Rozwód po katolicku

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Witajcie,

Mój pierwszy post.
Jesteśmy parą od kilkunastu lat, po ślubie kościelnym od 10 lat. Układało się dobrze przez większość czasu ale życie rodzinne nas przytłoczyło, trójka małych dzieci w małym odstępie czasu. Od kilku miesięcy się nie układało, mieliśmy problemy wychowawcze, oddaliliśmy się od siebie, zaczęły się kłótnie w których się obrażaliśmy, padały przykre słowa, komunikacja między nami była fatalna. Żona w dodatku zaczęła się uczyć co wymaga dużo czasu i spokoju, było to też przedmiotem nieporozumienia. Zarzuca mi że jej nie szanowałem, że byłem grubiański i patrzyłem tylko na siebie, nie wspierałem i nie pomagałem w obowiązkach (brak tu mojej zgody ale jak we wszystkim prawda leży po środku). Wyprowadziła z dziećmi do rodziców. Początek nie zwiastował jeszcze najgorszego, chciała trochę pomieszkać później wrócić ale im dłużej nie wracała tym jej postawa była coraz bardziej asertywna, skończyło się pozwem i tekstami typu "jesteś tylko ojcem moich dzieci", "jesteś obcym człowiekiem", "nie wrócę do Ciebie". Mówi że jestem całkowicie obojętny, nie ma już zaufania, próby ratowania typu terapie są od razu ucinane, każdy aspekt mnie jest przedstawiany źle, byłem złym mężem złym ojcem, teraz za to wszystko jest fajnie, dzieciom i jej jest lepiej, za to ja w jej mniemaniu mam teraz super życie bez obowiązków bo nie mieszkam z dziećmi. Twierdzi, że jej uczucia wygasły jakieś 2 lata temu. W naszej rodzinie nie było przemocy fizycznej ani zdrad. Niestety żona ma nieodciętą pępowinę, mama na 1 miejscu, na bieżąco informowana o każdym szczególe naszego życia. Jej rodzice na próbę kontaktu odpowiadają, że nie chcą się wtrącać i nie chcą rozmawiać. Twierdzi że rozwód to jej ostateczna decyzja. Kowalskiego raczej wykluczam, komputer bez hasła, telefon na wierzchu, wieczorami tylko TV. Dodam, że oboje jesteśmy praktykującymi katolikami.
Co o tym myślicie? Jakieś rady żeby zrozumieć ją? Jestem typowym facetem, typu jak nie powie to się nie domyśli, psychika kobiety dla mnie czytanie koranu po arabsku.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Pavel »

Witaj na forum Sefie.
Na początku chciałbym zwrócić twą uwagę, byś z rozwagą dawkował w swych postach szczegóły mogące spowodować identyfikację ciebie i twojej rodziny w realnym świecie.
Nie jesteśmy w Interncie tak anonimowi jakby się mogło wydawać.

Zapraszam, o ile masz możliwość, do naszych ognisk na żywo - oto ich lista:
www.sychar.org/ogniska

Twoja opowieść przypomina mi problemy które dotyczyły mojego małżeństwa, u nas również życie „jakoś tam” zakończyło się głębokim kryzysem, chociaż pozornie nic tego nie zapowiadało.

Nie wiem na ile twój opis jest zgodny z tym jak to widziała twoja żona, ale zakładając, że jest jak piszesz, to nie są powody do wyprowadzki i chęci definitywnego kończenia małżeństwa.
Obawiam się więc, że gdzieś tam w okolicy przynajmniej kręci się alternatywa w postaci mężczyzny.
Kobiety jednak rzadko odchodzą w próżnię.

Może warto jednak nauczyć się nieco arabskiego?
Trudne to, ale coś tam z czasem załapać można, to moje osobiste doświadczenie.

Warto przede wszystkim jednak poznać siebie jako mężczyznę i dokonać głębokiej analizy swego wkładu w kryzys.
Mi pomogło w tym czytanie forum (zwłaszcza głosy pań), polecane na forum książki i konferencje, terapia oraz uczestnictwo w warsztatach 12 kroków.
Na szybko, polecam konferencje Jacka Pulikowskiego, on dotyka w nich właściwie wszystkich najważniejszych obszarów małżeństwa, to pomaga w zobaczeniu jaki był stan faktyczny kontra wyobrażenia o małzeństwie.

Piszesz, że obydwoje jesteście praktykującymi katolikami.
A jak wygląda twoja relacja z Bogiem?
Na ile Bogu ufasz i jego naukę praktykujesz w codziennym życiu?

Piszesz też, że nie było przemocy fizycznej. A jak z innymi formami przemocy?

Zaraz zapewne zjawią się inni forumowicze ze swoim wsparciem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Hej Pavel,
Oczywiście, że żona może widzieć nasz kryzys swoimi oczyma i sam jestem chętny żeby to zobaczyć. Niestety w żaden sposób nie chce iść na terapię ani do zaprzyjaźnionego księdza, twierdzi że jej miłość się wypaliła i koniec. Próby spotkania się z nią i rozmowy są odrzucane.
Czy kręci się koło niej jakiś mężczyzna tego nie wiem, mogę się jedynie domyślać choć jak do tej pory oznak nie było. Tak jak wspomniałem, komputer bez hasła, telefonu nie chowała, PIN sama podała, z domu rzadko wychodziła, wieczorem z nikim nie pisała tylko TV. Jeśli ktoś się zakręcił to raczej po wyprowadzce coś zakiełkowało.
Mnie najbardziej boli to postępujące zamknięcie się na mnie. Żona jest na etapie wyparcia jakikolwiek pozytywnych aspektów mnie i małżeństwa. Po 3 miesiącach od wyprowadzki twierdzi, że życie ze mną było piekłem i nie chce do tego wracać. U rodziców jest szczęśliwa i czuje się wolna. Choć tak jak wspomniałem na początku mieliśmy dać sobie czas odpocząć żeby pozbierać się i dalej chcieliśmy "pchać ten wózek".
Wydaje mi się, że moja wieź z Bogiem to sinusoida, są okresy kiedy łza mi się kręci na eucharystii a innym razem czuję, że się oddalam. Staram się żyć miłością do Boga i innych i ją okazywać, efekt jest różny, jednak pracuje nad sobą cały czas.
Małżonka zarzuca mi przemoc psychiczną i ekonomiczną. Oczywiście kłótnie się zdarzały w ostatnim okresie, święci to są tylko w niebie jednak nie nazwałbym się osobą stosującą przemoc psychiczną.
Odkąd się wyprowadziła zacząłem chodzić do psychologa przez ok 3 miesiące, pozbierał mnie. Celem terapii było doprowadzenie mnie do etapu gdzie wyczerpię już wszystkie możliwe środki aby przekonać żonę do powrotu. W opinii psychologa wszystko co mogłem to zrobiłem a w przypadku żony mogę co najwyżej dać już jej czas, bo próba przekonania ją do wycofania się to jak naciskanie na sprężynę, im mocniej naciskam tym mocniejsza reakcja.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Caliope »

Witaj Sefie, coś musiało być na rzeczy, my kobiety nie odchodzimy bo jest różnica charakterów. Co to za przemoc ekonomiczna? 3 miesiące to kropla w morzu by się poskładać. Na wszystko potrzeba dużo czasu. Przez 3 miesiące można znaleźć kowalskiego.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Moja ukochana twierdzi, że kontrolowałem finanse. I tak i nie, jesteśmy średnio zamożną rodziną więc nie na wszystko nas stać ale miała swoją kartę debetową, kredytową, dostęp do konta, własne konto na allegro. Ciężko mi tutaj polemizować z tym zarzutem.
Nie chcę zatrudniać detektywa, raz że mnie nie stać dwa że po co mi to wiedzieć. Może kogoś znalazła bo dziwi mnie taki obrót sprawy, na początku chciała pomieszkać i wrócić, później że damy sobie czas parę miesięcy, później że rozwód i jak mamy do siebie wrócić to wrócimy a teraz definitywny koniec. Nie wiem co myśleć o takim postępie akcji. wydaje mi się że ktoś jej źle podpowiada.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Mogę dodać tylko, że progres w stronę odejścia z małżeństwa zaczął się od Jej wizyty u psychologa, który kazał/kazała skupić się na sobie i swoich potrzebach, "stosować zdrowy egoizm" cokolwiek to znaczy i że jest jeszcze młoda i życie sobie ułoży. Jak mi to powiedziała to zdębiałem. Od tamtej pory całkowicie skupiła się na dzieciach i nauce, z tygodnia na tydzień byłem coraz bardziej odcinany, jedyna wspólna płaszczyzna rozmowy teraz to dzieci i podział majątku.
Ale coś mi nie gra w jej wizerunku widać, że sumienie ją gryzie, przybiera maski pobożności (krzyżyk i łańcuszek na piersi czego wcześniej nie robiła). Wiem, że jak to przeczyta to z pewnością zorientuje się ale raz że nie mam nic do stracenia a dwa że szanse małe, że tu zajrzy.
Przed odejściem wspomniała tylko, że zdradzi mnie żeby się tylko ode mnie uwolnić ale raczej podchodziłem do tego na zasadzie jak mówi to znaczy, że nie robi.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Pavel »

Moja żona mówiła w trakcie kryzysu, że nikogo nie ma i nie było. Mówiła, że chciałaby by ktoś był, wtedy łatwiej byłoby jej odejść.
A ktoś był.
Po prostu, z perspektywy czasu subiektywnie oceniając, nie była to po prostu „pewna” gałąź, więc żona trzymała obie, co by na wszelki wypadek mieć miękkie lądowanie.

O ile telefon i komputer (brak haseł) to ważne sygnały, o tyle są też inne, „słowa klucze”.
Zgadzam się natomiast, nie warto wnikać w nadmiar szczegółów.
Prawda wcześniej czy później wychodzi na jaw.

Ty warto abyś zajął się pracą nad sobą, dzięki temu twe spojrzenie się wyostrzy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Chodziłem do psychologa przez 3 miesiące żeby się pozbierać po odejściu, "zbieranie" mam na myśli nie zasypianie na tabletkach nasennych albo po 4-paku, reszta emocji wciąż żyje. Przyznam, że nie wiem jakbym się zachował gdyby się okazało, że ktoś tam jest i z kimś baraszkuje. Poczułbym na pewno ogromny żal do Niej i chyba współczucie, że tak nisko upadła. Ona zawsze się szanowała (typ 1-wszy raz tylko z mężem), myślę że nawet nie byłbym zły raczej zawiedziony do czego współ-doprowadziłem.
Przykro mi, że przechodziłeś przez coś takiego, domyślałam się że serce dosłownie pęka.
Wydaje mi się, że po kłótniach schowała się pod spódnice mamy, która przez większość czasu była ważniejsza ode mnie. A że rodzice wszystko dla niej zrobią to przygarnęli z potomstwem. Pomieszkała trochę u rodziców, ma posprzątane, ugotowane, dziec przypilnowane to po co jej mąż z którym się nie układa i zostałem sprowadzony do roli dostarczyciela pieniędzy.
Ale stąd prośba do Was o pomoc jak z Nią rozmawiać? Postępować?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Caliope »

Poczytaj o zajęciu się sobą, widać jeszcze nie wiesz co to znaczy. To nie wina wizyty u psychologa, a interpretacji żony tego co psycholog przekazał. Można zajmować się sobą bez szukania kowalskich. Tobie też przyda się to samo co żonie.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

"To nie wina wizyty u psychologa, a interpretacji żony tego co psycholog przekazał" przyznam, że nie patrzyłem na to pod takim kontem. Celne spostrzeżenie. Wskazówki co do zajęcia się sobą? Zertę już znam, staram się ją powolutku wprowadzać.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Pavel »

Warto byś przeczytał, uważnie, to:
viewtopic.php?f=10&t=233

Później, z wolna zerknął też i korzystał z tego:

viewtopic.php?f=10&t=383

Po jednej, dwóch książek z działu które ciebie dotyczą, na początek.
Masz tam również linki do konferencji, np. Jacka Pulikowskiego. One są za darmo do odsłuchania.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Abigail

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Abigail »

Mówisz że siedzi pod spódnicą u rodziców, a gdzie miała iść jak było jej ciężko? do domu samotnej matki? Może nie chce wracać do tego co było może było nie do udźwignięcia? Opieka nad trójką dzieci to wyzwanie i do tego studia jeśli dobrze zrozumiałam? Może trzeba cierpliwie poczekać i okazywać przy każdej okazji gotowość do pomocy. Trudno powiedzieć czy to coś da ale z tego co piszesz to Ci zależy a wydaje mi się, że żonie chodzi o to że miała za dużo na głowie i jest zła więc nie chce wracać.

Póki co pozwu nie dostałeś więc to może być tylko gadanie/straszenie tym bardziej, że jest wierząca więc duża szansa, że przyjdzie opamiętanie. Zresztą od złożenia do orzeczenia daleka droga i w trakcie wszystko się może odwrócić więc nie ma co się zamartwiać na zapas. Poza tym to też kosztuje i to niemałe pieniądze a żona na razie uczy się a pieniądze ma od Ciebie (o ile dobrze zrozumiałam).

Skupiłabym się raczej na dzieciach, postaraj się chociaż z nimi nie tracić kontaktu zadbać o jak najlepsze relacje. Wiem że dla matki która kocha swoje dzieci właściwy kontakt ojca z dziećmi jest bardzo ważny. Może na razie spróbuj w tym kierunku.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Sefie »

Pozew niestety został złożony. Sprawdziłem to w sądzie okręgowym. Czekam aż przyjdzie pocztą. Niestety nie chce zamienić na separację ani wycofać, liczę że przyjdzie opamiętanie i kamień który dźwiga w sercu się skruszy.
Z dziećmi to celna uwaga, widzę je 2 razy w tygodniu, czasami nocują u mnie.
Śmieszne jest to że jak się dowiedziałem o pozwie to szukałem porady prawnej i u pewnej pani adwokat po opisie sytuacji okazało się że prowadzi sprawę mojej żony więc pomóc mi nie mogła ale uśmiechnęła się tylko i powiedziała że nam rozwód nie jest potrzebny tylko terapia i że strasznie nie lubi takich spraw.
Oczywiście, że żonę kocham ale jak czytam to chyba nie ten język miłości okazywałem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Monti »

Sefie pisze: 26 paź 2021, 11:15 Pozew niestety został złożony. Sprawdziłem to w sądzie okręgowym. Czekam aż przyjdzie pocztą. Niestety nie chce zamienić na separację ani wycofać, liczę że przyjdzie opamiętanie i kamień który dźwiga w sercu się skruszy.
Z dziećmi to celna uwaga, widzę je 2 razy w tygodniu, czasami nocują u mnie.
Śmieszne jest to że jak się dowiedziałem o pozwie to szukałem porady prawnej i u pewnej pani adwokat po opisie sytuacji okazało się że prowadzi sprawę mojej żony więc pomóc mi nie mogła ale uśmiechnęła się tylko i powiedziała że nam rozwód nie jest potrzebny tylko terapia i że strasznie nie lubi takich spraw.
Oczywiście, że żonę kocham ale jak czytam to chyba nie ten język miłości okazywałem.
Możesz w sądzie przejrzeć akta i zapoznać się z pozwem.
Skoro nawet pełnomocniczka żony twierdzi, że terapia by Wam pomogła to trzeba będzie wnioskować o mediację, może prawniczka przekona żonę (choćby tym, że to by dobrze wyglądało przed sądem).
Zdecydowanie warto teraz zatroszczyć się o kontakt z dziećmi, żeby w razie "W" walczyć o opiekę naprzemienną (abstrahując od innych powodów, których chyba nie trzeba przytaczać).
Dla mnie powody rozstania są obiektywnie błahe (choć subiektywnie widocznie dla żony istotne). Nie zdziwię się, jak zaraz wypłynie jakaś osoba trzecia, bo podobno kobiety rzadko odchodzą w próżnię. Chociaż moja sytuacja akurat jest wyjątkiem, który potwierdza regułę.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód po katolicku

Post autor: Caliope »

Sefie właśnie napisałeś o swoim nałogu w wątku innej użytkowniczki. Napisz też w swoim o tym, bo to zmienia postać rzeczy. Myślę, że jest jakaś zależność w rozumieniu żony i wyjdą ci jakieś dodatkowe wnioski.
ODPOWIEDZ