Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper » 30 kwie 2022, 11:20

Jagódka pisze:
29 kwie 2022, 23:18
U Nas ostatnio wieczorem doszło do kłótni tzn. mąż mówił podniesionym głosem, ja byłam spokojna, raczej z nim nie dyskutowałam, na pewno nie podnosiłam głosu. Starałam się go uspokoić, ale miał "śmierć " w oczach, nic do niego nie docierało. Mąż w nerwach uderzył w szafkę na której była rzecz należąca do synka i zniszczył ją. Synek bardzo się popłakał i powiedział, że go nie kocha. Gdy powiedziałam mężowi żeby się uspokoił, albo wyszedł, powiedział żebym to ja wyszła. Oczywiście tego nie zrobiłam.
A zaczęło się od rozmowy przez telefon w ciągu dnia na temat spraw związanych z dziećmi, chodziło o organizację pewnej uroczystości. Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze, no i się wkurzył, rozłączył się. Kiedy wieczorem przywiózł dzieci cały czas był zdenerwowany, od słowa do słowa i wybuchnął - powiedział, że zarzucam mu pazerność oraz to, że nie dba o dzieci, nie stara się on nie i jest złym ojcem.
Później, gdy wyszedł napisał mi jeszcze wiadomość, kilka razy napisał w niej, że jestem złym człowiekiem, mam w sobie zło, a na początku i na końcu wiadomości napisał, że nikt nie może zarzucić mu dbałości o dzieci.
Jagódka czy Ty często wbijasz mu takie szpile? Rzucasz kąśliwe uwagi? Dla mnie to
Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze
tak brzmi jak czepianie się.

Co do kłótni. Uspokajanie kogoś kto jest wściekły przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Ja po prostu słucham, a potem mówię dziękuję za informację, albo wychodzę i zostawiam osobę wrzeszczącą samą ze swoimi myślami. Dlatego, słusznie, trzeba było wyjść.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 30 kwie 2022, 14:50

Firekeeper pisze:
30 kwie 2022, 11:20
Jagódka czy Ty często wbijasz mu takie szpile? Rzucasz kąśliwe uwagi? Dla mnie to
Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze
tak brzmi jak czepianie się.
Ostatnio coraz rzadziej :? Ogólnie mąż właśnie tak mawiał, że wbijam mu "szpileczki". Nie rozumiałam często o co mu chodzi. Chyba wyniosłam to z domu rodzinnego i tego typu "szpileczki" w komunikacji były dla mnie normalne.

Tylko nie rozumiem czemu on tak gwałtownie zareagował. Jakbym zarzuciła mu nie wiadomo co. Może przez to, że się wyprowadził, zostawił jednak rodzinę, taka uwaga, jest dla niego przykra, bo o dzieci stara się jednak dbać. Chociaż bywa, że dzieci są smutne, bo cały dzień się nie pojawi i nawet nie poinformuje o tym, a one o niego dopytują. Mimo, że do niego napiszę, nawet nie odpowie wtedy, bo mu głupio że nie przyszedł, a później udaje, że nie przeczytał wiadomości.
Firekeeper pisze:
30 kwie 2022, 11:20
Co do kłótni. Uspokajanie kogoś kto jest wściekły przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Ja po prostu słucham, a potem mówię dziękuję za informację, albo wychodzę i zostawiam osobę wrzeszczącą samą ze swoimi myślami. Dlatego, słusznie, trzeba było wyjść.
Tylko moje wyjście spowodowałoby jeszcze większy płacz synka, który nie lubi jak wychodzę z domu sama, chyba że do pracy. Była już godzina 21. To ja mieszkam z dziećmi i najlepiej jakby on wyszedł, co w końcu nastąpiło.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek » 30 kwie 2022, 21:32

Firekeeper pisze:
30 kwie 2022, 11:20
Jagódka pisze:
29 kwie 2022, 23:18
U Nas ostatnio wieczorem doszło do kłótni tzn. mąż mówił podniesionym głosem, ja byłam spokojna, raczej z nim nie dyskutowałam, na pewno nie podnosiłam głosu. Starałam się go uspokoić, ale miał "śmierć " w oczach, nic do niego nie docierało. Mąż w nerwach uderzył w szafkę na której była rzecz należąca do synka i zniszczył ją. Synek bardzo się popłakał i powiedział, że go nie kocha. Gdy powiedziałam mężowi żeby się uspokoił, albo wyszedł, powiedział żebym to ja wyszła. Oczywiście tego nie zrobiłam.
A zaczęło się od rozmowy przez telefon w ciągu dnia na temat spraw związanych z dziećmi, chodziło o organizację pewnej uroczystości. Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze, no i się wkurzył, rozłączył się. Kiedy wieczorem przywiózł dzieci cały czas był zdenerwowany, od słowa do słowa i wybuchnął - powiedział, że zarzucam mu pazerność oraz to, że nie dba o dzieci, nie stara się on nie i jest złym ojcem.
Później, gdy wyszedł napisał mi jeszcze wiadomość, kilka razy napisał w niej, że jestem złym człowiekiem, mam w sobie zło, a na początku i na końcu wiadomości napisał, że nikt nie może zarzucić mu dbałości o dzieci.
Jagódka czy Ty często wbijasz mu takie szpile? Rzucasz kąśliwe uwagi? Dla mnie to
Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze
tak brzmi jak czepianie się.

