Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Pavel »

jacek-sychar pisze: 19 lut 2022, 8:24
sajmon123 pisze: 18 lut 2022, 20:57 Wiem jednak, że nie należy odbierać człowiekowi nadzieji, bo być może to jedyne co teraz ma...
Sajmon123

Ja żyłem nadzieją przez jakieś 4 lata. Ale jak teraz patrzę na ten okres, to nie było prawdziwe życie. To była jakaś marna egzystencja. Dopiero gdy porzuciłem nadzieję, moje życie rozpoczęło się na nowo. Oczywiście nie znaczy to, że z kimś nowym, tylko zacząłem naprawdę żyć a nie ciągle oglądać się w przeszłość. Nie wiem więc, czy czasami nie lepiej porzucić nadzieję i zacząć żyć swoim nowym życiem.

Jak patrzę na to forum, ale też ludzi na wyjazdach wakacyjnych czy w ognisku, to ciągle widzę mnóstwo osób żyjących złudną nadzieją na powrót starego. Oczywiście wspieranych przez podobnych sobie "historyków". A czas oderwać się od tego i zacząć żyć prawdziwie. Niestety, ale jest to trochę jak pójście do klasztoru. Trzeba nauczyć się żyć w celibacie. :lol:
Na wstępie Jacku, bo mam wrażenie iż odebrałeś to niezgodnie z moimi intencjami, zacytowanie twego postu nie miało na celu kontestowania twoich doświadczeń.
Bo tak jak ty masz swoje, prawdziwe doświadczenia które pokrywają się z doświadczeniami wielu, tak ja mam swoje, inne niż twoje i również realne.
Czyli - bywa różnie, chciałem przedstawić inne realne możliwości.

Mi kiedyś popularny ówcześnie forumowicz napisał (a ja z porady tej skorzystałem) by nie żyć nadzieją, przygotować się na każdy możliwy, nawet najczarniejszy scenariusz.
Dopuścić jego/ich istnienie, zaakceptować rzeczywistość.
To mi pomogło.

Czyli zgadzam się z tobą, że niekoniecznie warto żyć nadzieją.
Warto jednak wg mnie tę nadzieję zachować, najlepiej na poziomie realnej możliwości jej ziszczenia, nawet gdy to promyk tylko.

Zgadzam się również, to szalenie ważne, że nie warto żyć przeszłością, bo umyka nam wtedy teraźniejszość. A żyjemy tu i teraz.
Przeszłość i grzebanie w niej ma swoje zalety - analiza, nauka, wyciąganie wniosków itp.
Ale co innego tam w celach „naukowych” zaglądać, a co innego rozgościć się na stałe ograniczając tym samym pobyt w czasie teraźniejszym.
Tylko na teraz mamy przecież realny wpływ. Przeszłości się nie zmieni, przyszłości nie znamy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Pavel »

Sefie pisze: 19 lut 2022, 22:47
Pavel pisze: 18 lut 2022, 18:38 A uwierz - to może zmienić bardzo dużo. Nie pisząc o sobie, chociaż mam właśnie takie osobiste doświadczenie, proponuję zerknąć np. na wątki aktywnych panów którzy już jakiś czas są na forum - np. Sajmona123, Montiego.
Jeśli chodzi o rozwój osobisty zgoda.
Pamiętaj tylko, że Monti to rozwodnik, Sajmon lada moment ;)
Nie rozumiem związku.
Nawet najlepsza praca nad sobą nie jest gwarantem uratowania małżeństwa.
Zwiększa szanse, niewątpliwie.
Ale w małzeństwie mamy dwie osoby: męża i żonę plus Pana Boga. Jedyny legalny trójkąt :)
Gdy jedna osoba zrobi (zakładając skrajnie optymistyczny przypadek) wszystko co należy ze swojej strony, druga wciąż ma w swej wolnej woli prawo błądzić i być na te zmiany ślepa (a może nawet subiektywnie uznać cześć tych obiektywnie dobrych zmian za niekorzystne).
Czyli, jak to było w piosence - do tanga trzeba dwojga.

