Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 02 lut 2023, 19:46

nałóg pisze:
02 lut 2023, 15:54
Firekeeper pisze:
02 lut 2023, 12:31
Dlaczego?!
myślę ,że sensowniejsze byłoby zapytanie "PO CO".
Standardowa odpowiedź jest aby rozładować napięcie a tak z podłożem to poprostu uzależnienie i w taki sposób regulowanie emocji? , popędu ?, uciekanie od swojej wartości w zakresie seksualności ?.
Sama jak zadałam pytanie ,,dlaczego?!" To zorientowałam się, że przecież wiem jaka jest odpowiedź, bo jest uzależniony.

,,A po co " to już nie chcę wiedzieć. Nie wchodzę w to.

Z jednego się cieszę. Ten rok dałam z siebie wszystko, żeby się zmienić. To co osiągnęłam służy mi i jestem z siebie dumna. Jestem dobrą żoną i matką. Jeszcze rok temu czułabym się winna. Brałabym to na siebie, a teraz wiem, że takie życie, taki nałóg.
Sarah pisze:
02 lut 2023, 15:53
Firekeeper pisze:
02 lut 2023, 12:31
I chwilę później on w łazience przy otwartych drzwiach, przy zapalonym świetle masturbujący się do telefonu
Masz prawo kategorycznie wymagać, żeby przynajmniej dzieci nie narażał na takie widoki.
Dzieci śpią, ale masz rację, skoro ja weszłam to one też by weszły. Dobija mnie też ta myśl.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 02 lut 2023, 20:48

Ruta pisze:
02 lut 2023, 17:40
Ostrożnie, łatwo wyidealizować sobie czas abstynencji i się pogubić. Zobacz, piszesz, że od nowego roku podejrzewałaś, ale i czułaś się szczęśliwą żoną. Ja sobie wiele idealizowałam, ze szkodą dla siebie.

Dość późno połapalam się jak działa cykl uzależnieniowy. Niby słyszalam o tym na terapii, ale późno do mnie dotarł sens i późno przełożyłam to na nasze życie. Gdy mąż był napięty, napastliwy traktowałam to jako czas "czynny". A gdy był współpracujący traktowałam to jako dowód na "abstynencję".
Więc o tym, że mąż nie jest już w abstynencji "orientowałam" się ze sporym opóźnieniem.

Czas dobrego radosnego funkcjonowania to często nie efekt abstynencji, jak sobie wmawiałam, tylko początek fazy czynnej. Spada napięcie związane z byciem na sucho, a jeszcze nie ma konsekwencji. Osoba uzależniona przez chwilę myśli, że tym razem uda się mieć wszystko pod kontrolą. Taki miesiąc miodowy. Póki się nie zawali...
Między nami przez ten rok nie było tego co bym nazwała miesiącem miodowym. Nie było wielkiego niewiadomo czego. Po prostu dobrze funkcjonowaliśmy. Dobrze się układało. Mąż dbał o współżycie. Było normalnie, zwyczajnie tak jak nigdy nie było w naszym małżeństwie. Bo u nas były tylko albo awantury albo miesiące miodowe. Ja czułam się szczęśliwą żoną naprawdę. Podejrzewałam albo inaczej obawiałam się, że te sytuacja z wypadkiem i autem wpływanie negatywnie na męża. Ale zakończyło się ostatecznie dobrze, więc te obawy zepchnęłam, żeby nie wpaść w kontrolowanie. A wczoraj to przypadkiem weszłam. Tak jak Marylka mi napisała nie ma co sprawdzać, zazwyczaj prawda wyjdzie na jaw.
Co do pytania "dlaczego". Ja o to pytałam nie tylko siebie, ale i męża... póki nie uslyszałam od księdza Dziewieckiego, że to pijane pytanie. Z dwóch powodów. Pytanie "dlaczego" sugeruje, że jest powód dla którego można się pornografizowac, upijac, uprawiać hazard itp. I osoba uzależniona skrupulatnie to wykorzysta, wskazując i powody i jeszcze "winnych": żonę, mamę, trudne dzieciństwo.

Fire, wiem, że jest ciężko. Bardzo ciężko. Ale ty się trzymaj. Bierz Boga za rękę. Dużo przepracowałaś. Przy Nim się utrzymasz.
No dokładnie, też tak później pomyślałam, że zadaję pytania na które zanam odpowiedź. Jest uzależniony i tyle. Mąż już dziś próbował, przepraszać, potem tłumaczyć, że to nie moja wina, tylko wszystkiego wkoło, potem, że jest rozwiązanie ale bardzo drogie czyli musi kupić telefon bez internetu. Na koniec, że to moja wina, bo mam go w pupie i się nim nie interesuję. Znam to nie wciągnie mnie w tą dyskusję i w to myślenie. Rok temu pewnie już bym rozgrywała dramat stulecia. Dziś czuję spokój. Nie powiem, że nie jest mi źle bo jednak czuję zawód. Ale wszystko jest po coś.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta » 02 lut 2023, 22:14