Co do kłótni. Uspokajanie kogoś kto jest wściekły przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Ja po prostu słucham, a potem mówię dziękuję za informację, albo wychodzę i zostawiam osobę wrzeszczącą samą ze swoimi myślami. Dlatego, słusznie, trzeba było wyjść.
Firekeeper, czyli Jagódka teraz powinna z mężem obchodzić się jak z jajkiem? Bo on taki biedny i wrażliwy, że każde słowo bierze do siebie więc każdym można go zranić. Ja tak miałam i mam z moim mężem - on po swojemu słyszy moje słowa, przeinacza je lub dopisuje sobie jakieś "historie" - więc czyj to problem? Czy ja stale muszę myśleć zawczasu czy jakimś słowem męża nie urażę, nie spowoduję że się obrazi i urządzi ciche dni lub awanturę?

Jagódko, u nas zawsze problemem były pieniądze tzn. mój mąż nie lubił za dużo na rodzinę wydawać, a jak odszedł to poza kwotą przelewaną co miesiąc na syna, której nie uzgadniał ze mną, nie kwapił się by się do czegoś dołożyć np. nowej hulajnogi, wyjazdu syna, kieszonkowego. Bo przecież on jest teraz biedny i się musi sam utrzymać. I każda wzmianką o pieniądzach powodowałam jego zamykanie się i nie pojawianie się u nas. W końcu stwierdziłam, że nie chcę jego pieniędzy, niech daje ile uważa, resztę zapewnię synowi sama. Tylko czy wtedy nie ułatwiałam życia mężowi...

Jagódko u was wszystko jest świeże - jeszcze długo nie będziecie umieli się dogadać i zrozumieć. Tylko od waszej dojrzałości i mądrości zależeć będzie czy was to wszystko oddali czy w końcu się porozumiecie i zrozumiecie wzajemnie.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 30 kwie 2022, 23:29

Bławatek pisze:
30 kwie 2022, 21:32
Jagódko u was wszystko jest świeże - jeszcze długo nie będziecie umieli się dogadać i zrozumieć. Tylko od waszej dojrzałości i mądrości zależeć będzie czy was to wszystko oddali czy w końcu się porozumiecie i zrozumiecie wzajemnie.
Zawsze uważałam, że mój mąż jest wyjątkowy, naprawdę taki z zasadami i oddany rodzinie, przenigdy nie pomyślałabym, że Nas opuści. Myślę, że nie byłoby mu tak łatwo odejść, gdyby nie miał wsparcia w swoich rodzicach, u których przynajmniej na początku mieszkał.

Dzisiaj zabrał dzieci na działkę a jak wrócił z nimi, niby na początku był miły, ale po chwili powiedział, że zabrał na pół dnia dzieci, a ja nic nie posprzątałam. Mówię do niego, kim on jest żeby zwracać mi takie uwagi (jakie ma prawo, skoro się wyprowadził, czego głośno już nie powiedziałam). Mimo, że nie miałam zamiaru mu mówić, pokazałam mu, że zrobiłam porządek na balkonie, umyłam balkon, umyłam wszystkie doniczki, wyrzuciłam niepotrzebne rzeczy. Spojrzał z końca pokoju, nie wychodząc na balkon, nic nie skomentował. Powiedziałam, że musiałam załatwić jeszcze pewne sprawy. Mąż na to jakie jakie mogę mieć sprawy? No chyba, że nie mam prawa mieć swoich spraw, poza sprawami dzieci.
Dzisiaj się zastanawiałam nad tym, że moje życie po wyprowadzeniu się męża aż tak bardzo się nie różni od życia, które miałam gdy mąż mieszkał z nami. Bardzo często jak zabierał gdzieś dzieci, to ja zostawałam w domu, a mąż mówił będziesz miała czas dla siebie (czytaj: będziesz mogła spokojnie posprzątać). Nawet dzisiaj jak pojechali pomyślałam, że przecież muszę coś zrobić, bo później będzie, że nic nie zrobiłam. Wybrałam sprzątanie balkonu, które miałam już zrobić dawno, był bardzo zapuszczony. Przed ich powrotem szybko ogarniałam duży pokój, chociaż nie posprzątałam go na tip-top.
Przed wyjściem mąż zaczął w ogóle mówić dziwne rzeczy. Tak patrząc na niego, mam wrażenie, że coś nim miota. Był poddenerwowany, gdy spytałam co się stało, powiedział, że jaki ma być skoro jestem zła i że pewnie mówię źle na niego za jego plecami. Powiedziałam, że ja nikomu na niego nic nie opowiadam. To prawda, sama nikomu nie powiedziałam, że wyprowadził się domu i jaka jest między nami sytuacja.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Firekeeper » 01 maja 2022, 9:29

