Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Pavel » 14 cze 2022, 0:51

Firekeeper pisze:
13 cze 2022, 22:49
Nirwanna pisze:
13 cze 2022, 22:02
Firekeeper, może warto przyjrzeć się temu swojemu poczuciu odtrącenia.
Bo dopiero co pisałaś o tym, że mąż się podzielił w rozmowie przyczynami takiego, a nie innego postępowania.
Z którego wynika, że on nie odrzuca cię intencjonalnie, tylko dlatego, że sobie nie radzi. Gdyby dowolna inna kobieta była na Twoim miejscu, problem byłby ten sam. Bo on nie radzi sobie sam ze sobą, a nie intencjonalnie przeciw Tobie lub komukolwiek. Tak odczytałam Twoją relację.

I w świetle poprzedniej mojej wypowiedzi nie mówię że masz wracać do kontrolowania. Wszak raczej brak kontrolowania daje Ci większy spokój. I tym się warto ucieszyć, oraz pozbywać się oczekiwań. Na zasadzie - jak przestanę kontrolować, to mąż się zmieni, będzie czuły i wróci do sypialni. Nie musi tak być. Zajęcie się sobą i zaprzestanie kontrolowania ma dać spokój i dobrostan mnie, jak mąż się zmieni to super, ale jak nie - to ja mam wciąż spokój i dobrostan.
Tak cały czas jednak to gdzieś mnie dotyka, że może z inną kobietą byłby normalny, a to ja działam na niego w jakiś sposób, że go stresuję i się mnie boi. A to przez moje skrajne zachowania kiedy nie panowałam nad sobą. Jak to Pavel mi napisałam wykastrowałam go. Więc czuję się w obowiązku też odpowiedzieć za swoją cześć i naprawić to co ja mogę.
Zajęcie się sobą i zaprzestanie kontrolowania ma dać spokój i dobrostan mnie, jak mąż się zmieni to super, ale jak nie - to ja mam wciąż spokój i dobrostan.
Tak do tego podeszłam. Dla mnie jest spokój. Nie czuję przymusu, że muszę go sprawdzić. Było ciężko nawet bardzo ciężko ale widzę, że jest mi lepiej z tym. Nie pytam kto dzwoni i po co tylko zajmuje się dalej tym czym się zajmowałam.
Zwracam tylko uwagę, że pisałem o dwustronnych działaniach „kastrujących”.
Czyli mentalnie powodujących wycofanie, brak chęci itp.
Bardzo natomiast bliskie mi jest to co napisałaś: wzięcie odpowiedzialności za swoją część i próba naprawy tejże.

Nawiążę także, tak sumie mało optymistycznie (chociaż może i wręcz odwrotnie), do początku powyższego wpisu.
Wg mego myślenia, analizy (przeprowadzonych na sobie i moim małżeństwie, ale ta prawidłowość przekłada się na przynajmniej większość przypadków na forum i nie tylko), twój mąż mógł wybrać lepiej. Mógł też gorzej.
Nie mógł natomiast, przy zachowaniu pozostałych zmiennych, wybrać tak, że byłby w takim hipotetycznym związku jak to określiłaś „normalny”.
Pogubienia się przyciągają.
Zdrowa osoba szybko, świadomie lub podświadomie, wyłapie pewne sygnały i ewakuuje się z relacji z pogubioną.
Związek bowiem - narzeczeństwo, małżeństwo - to nie warsztaty terapeutyczne. Nie ma w założeniu takiego celu.
Zdrowa osoba jednak woli się nie katować i wybrać inną zdrową osobę. Nikt dojrzały i świadomy nie bawi się zapałkami i benzyną w magazynie z amunicją.
Ja, brutalnie szczerze, gdybym swą żonę poznał z obecnym stanem świadomości i dojrzałości - uciekając pobiłbym rekord świata w biegu z przeszkodami ;)
Gdyby ona nie była „popaprana” również po poznaniu mnie by szybciutko się ulotniła. Bo ja również zwiastowałem pewne jak w banku problemy.

