Jagódka czy Ty często wbijasz mu takie szpile? Rzucasz kąśliwe uwagi? Dla mnie toJagódka pisze: ↑29 kwie 2022, 23:18 U Nas ostatnio wieczorem doszło do kłótni tzn. mąż mówił podniesionym głosem, ja byłam spokojna, raczej z nim nie dyskutowałam, na pewno nie podnosiłam głosu. Starałam się go uspokoić, ale miał "śmierć " w oczach, nic do niego nie docierało. Mąż w nerwach uderzył w szafkę na której była rzecz należąca do synka i zniszczył ją. Synek bardzo się popłakał i powiedział, że go nie kocha. Gdy powiedziałam mężowi żeby się uspokoił, albo wyszedł, powiedział żebym to ja wyszła. Oczywiście tego nie zrobiłam.
A zaczęło się od rozmowy przez telefon w ciągu dnia na temat spraw związanych z dziećmi, chodziło o organizację pewnej uroczystości. Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze, no i się wkurzył, rozłączył się. Kiedy wieczorem przywiózł dzieci cały czas był zdenerwowany, od słowa do słowa i wybuchnął - powiedział, że zarzucam mu pazerność oraz to, że nie dba o dzieci, nie stara się on nie i jest złym ojcem.
Później, gdy wyszedł napisał mi jeszcze wiadomość, kilka razy napisał w niej, że jestem złym człowiekiem, mam w sobie zło, a na początku i na końcu wiadomości napisał, że nikt nie może zarzucić mu dbałości o dzieci.
tak brzmi jak czepianie się.Podczas tej rozmowy zapytałam mimochodem od kiedy on tak liczy pieniądze
Co do kłótni. Uspokajanie kogoś kto jest wściekły przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Ja po prostu słucham, a potem mówię dziękuję za informację, albo wychodzę i zostawiam osobę wrzeszczącą samą ze swoimi myślami. Dlatego, słusznie, trzeba było wyjść.