Bławatek pisze:
30 kwie 2022, 21:32
Firekeeper pisze:
30 kwie 2022, 11:20
Jagódka pisze:
29 kwie 2022, 23:18
U Nas ostatnio wieczorem doszło do kłótni tzn. mąż mówił podniesionym głosem, ja byłam spokojna, raczej z nim nie dyskutowałam, na pewno nie podnosiłam głosu. Starałam się go uspokoić, ale miał "śmierć " w oczach, nic do niego nie docierało. Mąż w nerwach uderzył w szafkę na której była rzecz należąca do synka i zniszczył ją. Synek bardzo się popłakał i powiedział, że go nie kocha. Gdy powiedziałam mężowi żeby się uspokoił, albo wyszedł, powiedział żebym to ja wyszła. Oczywiście tego nie zrobiłam.
A zaczęło się od rozmowy przez telefon w ciągu dnia na temat spraw związanych z dziećmi, chodziło o organizację pewnej uroczystości. Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze, no i się wkurzył, rozłączył się. Kiedy wieczorem przywiózł dzieci cały czas był zdenerwowany, od słowa do słowa i wybuchnął - powiedział, że zarzucam mu pazerność oraz to, że nie dba o dzieci, nie stara się on nie i jest złym ojcem.
Później, gdy wyszedł napisał mi jeszcze wiadomość, kilka razy napisał w niej, że jestem złym człowiekiem, mam w sobie zło, a na początku i na końcu wiadomości napisał, że nikt nie może zarzucić mu dbałości o dzieci.
Jagódka czy Ty często wbijasz mu takie szpile? Rzucasz kąśliwe uwagi? Dla mnie to
Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze
tak brzmi jak czepianie się.

Co do kłótni. Uspokajanie kogoś kto jest wściekły przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Ja po prostu słucham, a potem mówię dziękuję za informację, albo wychodzę i zostawiam osobę wrzeszczącą samą ze swoimi myślami. Dlatego, słusznie, trzeba było wyjść.
Firekeeper, czyli Jagódka teraz powinna z mężem obchodzić się jak z jajkiem? Bo on taki biedny i wrażliwy, że każde słowo bierze do siebie więc każdym można go zranić. Ja tak miałam i mam z moim mężem - on po swojemu słyszy moje słowa, przeinacza je lub dopisuje sobie jakieś "historie" - więc czyj to problem? Czy ja stale muszę myśleć zawczasu czy jakimś słowem męża nie urażę, nie spowoduję że się obrazi i urządzi ciche dni lub awanturę?

Jagódko, u nas zawsze problemem były pieniądze tzn. mój mąż nie lubił za dużo na rodzinę wydawać, a jak odszedł to poza kwotą przelewaną co miesiąc na syna, której nie uzgadniał ze mną, nie kwapił się by się do czegoś dołożyć np. nowej hulajnogi, wyjazdu syna, kieszonkowego. Bo przecież on jest teraz biedny i się musi sam utrzymać. I każda wzmianką o pieniądzach powodowałam jego zamykanie się i nie pojawianie się u nas. W końcu stwierdziłam, że nie chcę jego pieniędzy, niech daje ile uważa, resztę zapewnię synowi sama. Tylko czy wtedy nie ułatwiałam życia mężowi...

Jagódko u was wszystko jest świeże - jeszcze długo nie będziecie umieli się dogadać i zrozumieć. Tylko od waszej dojrzałości i mądrości zależeć będzie czy was to wszystko oddali czy w końcu się porozumiecie i zrozumiecie wzajemnie.
Bławatku oczywiście, że nie chodzi o obchodzenie się jak z jajkiem. Ale zwrot ,, od kiedy tak liczysz pieniądze " jest docinką. Ja sama potrafię rzucać takie uwagi w stronę męża. Każdy ma inną wrażliwość trzeba czasem wczuć się w drugą osobę, dostosować komunikację. Mam dzieci autystyczne to dopiero jest wyzwanie nauczyć się komunikacji z nimi. Rozmowa tak, ale nie docinki.
Ja u Jagódki wpisach dostrzegam, że punktem zapalnym są dzieci i opieka męża nad nimi. I to jest ta jego wrażliwość, że każda uwaga zwrócona w jego kierunku w tym temacie, powoduje u niego wybuch i frustrację. Tutaj warto zastanowić się jak rozwiązać problem i jak wzajemnie się komunikować w sprawie dzieci by nie czuć się wzajemnie rozliczanym z opieki nad nimi.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek » 01 maja 2022, 20:47