Nie biadolę - ona jest moją drogą do zdrowienia i świętości.
Ja zaś jestem jej drogą.
O ile zechcemy i solidnie będziemy nad tym pracować, czy to w dwójkę czy indywidualnie, możemy „oszukać „przeznaczenie”” - czyli się naprostować, uleczyć.
Z pomocą i pod kierownictwem Szefa ma się rozumieć.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Avys » 14 cze 2022, 8:50

Pavel,
Podpisuję się pod tym co napisałeś obiema rękami i nogami :-)
Zastanawiam się ile w społeczeństwie jest tak jak piszesz „zdrowych” osób??
„Popaprane” osoby, przyciągają się do siebie poprzez zakochiwanie się nie w człowieku, a w swoich dysfunkcjach!! Wszystko po to aby podziwiać SIEBIE w drugim człowieku. A czy w ogóle są tacy którzy zakochują się inaczej?? Nie mam pojęcia…może ktoś wie??

Grupa osób, która w obecnej chwili wydaje się szczęśliwymi przykładnymi małżeństwami wcale nie oznacza, że tak się utrzyma. Tzw. „popapranie” może często być ukryte, a wychodzi podczas kryzysu wieku średniego z oszałamiającą siłą ku zaskoczeniu wszystkich. Tak naprawdę to chyba (???) nie ma żadnej 100% gwarancji, że małżeństwo się nie rozleci nawet gdyby osoby były szczegółowo „przebadane” i sprawdzone przed ślubem. Znów nie mam pojęcia…

W niektórych przypadkach widać jak na dłoni, że dwie osoby powinny czym prędzej uciekać od siebie a nie pobierać się, ale w wielu przypadkach jest to loteria- jednym się pomimo problemów udaje dotrwać razem do końca a innym nie. Są to o dziwo zarówno małżeństwa wierzące jak i niewierzące - choć ja wierzę, że ci wierzący i proszący Boga o pomoc w odbudowie małżeństwa mają Pocieszyciela i Uzdrowiciela tak wielkiego, że najgorszy wyobrażalny kryzys może być uzdrowiony i dlatego w tej „loterii” wg mnie ważny jest wybór osoby wierzącej Bogu i mającej z Nim relację aby z tej relacji czerpać Miłość - w tym przypadku to stanowczy wybór (nie uczucie) wierności, pomagania, cierpliwości, łagodności, łaskawości etc do małżonka. Bezinteresowna przyjaźń małżonków wydaje mi się tym rzadkim darem szczęścia małżeńskiego.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 14 cze 2022, 9:37

Ja myślę, że wybrałabym na męża ponownie mojego męża dlatego, że nasz związek zaczął się od przyjaźni. Jako kolega mój mąż jest super. Wysłucha, nie komentuje, nie oczekuje, żartuje, jest zabawny, uczynny, pomocny. Dobrze się z nim rozmawia. Można mówić i mówić i słucha. Ujął mnie również tym jak okazuje uczucia. Czyli coś robi dla kogoś. Jest pracowity. Teraz szczególnie na to zwracam uwagę. Od początku był na każde moje zawołanie (co później mocno wykorzystywałam).

Punkt w którym powinnam odejść od niego to narzeczeństwo kiedy zorientowałam się, że jest uzależniony. I ja wtedy też byłam. Od początku jako para było źle. Ja go próbowałam zmienić, dostosować do swoich wyobrażeń. To jest w sumie ciekawe, że w stosunkach przyjacielskich dużo akceptuję i nie stanowi dla mnie problemu to co robi mąż i jaki jest ale jak jestem z nim w stosunkach małżeńskich od razu uruchamia mi się kontrola, dostosowywanie. I sama też narzucam na siebie za dużo.

Teraz też mam takie momenty, że koniec nic z tego nie będzie, mam dość, dziękuję, do widzenia. Ale jakoś zostaje i dalej próbuje.

