To co napisałeś całkowicie zaprzecza temu, czego dowiedziałam się o zdrowieniu z uzależnienia i wspóluzależnienia.Niesakramentalny3 pisze: ↑13 lut 2023, 11:03
Każdy nałóg to bardzo trudna i ciężka choroba - rozumiem, że to objawy "są na wierzchu" i na nich najłatwiej się skupić (np. zarzygana podłoga) ... czy tam poplamione coś innego - jednak to są tylko skutki. Jeśli nie uda się dotrzeć do przyczyn, do źródła problemu - czyli zwykle do tego, co generuje trudne emocje, które są "regulowane" w niezdrowy sposób - może być trudno pomóc... i "pacjentowi" i sobie.
Długo myślałam, że uzależnionej osobie da się pomóc, wchodząc w głąb, szukając źródeł. Ja tak "pomagałam" mojemu mężowi. Dopiero Ksiądz Dziewiecki uświadomił mi, że to pijany i współuzależniony sposób myślenia.
Nie ma ani jednego powodu aby sięgać po papierosa, film pornograficzny, by zdradzać, by się upijać, odurzać, oddawać hazardowi.
Dopóki się myśli, że jest coś, co to powoduje, usprawiedliwia, generuje - dotąd jest się nie mniej pijaną osobą niż sam pijany. Wspóluzależniony takim myśleniem robi z siebie "ratownika". Pijany robi z siebie ofiarę i ma usprawiedliwienie dla swojego postępowania. Obojgu takie myślenie pozwala tkwić w bagnie. Może i śmierdzi, ale za to jak ciepło.
Najpierw zatrzymuje się szkodliwe zachowanie i prostuje co jest na bieżąco. A potem dopiero się grzebie w bebechach. Najpierw buduje dobrą teraźniejszość, potem wchodzi w przeszłość i to, co jest w niej do przepracowania, co rzutuje na teraz.
Żeby zatrzymać szkodliwe zachowanie, trzeba najpierw odczuć, że ono szkodzi. Dopiero gdy się odstawi alkohol, narkotyki, hazard, onanizm, internet, gry, papierosy, pornografię, można zacząć trzeźwieć. I pracować nad sobą. Z pijaną głową się nie da. Nie żebym nie próbowała. Ja jestem uparta. Wypróbowałam wszystkie możliwe i niemozliwe sposoby na trzeźwienie bez wytrzeźwienia i bez bolesnego pożegnania się z iluzjami. W tym taką, że jest we mnie i mężu jakies źródło z którego płyną nasze uzależnienia i kompulsje. I to z tymi źrodlami mielibyśmy się uporać...
Żona nie jest terapeutką. Żona jest żoną. Nie ma żadnego powodu, by dawać uzależnionemu małżonkowi taryfę ulgową, obniżać poprzeczkę. Ani by zajmować się męża leczeniem czy źrodłami choroby.