Jagódka pisze:
30 kwie 2022, 23:29
Bławatek pisze:
30 kwie 2022, 21:32
Jagódko u was wszystko jest świeże - jeszcze długo nie będziecie umieli się dogadać i zrozumieć. Tylko od waszej dojrzałości i mądrości zależeć będzie czy was to wszystko oddali czy w końcu się porozumiecie i zrozumiecie wzajemnie.
Zawsze uważałam, że mój mąż jest wyjątkowy, naprawdę taki z zasadami i oddany rodzinie, przenigdy nie pomyślałabym, że Nas opuści. Myślę, że nie byłoby mu tak łatwo odejść, gdyby nie miał wsparcia w swoich rodzicach, u których przynajmniej na początku mieszkał.

Dzisiaj zabrał dzieci na działkę a jak wrócił z nimi, niby na początku był miły, ale po chwili powiedział, że zabrał na pół dnia dzieci, a ja nic nie posprzątałam. Mówię do niego, kim on jest żeby zwracać mi takie uwagi (jakie ma prawo, skoro się wyprowadził, czego głośno już nie powiedziałam). Mimo, że nie miałam zamiaru mu mówić, pokazałam mu, że zrobiłam porządek na balkonie, umyłam balkon, umyłam wszystkie doniczki, wyrzuciłam niepotrzebne rzeczy. Spojrzał z końca pokoju, nie wychodząc na balkon, nic nie skomentował. Powiedziałam, że musiałam załatwić jeszcze pewne sprawy. Mąż na to jakie jakie mogę mieć sprawy? No chyba, że nie mam prawa mieć swoich spraw, poza sprawami dzieci.
Dzisiaj się zastanawiałam nad tym, że moje życie po wyprowadzeniu się męża aż tak bardzo się nie różni od życia, które miałam gdy mąż mieszkał z nami. Bardzo często jak zabierał gdzieś dzieci, to ja zostawałam w domu, a mąż mówił będziesz miała czas dla siebie (czytaj: będziesz mogła spokojnie posprzątać). Nawet dzisiaj jak pojechali pomyślałam, że przecież muszę coś zrobić, bo później będzie, że nic nie zrobiłam. Wybrałam sprzątanie balkonu, które miałam już zrobić dawno, był bardzo zapuszczony. Przed ich powrotem szybko ogarniałam duży pokój, chociaż nie posprzątałam go na tip-top.
Przed wyjściem mąż zaczął w ogóle mówić dziwne rzeczy. Tak patrząc na niego, mam wrażenie, że coś nim miota. Był poddenerwowany, gdy spytałam co się stało, powiedział, że jaki ma być skoro jestem zła i że pewnie mówię źle na niego za jego plecami. Powiedziałam, że ja nikomu na niego nic nie opowiadam. To prawda, sama nikomu nie powiedziałam, że wyprowadził się domu i jaka jest między nami sytuacja.
Jagódko u nas też tak było, że gdy mąż zawsze zabierał syna gdzieś to ja miałam "czas dla siebie" czyli na sprzątanie i nie raz zamiast szorować podłogi to ja np. robiłam porządki generalne w szafach - mąż przychodził i od razu komentarz 'o, nie posprzątałas' - a ja umęczona byłam na maxa. Jak mąż odszedł to miałam manię sprzątania przed jego przyjściem i wkurzyłam się, gdy przychodził znienacka a ja np. zostawiłam talerze do poznawania na później bo np. wolałam iść z synem na plac zabaw, najpierw mi głupio było, że mam "nieporządek", ale nauczyłam się wartościować sprawy i nie żyć ciągle pod czyjeś dyktando.

A czy twój mąż sprzątał w domu jak ty np. gdzieś byłaś z dziećmi, czy tylko to twój obowiązek? Bo u nas mąż nigdy palcem nie kiwnął.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 02 maja 2022, 12:29

Bławatek pisze:
01 maja 2022, 20:47
A czy twój mąż sprzątał w domu jak ty np. gdzieś byłaś z dziećmi, czy tylko to twój obowiązek? Bo u nas mąż nigdy palcem nie kiwnął.
Generalnie, będąc sprawiedliwa powiem, że zdarzało mu się sprzątać np. mył podłogi, ale robił to rzadko i czasami odkurzał podłogi. Jednak on miał takie zrywy np. w niedzielę w południem gdy można było iść do kościoła oraz na spacer razem z dziećmi on wyciągał deskę do prasowania i chciał prasować w albo dzień organizowania urodzin dziecka, gdy za dwie godziny mieli przyjść goście on zaczynał sprzątać w szafkach, jak były inne pilne rzeczy do robienia.
Ogólnie jak ja wychodziłam z dziećmi na dwór jego nie było w domu, bo pracował. Proporcje praca-życie rodzinne moim zdaniem były w jego przypadku bardzo zaburzone. Jeszcze miał pretensje jak nie byłam zachwycona jak w sobotę jechał pracować do biura. Mówił, że jego kolega tak pracuje w weekendy i jego żona jest zadowolona.