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Monti » 14 cze 2022, 10:26

Firekeeper pisze:
14 cze 2022, 9:37
Ja myślę, że wybrałabym na męża ponownie mojego męża dlatego, że nasz związek zaczął się od przyjaźni. Jako kolega mój mąż jest super. Wysłucha, nie komentuje, nie oczekuje, żartuje, jest zabawny, uczynny, pomocny. Dobrze się z nim rozmawia. Można mówić i mówić i słucha. Ujął mnie również tym jak okazuje uczucia. Czyli coś robi dla kogoś. .
Myślę, że to samo mógłbym powiedzieć o swojej żonie. Teraz mamy właśnie takie relacje koleżeńsko-przyjacielskie. W ważnych momentach możemy na siebie liczyć. Ale to nie jest to samo, co życie małżeńskie. Jednak inne są oczekiwania wobec relacji przyjacielskiej. Są pewne cechy i zachowania, które w relacji przyjacielskiej nie przeszkadzają albo są trudno dostrzegalne, a w małżeństwie są absolutnie destrukcyjne. Moja żona jako partnerka jest po prostu trudna (z innych powodów niż Twój mąż). Dlatego czasem sobie myślę, że Pan Bóg wie, co robi, nie spełniając wszystkich moich próśb.
Próbuję godzić się z tym, co jest. Ale jestem w innej sytuacji, bo od kilku już lat nie mieszkamy razem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope » 14 cze 2022, 14:19

Firekeeper pisze:
13 cze 2022, 20:30
Caliope pisze:
13 cze 2022, 19:42
Firekeeper, ja się nie zamartwiam tym, bo minęło 2,5 roku totalnego celibatu. Potrzebę przytulania zaspokajam kontaktem z synem, dużo go przytulam i mówię że go bardzo kocham oraz potrzebę dotyku zaspokajam kontaktem ze zwierzętami. To całkiem fajne zamienniki i przynoszą dużo korzyści. Czujesz się piękna? świat nie kończy się na mężu i pożądaniu, gdzieś są granice.
Też mam za sobą dwuletni celibat wtedy byłam w ciąży, a potem miałam małego synka to też jakoś, że tak powiem gładko poszło. Miałam inne też warunki. Jeszcze nie wiedziałam, że pierwsza córka ma autyzm. Nie chodziła do szkoły. Ja miałam pracę. Czułam się niezależną kobietą. Bardzo chciałam syna więc na nim skupiła się cała moja uwaga. To były początki mojego wychodzenia z współuzależnienia. Syn teraz jest bardzo absorbujący, nastolatki dają mi też w kość. Mam nowego pieska. Mam mnóstwo zamienników. Tak czuję się piękna. Oczywiście, że tak. Świat nie kończy się na mężu. Oczywiście, ale dopóki jesteśmy, że tak powiem razem czuję się w obowiązku coś z tym robić. Działać, myśleć, szukać rozwiązań. Przy okazji dużo pozytywnych rzeczy znajduje dla siebie.
Nie masz obowiązku by coś z tym zrobić, to nie był i nie jest twój wybór. Jedynie mąż może coś z tym zrobić, ale nie musi,bo ma wolną wolę. Mój też zdecydował, że nic nie będzie, a da się bez tego żyć i znajdować radość w życiu na innych płaszczyznach. Jak to mówią, nie można mieć wszystkiego, a żeby się nie rozczarować, trzeba mieć sporo pokory.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 05 sty 2023, 11:28

Chcę się wygadać, bo mam doła.

I ten tytuł wątku wybrałam idealnie. Bo im dalej w las tym ciemniej.

Po wyjątkowo dobrym roku dla naszego małżeństwa. Nastąpiło tąpnięcie. Mój mąż nie wiem jeszcze z jakiego powodu podniósł bunt i wprowadził rewolucję. Najprościej to przejął wszystkie moje negatywne zachowania jakie miałam kiedyś w najtrudniejszym czasie i manifestuje je przy każdej okazji. Nie ma dnia żeby się mnie nie czepiał o wszystko. Czy stoję czy siedzę jest źle. Jednego dnia oberwało mi się, że go nie wspieram, drugiego, za to że go wspieram. Obraża się co chwilę i nie odzywa albo krzyczy i rzuca. Przez rok walczyłam o to by dzieci miały spokój. Wyszliśmy na prostą teraz od nowa to samo. Prowokuje mnie. Obraża. Wypomina całą przeszłość, gdzie ja przez ten rok słowem nie wspomniałam o niczym.

