Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: nałóg »

Bławatek pisze: 12 lut 2022, 15:58 PD
Nałogu masz dużo racji, ale co w sytuacji gdy mąż/żona przed ślubem jest inny/a, a krótko po ślubie się zmienia o180 stopni. Ja tak miałam z mężem po ślubie - wogole go nie poznawałam i czułam się oszukana, bo innego mężczyznę pokochałam niż po ślubie pokazał swoje rzeczywiste oblicze.
Bławatku? to znaczy że Twój mąż był chodzącym ideałem jako kandydat na męża? a zmienił się jako mąż? Trochę sarkastycznie: to znaczy że przy Tobie taką woltę wykonał? w Twoim towarzystwie? A czy Ty wyszłaś za mąż za tego człowieka z krwi i kości? czy może za wyobrażenie , wizję małżeństwa i męża?
Avys pisze: 12 lut 2022, 15:00 autor: Avys » 12 lut 2022, 15:00

Nałóg,
A ja na to, że mój Mąż jak się wyprowadzał do kowalskiej to powiedział mi, że od ślubu nic się nie zmieniłam. Że jestem taka sama tylko problem w tym, że On się zmienił i dlatego wyprowadza się się kowalskiej.
no cóż, podobno wyjątki potwierdzają reguły :lol:
PD
Bławatek
Posty: 1681
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek »

nałóg pisze: 14 lut 2022, 15:30
Bławatek pisze: 12 lut 2022, 15:58 PD
Nałogu masz dużo racji, ale co w sytuacji gdy mąż/żona przed ślubem jest inny/a, a krótko po ślubie się zmienia o180 stopni. Ja tak miałam z mężem po ślubie - wogole go nie poznawałam i czułam się oszukana, bo innego mężczyznę pokochałam niż po ślubie pokazał swoje rzeczywiste oblicze.
Bławatku? to znaczy że Twój mąż był chodzącym ideałem jako kandydat na męża? a zmienił się jako mąż? Trochę sarkastycznie: to znaczy że przy Tobie taką woltę wykonał? w Twoim towarzystwie? A czy Ty wyszłaś za mąż za tego człowieka z krwi i kości? czy może za wyobrażenie , wizję małżeństwa i męża?
Nałogu gdy ja poznałam męża miałam prawie 30 lat (trochę wybredna przez lata byłam bo odrzucałam zaloty nie praktykujących, nie wierzących, palących, pijących, obiboków itd.), mąż miał 8 lat więcej. Ja wiedziałam czym jest małżeństwo i owszem miałam jego wizję, ale gdy poznałam męża, który wywodził się z podobnej do mojej rodziny, chodzący do kościoła, bez nałogów, kulturalny, szarmancki itd. miałam pewność, że z taką osobą będzie mi łatwiej zbudować szczęśliwą rodzinę. Do tego moi sąsiedzi znali od lat mojego męża i mieli o nim bardzo dobre zdanie (i bardzo byli zdziwieni, że mój mąż okazał się innym człowiekiem). Moje koleżanki zazdrościły mi takiego kandydata. A jest wielce prawdopodobne, że mój mąż miał już dość słuchania pytań "dlaczego jest kawalerem", "że powinien już założyć rodzinę" i prawdopodobnie jak mnie poznał to uznał, że będę najlepszą opcją na tamten czas, bo podobnie jak on nie piłam, nie paliłam, nie pociągały mnie głośne imprezy, balangi. Mój mąż pokazał mi się przed ślubem z jak najlepszej strony, szybko się oświadczył i chciał jak najwcześniejszą datę ślubu - trochę mi to było podejrzane, ale zarówno ja, jak i moja rodzina, znajomi bardzo pozytywnie go odbieraliśmy, a jeszcze miałam rekomendacje sąsiadów 😉. Mimo, że mój mąż stracił pracę zaraz po ślubie to na jego nalegania abyśmy nie czekali z poczęciem dziecka, z lekką obawą jak to będzie, się zgodziłam, bo jeszcze wtedy był on dla mnie człowiekiem, z którym warto ryzykować (a nie mieliśmy wtedy własnego mieszkania). Wiem, lekkomyślność moja i to wielka, ale na drugie dziecko namówić już się nie dałam (a zawsze marzyłam o trójce). Mój mąż zaraz w pierwszych tygodniach małżeństwa pokazał swoją prawdziwą twarz i swoją nieodpowiedzialność, ale o wszystkim pisałam u siebie, więc tu nie będę zaśmiecać. Ale nawet wtedy już się zastanawiałam, czy można by jakoś unieważnić nasza przysięgę - ja człowiek będący blisko Kościoła, oazowiczka, dla której małżeństwo jest do grobowej deski.