Wiem, że pewnie chciał dobrze, chciał też pomagać w domu, ale zwyczajnie mało czasu na to wszystko miał, bo praca pochłaniała go bardzo. Po powrocie do domu chciałby mieć posprzątane wszystko, uśmiechnięte dzieci, zadowoloną, uśmiechniętą żonę, a najlepiej dzieci już w łóżkach i żona czekająca na upojny wieczór z nim. Kto by tak nie chciał. Tylko kiedy mamy spędzać czas z dziećmi, jak wracamy późno z pracy. Sam mógłby kiedyś pomyśleć, żeby wrócić wcześniej z pracy i pomóc mi przy dzieciach, żeby położyć je wcześniej spać, bo nawet jak już wrócił i nawet zrobił dla nas dwojga jakąś kolację to ja zasypiałam zmęczona przy usypianiu dzieci, o co też miał pretensję, tak jakbym zasypiała specjalnie.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 02 maja 2022, 16:13

W ogóle to wyjaśniły się przyczyny złego humoru mojego męża jak odwiózł dzieci w sobotę wieczorem, chociaż pierwszych parę minut rozmawiał ze mną normalnie. Po jego wyjściu zapytałam synka co się stało, że tata w takim złym humorze. Synek powiedział, że nie wie, że jak wracali samochodem to był w dobrym nastroju.
Rano w niedzielę synek budzi się i mówi, już wiem. Ja pytam co wie, a on odpowiedział, że wie czemu tata był w złym humorze, że jak byli na działce z dziadkami, słyszał jak babcia (teściowa) mówiła do mojego męża, coś takiego: zrób focha i zdenerwuj ją. Ten mój mąż słucha swojej mamy na każdym kroku, ta jej rada, dla mnie jest śmieszna, a już to, że on słucha jej w tak prozaicznych sprawach jest nie do pomyślenia. Mężczyzna czterdzieści lat na karku, mądry, wykonujący szanowany zawód, a jak dziecko strzela focha, bo tak mu poradziła mama.

W ogóle to jak rozmawiam ostatnio z mężem np. o dzieciach to on mówi językiem swojej mamy, to co mówi, jego spostrzeżenia jakieś, to wszystko wychodzi od niej. On mieszkał z rodzicami po odejściu (może nadal mieszka, a na pewno spędza dużo czasu) i widzę, że jest pod ich wpływem, a oni są przeciwko mnie, ta porada chociażby o tym świadczy. Oni go umacniają w tym odejściu. On teraz po prostu zamiast żony ma mamę, no i o wiele mniej obowiązków, może jeszcze więcej czasu poświęcać pracy, a w pracy ma miłą osóbkę, która mu prawi komplementy. W sumie fajne ma teraz życie.

Ja za to mimo, że jest we mnie jakaś iskierka do dobrej zmiany, ciągle gdzieś błądzę. Jestem tu sama bez rodziny, bez znajomych, no może oprócz jednej takiej znajomej z której dzieckiem przyjaźni się synek, ale nie jest na tyle bliska, żeby jej się zwierzać. Jestem ciągle zmęczona, ciągle w niedoczasie. Staram się modlić, ale jeśli chodzi o Nowennę Pompejską to ciągle zaczynam ją na nowo, od początku, na początku odmówiłam 12 dni i przerwa i znowu 12 dni i przerwa, a teraz to już po parę dni i przerwa, bo często zasypiam przy dzieciach, rano nie mam czasu, a w drodze do pracy jakoś nie potrafię, bo jeżdżę na kilka przesiadek.Często po poprostu tak rozmawiam z Bogiem, w kościele nie mogę powstrzymać łez.
Może gdybym potrafiła być taka jak chce mąż to on by wrócił. On tylko mówi, że dzieci nie mogą patrzeć na kłótnie, przy czym sam podnosi głos i się denerwuje. Dla niego rozwiązanie jest proste, Ja jestem jego problemem i odpowiadam za wszystkie nasze problemy.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Ruta » 02 maja 2022, 20:30

Jagódka pisze:
02 maja 2022, 16:13
Rano w niedzielę synek budzi się i mówi, już wiem. Ja pytam co wie, a on odpowiedział, że wie czemu tata był w złym humorze, że jak byli na działce z dziadkami, słyszał jak babcia (teściowa) mówiła do mojego męża, coś takiego: zrób focha i zdenerwuj ją.

