Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Niepozorny »

Firekeeper pisze: 05 sty 2023, 17:29 Zawsze użalał się nad sobą, a teraz mnie atakuje jak ja jego kiedyś.
Jak dla mnie to nadal się użala skoro powiedział:
Firekeeper pisze: 05 sty 2023, 15:08 jak takie auta mi się podobają to jego też na męża wzięłam, bo lubię byle co
Może brakuje mu docenienia i w ten dziwny sposób próbuje je wymusić.
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Firekeeper, spokój, to nas uratuje. Także zachowanie mojego męża stało się dla mnie niezrozumiałe i nieprzyjemne. Nagłe ataki, krytyki, jakieś wypominki, sugestie, dystansowanie się, obwinianie. Generalnie ponownie mam odczucie, że wyrządziłam mężowi krzywdę przeogromną. Lub, że ją wyrządzam. Samym swoim istnieniem. Podobnie jak ty staram się nie wejść w stare buty.

Sięgam po wszystko, co do tej pory wypracowałam, by się na nowo nie zawiesić. Zasada numer jeden: nie wchodzę w głowę męża, nie analizuję: co, jak, dlaczego. Nie ma to żadnego znaczenia. Zasada numer dwa: stawiam sobie granice. Wiem jak nie chcę być traktowana, więc nie zgadzam się na to, by być traktowana tak jak nie chcę. Zasada numer trzy: nie da się kłócić w pojedynkę.

Do tego ostrożnie dokładam coś, czego się uczę. Spokojne ujawnianie moich uczuć. Zwykle, gdy mąż zachowywał się wobec mnie krzywdząco, wewnętrznie cierpiałam, ale dystansowałam się, nie mówiłam o tym, zacinałam się. Dziś mówię otwarcie i na bieżąco. W ubiegłym tygodniu mąż podczas rozmowy telefonicznej dotknął mnie tak mocno, że łykałam łzy. Zareagowałam po staremu. Zamrożeniem. Zakończyłam rozmowę. Odczekałam chwilę. Odmroziłam się. Oddzwoniłam, powiedziałam krótko i spokojnie, co czuję i dlaczego, bez ukrywania swoich emocji i bez ukrywania, jak mocno czuję się tym zraniona. Było mi trudno o tym mówić, leciały mi łzy. Ale powiedziałam. I na tym zakończyłam. Dwie godziny później mąż do mnie oddzwonił. Nie przeprosił wprost. Tłumaczył się. Mętnie. Ale poczułam się lepiej z tym, że się ze swoimi uczuciami nie ukrywałam.

Kiedy mąż te parę lat wstecz zaczął szaleć "po nowemu" (do starych szaleństw byłam przyzwyczajona), nie wiedziałam, co się dzieje, zupełnie mnie to rozbijało. Czułam się winna, niewinna, zdezorientowana, byłam gotowa za mężem biegać, dowiadywać się, przymilać. Czułam się też ofiarą jego zachowania. W pewnym momencie sama sobą się tak zmęczyłam, że odpuściłam. Uznałam, że cokolwiek się dzieje i tak się wyda. Intuicja podpowiadała mi, że mąż może za jakiś czas odejść... i zajęłam się sobą. I trochę zapleczem organizacyjnym na wypadek jego odejścia. Było to dość rozsądne. W żaden sposób nie przygotowało mnie to emocjonalnie na odejście męża, po którym wpadłam w ciężką rozpacz. Byłam jeszcze bardzo naiwna, współuzależniona, zawieszona, zależna emocjonalnie. Ale przynajmniej pojechałam na wakacje, odpoczęłam i odłożyłam trochę pieniędzy. Zastanawiałam się, czy gdybym wtedy dalej skupiała się na mężu, coś by to zmieniło, czy miałam szansę zatrzymać romans męża. Nie miałam. Nie ten romans to inny. Mąż był w kryzysie i nie zamierzał z niego wychodzić.

Na pewno mojemu mężowi i teraz o coś chodzi. Tak jak i chodziło mu o coś wtedy. Nic się nie dzieje bez przyczyny. I tak jak wtedy nie mówił, tak i dziś nie mówi tego wprost. Gdyby chciał, to by powiedział. Nie ma sensu z niego tego wyciągać. Mogę więc ciągnąć jego grę: nie powiem, tylko będę niemiły, naburmuszony, będę się czepiał, dowalał, prowokował wybuchy. Ale mogę też takiej gry nie ciągnąć. Jak mawiał mój mąż: zażywasz-przegrywasz, wychodzisz na ring-obrywasz. Nie zażywam. I nie obrywam.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Mój mąż wczoraj po pracy zachował się zgodnie z schematem. Przyszedł. Rozejrzał się. Zobaczył, że się odzywam ale robię swoje. Podszedł i mówi, że przeprasza za coś co mnie uraziło. ( Generalnie nie wie nawet co mnie uraziło chociaż wyraźnie mu to zakomunikowałam ) Zawsze przyjmuję przeprosiny jakie, by nie były więc tym razem powiedziałam, że nie przyjmuję byle jakich przeprosin i dalej robiłam swoje. No i go zatkało. Dla mnie na plus, bo przeprosiny są wstępem u niego do emocjonalnej dyskusji. Tym razem do tego nie doszło. Ja mam przynajmniej spokój.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: s zona »

Niepozorny pisze: 05 sty 2023, 20:44
Firekeeper pisze: 05 sty 2023, 17:29 Zawsze użalał się nad sobą, a teraz mnie atakuje jak ja jego kiedyś.
Jak dla mnie to nadal się użala skoro powiedział:
Firekeeper pisze: 05 sty 2023, 15:08 jak takie auta mi się podobają to jego też na męża wzięłam, bo lubię byle co
Może brakuje mu docenienia i w ten dziwny sposób próbuje je wymusić.
Mysle podobnie, cos jest na rzeczy ..

A moze pozwolcie sobie na odrobine " szalenstwa " i warto zaprosic meza np na Randke Malzenska ?

Nam kiedys to dobrze zrobilo, maz tez sie boczyl .. byl apatyczny a okazalo sie ,ze przepracowany i w pracy nie tak, jak sobie zaplanowal ...
Wystarczyl WE w uzdrowisku ... i wrocilismy, jak nowi ...cos w stylu Nowa Ja,Nowy TY....bylo to z korzyscia dla malzenstwa ..

Lub inna forma randki malzenskiej ....
Jestescie w dobrej sytuacji,ze dzieci w zasiegu Twojej mamy ..tylko skorzystac ...W rozmowie na spokojnie, na zewnatrz .. bez dzieci .. same plusy ...polecam ....

ps Firekeeper wydaje mi sie,ze moze Twoj maz pragnie autko z wyzszej polki...podobnie,jak chyba wiekszosc mezczyzn ... moj tez tak ma, tylko juz sie pogodzil z tym ....

Pogody Ducha i " babskiej intuicji " :)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 05 sty 2023, 17:46
Caliope pisze: 05 sty 2023, 16:42 Firekeeper, problem to nie Ty czy samochód, to zupełnie coś innego co z małego problemu urosło do wielkości góry. Problem w tym, że Ty dostajesz po głowie zamiast szukania rozwiązania i na tobie skupia się cala frustracja. Najważniejszy jest teraz spokój, trzymanie swoich granic i nie pozwalanie na to by otwierały się rany. Chyba potrzebny jest kolejny etap zajmowania się sobą.
Ja do przeszłości nie wracam. Podjęłam decyzję, że piszę nowy rozdział i tego się trzymam. Dziwi mnie fakt, że przez tyle lat to on mi zarzucał, że pamiętam każdy szczegół i wyciągam każde wydarzenie, a odkąd ja z tym skończyłam on zaczął. Przestałam za nim latać i gadać jaka to jestem zła i nieszczęśliwa to teraz on to robi. Skończyłam z rozkazywaniem, a on zaczął. Nie czepiam się, a on na każdym kroku. Zaczęłam nawet mówić mu, że go kocham, że jestem szczęśliwa, wspierać, a ja słyszę jaki to on jest nieszczęśliwy. A ostatnio to już w ogóle coś mówię, potem on mi wmawia, że wcale tak nie powiedziałam tylko inaczej. Przekręca moje słowa. Coś ustalmy wspólnie, a później się obraża na mnie. Był załamany rok temu, bo chciałam rozwodu i go wyrzucałam z domu. Jak zaczęłam się kontrolować i panować nad sobą. Skończyłam z przemocą i agresją, ataku histerii to już mega dawno nie miałam. To teraz on zaczął. Ciężko mi w tym znaleźć logikę.
Zauważyłam, że kiedyś u mnie dopóki nie poszłam po pomoc, występowało uzależnienie od przemocy. Jak było za dobrze, szukałam partnerów ludzi wokół którzy ją stosowali by poczuć się jak w domu rodzinnym. Może tu też być problem, jak jest za dobrze, to trzeba sobie poniszczyć by poczuć tą adrenalinę. Podobnie ma każdy z dysfunkcjami dopóki tego nie przerobi. O tym też możesz pomyśleć.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

