Mówiąc mężowi, że mi przykro, że coś kiedyś powiedziałam, albo że czegoś bym nie zrobiła tak jak kiedyś chodzi mi o to żeby wiedział, że żałuję i jest mi przykro.Pavel pisze: ↑21 cze 2022, 12:34Aby była jasność, bo najwyraźniej nie byłem wystarczająco precyzyjny.Jagódka pisze: ↑21 cze 2022, 8:47 Dziękuję za odpowiedź Firekeeper.
Mój mąż czuję się bardzo pokrzywdzony, uważa że to moja wina, że musiał się wyprowadzić, że nie jest przy dzieciach, że nie ma gdzie mieszkać.
Czasami tak jak pisze Pavel przepraszam go, mówię, że teraz czegoś bym nie powiedziała, albo nie zrobiła, ale on raczej nie tego oczekuje, nie wiem co mogłoby być dla niego zadośćuczynieniem mojej strony. Może uuważa że jestem nieszczera. Może jak bym zniknęła, jego problem też by zniknął. Kiedyś nawet tak powiedział, że chce żebym zniknęła.
Mi nie chodzi o przepraszanie celem osiągnięcia efektów, wpływanie na kogoś.
Mi chodziło tylko o to by być „czystym i przejrzystym” wobec siebie i innych osób.
Z wyraźnym zaznaczeniem, że każdy odpowiada za swoje czyny i reakcje, niewłaściwe zachowanie jednej osoby nie jest usprawiedliwieniem dla niewłaściwych czynów drugiej.
I staram się to całościowo werbalizować.
Oczywiście są sytuacje, gdy lepiej się z taką „spowiedzią” wstrzymać, np. okres sprawy rozwodowej, czas zbierania „haków” na drugą osobę.
Mój mąż często moje słowa rozumie inaczej, ja mówię jedno a on słyszy coś innego, czyta między wierszami. Uważa , że wie lepiej co ja chciałam powiedzieć niż ja sama.
Poza tym uważa, że nawet jak mu teraz nie zwracam na coś uwagi i mu czegoś nie mówię, to na pewno trzymam to w sobie i za jakiś czas i tak mu to wypowiem.