Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Niepoprawny83 »

Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 9:59
Znasz kogoś realnie, kto z pornografii wyszedł na prostą i wróciło zainteresowanie żoną?
Zastanawia mnie ten fakt czy jest to w ogóle możliwe. Na dzień dzisiejszy jak tak przyglądam się mężowi z dystansu to nie wygląda to optymistycznie. Skala problemu jakby wzrosła w moim odczuciu. Tak samo zastanawia mnie czy utrzymywać współżycie z mężem czy zrezygnować.? Mam wątpliwości i dopóki je mam stwierdziłam, że nie będę się na nic godzić.
Firekeeper bardzo niedawno pisałaś, że nie będziesz zajmować się mężem tylko sobą, bo to ty potrzebujesz się wzmocnić ale wydaje mi się, ze twój post pokazuje, że dalej skupiasz swoje myślenie na mężu. Nawet jeśli je ograniczyłaś, to dalej siedzi on w twojej głowie i nie pozwala ci w pełni się rozwinąć. Szkoda, że nie trzymasz się podjętej decyzji, zwłaszcza, ze była ona słuszna.
Z pornografii da się wyjść, i jest to sprawdzony fakt, tylko, że na liczeniu na to ja nie budowałbym swojej nadziei na bycie szczęśliwą osobą. Bo jak pisała Ruta wyjście z nałogu to Łaska, a z tą Łaską uzależniony musi zacząć współpracować a to już od uzależnionego zależy, nie od współmałżonka.
Zaufaliśmy miłości.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Zielony pisze: 18 lut 2023, 21:35
Moja żona bardzo mi się podoba i bardzo ją kocham.
U mnie ucieczka w porno nie powodowała odrzucenia żony. Tak właściwie głównym powodem było to że zbyt rzadko mogłem z żoną współżyć ( 2-5 razy / m-c). I to też nie wyglądało tak że ulegałem każdej potrzebie, bo wtedy to pewnie byłoby co 2-3 dni. No ale upadałem wielokrotnie.

My w sypialni to faktycznie po ciemku i nie za głośno, ale to nie ja gasiłem światło.
Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek odmówił.
W moim przypadku filmy nie powodowały że inaczej patrzyłem na moją żonę. Natomiast miałem ochotę próbować pewnych podpatrzonych akcji. Na większość nie było zgody - nie nalegałem, odpuszczałem.

Obecnie od roku między nami jest niewidzialny mur, jak do tej pory nie udało mi się go rozebrać.
Od początku kryzysu próbuję przeciwstawić się nałogowi ale kilkukrotnie upadłem.

To wszystko oczywiście moje subiektywne odczucia, nie wiem jak widzi i czuje to moja żona. Prawdopodobnie nie wie o moim problemie, ale pewnie jak to niektórzy wskazują - czuje to.

Przepraszam, że tak trochę chaotycznie.
Dziękuję Zielony za podzielenie się Twoją historią.