Staram się modlić, ale jeśli chodzi o Nowennę Pompejską to ciągle zaczynam ją na nowo, od początku, na początku odmówiłam 12 dni i przerwa i znowu 12 dni i przerwa, a teraz to już po parę dni i przerwa, bo często zasypiam przy dzieciach, rano nie mam czasu, a w drodze do pracy jakoś nie potrafię, bo jeżdżę na kilka przesiadek.Często po poprostu tak rozmawiam z Bogiem, w kościele nie mogę powstrzymać łez.
W małżonkach w kryzysie warto być roztropnym. Prowokowanie kłótni służy czasem zdobywaniu dowodów na przemoc, kłótnie, niewłaściwy stosunek do dzieci. A doradcy chętnie na takie pomysły wpadają, teściowe po wszystkich serialach typu R jak rozwód szczególnie chętnie.

Moja pierwsza Nowenna Pompejańska też nie była składna. Przyjęłam, że dzień Nowenny trwa tyle ile zajmuje mi odmówienie wszystkich tajemnic. Nieraz kilka dni. Niektóre dni tylko płakałam i to był cały mój wkład w Nowennę. Bardzo z serca.

Polecam wypłakiwanie się na Adoracji. Najlepiej w takich porach, gdzie mało ludzi albo nikogo.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 27 maja 2022, 23:16

Przez pewien czas w moim życiu była stagnacja, odbiegająca od normalności, ale w pewien sposób niegroźna, mąż nie mówił o rozwodzie, co nie znaczy, że sytuacja się poprawiła. Nagle jeden mój sms dotyczący kogoś innego, ale będącego w podobnej sytuacji jak my i mąż się znowu uaktywnił. Jak to często podkreśla, mogłam mieć wszystko i to straciłam na własne życzenie, bo byłam zła i nim manipulowałam. Najbardziej dziwi mnie, że mąż zarzuca mi że chciałam go izolować od rodziny i znajomych, a przecież ma "paczkę" znajomych z którymi parę razy do roku spotyka się na piwo, do których jeździliśmy razem z dziećmi, była też na kilu weekendowych wyjazdach z nimi. Z rodziną może widywać się kiedy chce, jego mama opiekuję się dziećmi jak jesteśmy w pracy, mógł ich widywać codziennie, gdyby nie wychodził wcześnie do pracy i nie wracał późno z pracy.
Zauważyłam, że wiele sytuacji które mi zarzuca, przedstawia inaczej niż ja pamiętam i już sama nie wiem kto ma rację, czemu on je w ten sposób pamięta, albo przedstawia je fragmentarycznie, co faktycznie daje inny obraz sytuacji niż ja pamiętam.

Ostatnio niestety wspomniałam o jego pisaniu z tą dziewczyną u niego pracującą. Zauważyłam, że gdy ten temat jest poruszany strasznie się denerwuje, po takich rozmowach nasza relacja psuje się jeszcze bardziej (o ile może być gorzej w tej sytuacji). Mąż napisał mi, że podjął decyzję o rozwodzie, w sumie to nie pierwszy mówi o rozwodzie, ale teraz wypisał wszystkie moje przewinienia, a na końcu dodał, że wcale mi nie jest przykro z powodu tych sytuacji, które opisał i uważam się za dobrą osobę.
Generalnie nie za bardzo odnosiłam się do tych jego "zarzutów". Ponadto napisałam, ze nie zgadzam się na rozwód.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 28 maja 2022, 17:11

Wczoraj nie skończyłam, bo synek obudził się w nocy i płakał i zasnęłam przy nim. Ostatnio jestem bardzo zmęczona. Zasypiam wieczorami przy dzieciach, później w nocy ciągle się budzę. Na nic nie mogę znaleźć czasu, ciągle jestem w niedoczasie. Zimą dużo się modliłam, teraz odmawiam z dziećmi wieczorną modlitwę przed snem, a w ciągu dnia tak po prostu rozmawiam z Bogiem w czasie drogi do pracy lub odmawiam krótkie modlitwy. Nowenna pompejska jest chyba poza moim zasięgiem.

Wracając do męża, następnego dnia po tym jak napisał mi, że zdecydował się na rozwód i chciałby jakoś to uregulować, przyszedł i spytał dlaczego nie chcę rozwodu. Powiedziałam mu to co zawsze, że chcę dochować przysięgi małżeńskiej, że go kocham i nie będę nic robić wbrew wartością jakie wyznaje. Powiedział (z ironią), że jak zawsze muszę być na NIE i że wymyśliłam sobie, że go kocham, a on nie ma gdzie mieszkać. Powiedział, żebym chociaż zgodziła się na rozdzielność majątkową. Później był bardzo zły, powiedział, że w kuchni jest bałagan i ogólnie był nerwowy. Starałam się nie reagować na jego zaczepki, mało co się odzywałam, żeby nie zaogniać sytuacji, tym bardziej, że to wszystko miało miejsce przy jego mamie. Kolejnego dnia powiedział, żebym zgodziła się na mediacje. Mam się zastanowić.

Ogólnie on mówi, że jestem winna temu, że on nie ma gdzie mieszkać, jestem winna jego rozłąki z dziećmi i życie mnie kiedyś za to ukarze. Powiedział, że jest upokorzony i cierpi.

Mam pytanie jak mediacje przed złożeniem pozwu rozwodowego wpływają na sprawę rozwodową.
Co daje rozdzielność majątkowa przed złożeniem pozwu. Zaznaczam, że mój mąż ma gdzie mieszkać (do tej pory wiedziałam, że mieszka u rodziców), ma biuro, które urządzone jest jak mieszkanie i jeszcze jeden lokal, który wynajmuje, więc tak naprawdę jakieś miejsca do zamieszkania ma, może nieidealne, ale zawsze są. Wszystko to jest wspólny majątek, ale ja mu nie zabraniam z niego korzystać, może też wrócić do Nas do domu. Wymyślił jeszcze, żebym ja się wyprowadziła, a on zamieszka z naszymi dzieci w naszym mieszkaniu. Powiedziałam, że jeśli wyprowadzę się to z dziećmi, szczerze zastanawiałam się nad tym, Nie uciekłabym do innego miasta, ale mogłabym wynająć jakieś mieszkanie, wtedy mąż z teściową nie grzebaliby mi po szafach i nie krytykowali, że włożyłam gdzieś brudne ubrania, albo mam nieposkładane rzeczy (bo tak ostatnio się zdarzyło).

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Bławatek » 29 maja 2022, 0:10

Jagódko, widzę po raz kolejny dużo podobieństw między naszymi mężami. Niestety ten typ tak ma - i to na wielu płaszczyznach.

Masz rację, że mąż ma gdzie mieszkać, ale widać, że twój mąż chciałby być postrzegany jako ofiara, biedny, poszkodowany. Mój długo uważał, że wszystko jest przeze mnie, zresztą do dziś mi wypomina różne rzeczy, często przeinaczone, ale ja mu zawsze mówię "a ty taki idealny jesteś?" - niech sobie sam odpowiada.

Współczuję Ci tego ocenienia przez męża i teściową - wiadomo, że zawsze przy dzieciach i pracując zawodowo jesteśmy w niedoczasie. Mi często zdarza się zostawić rzeczy na widoku, zamiast segregować i chowaćb od razu do szafy, albo niepozmywane naczynia zostawić na potem, bo wolę np. z synem iść na rower niż tkwić przy zmywaniu. Może inne mieszkanie rzeczywiście by pomogło ci odzyskać spokój i przestrzeń, tylko czy wówczas też będziesz mogła liczyć na pomoc teściowej przy dzieciach? I czy dasz radę utrzymać inne mieszkanie? Każda decyzja jest trudna, bo trudno przewidzieć konsekwencje w przyszłości.

My byliśmy na mediacjach gdy mąż miał fazę 'chcialbym wrócić' i udało nam się porozumieć a nawet spisać warunki powrotu i wspólnego życia a także podpisać pismo kierowane do sądu aby zawiesić postępowanie rozwodowe, ale parę chwil później mój mąż w samochodzie uznał, że to wszystko nie ma sensu bo ja się nie zmienię. Jednak pismo złożył w sądzie. Aczkolwiek 2 tygodnie później mój mąż już nic nie chciał naprawiać. Dopiero po kolejnych paru miesiącach zmienił zdanie. U was też może być podobnie. Może kiedyś mąż zrozumie czym jest przysięga małżeńska.

A jeśli chodzi o brak czasu na modlitwę to też mam teraz taki czas - często wieczorem jestem tak padnięta, że zasypiam od razu - a przed oczami mam wciąż ten tragiczny czas bezsenności, gdy długa modlitwa potrafiła pomóc przetrwać. Teraz często w drodze do pracy, na spacer odmawiam dziesiątki różańca w różnych intencjach. Są różne momenty w życiu i nie ważne ile jest modlitwy tylko jaka jest.

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 02 cze 2022, 19:13

Dziękuję Bławatku za dobre słowo.
Ostatnio w ogóle czas trudnych decyzji. Mąż ciągle naciska na podział majątku. Mówi, że nie ma gdzie mieszkać. Ja wiem, że mieszka u rodziców, ale tak było na początku gdy się wyprowadził. Zarzuca mi, że jestem materialistką, bo na razie się nie zgodziłam. Mówi, że sprawia mi satysfakcję, że on cierpi i nie ma gdzie mieszkać, że wiedział, że się nie zgodzę, bo zawsze jestem na nie. Dla mnie podział majątku jest nieistotny, bo wszystko co moje jest jego, a co jego moje. Nic mu nie zabraniam, jedna nieruchomość jest wynajmowana i on się tym zajmuje i bierze pieniądze. Wydaję mi się, że podział majątku sprawia, że sprawa rozwodowa toczy się inaczej. Wyprowadził się to niech ponosi konsekwencje. Nic od niego już nie wymagam i nie oczekuję. Przychodzi do dzieci kiedy ma ochotę, robi jakieś zakupy kiedy ma ochotę.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Nirwanna » 03 cze 2022, 6:47

Jagódko, warto zrobić rozróżnienie między rozdzielnością majątkową obowiązującą od określonego momentu, a podziałem majątku. Pierwsze może zaistnieć bez przeprowadzenia drugiego. To tak też, aby umieć z mężem precyzyjnie się komunikować.
I rzeczywiście jest tak, że w sprawie rozwodowej może to mieć znaczenie, bowiem rozdzielność majątkowa, a dodatkowo dokonany podział majątku - jest dla sądu dowodem, że więzi ekonomiczne między małżonkami ustały. To jedno jeszcze nie przesądzi samo w sobie o orzeczeniu rozwodu, ale będzie jednym z argumentów za rozwodem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Jagódka
Posty: 129
Rejestracja: 05 lut 2022, 15:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż powiedział, że nie kocha i wyprowadził się ...

Post autor: Jagódka » 05 cze 2022, 1:54

Dziękuję Nirwanno za odpowiedź. W tej chwili to nawet nie jestem pewna o czym mąż mówił, raczej o podziale majątku.

Muszę stwierdzić, że nie potrafię się zmienić, jestem oporna. Mój mąż ma do mnie tyle zastrzeżeń, że w ogóle siebie nie poznaje. Wiem, że powinnam zmieniać się dla siebie, jednak to co dzieję się teraz w moim życiu jest nierozerwalnie związana z moim mężem, z tym, że odszedł, zostawił mnie i dzieci, więc powinnam brać pod uwagę to co mówi o mnie, a mówi o mnie źle.
Ogólnie trochę się zmienia, na pewno ogarnęłam się trochę, pod kątem załatwiania różnych spraw, jazdy samochodem, zaczęłam bardziej o siebie dbać pod względem zdrowotnym. Moja mama powiedziała, że boi się, że się przewrócę na ulicy. Fakt ostatnio mało jadłam, zresztą po powrocie do pracy, zarówno po urodzeniu pierwszego, jak i drugiego dziecka, tak mam, że jem nieregularnie, trudno mi łączyć pracę z wychowaniem dzieci i zajęciami dnia codziennego, ale nie poddaję się.
Tylko chyba nie o takie zmiany chodzi, chociaż stagnacja w tych dziedzinach życia wynikała również z braku pewności siebie, niskiego poczucia wartości.

Mąż zawsze podczas rozmów dotyczących naszego małżeństwa mówi, że mogłam mieć wszystko i straciłam wszystko na własne życzenie. Kiedyś mówił, że zabierze mi dzieci, teraz w tym temacie uspokoił się, ale nie wiem co jest w jego głowie. Mówi, że mam osobowość psychopatyczną i upajam się jego cierpieniem i tym, że nie ma gdzie mieszkać. Czuję, że on obwinia mnie za to co poczuł do tej dziewczyny, a jednocześnie czuje się usprawiedliwiony w zakresie tego co między nimi było. Kilka razy podkreślił u psychoterapeutki (jak jeszcze chodził), że wcześniej już było źle, czyli miał prawo pisać tak z nią i nie wiem co jeszcze.

Dochodzi do absurdów, mąż potrafi zabrać dziecko na jakiś wyjazd, mimo, że dziecko miało rano stan podgorączkowy, a ja nie wiem co powinnam zrobić w tej sytuacji. Mąż moich słów chyba nie potraktował poważnie, stwierdził że wymyślam. Tylko jak dziecko potem faktycznie rozchoruje się już na poważnie to ja się nim zajmuje, a mąż mówi po prostu jak to się mogło stać. Mąż jest przyzwyczajony, że nasze dzieci zawsze mało chorowały, bo dbałam o ich odporność. Nie chcę się upierać, zabierać mężowi decyzyjności w sprawie dzieci, nie chcę jak to mąż mówi stawiać na swoim, bo to też mi zarzuca.

Nie potrafię chyba jednak wziąć na siebie całej tej winy, umniejszam ją, trochę buntuję się (teraz już bardziej w środku) na słowa męża, może jestem zbyt małej wiary, może to wynika z lęku, nie wiem.
Inny osoby z tego forum, gdyby miały takiego współmałżonka jak ja to już dawno by go przekonały do siebie. Jemu zależy na dzieciach, no i kiedyś mnie bardzo kochał, a ja mu skomplikowałam życie. Jestem "nierówna" w swoim postępowaniu, staram się i nagle tak jak teraz w obronie (przez atak) wypominam pisanie z tą dziewczyną. Mąż od razu wtedy znowu zaczyna o rozwodzie, temat związany z tą dziewczyną jest dla niego bardzo drażliwy.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości