Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Moderator: Moderatorzy
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Akurat te mądrości o odpuszczeniu i akceptacji czerpię z Kroków. Swoją drogą, podobnie jak inni, polecam warsztaty.
O czekaniu nie czekając jest tekst 'W złote rami oprawić słowa Kasi'. Został wyodrębniony poza wątki, znajdziesz go na pewno. Był czas, że znałam go na pamięć... Był dla mnie jak instrukcja obsługi siebie samej w tym całym moim 'wariactwie'.
O czekaniu nie czekając jest tekst 'W złote rami oprawić słowa Kasi'. Został wyodrębniony poza wątki, znajdziesz go na pewno. Był czas, że znałam go na pamięć... Był dla mnie jak instrukcja obsługi siebie samej w tym całym moim 'wariactwie'.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Proszę:Jastarnia pisze: ↑13 kwie 2022, 11:10Dziękuję. Za to co pogrubionym drukiem. Dobrze czytać ze ktoś miał podobnie. Dobrze wiedzieć że nie jestem sama w tym "wariactwie" i uzależnieniu.Czy mogłabyś przybliżyć gdzie znajdę ten tekst o 'czekaniu nie czekając' ?Julit pisze: ↑13 kwie 2022, 10:51 Miałam podobnie. Strasznie się z tym wewnętrznie szarpałam.
Odpuszczenie to nie akceptacja.Odpuszczenie, w sensie zaufanie i zawierzenie - tak; akceptacja - nie.
Za tym idzie: stawianie granic, obrona siebie, nieuczestniczenie w 'bagnie' i cała lista rzeczy z tekstu o 'czekaniu nie czekając'.
Tak to na dzień dzisiejszy widzę.
viewtopic.php?f=10&t=233
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Dziękuję. Czytałam kiedyś ale nie zrozumiałam wtedy o co chodzi. To jest trudne ale kiedy wszystko inne nie działa to trzeba spróbować.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jastarnio,Jastarnia pisze: ↑12 kwie 2022, 19:08Wczoraj byłam u adwokata (kobiety jeśli to ma znaczenie). Przeczytała pozew, powiedziała w zasadzie to co wiedziałam sama, czyli że jeśli nie będziemy z mężem ze sobą mieszkać i się kontaktować to sąd orzeknie rozwód na pierwszej sprawie, takie czasy; mówiła że jedynym sposobem aby sąd nie orzekł rozwodu to jest pogodzenie się z mężem.
Mój mąż nie dostał rozwodu na pierwszej rozprawie chociaż odbyła się po 8 miesiącach od jego wyprowadzki. Przez ten czas właściwie nie kontaktowaliśmy się. Od dnia kiedy dowiedziałam się, że złożył wniosek o rozwód modliłam się o czas. I dostałam. Termin kolejnej rozprawy za 7 miesięcy.
Wykorzystuję ten czas najlepiej jak umiem - poznaję siebie, zaprzyjaźniam się ze sobą, naprawiam, ćwiczę pokorę. Zbliżyłam się do Boga, modlę się, ufam. Kontakt z dziećmi miałam zawsze dobry ale teraz stał się jeszcze lepszy. Pielęgnuję przyjaźnie. Uczę się nowego życia. Doły, w które wpadam są coraz płytsze. Kiedy mąż odszedł nie chciałam żyć a teraz mam w sobie więcej pokoju. Męża Bogu oddaję, św Józefowi polecam, tyle mogę.
Odpowiedź na pozew omodliłam mocno, wsparłam się stroną Sycharu i napisałam bez adwokata.
"Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana” (Lm 3, 26).
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Dziękuję Melanio za iskierkę nadziei. Doczytałam że macie dzieci. A my nie Dla Boga jednak nie ma rzeczy niemożliwych, tak sobie powtarzam. Modlę się teraz 30 dniowym nabożeństwem do św Józefa. Wczoraj byłam u psychoterapeuty ponownie. Probuje mnie przygotować na to że nasze małżeństwo to koniec a ja jedyne czym żyję to nadzieją, że to nieprawda. Mam problem z tym żeby zawierzyć Bogu, czy to chodzi o to by nie prosić o męża powrót i o uzdrowienie małżeństwa?Melania pisze: ↑13 kwie 2022, 23:43 Jastarnio,
Mój mąż nie dostał rozwodu na pierwszej rozprawie chociaż odbyła się po 8 miesiącach od jego wyprowadzki. Przez ten czas właściwie nie kontaktowaliśmy się. Od dnia kiedy dowiedziałam się, że złożył wniosek o rozwód modliłam się o czas. I dostałam. Termin kolejnej rozprawy za 7 miesięcy.