Wygląda na to, że u nas problem jest dużo większy. Mój mąż unika współżycia. Są okresy lepsze i gorsze ale generalnie od pierwszego razu unika. Do sypialni przychodził jak spałam. Nie można z nim rozmawiać o seksie. Kiedyś mną manipulował, że jak rano wspomnę o seksie to jemu wieczorem się już nie chce. Miał wolne i ja się nastawiałam na wspólny wieczór, a on celowo wywoływał awanturę i w łóżku słyszałam, że on pod wpływem kłótni już nie chce. Powody miał zawsze, bo go głowa boli bo dzieci, bo łóżko, bo pies szczeka. Zawsze coś. Absolutnie nigdy nie przeniósł żadnej sceny z porno. To ja bardziej chciałam, bo uważałam że może ze mną jest coś nie tak i chciałam urozmaicić i kończyło się to jego gwałtowną reakcją. Nie lubi jak jestem ubrana seksownie, żadna bielizna nie wchodzi w grę, tak samo makijaż. Nigdy mu nie odmawiałam, bo potem na kolejny raz mogłam czekać i pół roku. Tak było przed tym rokiem. Teraz było już znacznie lepiej pomijając ten styczeń. Sukcesem dla mnie to jest współżycie chciaz raz na miesiąc. Uważa, że jestem dla niego atrakcyjna. Ale jest jak jest. Tłumaczy to teraz stresem.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Niepoprawny83 pisze: 19 lut 2023, 8:03
Firekeeper bardzo niedawno pisałaś, że nie będziesz zajmować się mężem tylko sobą, bo to ty potrzebujesz się wzmocnić ale wydaje mi się, ze twój post pokazuje, że dalej skupiasz swoje myślenie na mężu. Nawet jeśli je ograniczyłaś, to dalej siedzi on w twojej głowie i nie pozwala ci w pełni się rozwinąć. Szkoda, że nie trzymasz się podjętej decyzji, zwłaszcza, ze była ona słuszna.
Z pornografii da się wyjść, i jest to sprawdzony fakt, tylko, że na liczeniu na to ja nie budowałbym swojej nadziei na bycie szczęśliwą osobą. Bo jak pisała Ruta wyjście z nałogu to Łaska, a z tą Łaską uzależniony musi zacząć współpracować a to już od uzależnionego zależy, nie od współmałżonka.
Słuszna uwaga. Jest to związane z tym, że mam dużo pytań i brak odpowiedzi. Podobnie jak z diagnozą dziecka powiedzieli mi, że ma autyzm. Dali dokumenty i tyle. Do wszystkiego dojść musiałam sama. Tak teraz też mam od groma pytań. Nie wiem jak mam do tego wszystkiego podejść na co dzień. Dlatego staram się podobnie dojść do jakiś wniosków, żebym wiedział co robić i jak. Bo to jest dla mnie wszystko mega skomplikowane. A do tego dochodzi jeszcze to, że jedną z moich cech jest to, że nie potrafię się zdecydować. I tak bujam się od lewej do prawej. Bardzo dużo myślę o sobie. O tym co czuję, co mam zrobić, jak się zachować. A mam dużo sprzecznych myśli. Nawet takie proste dnia co dziennego czy rozmawiać z nim czy nie. Wpuścić go do sypialni czy nie. Jechać z nim jutro na randkę, która była zaplanowana juz dawno czy nie. Traktować go jak nałogowca i zostawiać na pastwę losu i się rozstać czy dalej kontynuować to co zaczęłam rok temu. Bo po co stawiać na komunikację i bliskość skoro to może nie w tym problem a w pornografii. A z alkoholikiem to wiem, że nie ma co się starać, ale czy mój mąż jest jak alkoholik? A to wszystko wiąże się ze mną. Bo nie wiem czy chcąc się z nim kochać jest ze mną coś nie tak, bo przecież nie powinnam ale z drugiej strony takie mam uczucia, czuję się z tym dobrze to czemu mam temu zaprzeczać i skazywać się na samotność, której nie chcę, a może to moje współuzależnienie od niego, a nie miłość. Więc pytam i czytam i myślę. A tu w jednym artykule odnośnie jak ma zachować się żona wobec seksoholika to stanowczo zaprzestać współżycia i zagrozić rozstaniem, a z drugiej kontynuować współżycie. Nawet te 10 lat temu zalecenia dla męża były takie, żeby jak tylko poczuje chęć sięgnięcia po porno zwrócił uwagę na mnie. Planował randki itd. To jak to się ma do całkowitej abstynencji. Chcę to poukładać w swojej głowie żeby nie zastanawiać się tysiąc razy co mam zrobić tylko wiedzieć co mam zrobić i robić to co uważam za dobre dla mnie. Chcę moje problemy po prostu przerobić.
Nietaka
Posty: 3108
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Nietaka »

Oj, jak ja Cię rozumiem z tym niezdecydowaniem... Nie wiem, co robić prawie codziennie. My mamy problemy z tzw. poważnymi rozmowami, z podejmowaniem decyzji, z oczekiwaniami wobec siebie. Gdy jest dobrze, czekam na to, kiedy się zawali... Kołowrót. Jak już tu gdzieś pisałam, ja wiem o co chodzi, ale z praktyką daaaleeeko w polu.
Nasza ukochana lista Zerty trochę powinna Ci pomóc - wróć do korzeni😉. Myślę, że nie warto tak radykalnie odrzucać w Twoim wypadku. Może uprzejmość Zertową przenieść do sypialni? Tzn. nie odrzucać, ale się nie narzucać? (z nienarzucaniem się mam największy problem, który naturalnie owocuje u mnie z poczuciem odrzucenia🤦🏼‍♀️). Rozważ za i przeciw pójścia lub nie na zaplanowaną randkę. Ja bym chciała , ale bałabym się odmowy (mój mąż czekałby, aż ja się złamię i sama zapytam i nie dałby mi jednoznacznej odpowiedzi, skończyłoby się rykiem... i choć to wiem, odegrałabym to w całości), bałabym się drętwej atmosfery na randce itp... ale dążyłabym do pójścia, ponieważ bałabym się wyrzygiwania mu później zaprzepaszczenia tej randki. Pewna siebie kobieta z moich wyobrażeń zapewne postąpiłaby inaczej. 😅
Nie wiem jak postępować, ale wiem, że warto zawalczyć o siebie, bo to walka o dobre relacje i walka o związek. Inwestycja na przyszłość. Ale to wiem m.in. od Ciebie.
Kibicuję Ci w tym niewkręcaniu się w awantury i wykłady. Boże, czasami myślę, że mi mózg eksploduje, jak natychmiast nie wyrzucę z siebie wszystkich moich przemyśleń... a mój mąż i tak ewentualnie powie, że słyszał to już milion razy. Jak to milion? Ja tę analogię i tę przenośnię dopiero co ułożyłam sobie, a on nie jest wstrząśnięty? Na kolana że szlochem nie pada? Nie błaga o przebaczenie? Nie doznał olśnienia? No mówię Wam. W kółko to samo. Nino ma tu wątek,, Dziękuję, nie tańczę ". Ale ja tańczę, jak mi emocje zagrają. Moje i męża. Ty się z tego tańca wygrywasz coraz skuteczniej. Dasz radę.
A jak się nie wie co zrobić, to może trochę poczekać? Jak Scarlett. Pomyśleć o tym jutro? Ew. za chwilę?
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Sarah »