My możemy jedynie (i aż) ze swojej strony zrobić wszystko by ogarnąć swój obszar odpowiedzialności i sprawczości.
Cokolwiek by się po tym nie zadziało, będzie dużo lepiej.
Sefie pisze: 19 lut 2022, 23:57 Zoltan,
Napiszę tylko od siebie, że dość łatwo dajesz za wygraną. Szybko odklepałeś przysłowiową matę.
Wiem, że bycie u boku kogoś kto emocjonalnie odjeżdża nie jest łatwe, większość osób tutaj to przerabiało, część z nich jak np. Pavel który pisał, pozbierało się i przerobiło swój kryzys. Odsyłam niżej bo nie każdy potrafi znaleźć, jest dziś moderatorem tego forum a też miał nie lada wyzwanie przed sobą i chwile zwątpienia. Dla mnie to dobra baza jak można pozbierać myśli i pójść do przodu.

http://archiwum.server243133.nazwa.pl/v ... sc&start=0

Mam nadzieję, Pavel że się nie obrażasz że przywołuje Twój wątek.
Mój wątek jest publiczny, także oczywiście nie mam problemu z przywoływaniem go.
To obraz mnie z czasu kryzysu (dodam, że ugrzeczniony bo dużo razy gryzłem się w palce :lol:), część mojej historii, okres najtrudniejszych dotychczas doświadczeń w moim życiu.
Moja droga od roztrzęsionego młodzieńca w ciele mężczyzny do stania się mężczyzną w wielu 33 lat. Lepiej późno niż później ;)
Moja droga nawrócenia, droga od koncentracji nad zmienianiem żony do koncentracji na zmienianiu siebie (gdy już doszło do mnie, po wielu próbach, że ja jej nie naprawię :lol:)

Jest tam wszystko co tak żywo wciąż pamiętam: strach, przepotężny strach, ból, żal - do siebie, żony i innych, niezgoda na rzeczywistość, Niezdrowa nadzieja o której pisał Jacek, pogubienie, wypieranie, czarowanie siebie i innych, ślepy upór -„ja wiem lepiej i zrobię po swojemu” i tak dalej i tak dalej...
Są i dobre rzeczy oczywiście, mimo wielu wątpliwości, kroków wstecz, Bóg pomagał mi wstawać po każdym upadku. Często przy pomocy swoich narzędzi - ludzi z tego forum.

Bez Sycharu bowiem pewnie bym był w ciemnej norze.
To forum, ta wspólnota mnie uratowała.
Pomogła mi zmienić siebie i moje życie.
Wciąż pomaga :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Monti »

Sefie pisze: 19 lut 2022, 22:47
Pavel pisze: 18 lut 2022, 18:38 A uwierz - to może zmienić bardzo dużo. Nie pisząc o sobie, chociaż mam właśnie takie osobiste doświadczenie, proponuję zerknąć np. na wątki aktywnych panów którzy już jakiś czas są na forum - np. Sajmona123, Montiego.
Jeśli chodzi o rozwój osobisty zgoda.
Pamiętaj tylko, że Monti to rozwodnik, Sajmon lada moment ;)
Z pewnością nie jestem dobrą osobą do stawiania za wzór komukolwiek, ale rzeczywiście, jakiś postęp duchowo-emocjonalny się we mnie dokonał (choć jeszcze długa droga przede mną). Natomiast ten postęp jest kompletnie niezależny od relacji z żoną, której rzeczywiście nie udało się uratować (przynajmniej w takim kształcie, jak chciałem, bo jak na "byłych" małżonków dogadujemy się całkiem dobrze). To są dwie zupełnie niezależne sprawy. Czasem nawet lepiej wzrastać samemu niż w małżeństwie, jeśli ta relacja jest toksyczna. Zawsze jednak pozostaje z tyłu głowy takie przeświadczenie, że jednak moim powołaniem jest małżeństwo i czasem człowiek czuje się nie do końca na swoim miejscu. Dlatego na tym etapie, na którym jest Zoltan, warto zrobić, co się da, by tę relacje uratować.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Zoltan
Posty: 199
Rejestracja: 24 gru 2021, 13:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Zoltan »