Może w wielu przypadkach jest tak, że mąż/ żona zmienia się po ślubie przez małżonkę/ka, ale nie w naszym przypadku. Po prostu mój mąż jest niedojrzałym człowiekiem. Już niedługo stuknie mu 50lat, a on działa i postępuje tak jakby dopiero ukończył 18 i całe życie było przed nim. Szkoda, że dałam się namówić na dziecko, bo konsekwencje naszego działania ponoszę głównie ja. No i dziecko, które ma nieodpowidzialnego ojca i brak dobrych wzorców.
Bławatek
Posty: 1681
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek »

Jagódka pisze: 14 lut 2022, 9:14 Zastanawiam się nad tą blokadą emocjonalną u męża, jak to rozumieć. Może ktoś miał do czynienia z taką blokadą u współmałżonka lub u siebie?
Wydaje mi się, że osoby mniej pewne siebie i swojej wartości często się blokują i zamykają na innych. Bo z jednej strony chciałyby coś zrobić, zmienić, ale z drugiej się boją, że druga strona może nie zrozumieć, odtrącić. I chyba tego niezrozumienia i odtrącenia boją się najbardziej. Taki jest mój mąż - sam się przyznał do tego. A dodatkowo mój mąż zawsze miał problem z komunikacją i jak to nawet sam określił z wyrażaniem swoich potrzeb. A trudno współdziałać z osobą, która się w sobie zamyka, nie chce rozmawiać o sobie. Ja wielokrotnie próbowałam zgadywać o co chodzi mojemu mężowi, czego on by ode mnie oczekiwał, ale chyba nigdy nie trafiałam, a jak pytałam to nie otrzymywałam odpowiedzi. Czułam się jak w klatce, bo chciałam coś zmienić między nami, aby nam obojgu było lepiej, ale z każdej strony czułam opór, mur wybudowany przez męża. Był nawet taki czas gdy już nie miałam siły aby coś działać, zmieniać, po prostu uznałam, że już tak beznadziejnie będzie zawsze (nigdy nie pomyślałam, że mój mąż jest zdolny do odejścia, kowalskiej, rozwodu), poddałam się i chciałam tylko przeżyć do 18ki syna - bo wtedy może bym odzyskała 'wolność' od tej beznadziei - nie musiałabym już być praczką, sprzątaczką, załatwiaczka, mogłabym pójść na dodatkowe studia, do drugiej pracy bo np. już bym nie traciła czasu na naukę z synem, tylko mogła pomyśleć o sobie, swoim rozwoju - wyjść z klatki.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: nałóg »

Bławatku, trochę mnie zmroziły te Twoje ostatnie zdania powyżej.Strata czasu z nauką syna…….druga praca…..odzyskanie wolności…..
Czy to frustracja ?
PD
Bławatek
Posty: 1681
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek »

nałóg pisze: 14 lut 2022, 22:09 Bławatku, trochę mnie zmroziły te Twoje ostatnie zdania powyżej.Strata czasu z nauką syna…….druga praca…..odzyskanie wolności…..
Czy to frustracja ?
PD
Tak to po części frustracja, że wiodło się życie dalekie od ideału czy poprawności. Ale nie tylko.

