Post
autor: Ruta » 03 lut 2023, 9:10
Fire, zajrzyj na swoje wpisy ze stycznia. Zwracam na nie twoją uwagę nie dlatego, że chcę cię na czymś przyłapać, tylko dlatego, że znam dobrze schemat "nic tego nie zapowiadało, wszystko było dobrze".
Wyidealizowanie miesięcy poprzedzających powrót do fazy czynnej nałogu to prosty sposób na swój własny powrót do współuzależnionego zachowania. Zamiast na postawieniu granic koncetrujemy się wtedy na żalu, na bólu, rozwazaniu dlaczego i jak to się moglo tak nagle zawalić. Kulimy się z bólu, rozdarcia, rozżalenia, smutku. I o to w tym chodzi. Żeby nie było granic.
Jak zajrzysz, to odkryjesz, że w styczniu pisałaś, że od około dwóch miesięcy mąż zachowuje się, jakby szukał na ciebie haków. Ale zobaczysz też, jak sobie dobrze radziłaś z tym, by nie wejść mimo to w stare buty. Przeczekałaś trudny czas. Aż się wyda. Wydało się. Teraz też dasz radę.
Dwie rzeczy, które mi tu dziewczyny napisały, gdy ja mierzyłam się z funkcjonowaniem w cyklach uzależnieniowych mojego męża i które mi pomogły.
MałgorzataMałgorzata uświadomiła mi, że mój mąż nie ma nawrotów, bo żeby mieć nawrót, to trzeba najpierw całkiem wytrzeźwieć. Ma tylko ma fazy czynne, fazy abstynencji oraz takie, w których nie zachowuje abstynencji, tylko się dobrze przede mną maskuje. Ja tych faz maskowania z początku całkiem nie widziałam.
Dla mnie w tamtym czasie nałóg męża pojawiał się i znikał. Mąz "zdrowiał", a potem problem "wracał". "Znikał" w moim odczuciu, gdy funkcjonawaliśmy lepiej. Ja to "lepiej" mylnie utożsamiałam z abstynencją. Późno połapałam się, że jak się robi "dobrze", to jest już zaawansowana faza czynna. To "dobrze", "normalnie", to jest właśnie ten miesiąc miodowy. Żaden miesiąc. Zwykle parę dni, zanim się wszystko sypnie. A ponieważ sypie się od fazy "dobrze, miło, super" to poczucie rozbicia jest ogromne.
Z kolei JolantaElżbieta uświadomiła mi, że "chory chce koło siebie drugiego chorego". Bo ja nie umiałam się połapać w fazie "szukania haków". Przy zdrowiej funkcjonującej żonie cięzko ukryć powrót do swoich zachowań. Te ataki i haki, to odwracacze uwagi. Zona się wtedy koncentruje na obronie siebie. I umyka jej co robi mąż. No i jak zonie się pogorszy funkcjonowanie, to wróci stare. A jak wróci stare, no to wróci. Będzie można funkcjonować jak kiedyś. Czyli "normalnie". Czyli jak uzalezniony ze współuzależnioną.
Jest jeszcze jeden mechanizm poprzedzający fazę czynną. Wywoływanie awanturki, albo dlugich emocjonalnych wywodów. Tego tez nie rozumialam. Nie odpowiadanie na to zapotrzebowanie wybija z rytmu osobę uzaleznioną. W styczniu opisałaś, jak sobie z tym poradzilaś, nie wchodząc w to, co było wstępem, nie przyjmując przeprosin. Brawo.
To nam wytłumaczył terapeuta na grupie wstępnej. Na przykładzie puszki piwa (to samo przeklada się na skręta, filmik, logowanie do serwisu). Pierwsze w życiu puszki dają efekt ekscytacji 10. Ulga jaką się czuje też na 10. Kolejne dają coraz mniejszy efekt. Chciałoby się 10, a jest marne 3 lub 2.
Zwykłymi metodami dobić się do dawnej ekscytacji i ulgi już nie da. Ale można zrobić sobie -8. I wtedy będzie od nowa efekt "dyszki". Mimo, że jest 2. I temu służą wyczerpujace awantury, zadręczanie siebie i współmałżonka przez specyficzne "rozmowy". I wiele podobnych zachowań. Trzeba nabic sobie cięzkich emocji, żeby potem miec efekt dużej ulgi. O ten efekt właśnie chodzi.
Wchodząc w to, pomagamy w podbiciu skali i w uzyskaniu "efektu wow" o który chodzi. Jak w to nie wejdziemy, uzależniony sobie poradzi i bez nas, i znajdzie inne sposoby. Tu działa obsesja i przymus. Ale przynajmniej nie dzieje się to kosztem nas, żon. I dzieci.
Zanim załapalam wszystkie te fazy i gry, przeszłam z mężem kilkanaście takich cykli. Z czasem polapalam się, że mąz dalej gra na mnie jak na pianinie. Z czasem nauczyłam się zatrzymywac to na samym początku. Stawiac na czas granice. Chronic siebie.
Fire, trzymaj sie dzielnie, dbaj o siebie, wentyluj emocje. Stare buty schowaj do szafy, żeby nie kusiły. Nowe piją tu i tam, trzeba je jeszcze trochę rozchodzić. Pomysl o tej grupie wsparcia. Po co masz się męczyc sama. I jak tu pisze czasem Dabo "paciorkuj". To też pomaga przetrwac trudny czas. Przy Mamie jest spokojniej, bezpieczniej.