We mnie właśnie jest teraz przepotężny strach, ból i nieporadność. Niezdrowa nadzieja, liczenie na cud. Proste rzeczy mnie przerastają, uśmiech przy dzieciach jest wysiłkiem. Wszystko co na forum przeczytałem, rozumiem ale w żaden sposób nie umiem zastosować.
W domu jest mi bardzo ciężko gdy żona raduje się z każdej blachostki, jej wesołość mnie niszczy, tak mam. Jest jakby gdzie indziej, szczęśliwa.
Nie umiem znaleźć celu, a dodatkowo tylko czekam na pozew z którym niby już wiem co powinno być dalej. Dogadanie się i koniec.
Nie zatrzymam już jej, przed rozwodem nie uratuje rodziny, chciałbym tylko by dzieci nadal miały dobry kontakt ze mną, bym dla nich zniósł ten krzyż.
Bym się nie poddał w próbie bycia lepszym, choć idzie mi to słabiutko.
Nie znalazłem na razie dobrej życzliwej osoby w realu, przewodnika w sprawach duchowych, czy zwykłych przyziemnych tematach.
Idę dziś znowu do psychologa choć wiem że to na nic, bo nie udaje mi się dokonywać zmian takich jak się powinno. W piątek idę do księdza porozmawiać, omówić los rodziny.
Bardzo męczą mnie wyrzuty sumienia, wracają wspomnienia te dobre i złe.
W jednym momencie czuje nienawiść do żony, w innym politowanie. Złość na siebie że nie umiałem być inny.
Dzieci cieszą się że będą miały dwa mieszkania, to tak ciężkie bo one nie rozumieją co to znaczy. Trochę im już mówiliśmy o sytuacji ale to tylko dzieci.
Boję się samotności, tracę siły.
Czytam książki wieczorkami miłość wymaga stanowczości i jak rozmawiać z dziećmi.
Niestety te rady co do związku powinienem poznać kilka lat temu. Teraz tylko upewnia mnie ta książka że wszystko poszło źle, nawet ostatni czas też źle robiłem prosząc, błagając, krzycząc że chce być razem. Zacisnąłem pętle na żonie, dodatkowo niezgoda na rozwód całkowicie ja przydusiła sfrustrowana stąd ten pozew w ten sposób złożony, z takimi alimentami i opisem.
Wczytałem się w książkę i to co mi żona powiedziała, że nigdy nie kochała, że to będzie dobre dla wszystkich, nie można żyć bez milosci, w sumie że Bóg jej przebaczy - wypisz wymaluj cytaty.... Opis sytuacji w której zdradzacz siebie oczyszcza. Chciałem jej to pokazać ale chyba nie ma sensu.
Sprawa jest oczywista że idzie po swoje, po wolność w której nie ma już mnie... Koszty dla niej nie są ważne.
A ja nic nie potrafię zrobić... Niezgoda na rozwód nic nie da w takiej sytuacji, tak myślę. Tylko zatracimy się oboje w oskarżeniach nawzajem. Zniszczymy całkiem już i tak praktycznie nieistniejąca relacje. A dzieło i tak się dokona.
Słabe jest dodatkowo to, że może już niedługo, przed rozwodem wyprowadzi się z dziećmi do wynajętego mieszkania. Tak radził prawnik by zrobić podział majatku... Spłacić ją....
Mam z każdej strony porady co trzeba.... Z jednej strony walcz o małżeństwo, z drugiej walcz o siebie, walcz o dzieci. Na tym forum spotykam się z wersja że mam za wszelką cenę walczyć o brak rozwodu, ale jak? Nie zgadzając się spowoduje że będzie rozwód tylko ciężki.
Adwokat mówi walcz o swoje dla dzieci, mieszkanie utrzymaj lub sprzedaj, trzeba działać...
Opieka naprzemienną mzonki...
Chciałbym mieć te opiekę, adwokat na to że to bardzo zadkie przypadki.
Jak poradzić sobie z dwójką dzieci gdy szkoła bedzie dalej przy żonie a jedną na 8.00, a druga na 11.00? Wszystko staram się przemyśleć, jednak żadnego dobrego wyjścia nie widzę... Analizuje swoją, dzieci i żony sytuację.
A ona podśpiewuje radośnie i tyle.
Zaraz jadę do domu i powiem wam że mam lęk do niego wchodząc, czuję się jak zbędny balast.
Te bezduszne spojrzenie, ta oziębłość.
Marze o chwili wytchnienia, by na momencik na chwilkę wszystko było jak kiedyś.
Nie zawsze znajduje siłę w sobie by trwać, są takie sinusoidy.
Tak jak Szustak powiedział opisując swoje przezycie, zobaczysz za rok będzie już dobrze, inaczej ale dobrze. Chciałbym.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Sefie »

Pavel pisze: 23 lut 2022, 9:25
Sefie pisze: 19 lut 2022, 22:47
Pavel pisze: 18 lut 2022, 18:38 A uwierz - to może zmienić bardzo dużo. Nie pisząc o sobie, chociaż mam właśnie takie osobiste doświadczenie, proponuję zerknąć np. na wątki aktywnych panów którzy już jakiś czas są na forum - np. Sajmona123, Montiego.
Jeśli chodzi o rozwój osobisty zgoda.
Pamiętaj tylko, że Monti to rozwodnik, Sajmon lada moment ;)
Nie rozumiem związku.
I Montiego i Sajmona wielce cenie bo i wątki znam i posty czytam. Dlatego zgadzam się ze wzrostem duchowym mimo rozpadu małżeństw cywilnych.
Bardziej chodziło mi o przywołanie osoby, która mimo kryzysu w związku nadal jest jak np. Ozeasz.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: renta11 »

Nie bez powodu jest tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Paweł nawołuje do małżeństwa, bo je uratował. Ale, patrząc realnie, jaki jego żona ma wybór? Ma 4 dzieci i 5 w drodze. Pięknie, ale mocno ograniczające wpływ na swoje życie. Nasuwa się pytanie, czy to małżeństwo to owoc rozwoju obojga małżonków, czy skutek siły rozrodczej? Proszę Cię Pawle, nie obraź się. Ale ja to widzę (tą wielodzietność) jako główny czynnik pozostawania w małżeństwie. Bo jakoś mało piszesz o zgodności duchowej, porozumieniu dusz, łączącej wierze itd. Brak wyboru. Czy to dobrze, czy źle? Nie wiem.