Wykorzystuję ten czas najlepiej jak umiem - poznaję siebie, zaprzyjaźniam się ze sobą, naprawiam, ćwiczę pokorę. Zbliżyłam się do Boga, modlę się, ufam. Kontakt z dziećmi miałam zawsze dobry ale teraz stał się jeszcze lepszy. Pielęgnuję przyjaźnie. Uczę się nowego życia. Doły, w które wpadam są coraz płytsze. Kiedy mąż odszedł nie chciałam żyć a teraz mam w sobie więcej pokoju. Męża Bogu oddaję, św Józefowi polecam, tyle mogę.
Odpowiedź na pozew omodliłam mocno, wsparłam się stroną Sycharu i napisałam bez adwokata.
Mam przeogromne uczucie pustki i żalu, tym bardziej że zaczynają się święta, taki "rodzinny czas". Nie wiem jak ja pójdę do kościoła, sama, zjadą się do rodzin dawni znajomi, chciałabym uniknąć pytań "gdzie mąż", chciałabym się schować przed całym światem.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
-
- Posty: 484
- Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jeśli to twoje pierwsze święta bez męża może to być ciężki czas, ale pamiętaj też o wymiarze tych świąt , może tak naprawdę bez męża zobaczysz prawdziwe oblicze tych świąt
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jastarnio, mamy dorosłe dzieci. Nasze małżeństwo po ludzku wygląda beznadziejnie. Ale jak napisałaś dla Boga nie ma nic niemożliwego. On nawet śmierć pokonał.
Domyślam się jak trudny czas przed Tobą, polecę Cię w swojej modlitwie
Domyślam się jak trudny czas przed Tobą, polecę Cię w swojej modlitwie
"Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana” (Lm 3, 26).
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jastarnio,
Wspieram Cię modlitwą. Święty Józef nikogo nie zostawia bez pomocy, jestem pewna, że otoczy cię opieką.
Ja w pierwszych miesiącach po wyprowadzce męża żyłam w zaprzeczeniu. Przyjęłam tyle, ile byłam w stanie przyjąć na tamten czas. Niewiele. Podjęłam decyzję, że pozostanę w wierności złożonej przysiędze mimo kryzysu. I tyle. Ale nie byłam wtedy jeszcze gotowa dostrzec ogromu kryzysu, jaki nas dotknął, nie tylko męża, ale i swojego. Sądziłam, że rach ciach, i znów będziemy razem. Miałam nawet dla Pana Boga plan, jak to wszystko powinno przebiegać. Dałam też radę obrazić się na Boga, że mojego planu nie realizuje.
Bóg mnie nie pośpieszał, pozwolił mi iść moim tempem, upadać, zderzać się z rzeczywistością. Ale to moje niewiele, którego się trzymałam, wystarczyło, by On mnie przez wszystkie trudne rzeczy przeprowadził. Nawet taką obitą i obrażnoną. Nadal prowadzi.
Ogromną pomoc otrzymałam od Matki Bożej, przez Nowennę Pompejańską. Pierwszą część błagałam, tak jak przez wiele miesięcy wcześniej, o powrót męża, w drugiej części dziękowałam za męża wyprowadzkę i szansę dla nas. Kryzys w małżeństwie nie jest końcem, ale szansą. Dużo w trakcie Nowenny zrozumiałam. I przyszło z nią wiele łask i podpowiedzi. Jestem pewna, że i twoja modlitwa za wstawiennictwem Świętego Józefa będzie owocna, i że się zaprzyjaźnicie.
Zaufanie we mnie budowało się długo, powoli. Zaufanie Bogu. Zaufanie Sakramentowi Małżeństwa i łaskom i błogosławieństwom jakie zawiera w sobie. Zaufanie, że Bóg ma plan i dla mnie i dla mojego męża i dla nas jako małżonków i że droga którą On pragnie nas poprowadzić jest dla nas najlepsza. Zaufanie, że Bóg pragnie uzdrowić każde sakramentalne małżeństwo, że jest z nami.
To przychodziło wolno. Pamiętam jak bardzo kuliłam się na myśl, że do końca życia będę sama i mąż do mnie nie wróci. Jak bardzo martwiłam się, że mąż mnie wyśmieje. Że moja miłość zostanie w sądzie podeptana. Mnóstwo lęków, obaw, niepokojów.
Jesteś tu na forum, jesteś w modlitwie do Świętego Józefa. Już jesteś trzymana za rękę Wszystko się z Panem Bogiem ułoży.
