Odpowiadając zbiorczo na kwestię obsesji, powodów, przyczyn nałogu i pretekstów.
To co przyczynia się do rozwoju nałogu, na przykład ekspozycja na dym tytoniowy w dzieciństwie, reklamy, dostępność nie jest powodem nałogowych zachowań. Nie dlatego palacz pali, że jego mama paliła w czasie karmienia, a kowboj na plakatach był kwintesensją przygody i męskości, ale dlatego, że jest uzależniony.
Z perspektywy osoby uzależnionej nie ma się obsesji, ma się za to powody, preteksty, a także usprawiedliwienia (mama paliła).
Z perspektywy osoby zdrowej palacz (i każdy inny uzależniony) żyje w obsesji. Którą sobie racjonalizuje. Wynajdując kolejne, bardziej lub mniej absurdalne, powody i usprawiedliwienia dla kontynuowania szkodliwych w oczywisty sposób zachowań.
Palenie paczki dziennie jest obsesją. Picie codziennie alkoholu lub upijanie się co weekend jest obsesją. Zapozyczanie się na kasyno lub na zaklady jest obsesją. Onanizowanie się po kilka godzin jest obsesją. Sypianie z kim popadnie jest obsesją. Ale zadna osoba w tej obsesji tego o sobie nie wie. Kazda za to poda wiele powodów dla których robi co robi. Wszystkie absurdalne. I usprawiedliwień. Absurdalnych.
Ja na przyklad paliłam, bo... lubiłam, bo miałam do tego prawo, bo nikomu tym nie szkodziłam, bo potrzebowałam się zrelaksować lub uspokoić albo nagrodzić się, bo sama na to zarabiałam, bo pomagało mi to w trudnościach z oddychaniem, bo pomagało mi to w kontaktach społecznych, bo dzięki temu miałam przerwę w pracy, bo szybciej nawiązywałam więzi na konferencjach, bo kawa i papieros to był zestaw idealny. Zdrowa osoba postuka się w głowę przy każdym z tych powodów. Przy niektórych kilka razy.
Paliłam także "nie ze swojej winy". Winni byli dorośli, którzy przy mnie palili, reklamy, filmy z mojego dzieciństwa, osoby, które łamały prawo i sprzedawały mi papierosy, gdy byłam młodziutka, fałszywe wizje doroslości, fałszywy obraz przyjemności z nałogu. To wszystko były czynniki, które przyczyniły się do rozwoju nałogu. Ale żaden z nich nie był powodem, bym sama sobie szkodziła. Ja je sobie stosowałam jako usprawiedliwienie. Co pozwalało mi kontynuować szkodliwe zachowanie - czyli palenie.
Paliłam z jednej tylko przyczyny. Jestem uzależniona i w tej sferze nie mam i nie będę już nigdy mieć zadnej kontroli. Nawet jeden paieros, albo pół, oznaczają dla mnie powrót obsesji, którą zapewne natychmiast zracjonalizuję, od nowa wchodząc w system iluzji i zaprzeczeń. Przerobiłam.
Nie bylo nigdy powodu bym paliła i nadal takiego nie ma. Ale możliwe, że jeszcze kiedyś sobie jakiś wymyślę.
Mogę wrócić do nalogu takze inną drogą. Przez nawrót obsesji. To się odzywa najczęściej jako głód. Pierwsze co zostało mi na drodze Łaski zabrane. I co czasem wraca. I z czym powoli uczę się sobie radzić. Szczególnie z tym, czego mam unikać, by głód się nie pojawiał.
Mam swoje wyzwalacze. Nie jest prosto. Jak już głód się pojawi i go przetrzymam, to wywala mi w kompulsjach. Podjadam. Wkurzam się. Gram w głupie gry na telefonie. Trzeba byc ostrożnym, łatwo sobie zacząc szkodzic na inne sposoby. Ale też ufam. Że skoro zwrócilam się o pomoc do Boga i ją dostalam, to teraz to z czym się mierzę choc trudne, jest potrzebne. Jeszcze nie wiem co się robi w fazie kompulsji. Ale pewnie się dowiem
To mam na myśli mówiąc o wspólpracy z Łaską. Ja to potrzebuję przepracować, nauczyć się zdrowych mechanizmów, wyprostować swoje myślenie, i swoje głupie przekonania.