Co to znaczy, że komuś udało się uratować małżeństwo?
To tyle, że żyje się i mieszka razem?
Bo tyle się tu pisze o tych Himalajach, że jakoś relaksu na plaży tutaj nie widzę.
Natomiast nadmierne skupianie się i ekscytację na małżeństwie jako byciu razem - to oczywistość tego forum. Dająca i dobre owoce, ale i rodząca nadużycia. O tym to pisze się głownie w prywatnych wiadomościach, a nie na forum..
A przecież już Św. Paweł pisał, że lepiej być samemu. :D Zaledwie dopuszczał małżeństwo, że jeżeli to .... trudno.
Myślę, że najważniejsze to rozwijać się duchowo, żyć blisko i w zgodzie z Bogiem. Wtedy jest sens we wszystkim, w samym życiu. I już trochę nieważne, czy w małżeństwie, czy poza nim. :D
W moim życiu, wiele podziało się już po rozstaniu. Dla mnie rozstanie było katalizatorem zmian we mnie, zmian zdecydowanie na lepsze. Nie chciałabym wracać do tego małżeństwa. Życie po jest ...trudniejsze, o wiele więcej ode mnie wymaga, ale jest bardziej ekscytujące. I tak bardzo moje. Myślę, że ja narodziłam się, i nadal rodzę... na nowo :D

Dlatego najważniejsze to ... skupić się na sobie, na swoim rozwoju. Jeśli będę w bliskości z Bogiem, to Bóg obiecuje mi, że będę postępować zgodnie z dekalogiem. To taki bonus za bliskość, życie z Nim.

A czy to będzie życie w małżeństwie, czy solo - już nie jest takie ważne. Bo to tylko sprawa techniczna.
Wiem, że to nie do końca zgodne z ideą tego forum, ale to moje doświadczenie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Sefie »

Monti pisze: 23 lut 2022, 15:00 Z pewnością nie jestem dobrą osobą do stawiania za wzór komukolwiek, ale rzeczywiście, jakiś postęp duchowo-emocjonalny się we mnie dokonał
A ja myślę, że jesteś bo obecność na forum rozwija i to da się zauważyć po postach ludzi ze stażem.
Pavel pisze: 23 lut 2022, 9:25 Bez Sycharu bowiem pewnie bym był w ciemnej norze.
To forum, ta wspólnota mnie uratowała.
Pomogła mi zmienić siebie i moje życie.
Wciąż pomaga :)
Ta wspólnota to piękna terapia często jednoosobowa, pomagająca nowo zakładającym wątki jak i samym piszącym.
Pavel pisze: 23 lut 2022, 9:25 Ale w małzeństwie mamy dwie osoby: męża i żonę plus Pana Boga. Jedyny legalny trójkąt :)
Albo kwadrat doliczając teściową :lol: :lol: :lol:
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Sefie »