Firekeeper pisze:
02 lut 2023, 19:46
nałóg pisze:
02 lut 2023, 15:54
Firekeeper pisze:
02 lut 2023, 12:31
Dlaczego?!
myślę ,że sensowniejsze byłoby zapytanie "PO CO".
Standardowa odpowiedź jest aby rozładować napięcie a tak z podłożem to poprostu uzależnienie i w taki sposób regulowanie emocji? , popędu ?, uciekanie od swojej wartości w zakresie seksualności ?.
Sama jak zadałam pytanie ,,dlaczego?!" To zorientowałam się, że przecież wiem jaka jest odpowiedź, bo jest uzależniony.

,,A po co " to już nie chcę wiedzieć. Nie wchodzę w to.

Z jednego się cieszę. Ten rok dałam z siebie wszystko, żeby się zmienić. To co osiągnęłam służy mi i jestem z siebie dumna. Jestem dobrą żoną i matką. Jeszcze rok temu czułabym się winna. Brałabym to na siebie, a teraz wiem, że takie życie, taki nałóg.
Sarah pisze:
02 lut 2023, 15:53
Firekeeper pisze:
02 lut 2023, 12:31
I chwilę później on w łazience przy otwartych drzwiach, przy zapalonym świetle masturbujący się do telefonu
Masz prawo kategorycznie wymagać, żeby przynajmniej dzieci nie narażał na takie widoki.
Dzieci śpią, ale masz rację, skoro ja weszłam to one też by weszły. Dobija mnie też ta myśl.
Osoby w nałogu się nie kontrolują. Nie ma co liczyć, że można coś z nimi ustalić lub czegoś wymagać. Zgodzą się i wszystko potwierdzą, albo będą się agresywnie bronić. A potem i tak zrobią swoje.

Byłam kiedyś na wykładzie dotyczącym problemu pornografii u Michalitów. I tam było między innymi o tym, że uzależnienie od pornografii ojca lub posiadanie przez rodziców materiałów pornograficznych w domu sprzyja uzależnieniu dzieci. Dzieci prędzej czy później trafiają na materiały pornograficzne rodziców. Dzieci i nastolatki nie kontrolują reakcji swojego ciała, a nawet nie do końca je rozumieją, a wtedy tworzą się pierwsze kody reakcji seksualnych. I bardzo latwo się od pornografii uzależniają.

Kiedyś były to gazety, potem materialy video i już one bardzo mocno rujnowały seksualność dzieci. Było czytane wstrząsajace świadectwo kobiety, której tata oglądał pornografię on-line, pozornie w ukryciu.

Nie wiem na jakiej zasadzie, ale jeśli jeden z domowników ogląda pornografię, to materiały tej treści wyswietlaja się też u innych domowników. Warto dzieciom na sprzętach pozakladac filtry i omówic z nimi co mają zrobić, gdyby się im takie tresci wyswietlily, co mogą poczuć. Są w sieci dobre materaily dla rodziców, przygotowujace do takich rozmów, sporo o tym tez mówil swojego czasu pan Jacek Pulikowski.

Nie ogladalam ani rapów, ani śmiesznych zwierzat, ani programów historycznych, ani smiesznych upadków, a tym bardziej nagrań z rozgrywek minecrafta, a wszystkie te rzeczy wyswietlaly sie na moich sprzetach. Za to dzieciom wyswietlaly sie specjalistyczne konferencje i rózance. A gdy mieszkal z nami maz wyskakiwaly nam wszystkim reklamy sekskamerek. Wtedy jeszcze naiwnie myslalam, że takie czasy, że sie to wszystkim wyswietla... juz same reklamy byly bardzo pornograficzne i nieodpowiednie dla dzieci.
Jestem techniczna analfabetka, ale sie nauczylam, jak zalożyc blokady i wszystkie inne rzeczy filtrujace internety. Byla tez strona gdzie można bylo takie reklamy zglaszac.

Dzieci potrzebuja ochrony. Ale nie ma co liczyc, ze zapewni ja uzalezniony od pornografii ojciec. Bo tego nie zrobi.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta » 02 lut 2023, 22:36

Firekeeper, ja w czasie wpadek męża miałam zwykle problem z oceną ostatnich tygodni dotyczących funkcjonowania mojego i męża przed "ostateczną wpadką" i tego od kiedy "coś się działo", to czytałam sobie swoje wpisy za ostatni okres.

Zwykle odkrywałam, że problem trwał dłużej niz sądziłam, wcale nie było tak milo jak uwazam i nie bylam taka zadowolona i spokojna jak uwazam ze bylam... a to ze miałam poczucie, ze niebo zlecialo mi NAGLE na glowe, to dlatego, ze ostatnie tygodnie chowalam glowe w piasek. Oraz, że zanim polapalam sie co sie dzieje, dawalam sie wciagac w meza gry, obwinianie mnie, odsuwanie, i wiele innych rzeczy, ktore odciagaly moja uwage od tego, co dzialo sie z mezem. Kazda taka obserwacja siebie pomagala mi coraz wczesniej wyłapywac sygnaly, ze wchodze znow w stare gry i schematy. Oraz uczyla mnie, ze moge polegac na mojej intuicji. Bo mnie nie zawodzila. Ja siebie zawodzilam, gdy sobie nie ufalam.

Po kilku takich chorych cyklach nauczylam sie wiekszego zaufania do siebie i szybszego wylapywania chwili, gdy mąż wchodził już w manipulacje. A ja szybciej sie emocjonalnie z jego gier wykrecalam.

Moje zapiski pomagaly mi zobaczyć i prześledzic moje współuzależnione reakcje, a to pomagało je zatrzymać.

Mój mąz jeszcze jak mieszkalismy razem tez mi mówił, ze to nie moja wina i wlasciwie to tylko moja wina. I jeszcze, ze musi miec cos swojego, a przeze mnie nie ma i zapisze sie na walki w klatkach, zanim przeze mnie zwariuje. A ja glupia sie balam, ze on sie naprawde zapisze. Fajna bylam, taka niezamądra...
Jest i tanie rozwiazanie na brak internetu w telefonie. Nazywa sie cegla, czyli telefon przedpotopowy. Smsa wysle, polaczenie wykona, ale neta nie obsluzy, bo nie ma nawet porzadnego wyswietlacza.

Oczywiście i tak nie zapobiega to uzależnionym zachowaniom. Uzależnionym zachowaniom zapobiega grupa wsparcia i praca nad sobą. Ale na to, czy mąż z takich opcji skorzysta wplywu nie masz.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 02 lut 2023, 23:34

Ruta pisze:
02 lut 2023, 22:36
Firekeeper, ja w czasie wpadek męża miałam zwykle problem z oceną ostatnich tygodni dotyczących funkcjonowania mojego i męża przed "ostateczną wpadką" i tego od kiedy "coś się działo", to czytałam sobie swoje wpisy za ostatni okres.
No właśnie o to chodzi, że nic takiego się nie wydarzyło w ostatnich dniach, co by wskazywało na taki finał. Właśnie ja byłam przekonana, że jest dobrze, mąż z pracy wracał bardziej zadowolony. I spotkaliśmy się ze znajomymi, których mąż sam z siebie zaprosił co mnie ucieszyło. Jedyny taki moment to miałam zwątpienia, co pisałam o tym aucie.

Wiesz co Ruta ja nie chcę tak żyć, że mam analizować każdą jego wpadkę. Ja zdecydowałam, że nie chcę mieć roli strażnika. Mnie psychicznie wykańczały takie analizy nastrojów i zachowań męża. Ten rok, gdzie ograniczyłam kontrolowanie pozytywnie wpłynął na moje funkcjonowanie. Nie chcę tego robić, bo mnie to niszczyło. Nie chciałam nawet wiedzieć ani widzieć co było na telefonie. To jest taka moja własna granica, która mnie chroni przed wpadnięciem w ponowne skupianie się na nim, na tym co robi i dlaczego. I nie czuję, że chowałam głowę w piasek. Ja podjęłam decyzję, że jak przyjdzie czas to i tak się dowiem. Dowiedziałam się. Dla mnie nie jest istotne czy to pierwsza wpadka czy kolejna z wielu, bo może o innych nie wiem. Dla mnie informacja jest jasna. Mąż jest uzależniony, ja się odsuwam.
Jest i tanie rozwiazanie na brak internetu w telefonie. Nazywa sie cegla, czyli telefon przedpotopowy. Smsa wysle, polaczenie wykona, ale neta nie obsluzy, bo nie ma nawet porzadnego wyswietlacza.

Oczywiście i tak nie zapobiega to uzależnionym zachowaniom. Uzależnionym zachowaniom zapobiega grupa wsparcia i praca nad sobą. Ale na to, czy mąż z takich opcji skorzysta wplywu nie masz.
Mąż ma problem w głowie nie z telefonem. Ja wiem czym kończyło się zabranie alkoholu alkoholikowi. Kupieniem następnej butelki. Mój mąż myśli, że kupno telefonu starego załatwi sprawę. Zapomniał jak kiedyś miał starą nokie i to mu nie przeszkodziło w dzwonieniu 0700......
Także typowe gadanie.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta » 03 lut 2023, 9:10

Fire, zajrzyj na swoje wpisy ze stycznia. Zwracam na nie twoją uwagę nie dlatego, że chcę cię na czymś przyłapać, tylko dlatego, że znam dobrze schemat "nic tego nie zapowiadało, wszystko było dobrze".

