
cytuję : "Natomiast rozumiejąc nasz wpływ i udział jaki mamy na funkcjonowanie innych, to jednak każdy jest odpowiedzialny za swoje decyzje i czyny. Tak finalnie."


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jacek
oczywiście jest prawdą, że miał jednak sporo szczęścia
( wiem jak to brzmi, ale to prawda ).
Żona pobrała nauki na własnych "plecach" a proszę zauważyć
nawet to nie od razu ją zbiło z kursu.
Gdyby się szybko trafił następny kandydat to nie było by szans.
I powiedzmy sobie szczerze, została upokorzona.
A tego kobieta nie z cierpi i jeszcze z większym animuszem zacznie szukać.

Przy powrocie też chciała "zachować twarz", Pavel pisze o tym.
W sumie przy mniej inteligentnym mężu
to by "okazała łaskę" i jeszcze postawiła warunki powrotu.

I na tym etapie relacji
Micealo dobrze zauważa.
Tu było mnóstwo trudnej roboty Pavla.

Powiem tak, takie powroty są trudniejsze niż rozstania.
Tym trudniejsze im rozstanie trwa dłużej.
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Julit »

Panowie, dobrze się Was czyta, wiele ta dyskusja wniosła do mojego myślenia.
Z mojej perspektywy - rozkminianie WPŁYWU na współmałżonka/ę stoi w jakiejś sprzeczności z tym co czuję aktualnie. Zostałam z trójką cudownych dzieci, bo mąż chce pisać nowy scenariusz swojego życia. Miejsca na rodzinę w tym scenariuszu jakoś niewiele... Moja sytuacja rodzinna/mieszkaniowa/zawodowa daje mi bezpieczeństwo, może dlatego łatwiej mi zaakceptować fakt, że ja nie chcę wpływać na faceta, który 'nie wie', 'zastanawia się', 'potrzebuje czasu na próbowanie'. Nie ma we mnie zgody na jego zachowanie teraz i bycie 'kołem ratunkowym'. Nie chcę powrotu do życia sprzed 5 lat, gdy byłam kucharką, sprzątaczką, opiekunką, pielęgniarką, do tego uzależnioną totalnie od emocji męża. I tak zostałam ponownie zdradzona. Psychiatra zapytał mnie na jednej z wizyt: skoro była Pani już zołzą, potem zmieniła się Pani w cichą myszkę, to jaki ma Pani pomysł na siebie teraz? Pomyślałam wtedy, że chyba pozostaje mi jakaś hybryda tych poprzednich :lol: Już mi przeszło myślenie o tym... Wpływu na męża nie mam i nie chcę mieć. Dla mnie jedyna droga powrotu jest przez nawrócenie i powrót do szanowania sakramentu małżeństwa i wypełniania przysięgi małżeńskiej. Tylko w taki powrót byłabym w stanie uwierzyć. W tym sensie powiedzenie 'tyle ile się psuło, tyle należy naprawiać' nabiera głębokiego i uzasadnionego wymiaru.
Dobrego dnia życzę Wszystkim.
jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

Julit pisze: 26 lis 2021, 8:46 Moja sytuacja rodzinna/mieszkaniowa/zawodowa daje mi bezpieczeństwo, może dlatego łatwiej mi zaakceptować fakt, że ja nie chcę wpływać na faceta, który 'nie wie', 'zastanawia się', 'potrzebuje czasu na próbowanie'. Nie ma we mnie zgody na jego zachowanie teraz i bycie 'kołem ratunkowym'. Nie chcę powrotu do życia sprzed 5 lat, gdy byłam kucharką, sprzątaczką, opiekunką, pielęgniarką, do tego uzależnioną totalnie od emocji męża.
I to jest czasami jedyna rozsądna decyzja.
Smutne to, ale czasami lepsze od walki (starania się, ... ) o tego naszego niezdecydowanego małżonka.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

Myślę, że te próby wpływu płyną z poczucia winy. Niezależnie od tego, że każdy ma swój udział w kryzysie, to odchodzący z małżeństwa mąż czy żona robi zwykle bardzo dużo, by obciążyć drugą osobę poczuciem winy. Wtedy osoba porzucana zamiast skoncentrować się na tym, by stanąć na nogi, bronić się przed krzywdą, koncentruje się na tym, co tu jeszcze zrobić, by przekonać małżonka/ę do pozostania w małżeństwie.

Sama się na to załapałam. Prawda była taka, że mój mąż był zdecydowany by odejść. A wszelkie inne sugestie i pozytywne i negatywne były po to, bym się nadmiernie nie broniła. No i się nie broniłam, bo łapałam króliczka po polach. A mąż obwiniał mnie bardzo. Za swoją decyzję o odejściu. Za którą jedynie on ponosi odpowiedzialność. I winę.

Bo za kryzys odpowiadamy oboje - i będę się upierać, że w kryzysach nie ma winnych. Są współodpowiedzialni. I będę się upierać, że każde odpowiada w stu procentach za kryzys. Bo jak mój mąż pił, to ja to picie tolerowałam, jak się narkotyzował, to ja podejmowałam nieskuteczne środku zaradcze. W każdej chwili mogłam zdecydować, że nie chcę być w takiej relacji w której mąż ogląda pornografie i mnie kompulsywnie zdradza, a decydowałam, że chcę. Kryzys się pogłębiał. Jednak ani mój mąż nie jest winny nałogom, bo nikt nie wpada w tą chorobę celowo, ani ja nie byłam winna, że nie miałam pojęcia o tym jak działają nałogi i sama stałam się współuzależniona. Kulawo, ale oboje staraliśmy się na miarę swoich sił przysięgę małżeńską wypełniać z tym, co mieliśmy. I dokąd żyliśmy w Łasce, dotąd przy wszystkich naszych deficytach dawaliśmy radę.

Zaciąganie winy zaczęło się z łamaniem przysięgi, odchodzeniem od Boga, świadomym opuszczeniem małżeństwa. Tu każde z małżonków zaciąga winę na własny rachunek.

Odkąd przepracowałam poczucie winy, uznałam i swoją odpowiedzialność za kryzys, odtąd manipulacje męża dotyczą mnie coraz mniej. A ja nie mam potrzeby wpływu na męża. Jeśli któregoś dnia mąż zdecyduje o tym, że chce żyć w trzeźwości i wypełniać przysięgę małżeńską z Bożą pomocą jestem otwarta. Sama pracuję nad sobą, by życie ze mną mogło być milsze i spokojniejsze. Dla siebie. Bo to ja ze sobą żyję przede wszystkim, więc czemu mam sobie komfortu życia nie podnieść. Mogę też na miarę moich sił i umiejętności dbać o tą relacje z mężem, którą mamy z racji bycia rodzicami. Ale ganiać króliczka i bawić się we wpływanie nie zamierzam. Szkoda czasu. Zwłaszcza że króliczek jest obecnie wrogim królikiem, może nawet ma wściekliznę.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Ja bym rzekł, że z poczucia odpowiedzialności na przykład.
Tak za małżeństwo jak i za rodzinę przede wszystkim.

Drugą osobę można obciążać winą, a nie poczuciem winy.
Poczucie winy może ale nie musi odczuwać osoba obwiniana.

Nie mogą w 100% odpowiadać obie strony za kryzys, bo robi nam się 200%.
100% to całość , pełnia.
Skoro jedna strona odpowiada w 100% , to drugiej nic nie zostaje z odpowiedzialności.
Zwłaszcza jak się ktoś bardzo upiera.:)
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Dopiero, po dogłębnej analizie zobaczylem pełne uwieszenie na żonie...
Pokaleczyłem się, pobijalem, ale w końcu zrozumiałem.
Teraz najważniejsze rozumiec jedno, ale działać to drugie.
Wymyśliłem sposób, jak będę miała ochotę pisać, mówić, kontaktować się... Będę odmawiał Zdrowaś Mario.
Sprawdziło się wczoraj., żona poszła na imprezę że znajomymi. Na szczęście pojechała. Więc nie piła :)
I gdy miałem ochotę coś napisać... Pomagała modlitwa.
Mam wpływ na swoje zachowanie. Więc w tym kierunku teraz idę.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Sefie »

Micealo pisze: 21 lis 2021, 18:11 Mare... Ja się nie obrażam... Ja lubię facetów z jajami. Takich wyrazistych. Nie ciapowatych... Itd.
Zresztą pisałem to w którymś z postów.
Co do wypowiedzi na temat kobiet i żon, zadałem Ci kiedyś pytanie czy nie masz gdzieś wewnętrznego żalu do kobiet. ( może jednak coś w tym jest.)
Pewnie to tylko teoria oparta na kilkudziesięciu zdaniach... Więc slaba :)
Ja mega pozytywnie odbieram Twoje wypowiedzi.,ponieważ są szczere i tak jak pisałem czasem dosadne.
Co do głupoty... Tak moja głupota była w tym że byłem egoista totalnym. Co do głupoty żony... Jak moja malzonka... Inteligentna, bystra kobieta o niesamowitym wnętrzu, cudownej wrażliwości... Mogła się zauroczyć "ciapa budowlancem"
Drogie panie...wasze wypowiedzi też doceniam, i z każdej przyjmuje dla siebie.
Co do zgadzenia się że wszystkim.... Chyba na pewno nie, bo nie zgadzam się absolutnie z kilkoma twierdzeniami.
Dziękuję że tu jestem.
Cofam się trochę w wątku tam gdzie napisałeś o budowlańcu. Przeanalizowałem sporo wtórnych par które znam i przyznam że wniosek mam taki że kobiety odchodzą do mniej atrakcyjnych facetow. Nie wiem czy nie stoi za tym czysty pragmatyzm na zasadzie że skoro kowalski wie że jest z dużo atrakcyjniejszą kobietą od niego to on będzie bardziej się o nią starał i zabiegał. A sam kowalski będzie bezpieczniejszą alternatywną która raczej takiej sztuki nie zostawi. Takie moje przemyślenia. Narazie czekam aż moja żona się ujawni ze swoim wybrankiem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
jacek-sychar

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: jacek-sychar »

Sefie pisze: 27 lis 2021, 12:24 Przeanalizowałem sporo wtórnych par które znam i przyznam że wniosek mam taki że kobiety odchodzą do mniej atrakcyjnych facetow. Nie wiem czy nie stoi za tym czysty pragmatyzm na zasadzie że skoro kowalski wie że jest z dużo atrakcyjniejszą kobietą od niego to on będzie bardziej się o nią starał i zabiegał. A sam kowalski będzie bezpieczniejszą alternatywną która raczej takiej sztuki nie zostawi. Takie moje przemyślenia.
Sefie

Twoje przemyślenia nie są zgodne z literaturą przedmiotu. ;)
Allan i Barbara Pease w swojej książce "Dlaczego mężczyźni pragną seksu, a kobiety potrzebują miłości", wymieniają pięć głównych rzeczy, których pragną kobiety (s. 74-75). Są to:
1. miłość
2. wierność
3. dobroć
4. zaangażowanie
5. wykształcenie i inteligencja

Szczególnie ważny jest ten ostatni punkt, gdyż ogólnie lepsze wykształcenie i inteligencja zwykle przekłada się na lepsze zasoby finansowe. Podają też, że (s.74) "Tylko samiec człowieka dzieli się swoim stanem posiadania z samicą. Inne samice naczelnych muszą same zapewnić sobie jedzenie i bezpieczeństwo.
Autorzy ci podają również, że "im wyższy dochód i zasoby mężczyzny, tym większa częstotliwość kobiecych orgazmów".
I jeszcze w innym miejscu (s. 73) "Kobiety na całym świecie uskarżają się, że brakuje kawalerów do wzięcia. A przecież w kawiarniach, restauracjach, dyskotekach, klubach czy budynkach biurowych pracują całe rzesze mężczyzn stanu wolnego - tyle że kobiety ich nie zauważają. Dzieje się tak dlatego, że według ich kryteriów "kawaler do wzięcia" to mężczyzna posiadający zasoby - lub potencjał, by je zdobyć - które pozwolą mu utrzymać partnerkę i jej potomstwo, a nie spodziewają się tego po mężczyznach podających kawę."

Tak więc może warto rozszerzyć zakres badań? :lol:
Wiadomo przecież, że prawdziwe jest stopniowanie: bzdura wierutna bzdura, statystyka. :mrgreen:

A książkę powyższą serdecznie polecam. Również inne książki polecane na naszym forum:
viewtopic.php?f=10&t=383
:D
ODPOWIEDZ