Zoltan pisze: 23 lut 2022, 16:38 We mnie właśnie jest teraz przepotężny strach, ból i nieporadność. Niezdrowa nadzieja, liczenie na cud. Proste rzeczy mnie przerastają, uśmiech przy dzieciach jest wysiłkiem. Wszystko co na forum przeczytałem, rozumiem ale w żaden sposób nie umiem zastosować.
W domu jest mi bardzo ciężko gdy żona raduje się z każdej blachostki, jej wesołość mnie niszczy, tak mam. Jest jakby gdzie indziej, szczęśliwa.
Nie umiem znaleźć celu, a dodatkowo tylko czekam na pozew z którym niby już wiem co powinno być dalej. Dogadanie się i koniec.
Nie zatrzymam już jej, przed rozwodem nie uratuje rodziny, chciałbym tylko by dzieci nadal miały dobry kontakt ze mną, bym dla nich zniósł ten krzyż.
Bym się nie poddał w próbie bycia lepszym, choć idzie mi to słabiutko.
Nie znalazłem na razie dobrej życzliwej osoby w realu, przewodnika w sprawach duchowych, czy zwykłych przyziemnych tematach.
Idę dziś znowu do psychologa choć wiem że to na nic, bo nie udaje mi się dokonywać zmian takich jak się powinno. W piątek idę do księdza porozmawiać, omówić los rodziny.
Bardzo męczą mnie wyrzuty sumienia, wracają wspomnienia te dobre i złe.
W jednym momencie czuje nienawiść do żony, w innym politowanie. Złość na siebie że nie umiałem być inny.
Dzieci cieszą się że będą miały dwa mieszkania, to tak ciężkie bo one nie rozumieją co to znaczy. Trochę im już mówiliśmy o sytuacji ale to tylko dzieci.
Boję się samotności, tracę siły.
Czytam książki wieczorkami miłość wymaga stanowczości i jak rozmawiać z dziećmi.
Niestety te rady co do związku powinienem poznać kilka lat temu. Teraz tylko upewnia mnie ta książka że wszystko poszło źle, nawet ostatni czas też źle robiłem prosząc, błagając, krzycząc że chce być razem. Zacisnąłem pętle na żonie, dodatkowo niezgoda na rozwód całkowicie ja przydusiła sfrustrowana stąd ten pozew w ten sposób złożony, z takimi alimentami i opisem.
Wczytałem się w książkę i to co mi żona powiedziała, że nigdy nie kochała, że to będzie dobre dla wszystkich, nie można żyć bez milosci, w sumie że Bóg jej przebaczy - wypisz wymaluj cytaty.... Opis sytuacji w której zdradzacz siebie oczyszcza. Chciałem jej to pokazać ale chyba nie ma sensu.
Sprawa jest oczywista że idzie po swoje, po wolność w której nie ma już mnie... Koszty dla niej nie są ważne.
A ja nic nie potrafię zrobić... Niezgoda na rozwód nic nie da w takiej sytuacji, tak myślę. Tylko zatracimy się oboje w oskarżeniach nawzajem. Zniszczymy całkiem już i tak praktycznie nieistniejąca relacje. A dzieło i tak się dokona.
Słabe jest dodatkowo to, że może już niedługo, przed rozwodem wyprowadzi się z dziećmi do wynajętego mieszkania. Tak radził prawnik by zrobić podział majatku... Spłacić ją....
Mam z każdej strony porady co trzeba.... Z jednej strony walcz o małżeństwo, z drugiej walcz o siebie, walcz o dzieci. Na tym forum spotykam się z wersja że mam za wszelką cenę walczyć o brak rozwodu, ale jak? Nie zgadzając się spowoduje że będzie rozwód tylko ciężki.
Adwokat mówi walcz o swoje dla dzieci, mieszkanie utrzymaj lub sprzedaj, trzeba działać...
Opieka naprzemienną mzonki...
Chciałbym mieć te opiekę, adwokat na to że to bardzo zadkie przypadki.
Jak poradzić sobie z dwójką dzieci gdy szkoła bedzie dalej przy żonie a jedną na 8.00, a druga na 11.00? Wszystko staram się przemyśleć, jednak żadnego dobrego wyjścia nie widzę... Analizuje swoją, dzieci i żony sytuację.
A ona podśpiewuje radośnie i tyle.
Zaraz jadę do domu i powiem wam że mam lęk do niego wchodząc, czuję się jak zbędny balast.
Te bezduszne spojrzenie, ta oziębłość.
Marze o chwili wytchnienia, by na momencik na chwilkę wszystko było jak kiedyś.
Nie zawsze znajduje siłę w sobie by trwać, są takie sinusoidy.
Tak jak Szustak powiedział opisując swoje przezycie, zobaczysz za rok będzie już dobrze, inaczej ale dobrze. Chciałbym.
Wiesz Zoltan,
Trochę jestem zły na Ciebie o ile mogę i pozwolisz.
Cofnij się do swoich pierwszych storn. Zobacz ile rad dostałeś. Ile wcieliłeś w życie a przypomnę, że jesteś tu od 2 miesięcy.
Dwa miesiące przebimbałeś na forum. Dopiero teraz przychodzi przerażenie i policzek?
EL. jakiś czas temu pytała czy byłeś w kościele. Wolałeś spacer w górach. Można i tak i masz jak masz.
Może jednak warto z tym przerażeniem i poczuciem bezradności udać się do Boga? Kiedy ostatnio byłeś u spowiedzi? (nie odpowiadaj), może jednak warto coś zrobić ze swoim duchowym rozwojem? Może w końcu warto wziąć się w duchową garść?