W Święta, gdy szczególnie bolał mnie widok pełnych rodzin, szczęśliwych par, nauczyłam się dziękować Bogu za nich. To łagodziło ból. Potem nauczyłam się też ofiarowywać ból jaki czułam dla nich i za nawrócenie moje i męża. Teraz bólu jest mniej, a więcej radości.
Wspieram Cię modlitwą. Święty Józef nikogo nie zostawia bez pomocy, jestem pewna, że otoczy cię opieką.
Ja w pierwszych miesiącach po wyprowadzce męża żyłam w zaprzeczeniu. Przyjęłam tyle, ile byłam w stanie przyjąć na tamten czas. Niewiele. Podjęłam decyzję, że pozostanę w wierności złożonej przysiędze mimo kryzysu. I tyle. Ale nie byłam wtedy jeszcze gotowa dostrzec ogromu kryzysu, jaki nas dotknął, nie tylko męża, ale i swojego. Sądziłam, że rach ciach, i znów będziemy razem. Miałam nawet dla Pana Boga plan, jak to wszystko powinno przebiegać. Dałam też radę obrazić się na Boga, że mojego planu nie realizuje.
Bóg mnie nie pośpieszał, pozwolił mi iść moim tempem, upadać, zderzać się z rzeczywistością. Ale to moje niewiele, którego się trzymałam, wystarczyło, by On mnie przez wszystkie trudne rzeczy przeprowadził. Nawet taką obitą i obrażnoną. Nadal prowadzi.
Ogromną pomoc otrzymałam od Matki Bożej, przez Nowennę Pompejańską. Pierwszą część błagałam, tak jak przez wiele miesięcy wcześniej, o powrót męża, w drugiej części dziękowałam za męża wyprowadzkę i szansę dla nas. Kryzys w małżeństwie nie jest końcem, ale szansą. Dużo w trakcie Nowenny zrozumiałam. I przyszło z nią wiele łask i podpowiedzi. Jestem pewna, że i twoja modlitwa za wstawiennictwem Świętego Józefa będzie owocna, i że się zaprzyjaźnicie.
Zaufanie we mnie budowało się długo, powoli. Zaufanie Bogu. Zaufanie Sakramentowi Małżeństwa i łaskom i błogosławieństwom jakie zawiera w sobie. Zaufanie, że Bóg ma plan i dla mnie i dla mojego męża i dla nas jako małżonków i że droga którą On pragnie nas poprowadzić jest dla nas najlepsza. Zaufanie, że Bóg pragnie uzdrowić każde sakramentalne małżeństwo, że jest z nami.
To przychodziło wolno. Pamiętam jak bardzo kuliłam się na myśl, że do końca życia będę sama i mąż do mnie nie wróci. Jak bardzo martwiłam się, że mąż mnie wyśmieje. Że moja miłość zostanie w sądzie podeptana. Mnóstwo lęków, obaw, niepokojów.
Jesteś tu na forum, jesteś w modlitwie do Świętego Józefa. Już jesteś trzymana za rękę Wszystko się z Panem Bogiem ułoży.
W Święta, gdy szczególnie bolał mnie widok pełnych rodzin, szczęśliwych par, nauczyłam się dziękować Bogu za nich. To łagodziło ból. Potem nauczyłam się też ofiarowywać ból jaki czułam dla nich i za nawrócenie moje i męża. Teraz bólu jest mniej, a więcej radości.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
To nie pierwsze święta bez męża, bo akurat tak się składało że zawsze był za granicą, jednak pierwsze bez żadnego kontaktu. Za każdym razem rozmawialiśmy przez telefon i choć daleko jednak "był".Zwyklaosoba pisze: ↑14 kwie 2022, 12:50 Jeśli to twoje pierwsze święta bez męża może to być ciężki czas, ale pamiętaj też o wymiarze tych świąt , może tak naprawdę bez męża zobaczysz prawdziwe oblicze tych świąt
Dziękuję Wam ♡ Dziękuję każdemu z osobna kto dołożył "cegiełkę" w moim wątku. I napiszę tak jak wielu użytkowników - gdybym trafiła na to forum wcześniej, moje małżeństwo byłoby zupełnie inne, ja również byłam dzisiaj w innym miejscu. Na pewno nie w pułapce własnych myśli i uzależnienia.
Jest tutaj tylu wartościowych ludzi. Tyle wsparcia. Tyle mądrych polecajek.
Opisałaś dokładnie to co ja teraz czuję. Teraz i od ponad 2 miesięcy.Ruta pisze: ↑14 kwie 2022, 13:41 Ja w pierwszych miesiącach po wyprowadzce męża żyłam w zaprzeczeniu. Ale nie byłam wtedy jeszcze gotowa dostrzec ogromu kryzysu, jaki nas dotknął, nie tylko męża, ale i swojego. Sądziłam, że rach ciach, i znów będziemy razem.
Pamiętam jak bardzo kuliłam się na myśl, że do końca życia będę sama i mąż do mnie nie wróci. Jak bardzo martwiłam się, że mąż mnie wyśmieje. Że moja miłość zostanie w sądzie podeptana. Mnóstwo lęków, obaw, niepokojów.
Bardzo mądre podejście.
Spodobało mi się Twoje pocieszenie "wszystko się z Panem Bogiem ułoży". Wierzę w to. Muszę w to wierzyć. Dziękuję.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Witam Was ponownie. Mam tyle myśli w głowie a nie wiem jak je przelać. Mój mąż juz oficjalnie przy aprobacie jego mamy i brata jest w związku z kowalską. Nie muszę mówić co czuję bo większość forumowiczów wie jakie to uczucie.
Etap zaprzeczenia mam za sobą. Przyjęłam to do wiadomości, że już nigdy mąż do mnie nie wróci.
Przede mną etap akceptacji. Jeszcze nie umiem tego zaakceptować. Mąż bardzo się stara aby mi "dowalić", sprawić przykrość, wie jak uderzyć w moje czułe punkty. Udaje mu się. Wiem że czerpie z tego satysfakcję, ale to chyba takie typowe zachowanie zdradzających?
Nie rozumiem, że zachowuje się tak człowiek który jeszcze kilka miesięcy temu mówił że mnie kocha. Ale to były puste słowa, skoro tak szybko już kocha inną. Może on mnie nigdy nie kochał, może to małżeństwo zawsze się opierało na jednostronnej miłości.
Muszę dalej żyć. Sama. S a m a.
Etap zaprzeczenia mam za sobą. Przyjęłam to do wiadomości, że już nigdy mąż do mnie nie wróci.
Przede mną etap akceptacji. Jeszcze nie umiem tego zaakceptować. Mąż bardzo się stara aby mi "dowalić", sprawić przykrość, wie jak uderzyć w moje czułe punkty. Udaje mu się. Wiem że czerpie z tego satysfakcję, ale to chyba takie typowe zachowanie zdradzających?
Nie rozumiem, że zachowuje się tak człowiek który jeszcze kilka miesięcy temu mówił że mnie kocha. Ale to były puste słowa, skoro tak szybko już kocha inną. Może on mnie nigdy nie kochał, może to małżeństwo zawsze się opierało na jednostronnej miłości.
Muszę dalej żyć. Sama. S a m a.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
- Niepozorny
- Posty: 1565
- Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
- Jestem: w separacji
- Płeć: Mężczyzna
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Nie wiem czy zdradzający czerpią z tego satysfakcję. Czasem chcą zrobić wszystko, żeby mieć ich dosyć i szybko zgodzić się np. na rozwód bez orzekania o winie. Ja mam kontakt z moją żoną jedynie w sprawie dzieci i toczącej się sprawy rozwodowej. Okazji do atakowania mnie jest niewiele, ale się zdarzają. Nadal odczuwam w związku z tym różne emocje, tylko że już nie tak silne jak kiedyś.
Może twój mąż nie kochał Ciebie i nie kocha teraz innej a jedynie był i teraz jest zakochany.Nie rozumiem, że zachowuje się tak człowiek który jeszcze kilka miesięcy temu mówił że mnie kocha. Ale to były puste słowa, skoro tak szybko już kocha inną. Może on mnie nigdy nie kochał, może to małżeństwo zawsze się opierało na jednostronnej miłości.
Muszę dalej żyć. Sama. S a m a.
Z braku rodzi się lepsze!
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Na tym mogłoby zależeć mojemu mężowi. Żeby jak najszybciej być stanu wolnego dla kowalskiej. Mąż jest bardzo szybki jeśli chodzi o związki. Dowiedziałam się dopiero po ślubie że miał wiele dziewczyn a ja byłam jedyną przed którą miał "dłuższą" przerwę, a wcześniej przechodził z jednego związku w drugi, niekiedy jeszcze ten poprzedni nie był definitywnie zakończony. Tak i jest teraz z nami.Niepozorny pisze: ↑24 kwie 2022, 17:27 Nie wiem czy zdradzający czerpią z tego satysfakcję. Czasem chcą zrobić wszystko, żeby mieć ich dosyć i szybko zgodzić się np. na rozwód bez orzekania o winie.
Ale my jesteśmy małżeństwem. A czy to ma znaczenie dla mojego męża. Obawiam się że znikome.
Słuszna uwaga i przykra jednocześnie.Niepozorny pisze: ↑24 kwie 2022, 17:27 Może twój mąż nie kochał Ciebie i nie kocha teraz innej a jedynie był i teraz jest zakochany.
Miłość jako Miłość, a nie uczucie, wydaje mi się że dojrzewa z czasem. A u nas mąż zerwał na siłę zielone jabłko i wyrzucił, zanim zdążyło dojrzeć.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
-
- Posty: 484
- Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
A może za jakiś czas pozna jednak ze cię kocha ? Kto wie ? To gdybanie i nawet sam twoj mąż pewnie teraz nie wieNiepozorny pisze: ↑24 kwie 2022, 17:27Nie wiem czy zdradzający czerpią z tego satysfakcję. Czasem chcą zrobić wszystko, żeby mieć ich dosyć i szybko zgodzić się np. na rozwód bez orzekania o winie. Ja mam kontakt z moją żoną jedynie w sprawie dzieci i toczącej się sprawy rozwodowej. Okazji do atakowania mnie jest niewiele, ale się zdarzają. Nadal odczuwam w związku z tym różne emocje, tylko że już nie tak silne jak kiedyś.
Może twój mąż nie kochał Ciebie i nie kocha teraz innej a jedynie był i teraz jest zakochany.Nie rozumiem, że zachowuje się tak człowiek który jeszcze kilka miesięcy temu mówił że mnie kocha. Ale to były puste słowa, skoro tak szybko już kocha inną. Może on mnie nigdy nie kochał, może to małżeństwo zawsze się opierało na jednostronnej miłości.
Muszę dalej żyć. Sama. S a m a.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Oby tak było że pozna że jednak mnie kocha. Patrząc na to co się teraz dzieje to tracę nadzieję. Mąż nie kryje się z nowym związkiem wśród rodziny, a przede mną mocno się afiszuje by mi dopiec. Zrozumiałabym gdybym ja mu robiła coś na złość, lecz ja grzecznie czekam na jego powrót. Jaki cel ma w tym by mnie zabolało jeszcze mocniej. Nie wiem. Ale boli więc udało mu się.Zwyklaosoba pisze: ↑24 kwie 2022, 18:49
A może za jakiś czas pozna jednak ze cię kocha ? Kto wie ? To gdybanie i nawet sam twoj mąż pewnie teraz nie wie
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Mąż szuka usprawiedliwienia swojego postępowania w Twoich odpowiedziach.
Pamiętaj, że łagodna odpowiedź odbiera gniew, może odebrać też chęci do kolejnych ataków. Postaraj się nie reagować na tyle na ile możesz. Być może mu się znudzi jak zobaczy, że to nic nie daje.
Ja mam taki obraz z moja żoną, wpadła niedawno do domu pod jakimś pretekstem i zrobiła małą awanturę. O ile na początku był gniew i pretensje, po paru minutach ustały. Rozpłakała się kiedy powiedziałem, że krzywdzi dzieci nie mnie i zaproponowałem herbatę.
Twój mąż najwidoczniej jest pogubiony w swoim życiu, najwidoczniej nigdy tego też nie przepracował. Pewnie nie było potrzeby z jego strony, nie widział tego, podobnie jak nie widziałaś tego Ty lub widzieć nie chciałaś.Jastarnia pisze: ↑24 kwie 2022, 11:47 Nie rozumiem, że zachowuje się tak człowiek który jeszcze kilka miesięcy temu mówił że mnie kocha. Ale to były puste słowa, skoro tak szybko już kocha inną. Może on mnie nigdy nie kochał, może to małżeństwo zawsze się opierało na jednostronnej miłości.
Muszę dalej żyć. Sama. S a m a.
Nie wiesz teraz czy mąż nie wróci, nie wiesz co będzie jutro. Nie wiesz też czy w przyszłości będziesz go jeszcze chciała.
Okres samotności, który został Ci narzucony warto jest owocnie wykorzystać. Ze wszystkiego można wyciągnąć coś dobrego jeśli tylko się chce. Można popracować nad sobą, swoimi słabościami, i swoją relacją z samym sobą.
Co przez ten cały czas zrobiłaś ze sobą i dla siebie?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jan Paweł II