s zona pisze: 06 sty 2023, 13:17
A moze pozwolcie sobie na odrobine " szalenstwa " i warto zaprosic meza np na Randke Malzenska ?

Nam kiedys to dobrze zrobilo, maz tez sie boczyl .. byl apatyczny a okazalo sie ,ze przepracowany i w pracy nie tak, jak sobie zaplanowal ...
Wystarczyl WE w uzdrowisku ... i wrocilismy, jak nowi ...cos w stylu Nowa Ja,Nowy TY....bylo to z korzyscia dla malzenstwa ..

Lub inna forma randki malzenskiej ....
Jestescie w dobrej sytuacji,ze dzieci w zasiegu Twojej mamy ..tylko skorzystac ...W rozmowie na spokojnie, na zewnatrz .. bez dzieci .. same plusy ...polecam ....

ps Firekeeper wydaje mi sie,ze moze Twoj maz pragnie autko z wyzszej polki...podobnie,jak chyba wiekszosc mezczyzn ... moj tez tak ma, tylko juz sie pogodzil z tym ....

Pogody Ducha i " babskiej intuicji " :)
Mój mąż ani nie jest typem romantyka, a już tym bardziej randkowicza. W tym roku udało mi się dwa razy z nim wyjść na randkę we dwoje. Raz w górach i drugi raz do kina. I wypad w góry i wypad do kina nie zakończył się szałem ani przypływem uczuć ze strony mojego męża. Jemu wystarczyło, że w święta oglądałam z nim trzy wieczory pod rząd Piratów z Karaibów 😂

Mamy syna autystycznego z uwagi na niego wypad na weekend to jest marzenie ściętej głowy. Na ten moment nierealne.

A co do autka. To mój mąż sam nie wie czego chce. Szuka osoby, która za niego zdecyduje i będzie mógł mieć do niej pretensje. Zawsze tak jest. Dlatego mnie ,, przepraszał", bo powiedziałam od dziś szukasz i kupujesz auto sam. A on sam nie kupi i myślał, że jak mnie przeprosi to znów przejmę inicjatywę. A tym razem się nie ugnę. On sam w końcu musi nauczyć się podejmować własne decyzje i brać za nie własną odpowiedzialność.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 06 sty 2023, 13:22
Zauważyłam, że kiedyś u mnie dopóki nie poszłam po pomoc, występowało uzależnienie od przemocy. Jak było za dobrze, szukałam partnerów ludzi wokół którzy ją stosowali by poczuć się jak w domu rodzinnym. Może tu też być problem, jak jest za dobrze, to trzeba sobie poniszczyć by poczuć tą adrenalinę. Podobnie ma każdy z dysfunkcjami dopóki tego nie przerobi. O tym też możesz pomyśleć.
To ja tak miałam. W pewnym momencie zorientowałam się, że te wszystkie kobiety z którymi flirtował podtrzymywały moje zainteresowanie nim. Coś się działo, była walka o jego uwagę. Powroty. Miodowe miesiące. Myślałam, że jak ja wyjdę z tego schematu to on skoro sam przez tyle lat to zauważał i miał o to pretensje nie zacznie sam tego stosować. Ale może jemu też tych skoków adrenaliny brakuje?
Aczkolwiek mi bardziej wydaje się, że cały czas jest problem z jego pewnością siebie. I z tego są te wszystkie frustracje, patrzenie pesymistyczne, dołowanie się. Zastanawiam się tylko czy zakończy się to tym co zawsze czyli szukaniem pocieszenia wśród innych kobiet? Nie zamierzam go sprawdzać. W to nie mam zamiaru wdepnąć, o nie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 06 sty 2023, 16:39
Caliope pisze: 06 sty 2023, 13:22
Zauważyłam, że kiedyś u mnie dopóki nie poszłam po pomoc, występowało uzależnienie od przemocy. Jak było za dobrze, szukałam partnerów ludzi wokół którzy ją stosowali by poczuć się jak w domu rodzinnym. Może tu też być problem, jak jest za dobrze, to trzeba sobie poniszczyć by poczuć tą adrenalinę. Podobnie ma każdy z dysfunkcjami dopóki tego nie przerobi. O tym też możesz pomyśleć.
To ja tak miałam. W pewnym momencie zorientowałam się, że te wszystkie kobiety z którymi flirtował podtrzymywały moje zainteresowanie nim. Coś się działo, była walka o jego uwagę. Powroty. Miodowe miesiące. Myślałam, że jak ja wyjdę z tego schematu to on skoro sam przez tyle lat to zauważał i miał o to pretensje nie zacznie sam tego stosować. Ale może jemu też tych skoków adrenaliny brakuje?
Aczkolwiek mi bardziej wydaje się, że cały czas jest problem z jego pewnością siebie. I z tego są te wszystkie frustracje, patrzenie pesymistyczne, dołowanie się. Zastanawiam się tylko czy zakończy się to tym co zawsze czyli szukaniem pocieszenia wśród innych kobiet? Nie zamierzam go sprawdzać. W to nie mam zamiaru wdepnąć, o nie.
Pewność siebie to też problem, ale jeśli chodził na terapię, powinien sobie to poukładać w zdrowy sposób. Teraz to tylko można wziąć na przeczekanie, nie wchodzić w to, żyć spokojnie. Nie dawać przekraczać granic i samej też tego nie robić. Tak pomyślałam jak by to było że teraz ja robię to samo co mąż mi, ale nie umiałabym, nie ten etap, naprawdę tylko potrzebuję spokoju.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Szukanie osób, które podjemą decyzję i na które można będzie zrzucić odpowiedzialność, to niestety część złożonego problemu uzależnienia. I współuzależnienia, gdy się tą odpowiedzialność bierze.