Żeby nie było ... przerażenie które opisujesz nie jest mi obce 8-) , co z tym zrobiłem? Zadałem sobie podobne pytania.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: nałóg »

Nie można oczekiwać innych efektów swoich działań gdy się stosuje te same postawy i narzędzia.
Renta? Czy Twoje ostatnie odniesienie nie jest pewnego rodzaju racjonalizacją aktualnego stanu ?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Pavel »

renta11 pisze: 23 lut 2022, 18:02 Nie bez powodu jest tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Paweł nawołuje do małżeństwa, bo je uratował. Ale, patrząc realnie, jaki jego żona ma wybór? Ma 4 dzieci i 5 w drodze. Pięknie, ale mocno ograniczające wpływ na swoje życie. Nasuwa się pytanie, czy to małżeństwo to owoc rozwoju obojga małżonków, czy skutek siły rozrodczej? Proszę Cię Pawle, nie obraź się. Ale ja to widzę (tą wielodzietność) jako główny czynnik pozostawania w małżeństwie. Bo jakoś mało piszesz o zgodności duchowej, porozumieniu dusz, łączącej wierze itd. Brak wyboru. Czy to dobrze, czy źle? Nie wiem.

Co to znaczy, że komuś udało się uratować małżeństwo?
To tyle, że żyje się i mieszka razem?
Bo tyle się tu pisze o tych Himalajach, że jakoś relaksu na plaży tutaj nie widzę.
Natomiast nadmierne skupianie się i ekscytację na małżeństwie jako byciu razem - to oczywistość tego forum. Dająca i dobre owoce, ale i rodząca nadużycia. O tym to pisze się głownie w prywatnych wiadomościach, a nie na forum..
A przecież już Św. Paweł pisał, że lepiej być samemu. :D Zaledwie dopuszczał małżeństwo, że jeżeli to .... trudno.
Myślę, że najważniejsze to rozwijać się duchowo, żyć blisko i w zgodzie z Bogiem. Wtedy jest sens we wszystkim, w samym życiu. I już trochę nieważne, czy w małżeństwie, czy poza nim. :D
W moim życiu, wiele podziało się już po rozstaniu. Dla mnie rozstanie było katalizatorem zmian we mnie, zmian zdecydowanie na lepsze. Nie chciałabym wracać do tego małżeństwa. Życie po jest ...trudniejsze, o wiele więcej ode mnie wymaga, ale jest bardziej ekscytujące. I tak bardzo moje. Myślę, że ja narodziłam się, i nadal rodzę... na nowo :D

Dlatego najważniejsze to ... skupić się na sobie, na swoim rozwoju. Jeśli będę w bliskości z Bogiem, to Bóg obiecuje mi, że będę postępować zgodnie z dekalogiem. To taki bonus za bliskość, życie z Nim.

A czy to będzie życie w małżeństwie, czy solo - już nie jest takie ważne. Bo to tylko sprawa techniczna.
Wiem, że to nie do końca zgodne z ideą tego forum, ale to moje doświadczenie.
Tak poza tym, że akurat w tym wątku pisałem raczej w tonie, że małżeństwo jest aktualnie kwestią drugorzędną, bo tak wg mnie jest aktualnie u Zoltana (najpierw warto uratować siebie, a dopiero później małżeństwem), to udało ci się mnie mocno rozbawić rento tym fragmentem o mnie, o nas :lol:
Wciąż się śmieję na myśl o tym fragmencie, chociaż minęło już ponad pół godziny od przeczytania.
Czapki z głów, kompletnie się nie obrażam.

Tak poza śmiechem jednak, bo rozbawił mnie fragment o sile rozrodczej :lol:, jest się do czego odnosić co postaram się zaraz zrobić. Tematy bowiem istotne, przy okazji na początku coś tam sprostuję w kwestiach prywatnych.

Z czwórki naszych dzieci (bo te piąte „w drodze„ jest już u Pana Boga niestety) połowa urodziła się przed, a druga połowa po kryzysie. Czyli - żona wracając nie miała czwórki, a dwójkę.
Faktycznie z czwórką ciężej odejść, myślę sobie, że gdyby żona teraz na podobny plan wpadła, świadczyłoby to o braku instynktu samozachowawczego. O ile bowiem znam sporo przypadków odejść gdy jest dwójka dzieci, o tyle żona z czwórką jest zapewne mniej pożądaną partią.
Tyle, że ani ja ani ona nie powołaliśmy ostatniej dwójki na świat jako zakładników i gwarantów trwałości małżeństwa.
Napiszę więcej - gdyby żona funkcjonowała jak w trakcie kryzysu - sam bym poszedł przynajmniej w separację nieformalną, a może i formalną. Nie jestem masochistą i nie chcIałbym trwać w fikcyjnym małzeństwie. Czyli małżeństwo emocjonalnie rozwiedzione - to dla mnie niewyobrażalne. Miałem to w domu rodzinnym, więc za żadne skarby nie chciałbym takiego dramatu sprezentować dzieciom.
Więc to nie kwestia braku wyboru.