Wyidealizowanie miesięcy poprzedzających powrót do fazy czynnej nałogu to prosty sposób na swój własny powrót do współuzależnionego zachowania. Zamiast na postawieniu granic koncetrujemy się wtedy na żalu, na bólu, rozwazaniu dlaczego i jak to się moglo tak nagle zawalić. Kulimy się z bólu, rozdarcia, rozżalenia, smutku. I o to w tym chodzi. Żeby nie było granic.

Jak zajrzysz, to odkryjesz, że w styczniu pisałaś, że od około dwóch miesięcy mąż zachowuje się, jakby szukał na ciebie haków. Ale zobaczysz też, jak sobie dobrze radziłaś z tym, by nie wejść mimo to w stare buty. Przeczekałaś trudny czas. Aż się wyda. Wydało się. Teraz też dasz radę.

Dwie rzeczy, które mi tu dziewczyny napisały, gdy ja mierzyłam się z funkcjonowaniem w cyklach uzależnieniowych mojego męża i które mi pomogły.

MałgorzataMałgorzata uświadomiła mi, że mój mąż nie ma nawrotów, bo żeby mieć nawrót, to trzeba najpierw całkiem wytrzeźwieć. Ma tylko ma fazy czynne, fazy abstynencji oraz takie, w których nie zachowuje abstynencji, tylko się dobrze przede mną maskuje. Ja tych faz maskowania z początku całkiem nie widziałam.

Dla mnie w tamtym czasie nałóg męża pojawiał się i znikał. Mąz "zdrowiał", a potem problem "wracał". "Znikał" w moim odczuciu, gdy funkcjonawaliśmy lepiej. Ja to "lepiej" mylnie utożsamiałam z abstynencją. Późno połapałam się, że jak się robi "dobrze", to jest już zaawansowana faza czynna. To "dobrze", "normalnie", to jest właśnie ten miesiąc miodowy. Żaden miesiąc. Zwykle parę dni, zanim się wszystko sypnie. A ponieważ sypie się od fazy "dobrze, miło, super" to poczucie rozbicia jest ogromne.

Z kolei JolantaElżbieta uświadomiła mi, że "chory chce koło siebie drugiego chorego". Bo ja nie umiałam się połapać w fazie "szukania haków". Przy zdrowiej funkcjonującej żonie cięzko ukryć powrót do swoich zachowań. Te ataki i haki, to odwracacze uwagi. Zona się wtedy koncentruje na obronie siebie. I umyka jej co robi mąż. No i jak zonie się pogorszy funkcjonowanie, to wróci stare. A jak wróci stare, no to wróci. Będzie można funkcjonować jak kiedyś. Czyli "normalnie". Czyli jak uzalezniony ze współuzależnioną.

Jest jeszcze jeden mechanizm poprzedzający fazę czynną. Wywoływanie awanturki, albo dlugich emocjonalnych wywodów. Tego tez nie rozumialam. Nie odpowiadanie na to zapotrzebowanie wybija z rytmu osobę uzaleznioną. W styczniu opisałaś, jak sobie z tym poradzilaś, nie wchodząc w to, co było wstępem, nie przyjmując przeprosin. Brawo.

To nam wytłumaczył terapeuta na grupie wstępnej. Na przykładzie puszki piwa (to samo przeklada się na skręta, filmik, logowanie do serwisu). Pierwsze w życiu puszki dają efekt ekscytacji 10. Ulga jaką się czuje też na 10. Kolejne dają coraz mniejszy efekt. Chciałoby się 10, a jest marne 3 lub 2.

Zwykłymi metodami dobić się do dawnej ekscytacji i ulgi już nie da. Ale można zrobić sobie -8. I wtedy będzie od nowa efekt "dyszki". Mimo, że jest 2. I temu służą wyczerpujace awantury, zadręczanie siebie i współmałżonka przez specyficzne "rozmowy". I wiele podobnych zachowań. Trzeba nabic sobie cięzkich emocji, żeby potem miec efekt dużej ulgi. O ten efekt właśnie chodzi.

Wchodząc w to, pomagamy w podbiciu skali i w uzyskaniu "efektu wow" o który chodzi. Jak w to nie wejdziemy, uzależniony sobie poradzi i bez nas, i znajdzie inne sposoby. Tu działa obsesja i przymus. Ale przynajmniej nie dzieje się to kosztem nas, żon. I dzieci.

Zanim załapalam wszystkie te fazy i gry, przeszłam z mężem kilkanaście takich cykli. Z czasem polapalam się, że mąz dalej gra na mnie jak na pianinie. Z czasem nauczyłam się zatrzymywac to na samym początku. Stawiac na czas granice. Chronic siebie.