I wcale nie jest niestety tak, że uzależniony chętnie tą odpowiedzialność podjemuje. Mój mąż po początkowej fazie radości - poradzę sobie, nie potrzebuję ciebie, miał potem fazę w której próbował wymusić na mnie i wymanipulować różne rzeczy. Między innymi więcej pieniędzy. Po staremu to działało. Mąż się anagażował w obowiazki domowo-rodzicielskie, ja brałam na siebie finanse. Mąż miał przestrzeń do realizacji swoich nałogów. Taki nasz schemacik. Który się zakonczył.

Obecnie jestem wrogiem, bo się nie dałam. Wrogiem, który "porzucił go z dzieckiem". Dowiedziałam się też ostatnio, że przeze mnie mąż "musi pracować". Nie chodzi o samą pracę. Ale o to, że potrzeby duże, a pensja mała... a ja już nie bawię się w sponsoring. Współutrzymuję syna, kupuję mu też co potrzebuje, opłacam co trzeba. Ale męża nie dosponsorowuję. Wręcz przeciwnie, oczekuję, że i mąż będzie współutrzymuwał syna. Jakieś tam postępy robię :) Bóg mi sprzyja skromną sytuacją finansową. Nawet jakbym chciała się wyłamać inwskoczyc do.starych butków, nie mam jak.

Na ile zaobserwowałam w innych małżenstwach z grup wsparcia, to czas gdy trzeźwiejący uzależniony bierze odpowiedzialność, albo ją z powrotem dostaje, to czas silnych tarć w relacji. Niektórzy na tym etapie się rozpadają, mimo, że tkwili razem w najgorszym syfie.

Jedną z manipulacji w takich sytuacjach jest też taka cicha zawieszona groźba w powietrzu "jak tak, to ja znowu zacznę (pić, ćpać, pornografizować czy co tam...)". No to misiu zaczynaj, jak ci jeszcze mało. Stare buty kuszą...trzeba uważać, by nie zacząć "zapobiegać".

Dzielnie się w tym szaleństwie trzymasz.

U nas tarcia są, mimo sporej odległości. Mamy sakrament. Łączy nas on ponad wszelką przestrzenią. Jesteśmy żywym dowodem, że to działa :)
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Mąż wrócił do nałogu. Wczoraj się to potwierdziło. Podejrzewałam od nowego roku.