Nasze małżeństwo jest owocem wzajemnego pogubienia i dysfunkcji, popapranie razy dwa i do kwadratu. Nie brzmi to romantycznie, ale tak to widzę.

Natomiast po powrocie, zwłaszcza patrząc z perspektywy ostatnich 6 lat - jest owocem zmiany myślenia. Chęci rozwoju, naprawienia swojego życia i zbudowania jak najlepszej relacji i rodziny dla naszych dzieci tak, aby one już nie babrały się w szambie jak my. No i Byśmy buli ze sobą szczęśliwi, byśmy chcieli ze sobą być gdy już dzieci dorosną. Nie tylko z powodów praktycznych, nie z obowiązku a po prostu z miłości.

Łącząca wiara? Niekoniecznie. Moja żona ma nawet dalej do kościoła niż 2 - 6 lat temu (nie chodzi o realną odległość mierzoną w metrach). Od wiosny 2020 nie była z nami w kościele. A i wtedy nie było jej jakoś blisko. To jej wybory, nie zamierzam jej namolnie nawracać ani na siłę przekonywać.

Porozumienie dusz, zgodność duchowa? W pewnych aspektach tak, ale w innych wciąż jesteśmy w żłobku czy przedszkolu.
Wciąż się uczymy. Siebie samych i nawzajem.
Zostawiłem żonie totalną wolność drogi, czasu i kierunku rozwoju.
Niektóre, wg mnie istotne obszary tkwiły w uśpieniu przez kilka lat. Ja w tym czasie trenuję cierpliwość :lol:
Pewne rany i dysfunkcje żony najwyraźniej potrzebowały czasu by je zauważyć czy też znaleźć siłę by się nad nimi pochylić.
Nie porównuję naszych dróg i postępów. Ona ma swoje tempo, ja swoje. Tak samo jak wybory - podchodzę do nich z szacunkiem i akceptacją.
Ważne dla mnie, że takowe postępy są.

Czy uważam, że udało się nam uratować małżeństwo?
Tak.
Dlaczego i ja piszę o Himalajach?
Dlatego, że poprzeczka o nazwie co oznacza dobre małżeństwo wystrzeliła w górę.
Bo moja wiedza i świadomość jest zupełnie inna niż kiedyś.
Nie zadowalam się więc tym, że jesteśmy razem. Chcę dla siebie, żony, naszego małżeństwa i rodziny dużo więcej.
I z pokorą oraz cierpliwością staram się po to sięgać.
Nikt nie mówił, że małżeństwo będzie relaksem na plaży.

Co do reszty twego wpisu zaś - osobiście całkiem mocno się z nim zgadzam. Może tylko poza fragmentami typu, że nieważne czy małżeństwo uda się uratować czy nie.
Bo to ważne.
Jest jednak to faktycznie kwestią Drugorzędną porównujac do zmiany siebie i swego życia.
Zwłaszcza, że nie od nas samych tylko zależną.

Bez uratowania siebie i tak ciężko (o ile to możliwe) uratować małżeństwo. I od tego warto wg mnie zacząć.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
EL.
Posty: 7027
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: EL. »

Renta11 -
Co to znaczy, że komuś udało się uratować małżeństwo?
To tyle, że żyje się i mieszka razem?
Bo tyle się tu pisze o tych Himalajach, że jakoś relaksu na plaży tutaj nie widzę.
Natomiast nadmierne skupianie się i ekscytację na małżeństwie jako byciu razem - to oczywistość tego forum. Dająca i dobre owoce, ale i rodząca nadużycia. O tym to pisze się głownie w prywatnych wiadomościach, a nie na forum..
A przecież już Św. Paweł pisał, że lepiej być samemu. :D Zaledwie dopuszczał małżeństwo, że jeżeli to .... trudno.
Myślę, że najważniejsze to rozwijać się duchowo, żyć blisko i w zgodzie z Bogiem. Wtedy jest sens we wszystkim, w samym życiu. I już trochę nieważne, czy w małżeństwie, czy poza nim. :D

A jakie stany w świecie ludzi wierzących , w chrześcijaństwie mamy do wyboru ?

Po co zostaliśmy powołani do życia na ziemi ?

A jaki stan wybraliśmy kiedyś ?? Jaki stan Ty Rento i ja wybrałyśmy kiedyś - wolność , życie konsekrowane ??….cz6 ab6 nie złożyłyśmy kiedyś przysięgi przed Bogiem i ludźmi - świadkami ?



Nasze małżeństwo zostało uratowane .

W czasie kryzysu świat mi się zawalił…..czułam jak Zoltan, Ty i wszyscy tutaj .