Nałogu, chodzi mi o to, że strasznie dużo czasu zabiera mi nauka z synem bo jest uparty i ma problemy stwierdzone przez poradnię pedagogiczno-psychologiczną, więc dużo trzeba z nim pracować co zabiera czas i później mi go brakowało na sprzątanie, prasowanie, przygotowywanie posiłków, a mój mąż w żadnej tej materii mi nie pomagał, więc oprócz 8 godzinnej pracy zarobkowej miałam dosłownie drugi etat w domu bo nieraz jak wracałam o 16 to od razu domowy kołowrotek do 24 i ciągłe przemęczenie, stres. A mąż mnie tylko rozliczał bo np. przez to że z synem kilka godzin wałkowałam zadania nie zmylam talerzy po obiedzie. Teraz jak nie mam w domu rozliczającego mnie męża jest mi łatwiej, nie przejmuję się, że coś jest niezrobione w domu bo wolę z synem zrobić zadania, wspólnie się pobawić czy zobaczyć jakiś film. A jeśli mąż nie chciał i nie chce się angażować to jego problem tylko niech mnie nie rozlicza. Zresztą już się tym nie przejmuję.

A moja dodatkowa praca zarobkowa to kiedyś jak syn już będzie samodzielny może nastolatkiem aby się w końcu czegoś dorobić, mieć pieniądze na remonty. Niestety mój mąż ma filozofię, nie ma to nie ma, a ja wyznaję zasadę, że jeżeli są możliwości to trzeba działać i coś zmieniać na lepsze. Oj nie dobraliśmy się z mężem kompletnie.

Takie zatracenie się w opiece nad dziećmi i obowiązkami domowymi niestety jest często gwoździem do trumny małżeństwa ale tylko w takich związkach gdzie mąż wogole lub mało się angażuje, za to ma pretensje, że żona się oddaliła. Gdyby nie musiała być 'siłaczką' to miałaby dla męża czas i dobre słowo. A najgorsze jest to, że potem często taka kobieta siebie biczuje nieustannie, że rozpad małżeństwa jest przez nią.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Bławatku
sprzątanie, prasowanie, przygotowywanie posiłków, a mój mąż w żadnej tej materii mi nie pomagał
Dlaczego miał Tobie pomagać?

Mój mąż jak zajmuje się dziećmi to nie jest pomoc dla mnie. Tak samo jak upierze swoje spodnie do pracy, wstawi zmywarkę i weźmie odkurzacz. To nie jest pomoc. To jego obowiązek. Tak samo odpowiada za dzieci i dom jak i ja. Warto zmienić myślenie. Bo wymagając pomocy od męża w sprawie dzieci i domu utwierdzacie ich w przekonaniu, że to Wasze dzieci i Wasz dom. Więc naturalne, że bierzecie na siebie wszystko, a mąż jest tylko od pomocy i nie czuje się odpowiedzialny. Tak samo mąż wiecznie obserwowany przez żonę i krytykowany bo źle odkurzył, bo nie tak ubrał dziecko również odbiera mu poczucie odpowiedzialności i decyzyjności i tym samym zniechęca. Po co będzie się angażował w zabawę z dziećmi skoro żona wie lepiej. Po co będzie sprzątał jak zaraz usłyszy, że zapomniał odkurzyć pod łóżkiem.
Teraz jak nie mam w domu rozliczającego mnie męża jest mi łatwiej, nie przejmuję się, że coś jest niezrobione w domu bo wolę z synem zrobić zadania, wspólnie się pobawić czy zobaczyć jakiś film.
I jak reagowałaś na takie rozliczanie? Posłusznie brałaś na siebie więcej ?
Mój mąż w niedzielę wieczorem ocknął się, że nie ma spodni roboczych do pracy i przyszedł do mnie i mówi, że uprałam wszystko tylko nie jego spodnie. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam mu: tak kochanie Twoje spodnie robocze Wrócił do łazienki i wstawił pralkę.
Bławatek
Posty: 1681
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek »

Firekeeper różnymi metodami próbowałam zmienić działanie męża, aby też miał jakieś obowiązki (nazywane przeze mnie pomocą mi 😉) - nic nie działało. Do furii doprowadzał mnie zdaniem "że on wiele umie ale nie będzie robił", więc ja nieraz też odpuszczałam bo dlaczego ja mam być za wszystko odpowiedzialna i czegoś nie robiłam, np. jego prania, ale niestety chęć mieszkania w czystym, pachnącym domu z pełną lodówka zwyciężała, więc w końcu robiłam gruntowne porządki (bo ileż można mężowi przypominać by coś zrobił), jechałam bez auta na spożywcze zakupy (bo przecież 30 lat zanim poznałam męża tak funkcjonowałam). Pisałam już wielokrotnie - mój mąż przez 40 lat był "zaopiekowany" przez swoich rodziców pod każdym względem, nie jest nauczony obowiązków, prac domowych, bo zawsze miał wszystko przez innych zrobione. I gdy kiedyś się zbuntowałam i powiedziałam, że ja dłużej nie mam zamiaru wszystkiego robić i być służącą to wówczas mój mąż kombinował jak odejść.

I nie jestem z tych co muszą po mężu poprawić odkurzanie dywanu, mycia podłóg - jak zrobił tak przez kilka dni będzie 🙂 (a przed ślubem mój mąż przyjeżdżał mi pomagać w porządkach - nie zmuszany na kolanach mył mi podłogi - taki to był skarb 😂, a ja potem z wielkim brzuchem się doczekać nie mogłam, żeby umył podłogę lub chociaż pozamiatał ☹️).

PS. W jednej z odpowiedzi do sądu mój mąż żalił się, że byłam złą żoną bo mu rano śniadań nie robiłam, to nic, że rano pół godziny traciłam czas by go obudzić i łóżko pościelić. Wystarczyłoby, żeby sam się do jakiejś domowej roboty ruszył.

Dlatego cieszę się, że mój mąż przejrzał na oczy i chciałby w przyszłości ze mną żyć, ale na tą chwilę ja nie widzę w mężu zmian w podejściu do bycia odpowiedzialnym a ja nie chcę powtórki z rozrywki.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Bławatku zdanie klucz
Firekeeper różnymi metodami próbowałam zmienić działanie męża, aby też miał jakieś obowiązki (nazywane przeze mnie pomocą mi 😉) - nic nie działało.
Nie da wpłynąć na czyjąś zmianę bez zrozumienia swojego zachowania w danym momencie i zmiany swojego schematu postępowania.

Podejmowałam próbę zmiany swojego zachowania ale chęć czystego mieszkania wygrywała i dalej robiłaś wszystko w domu.
więc ja nieraz też odpuszczałam bo dlaczego ja mam być za wszystko odpowiedzialna i czegoś nie robiłam, np. jego prania, ale niestety chęć mieszkania w czystym, pachnącym domu z pełną lodówka zwyciężała, więc w końcu robiłam gruntowne porządki (bo ileż można mężowi przypominać by coś zrobił), jechałam bez auta na spożywcze zakupy (bo przecież 30 lat zanim poznałam męża tak funkcjonowałam)
Ja również na początku brałam wszystko na siebie. Mąż jest jedynakiem wychowanym przez matkę. Sprzątałam po nim, robiłam kanapki o 4 rano, w nocy myłam podłogi. Chciałam żeby mąż zwrócił uwagę, komplementował mnie jako dobrą żonę. Ale tego nie robił. Więc ja od nadmiaru obowiązków frustrowałam się ale jednocześnie brałam na siebie jeszcze więcej. Potem miałam do niego pretensje, że nie robi nic. Zaczęła się krytyka i kontrolowanie. Rozliczanie nie zrobiłeś tego i tamtego. Fakt jest taki, że mój mąż nie uciekł fizycznie jak Twój, ale uciekał psychicznie ode mnie. Robił też co mu kazałam, przez co teraz ćwiczy asertywność. Nie było między nami partnerstwa i bliskości, a dwoje ludzi na zasadzie szef odpowiedzialny na wszystko i służący który robi co mu się każe.
Zastanawiałam się co jest tego przyczyną. Doszłam do wniosku, że powtarzam schemat jaki jest u nas w rodzinnie żona męska, bohaterka i siłaczka. Wiecznie zarobiona. Która udowodni, że wszystko może. Brak słowa proszę tylko krzyk. Zaczęłam więcej męża chwalić i dziękować mu za małe i większe rzeczy. Może nie posprząta tak perfekcyjnie jak ja i czasem upierze białe z czarnym, ale robi wiele innych super rzeczy po za domem. Naprawi auto, zamontuje szklarnie itd. Mamy w domu większy bałagan ale chcę żeby mąż czuł, że dom jest też jego, a nie żeby czuł się jak gość w moim perfekcyjnym domu.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: nałóg »