Firekeeper pisze: 19 lut 2023, 8:48

Dziękuję Zielony za podzielenie się Twoją historią.

Wygląda na to, że u nas problem jest dużo większy. Mój mąż unika współżycia. Są okresy lepsze i gorsze ale generalnie od pierwszego razu unika. Do sypialni przychodził jak spałam. Nie można z nim rozmawiać o seksie. Kiedyś mną manipulował, że jak rano wspomnę o seksie to jemu wieczorem się już nie chce. Miał wolne i ja się nastawiałam na wspólny wieczór, a on celowo wywoływał awanturę i w łóżku słyszałam, że on pod wpływem kłótni już nie chce. Powody miał zawsze, bo go głowa boli bo dzieci, bo łóżko, bo pies szczeka. Zawsze coś. Absolutnie nigdy nie przeniósł żadnej sceny z porno. To ja bardziej chciałam, bo uważałam że może ze mną jest coś nie tak i chciałam urozmaicić i kończyło się to jego gwałtowną reakcją. Nie lubi jak jestem ubrana seksownie, żadna bielizna nie wchodzi w grę, tak samo makijaż. Nigdy mu nie odmawiałam, bo potem na kolejny raz mogłam czekać i pół roku. Tak było przed tym rokiem. Teraz było już znacznie lepiej pomijając ten styczeń. Sukcesem dla mnie to jest współżycie chciaz raz na miesiąc. Uważa, że jestem dla niego atrakcyjna. Ale jest jak jest. Tłumaczy to teraz stresem.
Przeczytałam to i wróciły bolesne wspomnienia. W moim małżeństwie było bardzo podobnie, pewnie mąż też był uzależniony od porno, tylko dobrze się z tym krył i nie wiedziałam. Albo nawet od lat miał kochanki. W każdym razie totalna beznadzieja, kłamstwa, manipulacje, permanentne odrzucanie mnie jako kobiety. Wiele z tych zachowań o których piszesz. Nie wiem jak to wytrzymałam przez tyle lat, i w imię czego. To coś jakby ciągłe spalanie się, walenie głową w mur, nawet teraz jak to piszę to robi mi się duszno. Myślę, że straciłam bardzo wiele zdrowia w tym układzie. Czytam Ciebie i widzę, że nadal mocno się tym przejmujesz, chyba trochę wbrew deklaracjom o zajęciu się sobą. Nie ma możliwości odseparowania się fizycznego od męża? Bo z taką "emigracją wewnętrzną" pod jednym dachem chyba jest ogromnie trudno.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Niepoprawny83 »

Firekeeper pisze: 19 lut 2023, 12:05
A do tego dochodzi jeszcze to, że jedną z moich cech jest to, że nie potrafię się zdecydować. I tak bujam się od lewej do prawej. Bardzo dużo myślę o sobie. O tym co czuję, co mam zrobić, jak się zachować. A mam dużo sprzecznych myśli. Nawet takie proste dnia co dziennego czy rozmawiać z nim czy nie. Wpuścić go do sypialni czy nie. Jechać z nim jutro na randkę, która była zaplanowana juz dawno czy nie. Traktować go jak nałogowca i zostawiać na pastwę losu i się rozstać czy dalej kontynuować to co zaczęłam rok temu. Bo po co stawiać na komunikację i bliskość skoro to może nie w tym problem a w pornografii. A z alkoholikiem to wiem, że nie ma co się starać, ale czy mój mąż jest jak alkoholik? A to wszystko wiąże się ze mną. Bo nie wiem czy chcąc się z nim kochać jest ze mną coś nie tak, bo przecież nie powinnam ale z drugiej strony takie mam uczucia, czuję się z tym dobrze to czemu mam temu zaprzeczać i skazywać się na samotność, której nie chcę, a może to moje współuzależnienie od niego, a nie miłość. Więc pytam i czytam i myślę. A tu w jednym artykule odnośnie jak ma zachować się żona wobec seksoholika to stanowczo zaprzestać współżycia i zagrozić rozstaniem, a z drugiej kontynuować współżycie. Nawet te 10 lat temu zalecenia dla męża były takie, żeby jak tylko poczuje chęć sięgnięcia po porno zwrócił uwagę na mnie. Planował randki itd. To jak to się ma do całkowitej abstynencji. Chcę to poukładać w swojej głowie żeby nie zastanawiać się tysiąc razy co mam zrobić tylko wiedzieć co mam zrobić i robić to co uważam za dobre dla mnie. Chcę moje problemy po prostu przerobić.
Jesteś skołowana i nie ma się czemu dziwić, żyjesz z człowiekiem na którym nie możesz się oprzeć i który wysyła ci różne sygnały, choćby ostatnio tu macie randkę zaplanowaną a za chwilę onanizuje się na twoich oczach. O ile dobrze pamiętam twój wątek to i na swoich bliskich z rodziny pierwotnej nie mogłaś liczyć, i jak sama pewnie wiesz tu jest źródło twojej niepewności która pogłębia się w małżeństwie z nieprzewidywalną osobą.
Moim zdaniem mąż mniej lub bardziej świadomie wyrządza ci krzywdę i tyle, inaczej na chwilę obecną nie umie.
Sama piszesz, ze jeśli nie będziesz się z nim kochać to skarzesz się na samotność, zatem co jest przyczyną że akceptujesz takie współżycie; miłość czy lęk przed samotnością?.
Dla mnie z boku wygląda to na lęk a jak wiemy prawdziwa miłość pozbawiona jest lęku. Można dobrze się czuć ulegając lękowi? A może to jakaś odmiana syndromu sztokholmskiego, kto wie.
Spójrz szczerze w głąb siebie bo myślę, że wiesz co masz robić, tylko nie dopuszczasz prawdy do siebie bo to z pozoru trudna droga, a twoje otoczenie od lat uczyło cię nie dowierzać swoim uczuciom.
Granice nie oznaczają wcale pozostawienia współmałżonka na pastwę losu, wręcz przeciwnie, to często jedyna droga do ich uzdrowienia. W "Granicach w relacjach małżeńskich" jasno stoi, ze dla osób żyjących w kłamstwie tylko poczucie utraty i cierpienia może być źródłem ich wewnętrznej przemiany. Jeśli naprawdę mentalnie uniezależnisz się od męża on to poczuje i może się zmieni. Z pewnością Ty się zmienisz i łatwiej będzie ci znieść dysfunkcję męża.
Tak ja to widzę.
Zaufaliśmy miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

Niepoprawny83 pisze: 19 lut 2023, 8:03
Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 9:59
Znasz kogoś realnie, kto z pornografii wyszedł na prostą i wróciło zainteresowanie żoną?
Zastanawia mnie ten fakt czy jest to w ogóle możliwe. Na dzień dzisiejszy jak tak przyglądam się mężowi z dystansu to nie wygląda to optymistycznie. Skala problemu jakby wzrosła w moim odczuciu. Tak samo zastanawia mnie czy utrzymywać współżycie z mężem czy zrezygnować.? Mam wątpliwości i dopóki je mam stwierdziłam, że nie będę się na nic godzić.
Firekeeper bardzo niedawno pisałaś, że nie będziesz zajmować się mężem tylko sobą, bo to ty potrzebujesz się wzmocnić ale wydaje mi się, ze twój post pokazuje, że dalej skupiasz swoje myślenie na mężu. Nawet jeśli je ograniczyłaś, to dalej siedzi on w twojej głowie i nie pozwala ci w pełni się rozwinąć. Szkoda, że nie trzymasz się podjętej decyzji, zwłaszcza, ze była ona słuszna.
Z pornografii da się wyjść, i jest to sprawdzony fakt, tylko, że na liczeniu na to ja nie budowałbym swojej nadziei na bycie szczęśliwą osobą. Bo jak pisała Ruta wyjście z nałogu to Łaska, a z tą Łaską uzależniony musi zacząć współpracować a to już od uzależnionego zależy, nie od współmałżonka.
Wyjście z nałogu, nie jest łaską, bo w takim momencie nie każdy by na nią zaslugiwał, bo grzeszy i niszczy wszystko wokół. Taki ktoś w wierze i z Bożym wsparciem, musi chcieć wyjść z nałogu, . Przede wszystkim uzależniony sam musi dojść do takiego stanu żeby utrzymywać wiele lat abstynencją i przejść cały cykl terapii conajmniej 1,5 roku lub dłużej, z każdym problemem też należy iść do terapeuty żeby nie zacząć znów .
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: ozeasz »

Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 18:00 Ona go zdradziła. I pojawiłam się ja. W ogóle mi się nie podobał.
Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 18:00 Byłam wtedy mocno już zaburzona życiem pod wpływem jazd emocjonalnych jakie miałam w domu z pijącym ojcem więc kolejna drama była dla mnie tak ekscytująca, że tak to rozegrałam, że pozbyłam się rywalki. Ale ja żyć spokojnie nie umiałam więc jak się dowiedziałam, że jest uzależniony to zamiast uciec to poczułam się jak w domu. Miałam misję. I tak się rozwijało co raz mocniej moje uzależnienie.
Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 18:00 Gdyby zdobył się na szczerość to moglibyśmy razem znaleźć rozwiązanie. Ale on wybrał uciekanie od problemu znów w nałóg.
Firekeeper obawiam sie że szczerości od początku nie było i to z Twojej strony, masz misję - uzdrowić męża, tylko zastanów się jakie jest jej źródło, w sumie to sam już trochę napisałaś
Firekeeper pisze: 18 lut 2023, 18:00 Byłam wtedy mocno już zaburzona życiem pod wpływem jazd emocjonalnych jakie miałam w domu z pijącym ojcem więc kolejna drama była dla mnie tak ekscytująca, że tak to rozegrałam, że pozbyłam się rywalki. Ale ja żyć spokojnie nie umiałam więc jak się dowiedziałam, że jest uzależniony to zamiast uciec to poczułam się jak w domu. Miałam misję.
i o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: ozeasz »

Firekeeper pisze: 19 lut 2023, 12:05
Niepoprawny83 pisze: 19 lut 2023, 8:03
Firekeeper bardzo niedawno pisałaś, że nie będziesz zajmować się mężem tylko sobą, bo to ty potrzebujesz się wzmocnić ale wydaje mi się, ze twój post pokazuje, że dalej skupiasz swoje myślenie na mężu. Nawet jeśli je ograniczyłaś, to dalej siedzi on w twojej głowie i nie pozwala ci w pełni się rozwinąć. Szkoda, że nie trzymasz się podjętej decyzji, zwłaszcza, ze była ona słuszna.
Z pornografii da się wyjść, i jest to sprawdzony fakt, tylko, że na liczeniu na to ja nie budowałbym swojej nadziei na bycie szczęśliwą osobą. Bo jak pisała Ruta wyjście z nałogu to Łaska, a z tą Łaską uzależniony musi zacząć współpracować a to już od uzależnionego zależy, nie od współmałżonka.
Słuszna uwaga. Jest to związane z tym, że mam dużo pytań i brak odpowiedzi. Podobnie jak z diagnozą dziecka powiedzieli mi, że ma autyzm. Dali dokumenty i tyle. Do wszystkiego dojść musiałam sama. Tak teraz też mam od groma pytań. Nie wiem jak mam do tego wszystkiego podejść na co dzień. Dlatego staram się podobnie dojść do jakiś wniosków, żebym wiedział co robić i jak. Bo to jest dla mnie wszystko mega skomplikowane. A do tego dochodzi jeszcze to, że jedną z moich cech jest to, że nie potrafię się zdecydować. I tak bujam się od lewej do prawej. Bardzo dużo myślę o sobie. O tym co czuję, co mam zrobić, jak się zachować. A mam dużo sprzecznych myśli. Nawet takie proste dnia co dziennego czy rozmawiać z nim czy nie. Wpuścić go do sypialni czy nie. Jechać z nim jutro na randkę, która była zaplanowana juz dawno czy nie. Traktować go jak nałogowca i zostawiać na pastwę losu i się rozstać czy dalej kontynuować to co zaczęłam rok temu. Bo po co stawiać na komunikację i bliskość skoro to może nie w tym problem a w pornografii. A z alkoholikiem to wiem, że nie ma co się starać, ale czy mój mąż jest jak alkoholik? A to wszystko wiąże się ze mną. Bo nie wiem czy chcąc się z nim kochać jest ze mną coś nie tak, bo przecież nie powinnam ale z drugiej strony takie mam uczucia, czuję się z tym dobrze to czemu mam temu zaprzeczać i skazywać się na samotność, której nie chcę, a może to moje współuzależnienie od niego, a nie miłość. Więc pytam i czytam i myślę. A tu w jednym artykule odnośnie jak ma zachować się żona wobec seksoholika to stanowczo zaprzestać współżycia i zagrozić rozstaniem, a z drugiej kontynuować współżycie. Nawet te 10 lat temu zalecenia dla męża były takie, żeby jak tylko poczuje chęć sięgnięcia po porno zwrócił uwagę na mnie. Planował randki itd. To jak to się ma do całkowitej abstynencji. Chcę to poukładać w swojej głowie żeby nie zastanawiać się tysiąc razy co mam zrobić tylko wiedzieć co mam zrobić i robić to co uważam za dobre dla mnie. Chcę moje problemy po prostu przerobić.
Firekeeper od lat moim jednym z drogowskazów jest to Słowo, jedno z wielu, ale to odnosi się do Twojego powyższego posta. Szczególnie było ono dla mnie "lampą" na mojej drodze po wyprowadzce od żony, żałuję że nie wcześniej, te podkreślenie w nawiązaniu do tego co podkreśliłem u Ciebie, ale całość dla mnie jest istotna, nauczyłem sie nie znajdować odpowiedzi "na siłę" bo to ma opłakane skutki, cierpliwość i szacunek wobec siebie i innych zakłada że pewnych rzeczy nigdy się nie dowiemy, bo każdy z nas ma granice.., godności też....:
Pokora

Synu, w sposób łagodny prowadź swe sprawy,
a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował.
O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj,
a znajdziesz łaskę u Pana.
Wielka jest bowiem potęga Pana
i przez pokornych bywa chwalony.
Nie szukaj tego, co jest zbyt ciężkie,
ani nie badaj tego, co jest zbyt trudne dla ciebie.

O tym rozmyślaj, co ci nakazane,
bo rzeczy zakryte nie są ci potrzebne.
Nie trudź się niepotrzebnie nad tym, co siły twoje przechodzi -
więcej, niż zniesie rozum ludzki, zostało ci objawione.
Wielu bowiem domysły ich w błąd wprowadziły
i o złe przypuszczenia potknęły się ich rozumy
3. Syr 3,17-24
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Sefie »

Firekeeper pisze: 19 lut 2023, 8:48 To ja bardziej chciałam, bo uważałam że może ze mną jest coś nie tak i chciałam urozmaicić i kończyło się to jego gwałtowną reakcją. Nie lubi jak jestem ubrana seksownie, żadna bielizna nie wchodzi w grę, tak samo makijaż. Nigdy mu nie odmawiałam, bo potem na kolejny raz mogłam czekać i pół roku.
Jak ja mu zazdroszczę takiej żony :lol:
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: nałóg »

Caliope, wg mnie wyjście z czynnego uzależnienia (każdego) jest łaską i cudem.Przyznają to nawet ci co mają dość trudne relacje z Bogiem(Siłą Wyższą).Znani mi „negujący” to i nie praktykujący czynnie nałogu są często” czynni na sucho” a ich życie i ich otoczenia to najczęściej „ małpi gaj i ściana płaczu”.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

nałóg pisze: 19 lut 2023, 22:29 Caliope, wg mnie wyjście z czynnego uzależnienia (każdego) jest łaską i cudem.Przyznają to nawet ci co mają dość trudne relacje z Bogiem(Siłą Wyższą).Znani mi „negujący” to i nie praktykujący czynnie nałogu są często” czynni na sucho” a ich życie i ich otoczenia to najczęściej „ małpi gaj i ściana płaczu”.
Dla mnie jest to właśnie cud od Boga, cud dla mnie, bo sama przyczyniłam się do tego cudu z Bożą pomocą. Łaska kojarzy się z zasługami, a ja nie zasłużyłam na łaskę, jestem grzeszna,piłam. Na mało zasługuję w życiu, więc dla mnie to zawsze będzie cud, że z tego wyszłam, żyję w abstynencji prawie 15 lat i nie zamierzam być czynna na sucho. Dla mnie to też jest pokora, bo jestem człowiekiem i popełniam błędy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Firekeeper,
W moim odczuciu to dobrze, że zadajesz pytania i szukasz odpowiedzi. Poznanie choroby i dysfunkcji, także swoich, pomaga w wychodzeniu ze starych mechanizmów. To nie to samo, co uwieszenie na mężu.

Warto nabywaną wiedzę weryfikować. Alkoholika wcale się nie odrzuca. To mit. Podobnie jak osób z innymi uzależnieniami. Nie na tym polega twarda miłość. Alkoholika kocha się w prawdzie, chroni się siebie, dzieci, stawia granice, oraz wymagania. Sobie. Nie zawsze wymaga to separacji.

Dobrze rozumiem twoje dylematy co do intymności z mężem. Potrzeba więzi, bliskości fizycznej, przyjemności są naturalne i dobre. Tyle, że w relacji z uzależnionym mężem koszty są zwykle wysokie, jest ryzyko odrzucenia, kolejnych zranień. Czasem trudno wyważyć między tym, co dobre dla mnie, dla męża, dla nas. Mi pomogły słowa terapeuty, że mam prawo podejmować decyzje dobre dla mnie i nie we wszystkim muszę kierować się tym, jak się to ma do nałogu męża.

Znam mężczyzn i kobiety, którzy wyszli z ciężkich postaci seksoholizmu. Nie byli już od wielu lat zdolni do budowania relacji intymnej z żoną czy mężem. W ich małżeństwach nie było współżycia, albo było wymuszane lub upraszane przez drugą osobę. Aktywność tych osób skupiała się na porno, wykorzystywaniu prostytuowanych osób, kompulsywnych przypadkowych relacjach, kochankach, kamerkach, flirtach. Izolowana mąż lub żona byli odrzucani, ogłupiani, manipulowani, poniżani, dyskredytowani, obwiniani za brak bliskości. To ogromne cierpienie. Wiem, bo przez to przeszłam.

Wiele małżonków zabiegając o bliskość w relacji z tak mocno uzależnioną osobą samo się pogubiło, przekraczając swoje granice w intymności, starając się dorównać pornograficznym wzorcom, stosując antykoncepcję wbrew sobie, szukając potwierdzenia swojej atrakcyjności w innych relacjach lub stając się dyspozycyjnymi wobec chorego męża lub żony. Ja szłam takim bezdrożem przez kilka lat. Zatrzymałam się dopiero na skraju romansu, nie doszło do zdrady, bo wycofałam się i odcięłam w porę. Zerwałam wszelki kontakt z tym mężczyzną i do dziś się tego trzymam. Za bardzo kocham męża, by zranić go zdradą. Siebie też kocham. Ale i tak się na tych manowcach poraniłam. Warto zobaczyć nie tylko rany od małżonka, ale i te, które w reakcji na trudności w relacji intymnej z mężem zadajemy same sobie.Tu można sporo zmienić.

Swoje największe dylematy przedstawiałam Jezusowi, w sercu, w modlitwie, a gdy mogłam na Adoracji. W odniesieniu do innej bliskiej mi osoby, nie mojego męża, słyszałam nieustanne: kochaj. I to pomogło. Ale kochałam coraz mądrzej. I dalej się staram.

W odniesieniu do męża, pracuję na wielu poziomach na raz. Głównie jednak zdrowiejąc sama. Ale też pracuję nad komunikacją i innymi drobiazgami, które wydają się przy nałogu złożonym niczym. A jednak wnosi to wiele dobrego, choć nie przynosi uzdrowienia. Ale za to daje wiele spokoju nam obojgu. I dzieciom. Zdrowienie rodziny i małżeństwa to czasem takie malutkie kroki, tak myślę.

Gdy mój mąż odciął się kolejny raz ode mnie, wchodząc od nowa w swój nałóg, zrezygnowałam w końcu z zabiegania o bliskość, by już dalej się nie ranić. Potrzebowałam do tego ponad 10 lat. Z początku nie umiałam sobie poradzić ze sobą, z brakiem intymności, odrzuceniem. Odzyskałam sprawczość, gdy sama zdecydowałam, że w tej mojej sytuacji wchodzę na drogę czystości. Z początku było trudno. Warto rozmawiać ze spowiednikami, pomagają się na tej drodze formować.

Najpierw trudno mi było uwierzyć, że czystość może być sposobem rozwijania mojej kobiecości, relacji z ciałem, ale tak jest. To nie jest samoumartwienie, wyniszczanie siebie. Choć był Święty, co gdy zapragnął mieć żonę, tarzał się w pokrzywach. Tak też bywa, gdy się zatęskni za mężem. Albo gdy mąż się pojawi, uśmiechnie, zaczepi. Kocham mojego męża i ma to wymiar także fizyczny. Ale umiem już czekać na to, aż sfera intymna stanie się w naszej relacji zdrowa. Po obu stronach. Tak jest dla mnie lepiej. Już się tak nie szarpię.

Dla mnie podstawą czystości jest teraz relacja z Bogiem i ze Świętymi. Licząc na siebie dawno bym się w tej sferze pogubiła. A tak, gdy się gubię, mam od razu pomoc.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 19 lut 2023, 15:12
Wyjście z nałogu, nie jest łaską, bo w takim momencie nie każdy by na nią zaslugiwał, bo grzeszy i niszczy wszystko wokół. Taki ktoś w wierze i z Bożym wsparciem, musi chcieć wyjść z nałogu, . Przede wszystkim uzależniony sam musi dojść do takiego stanu żeby utrzymywać wiele lat abstynencją i przejść cały cykl terapii conajmniej 1,5 roku lub dłużej, z każdym problemem też należy iść do terapeuty żeby nie zacząć znów .
Myślę, że na Łaskę nie da się zasłużyć. Jezus sam mówi o sobie, że przyszedł do grzeszników. Miłosierdzie Boga jest niepojęte.

Myślę też, że przez modlitwę, stawanie w prawdzie, pokorę, uznanie swojej bezsilności, a pewnie i przez inne praktyki duchowe można się na Łaskę otworzyć.

W tym co piszesz o chęci wyjscia z nalogu, w wierze, we współpracy z Bogiem ja widzę właśnie otwarcie na Łaskę. Nie poznałam dotąd ani jednej osoby, która doszła do dobrego trzeźwego życia bez takiego otwarcia. Choć znam osoby, które bez Łaski osiągnęły abstynencję. One nadal są bardzo trudne dla siebie, dla bliskich, dla otoczenia. Dotyczy to też osób z dysfunkcjami, współuzależnionych.

Zgadzam się, że terapia jest pomocna. Ale znam też osoby zdrowiejące w oparciu o AA, AS, AN. Ale swoją robotę wykonać trzeba.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Odpowiadając zbiorczo na kwestię obsesji, powodów, przyczyn nałogu i pretekstów.

To co przyczynia się do rozwoju nałogu, na przykład ekspozycja na dym tytoniowy w dzieciństwie, reklamy, dostępność nie jest powodem nałogowych zachowań. Nie dlatego palacz pali, że jego mama paliła w czasie karmienia, a kowboj na plakatach był kwintesensją przygody i męskości, ale dlatego, że jest uzależniony.

Z perspektywy osoby uzależnionej nie ma się obsesji, ma się za to powody, preteksty, a także usprawiedliwienia (mama paliła).

Z perspektywy osoby zdrowej palacz (i każdy inny uzależniony) żyje w obsesji. Którą sobie racjonalizuje. Wynajdując kolejne, bardziej lub mniej absurdalne, powody i usprawiedliwienia dla kontynuowania szkodliwych w oczywisty sposób zachowań.
Palenie paczki dziennie jest obsesją. Picie codziennie alkoholu lub upijanie się co weekend jest obsesją. Zapozyczanie się na kasyno lub na zaklady jest obsesją. Onanizowanie się po kilka godzin jest obsesją. Sypianie z kim popadnie jest obsesją. Ale zadna osoba w tej obsesji tego o sobie nie wie. Kazda za to poda wiele powodów dla których robi co robi. Wszystkie absurdalne. I usprawiedliwień. Absurdalnych.

Ja na przyklad paliłam, bo... lubiłam, bo miałam do tego prawo, bo nikomu tym nie szkodziłam, bo potrzebowałam się zrelaksować lub uspokoić albo nagrodzić się, bo sama na to zarabiałam, bo pomagało mi to w trudnościach z oddychaniem, bo pomagało mi to w kontaktach społecznych, bo dzięki temu miałam przerwę w pracy, bo szybciej nawiązywałam więzi na konferencjach, bo kawa i papieros to był zestaw idealny. Zdrowa osoba postuka się w głowę przy każdym z tych powodów. Przy niektórych kilka razy.

Paliłam także "nie ze swojej winy". Winni byli dorośli, którzy przy mnie palili, reklamy, filmy z mojego dzieciństwa, osoby, które łamały prawo i sprzedawały mi papierosy, gdy byłam młodziutka, fałszywe wizje doroslości, fałszywy obraz przyjemności z nałogu. To wszystko były czynniki, które przyczyniły się do rozwoju nałogu. Ale żaden z nich nie był powodem, bym sama sobie szkodziła. Ja je sobie stosowałam jako usprawiedliwienie. Co pozwalało mi kontynuować szkodliwe zachowanie - czyli palenie.

Paliłam z jednej tylko przyczyny. Jestem uzależniona i w tej sferze nie mam i nie będę już nigdy mieć zadnej kontroli. Nawet jeden paieros, albo pół, oznaczają dla mnie powrót obsesji, którą zapewne natychmiast zracjonalizuję, od nowa wchodząc w system iluzji i zaprzeczeń. Przerobiłam.

Nie bylo nigdy powodu bym paliła i nadal takiego nie ma. Ale możliwe, że jeszcze kiedyś sobie jakiś wymyślę.

Mogę wrócić do nalogu takze inną drogą. Przez nawrót obsesji. To się odzywa najczęściej jako głód. Pierwsze co zostało mi na drodze Łaski zabrane. I co czasem wraca. I z czym powoli uczę się sobie radzić. Szczególnie z tym, czego mam unikać, by głód się nie pojawiał.
Mam swoje wyzwalacze. Nie jest prosto. Jak już głód się pojawi i go przetrzymam, to wywala mi w kompulsjach. Podjadam. Wkurzam się. Gram w głupie gry na telefonie. Trzeba byc ostrożnym, łatwo sobie zacząc szkodzic na inne sposoby. Ale też ufam. Że skoro zwrócilam się o pomoc do Boga i ją dostalam, to teraz to z czym się mierzę choc trudne, jest potrzebne. Jeszcze nie wiem co się robi w fazie kompulsji. Ale pewnie się dowiem :)

To mam na myśli mówiąc o wspólpracy z Łaską. Ja to potrzebuję przepracować, nauczyć się zdrowych mechanizmów, wyprostować swoje myślenie, i swoje głupie przekonania.
ODPOWIEDZ