Nie rozumiem tego wszystkiego. Nie walczę i nie bronię się. Biorę to na przeczekanie. Ale jest mi ciężko. Znów mam dość.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Pavel » 05 sty 2023, 12:11

Przykro mi Firekeeper, otaczam was modlitwą.

Tak, to jest niekończąca się historia. Jesteśmy ludźmi, tylko i aż.
Aby faktycznie miało nie być większych tąpnięć - potrzeba wg mnie porządnej obustronnej zmiany myślenia, dużej świadomości i porządnie wykonanej pracy nad sobą. A i wtedy warto wkalkulować przeróżne wpadki i upadki.

Ja odbieram to co napisałaś jak coś co twego męża gnębi a z czym sobie nie potrafi poradzić, albo ciśnienie z czegoś (?) wynikające. Jest też opcja „wypadnięcia z drogi”. Pamiętając historię twego wątku, ten znak zapytania może oznaczać różne rzeczy.
Dość jasne jest dla mnie natomiast, że najwyraźniej albo sam nie wie o co chodzi, albo nie umie bądź nie chce o tym porozmawiać.
Jeśli podejmujesz próby dotarcia do źródła zachowań męża, ale on nie wyraża woli współpracy...to chyba niewiele więcej możesz w tej kwestii zrobić.
Aczkolwiek warto wg mnie chronić siebie by nie pozwalać się krzywdzić (bo tak dobieram to co opisujesz). Granice można stawiać ze stanowczością, ale a jednocześnie łagodnie, spokojnie.
Życzę ci dużo siły, mądrości i cierpliwości. Jeszcze więcej, bo już masz (parafrazując klasyka).
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 05 sty 2023, 13:08

Pavel pisze:
05 sty 2023, 12:11
Przykro mi Firekeeper, otaczam was modlitwą.
...
Życzę ci dużo siły, mądrości i cierpliwości. Jeszcze więcej, bo już masz (parafrazując klasyka).
Dziękuję 🙏

Na stan obecny próbuję nie wpaść w te same tory co kiedyś. A ciśnie mi się mocno, żeby wybuchnąć i tak mu wypomnieć znów jak kiedyś wszystkie winy od A do Z. Obrazić się na niego jak on na mnie i nie odezwać przez miesiąc. Spakować go, zabarykadować drzwi i wysłać go w kosmos, rakietą bez powrotu.

Nie rozumiem dlaczego aż tak przejął nagle wszystkie moje negatywne zachowania? Miał swoje. Ale teraz to jest żywa kopia mnie. I słyszę od niego ,,poczuj się jak ja" ale dlaczego teraz mam się tak czuć i co według niego ma mi to dać? W odwecie mam też zacząć jak on flirtować na lewo i prawo i siedzieć w porno całe noce? 🤦 Wkurza mnie, że wypracowaliśmy jakieś porozumienie. Było dobrze przynajmniej mi, bo może mi się tylko zdawało, że jemu też?! I tak teraz to ja nie wiem na czym stoję szczere mówiąc i co robić i czy w ogóle jest sens robić co kolwiek?! Jest mi zwyczajnie przykro. Dlatego mam nadzieję, że to tylko jakaś przelotna burza.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Bławatek » 05 sty 2023, 13:52

Firekeeper bardzo mi przykro.

Ja u nas już też dawno zauważyłam, że jak za długo jest dobrze i spokój to musi się popsuć. Tak jakby "zły" specjalnie mieszał, bo za dobrze było.

Najlepiej byłoby na spokojnie porozmawiać, ale pewnie tak jak u nas z powodu braków w komunikacji nie jest łatwo rozmowę spokojną i rzeczową przeprowadzić.

Dobrze, że na forum można od czasu do czasu swoje żale wyrzucić.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 05 sty 2023, 15:08

Bławatek pisze:
05 sty 2023, 13:52
Firekeeper bardzo mi przykro.