Fire, trzymaj sie dzielnie, dbaj o siebie, wentyluj emocje. Stare buty schowaj do szafy, żeby nie kusiły. Nowe piją tu i tam, trzeba je jeszcze trochę rozchodzić. Pomysl o tej grupie wsparcia. Po co masz się męczyc sama. I jak tu pisze czasem Dabo "paciorkuj". To też pomaga przetrwac trudny czas. Przy Mamie jest spokojniej, bezpieczniej.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 03 lut 2023, 10:58

Ruta pisze:
03 lut 2023, 9:10
Fire, zajrzyj na swoje wpisy ze stycznia. Zwracam na nie twoją uwagę nie dlatego, że chcę cię na czymś przyłapać, tylko dlatego, że znam dobrze schemat "nic tego nie zapowiadało, wszystko było dobrze".

Wyidealizowanie miesięcy poprzedzających powrót do fazy czynnej nałogu to prosty sposób na swój własny powrót do współuzależnionego zachowania. Zamiast na postawieniu granic koncetrujemy się wtedy na żalu, na bólu, rozwazaniu dlaczego i jak to się moglo tak nagle zawalić. Kulimy się z bólu, rozdarcia, rozżalenia, smutku. I o to w tym chodzi. Żeby nie było granic.
Idealnie to u nas nigdy nie było i nie będzie. Dla mnie dobrze znaczy normalnie bez kłótni i milczenia. Chyba masz rację jak teraz myślę, wydaje mi się, że szukanie haka to mogłobyć spowodowane tym, że ja jestem od długiego czasu ostoją ciszy i spokoju. Być może testował mnie, prowokował żebym wpadła w emocjonalny dołek i wtedy miałby wytłumaczenie. A tak wczoraj zablokowałam go. Myślał, że tak jak kiedyś mówiąc mi, że się nim nie interesuję i mam go gdzieś. Ja wpadnę w szał. Ja tylko zapytałam kiedy, niech poda taki moment, przykład. I nie potrafił odpowiedzieć. Próbował wczoraj i na milczenie mnie brać i na przesadne wyręczanie mnie w obowiązkach. Ogólnie wszystko to co mnie kiedyś prowokowało. Ale ja w to nie wchodzę.

Tak samo jak nie będę wchodzić w emocjonalne wywody. Przedstawiałam wczoraj moje stanowisko w tej sprawie. Nie śpię z Tobą i nie licz na mnie dopóki siedzisz w tym nałogu.

Na razie się nie męczę. Pomogłaś mi Ty 😊 Wystarczy mi napisać tu i się chwilę po użalać w domu. Po południu załatwiłam pozytywnie dużo spraw. Spotkałam się z ludźmi. Dużo pośmiałam. Kontynuuję mój plan na moje życie i nie ma siedzenia i marudzenia. Nie zamknę się w domu przed ludźmi, bo już wczoraj rano miałam takie myśli jak to mówię negatywne.

Ewuryca

Re: Never ending story

Post autor: Ewuryca » 03 lut 2023, 11:30

Firekeeper, w innym watku poleciłaś komuś żeby nie zostawał z tym sam i chyba to nabardziej polecam tobie, poszukaj profesjonalnej pomocy, sama możesz dużo ale czasem to jak chodzenie we mgle, ja w relacji z uzależnioną osobą poległam całkowicie. Nie rozumiałam schematów ani jego ani moich.
Jest kilka aspektów które mnie rzucają się w oczy w twoim wątku, być może warte przemyślenia.
Czasem piszesz o mężu jako uzależnionym, ale kiedyś napisałaś też że miał diagnoze depresji a nie uzależnienia, według mnie dosyć istotnie czy mówimy o uzależnieniu czy nie.
Inna sprawa, która daje mi do myślenia, to że napisałaś, że mąż robił to przy otwartych drzwiach. Dla mnie, to tak jakby wręcz chciałby być złapany, bo przecież wystarczyłoby te drzwi zamknąć. I to przypomina mi, jakąś konferencje o uzależnionych że oni nawet potrzebują tych awantur czy kontroli bo to im daje dalsze prawo do bycia w nałogu bo przecież i tak są źli i winni.
No i ostatnia kwestia to ta, którą poruszyłaś, że nie chcesz wchodzić w kontrolę, myślenie czy jest w fazie czy nie itd i tu dla mnie plus, bo to nic innego jak współuzależnienie. Mnie współuzależnienie doprowadziło prawie do utraty zmysłów, wolność odzyskałam dopiero kiedy przestałam żyć uzależnieniem męża, co w moim przypadku było o tyle łatwiejsze, że nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu.
Niestety nie mam rady jak żyć z kimś uzaleznionym pod jednym dachem aby nie wpasc w szpony wspoluzaleznienia.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope » 03 lut 2023, 12:03

Firekeeper pisze:
05 sty 2023, 11:28
Chcę się wygadać, bo mam doła.

I ten tytuł wątku wybrałam idealnie. Bo im dalej w las tym ciemniej.

Po wyjątkowo dobrym roku dla naszego małżeństwa. Nastąpiło tąpnięcie. Mój mąż nie wiem jeszcze z jakiego powodu podniósł bunt i wprowadził rewolucję. Najprościej to przejął wszystkie moje negatywne zachowania jakie miałam kiedyś w najtrudniejszym czasie i manifestuje je przy każdej okazji. Nie ma dnia żeby się mnie nie czepiał o wszystko. Czy stoję czy siedzę jest źle. Jednego dnia oberwało mi się, że go nie wspieram, drugiego, za to że go wspieram. Obraża się co chwilę i nie odzywa albo krzyczy i rzuca. Przez rok walczyłam o to by dzieci miały spokój. Wyszliśmy na prostą teraz od nowa to samo. Prowokuje mnie. Obraża. Wypomina całą przeszłość, gdzie ja przez ten rok słowem nie wspomniałam o niczym.

Nie rozumiem tego wszystkiego. Nie walczę i nie bronię się. Biorę to na przeczekanie. Ale jest mi ciężko. Znów mam dość.
Przeczytaj swój post powyżej, widać, że coś się zaczęło dziać, nie ma tu nic dobrego lub, że jakoś to będzie i przejdzie . Tutaj już powinna zaświecić się czerwona lampka, bo jakoś to trzeba było rozładować. Każdy uzależniony najpierw po dobrym okresie zaczyna mieć fochy, nerwy, bo czegoś mu brakuje i zaczyna od nowa. Tak jak nałóg napisał, nie dlaczego, a po co. Bo musi, jest w nałogu, to silne uzależnienie.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 03 lut 2023, 13:53

Ewuryca pisze:
03 lut 2023, 11:30

Czasem piszesz o mężu jako uzależnionym, ale kiedyś napisałaś też że miał diagnoze depresji a nie uzależnienia, według mnie dosyć istotnie czy mówimy o uzależnieniu czy nie.
Psychiatra zdiagnozował u niego nerwicę lękową i depresję i na to był leczony farmakologicznie, różnymi lekami. Skończyło się to tym, że jego libido wyraźnie spadło, ale nasiliły się zachowania agresywne, zwłaszcza kiedy odstawiał leki.
Przez pół roku miał również terapeutę równocześnie od uzależnień.

Ostatnia terapeutka prowadziła go pod kątem uzależnień bahawioralnych.

To wszystko łączy się w całość. I tworzy takie jedno koło. Mąż kiedy ma niskie poczucie wartości, dzieje się coś nagłego z czym nie umie sobie poradzić. Jest jakiś natłok nerwowych spraw, których u nas nie brakuje i odreagowuje albo flirtami z kobietami albo wpada w pornografię. A to z kolei znów go dołuje i tak wkoło.
Inna sprawa, która daje mi do myślenia, to że napisałaś, że mąż robił to przy otwartych drzwiach. Dla mnie, to tak jakby wręcz chciałby być złapany, bo przecież wystarczyłoby te drzwi zamknąć. I to przypomina mi, jakąś konferencje o uzależnionych że oni nawet potrzebują tych awantur czy kontroli bo to im daje dalsze prawo do bycia w nałogu bo przecież i tak są źli i winni.
Być może to wiąże się z tym co powyżej. On większość życia spędził czując się źle niż dobrze. Więc powraca do schematu. I tak jak piszesz do nałogu.
Niestety nie mam rady jak żyć z kimś uzaleznionym pod jednym dachem aby nie wpasc w szpony wspoluzaleznienia.
Ja skupiam się na sobie. W tym momencie nie ma nas w domu jako mąż i żona. Nie mam zamiaru być jego koleżanką tak jak kiedyś myślałam, że jedyne co mi zostało to się z nim przyjaźnić. Nic bardziej mylnego. Zostawiłam go z myśleniem i problemem samego. Nie podejmuję się rozmów. Nie mam zamiaru wpływać na niego jak kiedyś w jakikolwiek sposób. To tylko mnie frustrowała i dołowało. Jest zdany teraz tylko na siebie. Koniec z prowadzeniem za rączkę.
Caliope pisze:
03 lut 2023, 12:03
Przeczytaj swój post powyżej, widać, że coś się zaczęło dziać, nie ma tu nic dobrego lub, że jakoś to będzie i przejdzie . Tutaj już powinna zaświecić się czerwona lampka, bo jakoś to trzeba było rozładować. Każdy uzależniony najpierw po dobrym okresie zaczyna mieć fochy, nerwy, bo czegoś mu brakuje i zaczyna od nowa. Tak jak nałóg napisał, nie dlaczego, a po co. Bo musi, jest w nałogu, to silne uzależnienie.
Tak już doszłam do tego, dzięki Rucie. Pisałam wyżej. Lampka czerwona zapaliła mi się, ale miałam nadzieję, że sobie poradzi. Jednak nie. Dopóki pamiętał czego nauczył się na terapii to działał. Jest przekonany ciągle, że on już wie i sobie da radę. A później trafiają się sytuacje stresowe z którymi sobie nie radzi i wpada.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 14:04 przez Niepozorny, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Pavel » 03 lut 2023, 15:11