No właśnie, bo często lepiej jest mieć relację jak subiektywną rację :lol:
Jagódka
Posty: 130
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Widzę rozgorzała dyskusja :)
nałóg pisze: 15 lut 2022, 22:15 No właśnie, bo często lepiej jest mieć relację jak subiektywną rację :lol:
Teraz to wiem, ale męża przy mnie nie ma :(

Mój mąż raczej nie miał obowiązków domowych, oprócz robienia sobotnich zakupów, które robił co tydzień i mycia podłóg w pokojach, które mył raz na jakiś czas (dłuższy niż miesiąc), ale mówił, że ja nie potrafię, więc się nie tykałam. Każdą inną czynność w domu jaką wykonywał traktowałam jako pomoc, zresztą sam czasami pytał: "W czymś ci pomóc". Często nagle go olśniło, że coś zrobi, np. jak za godzinę mieli przyjść goście, on mówił, że w półkach jest bałagan i zaczynał sprzątać, chociaż wtedy to były inne konieczne rzeczy do zrobienia, przygotowania. Kiedy mówiłam, że to zły moment, oczywiście nie był zadowolony, a teraz jest to mi oczywiście wypominane. Mąż często wracał późno z pracy, a więc zaraz sen, zazwyczaj wcześnie rano do pracy, więc jakie mógł mieć obowiązki. Potrafił powiedzieć : "Co dajesz dzieciom na kolację" Ja go poprawiałam "Co dajemy na kolację", albo mówił, że dzieci powinny już spać, tylko ciekawe kiedy miałyby wtedy widzieć tatę. Faktycznie czasami coś sugerował, żeby zmienić w domu np. wyrzucić a Ja mówiłam "Może, nie", ale on za bardzo nie protestował, nie chciał tego przedyskutować, wystarczyło, że raz coś powiedziałam i jak później chciałam zmienić zdanie to już się nie liczyło dla niego. Zdarzało się, że rzucał jakieś pomysły, jak coś usprawnić, ale nigdy ich sam nie realizował. Po prostu wpadał do domu, oderwany od tej rzeczywistości domowej, jakby wpadał do tak do swojego biura, już dawno by nie istniało. Teraz chociaż prowadza dzieci do szkoły, bardziej się poczuwa.
Ja chociaż pracowałam i pracuję, starałam się podołać tym wszystkim obowiązkom domowych. Moja teściowa mówi, że mój mąż ma prawo nie mieć czasu.
Sam zostawił mnie z tą odpowiedzialnością za dom, a jak czasami mówiłam, że sobie nie radzę, bo wstawałam wcześnie rano i większość obowiązków, w tym gotowanie, wykonywałam rano, a potem biegiem do pracy, to mi powiedział ostatnio, że tak chciałam to tak robiłam, że z własnej winy tak miałam, bo powinnam wstać i wyjść do pracy, on tak robił.
Jagódka
Posty: 130
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Firekeeper pisze: 14 lut 2022, 10:48
Jagódka pisze: 14 lut 2022, 9:14 Zastanawiam się nad tą blokadą emocjonalną u męża, jak to rozumieć. Może ktoś miał do czynienia z taką blokadą u współmałżonka lub u siebie?
Jagódka blokada emocjonalna to taki stan jakbyś miała przed sobą mur i to co jest poza nim jest dla Ciebie nie do przeskoczenia, straszne, niepewne. A miejsce gdzie jesteś Ty jest Twoją strefą komfortu która Cię chroni, wydaje Ci się miejscem bezpiecznym ale i jednocześnie zatrzymuje Cię ten mur nie pozwala ruszyć do przodu.
Np. Dla mnie tym murem było okazywanie uczuć mężowi. Nie byłam wstanie odważyć się powiedzieć kocham, przepraszam, brakuje mi Ciebie. Bałam się, że jeśli okaże swoje uczucia to spotka mnie zawód i będzie mi źle. Więc zbudowałam mur miedzy mną, a mężem. Ja czułam się bezpiecznie nie okazując uczuć, ale jednocześnie chciałam żeby mąż okazywał je mi. Ale on też rozbijał się o ten mur, bo za każdym razem kiedy mówił np. kocham Cię to był to wstęp do kłótni bo wyzwalało to we mnie przykre uczucia, i odpowiadałam mu zazwyczaj ,, gdybyś mnie kochał to byś nie pisał z innymi kobietami.....". Pokonując ten mur, który wybudowałam między nami daje początek lepszej komunikacji i bliskości.

Co do kontroli jaką stosowałam na mężu to wywołała w nim blokadę w postaci braku podejmowania decyzji. Ja decydowałam o wszystkim więc on nie próbował już podejmować decyzji, frustrował się tym, miał zaniżoną pewność siebie. Depresję. Na wszystko się godził. Im więcej on się na wszystko godził ja miałam do niego mniej szacunku i nie widziałam w nim partnera. Dopiero teraz na terapii zaczął ćwiczenia z asertywności. I w końcu próbuje mi powiedzieć ,,nie" ,,inaczej to widzę" ale też nie jest łatwo. Ja mam problem zaufaniem i oddaniem tej kontroli, ale ćwiczymy i próbujemy.
Firekeeper dziękuję za wyjaśnienie :) Dla mnie to bardzo trudna sytuacja. Czy Ty sama pokonałaś tą swoją blokadę emocjonalną czy jakieś zachowanie męża miało pozytywny wpływ na jej pokonanie?
Bławatek
Posty: 1681
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek »

Jagódka pisze: 15 lut 2022, 23:18 Widzę rozgorzała dyskusja :)
nałóg pisze: 15 lut 2022, 22:15 No właśnie, bo często lepiej jest mieć relację jak subiektywną rację :lol:
Teraz to wiem, ale męża przy mnie nie ma :(

Mój mąż raczej nie miał obowiązków domowych, oprócz robienia sobotnich zakupów, które robił co tydzień i mycia podłóg w pokojach, które mył raz na jakiś czas (dłuższy niż miesiąc), ale mówił, że ja nie potrafię, więc się nie tykałam. Każdą inną czynność w domu jaką wykonywał traktowałam jako pomoc, zresztą sam czasami pytał: "W czymś ci pomóc". Często nagle go olśniło, że coś zrobi, np. jak za godzinę mieli przyjść goście, on mówił, że w półkach jest bałagan i zaczynał sprzątać, chociaż wtedy to były inne konieczne rzeczy do zrobienia, przygotowania. Kiedy mówiłam, że to zły moment, oczywiście nie był zadowolony, a teraz jest to mi oczywiście wypominane. Mąż często wracał późno z pracy, a więc zaraz sen, zazwyczaj wcześnie rano do pracy, więc jakie mógł mieć obowiązki. Potrafił powiedzieć : "Co dajesz dzieciom na kolację" Ja go poprawiałam "Co dajemy na kolację", albo mówił, że dzieci powinny już spać, tylko ciekawe kiedy miałyby wtedy widzieć tatę. Faktycznie czasami coś sugerował, żeby zmienić w domu np. wyrzucić a Ja mówiłam "Może, nie", ale on za bardzo nie protestował, nie chciał tego przedyskutować, wystarczyło, że raz coś powiedziałam i jak później chciałam zmienić zdanie to już się nie liczyło dla niego. Zdarzało się, że rzucał jakieś pomysły, jak coś usprawnić, ale nigdy ich sam nie realizował. Po prostu wpadał do domu, oderwany od tej rzeczywistości domowej, jakby wpadał do tak do swojego biura, już dawno by nie istniało. Teraz chociaż prowadza dzieci do szkoły, bardziej się poczuwa.
Ja chociaż pracowałam i pracuję, starałam się podołać tym wszystkim obowiązkom domowych. Moja teściowa mówi, że mój mąż ma prawo nie mieć czasu.
Sam zostawił mnie z tą odpowiedzialnością za dom, a jak czasami mówiłam, że sobie nie radzę, bo wstawałam wcześnie rano i większość obowiązków, w tym gotowanie, wykonywałam rano, a potem biegiem do pracy, to mi powiedział ostatnio, że tak chciałam to tak robiłam, że z własnej winy tak miałam, bo powinnam wstać i wyjść do pracy, on tak robił.
Widzę Jagódko, że podobnie nasze małżeństwa funkcjonowały.

I tylko my wiemy jak trudno się funkcjonuje gdy druga strona tylko z doskoku coś zrobi lub pomoże.

Ostatnie Twoje zdanie też jest mi bliskie, niestety.

A, i też słyszałam, że to ja jestem niezorganizowana bo się nie wyrabiam, a powinnam robić tak jak mąż - wypić herbatę z kubka i go odstawić do zlewu i wziąć kolejny, potem kolejny, aż w końcu by brakło czystych - tylko, że i tak ja bym to musiała wszystko umyć (przetestowane, mąż zmuszony sytuacją umył tylko swój kubek, a że w totalnym brudzie żyć się nie da to zazwyczaj robiłam ja wszystko - właśnie żeby mieć relację z mężem a nie rację).

Jednego się ostatnio nauczyłam - trzeba odpuszczać gdzie się da i nie zamęczać się. Trzeba znajdować czas dla siebie. A jak drugiej osobie się coś nie podoba to owszem gdzie się da to można pozmieniać, a gdzie nie ma takiej potrzeby to trudno niech jest jak jest - mąż ma problem z tym że nie posprzątane to niech sam posprząta a nie ciągle mi wypomina.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Jagódka pisze: 15 lut 2022, 23:18
Sam zostawił mnie z tą odpowiedzialnością za dom, a jak czasami mówiłam, że sobie nie radzę, bo wstawałam wcześnie rano i większość obowiązków, w tym gotowanie, wykonywałam rano, a potem biegiem do pracy, to mi powiedział ostatnio, że tak chciałam to tak robiłam, że z własnej winy tak miałam, bo powinnam wstać i wyjść do pracy, on tak robił.
A co by się stało gdybyś tak jak on wstała i bez gotowania wyszła do pracy?
Bławatek pisze: 16 lut 2022, 9:04 .

A, i też słyszałam, że to ja jestem niezorganizowana bo się nie wyrabiam, a powinnam robić tak jak mąż - wypić herbatę z kubka i go odstawić do zlewu i wziąć kolejny, potem kolejny, aż w końcu by brakło czystych - tylko, że i tak ja bym to musiała wszystko umyć (przetestowane, mąż zmuszony sytuacją umył tylko swój kubek, a że w totalnym brudzie żyć się nie da to zazwyczaj robiłam ja wszystko - właśnie żeby mieć relację z mężem a nie rację).
Co w takiej sytuacji mogłaś zrobić innego? Oprócz kolejnego mycia wszystkich kubków?

Ja bym zostawiła tylko 3 kubki. Jeden swój, drugi męża i 3 dziecka. Resztę schowała bym tak żeby nie znalazł czystych takie w razie gości 😉 Każdy wtedy jest odpowiedzialny za swój własny jeden kubek. 3 kubki do umycia to nie 10. Podobnie zrobiłabym z talerzami.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper »

Jagódka pisze: 15 lut 2022, 23:27
Firekeeper pisze: 14 lut 2022, 10:48
Jagódka pisze: 14 lut 2022, 9:14 Zastanawiam się nad tą blokadą emocjonalną u męża, jak to rozumieć. Może ktoś miał do czynienia z taką blokadą u współmałżonka lub u siebie?
Jagódka blokada emocjonalna to taki stan jakbyś miała przed sobą mur i to co jest poza nim jest dla Ciebie nie do przeskoczenia, straszne, niepewne. A miejsce gdzie jesteś Ty jest Twoją strefą komfortu która Cię chroni, wydaje Ci się miejscem bezpiecznym ale i jednocześnie zatrzymuje Cię ten mur nie pozwala ruszyć do przodu.
Np. Dla mnie tym murem było okazywanie uczuć mężowi. Nie byłam wstanie odważyć się powiedzieć kocham, przepraszam, brakuje mi Ciebie. Bałam się, że jeśli okaże swoje uczucia to spotka mnie zawód i będzie mi źle. Więc zbudowałam mur miedzy mną, a mężem. Ja czułam się bezpiecznie nie okazując uczuć, ale jednocześnie chciałam żeby mąż okazywał je mi. Ale on też rozbijał się o ten mur, bo za każdym razem kiedy mówił np. kocham Cię to był to wstęp do kłótni bo wyzwalało to we mnie przykre uczucia, i odpowiadałam mu zazwyczaj ,, gdybyś mnie kochał to byś nie pisał z innymi kobietami.....". Pokonując ten mur, który wybudowałam między nami daje początek lepszej komunikacji i bliskości.

Co do kontroli jaką stosowałam na mężu to wywołała w nim blokadę w postaci braku podejmowania decyzji. Ja decydowałam o wszystkim więc on nie próbował już podejmować decyzji, frustrował się tym, miał zaniżoną pewność siebie. Depresję. Na wszystko się godził. Im więcej on się na wszystko godził ja miałam do niego mniej szacunku i nie widziałam w nim partnera. Dopiero teraz na terapii zaczął ćwiczenia z asertywności. I w końcu próbuje mi powiedzieć ,,nie" ,,inaczej to widzę" ale też nie jest łatwo. Ja mam problem zaufaniem i oddaniem tej kontroli, ale ćwiczymy i próbujemy.
Firekeeper dziękuję za wyjaśnienie :) Dla mnie to bardzo trudna sytuacja. Czy Ty sama pokonałaś tą swoją blokadę emocjonalną czy jakieś zachowanie męża miało pozytywny wpływ na jej pokonanie?
Na razie mam świadomość tych blokad dużo trudniej jest je pokonać. Jestem, że tak powiem w drodze. Nie chcę wypływu mojego męża. To jest mój problem i ja sama muszę sobie z nim poradzić. Podobnie mój mąż musi sam nauczyć się asertywności i poradzić sobie z swoimi brakami i problemami.
Jagódka
Posty: 130
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka »

Obecnie jestem z dziećmi poza miejscem zamieszkania, wyjechaliśmy na ferie do rodziny. Jakoś tak dobrze się złożyło w pracy, że wyjazd doszedł do skutku. Dzięki temu kontakt z mężem się ograniczył (łatwiej stosować Listę Zerty) i dzieci są spokojniejsze, nie pytają kiedy tata będzie w domu. Mąż raz dziennie pisze jak dzieci, jak minął dzień i Ja mu odpisuję. Jednak mój mąż lubi wracać do przeszłości i ostatnio znowu wypomniał mi jakieś zdarzenia z przeszłości i oczywiście stwierdzenie, że zawsze robiłam mu na złość, ciągnęłam go w dół i nie byłam radosna. Zazwyczaj do niedawna starałam mu wyjaśnić czemu było tak a nie inaczej, ale to odnosiło odwrotny skutek, mąż bombardował mnie coraz to nowymi zarzutami co do mojej osoby. Już mu kiedyś powiedziałam, że przeszłości nie zmienię. Co powinnam robić w takich momentach nie odpowiadać, zmieniać temat, wyjaśniać? Akurat teraz napisał mi to, więc mogłam nie odpowiadać, chociaż coś odpisałam, ale w rozmowie ciężej.
ODPOWIEDZ