W tym czasie próbowałam różnych dróg uratowania siebie, dojścia do równowagi, podniesienia się z podłogi …..
….wiele można dla siebie…..ale mnie nic z tych prób ratowania siebie , w różnych okolicznościach przyrody…..nie dawało pokoju w sercu …..a ja potrzebowałam najpierw uspokojenia . JAK KAŻDY Z NAS !! Najpierw zatrzymać to szaleństwo w sobie !! Żal , złość, gniew, smutek, strach……to mnie wykańczało bardziej niż działania męża .

W końcu znalazłam miejsce ukojenia….dla mnie to był Kościół . Najpierw pusty i cichy ….a potem w nim ludzie.
Tak miałam ja.

Wiec na to postawiłam najpierw…..na wyciszenie siebie .
Potem dopiero mogłam być logiczna i w myśleniu i w działaniu !!

Nie było dla mnie wielką radością to, ze mąż wraca…..bo ja byłam już w innym miejscu i wcale nie chciałam, żeby wróciło to co było….byle tylko było. Ooo nie !!

I wiesz Renta…..owszem , były Himalaje ale teraz jest relaks na plaży .

Jak do tego doszło ?
- uznanie przysięgi którą składałam , wybierając stan swojego życia ,
- ciągła praca nad sobą, to jest ciągły proces nawracania siebie,
- zawsze modlitwa za współmałżonka .
I się dzieje…..i się ciagle dzieje.

Osoby , które pamiętają wiedza, ze mój mąż nie znał Boga ani Kościoła……a teraz jest blisko ….ale to już nie moje….to Jego proces .
Może tylko tyle…..ze swoją postawą zainteresowałam męża …..teraz on sobie poznaje ….ale to jego życie duchowe.

Powrót małżonka , wg mnie , powinien nieść przemianę małżeństwa , proces przemieniania się .

Myśle tez sobie, kiedy pozwoli się Bogu działać w naszych życiu i małżeństwie również…..to dzieje się i jest relaks na plaży .
Dopowiem….ze sama z siebie, to raczej psułam niż budowałam, sama bym nie dała rady.
Wiec jednak….ZAUFANIE, ODDANIE ….. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
EL.
Posty: 7027
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: EL. »

Zoltan BARDZO Cię rozumiem.
Ale kiedy uznajesz swoją bezsilność ….bo piszesz tu o tym….to wiedz, że jest Bóg , który ma inna sile, nisz nasza ludzka i On może wszystko.
I ….bezsilność nie oznacza bezradności……bo zawsze jest jakaś rada , jakaś pociecha, jakieś wyjście z sytuacji.

Ty obierasz drogę poddania się , rezygnacji , byle był spokój. Rozumiem .

Cieszę się, ze idziesz na rozmowę z księdzem tzn. z człowiekiem …WRESZCIE !! Będziesz mógł wyrzucić z siebie , pogadać, wykrzyczeć , wypłakać , wytupać …swój żal, gniew, rozczarowanie, smutek.
Niech Ci to przyniesie ulgę i da trochę spokoju. To bardzo ważne !
Zoltan , mocnooooooo Cię przytulam !!
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: renta11 »

Pawle

Przytulam Was z serducha. Sama przeżyłam straty dzieci. Więc tylko przytulam i pomodlę się.

Dziękuję za Twój wpis, jest bardzo budujący.
Zgadzam się z Tobą w pełni. Małżeństwo emocjonalnie rozwiedzionych małżonków jest samoumartwianiem się. A Bóg pragnie, abyśmy żyli w pełni i szczęśliwie.

EL
Doprecyzuję swój wpis.
Uważam, że ważniejszy jest osobisty rozwój duchowy, bliski kontakt z Bogiem, aniżeli walka o małżeństwo. Najpierw dobre JA, a potem małżeństwo. Nie jestem przeciwnikiem walki o małżeństwo, ale kolejność u mnie jest inna. Paweł ładnie to opisał, ja podpisuję się pod całym jego wpisem. Życie zyskuje sens poprzez dobry kontakt z Bogiem, a nie poprzez małżeństwo. Dla mnie więc kolejność jest: Bóg, dobre Ja, a potem cała reszta. Bo z tych dwóch rzeczy wypływa wszystko inne. I są inne podstawy do budowania wszystkiego innego: małżeństwa, dzieci, pracy, po prostu życia. I od tego należy zacząć swoje nowe, lepsze życie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
EL.
Posty: 7027
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: EL. »

Rento…..zauważ , że my, tu na Sychar , dalecy jesteśmy od WALKI o małżeństwo.
Probujemy małżeństwo ratować ale nie walczyć o nie .
Walka nam się źle kojarzy, prawda .
Resztę rozumiem. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Po 15 latach małżeństwa żona chce rozwodu

Post autor: Sefie »

Zoltan
żyjesz?
Jak wizyta u księdza?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