Ja do tego co już padło dopiszę tylko, że upadek jest częścią drogi.
Chciałbym oczywiście zostać zrozumiany zgodnie z moimi intencjami, zdecydowanie nie chodzi mi o usprawiedliwianie, ani nazywanie normą czegoś co normalne, zdrowe nie jest.
To również kwestia intencji twego męża - czy on rzeczywiście chce zdrowieć, czy też robi to wszystko byś się „nie czepiała”. W pracy nad sobą intencja źródłowa, motywacje prowadzące ku niej są jak widać bardzo istotne.
No, ale to już zadanie twego męża, nie twoje.

Przy okazji, brawo za reakcję, za nie wchodzenie w stare buty. Po mojemu wykonałaś świetną robotę od powrotu na forum, owoce wyraźnie widać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 03 lut 2023, 18:35

Pavel pisze:
03 lut 2023, 15:11
Ja do tego co już padło dopiszę tylko, że upadek jest częścią drogi.
Też tak do tego podchodzę.

Myślę, że intencje ma dobre, tylko dalej ma problem z radzeniem sobie w trudnych sytuacjach, a takich u nas nie brakuje. Dużo spraw zamiast od razu rozwiązać to kumuluje w sobie. Tak samo negatywne myślenie i emocje. I to wybucha u niego. Ale to już on tak jak ja musi sam do tego dojść i się nauczyć radzić z emocjami. Mam takie poczucie tym razem, że to nadal idzie do przodu nie stoi w miejscu mimo, tego co się stało. Nie urosło to dla mnie do rozmiarów tragedii jak kiedyś, że miałam wrażenie stania pod ścianą i walenia głową.
Przy okazji, brawo za reakcję, za nie wchodzenie w stare buty. Po mojemu wykonałaś świetną robotę od powrotu na forum, owoce wyraźnie widać.
Dziękuję za dobre słowo. To dla mnie motywacja do dalszych zmian i rewolucji. A mam tyle planów na ten rok, że jest co robić 😊

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta » 04 lut 2023, 7:53

Fire, dużo w tym co piszesz ma sens. Nie zamykanie się, życie dalej, unikanie wciągania w chore gry, emocjonalne wywody. Brzmi dobrze. Gdy udawało mi się tak funkcjować i do tego jeszcze nie wchodzić w kontrolę to męża ciągi i upadki coraz mniej były problemem moim i dzieci, a bardziej męża.

Z czasem i u mnie kolejne mężowskie upadki przestały urastać do rozmiaru tragedii. Widzę, że i tobie się to udaje. Upadki to część życia z osobą uzależnioną. Po upadkach przychodzą kolejne okresy abstynencji. Im mniej konsekwencji weźmiesz na siebie w czasie upadku, im mniej się wciągniesz, tym lepiej dla was wszystkich.

Jedno tylko zwraca moją uwagę. Warto trzymać się prawdziwego obrazu choroby jaką jest uzależnienie. Piszesz, że mąż nie wytrzymuje stresu i wtedy "wraca" do uzależnionych zachowań. To tak nie działa.

Uzależnienie działa cały czas i w czasie abstynencji i w czasie czynnej realizacji. To my, współuzależnieni bardziej lubimy czas abstynencji. I mylnie bierzemy go za okres zdrowia. Z chorobą utożsamiając fazy czynne.

Dopóki cykle się kręcą, dotąd abstynencja też jest podporzadkowana nałogowi. To są przerwy konieczne, by się nie zapaść, taki czas uspokajania sytuacji, także rodzinnej, reperowania zdrowia, odzyskiwania sił. Sił na nowe fazy czynne, które nadal są celem i ośrodkiem życia uzależnionego. I jego rodziny, dopóki z tego schematu rodzina nie wyjdzie.

Do tego początki fazy czynnej osoby uzależnionej to często najlepsze dni w życiu rodziny. Uzależniony wtedy jest miły, otwarty, aktywny. Po czasie wzmożonego napięcia, haków, zaczepek, obwiniania, mylnie interpretujemy, że problem się rozwiązał, uzależniony sobie poradził, spadło napięcie... No spadło, walka skończona, uzależniony się poddał. Wszystkim jest z nim chwilę dobrze. Bo jemu jest chwilę dobrze.
Zobacz jak o tych dniach przed wpadką piszesz. To część tego złożonego problemu.

Stres jest jednym z wyzwalaczy. Ale osoba uzależniona żyje w przymusie, który realizuje się w określonych cyklach, właściwych dla danej osoby. Jeśli wyzwalaczem kolejnego cyklu jest stres i akrat tak się ułoży, że żadnego stresu nie będzie, to osoba wciąż kręcąca się w cyklu tak wszystko ułoży, by ten stres, tak jej potrzebny, się pojawił.

Taki mechanizm jest znany też osobom współuzależnionym. Dokręcanie sobie emocji. A celem dokręcania jest chore funkcjonowanie. Mozliwość rozładowania się. I on to rozładowanie w dużej mierze chodzi. Wiele jest tu o tym, "żeby było tak jak było".
Dobrze sobie radzisz, by jednak tak nie było.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 04 lut 2023, 13:23

Stres jest jednym z wyzwalaczy. Ale osoba uzależniona żyje w przymusie, który realizuje się w określonych cyklach, właściwych dla danej osoby. Jeśli wyzwalaczem kolejnego cyklu jest stres i akrat tak się ułoży, że żadnego stresu nie będzie, to osoba wciąż kręcąca się w cyklu tak wszystko ułoży, by ten stres, tak jej potrzebny, się pojawił.
Ruta. Tak. Też tak to widzę, część stresu on generuje sam sobie. Często jest to połączone z użalaniem się nad sobą. Wiem, że jeśli wejdę w to to on przerzuci część winy na mnie lub wykorzysta to, żebym mu odpuściła, bo taki biedny.
Wczoraj mi powiedział, czym był wywołany stres. Nie zmienia to jednak tego, że na terapii miał wypracowane jak postępować w takiej sytuacji i wrócił do starego schematu. Czyli ukrywania się. Ja też staram się nie wracać do starego schematu czyli nie ciągnę na siłę rozmów na ten temat. Nie użalam się nad sobą. Nie wiszę na nim. Czekam aż to on będzie gotowy na rozmowę ze mną i sam przyjdzie. Myślę, że jest trochę zdezorientowany tym, że mnie tym ,,nie złamał" Ale ja też cieszę się, że zajął się sobą i nie siedzi w domu jak kiedyś z zbolałą miną lub prowokując. Taki spokój jest nam potrzebny zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Nie dopuszczę tym razem do awantur i podnoszenia głosu jak kiedyś.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 11 lut 2023, 16:29

Dziś w wyniku splotu różnych wydarzeń w końcu mnie oświeciło.

To nie nałóg męża jest moim problemem, a JA sama jestem problemem i to, że na serio jestem współuzależniona i to bardziej niż myślałam. I zamiast marnować czas, na problemy męża powinnam się skupić na sobie. Niby to oczywiste ale zdałam sobie sprawę, że do tej pory większość tego co robiłam lub próbowałam zmienić miało jednak dalej na celu ,,wyleczenie męża i będziemy żyć długo i szczęśliwie"

Nie minęło dużo czasu, a szybko wpadłam w schemat współuzależnienia. Złość przeszła mi szybko, wystarczyło, że mąż zaczął zachowywać się normalnie i już złapałam pierwsze myśli, że teraz to już będzie dobrze. Uruchomiłam też od razu cel naprawczy i zapytałam czy chce iść na terapię małżeńską, oczywiście się zgodził. Przyszedł wieczór mąż wrócił do sypialni i już poczułam, że nie jest ok. Odkręcił się do mnie plecami. Zalała mnie cała fala złości i frustracji. Na drugi dzień mąż pojechał beze mnie do rodziny na cały dzień z moją teściową. Jedyne co cały dzień byłam wstanie robić to myśleć o nim. Wieczorem oczywiście zaczęłam swoje rozmowy. Które w moim mniemaniu miały dążyć do wyjaśnienia sytuacji, a tak naprawdę były tylko próbą wpływania i wywoływania w nim wyrzutów sumienia. Skończyło się zgodnie z przewidywaniami. Mąż dostał szału. Użył wulgaryzmów i zwalił całą winę na mnie jaki to on jest biedny. Oczywiście ja w pierwszym odruchu wzięłam to do siebie. Szybko oprzytomniałam na szczęście i powiedziałam sobie STOP. Nie pozwoliłam na kontynuowanie rozmowy w tej formie.

I dziś tak siedzę nad tym i dostrzegam w końcu swoje problemy. I mam nad czym pracować. Bardzo dużo moich reakcji jest nawykiem, które nie do końca kontroluję i rozpoznaję. Rezygnuję też z terapii małżeńskiej, bo to nie jest czas i moment na to. Ja potrzebuję teraz wsparcia. W poniedziałek mam nadzieję, że się przełamię i zapiszę do psychiatry. Czuję, że na początek bez wsparcia farmakologicznego nie ruszę z racji dużej ilości lęków jakie mam i innych problemów z zdrowiem wynikających z dużego stresu.

Pozdrawiam

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 33 gości