Ja u nas już też dawno zauważyłam, że jak za długo jest dobrze i spokój to musi się popsuć. Tak jakby "zły" specjalnie mieszał, bo za dobrze było.
Ja właśnie w tym roku miałam pierwszy raz od lat uczucie, że jest dobrze, jest spokój. Sytuacja opanowana. Postęp, a tu kolejne kłody pod nogi
Dobrze, że na forum można od czasu do czasu swoje żale wyrzucić.
Oj tak. Już mi ciśnienie trochę zeszło. Wolę tu się wyżalić niż zaserwować mężowi pełną emocji dyskusję, która skończy się źle.

Ostatnio dokładnie już jakieś dwa miesiące nie da się z nim spokojnie nawet porozmawiać. Odnoszę wrażenie, że szuka na mnie haka. Byle tylko zwalić na mnie winę i się czepiać. Wszystko co powiesz zostanie użyte przeciwko Tobie. Taką przyjął ostatnio taktykę. Wczoraj poprosił mnie o pomoc. Chciał kupić auto. Zorganizowałam transport, kierowcę i opiekę dla dzieci, bo chciał żebym pojechała i ja. W trakcie oglądania auta okazało się, że jest podejrzane. I nie kupiliśmy ale on obraził się na mnie, że w ogóle znalazalam to auto w ogłoszeniu. Wyprowadził się z sypialni. Jeszcze przy moim szwagrze kpił ze mnie, że zadawala mnie byle jakość. Nie odróżniam dźwięku silnika od radia. I w ogóle ma mnie dość. I jak takie auta mi się podobają to jego też na męża wzięłam, bo lubię byle co. Po tych słowach to już stwierdziłam koniec wycofuję się. Najpierw prosi mnie o pomoc, mówi, że beze mnie nie pojedzie, że moje zdanie jest dla niego ważne, a potem obrzuca błotem, bo jest sfrustrowany, bo auto nie takie jak myślał.

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1528
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Niepozorny » 05 sty 2023, 16:18

Firekeeper pisze:
05 sty 2023, 15:08
W trakcie oglądania auta okazało się, że jest podejrzane. I nie kupiliśmy ale on obraził się na mnie, że w ogóle znalazalam to auto w ogłoszeniu. Wyprowadził się z sypialni. Jeszcze przy moim szwagrze kpił ze mnie, że zadawala mnie byle jakość. Nie odróżniam dźwięku silnika od radia. I w ogóle ma mnie dość. I jak takie auta mi się podobają to jego też na męża wzięłam, bo lubię byle co. Po tych słowach to już stwierdziłam koniec wycofuję się. Najpierw prosi mnie o pomoc, mówi, że beze mnie nie pojedzie, że moje zdanie jest dla niego ważne, a potem obrzuca błotem, bo jest sfrustrowany, bo auto nie takie jak myślał.
Ja po przeczytaniu tego opisu mam wrażenie, że zachowanie twojego męża nie ma nic wspólnego z oglądanym przez was samochodem. Moim zdaniem twój mąż ma problem gdzie indziej i nie potrafi sobie z nim poradzić. Swoją frustrację wyładował na tobie, gdy tylko pojawiła się okazja. Być może szukał pretekstu do wyprowadzenia się z sypialni.
Z braku rodzi się lepsze!

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Bławatek » 05 sty 2023, 16:28

Firekeeper widocznie "te typy tak mają" 😉😂. Zanim mój mąż odszedł i "naprawialiśmy" naszą relację, byliśmy w sklepie na zakupach, dziecko już marudziło a mój mąż niezdecydowany jakie spodnie kupić więc biegaliśmy z nim po różnych sklepach a gdy już ze zmęczenia odparłam niech weźmie te które mu się najbardziej podobają to się obraził bo o niego nie dbam, nie chcę mu doradzić itp. A tego że to ja mu zawsze kupowałam swetry, skarpety, koszule i on nie musiał chodzić po sklepach to nie pamiętał. Niedawno też kupił sobie spodnie o innym fasonie niż zawsze ale dobrze w nich wyglądał i jak mnie zapytał o opinię czy są dobre to powiedziałam, że tak, ale musi sam zdecydować jak się w nich czuje bo to on w nich będzie chodził. I oczywiście foch, bo nie chcę mu doradzić. Czasami się czuję jak w domu wariatów. A życie przecież nie polega na tym by koło innych wciąż chodzić na paluszkach i nie mieć własnego zdania.