Bronię się tylko przed tym, by nie stać się taka jak kiedyś. Nie wrócić na stare tory. A negatywne myśli atakują mnie ze wszystkich stron.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Przykro mi, bo to trudny czas. Pomodlę się w waszej intencji.
Dla mnie w takich sytuacjach z mężem ogromnym wsparciem były i są słowa mojego terapeuty: w człowieku wszystko jest ku zdrowieniu, i czas abstynencji, i czas powrotu do czynnego nałogu.
To mi pomogło zmienić myślenie, że dobrze jest jak mąż jest w abstynencji, a jak czas abstynencji się kończy, to jest koniec świata.

Pomyśl może o grupie wsparcia. To pomaga się utrzymać na powierzchni i nie wpaść w swoje odmęty. Ja się wspieram Al-anonem. Nie do końca się odnajduję, ale nie ma to znaczenia. Ma znaczenie, że potrzebuję lustra i grupy, żebym sama nie wpadła w stare tory.

Będzie dobrze. Dbaj o siebie :)
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Wkurza mnie, że to wszystko jest takie beznadziejne. Jeszcze wczoraj do wieczora czułam się szczęśliwą żoną. Mąż wrócił z pracy, zadowolony, bo w końcu wolne. Zjadł nawet bigos pierwszy raz, który zrobiłam. Pogadaliśmy z dziećmi. Jeszcze pogadaliśmy jak się dobrze wszystko zaczyna układać, że idzie do przodu. Zaplanowaliśmy kolejne dni. I chwilę później on w łazience przy otwartych drzwiach, przy zapalonym świetle masturbujący się do telefonu. Już nawet nie chciałam wiedzieć co tam jest czy porno czy czaty, żeby się nie dołować. Dlaczego?!
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Sarah »

Firekeeper pisze: 02 lut 2023, 12:31 I chwilę później on w łazience przy otwartych drzwiach, przy zapalonym świetle masturbujący się do telefonu
Masz prawo kategorycznie wymagać, żeby przynajmniej dzieci nie narażał na takie widoki.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: nałóg »

Firekeeper pisze: 02 lut 2023, 12:31 Dlaczego?!
myślę ,że sensowniejsze byłoby zapytanie "PO CO".
Standardowa odpowiedź jest aby rozładować napięcie a tak z podłożem to poprostu uzależnienie i w taki sposób regulowanie emocji? , popędu ?, uciekanie od swojej wartości w zakresie seksualności ?.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Ostrożnie, łatwo wyidealizować sobie czas abstynencji i się pogubić. Zobacz, piszesz, że od nowego roku podejrzewałaś, ale i czułaś się szczęśliwą żoną. Ja sobie wiele idealizowałam, ze szkodą dla siebie.

Dość późno połapalam się jak działa cykl uzależnieniowy. Niby słyszalam o tym na terapii, ale późno do mnie dotarł sens i późno przełożyłam to na nasze życie. Gdy mąż był napięty, napastliwy traktowałam to jako czas "czynny". A gdy był współpracujący traktowałam to jako dowód na "abstynencję".
Więc o tym, że mąż nie jest już w abstynencji "orientowałam" się ze sporym opóźnieniem.

Czas dobrego radosnego funkcjonowania to często nie efekt abstynencji, jak sobie wmawiałam, tylko początek fazy czynnej. Spada napięcie związane z byciem na sucho, a jeszcze nie ma konsekwencji. Osoba uzależniona przez chwilę myśli, że tym razem uda się mieć wszystko pod kontrolą. Taki miesiąc miodowy. Póki się nie zawali...

Co do pytania "dlaczego". Ja o to pytałam nie tylko siebie, ale i męża... póki nie uslyszałam od księdza Dziewieckiego, że to pijane pytanie. Z dwóch powodów. Pytanie "dlaczego" sugeruje, że jest powód dla którego można się pornografizowac, upijac, uprawiać hazard itp. I osoba uzależniona skrupulatnie to wykorzysta, wskazując i powody i jeszcze "winnych": żonę, mamę, trudne dzieciństwo.

Fire, wiem, że jest ciężko. Bardzo ciężko. Ale ty się trzymaj. Bierz Boga za rękę. Dużo przepracowałaś. Przy Nim się utrzymasz.
ODPOWIEDZ