Tak jak napisałaś - warto czasami się wycofać. Choć wiem jak to trudne jest gdy wydawało się że wszystko zmierza ku dobremu. Ja w takich momentach wolę unikać osoby czy danych tematów.

Możesz pisać tu, zawsze schodzi z głowy i serca.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope » 05 sty 2023, 16:42

Firekeeper, problem to nie Ty czy samochód, to zupełnie coś innego co z małego problemu urosło do wielkości góry. Problem w tym, że Ty dostajesz po głowie zamiast szukania rozwiązania i na tobie skupia się cala frustracja. Najważniejszy jest teraz spokój, trzymanie swoich granic i nie pozwalanie na to by otwierały się rany. Chyba potrzebny jest kolejny etap zajmowania się sobą.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 05 sty 2023, 17:29

Niepozorny pisze:
05 sty 2023, 16:18

Ja po przeczytaniu tego opisu mam wrażenie, że zachowanie twojego męża nie ma nic wspólnego z oglądanym przez was samochodem. Moim zdaniem twój mąż ma problem gdzie indziej i nie potrafi sobie z nim poradzić. Swoją frustrację wyładował na tobie, gdy tylko pojawiła się okazja. Być może szukał pretekstu do wyprowadzenia się z sypialni.

Tak może też być. Od października do świąt unikał współżycia, a w święta nadrobił. Odetchnęłam z ulgą, że chwilowy kryzys zażegnany po dwóch miesiącach, a nie po pół roku i więcej po czym znów się ewakuował z sypialni. Nie wiem już sama. Czy ma mnie faktycznie dość czy to może znów depresja i nerwica się odezwała u niego. Ale ewidentnie teraz czuję jego wrogie nastawienie do mojej osoby i jawne krytykowanie i wyśmiewanie czego nigdy wcześniej nie było. Zawsze użalał się nad sobą, a teraz mnie atakuje jak ja jego kiedyś.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 05 sty 2023, 17:46

Caliope pisze:
05 sty 2023, 16:42
Firekeeper, problem to nie Ty czy samochód, to zupełnie coś innego co z małego problemu urosło do wielkości góry. Problem w tym, że Ty dostajesz po głowie zamiast szukania rozwiązania i na tobie skupia się cala frustracja. Najważniejszy jest teraz spokój, trzymanie swoich granic i nie pozwalanie na to by otwierały się rany. Chyba potrzebny jest kolejny etap zajmowania się sobą.
Ja do przeszłości nie wracam. Podjęłam decyzję, że piszę nowy rozdział i tego się trzymam. Dziwi mnie fakt, że przez tyle lat to on mi zarzucał, że pamiętam każdy szczegół i wyciągam każde wydarzenie, a odkąd ja z tym skończyłam on zaczął. Przestałam za nim latać i gadać jaka to jestem zła i nieszczęśliwa to teraz on to robi. Skończyłam z rozkazywaniem, a on zaczął. Nie czepiam się, a on na każdym kroku. Zaczęłam nawet mówić mu, że go kocham, że jestem szczęśliwa, wspierać, a ja słyszę jaki to on jest nieszczęśliwy. A ostatnio to już w ogóle coś mówię, potem on mi wmawia, że wcale tak nie powiedziałam tylko inaczej. Przekręca moje słowa. Coś ustalmy wspólnie, a później się obraża na mnie. Był załamany rok temu, bo chciałam rozwodu i go wyrzucałam z domu. Jak zaczęłam się kontrolować i panować nad sobą. Skończyłam z przemocą i agresją, ataku histerii to już mega dawno nie miałam. To teraz on zaczął. Ciężko mi w tym znaleźć logikę.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości